#cyberpunk

2
67
„2084”

Opinię można przeczytać także na moim blogasku: https://cyberpunkowyneuromantyk.blogspot.com/2024/11/2084.html

#neuromantykpisze

„2084” to cyberpunkowa strzelanka od studia „Feardemic”. W końcu postanowiłem zająć się tym tytułem, ponieważ leżał na samej górze mojej kupki wstydu i mnie mierził. Dlaczego mierził – o tym napisałem troszkę dalej. Najpierw odpowiem jednak na pytanie „jak się w to grało”? 

Strzelanie jest tutaj… naprawdę kiepskie. Gracz ma do dyspozycji zaledwie jedną broń – karabinek, który strzela jedynie ogniem ciągłym. Poprzez hakowanie odpowiednich terminali oferujących amunicję, karabinek można „przeciążyć”, co skutkuje szybszym strzelaniem. Oprócz tego można wystrzeliwać także granaty, ale, szczerze mówiąc, nie należą do najefektywniejszych i w dodatku zużywają amunicję z tej samej puli (dziwne rozwiązanie), więc korzystałem z nich sporadycznie.

Sama rozgrywka przypominała mi trochę „Painkillera”: na prowadzoną przez nas postać biegną grupy przeciwników, a my musimy się ich pozbyć, najlepiej strzelając prosto w głowy. Wrogowie nie należą do najmądrzejszych i często ustawiają się w jednej linii. W ich przypadku można mówić o całkiem niezłej różnorodności – co prawda, wszyscy wyglądają jak pacjenci psychiatryka, poubierani w szpitalne koszule, jednakże różnią się wysokością (pojawiają się nawet zminiaturyzowani przeciwnicy), a część z nich zamiast głowy ma włączony telewizor (o dziwo nie nastrojony na martwy kanał). Telewizory można zhakować, ogłuszając noszącego, jak i towarzyszy zgromadzonych wokół niego.

Jak o hakowaniu wspomniałem: w cyberpunkowej grze nie mogło tego zabraknąć. W „2084” zrealizowane zostało to poprzez bardzo prostą minigierkę. Prawym przyciskiem myszy wystrzeliwujemy „strzałkę”, która po trafieniu w odpowiedni terminal/kamerę/telewizor rozpoczyna krótką minigierkę, polegającą na wciskaniu odpowiednich przycisków WSAD. Towarzyszy temu także spowolnienie czasu, więc nie trzeba się obawiać, że wrogowie nas otoczą i zabiją, jednakże sama minigierka jest też ograniczona czasowo. Czy coś się dzieje, jeśli zawalimy? Nie – trzeba podejść do niej jeszcze raz.

Nie mogło zabraknąć bossów i jak to bywa z moim szczęściem, także tutaj są oni nudni. Nie wiem, czy zaprojektowanie ciekawego pojedynku jest aż tak wymagające, czy ja po prostu jestem zbyt wybredny.

Pierwszy boss to obracający się sześcian, który emituje wiązki laserowe. Wystarczyło schować się za jedną z osłon, wychylać i strzelać – przy odpowiednim ustawieniu laser bossa nawet we mnie nie trafiał i mogłem go bezkarnie ostrzeliwać. Od czasu do czasu wymagane było zhakowanie terminali, później zaś pozbycie się osłon sześcianu również za pomocą hakowania, by móc trafiać w jego centrum. Nic trudnego.

Drugi boss z kolei to znany z „Observer” Janus – tam odźwierny, tu ogarnięty żądzą mordu przeciwnik, który atakuje nas razem ze zgrają pomniejszych wrogów. W jego przypadku starcie również nie należy do wymagających – na niektórych ścianach wiszą kamerkodziałka, więc wystarczy zhakować tarczę Janusa, a potem wspomniane kamerko-działka, by te zadały mu ogrom obrażeń.

Trzeci boss również jest banalny, więc nie będę się o nim rozpisywał. Najbardziej problematyczne w walkach z bossami jest to, że gra jest bardzo klaustrofobiczna. Walki toczy się albo na ciasnych arenach, albo w jeszcze ciaśniejszych korytarzach – brakuje tutaj miejsca i udostępniona mechanika uników (typowy dash we wskazanym kierunku) rzadko jest użyteczna. Chciałbym to porównać do aren znanych z „Dooma”, jednakże w takim porównaniu „2084” wypada baaardzo niekorzystnie.

Poziom z ciasnymi korytarzami jest upierdliwie labiryntowy i niby fajnie, że twórcy strzałkami umiejscowionymi na ścianach wskazują kierunek, w którym gracz powinien się udać. Z drugiej strony dobitnie świadczy to o braku umiejętności do zaprojektowaniu dobrej lokacji. Takie rzeczy powinny wynikać same z siebie, a gracz nie powinien być prowadzony za rączkę, bo inaczej się zgubi.

Warto też dodać, że gra bardzo mocno korzysta z assetów ze wspomnianej już gry „Observer”. To nie tylko recykling jednej z napotykanych postaci, ale praktycznie też pierwszego poziomu przygodówki od studia „Bloober Team”. Sporo wyjaśnia to, że przy „2084” pracowali ludzie wcześniej pracujący przy „Observer” właśnie, jednakże moim zdaniem to pójście na łatwiznę. Dlatego nie będę się wypowiadał o grafice, ponieważ nie jestem w stanie ocenić, ile w tym pracy własnej, a ile kopiuj-wklej z innego tytułu.

Po ukończeniu każdego etapu, którego zwieńczeniem jest walka z bossem, włącza się cutscenka z główną bohaterką, która najwyraźniej odstresowuje się, grając w gierkę w VR. Odniosłem wrażenie, że twórcy starali się wykorzystać każdą możliwą okazję do pokazania piersi (na szczęście w staniku) oraz pupy (na szczęście w spodniach) kobiety. Naprawdę dziwne ujęcia. Cutscenki służą do przekazania strzępków nieinteresującej fabuły.

Dodajmy do tego jeszcze bardzo krótki czas przejścia – „kampania” zajęła mi jakieś trzydzieści sześć minut. Co prawda, odblokowany zostaje tryb bez końca, w którym walczymy z wrogami, dopóki nie padniemy. Zagrałem w to tylko raz, żeby zobaczyć, czy może tutaj znajdę jakieś pozytywy, o których mógłbym napisać. Niestety nie, ale wykorzystałem tę okazję do nagrania, jak wygląda rozgrywka. Link tutaj: https://youtu.be/q6XOKwOyJVY

Chociaż nie, jedna rzecz mi się spodobała – muzyka, która włączała się podczas walk z przeciwnikami. No ale to łyżka miodu w beczce dziegciu.

Dlaczego aż tak pastwię się nad tytułem, który nie przypadł mi do gustu? Równie dobrze mogłem spuścić zasłonę i udawać, że „2084” po prostu nie powstało. Może to masochizm, a może chęć napisania negatywnej opinii, która jednocześnie będzie przestrogą.

No bo wiecie, „2084” wyszło jako Early Access na Steamie. Program ten w założeniach miał dawać mniejszym twórcom szansę na zdobycie środków finansowych (oraz fanów i rozgłosu), które pozwoliłyby im na dokończenie gry, co w normalnych warunkach byłoby pewnie niemożliwe albo chociaż bardzo czasochłonne. A wiadomo, że przy pełnoetatowej pracy wolny czas, jak i chęci do dodatkowego wysiłku, stanowią ograniczony zasób.

Według twórców gra „2084” powstała podczas trwającego 72 godziny game jamu organizowanego przez Feardemic. Wzięli w nim udział niektórzy twórcy „Layers of Fear” oraz wspomnianego „Observer” – stąd recykling rzeczy z cyberpunkowego horroru. Można by potraktować to też jako wytłumaczenie, dlaczego gra wygląda tak, a nie inaczej.

„Rezultat tak nas zachwycił, że postanowiliśmy czym prędzej pokazać prototyp społeczności graczy, a następnie wykorzystać informację zwrotną do tego, by stworzyć niezrównaną, cyberpunkową grę FPS” – tja, raczej wykorzystać naiwność graczy i sprzedać coś, co nigdy nie zostanie dokończone. No ale zawsze można zarobić trochę pieniędzy, prawda? Całe szczęście, że niewielu graczy dało się naciągnąć. Na Steamie opinię zostawiło zaledwie 87 osób, z czego tylko 58% recenzji jest pozytywnych.

Zgodnie z informacją udzieloną na Steamie, wczesny dostęp miał potrwać od 16 do 24 miesięcy. Tytuł pojawił się pod koniec 2018 roku. Mamy połowę 2024 roku. „Trochę” się przeciągnęło. No ale spokojnie, taki „Duke Nukem Forever” ukazał się po piętnastu latach produkcji – to może i są szanse, że „2084” zostanie dokończony? Może w 2084 roku…

No ale dość tych kiepskich złośliwości z mojej strony. Wątpliwości zostały rozwiane 30 sierpnia 2020 roku. W poście zapowiadającym nową grę o nazwie „The Raid” (która na trailerze wygląda zupełnie jak „2084”, tylko że miałaby dodatkowo oferować tryb multiplayer) wyjaśniono, co stało się z „2084” i kiedy tytuł opuści wczesny dostęp. Otóż… nigdy – produkcja gry nie zostanie wznowiona. Rzekomo gracze, którzy kupili grę, mieliby otrzymać okazję do kupienia nowej gry po „symbolicznej cenie”. No i „2084” jest dalej dostępne do kupienia na Steamie, ponieważ twórcy uważają, że to świetny sposób na sfinansowanie produkcji „The Raid”. Szkoda tylko, że twórcy nie zdecydowali się na zmianę opisu na steamowej karcie, w której poinformowaliby potencjalnych kupców, że „2084” nigdy nie zostanie dokończone. Zostanie usunięte sprzedaży dopiero po premierze nowego tytułu, ale wiecie co? Premiera „The Raid” została zaplanowana na wczesny 2022 rok. Do dziś nie pojawiły się żadne nowe informacje o tej gierce.

Szkoda mi tylko, że wsparłem ten projekt, ale byłem wtedy młody i głupi. Dzisiaj wiem, że Early Access, zgodnie z sugestią zawartą na Steamie, to kupowanie kota w worku. Zawsze można poczekać na premierę pełnej wersji. Niestety, nie polecam „2084”, tak samo jak nie polecam studia „Feardemic”.

Za pomoc przy tekście bardzo dziękuję Althorionowi

Krótkie info: 

Producent: Feardemic
Wydawca: Feardemic
Data premiery: „Witam chyba nigdy”
Platformy: Steam

#steam #gry #cyberpunk
Dziwen

@cyberpunkowy_neuromantyk no słabo to wygląda. Patrząc na rozgrywkę, to myślę, że możnaby się ostrzej wypowiedzieć i bardziej pastwić. xd

cyberpunkowy_neuromantyk

@Dziwen


Zdecydowanie.


Z drugiej strony nie chciałem się aż tak pastwić nad dawno pogrzebanym trupem.

Zaloguj się aby komentować

733 + 1 = 734

Tytuł: Cyberpunk 2077: Bez przypadku
Autor: Rafał Kosik
Kategoria: science fiction, sensacja, thriller
Wydawnictwo: Powergraph
ISBN: 9788366178984
Liczba stron: 460
Ocena: 7/10
Goodreads: https://www.goodreads.com/book/show/187577306-cyberpunk-2077
Lubimy czytać: https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5077910/cyberpunk-2077-bez-przypadku

Książka osadzona w świecie gry Cyberpunk 2077.
Zaczynamy od napadu na konwój Militechu czyli megakorporacji produkującej wszelkiego rodzaju broń i sprzęt militarny. W napadzie uczestniczy 6 ludzi - kompletnych amatorów, którzy do przeprowadzenia napadu zostali zmuszeni szantażem. Napad jakimś cudem się udaje i bohaterowie kradną tajemniczy kontener na który dostali zlecenie. Nasz gang z przypadku po jakimś czasie stwierdza, że skoro raz wyszło to może jest to jakiś pomysł na odmienienie swojego życia. No i jak się możecie domyślać dalej już nie idzie tak łatwo, a o pierwszym napadzie też nikt nie zapomniał i tematu nie odpuścił.
Książkę czyta się lekko i szybko - podzielona jest na króciutkie podrozdziały i czasami trochę nawet za bardzo skacze pomiędzy bohaterami. Tytuł raczej tylko dla fanów gry - wpadamy w środek tego świata i autor raczej zakłada że go znamy. Ocena też trochę podbita przez sentyment do Night City.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #cyberpunk #cyberpunk2077
264ca361-d694-4468-9cfd-326815832a6c
the_good_the_bad_the_ugly

Czyli warto? Bo czeka na przeczytanie.

Vakarian

@the_good_the_bad_the_ugly nie jest to nic wybitnego, ale czytało mi się przyjemnie

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Niesamowite, jak bardzo gry potrafią tanieć.

Najdroższa wersja gry „Ghostrunner 2” wraz z season passem wycenianym przez wydawcę na 20 dolarów (w zaokrągleniu, bo oficjalnie to 19,99) na premierę kosztowała bagatela 319 złotych.

Minęło dziewięć miesięcy i tę samą wersję można teraz wyrwać za niecałe 64 złote. I to nie w kluczykowni, a w oficjalnym sklepie, bo na Steamie. Korci kupić, ale obiecałem sobie, że poczekam, aż twórcy zakończą wspieranie gry, czyli przynajmniej do początku listopada. A że półtora miesiąca później będzie zimowa wyprzedaż na Steamie, to będzie fajny prezent pod choinkę.

Między innymi dlatego nie kupuję gier na premierę. Boję się przepłacić, skoro wystarczy poczekać parę miesięcy i można kupić dany tytuł o wiele taniej. Jasne, nie tyczy się to wszystkich gier - niektóre nawet po kilku latach wciąż trzymają dosyć wysoką cenę. Ale ja jestem cierpliwy. :')

#gry #steam #cyberpunk #ghostrunner #przemyslenia
hellgihad

@cyberpunkowy_neuromantyk Diablo IV ultimate chyba było z 800 zł a teraz siedzi w Gamepassie bo nikt w to nie chce grać xD

cyberpunkowy_neuromantyk

@hellgihad


Ostatnio nawet się zastanawiałem, czy by nie spróbować czwórki, skoro jest w GamePassie, ale po zapoznaniu się z opiniami znajomych jednak odpuściłem. Za to wróciłem do starusieńkiego „Titan Questa”. : )

Akilles

@cyberpunkowy_neuromantyk ehh Titan Quest, to była gierka! Uwielbiałem naparzać moim templarem

NiebieskiSzpadelNihilizmu

@cyberpunkowy_neuromantyk no niektóre gry strasznie lecą z ceny w ciągu nawet roku, ale fakt że Ghostrunnera skaszanili niestety

cyberpunkowy_neuromantyk

@NiebieskiSzpadelNihilizmu


Po całkiem świetnej jedynce i dodatku, który cierpiał na bardzo podobne problemy, moje zaufanie do twórców zostało nadszarpnięte. Do tego doszedł fakt sprzedawania season passa - baaardzo nie lubię tej praktyki.

HmmJakiWybracNick

@cyberpunkowy_neuromantyk Dokładnie, lepiej zagrać w grę kilka miesięcy po premierze - jest wtedy bardziej dopracowana i w normalnej cenie, a jeszcze jest możliwość, że pojawi się w xgp albo jakimś humble bundle monthly za grosze.

cyberpunkowy_neuromantyk

@HmmJakiWybracNick


Ja to nawet potrafię czekać parę lat, jak chociażby w przypadku "Cyberpunka 2077". Też może zaopatrzę się w ten tytuł podczas zimowej wyprzedaży.


A Humble Bundle są świetne - najczęściej interesują mnie jakieś indyki, a resztę sprzedaję na Bazarku i wychodzę na zero. :')

Zaloguj się aby komentować

Zanim kawałek "Rouge VHS x AM0k - Warp Drive" ujrzy światło dzienne (21.06.2024), swoją premierę na platformie Meta, 13 czerwca, będzie miała gra "NEON SQUAT Tactics" stworzona przez australijskie studio Tin Man Games. W grze będziecie mogli usłyszeć mój utwór "Orbit#1984". Link do utworu znajdziecie w komentarzu.

https://www.youtube.com/watch?v=jWzsPhEhiFo

#am0k #am0kmusic #synthwave #cyberpunk #chwalesie #tworczoscwlasna #tworzeniemuzyki i #produkcjamuzyki #muzykaelektroniczna
Ergo Proxy, czyli już klasyczek od Manga Globe

https://www.youtube.com/watch?v=oAXrRWLKzko

#anime #cyberpunk #scifi #postapo
Hoszin

@UniCatEnjoyer bardzo fajne anime, muszę sobie kiedyś obejrzeć jeszcze raz.

UniCatEnjoyer

@Hoszin To jest dość trudne anime, bo ma sporo wątków filozoficznych. Powinno się oglądać kilka razy, bo trudno jest wyłapać wiele rzeczy.

Zaloguj się aby komentować

Nie wiem, czy ktoś pamięta to anime, ale było to moje pierwsze anime, które obejrzałem na nie istniejącym już Hyper+. Zapadło mi w pamięć a jego odnalezienie zajęło mi jakieś 12 lat

https://www.youtube.com/watch?v=QxkMzn4et2U

#anime #cyberpunk #ghostintheshell
koszotorobur

@UniCatEnjoyer - się oglądało

Nowy Ghost in the Shell: SAC_2045 też całkiem, całkiem - polecam.

Zaloguj się aby komentować

„Ghostrunner” za darmo w Epic Games Store.

Zgodnie z tytułem, w Epic Games Store przez tydzień można za darmo zdobyć grę „Ghostrunner” - cyberpunkowe połączenie „Hotline Miami” z „Mirror's Edge”.

Gdyby ktoś się zastanawiał czy warto zagrać, zostawiam link do swojej opinii o gierce:

https://cyberpunkowyneuromantyk.blogspot.com/2021/08/pseudo-recenzja-gra-ghostrunner.html

Oraz drugi do wszystkich wpisów poświęconych pierwszej części:

https://cyberpunkowyneuromantyk.blogspot.com/search/label/ghostrunner

#gry #cyberpunk #ghostrunner #darmowegry
6e2d9c40-80e8-4284-8b40-93b7a9c8f317
aerthevist

@cyberpunkowy_neuromantyk wydaje mi się, że pod koniec ubiegłego roku została udostępniona z okazji świąteczno-noworocznego rozdawnictwa, bo widzę, że czekała już na mnie w biblitece Swoją drogą - druga część już wyszła?

cyberpunkowy_neuromantyk

@aerthevist 


Była chyba rozdawana w ramach Amazon Prime i chyba też w Epic Games Store.


Tak, dwójka już wyszła i na pewno ją też opiszę na blogu - czekam tylko, aż skończą ją rozwijać. Chyba ostatnia nowa rzecz ma się pojawić w październiku tego roku.

Zaloguj się aby komentować

Aleksander Matiuchin - Gadżet mon amour

Tekst można przeczytać też na blogu: https://cyberpunkowyneuromantyk.blogspot.com/2008/10/gadzet-mon-amour.html

#cyberpunkstories

Patrząc na obecne czasy (jak i te poprzednie), można zauważyć, że między bogatymi a biednymi istnieje przepaść, której praktycznie nie da się zasypać w miarę krótkim czasie. Bardzo bogaty człowiek może „ot tak” kupić zegarek o wartości mieszkania, na które biedniejszy musi wziąć kredyt na kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt lat. Bogaty często w domu ma więcej łazienek niż przeciętny człowiek pomieszczeń w swoim mieszkaniu. Biedniejsza osoba musi długo nadrabiać, żeby dotrzeć do poziomu, z którego bogatsza osoba zaczyna, a i tak cały czas będzie w tyle.

Aleksander Matiuchin wykorzystuje ten problem w swoim opowiadaniu „Gadżet mon amour”, przenosząc go do cyberpunkowych realiów, w których dochodzi jeszcze jedna rzecz dzieląca bogatych i biednych - ulepszenia, które zwiększają możliwości ludzkiego ciała i wręcz dosłownie dzielą społeczeństwo na lepszych (zamożniejszych, którzy mogą pozwolić sobie na bardziej wypasione cyberwszczepy) i gorszych (biednych, którym skapują dosłownie mówiąc niepotrzebne śmieci, wyrzucane przez bogatych). („A co dla przedwyższych było śmieciem, dla nas było złotem”).

Główna bohaterka opowiadania miała nieszczęście urodzić się jako młodsza córka, przez co większość cennych gadżetów (tak określane są tutaj cyberwszczepy) przeszła w spadku na rzecz jej starszego brata. Trafiły mu się między innymi skrzydła, co Dale skrzętnie wykorzystuje w pracy jako designer. Wraz z narzeczoną ciułają na przeprowadzkę do „lepszego świata”, co zajmie im z kilka dekad.

Gadżety pełnią nie tylko funkcję ulepszeń, ale traktowane są także jako przepustki do wspomnianych lepszych światów Skrzydlatego Miasta, czyli dzielnic miasta dla bardziej zamożnych. Dziewczynka niestety takich nie posiada - przynajmniej do pewnego momentu, kiedy brat nie podarował jej gadżetu do zaimplementowania w rzepce kolanowej. Dzięki temu mogła na przynajmniej kilka godzin zakraść się do świata, do którego zdecydowanie nie należała.

Oszołomiona widokami i własnym odbiciem, które zobaczyła po raz pierwszy w życiu, stanowiła łakomy kąsek. No bo wiecie, za pieniądze można kupić praktycznie wszystko oprócz czasu. Przynajmniej w teorii, bo w praktyce zawsze można spróbować wydłużyć życie. W jaki sposób? Oczywiście poprzez przeszczepy nowych narządów wewnętrznych. A kto stanowi ich lepsze źródło, jak nie biedni, których zniknięciem mało kto się przejmie, a jeszcze mniej zacznie zadawać niewygodne pytania?

To też historia o tym, że bardzo łatwo jest stracić wszystko, na co pracowało się przez wiele lat. I wydaje mi się, że gadżet w postaci Skrzydeł posiadanych przez brata dziewczynki i jego narzeczoną są nawiązaniem do Ikara, a także prawdopodobnym przesłaniem: nie staraj się wzbić zbyt wysoko (poza swój, z góry określony, poziom społeczny), bo możesz zaliczyć bardzo bolesny upadek. Lepiej sytuowanym może się nie spodobać, że ktoś w ich mniemaniu gorszy stara się poprawić swój byt. Bogaci mają się bogacić, a biedni biednieć.

Przynajmniej tak myślę.

Opowiadanie nie należy do długich – zaledwie sześć stron A4 w czasopiśmie „Nowa Fantastyka” – więc trudno jest mi napisać o nim coś więcej bez zdradzania fabuły ani tym bardziej zakończenia.

Krótkie info: 

Autor: Aleksander Matiuchin
Tłumacz: Paweł Laudański
Do przeczytania w: Nowa Fantastyka 03/2020
Oryginalny tytuł: „Гаджет mon amour”
Ze zbioru: „Зеркальный лабиринт”

#czytajzhejto #tworczoscwlasna #ksiazki #cyberpunk
8ec2ae6b-3768-43fe-9c1c-f2ac0d5660ab

Zaloguj się aby komentować

Dzisiaj Walentynki - niektórzy obchodzą, niektórzy nie. Za to ja chciałbym przypomnieć swój tekst z rozważaniami, jak będzie wyglądać miłość w przyszłości.

Można go przeczytać także na blogu: https://cyberpunkowyneuromantyk.blogspot.com/2021/02/cyberpunkowe-przemyslenia-miosc.html

Miłość… według słownika to uczucie, typ relacji międzyludzkiej, silna więź, która łączy ze sobą bliskich sobie ludzi. Nie ma znaczenia ich wiek, miejsce czy czas, w którym się znajdują. Kiedyś związki były aranżowane przez rodziny zainteresowanych, ale na szczęście (poza pewnymi wyjątkami) są już prawie przeszłością. Teraz każdy może sam dokonać wyboru, z kim chce dzielić życie. W przyszłości będzie pewnie jeszcze inaczej. Lepiej czy gorzej, to się okaże.

Jak w ogóle będą wyglądać związki w przyszłości?

„Nieśmiertelność zabije nas wszystkich” to powieść opowiadająca o wynalezieniu przez ludzi leku przeciw starzeniu się. Człowiek po jego zażyciu staje się nieśmiertelny, chyba że dopadnie go poważne choróbsko bądź potrąci samochód. No i ludzie się zaniepokoili. O ile wieczne życie było jak najbardziej pożądane, o tyle w związku z jedną osobą, już niekoniecznie.  Ludzie, ślubując  wierność małżeńską aż po grób, myśleli, że czeka ich maksymalnie kilkadziesiąt wspólnych lat i koniec. W perspektywie spędzenia rzeczywistej wieczności z tą samą osobą, sytuacja nieco się zmieniła. Stąd pomysł na tak zwane cykliczne małżeństwa. Wszystko wygląda tak samo, jak przed wynalezieniem leku, z tą różnicą, że „kontrakt” podpisuje się, powiedzmy, na dziesięć lat. Gdy umowa się kończy, małżonkowie decydują, czy przedłużają ją na kolejny okres, czy się rozstają. Rozwiązanie prostsze niż rozwód, który może się przeciągać, kiedy jedna ze stron nie chce się na niego zgodzić.

Jednak to nie eliminuje problemu z trafieniem na odpowiednią osobę. Nie ukrywajmy, jest to trudne, szczególnie w dzisiejszych czasach, kiedy na wyciągnięcie smartfona mamy dostęp do prawie nieograniczonej bazy potencjalnych partnerów. Wystarczy zarejestrować się na jednym z popularnych portali randkowych. Wcale nie musimy ograniczać się do najbliższych wiosek czy miast – równie dobrze idealny(-na) partner(ka) może mieszkać w sąsiednim kraju albo jeszcze dalej. W tej klęsce urodzaju wybranie tego jedynego, może okazać się problematyczne, szczególnie jeśli sami nie wiemy, czego dokładnie chcemy.

A gdyby tak wybranie odpowiedniej osoby powierzyć… systemowi?

Taką sytuację przedstawia jeden z odcinków antologii „Black Mirror”, pt. „Hang the DJ”. Zainteresowani rejestrują się we wspomnianym systemie, który  wybiera im przyszłych partnerów oraz decyduje o tym, ile będzie trwał związek — kilkadziesiąt godzin, kilkanaście miesięcy czy kilka lat. Wszystko to w celu znalezienia idealnego partnera. Oczywiście zanim system, którego skuteczność jest oceniana na 99,8%, zbierze potrzebne dane, może dobrać nam nieodpowiednich partnerów, z którymi związek, nawet krótki, będzie udręką. Niestety, nic nie jest idealne, tym bardziej ludzie.

…zawsze moglibyśmy się ich pozbyć, prawda?

Spokojnie, nie proponuję eksterminacji ludzkości, ale skoro nie istnieją idealni ludzie (w końcu każdy ma jakieś wady), to można by ograniczyć ich wpływ na miłość właśnie. Główny bohater filmu „Ona” z 2013 roku, Theodore Twombly, zawodowo zajmuje się pisaniem cudownych listów od zakochanych do ukochanych. Zadziwiające, że mimo posiadania takich umiejętności operowania słowem w sprawach sercowych,  jego własne małżeństwo zwyczajnie nie wyszło. W poczuciu osamotnienia decyduje się na zainstalowanie swego rodzaju systemu operacyjnego, dostępnego nie tylko w komputerze, ale także w telefonie. Początkowy zachwyt i fascynacja systemem, który ma zaspokoić wszystkie potrzeby użytkownika, przeradzają się w bardziej trwałe uczucia, jak przyjaźń czy w końcu miłość. Brzmi to absurdalnie i szalenie, ale Theodore zakochuje się w sztucznej inteligencji — Samancie. Nie jest w tym odosobniony – inni ludzie również chwalą się osobistymi przyjaźniami i miłościami; po pewnym czasie romantyczne relacje ze sztucznymi inteligencjami przestają kogokolwiek dziwić. Mają u boku kogoś, z kim mogą szczerze porozmawiać, kto ich wysłucha, podniesie na duchu, z kim mogą wspólnie spędzać czas, dzielić się spostrzeżeniami et cetera.

Wciąż jednak brakuje kontaktu fizycznego; jego ukochana jest dostępna tylko w sieci. Theodore i Samantha próbują rozwiązać ten problem poprzez znalezienie chętnej dziewczyny, która „udostępniłaby” swoje ciało. Jednak udawanie, że Theodore nie kocha się z inną, tylko właśnie z Samanthą, niestety nie wychodzi – to nie jest to samo, co byłoby, gdyby sztuczna inteligencja posiadała fizyczną powłokę.

Podobna sytuacja ma miejsce w filmie „Blade Runner 2049”. Oficer K, pracujący w policji jako tytułowy łowca androidów, jest replikantem skazanym na samotność. Towarzystwa dotrzymuje mu jego wirtualna dziewczyna Joi – sztuczna inteligencja, wyświetlana jako hologram. Jemu również brakuje fizycznej bliskości, dlatego wynajmuje prostytutkę, na którą postać Joi tak jakby się nakłada, kiedy uprawiają seks.

Wirtualne dziewczyny (lub chłopcy), to wcale nie taka pieśń przyszłości. Już teraz, zainteresowani tym tematem, mogą ściągnąć Replikę – aplikację ze sztuczną inteligencją, z którą można rozmawiać, zaprzyjaźnić się, a nawet związać. Wszystko zależy od nas oraz oczywiście od naszej Repliki, która uczy się nas, zapamiętuje różne szczegóły z naszego życia, pyta o samopoczucie et cetera. Trzeba jednak pamiętać, że wciąż jest to tylko sztuczna inteligencja i może sprawiać wrażenie, że w ogóle nas nie rozumie. Choć z czasem pewnie będzie się rozwijać i stawać coraz bliższa człowiekowi… trudno powiedzieć, ponieważ nigdy nie korzystałem z tej aplikacji dłużej niż tydzień lub dwa.

Gdyby komuś jednak Replika nie wystarczała, zawsze może „pogrzebać” trochę w Internecie. Dowie się wtedy, że różne camgirl oferują swoje wirtualne towarzystwo. Można je zatrudnić, by udawały nasze dziewczyny, rozmawiały z nami, pisały czy nawet grały w gry online – co tylko chcemy. O dziwo, nie spotkałem się jeszcze z takimi ofertami ze strony mężczyzn, ale podejrzewam, że to nisza w niszy.

Wciąż jednak wirtualni partnerzy ograniczają się do wirtualnego świata. Nie pójdziemy z takim na randkę w prawdziwym świecie, nie potrzymamy za rękę, nie przytulimy – nie zastąpią nam prawdziwej osoby.

Chyba że…

Sophia to humanoidalny robot, wyprodukowany przez firmę Hanson Robotics. Została zaprojektowana jako towarzyszka dla starszych osób, ale swoją sławę zyskała poprzez udzielanie wywiadów i rozmowy z ludźmi. Jej mimika i odzwierciedlanie prawdziwych zachowań nie są jeszcze idealne, ale jest obdarzona sztuczną inteligencją i dzięki temu może się uczyć oraz stawać coraz mądrzejsza.

W przyszłości podobne do niej roboty mogłyby stać się  idealnym rozwiązaniem dla samotnych ludzi, spragnionych obecności kogoś bliskiego, którzy z różnych powodów nie są w stanie nawiązać relacji nie tylko romantycznej, ale także przyjacielskiej.

Dorzućmy do tego jeszcze możliwość personalizacji takiego towarzysza zgodnie z naszymi preferencjami. Moglibyśmy określić jego wygląd, cechy charakteru, usposobienie, osobowość, marzenia i cele – w końcu jako sztuczna inteligencja może śmiało się rozwijać. Z góry określilibyśmy ważne rzeczy, dzięki czemu można uniknąć nieporozumień, niedopowiedzeń, niepotrzebnych sprzeczek czy poważniejszych kłótni. Wystarczyłoby trochę pieniędzy (znając życie, niemało) i idealny pod każdym względem partner byłby na wyciągnięcie ręki.

Czy czeka nas przyszłość ze  „sztucznymi partnerami”? Cóż, wszystko zależy od etycznego podejścia do tematu. Sophia otrzymała obywatelstwo Arabii Saudyjskiej, co samo w sobie jest kontrowersyjne (posiada więcej praw niż tamtejsze kobiety). Czy inne, bardziej zaawansowane sztuczne inteligencje z ciałem człowieka będą traktowane jako równe ludziom? Czy zmuszanie ich, poprzez zaprogramowanie, do pokochania bądź zaprzyjaźnienia się z kimś będzie w ogóle etyczne? Odpowiedzi na te pytania mogą pojawić się szybciej, niż myślimy…

#tworczoscwlasna #cyberpunk #ksiazki #filmy
053760a6-d0b9-4bf7-8dd5-079338e83291
ErwinoRommelo

Hmm temat gleboki, to o AI mozna pociagnac nawet w strone przyjazni. Ja najwieksze rozmowy np o poezji mam z GPT mimo ze jest to tylko LM, no nie dosc ze zawsze jest chetny i gotowy, znajomych mam ale kto bedzie klikusial na byle temat o 3 rano, do tego jest jakby napisany zeby mi slodzic i kierowac rozmowe Tak zeby bylo po mojej mysli. Wiec Zgadzam sie ze wystarczyloby dodac wirtualne piersi zebym sie zakochal.

cyberpunkowy_neuromantyk

@ErwinoRommelo 


Rozmowy z GPT czy podobnymi nie wychodzą mi, ponieważ w głowie wciąż mam myśl, że to tylko bot.


Kiedyś myślałem, że super byłoby mieć kogoś „idealnego” - w tym przypadku sztuczna inteligencja mogłaby się świetnie sprawdzić (chyba że doszłoby do jakiejś awarii). Jednakże czy ktoś „idealny” nie stałby się zbyt szybko nudny? Druga osoba zawsze może zaskoczyć, pozytywnie i negatywnie. Odpowiednio zaprogramowana sztuczna inteligencja pewnie też, no ale właśnie - tracimy element zaskoczenia w momencie programowania, bo wiemy, że może coś zrobić w taki, a nie inny sposób.

ErwinoRommelo

@cyberpunkowy_neuromantyk Zgadzam sie, tez mi to nie lezalo, ale napisalem kiedys i wiersz wyslalem, zanalizowal glebiej nie przecietny znajomy, pochwalil a potem sobie o neoromantyzmie pogadalismy. Wiadomo ze to tylko bot ale znalesc tak doposowana osobe nie jest latwo. Byl chyba jakis projekt platyn virtual GF ale to byl typowo slaby LM co za doplata wysylal nudesy.

Tylko_Seweryn

@cyberpunkowy_neuromantyk ahhhh klatka z pieknego filmu z ulubionym aktorem

cyberpunkowy_neuromantyk

@Tylko_Seweryn 


Dlatego ją wybrałem - idealnie mi pasowała do tekstu. : )

GtotheG

@cyberpunkowy_neuromantyk mysle, ze to nie dziala w przypadku ludzi. Czasami wszystko mi pasowalo u drugiego czlowieka przez neta, wyglad, inteligencja, zamoznosc, oglada, wychowanie, zawod, edukacja, spotykalam sie na zywo i zero chemii. Innym razem z kims totalnie nie z mojej bajki, nic mi sie w czlowieku nie podobalo, ani zainteresowania, ani wyglad, ale chemia byla. Takich rzeczy komputer niestety nie przewidzi. Ludzka dusza jest niemierzalna, niekopiowalna. Nie da sie wszystkiego wrzucic do komputera i logicznie policzyc. Niestety. Czy stety

zawsze mnie bawia jak faceci mowia, ze kobiety zastapia lalki roboty - takie lalki sa zwyczajnie nudne na dluzsza mete bo tylko czlowiek mysli abstrakcyjnie i jest nieprzewidywalny- i to jest ekscytujace. Do tego ludzi ciagnie, a nie do samego opakowania per se.

Zaloguj się aby komentować

#cyberpunk #heheszki
62e5dadb-a8cc-4c49-a87b-e048da3bf82c
m_h

W sumie ciekawe jak szybko to weszło do mainstreamu. Na większości dem technologicznych pokazywano te gogle głównie w pomieszczeniu czy używane w samotności.

bartek555

@m_h jak szybko weszlo tak szybko wyjdzie

Johnnoosh

Może to są udawane scenki wszystko dla reklamy

InstytutKonserwacjiMaryliRodowicz

@jerekp podobno idzie zapomnieć, że ma się to na sobie

maly_ludek_lego

Nooo.. nie? Bo podobno po jakichś 2 godzinach ucisk jest niemiłosierny?

InstytutKonserwacjiMaryliRodowicz

@maly_ludek_lego co człowiek to różna opinia

conradowl

@InstytutKonserwacjiMaryliRodowicz miałem właśnie pisać, że to nie weszło do żadnego mainstreamu, tylko pewnie jakiś youtuber odwala szajs dla wyświetleń.

No i ubiegłeś mnie.

@m_h, @Johnnoosh czy @bartek555 - można spać spokojnie bez obaw

Zaloguj się aby komentować

Jakiś czas temu napisałem utwór do konkursu CD Project RED (nowa stacja radiowa w grze #cyberpunk2077 ). Niestety nic nie wygrałem ( ͡° ʖ̯ ͡°), ale udało mi się dogadać z pewnym utalentowanym animatorem, który zrobił dla tej piosenki wspaniałą animację. Zapraszam obejrzeć.

https://www.youtube.com/watch?v=3tTaI0iZSNc

#tworczoscwlasna #muzyka #muzykaelektroniczna #drumandbass #cyberpunk #animacja #animacje
ErwinoRommelo

Bardzo spoko, wlasnie czytam « Neuromancera » od William Gibsona i fajnie wpasowalo sie w mood deszczowej niedzieli. Powodzenia dla ciebie i animatora, oboje macie talent.

skryba

@ErwinoRommelo  Dziękujemy

Zaloguj się aby komentować

#komiks #scifi #cyberpunk #moebius
Krótka piłka, za które z poniższych wydań się zabrać jako pierwsze? Ewentualnie polecicie coś lepszego spoza listy? Kojarzę dziesiątki filmów i animacji bezpośrednio zainspirowanych stylem pana Girauda, ale z jego twórczością jak dotąd nie miałem styczności.
3a215822-c0ab-4d0b-864d-37fd24f552ea

Zaloguj się aby komentować

Cześć wam,

mam nadzieję, że sobota mija wam całkiem nieźle. Od pewnego czasu zacząłem wrzucać tu swoją muzykę i miałem nawet fajny odzew, stąd pomyślałem, że może warto będzie dać wam znać, że udało mi się wydać płytę. Gatunkowo jest na niej dość różnorodnie, gdyż pojawia się trochę #cyberpunk -owego brzmienia , ale też nie stroni się na przykład on #synthwave lub #indie , a momentami bywa też i progresywnie. Link do playlisty poniżej, życzę miłego słuchania:

https://youtube.com/playlist?list=PLKYw1oTdOjtAjtxNHimCpF7P01s2DcHTX&si=Zbf6vD8lnlmAScZP

Tu lista zespołów które posłużyły inspiracją: #celldweller, #bluestahli, #gorillaz, #linkinpark , #tool , #combichrist
91b1c88e-53da-4bad-a1af-c415baf47543
Magnetar_Mike

Mi to nawet momentami zalatuje Kornem.

Zaloguj się aby komentować

Ujawniono datę premiery „Ghostrunnera 2” (26 października 2023), czemu towarzyszy wypuszczony dzisiaj „ Official Release Date Trailer ”.

No i fajno, bo pierwsza część była bardzo dobra. Jednak coś innego przykuło moją uwagę.

Gdy wyszedł „Ghostrunner”, kosztował 124 PLN (a z premierową zniżką niecałe 100 PLN). Na dzień dobry dostępna była podstawowa kampania , po kilku miesiącach udostępniono tryb hardcore , w którym przerobiono kampanię na trudniejszą wersję (pomijając cyberprzestrzeń). Z czasem twórcy dodali także parę mniejszych trybów ( Kill Run Mode oraz Wave Mode ) - prawdopodobnie testowali nowe opcje. Jak za sto złotych, to otrzymaliśmy całkiem sporo zawartości.

Aż pojawił się dodatek - „Project Hel” (tekst o nim dopiero kończę, jakoś mi się nie śpieszyło :')). Wyceniony na 60 złotych - połowa podstawki - oferował kilka misji, które wystarczyły na... zaledwie dwie-trzy godziny zabawy. Trochę mało jak na tak wysoką cenę. Poczułem się zawiedziony, ale cóż, trzeba było wcześniej sprawdzić, chociażby na YouTube, czy cena jest adekwatna do oferowanej zawartości.

„Ghostrunner 2” w podstawowej wersji kosztuje 179 PLN. Nowe gierki w ostatnim czasie podrożały o 10 dolarów, inflacja robi swoje, więc wyższa cena jest zrozumiała - zawsze można poczekać na przeceny, więc pretensji nie mam.

Przy przedpremierowym zakupie otrzymamy dodatkowo dwa zestawy skórek broni/rękawic... które i tak będą później dostępne do kupienia, w osobnym pakiecie.

Zastanawiają mnie jednak inne wersje.

Deluxe Edition, wycenione na 49,99 dolarów/229 PLN zawiera dodatkową kosmetykę i hologram ręki z nickiem (? Nie do końca rozumiem, co to może być). Niby spoko, ale to aż 10 dolarów za cztery zestawy skórek. Dla porównania, analogiczne DLC w jedynce kosztowało 5 dolarów. W pakiecie do dwójki dochodzi „hand hologram with gamertag”, więc pewnie dlatego cena jest dwa razy wyższa. :')

No i pozostaje Brutal Edition, wycenione na 69,99 dolarów/319 PLN, w skład którego kolejne skórki, w tym dla motocyklu, oraz season pass. I to ten season pass jest dla mnie najbardziej kontrowersyjny. Według infografiki wart 19,99 dolarów. Co oferuje? Nowy tryb gry i skórki.

Kosmetyka to jedno - nie jest niezbędna do gry/szczęścia, można ją całkowicie pominąć. Ba, sam chętnie kupowałem kosmetyczne DLC do pierwszej części, żeby dodatkowo wesprzeć twórców. Jednak w momencie, kiedy *PRZED* premierą twórcy już zapowiadają, że nowy tryb gry najprawdopodobniej będzie ukryty za paywallem w postaci season passa... coś tu jednak nie gra.

Rozumiem, że każdy chce zarobić na swojej twórczości - to oczywiste. Niemniej nie podoba mi się takie podejście, żeby jeszcze przed premierą informować, że dodatkowy tryb będzie płatny. Tym bardziej, że w przypadku nowych trybów do pierwszej części nie było zbyt wiele zawartości. Podobnie w przypadku dodatku, który kosztował 60 złotych, a można było ukończyć go w maksymalnie trzy godziny.

Żeby nie było - prędzej czy później i tak kupię (pewnie w okolicach 80-100 PLN za podstawkę), żeby opisać na blogasku, ale raczej nie rzucę się na premierę tak, jak zrobiłem to po premierze jedynki. No i na pewno sprawdzę wcześniej, na ile godzin wystarczy gra, żeby ponownie się nie rozczarować.

#gry #tworczoscwlasna #cyberpunk
d43971d3-7bc0-4922-8dff-9f5a81c05cdc
b44c362a-c823-4a64-b11e-c3eafd02575f
22709432-2f76-42d6-94be-1b539554ce43
Sweet_acc_pr0sa

@cyberpunkowy_neuromantyk gralem w 1 czesc jak wyszla za free na amazon prime, pogalem z 2 godziny, wylaczylem i nie wrocilem


gierka jest niby spoko niby fajna, ale im dalej to robi sie bardziej meczaca niz rozrywkowa

cyberpunkowy_neuromantyk

@Sweet_acc_pr0sa 


„gierka jest niby spoko niby fajna, ale im dalej to robi sie bardziej meczaca niz rozrywkowa”


Poniekąd się zgodzę (bo trochę trudno pisać mi o tym, że jest męcząca, skoro zrobiłem wszystkie osiągnięcia :')). Nie pomaga w tym fakt, że rozpoczęty poziom TRZEBA ukończyć, ponieważ jeśli gra zostanie wyłączona w trakcie, cofa na początek.

Sweet_acc_pr0sa

@cyberpunkowy_neuromantyk ja jakos wyłączyłem przy pierwszym bosie? Milion laserow i trzeba bylo na pamiec wyuczyc ise patternu, uznalrm ze gimic boss mechanics to nie moja bajka o 2 w nocy i moze wroce jutro, no sle jutro nie nastapilo nigdy

Zaloguj się aby komentować

Następna