W sierpniu 1914 Brytyjczyków, podobnie jak inne narody europejskie, ogarnęła euforia. Tłumy gromadziły się na placach, wiwatując na cześć wojny.
Powszechnie uważano, że wojna potrwa krótko, i rezerwiści w całej Europie, znudzeni pracą w fabrykach lub na farmach, sami zgłaszali się do wojska w obawie, że zanim nadejdzie wezwanie, wojna się skończy i wielka przygoda ich ominie. Ochotników w kilka dni zgłosiło się tylu, że rząd rozważał decyzję o wstrzymaniu dalszego werbunku, uznając, że i tak jest już nadmiar chętnych.
Jednakże w lecie 1914 roku zwyczajnie nie pamiętano albo nie zwracano uwagi na pewien dość istotny szczegół: w ciągu ostatnich czterdziestu lat pojawiły się nowe narzędzia wojny i ten konflikt zbrojny miał się radykalnie różnić od poprzednich. Narzędzia, o których mowa, to karabin maszynowy, dalekonośne działa oraz drut kolczasty. Za ich sprawą wojna miała wyglądać zupełnie inaczej, niż to sobie wyobrażano.
Ten brak wyobraźni wynikał po części stąd, że do tej pory imperialne mocarstwa korzystały z nowej broni w starciach z przeciwnikiem, który nią nie dysponował – w wojnach kolonialnych przeciwko stawiającym opór tubylcom. A w takich warunkach broń ta umożliwiała rzeź, jakiej świat nie widział od czasu hiszpańskiej konkwisty w Ameryce, i przyczyniła się do europejskiej ekspansji kolonialnej w Azji i Afryce w drugiej połowie XIX wieku.
Paradoksalnie jedną z niewielu osób, zdających sobie sprawę, że wojna będzie miała zupełnie nowe oblicze, był człowiek, który stoczył najwięcej takich jednostronnych bitew i urządził więcej rzezi niż ktokolwiek: lord Kitchener. Z jego to rozkazu w bitwie pod Omdurmanem w Sudanie w roku 1898 skoszono ogniem karabinów maszynowych Maxim uzbrojoną w dzidy konnicę mahdystów. W ciągu jednego ranka zabito 10 000 wojowników, przy stratach własnych wynoszących zaledwie 47 żołnierzy. Ale pytanie brzmiało: co się stanie, gdy przeciwnik też będzie miał karabiny maszynowe? Kitchener znał odpowiedź. Na posiedzeniu gabinetu 7 sierpnia, kiedy kilku ministrów wyraziło pogląd, że wojna potrwa kilka tygodni, a najwyżej parę miesięcy, oświadczył, że raczej wiele lat. „I nie skończy się – powiedział – dopóki nie wyczerpiemy naszych sił do ostatniego miliona”.
Naturalnie mało kto dawał posłuch takiemu proroctwu. Jakby nic się nie zmieniło od czasów Napoleona, szkockie pułki szykowały dudy i kilty, francuscy kirasjerzy i austriaccy lansjerzy polerowali błyszczące półpancerze i przystrajali hełmy w strusie pióra. Zaraz potem przy dźwiękach trąbek i warkocie werbli szli do boju, nie zdając sobie sprawy, że oto zaczyna się rzeź, że w ciągu czterech lat życie straci dziesięć milionów żołnierzy i około sześciu milionów cywilów.
Trzeba by się cofnąć do średniowiecza albo najazdów Czyngis-chana, żeby znaleźć w historii przykład równie morderczego konfliktu. Dla porównania: w XIX wieku, kiedy Wielka Brytania wytyczała granice swego imperium na pięciu kontynentach, kiedy toczyła około czterdziestu wojen w różnych zakątkach globu jej łączne straty nie przekroczyły czterdziestu tysięcy żołnierzy. W ciągu czterech lat wojny w Europie brytyjskie straty będą ponad dwudziestokrotnie większe.
W czasie katastrofalnej wojny z Prusami w latach 1870–1871 Francja straciła około dwustu siedemdziesięciu tysięcy żołnierzy, w tej straci tyleż w ciągu pierwszych trzech tygodni. Niemcy stracą 13 procent mężczyzn w wieku poborowym, Serbia 15 procent całej ludności. We Francji w latach 1913–1915 średnia wieku życia mężczyzn spadnie z pięćdziesięciu do dwudziestu siedmiu lat.
Wszystko to pozostawi głębokie piętno na zbiorowej, europejskiej psychice. Zamiast euforii pojawi się szok, potem przerażenie, a jeszcze później, gdy rzeź będzie trwała bez końca, ludzi ogarnie bezbrzeżna rozpacz.
Z biegiem czasu Europejczycy będą spoglądać na własną euforię w sierpniu 1914 roku jak na widowisko rodem z innej epoki, jak na taniec śmierci naiwnych prostaków, a historia zadrwi sobie ze wszystkich. Jak na ironię, wojna prowadzona w imię ochrony i ekspansji imperiów spowoduje, że z sześciu europejskich potęg imperialnych, które do niej przystąpiły, ostaną się zaledwie dwie: Wielka Brytania i Francja. A i te wyjdą z wojny osłabione i nigdy już nie odzyskają dawnej rangi. Powstałą na gruzach pustkę zagospodarują dwa rywalizujące ze sobą totalitaryzmy – komunizm i faszyzm – i nowa potęga imperialna: Stany Zjednoczone.
(Z książki Lawrence z Arabii)
#historia #ciekawostki #czytajzhejto #notatniksmierdakowa