Dobra, mój pierwszy raz tutaj #zafirewallem
Lubię pisać, a reportaż prasowy wydawał mi się interesującą formą, taką lekko wymarłą. Może ktoś przeczyta w piątek, piąteczek xd
Tajemniczy mężczyzna z Izb: "Pamiętam tylko kiosk i... coś, coś nie z tego świata"
Komenda Powiatowa Policji w Krynicy – Zdroju w dalszym ciągu poszukuje informacji które pomogłyby w identyfikacji nieznanego mężczyzny odnalezionego w Izbach, u podnóża Ostrego Wierchu.
Nasza gazeta informowała Państwa wczoraj (21.11.2024r.) że odnaleziono mężczyznę, który nie potrafi przypomnieć sobie własnego imienia ani tego skąd pochodzi. Jedyną rzeczą, jaką zdołał opowiedzieć ratownikom, była dramatyczna historia z wędrówki po Beskidach.
Przypominamy rysopis policyjny:
-
Wiek: około 35 lat
-
Wzrost: wysoki, około 190 cm
-
Sylwetka: szczupła, lekko umięśniona
-
Włosy: brak włosów na głowie (łysy)
-
Zarost: pełna, ciemna broda, zadbana
-
Oczy: brązowe
-
Cera: jasna, lekko zaróżowiona od zimna
-
Znaki szczególne: delikatna blizna na prawej skroni (możliwa stara kontuzja)
Ubranie w momencie odnalezienia:
-
Kurtka turystyczna w ciemnozielonym kolorze, z widocznymi przetarciami
-
Spodnie trekkingowe, czarne, z uszkodzeniami na kolanach
-
Buty górskie, brązowe, mocno zużyte
-
Brak rękawiczek i czapki, co zaskoczyło ratowników w warunkach zimowych
Dodatkowo na ciele oraz ubraniach mężczyzny ślady poparzeń oraz prawdopodobnie nacięć.
Policja prosi o kontakt każdego, kto może rozpoznać tę osobę lub posiadać informacje mogące pomóc w ustaleniu jego tożsamości. Do dzisiaj nikt nie zgłosił również zaginięcia mężczyzny.
W uzgodnieniu z KPP przekazujemy relację odnalezionego mężczyzny. Być może naprowadzi ona kogoś na tożsamość mężczyzny:
"Była śnieżyca, zimno, cholernie zimno. Wiatr zaczął się wzmagać do tego deszcz przechodzący w śnieg, ja nie pamiętam ale kluczyłem po ścieżce między zmokniętymi gałęziami ciężkimi od lodu i wody i wtedy, chyba wtedy musiałem skręcić kostkę, wykrzywiło ją w dziwnym położeniu, poczułem ból, upadłem. Zacząłem moknąć i wyziębiać się, próbowałem się pozbierać ale nie dało się iść dalej, nie mogłem… Nie miałem sił, więc pomyślałem, że muszę wezwać pomoc ale tam nie ma zasięgu! Chciałem wyjść z tego cholernego lasu, znaleźć schronienie. Schodziłem, to znaczy chciałem zejść żółtym szlakiem ale okazało się że jestem na Słowacji, zobaczyłem słupki graniczne i byłem na jakiejś ścieżce. Nie miałem mapy tylko smartfon ale bateria zaczęła padać, pewnie od tego zimna. W oddali widziałem polanę i pomyślałem że tam złapię sieć. Zejście to jakiś dramat, mordęga, myślałem że umrę. Na skraju lasu zobaczyłem kiosk – drewniany, jakby wyjęty z innej epoki. Na początku myślałem że to jakaś bacówka. Zasięgu dalej nie mogłem złapać. Włamałem się, bo byłem przekonany, że umrę z zimna, nie chciałem nic niszczyć" – relacjonował.
Jak twierdzi, w kiosku zapalił małe ognisko, używając gazet i starych dokumentów napisanych jak określił to mężczyzna „po rusku”. Wtedy zaczęły dziać się rzeczy, które trudno wytłumaczyć.
"To nie byli ludzie. To coś, COŚ... płonęło, ale nie miało kształtu. Energia, która wibrowała i unosiła się w powietrzu. Znikało i pojawiało się w różnych miejscach, jakby przechodziło przez ściany."
Mężczyzna opisuje, że nie mógł wyjść z kiosku, mimo prób.
"Drzwi zniknęły, a okna były jak zamarznięte. Czułem, że czas tam nie płynie normalnie. Było coś przerażającego w tej ciszy, przerywanej tylko dziwnym buczeniem, jakby w starych liniach wysokiego napięcia. Ja zacząłem krzyczeć, modlić się, nie wiem, nie pamiętam co było dalej, nic więcej nie wiem nic!"
Na miejscu, gdzie znaleziono mężczyznę, nie ma kiosku ani śladów jakiejkolwiek budowli. Policja wyklucza możliwość, by w okolicy była elektryczność czy monitoring, jednak w jego relacji pojawiają się elementy, które zaskakują nawet najbardziej sceptycznych.
Mężczyzna został odnaleziony na miejscu dawnego osiedla Łemkowskiego Bieliczna, jednak w pewnym oddaleniu od zachowanej Cerkwii. Przybyli na miejsce Ratownicy mówili o dziwnych światłach wewnątrz opuszczonego budynku które początkowo zostały wzięte za światła latarki poszukiwanego, jednak zgodnie z relacją ratowników - budynek był zamknięty od środka. Odnotowali również, że na pobliskim cmentarzu paliły się dziesiątki zniczy.
Co jeszcze bardziej zagadkowe, jak udało się dowiedzieć naszej gazecie w pobliskim lesie ratownicy odkryli dziwne ślady. Wyglądały jak wypalone w trawie inicjały, oraz odchodzące od nich znaki układające się w geometryczne wzory.
"Takich form nie mogła zrobić ani natura, ani człowiek" – powiedział jeden z ratowników, pragnący zachować anonimowość. W ich okolicy nie było również żadnych ludzkich tropów, co tylko potęguje tajemnicę.
W dyżurce GOPR w Krynicy tego wieczoru dyżurował doświadczony ratownik, pan Marian K., dawny wojskowy z wieloletnim stażem w misjach zagranicznych. To właśnie on zwrócił uwagę na nietypowy sygnał radiowy, który z początku brzmiał jak zakłócenia. Po chwili zorientował się, że to alfabet Morse’a – ktoś nadawał współrzędne geograficzne. "
To nie była przypadkowa transmisja. Ktoś lub coś chciało, żebyśmy tam dotarli, współrzędne były wysyłane przez dobre trzydzieści minut, poza tym słyszałem urywane słowo, coś jakby słowo ułożyć" – powiedział w rozmowie. Dzięki jego czujności ratownicy natychmiast ruszyli w teren, trafiając na miejsce, gdzie odnaleziono zdezorientowanego mężczyznę. W okolicy nie stwierdzono jednak obecności żadnego urządzenia, które mogłoby nadawać taki sygnał. Przybyła na miejsce policja, wezwana przez ratowników nie chce komentować szerzej „paranormalnych” aspektów tego zdarzenia.
Udało nam się porozmawiać również z młodszym aspirantem Mariuszem Kowalskim z KPP w Krynicy – Zdroju, który odnalazł plecak należący najprawdopodobniej do mężczyzny. Policjant, który przejrzał zawartość plecaka, opisał go jako typowe wyposażenie turystyczne: apteczka, mapa - ale nie Beskidu Niskiego a Beskidu Małego (błąd mężczyzny czy kolejny niewyjaśniony wątek -
przypis redakcji), scyzoryk, kluczyki samochodowe oraz termos z zimną herbatą. Zaskoczeniem była jedynie dziewczęca pleciona bransoletka – drobna, jakby należała do bardzo szczupłej kobiety lub dziecka. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie na bransoletce były inicjały odpowiadające wypalonym w lesie znakom.
Tego dnia pogoda, choć zimna, była dość dobra, co dodatkowo wzbudza wątpliwości śledczych. Mężczyzna został przebadany na obecność alkoholu oraz substancji psychoaktywnych jednak badania nie potwierdziły obecności jakichkolwiek substancji w krwi odnalezionego. Z relacji ratowników wynika że w chwili odnalezienia mężczyzna nie był w stanie logicznie się porozumiewać. Był wyraźnie przerażony, jednak ku zaskoczeniu ratowników nie wykazywał żadnych oznak wychłodzenia, mimo że przez długi czas leżał bez ruchu na zimnej ziemi.
Więcej światła na sprawę mógłby z pewnością rzucić samochód mężczyzny, gdyby Policji udało się go odnaleźć. W okolicy Izb nie odnotowano jednak żadnego porzuconego pojazdu który mógłby należeć do mężczyzny Do patroli policyjnych w powiecie przesłane zostały informacje o poszukiwaniach konkretnego modelu i marki, ale póki co nie udało się odnaleźć jakiegokolwiek śladu samochodu.
Policja i ratownicy apelują o pomoc w ustaleniu jego tożsamości.
Czy ktoś rozpozna tę historię lub samego wędrowca? Być może ktoś minął mężczyznę na szlaku lub poznaje jakiekolwiek szczegóły które mogłyby pomóc Policji.
Niewykluczone że tajemnica, która łączy kiosk, Beskidy i pamięć mężczyzny, ma jeszcze głębsze wymiary.
------------------------------------------------------------------------------------
Motyw włamania do kiosku osiedlowego przykleił się do mnie od momentu przeczytania postu o kolejnej edycji #naopowiesci
Pomysł przyszedł sam, przy okazji spaceru w lesie - ale nie w Izbach
Liczba słów - około 1025. Miejsca realne ale osoby i fakty częściowo zmyślone
#paranormalne