#astronomia #astrofotografia
@kiszony_korniszon najpierw wynajmij. Najlepiej wydane 200zl w moim życiu.
@NatenczasWojski to ma być prezent więc tylko zakup wchodzi w grę
@kiszony_korniszon jak znasz kogoś kto ma teleskop to idź do niego i popatrz sobie jak to wygląda żebyś nie był później rozczarowany. Koledzy często wrzucają tutaj super zdjęcia ale patrząc bezpośrednio nie zobaczysz tego co oglądasz tutaj. Nie to, że ci odradzam, chodzi mi o to, że mam 10 calowego newtona i jak ktoś widzi taką tubę to myśli, że zobaczy flagę na księżycu. Ale jak wiesz czego się spodziewać to kupuj. A jak się wciągniesz to nastaw się na kolejne wydatki
@kiszony_korniszon wywołali mnie do tablicy, więc zapraszam na pw
a na swoją rekomendację powiem, że już 3 osobom z hejto pomogłem w wyborze sprzętu - narzekań nie słyszałem (chyba że do mnie nie dotarły)
Zaloguj się aby komentować
#badespace #astronomia #astrofotografia #krakow
Disclaimer: "postaram się zrobić", jeśli warunki pozwolą.
@bade Siedem sióstr
Daj coś takiego, żeby nam wyszły galy z orbit! xD
@Jurajski_Huncwot @TymczasowyNick66 @sleep-devir @Arkil A więc M27! Pojedyncza klatka, jeszcze bez redukcji.
Do tego były klasyki, tj. Andromeda, Pierścień, Krab, Trójkąt, Plejady i parę jeszcze innych Messierków. Więcej fot będzie później, po zestackowaniu. Z tym, że stackowanie jest elementem ćwiczenia na zajęciach, więc trochę moim uczniom zejdzie.
>trochę moim uczniom zejdzie.
@bade czekaj czekaj, jakim uczniom?
>Disclaimer: "postaram się zrobić"
oszukisto ( ͠° ͟ʖ ͡°)
@VonTrupka Mówiłem że mam zajęcia ;>
Robię wstęp do astrofoto, młodzież ma przydzielone obiekty, mieli już omówioną teorię, robili redukcję przy okazji fotometrii, a teraz będą szli przez cały proces. Od zbierania zdjęć na zajęciach, przez kalibrację, redukcję, a potem stackowanie i... drobny retusz końcowy.
Zaloguj się aby komentować
Zostań Patronem Hejto i tylko dla Patronów
- Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
- Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
- Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
- Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Część VII
#iwojnaswiatowa #historia #1wojnaswiatowa #LichtAusMesserRaus #ciekawostkihistoryczne #niemcy
poprzednie części pod tagiem #LichtAusMesserRaus
28 października mój adiutant, Muller, wrócił z oficjalnej podróży do ojczyzny. Przywiózł pierwsze złe wieści o buncie w marynarce. Z jego raportu wynikało, że rewolucja w Niemczech była już w zasięgu ręki, ale najwyraźniej nic nie zostało zrobione w tej chwili, aby stłumić rosnący ruch. Z jasną oceną sytuacji, Muller zaproponował jak najszybsze wysłanie kilku niezawodnych dywizji za Grupę Armii, aby te oddziały były gotowe pod ręką, gdyby zaistniała potrzeba ich użycia. Sugestia ta niestety nie była dalej rozważana; nasza uwaga była zbyt mocno zaangażowana na froncie i skupiona, zgodnie z obowiązkiem, na oddziałach znajdujących się pod naszą opieką.
Począwszy od 4 listopada, moje cztery armie wzdłuż całego frontu wycofywały się w kierunku pozycji Antwerpia - Moza, walcząc ciężko podczas odwrotu i wykonując wszystko w doskonałym porządku i całkowicie zgodnie z planem. W tym czasie złożył nam wizytę generał Gröner, nowy Pierwszy Kwatermistrz Generalny. Szefowie moich czterech armii złożyli raporty o sytuacji na swoich frontach. Wszyscy podkreślali przeciążenie swoich oddziałów i całkowity brak świeżych rezerw. Byli jednak przekonani, że odwrót na pozycję Antwerpia- Moza zakończy się sukcesem i że pozycja ta zostanie utrzymana. Następnie mój własny szef sztabu sporządził raport końcowy, z którego pamiętam dwa punkty. Były to konkretne żądania sformułowane w najprostszych słowach. Jednym z nich było zaprzestanie dyskusji na temat stanowiska cesarza w kraju i w prasie, ponieważ żołnierze nie byli w stanie udźwignąć tego ciężaru, jak również wszystkiego dookoła. Innym żądaniem było to, że Naczelne Dowództwo nie może wydawać rozkazów, w które sami nie wierzyli, że mogą zostać wykonane; jeśli na przykład nakazano utrzymanie pozycji, wojska muszą być w stanie ją utrzymać; zaufanie do Dowództwa zostało zachwiane przez rozkazy, których front nie był w stanie wykonać, ponieważ w istniejących okolicznościach nie było możliwe wprowadzenie ich w życie.
5 listopada Sztab Naczelnego Dowództwa Grupy Armii przeniósł swoje kwatery z Charleville do Waulsort, około 50 kilometrów dalej na północ. Ta mała miejscowość leży w połowie drogi między Givet i Dinant, w poszarpanej, porośniętej skałami dolinie, którą w chwili naszego przybycia wypełniała gęsta, wilgotna mgła, ponura i przygnębiająca. Zatrzymałem się u Belga, hrabiego de Jonghe, szlachcica o bardzo miłym usposobieniu. Podczas długiej wieczornej rozmowy podsumował swoje poglądy na temat przyczyn naszego załamania, które było teraz oczywiste dla wszystkich mieszkańców. Powiedział, że Niemcy popełniły dwa poważne błędy: powinny były zawrzeć pokój jesienią 1914 r.; jeśli nie udało im się go uzyskać, powinny były wyznaczyć cywilnego dyktatora z nieograniczonymi uprawnieniami, co zapewniłoby utrzymanie porządku w domu.
Tego samego wieczoru major von Bock, pierwszy oficer sztabu generalnego Grupy Armii, powiedział mi, że został znieważony na mieście przez żołnierza Landsturmu z jednostek łączności. Dwa dni później po raz pierwszy osobiście zapoznałem się z rewolucją. Jechałem z moim oficerem ordynansowym, Zobeltitzem, drogą wzdłuż Mozy z Waulsort do Givet, aby ponownie odwiedzić oddziały, które miały utrzymać linię Mozy. Kilka kilometrów od Waulsort, gdy dotarliśmy do miejsca, w którym linia kolejowa biegnie tuż obok szosy, zobaczyliśmy pociąg, który zatrzymał się i powiewał czerwoną flagą.
Zaraz potem z otwartych lub wybitych okien dobiegły do moich uszu głupie okrzyki „Zgasić światła! Wyjąć noże!” [org "Licht aus, Messer raus!"], które stanowiły swego rodzaju hasło i okrzyk dla wszystkich chuliganów i malkontentów tamtego okresu. Zatrzymałem samochód i w towarzystwie Zobeltitza podszedłem do pociągu. Kazałem ludziom wysiąść, co natychmiast uczynili. Było ich może pięciuset lub sześciuset, tłum wyglądający raczej nikczemnie, głównie Bawarczycy z Flandrii. Przede mną stał sierżant bawarskiego pochodzenia. Z rękami wciśniętymi głęboko w kieszenie spodni i prezentując się prowokująco, był obrazem niesubordynacji. Skomentowałem jego zachowanie i kazałem mu natychmiast przybrać bardziej stosowną postawę, właściwą niemieckiemu żołnierzowi. Efekt był natychmiastowy.
Żołnierze zaczęli napierać na nas, a ja zwracałem się do nich stanowczym tonem, starając się poruszyć ich poczucie honoru. Nawet gdy mówiłem, widziałem, że wygrałem tę rywalizację. W końcu, zaledwie siedemnastoletni chłopak, Saksończyk, o szczerej chłopięcej twarzy i ozdobiony żelaznym krzyżem, wystąpił naprzód i powiedział:
„Herr Kronprinz, nie bierz tego do siebie; to tylko głupie zwroty; nie mamy nic złego na myśli; wszyscy cię lubimy i wiemy, że zawsze dobrze dbasz o swoich żołnierzy. Podróżujemy już od trzech dni i przez cały ten czas nie mieliśmy ani jedzenia, ani opieki. Nikt się o nas nie martwi i nie ma z nami żadnych oficerów. Nie gniewaj się na nas”.
Rozległ się ogólny szmer aplauzu. Podałem chłopakowi rękę, a następnie podążyłem za intrygantem.
Chłopak powiedział:
„Wiemy, że zawsze nosisz ze sobą papierosy dla dobrych żołnierzy; nie mamy już nic do palenia”. Dałem im papierosy, które miałem, chociaż ci „dobrzy żołnierze” naprawdę na nie nie zasługiwali; zrobiłem to po prostu dlatego, że doceniłem ich stan, który z pewnością był częściowo odpowiedzialny za ich brednie; czułem wyraźnie, że gdyby wszystko za liniami i w kraju nie było niesprawne, ci ludzie podążaliby właściwą ścieżką.
Opowiadam o tym epizodzie z 7 listopada tylko po to, aby pokazać, na jak słabych podstawach w dużej mierze stał ruch; został on rozpalony przez gwałtowne wzburzenie i jak dowodzi powyższy incydent, spokojna i zdecydowana postawa nie zawiodła ludzi, którzy ogólnie nie byli źli. Niestety, zabrakło zdecydowanych działań ze strony władz krajowych, zarówno cywilnych, jak i wojskowych. Rozkazy zakazujące strzelania utorowały drogę rewolucji.
Jeśli chodzi o zachowanie wojsk w tamtych dniach, należy powiedzieć, że pomimo miesięcy walki, przez które przeszli, przeprowadzili odwrót w idealnym porządku i w większości, bez żadnej istotnej ingerencji ze strony wroga, który podążał z ociąganiem. Perspektywa nowej pozycji nad Mozą, z jej naturalną siłą sztucznie zwiększoną, zdawała się dodawać żołnierzom wielkiej otuchy co do przyszłości. Jeden epizod pozostaje do odnotowania. Szóstego dnia negocjatorzy wysłani przez rząd niemiecki przekroczyli drogę między La Capelle i Guise na obszarze Osiemnastej Armii.
Zaloguj się aby komentować
https://youtu.be/UTAL4OJkabA
@AlvaroSoler - to teraz przetłumacz nam co tam mówili w tej latyno wersji.
@koszotorobur Z tego co udało mi się usłyszeć:
-Hola, mi...mi nombre es Brian y quiero... quiero... no, no, no... queremos... nosotros queremos ir con ustedes.
-O, eso está muy bien, pero déjame decirte que te encontraste con la persona equivocada. Yo no soy ningún pollero.
-No eres pollero?
-No, solo soy un simple ilegal.
-Pero, bromeas, cierto?
-No.
-Cześć, ja... nazywam się Brian i chcę... chcę... nie, nie, nie... chcemy... chcemy iść z wami.
-O, to bardzo dobrze, ale muszę ci powiedzieć, że trafiłeś na niewłaściwą osobę. Nie jestem żadnym przemytnikiem.
-Nie jesteś przemytnikiem?
-Nie, jestem tylko zwykłym nielegalnym imigrantem.
-Ale żartujesz, prawda?
-Nie.
Pollero
1. Dosłowne znaczenie
Hodowca kurczaków lub osoba zajmująca się drobiem.
2. Potoczne i metaforyczne znaczenie
Przemytnik ludzi (szczególnie przez granicę USA-Meksyk).
W slangu używa się tego terminu na określenie osoby, która organizuje nielegalny transport migrantów przez granice.
Zaloguj się aby komentować
Część VI
#iwojnaswiatowa #historia #1wojnaswiatowa #LichtAusMesserRaus #ciekawostkihistoryczne #niemcy
poprzednie części pod tagiem #LichtAusMesserRaus
Dwudziestego pierwszego października 1918 roku dowiadujemy się o warunkach w odpowiedzi rządu dla Wilsona. Zrobiono wszystko, by spełnić jego życzenia. Z pewnością na tej podstawie może on znaleźć sposoby i środki, aby zawrzeć zawieszenie broni i rozpocząć negocjacje pokojowe. Czy rzeczywiście to zrobi? Czy nadal będzie to robił? Mijają kolejne dni, podczas których tysiące Niemców i ludzi wszystkich narodowości są zabijane, podczas których dżentelmeni przy zielonym stole nie spieszą się, podczas których nasza pozycja na froncie nie poprawia się.
Głos z notatki Wilsona z 24-go, ten arogancki i wyniosły głos, był głosem marszałka Focha lub głosem Wilsona, który pogrążył się w byciu marionetką francuskiego pociągacza za sznurki, a teraz dorównał swojemu panu w złorzeczeniu i pluciu. Po raz kolejny, w tych makabrycznych, ponurych dniach, w których widziałem moje biedne, poobijane oddziały poświęcające wszystko, co im pozostało, moje serce miało być pocieszane przez moich dzielnych kolegów.
25 października pojechałem na front, aby przekonać się o stanie niektórych z moich dywizji w ciężkich walkach. Po wizycie w sztabach 5 Dywizji Piechoty i 4 Dywizji Gwardii, udałem się na wzgórze, z którego miałem nadzieję zobaczyć linie walk. W zielonej dolinie przed wioską Seraincourt spotkałem rezerwy, które miały wkroczyć do walki. Składały się one z pułków Pierwszej Dywizji Piechoty, w tym mojego Pułku Księcia Koronnego. Kiedy żołnierze zauważyli mój samochód, natychmiast otoczył mnie tłum machających i wiwatujących mężczyzn. Wszyscy oni aż nazbyt wyraźnie zdradzali skutki ciężkich walk z ostatnich kilku miesięcy. Ich mundury były podarte, a naszywki i odznaki ledwo widoczne; ich twarze były często szokująco wynędzniałe; a jednak ich oczy błyszczały, a ich postawa była dumna i pewna siebie. Wiedzieli, że im ufam i że nigdy mnie nie zawiedli. Inspirowała ich duma z czynów ich oddziału. Rozmawiałem z wieloma z nich, ściskałem ich dłonie; mężczyzn, którzy wyróżnili się w ostatnich bitwach, odznaczyłem krzyżem. Potem rozdałem im mój niewielki zapas czekolady i papierosów. I tak, w całej goryczy tamtych dni, spędziłem rozkoszną i nigdy nie zapomnianą godzinę w kręgu moich weteranów frontowych. W międzyczasie Francuzi zajęli wioskę, która leżała przed nami pod ciężkim ostrzałem, a ich artyleria zaczęła przeczesywać łąki. Rozkazałem batalionom przyjąć otwarty szyk, a gdy odjeżdżałem, z gardeł moich ukochanych „feld-grau” dobiegały głośne hurra; ze wszystkich stron machano czapkami i karabinami. Bez wstydu wyznaję, że wiwaty, okrzyki i machanie wywołały łzy w moich oczach, ponieważ wiedziałem, jak trudna i rozpaczliwa była cała sytuacja.
Moi grenadierzy pod Seraincourt! Byli ostatnimi oddziałami, które widziałem maszerujące do bitwy z błyskającymi oczami i salwami okrzyków. Kochani, drodzy, wierni chłopcy, każdemu z których moja pamięć z wdzięcznością salutuje z tej mojej samotnej wyspy[książka pisana była na wygnaniu w Holandii]. Kilka godzin później, po przybyciu do kwatery Grupy Armii, ponownie znalazłem się w tym innym świecie udręki i niepokoju; z kraju czekały na mnie nowe wieści o poważnym i wątpliwym charakterze.
Następnego dnia, 26 października, otrzymałem telefoniczną wiadomość o dymisji Ludendorffa. W związku z dobrze znanym incydentem telegramu Naczelnego Dowództwa do wojsk z 24 października, padł on ofiarą wątpliwości gabinetu księcia Maxa z Badenii [Rozmowy pokojowe jak wynika m.in. z książki zostały podjęte "natychmiast" na żądanie Ludendorffa w związku z załamaniem armii niemieckiej na froncie, co też rzad niemiecki kanclerza Maxa Badeńskiego uczynił "natychmiast" po jego powołaniu. Natomiast 24 X 1918 Ludendorff wysyła telegram do dowódców poszczególnych jednostek, ze warunki zaproponowane przez Ententę (tzn. 14 punktów Wilsona) są nie do przyjęcia. Rząd kanclerza Maxa Badeńskego zarządał od Cesarza dymisji Ludendorffa albo sam poda sie do dymisji. Cesarz zdymisjonował Ludendorffa].
Od razu wiedziałem, że to oznacza koniec. Zostałem poinformowany, że zamierzano mianować generała Grönera jego następcą. Zadzwoniłem do feldmarszałka [Hindenburga]. Rozumiejąc wszystko, co to oznaczało, usilnie błagałem go, aby ponownie rozważył swój cel i błagałem go, aby nie wybierał tego człowieka, w którym nie było śladu ducha, który był teraz naszą jedyną nadzieją na zbawienie. Feldmarszałek, który bez wątpienia czuł się zmuszony do podporządkowania się stanowisku rządu cesarskiego, był innego zdania i następnego dnia generał Gröner został mianowany Pierwszym Kwatermistrzem Generalnym.
Zaloguj się aby komentować
Zaloguj się aby komentować
Część V
#iwojnaswiatowa #historia #1wojnaswiatowa #LichtAusMesserRaus #ciekawostkihistoryczne #niemcy
poprzednie części pod tagiem #LichtAusMesserRaus
12 października 1918, w odpowiedzi na zapytanie prezydenta Wilsona, Berlin udzielił wiążącej akceptacji warunków przez niego opracowanych, a także zasygnalizował, że jesteśmy gotowi do ewakuacji okupowanych obszarów pod pewnymi warunkami. We wszystkich wiadomościach z drugiej strony wydawało mi się, że dostrzegam, jak przez zasłonę, dwa umysły walczące o panowanie. Był Wilson, który chciał ustanowić swoje Czternaście Punktów i był Foch, który znał tylko jeden cel - naszą zagładę. Który z nich zwycięży? Para była nierówna: Wilson - sprinter, Foch - długodystansowiec. Jeśli sprawy zostaną szybko załatwione, szanse Wilsona będą duże; jeśli negocjacje będą się przeciągać, czas będzie sprzyjał Fochowi. Każdy dzień zwłoki w osiągnięciu porozumienia był dla niego zyskiem; pozwalał na rozprzestrzenianie się gnijącego rozkładu w ojczyźnie; osłabiał i wyniszczał front, który opierał się głównie na pozycjach pomocniczych i obronnych.
Trzynasty dzień października 1918 przyniósł mi wieści, które wywołały we mnie wielki niepokój z powodu ojca[cesarza Wilhelma II]. Rozwój sytuacji w polityce wewnętrznej doprowadził do rezygnacji Jego Ekscelencji von Berga, znakomitego i sprawdzonego Szefa Gabinetu Wojskowego. Jego odejście usunęło ze stałego kręgu Kaisera człowieka, który dzięki swojej dawnej młodzieńczej przyjaźni i lekceważeniu zwykłych dworskich konwenansów, był w stanie, z lojalną szczerością i prostotą, pokazać Kaiserowi rzeczy takimi, jakimi były naprawdę.
Piętnastego rozpoczęły się potężne ataki na Grupę Armii Księcia Rupprechta, na mnie i na Gallwitza. Wróg wdarł się na nasz nowy front i dokonał straszliwej inwazji. Utrata terenu tu i tam. Żołnierze byli prawie rozgromieni. Następnego dnia padło Lille. Najgorzej było na odcinku z Księciem Bawarii. Straty były ponoszone wszędzie tam, gdzie atakował wróg. Teraz, gdy usłyszeli coś o możliwym zawieszeniu broni i zbliżających się negocjacjach, wydawało się, że nasi ludzie nie mogą już znaleźć pełnej wewnętrznej siły do walki. Również tak, jakby tu i ówdzie nie chcieli już walczyć.
Po raz kolejny, podczas gdy nowy rząd dokonuje szybkich zmian w kierunku demokracji i wywraca do góry nogami cesarską konstytucję, otrzymujemy notę od prezydenta Wilsona. Jest w nowym tonie nieprzejednana i arogancka, narzuca warunki, które stanowią ingerencję w wewnętrzne sprawy Niemiec. Wyraża wyraźnie ducha Focha, który grozi zdominowaniem Wilsona, ducha Focha, który chwali się wynikami wojskowymi ostatnich kilku dni, który pragnie odroczenia i opóźnienia, aby katastrofa, która spadła na naród niemiecki i armię niemiecką, mogła szaleć bardziej niż kiedykolwiek. Nie mogę powstrzymać się od zacytowania w tym miejscu strony z mojego dziennika, która opisuje sytuację, jaką widziałem w tamtym czasie: -
„W tej chwili istnieje wyraźny kontrast między Wilsonem a Fochem. Wilson pragnie pokoju opartego na sprawiedliwości, pojednaniu i zrozumieniu. Foch chce całkowitego upokorzenia Niemiec i zaspokojenia francuskiej próżności”.
Każdy przejaw stanowczości na froncie niemieckim i w niemieckiej postawie dyplomatycznej wzmacnia pozycję Wilsona; każda oznaka słabości militarnej lub politycznej wzmacnia Focha.
„Wilson żąda kapitulacji tylko w dwóch punktach:
1. Wojna podwodna: koniec z zatapianiem statków pasażerskich.
2. Demokratyzacja Niemiec. (Żadnego obalenia cesarza; tylko monarchia konstytucyjna; pozycja korony jak w Anglii). ”
Wilson nie dążył do militarnego upokorzenia Niemiec. Foch, z drugiej strony, chce wszelkimi dostępnymi mu środkami doprowadzić do całkowitej kapitulacji i upokorzenia militarnego (zaspokojenie francuskiej zemsty). To, który z nich zdobędzie przewagę, zależy wyłącznie od Niemiec. Jeśli front się utrzyma, a my zachowamy godną postawę dyplomatyczną, Wilson wygra. Poddanie się Fochowi oznacza zniszczenie Niemiec i zaprzepaszczenie wszelkich szans na trwały pokój. „Pozycja Anglii jest pozycją pośrednią. Główną trudnością w ruchu pokojowym jest Francja”.
Osiągnięcie pokoju przez porozumienie jest znacznie trudniejsze dla Wilsona przez fakt, że nasza demokratyzacja i kroki pokojowe nastąpiły w tym samym momencie. Jest to uważane za oznakę słabości i wzmacnia pozycję Focha. Jeśli chcemy pokoju sprawiedliwego, musimy wszędzie hamować, zwłaszcza w naszym dążeniu do pokoju i zawieszenia broni. Co więcej, musimy zrobić wszystko, co możliwe, aby utrzymać front i skierować dalszą demokratyzację na spokojniejsze lub, powiedzmy, bardziej przekonujące linie”. To, co napisano powyżej o Wilsonie, było, w momencie, dla którego było pisane, być może całkiem poprawne; ale szybko przestało takie być. Mimo to nawet teraz mogłem uwierzyć, że ten zarozumiały teoretyk chciał początkowo rozstrzygnąć sprawy sprawiedliwie i sumiennie, dopóki silniejszy i bardziej przebiegły człowiek nie złapał go i z ironiczną wyższością, zaprzągł go do własnego rydwanu.
17 października 1918 roku Ostenda, Brugia i Tournay zostały opuszczone przez Grupę Armii mojego dzielnego kuzyna, Rupprechta; dziewiętnastego wróg osiadł po obu stronach Vouziers na wschodnim brzegu Aisne i rozpoczął przygotowania do dalszych ataków. Z domu docierają wieści o gorączkowym podnieceniu wśród ludzi. Niektórzy są przygnębieni i zrozpaczeni; inni są pełni nadziei na rozsądną ugodę. A potem pogłoski o zbliżającej się abdykacji cesarza, o wyborze rodu Wittelsbachów w miejsce Hohenzollernów, o regencji księcia Maxa z Badenii.
Walka trwa; trzymamy się całkiem dobrze. Każdy, kto może utrzymać się na nogach, zostaje wcielony do szeregów; ponieważ jest to kwestia możliwości zawieszenia broni, pokoju. Wyższe Dowództwo Generalne stanowczo ostrzega dowódców, że biorąc pod uwagę trwające negocjacje dyplomatyczne, dalszy odwrót może mieć ogromny wpływ na wydarzenia. Dlatego musimy mocno trzymać się pozycji Hermanna i Gudrun! Dobry Boże! Co te stanowiska mają do zaoferowania? Są niekompletne, a w wielu miejscach tylko zaznaczone! A jednak ludzie, którzy przez cztery lata dawali z siebie wszystko, okazują się teraz, w tych najczarniejszych dniach, najlepszymi, najbardziej zaufanymi żołnierzami na świecie! Oni trzymają ten front!
Zaloguj się aby komentować