Tytuł: Truman Show
Rok produkcji: 1998
Kategoria: tragikomedia, dystopia
Reżyseria: Peter Weir
Czas trwania: 1h 43min
Ocena: 9/10
Po raz pierwszy zetknąłem się z tym filmem jeszcze w latach szkolnych, kiedy byłem w późnej podstawówce lub już w gimnazjum. Jim Carrey kojarzył mi się wtedy tylko z komediami, więc jego rola automatycznie wywoływała u mnie śmiech (wiadomo, przecież to aktor z takich filmów jak Maska, Ace Ventura czy też Głupi i głupszy — dodatkowo w tym filmie znowu pokazał dziwną minę w scenie na rondzie i przy lustrze wydawał śmieszne dźwięki, więc to jest przecież komedia, prawda?). Z czasem jak dorastałem i dojrzewałem to dostrzegłem w tym obrazie znacznie więcej — dzięki temu stał się moim guilty pleasure, do którego regularnie wracam, oglądając go co najmniej raz w roku.
Truman Show to według mnie dystopijny obraz mogący budzić wewnętrzny strach niczym w thrillerze psychologicznym z domieszką tragikomedii. Pokusiłbym się o porównanie życia Trumana do Winstona Smitha z Roku 1984 — obaj żyją w świecie inwigilacji i iluzji, pod stałym nadzorem i w kontrolowanym spektaklu. Podsumowując, Truman Show to mistrzowsko opowiedziana historia, wymykająca się jednoznacznej klasyfikacji gatunkowej, a zarazem dzieło ponadczasowe do którego wrócę jeszcze wielokrotnie.
#filmmeter #filmy #ogladajzhejto
