#bookmeter

136
1925
1099 + 1 = 1100

Tytuł: Basia. Bajki na dobranoc.
Autor: Zofia Stanecka, Marianna Oklejak
Kategoria: Bajki dla dzieci
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 978-83-281-2119-5
Liczba stron: 151
Ocena: 9/10

Czy dodawanie recenzji bajki dla dzieci to drobne oszustwo? Możliwe, ale chciałem się podzielić tą pozycją.

Z całą serią Basia mam styczność codziennie, bo młoda ją bardzo lubi, tak więc na okrągło lecą słuchanki, a w bibliotece zazwyczaj wypożyczamy kolejne części. Nie mogę powiedzieć, żeby mi się te historie jakoś specjalnie podobały - niektóre są ok, niektóre mnie drażnią, inne uważam za zbyt ostre dla pięcioletniego dziecka. Ogólnie za dużo w nich konfliktów, złości, narzekania, zmęczenia rodziców itd. Rozumiem intencję stojącą za tworzeniem takich opowiadań, ale odczuwam duży przesyt historii opartych na odwzorowaniu rzeczywistości, radzenia sobie z emocjami, trudnymi sytuacjami i tym podobnych: Basia, Pucio, Tola i Nelek, Misia, nawet Tupcio Chrupcio. Brakuje mi baśni pobudzających wyobraźnię, sprytnych i angażujących, wprowadzających trochę magii w otaczający świat.

Otóż Bajki na dobranoc są inne. Pomysł na nie jest bardzo sympatyczny: oto najmłodszy braciszek Basi, Franek, nie może zasnąć, więc każdy z członków rodziny opowiada mu po cztery krótkie bajeczki. Każda osoba ma inny styl, tematykę i sposób prowadzenia historii. I tak, mała Basia nawija makaron na uszy, dziadek w swoje opowiadania wplata wspomnienia z dzieciństwa, bajki babci są rymowane, mama dodaje trochę magii do zwykłych rzeczy, historyjki taty są połączone postacią dzielnego rycerza Franka, a starszy brat opowiada o swoim kuzynie, w którego jest zapatrzony.

Cały zbiór bajek czytałem z przyjemnością, zaskoczyły mnie bardzo pozytywnie, momentami sam wpadałem w nastrój dziwnej melancholii. Myszy też się bardzo podobały, nieraz śmialiśmy się wspólnie z przedstawionych wydarzeń. Widziałem, jak jej mała główka pracuje na podwyższonych obrotach, zupełnie odlatując w świat wyobraźni, a o to właśnie mi chodziło.

Teraz bardzo dobra wiadomość: aby cieszyć się z tych opowiadań nie potrzeba znać innych książek ze świata Basi. Większość z nich jest na tyle uniwersalna, że spokojnie bronią się jako osobne historyjki. Oczywiście, znając perypetie rodziny Basi oraz ich wspólną dynamikę będzie można wyciągnąć z tych bajek trochę więcej, jednak (jak już pisałem) można spokojnie się bez tego obejść.

Ze swojej strony mogę polecić tę pozycję. Ja już zamówiłem sobie egzemplarz do domu, także czuję, że przeczytam te bajki jeszcze nie raz.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #bajki #dzieci #rodzicielstwo
bd9d98b6-d005-41b5-bca9-6004cf93390f

Zaloguj się aby komentować

1098 + 1 = 1099

Tytuł: Orbital
Autor: Samantha Harvey
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Atlantic Monthly Press
ISBN: 9780802161543
Liczba stron: 207
Ocena: 9/10

Tym razem najnowszy Booker 2024 i jednocześnie najlepszy jakiego czytałem, lub przynajmniej na równi z Shuggie Bain. Choć to książki, których właściwie nie da się porównać, bo traktują o zupełnie innych sprawach, stąd ex aequo 1 miejsce.

Książka wyszła tylko po angielsku, bez planów wydania po polsku na ten moment, choć mam nadzieję, że się to zmieni.

Poznajemy 6 bohaterów - astronautek i astronautów znajdujących się na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, pochodzących z USA, Rosji, Włoch, Wielkiej Brytanii i Japonii. Książka jest podzielona na 16 orbit, niektóre podzielone na wstępujące i zstępujące, w zależności od tego w którym kierunku (północ/południe) porusza się Międzynarodowa Stacja Kosmiczna. Okrąża ona ziemię 15 razy na dobę, więc możemy przyjąć, że czas akcji to odrobinę ponad 1 dzień. Ale nie ma to właściwie żadnego znaczenia.

Nasi bohaterowie: myślą o ogromie wrzechświata w obliczu ich maleńkości jako ludzi. Podziwiają różnorodne kolory naszej planety, spowodowane śniegiem, wodą, ziemię czy nawet glonami nadającymi jej zielony kolor. Rozkoszują się różnorodnością terenu i krajobrazu, tym, co wyróżnia jedne kraje na tle innych, bo z kosmosu nie widać granic.

Kontemplują życie na naszej planecie zdając sobie sprawę, że jedyne co rózni nas od pozostałych zwierząt to to, że w pewnym momencie nauczyliśmy się rozpalać ogień, choć szympansy obserwujące ludzi są w stanie to bez najmniejszych problemów powtórzyć.

Wspominają swoje rodziny, które zostawili na ziemii, które wiedzą dokładnie gdzie oni się znajdują z dokładnością do 1 z 17 modułów stacji i spaceru w przestrzeni kosmicznej raz na jakiś czas. Ale nie mają pojęcia co robią i gdzie są członkowie ich rodzin. Wiedzą, że są najdalej jak w tym momencie znajdują się ludzie i zdają sobie sprawę z tego, jak to niedaleko w skali wszechświata. Wspominają też zdjęcie, na którym znaleźli się wszyscy ludzie na Ziemii po za 1 człowiekiem, który wykonywał zdjęcie.

Ta książka nie jest odkrywcza, nie wnosi nic nowego do tematu. Nie jest też książką naukową, ale pozwala sobie przypomnieć, jak wielkie szczęście mamy będąc tu gdzie jesteśmy, jak wiele wydarzyło się w historii wszechświata i nas samych, żebyśmy mogli nazywać siebie inteligentną formą życia i w ogóle życiem, którego w kosmosie jest jak na lekarstwo. Pokazuje też linie czasową, gdzie w odniesieniu do dni, miesięcy i lat kosmosu, nasze istnienie jako gatunku to są sekundy. Wymieniąjąc też ludzi, którzy mieli wpływ na to gdzie i kim jesteśmy. Polecam każdemu kogo interesuje wszechświat i my jako ludzkość w nim.

Booker często, jeśli nie zawsze w przypadku książek, które do tej pory czytałem, trafiał w ręce autora, który pisał pięknie o tym, co powszednie, zwyczajne, czasami trudne, o ludziach mierzących się z problemami i przytłoczeniem otaczającym ich światem. Orbital, to zdecydowanie godny laureat tej nagrody. Polecam. Ksiązka wciągnęła mnie na tyle, że siedziałem z nią do 3 w nocy, ale było warto.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
Osobisty licznik 130/128
#bookmeter
9c22c46f-1b0f-4004-9dd6-d8c32b325ff3

Zaloguj się aby komentować

1098 + 1 = 1099

Tytuł: Elantris
Autor: Brandon Sanderson
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
Liczba stron: 683
Ocena: 7/10

Poprzedni rok skończyłem czytelniczo od Sandersona, z tym będzie podobnie :P 

Elantris to wspaniałe miasto ludzi o boskich mocach, piękne, świecące jasnym, białym światłem. No, świeciło.... Bo 10 lat przed rozpoczęciem historii z książki stała się katastrofa: magia którą posługiwali się mieszkańcy Elantris przestała działać a sami ludzie-bogowie stali się czymś w stylu żyjących trupów. 
Historię poznajemy z perspektywy 3 osób: księcia, który stał się właśnie Elantrianinem, księżniczki, która miała w.w. księcia poślubić oraz kapłana który jest głównym złoczyńcą książki. Mi właśnie najlepiej czytało się rozdziały kapłana, który stara się przekabacić całe miasto na nową, wrogą religię. Ogólnie debiut Sandersona jest całkiem przyjemną książką będącą połączeniem fantasy, politycznego trillera oraz książki detektywistycznej.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto
a6b7f855-490e-4368-9f9d-92407ef3eab6
NiebieskiSzpadelNihilizmu

Bardzo polecam, pamiętam, że pierwszy raz jak czytałem to zrobiła na mnie ogromne wrażenie, a sam motyw tego, że działanie aonów jest zależne od topografii jest po prostu genialny

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
1097 + 1 = 1098

Tytuł: Rozdroże kruków
Autor: Andrzej Sapkowski
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: superNOWA
ISBN: 9788375782073
Liczba stron: 249
Ocena: 5/10

Prywatny licznik: 56/60

Prawdopodobnie po tej recenzji będzie trzeba zrobić #usunkonto, ale co mi tam xD

Przepraszam wszystkich zachłystujących się Rozdrożem, ale to było słabe. Po prostu słabe. Ta książka to obraza czytelnika i skok na kasę fana.
Przez większość lektury miałam wrażenie że jest to pisane na siłę, na odpierdol. Toporne, fabuła nie zachwyca... Zbiór przyjaznych zbiegów okoliczności wokół twardogłowego młodzika jest zatrważający.

Pisarstwo okołowiedźminowe skończyło się na Coś się kończy, coś się zaczyna. Don't change my mind.
W ocenie +1 za mój sentyment do uniwersum. Powinno być co najwyżej 4/10

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #dwanascieksiazek #czytajzhejto
Papa_gregorio

@moll generalnie po sezonie burz dokładnie tego się spodziewałem, dzięki za recenzję!

chwastyodkuchni

@moll Czyli w sam raz jak wyjdzie audiobook , do plewienia chwastów w warzywniku.

Michumi

@moll większość opinii jak ja czytałem to była gdzieś tak 7/10, ale to głównie wśród miłośników gry i poprzednich książek. Ja sam książki Nie kupiłem bo 60 zł za takie kurwa cienkie gówno to mi się po prostu nie kalkuluje xd w styczniu To będzie ta sama książka ale za trzy dychy

Zaloguj się aby komentować

1096 + 1 = 1097

Tytuł: Pieśń Prorocza
Autor: Paul Lynch
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Marginesy
ISBN: 9788368226553
Liczba stron: 288
Ocena: 8/10

Kontynuując swoją podróż po książkach nagrodzonych Bookerem, natrafiłem na Pieśń Proroczą Paula Lyncha – powieść, która okazała się być kolejną perełką, zapadającą w pamięć zarówno dzięki stylowi, jak i emocjonalnej głębi. Jest historią o stracie, wyobcowaniu i trudnej drodze ku odkupieniu.

Fabuła skupia się na życiu bohaterki - Eilish, kobiety zmuszonej do opuszczenia rodzinnych stron wraz z synem. To opowieść o przetrwaniu w brutalnym świecie, w którym nadzieja jest często jedynym, co trzyma przy życiu. Przywołuje na myśl 1984 i Podziemie pamięci, ale w odróżnieniu od nich skupia się bardziej na emocjach. Lynch posługuje się tu językiem niemal poetyckim – strony książki pełne są pięknych, niemal malarskich opisów, które potrafią równocześnie zachwycić i przerazić.

To, co urzeka w tej książce, to jej uniwersalność. Mimo osadzenia w konkretnych realiach, problemy, z którymi zmagają się bohaterowie – przemoc, migracja, utrata – są odwieczne i obecne w wielu kulturach. Lynch nie podaje gotowych odpowiedzi, ale zmusza do refleksji nad tym, czym jest człowieczeństwo w obliczu nieuchronnych przeciwności losu. Wrażenie osaczenia, zaszczucia i bezbronności czujemy niemal od początku i co gorsza, nie opuszczają nas już do końca.

Jednym z największych atutów Pieśni Proroczej jest jej rytm, niemal muzyczny w swojej narracji. Powtarzalność motywów i melodyjność fraz sprawiają, że czytanie tej książki przypomina słuchanie pieśni – czasem łagodnej, czasem pełnej gniewu. Unikalne jest też przeplatanie narracji i dialogów, bez ich oddzielania, jakby stanowiły jedno.

Pieśń Prorocza to książka, która zasługuje na uwagę, szczególnie dla tych, którzy szukają w literaturze czegoś więcej niż tylko dobrej fabuły – emocji, piękna języka i refleksji nad światem.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
Osobisty licznik 129/128
#bookmeter
45fc79d1-3be9-4502-839b-28007a68fa64
krzysiek34011

Mega ciężka ale świetna.

Zaloguj się aby komentować

1095 + 1 = 1096

Tytuł: Planeta Śmierci 3
Autor: Harry Harrison
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Amber
ISBN: 8372453233
Liczba stron: 176
Ocena: 6/10

W tej części Harrison pozwala sobie na rozszerzenie fabularnych horyzontów, eksplorując nowe konflikty i pogłębiając dynamikę relacji Jasona z Pyrranami. Chociaż schematyczność powracających motywów jest widoczna, autor nadrabia to humorem, błyskotliwymi dialogami i umiejętnością prowadzenia dynamicznej narracji.

Tym razem przenosimy się na inną planetę, Jason namawia Pyrran na wyprawę po surowce i aneksję planety Felicity. Z początku plan nie wydaje się zbyt trudny, w końcu jego kompanami są najlepsi i najszybsi wojownicy galaktyki, jednak już po wylądowaniu Jason trafia do niewoli i będzie musiał walczyć o przetrwanie w obliczu lokalnych konfliktów.

Niestety, albo stety, autor postanawia nas dodatkowo uraczyć wątkiem romantycznym dinAlta i Mary, z którą relacja połączyła go już na Pyrrusie. Czy ten wątek był potrzebny, trudno powiedzieć, ale biorąc pod uwagę, jak kończy się ten tom, na pewno pojawi się jeszcze w kolejnym tomie/tomach.

Małe podsumowanie pierwszych trzech tomów:
Generalnie czuć pewną powtarzalność, choć nie daje się ona tak mocno we znaki. Z drugiej strony ciężko oczekiwać podboju innych planet w kosmosie w innej formie niż walką. Każda planeta, na którą trafiamy, ukazuje nam lokalny konflikt, który każda ze stron próbuje wygrać inaczej. Każda z frakcji ma dostęp do innej technologii, surowców i jest zarządzana inaczej, co też stanowi ciekawe tło książek. Ciekawi też wizja podboju kosmosu i rozwoju technologii sprzed 40 lat, bo tyle już mają te książki. Trudno wizję tego drugiego uznać za nietrafioną, za co też trzeba docenić autora.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
Osobisty licznik 128/128 (wyzwanie ukończone)
#bookmeter
c097ad06-05fe-4de2-bd02-effb18ca6a34
hellgihad

@WujekAlien O kurde ale wykop, czytałem całą serię gdzieś w liceum - cieniutkie książeczki, ale w sumie to była pierwsza seria od której przekonałem się do sci fi.

Całkiem o tym zapomniałem, chętnie bym sobie odświeżył.

WujekAlien

@hellgihad Ja właśnie niedawno odkryłem tego autora, w sumie za sprawą Stalowego Szczura, którego Vesper wydał kilka miesięcy temu.

Zaloguj się aby komentować

1094 + 1 = 1095

Tytuł: Vercellae 101 p.n.e.
Autor: Paweł Rochala
Kategoria: historia
Ocena: 8/10

Takim preludium przed większym okresem najazdów barbarzyńców na Rzym to byli Cymbrowie i Teutoni. Taki wstępniak, powiedzmy. Autor opiera tutaj się na wcześniejszych bitew, którzy Rzymianie przegrali. Na zasadzie sprzeczności i tym, co zrobił Mariusz, żeby zreformować armię i nadać jej odpowiedni kształt. Tutaj nie mam na myśli zmiany taktyki, a wysyłanie małych grup żołnierzy przed swoim obozem, tak żeby zobaczyli jak wróg wygląda. Takie urzeczywistnienie, raz, że powodowało wyparcie fantazji i wywołania paniki to jeszcze pomagało utrzymać dyscyplinę. Zmiany w uzbrojeniu również zaszły, ale już po bitwie z Teutonami, a przed z Cymbrami. Mowa o łamiącym pilum po wbiciu się w tarczę. Oczywiście jest rozbudowane wprowadzenie kim był Mariusz, czy Sula jak i stał się w tym okresie Rzym. Powody, dla których Cymbrowie i Teutoni zaczęli "iść" również znalazły swoje miejsce, podobnie jak wskazówka, że lepiej nie rozdzielać swojej armii niemalże "u wrót" wroga.

Prywatny licznik: 69/200

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
8f0378c8-b9fb-4b1f-b925-6a1ed2d1c163

Zaloguj się aby komentować

1093 + 1 = 1094

Tytuł: Wiedźmin - oficjalna księga kucharska
Autor: A. Sarna, K. Krupiecka
Kategoria: inne
Wydawnictwo: Znak Horyzont
ISBN: 978-83-240-8884-3
Liczba stron: 256
Ocena: 8/10

Tak, przeczytałem książkę kucharska..
Czy się liczy ? Nie wiem, ale dla tych opowiadań przed każdym daniem - warto

Książka podzielona jest na krainy. Każda kraina jest opisana.
Następnie potrawy, przekąski, napoje, słodkości - każda ma opis jak powstała i w której karczmie w świecie wiedźmina można znaleźć
Podwójna imersja - czasem w przepisie są wymagane składniki ze świata wiedźmina np do Rivijskiego kriego należy dosypać ofirskiej mieszanki przypraw - super!

Dlaczego tak wysoko z ocena ? Pewnie subiektywnie - wiele potraw przypomina mi ucztę w obozie Conradusa Albusa w chorągwi śląskiej podczas Bitwy pod Grunwaldem.

Kiedyś ktoś pisał ze to to syf, bo nie da się przenieś przepisów z Wiedźmina. Autor również zaznaczył ze jest to niemożliwe ze względu na regulacje prawne. Nie mógł zrobić przepisu na kwiczoly i paszkoty z Toussaint - są pod ścisła ochrona

#bookmeter #czytajzhejto #gotowanie #wiedzmin
bf30028f-45cd-45bb-b984-4211d6854aef
paramyksowiroza

@Bjordhallen No nie wiem...

Przypominam, że te same autorki wrzuciły kiedyś za free inną książkę kucharską z "Wiedźmina".

I było raczej słabo...

https://web.archive.org/web/20171015043042/http://nerdskitchen.pl/download/5369/

Mam nadzieję, że zrobiły jakiś postęp...

Bjordhallen

@paramyksowiroza myśle ze wysoka ocena jest przez to, ze przypomina mi imprezy średniowieczne


Czy przepisy są dobre - napisze za rok

paramyksowiroza

@Bjordhallen No, z tego co widzę, są takie sobie.

Sandacz może być równie dobrze dorszem


Autor również zaznaczył ze jest to niemożliwe ze względu na regulacje prawne. Nie mógł zrobić przepisu na kwiczoly i paszkoty z Toussaint - są pod ścisła ochrona

To z kolei jest takie trochę mydlenie oczu.

Miały być proste przepisy z prostych składników i tyle.

Dlatego brakuje na przykład raków, które normalnie da się kupić w sklepie.

Zaloguj się aby komentować

1092 +1=1093

Wszyscy polecają Dana Browna to stwierdziłem że spróbuję.
Wypożyczyłem z biblioteki "Symfonię zwierząt" i tak mnie wciągnęła, że przeczytałem w jeden wieczór. Jeszcze okazało się, że autor stworzył też ścieżkę dźwiękową do kompletu!

Gorąco polecam, 10/10

#bookmeter
dfa0868f-26ad-4631-86d3-cd5699afa269
smierdakow

@Felonious_Gru wcześniej widziałem bez zdjęcia i myślałem, że taka zarzutka xd

Zaloguj się aby komentować

1091 + 1 = 1092

Tytuł: Conan. Księga pierwsza
Autor: Robert E. Howard
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: vesper
ISBN: 987-83-7731-472-2
Liczba stron: 750
Ocena: 10/10

Ale to było dobre!

Znałem świat tylko z filmu z Schwarzenegger 

Zbiór opowiadań plus historia pisarza.
Przepiękny język, czasem trudny (musiałem poszukac w słowniku) - prawdziwe heroiczne fantasy.

Nie przeszkadzało mi ctrl+c, ctrl+v opowiadań - jeśliby czytać ciągiem to mogłoby obniżyć ocenę do 8/10. Z dużymi przerwami miedzy czytaniem - arcydzieło.

Przy niektórych opowiadaniach delikatnie mówiąc się.. bałem dziwne uczucie

#bookmeter
b974773c-4fe1-469c-8839-e1d954ff26cc
Kciuk14

@Bjordhallen Korciło mnie żeby kupić, ale mam już trójksiąg Conana od wydawnictwa Rebis. Co do twórczości Howarda: Sztos! Imo najlepiej wykreowany świat fantasy, plus ulubiona postać literacka.

Zaloguj się aby komentować

1090 + 1 = 1091

Tytuł: Microcopy: The Complete Guide
Autor: Kinneret Yifrah
Kategoria: poradniki
Wydawnictwo: Nemala
Liczba stron: 248
Ocena: 6/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5171023/microcopy-the-complete-guide

Ostatnia chyba na ten moment branżowa książka, i kolejna, którą trzeba było dodać do LubimyCzytać.

W porównaniu z poprzednimi dwiema pozycjami, ta skupia się na praktyce: wskazaniu konkretnych formuł i pokazaniu dobrych rozwiązań z istniejących aplikacji i serwisów.

Na minus mogę podać chyba tylko to, że od 2017 roku sporo się zmieniło, i niektóre rozwiązania są już niezbyt aktualne i nie w trendzie.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #ux #uxwriting
Wrzoo userbar
a7ca25f2-3f97-4bd8-b90c-3a71dffa1d84
Wrzoo

@owczareknietrzymryjski poczekaj, aż zobaczysz nanocopy

Zaloguj się aby komentować

1089 + 1 = 1090

Tytuł: Spotkanie z Ramą
Autor: Arthur C. Clarke
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Rebis
ISBN: 9788383380131
Liczba stron: 280
Ocena: 8/10

Pan Clarke zaserwował nam bardzo sympatyczną książkę traktującą o pierwszym kontakcie z pozaziemską technologią.
Otrzymujemy dosyć sprawne przedstawienie odkrycia anomalii, niedowierzania i krótko potem niepewności przemieszanej z nutą strachu, aż wreszcie podjęcia działań mających na celu kontakt bezpośredni. Od tego momentu śledzimy działania drużyny kapitana Nortona, z małymi jedynie przerwami na krótkie dyskusje specjalistów z zarządu ds. Ramy dywagujących nad istotnymi w danym momencie historii sprawami.
W całkiem przyjemny i naturalny sposób zostało przedstawione obcowanie zespołu z czymś zupełnie obcym i poza jego pojmowaniem, a z drugiej strony próby radzenia sobie z tym poprzez przyporządkowywanie konkretnym rzeczom/zjawiskom/obiektom cech lub nazw znanych z życia codziennego.
Niewielka długość rozdziałów (co osobiście lubię) pozwala tym mocniej wybrzmieć częstym rewelacjom następującym we wnętrzu Ramy i, szczerze powiedziawszy, spełnia to swoją rolę.
Do tego świat przedstawiony, pomimo niewielkiej objętości książki, jest może i z jednej strony tylko zarysowany, ale z drugiej - paradoskalnie - barwny: skolonizowany Księżyc, na którym swoją drogą obradują jajogłowi ds. Ramy, oczywiście Mars, do tego zamieszkałe księżyce gazowych olbrzymów oraz poszczególne większe asteroidy znajdujące się pod ich jurysdykcją, a na deser szaleńcy z Merkurego bogacący się na piekielnym wydobyciu cennych surowców.
Postacie raczej na pewno nie zapadną w pamięć, ale złe pod żadnym pozorem też nie są: mamy oczywiście kapitana Nortona, miłośnika kapitana Cooka, jego kumpla - skupionego Mercera, medyk Laurę itd. W trakcie lektury każdy znajduje swoje miejsce, a o to chyba chodzi?
Książka nie jest może niesamowicie głęboka, ale przedstawienie pierwszego kontaktu wychodzi jej świetnie i w inny niż zwykle sposób. Czyta się sprawnie, mini-cliffhangery zostały zrealizowane umiejętnie - po prostu mi się podobało.
Zobaczymy jak będzie z kolejnymi, niesławnymi częściami.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #rebis #papierowywehikulczasu #arthurcclarke #ksiazkicerbera
2a7dd491-ef2f-43dd-88d0-895c54c31e94
GazelkaFarelka

@Cerber108 Trzymajcie się Ramy to się nie posramy

pierdonauta_kosmolony

@GazelkaFarelka

No właśnie nie bardzo. Po przeczytaniu "Spotkania" lepiej się nie trzymać serii.

Cerber108

@pierdonauta_kosmolony o tym już niedługo.

Zaloguj się aby komentować

1088 + 1 = 1089

Tytuł: Rozdroże kruków
Autor: Andrzej Sapkowski
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: superNOWA
ISBN: 9788375782073
Liczba stron: 292
Ocena: 8/10

Dzięki panu Andrzejowi ponownie poczułem się jak nastolatek, który po przegraniu paru godzin w pierwszego „Wiedźmina” postanowił przeczytać książki, żeby móc rozpoznać różnorakie nawiązania do powieści. I jestem za to bardzo wdzięczny.

Nie będę ukrywał, że historia Geralta to mój ulubiony, przynajmniej na ten moment, cykl polskiego fantasy. Albo może fantasy w ogóle. Stąd na moją ocenę trzeba patrzeć z przymrużeniem oka albo najlepiej obniżyć ją o oczko lub dwa.

Sapkowski postanowił opowiedzieć o początkach wiedźmińskiej kariery Geralta, tuż po tym, jak wyjechał z Kaer Morhen. Jest to nie lada gratka dla fanów i mimo że to prequel, zdecydowanie zalecane jest przeczytanie go po zakończeniu wcześniej wydanych książek. Autor wyjaśnia wiele tajemnic - prawdziwe imię Eskela, dlaczego Geralt tak samo nazywa każdego konia, co tak naprawdę wydarzyło się podczas pierwszego ataku na Kaer Morhen et cetera. Nie zawsze te wyjaśnienia mogą się spodobać, no ale co cierpliwsi się doczekali. :')

Ciekawie było poznać młodego Geralta, który nadużywa zwrotu „no weź”, za co zostaje skarcony przez starszego stażem wiedźmina. Geralta, który tak naprawdę poznaje świat – w końcu ma osiemnaście lat i dopiero co wyruszył na Szlak.

Co mi nie pasowało? Ano to, że Geralt naturalnie i zupełnym przypadkiem musi wpakować się w większą kabałę, naturalnie i zupełnym przypadkiem pomaga odpowiednim ludziom, którzy potem odwdzięczają się i ratują mu tyłek. Taka to przypadłość imć wiedźmina, że od problemów ustrzec się nie może.

A szkoda, ponieważ chętniej przeczytałbym o przyziemnych tajnikach wiedźmińskiego rzemiosła. Więcej ubijania stworów, mniej zabijania potworów w ludzkiej skórze. No ale to osobiste preferencje i oczekiwania, nie mające wpływu na finalną ocenę.

Jako że to prequel, to też trudno się przejmować opisywanymi wydarzeniami. W końcu wiadomo, że Geralt przeżyje starcie ze stworem, który go mocno poharatał et cetera.

No i ponownie dodałem do słownika kilka nowych słów. Bardzo mi się to podoba w prozie Sapkowskiego, że wymaga coś niecoś od czytelnika. Nie ukrywam, że przynajmniej kilkukrotnie w trakcie lektury sięgnąłem po telefon w celu poznania znaczenia danego słowa.

Fanom: jak najbardziej polecam.
Tym, którzy nie mieli wcześniej do czynienia: najlepiej zacząć od opowiadań.

Na koniec: ogromny minus dla wydawnictwa, jeśli chodzi o zamieszanie z okładkami. Co prawda mnie informacja o różnych wydaniach nie zrobiła różnicy (posiadam bardzo ładne i niestety zapomniane białe wydanie), ale rozumiem, że wiele osób mogło poczuć się po prostu źle, że nie wiedziało, iż będzie mogło kupić powieść w pasującej wersji kolorystycznej.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #hejtoczyta #wiedzmin #fantasy #fantastyka
70a6e843-6272-4bf4-8854-2ec4547c20fa
Wrzoo

@cyberpunkowy_neuromantyk Btw, nie wiem, czy widziałeś, ale na fejsie mi mignął post, w którym ktoś stworzył fanowską białą okładkę do tej wersji. Można sobie wydrukować i obłożyć.

Zaloguj się aby komentować

1087 + 1 = 1088

Tytuł: Świt królestw. Jasna historia wieków ciemnych
Autor: Dan Jones
Kategoria: historia
Wydawnictwo: Znak Horyzont
Liczba stron: 832
Ocena: 9/10

Historia średniowiecza przedstawiona w lekki, ale też rzetelny sposób. A raczej historia średniowiecznej Europy Zachodniej, bo Wschodniej jest tu niewiele. Trochę pojawia się Bliskiego Wschodu czy Imperium Mongolskiego, północy wikingów, ale to też tylko tam, gdzie te regiony odgrywały ważną rolę dla Europy. No ale polecam zwłaszcza tym, którzy o średniowieczu wiedzą mało. Książka jest napisana w bardzo uporządkowany i zrozumiały sposób i budzi w czytelniku fascynację różnymi wydarzeniami i mimo że cegła to bardzo wciągająca książka. Nie daję 10/10 tylko dlatego, że rozdziały o mnichach, architekturze czy sztuce trochę mnie nudziły, ale nie ma tego dużo.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#ksiazki #czytajzhejto #historia

#bookmeter
4ec65ee5-70a5-442b-ac41-2c9556a8b198

Zaloguj się aby komentować

1086 + 1 = 1087

Tytuł: Drive
Autor: James Sallis
Kategoria: kryminał, sensacja, thriller
Wydawnictwo: Albatros
ISBN: 9788376596228
Liczba stron: 208
Ocena: 5/10

Drive to powieść, która inspirowała jedną z moich ulubionych ekranizacji filmów drogowo-sensacyjnych, ale, niestety, książka sama w sobie nie dorównuje filmowi z Ryanem Goslingiem w roli głównej. Powieść Jamesa Sallisa, choć ciekawa, pozostawia mieszane uczucia – przede wszystkim przez to, że brakuje jej pewnej intensywności, która definiowała film.

Historia koncentruje się na postaci Kierowcy, człowieka, który za dnia pracuje jako kaskader na planach filmowych, a nocami pomaga w napadach, uciekając z miejsca zbrodni. Jest to opowieść o człowieku bez imienia i przeszłości (a przynajmniej niezbyt zdefiniowanej), który funkcjonuje w świecie pełnym przemocy, zdrad i napięcia. Brzmi świetnie na papierze, ale w praktyce książka bardziej przypomina szkic niż pełnokrwiste dzieło.

Sallis stawia na minimalistyczny styl – krótkie zdania, fragmentaryczna narracja, retrospekcje bez linii czasowej. Ten sposób opowiadania z jednej strony buduje atmosferę, z drugiej utrudnia wejście w opowieść. Główny bohater jest enigmatyczny, co w filmie działało znakomicie, ale w książce trudno się do niego emocjonalnie zbliżyć. Część wydarzeń jest przedstawiona w sposób zdystansowany, niemal obojętny, co momentami frustruje.

Film z Goslingiem był bardziej intensywny, surowy i emocjonalny. Książka, choć dobrze napisana, nie daje tego samego poczucia głębi ani dramatyzmu. Brakuje tu charyzmy filmowej wersji Kierowcy, a niektóre sceny, które w filmie zapierały dech w piersiach, w książce wydają się zbyt krótkie i niedopowiedziane.

Nie oznacza to jednak, że książka jest zła – ma swoje momenty. Świat Kierowcy jest brutalny i melancholijny, a sposób, w jaki Sallis kreśli tło wydarzeń, potrafi być intrygujący. Problem polega na tym, że kiedy porównujesz książkę do ekranizacji, to film wypada wyraźnie lepiej, zarówno pod względem wizualnym, jak i emocjonalnym.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
Osobisty licznik 127/128
#bookmeter
54ce43e4-0a0f-49cf-a118-eadd0fc57e7e
smierdakow

Bo Drive musi być z muzyką, wtedy jest 8/10 xd

WujekAlien

@smierdakow To może być też powód, dla którego te nudniejsze części ksiązki się tak dłużą, bo jednak nie leci muzyczka. Na stronach powinien być kod QR do puszczenia piosenki w trakcie czytania danej strony/rozdziału

Felonious_Gru

@WujekAlien film był dobry dopóki był leniwy, jak zaczęła się akcja to mi się przestał podobać ( ͡° ʖ̯ ͡°)


Za to muzyka z filmu... Ahh, co to jest za uczta

Zaloguj się aby komentować

1085 + 1 = 1086

Tytuł: Droga do Nidaros
Autor: Andrzej Pilipiuk
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Fabryka Słów
ISBN: 9788360505670
Liczba stron: 400
Ocena: 3/10

Kiedy Ziemia niespodziewanie ulega zagładzie, Marek, nauczyciel informatyki z warszawskiego liceum, zostaje ocalony przez tajemniczego kosmitę Skrata i przeniesiony w czasie do XVI-wiecznej Norwegii. Tam spotyka Helę, uratowaną przez Skrata z powstania styczniowego i dowiaduje się, że razem z dziewczyną ma odnaleźć cenny artefakt nazywany Okiem Jelenia. Oboje wyruszają do Nidaros (dzisiejsze Trondheim), gdzie przebywa mogący pomóc im w zadaniu alchemik Sebastian. Ponieważ oboje wylądowali w obcym sobie miejscu w niespokojnych czasach, dość szybko wplątują się w tarapaty.

Jak byłam dzieckiem, w telewizji leciały seriale, w których główni bohaterowie przenosili się w czasie albo do świata mitów. Oko Jelenia jest literackim odpowiednikiem tych seriali. Nie jest to poważne sf, nie jest to poprzedzona dogłębnym researchem powieść historyczna, tylko przygodówka z garścią ciekawostek historycznych i głównym bohaterem w stylu MacGyvera. Chociaż z tą przygodówką to tak średnio w sumie, bo Droga do Nidaros to dość długi wstęp do całej serii i brak tu zapierającej dech w piersiach akcji.

Dałabym książce ocenę 5,5/10, jednak powieść ma imo dwie potężne wady:

  • Brak logiki – nie chcę walić zbytnio spoilerami, więc jako przykład podam zagładę Ziemi z początku książki, o której świat dowiaduje się kilka godzin przed faktem. Akurat ostatnio obejrzałam Nie patrz w górę (polecam btw, świetny, dający do myślenia film) z podobnym wątkiem i nie jestem w stanie uwierzyć, że udałoby się dłużej ukryć fakt, że w stronę naszej planety pędzą zabójcze asteroidy. Nie ma opcji, ktoś z astronomów albo rządu prędzej czy później by się wysypał do mediów.
  • Wątek Heleny, która trafia do niewoli, gdzie jest wykorzystywana seksualnie. Strasznie mnie on striggerował i triggerem nie był sam fakt, że bohaterka pada ofiarą przemocy, tylko sposób, w jaki Pilipiuk napisał jej POV z tego okresu. Niestety, Wielki Grafoman zrobił to samo, co Ziemiański na początku Achai: „Zgwałcili mnie, ale obecnie nie mam jak uciec. Dobra, chooj, niech mnie dalej gwałcą, kiedyś ich zayebię.”. Czy polscy pisarze i polskie pisarki mogliby wreszcie, gdy piszą o tego rodzaju traumach ich bohaterów, zacząć robić research jak wygląda reakcja ofiar na doznaną przemoc? Droga do Nidaros powstawała w czasach, kiedy Google już istniało, więc Pilipiuk nie powinien mieć problemów z dotarciem do odpowiednich artykułów na Pubmedzie. Aż dziwię się, że Droga do Nidaros i ten obrzydliwie przedstawiony wątek nie znalazły się swego czasu w słynnych Dziadach polskiej fantastyki zamiast Kuzynek, gdzie w tej drugiej powieści max, do czego można się przyczepić, to wszechobecne pierdololo „Hurr, kiedyś to było”.

Nie będę ukrywać, nie zamierzam dokańczać cyklu.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
5b2a315a-1175-4b2e-8eaa-ab7b9b3df5be
ruhypnol

Jak miałem kilkanaście lat to mi się się podobało. Oh wait, to było kilkanaście lat temu

zuchtomek

@AndzelaBomba to chyba jego pierwszy cykl, mocno przesiąknięty jego ideologią.

Kroniki Jakuba i przygody Storma i Skórzewskiego dużo lepsze, aczkolwiek trzeba podchodzić z dystansem i wiedzą, że to grafomania - czego sam autor nie ukrywa ;p

AndzelaBomba

@zuchtomek cykl Kuzynki rozpoczęty w 2003 był nawet bardziej przesiąknięty jego konfiarską ideolo 😏

zuchtomek

@AndzelaBomba niemniej opowiadania doceniam czysto rozrywkowo, mam całą półkę ( ͡° ͜ʖ ͡°)

lagun

@AndzelaBomba kolejne tomy są tylko gorsze

Zaloguj się aby komentować

1084 + 1 = 1085

Tytuł: Writing is Designing: Words and the User Experience
Autor: Michael J. Metts, Andy Welfle
Kategoria: poradniki
Wydawnictwo: Rosenfeld Media
Liczba stron: 200
Ocena: 7/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5170492/writing-is-designing-words-and-the-user-experience

Kontynuuję nadrabianie "branżowych" zaległości czytelniczych tą oto książką. Pierwszy raz też musiałam dodać pozycję do bazy danych LubimyCzytać (ależ to jest niepotrzebnie skomplikowany proces...), żeby móc ją wprowadzić do swojego spreadsheeta. No, ale ostatecznie się udało.

Poradnik ten przeznaczony jest już dla ludzi siedzących w temacie UX writingu i strategii kontentowej, raczej skupia się na ulepszeniu procesów i systemowych poprawkach.

Brakowało mi jednak większej liczby przykładów, żeby dać tej książce wyższą ocenę. Autorom bardziej chyba chodziło na ewolucji koncepcji pisania jako procesu designerskiego.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazka #ksiazki #uxwriting #czytajzhejto
Wrzoo userbar
a07792a8-be7f-4a41-8c6c-44f8224969b1

Zaloguj się aby komentować

1083 + 1 = 1084

Tytuł: Luna: Wschód
Autor: Ian McDonald
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788366409101
Liczba stron: 400
Ocena: 6/10

Co do całokształtu, to nie za bardzo jest o czym pisać. Mamy jeszcze większe dynastyczne pomieszanie z poplątaniem, przedstawiciele sami już nie wiedzą kogo chcą wyrzucić za śluzę, a kogo przelecieć, a sama książka urywa się w takim momencie, jakby zabrakło jeszcze ze dwóch rozdziałów, które domknęłyby ostatnie wątki. Pomimo dosyć ciekawego świata i skomplikowanej sieci zależności cholernie mnie ta książka - a właściwie cała seria - nudziła. Najlepszą postacią i tak jest Lucas, przynajmniej posiadał orientacyjnie najmniej skrzywień obsady i nie miał pretensjonalnych cech.
No i - tak jak poprzednio - przechodzę do przywalania się do szczegółów, które mi osobiście zgrzytały.
Luna staje się po pewnych, delikatnie mówiąc, wymagających doświadczeniach wyniosła jak diabli, taki mały, nawet nie nastoletni, WAŻNY wypierdek, "to ode mnie zależy, czy jest zgoda, czy nie", no aż się nóż w kieszeni otwiera. 
W tym rzekomo nieźle zaawansowanym społeczeństwie obowiązują jakieś podwójne standardy: z jednej strony są w stanie zdalnie wykrywać i dezaktywować kilka dronów-much, a z drugiej w najlepszej uczelni na satelicie nie są świadomi, że z przewodów wentylacyjnych - które swoją drogą mogą pomieścić dziecko - śledzi ich Luna. I że labirynt ten dociera we wszystkie wymagane od sytuacji miejsca i zachowuje akurat odpowiedni rozmiar, no skończony idiotyzm.
Jakim sposobem możliwe było zbudowanie paneli słonecznych o powierzchni niebagatela 900000km² (niemal 3-krotność naszego wspaniałego państewka) nie korzystając przy tym z już zbudowanych fragmentów do uzyskiwania jakiejś energii, tylko czekać bite 2 lata na ich aktywowanie? Nic się tu spaja. Przecież to nie jest fizycznie możliwe.
A z kwestii technicznych: upływ 3 lat między tym a poprzednim tomem pod względem redakcyjnym widać już na samym początku w spisie postaci: brat Lukasa zamiast Lucasa, syn Duncan zamiast Duncana. Do tego nazwy chowańców Robsona i Ariel są pisane inaczej niż w poprzednich książkach. Na 315. stronie zamiast "Wagner zgniata kartkę" jest "Robson zgniata kartkę". Doni luny zamiast dony luny. To był orientacyjnie ten sam okres co legendarnie spartaczone Ekspansje.
Mam mieszane odczucia. Z jednej strony zaczęło się ciekawie, a sam świat przedstawiony daje radę, tak pomimo niewielkiej objętości mocno mi się te książki dłużyły i do tego nużyły. Może to specyficzny styl autora, może to bezskładne skakanie po perspektywach postaci - nie wiem. Na plus jedna z bardziej satysfakcjonujących scen śmierci, jakie w literaturze widziałem. Aha, no i autor chyba lubi Szybkich i wściekłych, bo często przewijającym się mottem jest "za rodzinę". Vin byłby dumny.

No i licznik bookmetera zgłupiał, a wraz z nim ja: podsumowanie mówi co, innego, tak samo jak licznik w liście, podobnie licznik bezpośrednio we wpisach. I bądź tu człowieku mądry.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #ianmcdonald #mag #ucztawyobrazni #ksiazkicerbera
57485121-84d1-4107-889e-882162e81959

Zaloguj się aby komentować

1082 + 1 = 1083

Tytuł: Autostopem przez galaktykę
Autor: Douglas Adams
Kategoria: fantasy, science fiction
Liczba stron: 306
Ocena: 6/10

Jak ktoś lubi humor w stylu Monty Python'a to można przeczytać. Jedne rozdziały trzymały poziom, drugie były średnie. Czy kiedyś zaliczę pozostałe książki z tego cyklu - raczej nie.

#bookmeter
3e25d080-8ed2-4d01-85e8-09df77041106
moll

@SuperSzturmowiec podobało się dla mnie, dobrze wspominam

tschecov

@moll oll @SuperSzturmowiec pamiętam, że drugą część bardzo męczyłem i wymiaklem.

SuperSzturmowiec

@tschecov mnie jak nie odstraszy na poczatku to czytam. Pierwsze wrażenie musi być dobre. Choć jeszcze nie natrafiłem na taką że musiałbym odpuścić ale wiele książek nie przeczytałem

Hoszin

musze przeczytać, film był super.

SuperSzturmowiec

@Hoszin filma nie ogladałem . musze poszukac lepszej jakosci bo na CDA tylko 480p

AndzelaBomba

@SuperSzturmowiec niestety, nawet na zatoczce nie ma lepszej jakościowo wersji

SuperSzturmowiec

Zaczynam Zbrodnia i Kara. Kurde muszę kupić ebooki bo te co mam są jakieś kopane - błędy literowe.

Szkoda że w opisie książki był spiker że sprawa dotyczy zabójstwa ...

Wolałbym tego nie wiedzieć

moll

@SuperSzturmowiec sprawdzałeś ten z wolnych lektur? Oni chyba też to mają

SuperSzturmowiec

@moll nie. Nie wiedziałem że coś za darmo jest. Kupiłem za niecałe 9 zł

Zaloguj się aby komentować

1081 + 1 = 1082

Tytuł: Scaling Up Excellence: Getting to More Without Settling for Less
Autor: Robert I. Sutton, Huggy Rao
Kategoria: poradnik
Wydawnictwo: Crown Currency
ISBN: 9780385347037
Liczba stron: 370
Ocena: 6/10

W przyszłym roku będę mierzył się z powiększaniem mojej organizacji i pewnymi zmianami kompetencji moich zespołów, dlatego pomyślałem, że przygotuję się na to czytając kilka książek w tej tematyce. Wybór padłna Scalling up excellence.

Czy książka wywiązuje się ze swojego zadania? Najprostsza odpowiedź brzmi: to zależy. Z jednej strony dość słusznie podkreśla, że przy skalowaniu zespołu/wydziału/organizacji zawsze pojawia się pewnego rodzaju opór i to tylko od nas zależy jak go przezwyciężymy. Wydaje mi się, że też fajny nacisk kładzie na upraszczanie procesów, które mają rosnąć, jak i nie zajeżdzanie pracowników przez nakładanie na nich zbyt wiele obowiązków. Jednocześnie wymagając od nich do pewnego stopnia odpowiedzialności za zmiany.

Nie określiłbym jej odkrywczą, ale była dobrym podsumowaniem tego, co jest wymagane przy takiej transformacji i jak ona może przebiegać, na co właśnie liczyłem.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
Osobisty licznik 126/128
#bookmeter
f7a73b2b-b67f-4929-a9f6-16277a94471f

Zaloguj się aby komentować

Następna