@RogerThat A proszę:
Wnet Elefenor za nogi pochwycił padającego,
syn Chalkodonta, dowódca Abantów o duszach wyniosłych.
Wlókł go więc pod pociskami, co w krąg padały, by prędzej
zbroję mu zedrzeć, lecz jego wysiłek był krótkotrwały.
Bowiem gdy wlókł poległego, Agenor spostrzegł waleczny,
że pochylony odsłonił na boku żebra spod tarczy,
pchnąwszy go ostrzem spiżowym, w lot mu rozwiązał kolana –
tak opuściła go dusza, a nad nim bitwa zawrzała
straszna Achajów i Trojan. Do stada wilków podobni
jedni natarli na drugich. Pierś o pierś walczył mąż z mężem.
Ajas tam, syn Telamona, Antemionidę ugodził
Simoejzjosa, młodego jak kwiat, co dała mu życie
matka, gdy z Idy wierzchołka wybiegła nad brzeg Simoentu
z ojcem i z matką pospołu, ażeby stada oglądać.
Simoejzjosa więc imię mu dano, lecz on swym rodzicom
długu wdzięczności nie spłacił, bo życie miał krótkotrwałe,
włócznią Ajasa o duszy wyniosłej okrutnie przecięte.
Podczas natarcia ugodził go Ajas grotem swym w piersi,
ponad brodawką, wysoko. Na wskroś mu włócznia spiżowa
ramię rozdarła, a chłopiec na ziemię padł - jak topola,
która na łące wilgotnej obok wielkiego mokradła
smukła wyrosła, koroną gałęzi na szczycie okryta,
kiedy kołodziej jej gładki pień ostrym zetnie żelazem,
żeby z niej koła wytoczyć do ozdobnego rydwanu;
długo, nim wyschnie, nad brzegiem bujnego leży strumienia.