W nawiązaniu do poprzedniego odcinka nieregularnego cyklu #wpustejszklancepomarancze , w którym to napisałem kilka słów o znaczeniu słów w dawnym języku polskim, dziś będę kontynuował ten temat, tylko że pozwolę sobie wypuścić się za granicę i to dość nawet daleko za tę granicę sięgnąć. A przynajmniej od tematu znaczenia słów zacznę, bo gdzie mi później myśli uciekną, to nawet ja sam nie mam jeszcze o tym bladego pojęcia.
Najpierw jednak wstęp:
– Ludzie wymyślili język z jednego powodu, moi drodzy. […]
– Aby móc się porozumieć?
– Pudło! O, nie! – odparł Keating. – Aby zabiegać o względy kobiet!
Ten ciekawy dialog zacytowany powyżej pochodzi z napisanej na podstawie filmu(!) powieści
Stowarzyszenie umarłych poetów autorstwa pani Nancy H. Kleinbaum, wydanej w Polsce w tłumaczeniu pana Pawła Laskowicza. Książkę tę czytałem już kilka lat wstecz (czy polecam? – niekoniecznie), a ten jej fragment zapadł mi głęboko w pamięć. Powody tego zapadnięcia mogą być rozmaite, niektórych mogę sobie nawet sam nie uświadamiać (bądź ich do siebie nie dopuszczać albo nawet je wypierać), ale jednym z takich powodów niewątpliwie jest refleksja jaka mnie wtedy w czasie tej lektury naszła. Jako człowiek światły, w różnym stopniu zaznajomiony z różnymi
linguas externas, na podstawie własnej znajomości
lingua Anglicus uświadomiłem sobie, że w miejscu, gdzie tłumacz użył polskiego słowa
język, autorka mogła (no, nie do końca mogła, ale na potrzeby tego wpisu załóżmy że jednak mogła) użyć zarówno słowa
language jak i słowa
tongue, a to z kolei doprowadziło mnie do rozważań czy łatwiej byłoby zaimponować kobiecie biegłością w używaniu języka rozumianego jako
language czy może jednak tego rozumianego jako
tongue.
Tak więc
Stowarzyszenie umarłych poetów czytałem kilka lat temu, dziś rano czytałem natomiast (proszę nie pytać dlaczego i po co!) tekst aktu prawnego wydanego w roku 1642 w (jeszcze wówczas) Kolonii Zatoki Massachusetts, a akt ten był pierwszą próbą wprowadzenia ustandaryzowanej edukacji, przynajmniej na tamtym obszarze. W tymże to akcie (do znalezienia w
The charters and general laws of the colony and province of Massachusetts Bay,) prawodawca użył słowa
tongue (pierwszy wers na
stronie 197 ) w znaczeniu takim, jakie dziś nadajemy słowu
language. Co ciekawe, w aktach zebranych we wspomnianym tomie wyrażenie
English tongue występuje kilkukrotnie, ostatni raz w zapisie dotyczącym roku 1701, natomiast słowo
language występuje tylko raz, w zapisie z roku 1751, a i tak nie dotyczy języka narodowego, ale użyte jest jako część frazy
abusive language, odnosi się więc do sposobu używania języka (w dzisiejszym znaczeniu language).
Czy, podobnie jak było to z polskim słowem
puszcza, opisanym w poprzednim odcinku cyklu, na przestrzeni lat słowo
tongue zawęziło swoje znaczenie, a część jego semantycznych konotacji zostało przejęte przez słowo
language? Nie mam pojęcia – moje badania w tym temacie trwają.
***
Ala ma kota.
Nie wiem jak wychowywało się i wychowuje roczniki co najmniej kilka lat młodsze niż rocznik, w którym mnie zdarzyło się przyjść na świat, ale w moim roczniku i w rocznikach niewiele młodszych od mojego czytać i pisać dzieci uczyło się jeszcze na podstawie
Elementarza autorstwa pana Mariana Falskiego wydanego po raz pierwszy w 1910 roku jako
Nauka czytania i pisania dla dzieci (nie udało mi się jeszcze niestety na to pierwsze wydanie rzucić okiem – w archiwach Polony go nie ma, a jedyne, do czego udało mi się dotrzeć to
dwa zdjęcia zamieszczone na Wikipedii ). Ponieważ zamieszczam ten tekst na najnowocześniejszym portalu dla starych ludzi, zakładam że większość z Was będzie tę piękną książeczkę kojarzyć. Ustaliwszy więc platformę, na której możemy znaleźć wspólny kontekst mogę spokojnie przejść do rzeczy.
Otóż, okazuje się że pan Falski, niczego mu oczywiście nie ujmując, nie był żadnym pionierem, przynajmniej jeśli chodzi o zakres poruszanego tutaj obszaru. Koncepcja elementarza była znana już na długo przed nim. Już ponad dwieście lat przed panem Falskim daleko, po drugiej stronie Atlantyku, w purytańskiej społeczności budującej zgodnie ze swoim rozumieniem boskiego planu społeczność Kolonii Zatoki Massachusetts wydano książkę pod tytułem
New England Primer . Wiecie jakie było pierwsze zdanie, którego uczyły się tamtejsze dzieci poznając alfabet od początku, od jego pierwszej litery, to jest od litery „a”?
In Adam’s Fall we finned all (
Przez upadek Adama zgrzeszyliśmy wszyscy; dokładnie tak, jako
finned,
jest to zapisane w oryginale , pani Claudia Durst Johnson w swojej książce
Daily Life in Colonial New England podaje jednak tę rymowankę w zapisie współczesnym, już jako
In Adam’s fall we sinned all; w ogóle w dokumentach i tekstach z tamtego okresu, tam gdzie dziś zapisujemy literę „s” często występuje litera „f” i nie jest to raczej kwestia ani czcionki, ani błędów zecera, gdyż ta prawidłowość się powtarza, również w tekstach pisanych ręcznie; poza tym litera „s” również występuje i zapisywana jest wtedy właśnie jako „s”; dlaczego tak było? – również i w tym obszarze moje badania nadal trwają). I w taki to właśnie sposób edukacja łączyła się w purytańskiej społeczności Nowej Anglii z wychowaniem, a piszę o tym wszystkim dlatego, bo przede wszystkim wydaje mi się to ogromnie fascynujące, a poza tym pozwala mi uporządkować wszystko to, czego się dowiaduję, a nie znam lepszego sposobu na uporządkowanie wiadomości niż zapisanie ich sobie w sposób uporządkowany. Czasami z tego uporządkowania powstają notatki, a czasami, kiedy mnie najdzie, coś na kształt eseju, jak stało się to dziś. No a jeśli podjąłem już wysyłek napisania tego czegoś na kształt eseju, to miło jest się z kimś efektem takiego wysiłku podzielić.
EDIT: Kurde, tagi!
#zafirewallem i może jeszcze #historia albo nawet #jezykangielski czy też inne #jezykiobce .