1102 + 1 = 1103
Tytuł: Rama II
Autor: Arthur C. Clarke, Gentry Lee
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Rebis
ISBN: 9788383380490
Liczba stron: 544
Ocena: 4/10
W legendach o mierności kolejnych części Ramy było nie ziarno, a cała garść prawdy.
Kardynalną wadą jest tutaj kreacja oraz przedstawienie postaci, a także pewne założenia.
Jakim sposobem przygotowanie misji kosmicznej na tak bezprecedensową skalę mogło zostać tak dokumentnie spartaczone pod kątem załogi. Wydaje mi się, że drużyna wysłana na trwające kilka miesięcy badanie obcego statku powinna jednak być bardziej jednorodna, zgrana i profesjonalna. Tak to w skład wchodzą m.in. dziennikarka i rzecznik prasowy, którzy przed wylotem sprzedali prawa do relacji całej wyprawy, facet, który sfałszował (!) badania kardiologiczne, a zrobił to, bo bardzo, ale to bardzo mu zależało na udziale w misji, narcyz oraz szajbus. No po prostu wesoła gromadka, ale czy jej miejsce powinno być razem w kosmosie? Czy doprawdy w całej populacji nie było ludzi bardziej "godnych", czy może taki to urok przełomu wieków XXII i XXIII, gdzie tego typu postępowanie nie rodzi zdziwienia. W ogóle cały ten skład to pretekst do lania wody: cały czas się kłócą, obrażają, sprzeciwiają i generalnie zachowują się jak dzieci. Niby zostali określeni jako ludzie inteligentni, a jednak - chyba że był to owoc desperacji - zaczęli w pewnym momencie historii dawać wiarę wizjom zobaczonym przez jedną z członkiń wyprawy po wypiciu mikstury otrzymanej od wodza wioski czy innego mistrza ceremonii.
Ucierpiała też, ale tylko nieznacznie, wizja niesamowitości Ramy. Trochę wytrącającym z równowagi fragmentem było odnalezienie komputera obcych, działającego na nieznacznie innej zasadzie, ale jednak, z drugiej strony wizyta w muzeum to jedna z lepszych scen (a jej implikacje również są ciekawe). Niby odkrywamy nowe rzeczy, ale brak tutaj atmosfery panującej w jedynce. Po prostu za mało było tutaj traktowania o niezrozumieniu Ramy, zamiast tego autorzy woleli bawić się w retrospekcje i roztrącanie wydarzeń z bliższej lub dalszej przeszłości pewnych postaci.
I tak przechodzimy dalej. Niektóre z tych rozdziałów faktycznie przedstawiają ciężkie tematy, ale zostało to zrealizowane po łebkach, w sposób suchy i nieangażujący do tego stopnia, że nie da się ich brać na poważnie. Prym tutaj wiedzie Francesca, której od praktycznie samego początku życzyłem rychłego spotkania z kostuchą. Jak już mówiłem, postacie często zachowują się niczym bachory, tym samym język też nierzadko jest nacechowany infantylnie.
Dziwne również było przedstawianie scen "z życia wziętych" w początkowej cześci książki, by potem bez żadnego ostrzeżenia czy choćby wyjaśnienia od razu przenieść nas w pobliżej Ramy.
Książka zupełnie pogrążona przez dobór obsady i jej wspaniałe cechy oraz skupienie się na aspektach, które zupełnie nie interesują ludzi sięgających po tego typu pozycję. Mimo wszystko czytało się to zaskakująco sprawnie, a ostatnie rozdziały nawet trzymały poziom, no ale to zdecydowanie za mało, by mówić o lekturze choćby poprawnej.
Wygenerowano za pomocą
https://bookmeter.xyz
#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #arthurcclarke #rebis #papierowywehikulczasu #ksiazkicerbera