#naopowiesci #zafirewallem
Pogrzeb
Występują:
Niepoliczalny Chór
Martwy Król
Duch Króla
Królewicz
Królowa
Córki Króla: Leokadia, Oktawia i Euzebia
Biskup
Grabarze
Fundator Kaplicy
Na ciemnej scenie stoi katafalk. Na katafalku leży Martwy Król, na którego skierowany jest słup światła. W tyle sceny stoi Niepoliczalny Chór w liczbie co najmniej trzech osób płci dowolnej.
Niepoliczalny Chór:
śpiewa
O Losie okrutny,
króla nam zabrałeś!
Każdy z nas smutny,
o biednych poddanych nie pomyślałeś!
Król do grobu śpieszy,
któż nas tu pocieszy?
Chórzysta 1:
Ale dlaczego my jesteśmy smutni?
Król uciskał nas podatkami, dziewki porywał do swej łożnicy…
Reszta Niepoliczalnego Chóru:
Zamknij się!
Na scenę wkracza wysoki młody Królewicz, odziany w jedwabie, z mieczem u boku.
Królewicz:
z emfazą:
O, ojcze mój, czemuś, ach czemuś mnie opuścił!
Patrzy na chór, czy ten na pewno dobrze słyszał. Chór przytakuje.
Za młody jestem, żeby obejmować twoje stanowisko, nie mam twojej mądrości, ni bojowych słoni, bo wszystkie na wieść o twojej śmierci wyzdychały. Cóż mi czynić, powiedz ojcze!
Królewicz wpatruje się w martwe ciało ojca, tymczasem z góry słychać niesłyszalny głos Ducha Króla:
Duch Króla:
Sznurowadła zawiąż, bo zaraz się wykopyrtniesz! Tobie kury szczać prowadzać, a nie państwem, na mojej krwawicy wybudowanym, rządzić!
Ponieważ głos Ducha Króla jest niesłyszalny, Królewicz westchnąwszy wychodzi. Na scenę wkracza Królowa szeleszcząc obfitymi sukniami i błyszcząc włosami.
Niepoliczalny Chór:
śpiewa:
O królowo nasza, bogini nasza,
na cześć twoją pękła niejedna flasza!
Miej nas w swej pamięci,
niech ci się nic nie pokręci!
Królowa:
z rozpaczą
Wielkieś mi uczynił pustki w zamku moim,
Mój drogi mężu, tym zniknieniem swoim!
Patrzy na chór, czy na pewno dobrze słyszał. Chór przytakuje.
O, mężu mój, cóż ja mam czynić? Czy oddać władzę synowi, wydać którąś z córek za jakiegoś rozsądnego księcia i posadzić na tronie w koronie? A może samej zarządzać królestwem? O mężu mój, cóż ja mam czynić!
Wpatruje się w martwe ciało męża machając rzęsami, tymczasem z góry słychać niesłyszalny głos Ducha Króla:
Duch Króla:
Królowo! puchu marny! ty wietrzna istoto!
Postaci twojej zazdroszczą anieli,
A duszę gorszą masz, gorszą niżeli!
Niżeli ten karaluch, podczaszy, co się do ciebie przystawia!
Ponieważ głos Ducha Króla jest niesłyszalny, Królowa westchnąwszy wychodzi.
Chórzysta 1:
A słyszeliście, że Królowa powiedziała, że podczaszy czyha tylko na jej złoto i wzięła sobie ogrodnika do towarzystwa?
Duch Króla:
Nie wiedziałem, ciekawe.
Reszta Niepoliczalnego Chóru:
Zamknij się!
Wchodzą trzy piękne Córki Króla: Leokadia, Oktawia i Euzebia.
Niepoliczalny Chór:
O, piękne i dobre córy Króla,
niech wasze miłosierdzie nasze serce otula!
Przepiękne są wasze oblicza
Waszych zalet nie policzę!
Leokadia:
Och, tatusiu!
Patrzy na chór, czy na pewno dobrze słyszał. Chór przytakuje.
Oktawia:
Och, tatusiu!
Patrzy na chór, czy na pewno dobrze słyszał. Chór przytakuje.
Euzebia:
Serio? Jeszcze wczoraj mówiłyście, że to byłoby super gdyby umarł, a teraz umarł, a wy tu "tatusiu" płaczecie?
Leokadia i Oktawia:
syczą:
Zamknij się! Ludzie patrzą!
Euzebia:
Jacy ludzie, to tylko służba przebrana za Niepoliczalny Chór. O, Wojtuś, dobrze że cię widzę, jak skończysz tutaj, sprawdź co się dzieje z moim kominkiem, bo coś nie ciągnie.
Chórzysta 2:
Dobrze, jaśnie panienko!
Leokadia:
A u mnie w komnacie z kolei coś chyba ciągnie. Sprawdzisz?
Duch Króla:
Wolałbym nie wiedzieć co.
Chórzysta 2:
Dobrze, jaśnie panienko!
Oktawia:
Co zakładacie na pogrzeb? Bo ja chyba tę czarną ze stójką i flanelową halkę, bo zimno ma być.
Leokadia:
No ja też flanelową, wietrznie ma być i śnieg ma padać. Co myślicie o mojej nowej mantylce?
Euzebia:
Że wyglądasz w niej jakbyś czekała na okazję pod latarnią, hehe.
Leokadia rzuca się na Euzebię z pazurami, Niepoliczalny Chór ze znudzonymi minami podchodzi, aby je rozdzielić. Wyprowadzają Leokadię i Euzebię, Oktawia wychodzi płacząc ze śmiechu. Chór wraca na miejsce i śpiewa:
Niepoliczalny Chór:
O Królu nasz Królu,
zostawiasz nas w bólu.
Wielki ból nasz,
z ócz leci płacz.
Chórzysta 1:
Przepraszam, ale kto układał te rymy? Bo brzmią jakby był pijany.
Chórzysta 2:
Ja.
Chórzysta 1:
A to już rozumiem.
Chórzysta 2:
Oj, bo mi się rączka omsknie!
Chórzysta 1:
I włożysz ją Wikcie od krów pod spódnicę? Lokaj z dójką, mezalians na poziomie, hehe.
Chórzysta 1 dostaje w twarz. Wpada na katafalk, martwe ciało Króla spada na podłogę i toczy się za kulisy. Niepoliczalny Chór zastyga na chwilę.
Chórzysta 3:
I co teraz? Teraz miała być moja kwestia. Też mam prawo wypowiadać się na scenie. A jakby tu był jakiś znany reżyser i mógł mnie odkryć?!
Reszta Niepoliczalnego Chóru:
Zamknij się!
Wchodzi Biskup. Fiolet jego szat aż bije po oczach. Liczy:
Biskup:
Dwa tysiące pięćset, sześćset, siedemset…
Niepoliczalny Chór:
O wielki nasz biskupie,
co masz wszystkich ludzi w grupie
modlitewnej swojej,
pragniemy dobroci twojej!
Biskup:
Prawie trzy tysiące dusz zbawionych, pięknie!
A ty Królu, jak tam twoja dusza w niebie?
Duch Króla:
Jakim niebie! Rozgrzeszenia mi nie dałeś, klecho, przed śmiercią, bo ci nie chciałem przekazać królestwa!
Biskup:
rozgląda się ze zdziwieniem
A co to? Gdzie król?
Niepoliczalny Chór:
Gdzie Król?!
Gdzie Król?!
Gdzie Króóól?!
Duch Króla:
Zbezcześcili me martwe ciało, sługi niedomyte!
Biskup:
Król wniebowzięty, królować nam będzie z nieba!
Wola nieba! Wola nieba!
Z nią się zawsze zgadzać trzeba!
Rzuca się na kolana przy pustym katafalku. Brzuch mu przeszkadza, więc go dyskretnie poprawia.
Chórzysta 3:
do Reszty Niepoliczalnego Chóru:
Tego nie było w scenariuszu, co teraz?
Niepoliczalny Chór naradza się szeptem.
Niepoliczalny Chór:
na melodię ludową, każdy swoją:
Król w niebie,
Król w niebie,
Król w niebie
Bóg go zabrał do siebie
Na scenę w korowodzie wkraczają Córki Króla, Królowa i Królewicz. Dostojne ich kroki zakłóca czkawka Euzebii.
Królowa:
Cicho bądź!
Euzebia:
Co ja poradzę, że w kaplicy zimno jak w psiarni! Stopy mi zmarzły! Jak mi zimno w stopy, to mam czkawkę!
Członkowie rodziny królewskiej dołączają do pieśni Niepoliczalnego Chóru.
Na scenę wkraczają Grabarze z łopatami w rękach i radosną miną, bo żaden grabarz nie pracuje na trzeźwo, szczególnie podczas królewskiego pogrzebu. Melodia wznosi się i opada, chór miesza się w tańcu z rodziną królewską. Duch Króla wznosi ordynarne okrzyki.
Fundator Kaplicy patrzy z miłością na swoich potomków z fresku namalowanego w którymś kącie, nie wiadomo dokładnie którym.
Kurtyna opada pozostawiając widzów z milionem pytań bez odpowiedzi.