🎅 Weź udział w świątecznej zabawie i wygraj prezent od Hejto! 🎁

Zobacz szczegóły
Dorwałem taki artykuł z komunistycznej Trybuny Wolności (takie gówno z czasów stalinowskich). I tu ciekawostka: artykuł pt. "Związek Radziecki a sprawa polska w roku 1939". Jest wszystko, a nawet więcej, niż w podręcznikach do historii A czego nie ma? Oczywiście paktu Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia, nie ma też 17 września, nie ma defilad wspólnych Armii Czerwonej i Wermachtu. Nie ma też wzmianki o podpisanej współpracy pomiędzy NKWD a Gestapo... #historia #ciekawostki #iiwojnaswiatowa #prl #zsrr #stalinizm
b6432151-85a6-413b-8288-000bb748ab25
Fly_agaric

Szok i niedowierzanie...

SuperSzturmowiec

O nie! Znowu obróciło

Nie wytrzymie

Miedzyzdroje2005

@SuperSzturmowiec może to i lepiej, przynajmniej literki są ledwo czytelne. Wiadomo, że Hejto dowali kompresję i skalowanie

Zaloguj się aby komentować

Dzień dobry,
Gdzieś ostatnio na hejto były narzekania, że jest mało czołgów. Postanowiłem w takim razie wyjść na przeciw temu i wrzucam fotkę z Francji z 1940 roku. Widać na niej porzucony Char (fr. czołg) B1 bis o nazwie własnej Ouragan (fr. Huragan). Udało mi się nawet zlokalizować miejsce. Jest to miejscowość Guise ok. 50km od granicy z Belgią. Dokładna lokalizacja: https://maps.app.goo.gl/2t7SDMBbtsDYQXEt8 Warto zobaczyć jak mało zmieniły się budynki w tle na przestrzeni lat

Sam czołg jest dość ciekawą konstrukcją. Widać na pierwszy rzut oka, że ma rodowód jeszcze z Wielkiej Wojny oraz jak na 1940 rok dysponował dobrym pancerzem oraz uzbrojeniem. Z niektórych źródeł wynika, że dawał się we znaki w pojedynkach pancernych ale w ogólnym rozrachunku nie przyczynił się do opóźnienia upadku Francji, bo jak wiadomo wojna to system.

W komentarzu druga fotka tego samego czołgu.
#czolgi #iiwojnaswiatowa #historia #ciekawostkihistoryczne
97cb6495-c0f0-41ec-9e53-803947619f76
Ten_koles_od_bialego_psa

@Rzeznik To ja narzekałem, dziękuje zatem za więcej czołgów ( ͡°( ͡° ͜ʖ( ͡° ͜ʖ ͡°)ʖ ͡°) ͡°)

Rzeznik

@Ten_koles_od_bialego_psa nie chciałem wskazywać palcem:)

SilverMonkey

@Rzeznik nienawidzę go w War Thunder jest trudny do ubicia

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Na obrazku: Statki kosmiczne, które opuściły lub mają opuścić Układ Słoneczny, są przedstawione jako kwadratowe pudełka.

Kiedy te sondy zbliżą się do innych gwiazd:

  • Pioneer 10 – Kontakt utracono w styczniu 2003, zmierza w kierunku Aldebarana (oddalonego o 65 lat świetlnych) w konstelacji Byka za około dwa miliony lat.
  • Pioneer 11 – Kontakt utracono w listopadzie 1995, minie gwiazdę w konstelacji Orła za około 4 miliony lat.
  • Voyager 2 – Aktywna sonda, nie zmierza w kierunku żadnej konkretnej gwiazdy, chociaż za około 40 000 lat powinna przelecieć w odległości 1,7 roku świetlnego od gwiazdy Ross 248. Ross 248 i Słońce obecnie zbliżają się do siebie i miną się za 36 000 lat w odległości 3 lat świetlnych. Jeśli pozostanie niezakłócony przez 296 000 lat, Voyager 2 powinien przelecieć obok gwiazdy Syriusz w odległości 4,3 roku świetlnego.
  • Voyager 1 – Aktywny. Za około 40 000 lat gwiazda Gliese 445 i Słońce miną się w odległości 3,45 roku świetlnego, będąc obecnie oddalone od siebie o 17,6 roku świetlnego. W tym czasie Voyager 1 zbliży się do Gliese 445 na odległość 1,6 roku świetlnego.
  • New Horizons – Aktywny, nie było danych o gwieździe.

Prędkości
Chociaż inne sondy zostały wystrzelone wcześniej, Voyager 1 osiągnął większą prędkość i wyprzedził wszystkie pozostałe. Voyager 1 wyprzedził Voyagera 2 kilka miesięcy po wystrzeleniu, 19 grudnia 1977 roku. Wyprzedził Pioneera 11 w 1981 roku, a następnie Pioneera 10 — stając się sondą najbardziej oddaloną od Słońca — 17 lutego 1998 roku. Voyager 2 porusza się szybciej niż wszystkie inne sondy wystrzelone przed nim; wyprzedził Pioneera 11 pod koniec lat 80., a następnie Pioneera 10 — stając się drugą najbardziej oddaloną sondą od Słońca — 18 lipca 2023 roku.

W zależności od tego, jak „anomalia Pioneera” na niego wpłynie, New Horizons prawdopodobnie również wyprzedzi sondy Pioneer, ale potrzebuje na to wielu lat. Wyprzedzi Pioneera 11 w 2143 roku, a Pioneera 10 w 2314 roku, ale nigdy nie wyprzedzi sond Voyager.

https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_artificial_objects_leaving_the_Solar_System

#misjekosmiczne #kosmos
23894a8f-2b12-4b0b-aa56-dd88e11265f9
451281ee-b02c-4c7c-92cb-9435c5373023
DirtDiver

Eh kurła urodzony zbyt późno na erę wielkich odkryć geograficznych i zbyt wcześnie, żeby żeglować po kosmosie.

Deykun

@DirtDiver urodzony w sam raz na odwiedzenie wielkich odkryć geograficznych.

Zaloguj się aby komentować

Rewolucja Niemiecka 1918 roku na podstawie THE MEMOIRS OF THE CROWN PRINCE OF GERMANY wyd w 1922 roku 
Część XIV (ostatnia)
#iwojnaswiatowa #historia #1wojnaswiatowa #LichtAusMesserRaus #ciekawostkihistoryczne #niemcy
poprzednie części pod tagiem #LichtAusMesserRaus

Ponownie odjeżdżamy. Tutaj również wszystko jest jak na wojnie. Ulice miasta są zastawione strażnikami, drutami i chevaux-de-frise[kozły hiszpańskie]. Wiadomość o naszym przybyciu rozeszła się z niewiarygodną szybkością, a ludzie patrzą na nas złowrogo.

”Boches[pejoratywnie o Niemcach] są tutaj! Książę koronny!”

Jest prawie pierwsza, gdy wjeżdżamy do prefektury. Na placu poniżej szaleje rozwrzeszczany tłum, składający się głównie z Belgów. 
Baron van Hoevel tot Westerflier przyjmuje nas z całkowicie humanitarnym i wielkodusznym zrozumieniem naszego położenia i stara się na wszelkie sposoby złagodzić naszą melancholijną sytuację. On również oświadcza, że nasze przybycie było całkowitym zaskoczeniem dla holenderskiego rządu i że należy poczekać na dalsze decyzje. Następnie zostawia nas samych w zimnym blasku dużej sali prefektury. 

Niezależnie od tego, jak taktownie można to zrobić, jak umiejętnie można zasłonić rzeczywistość, człowiek czuje, że w końcu jest więźniem, że nie jest już wolnym człowiekiem, panem własnych decyzji, że jest osobą, która może zostać zmuszona do pozostania lub zmuszona do odejścia. Do wszystkich innych udręk dochodzi teraz poczucie, że nosi się niewidzialne kajdany. Siedzimy bezczynnie wokół stołu na bardzo reprezentacyjnych krzesłach; albo kręcimy się niespokojnie po pokoju, albo wpatrujemy się tępo w wysokie okno. Co się teraz wydarzy? Wskazówki zegara wydają się ledwo poruszać; czasami wydaje mi się, że całkowicie się zatrzymały. Co gorsza, biedny Zobeltitz leży skulony z bólu na ławce pokrytej pluszem. Od czasu do czasu któryś z nas mówi raczej do siebie niż do reszty. Jest to zawsze to samo, jedna z tych myśli, które kłębią się w naszych głowach i których nie możemy właściwie pojąć; i nikt nie odpowiada. 

Od czasu do czasu rozlega się pukanie do drzwi. Wszyscy są pełni oczekiwania. Ale to nic; tylko gubernator wysyłający zapytanie o nasze życzenia lub komendant policji informujący nas, że wciąż czeka na instrukcje. I znowu jesteśmy sami, nasze myśli zajęte są przeszłością, od której jesteśmy fizycznie oddzieleni, lub zwrócone ku przyszłości, której nie możemy zobaczyć. Z zadumą pytamy samych siebie:

” Co dzieje się za nami, podczas gdy my czekamy tutaj jak zwierzęta w klatce? Co w polu, wśród ludzi, którzy byli naszymi towarzyszami przez cztery i pół roku? Co w ojczyźnie? Co w domu wśród naszych żon i dzieci?” 

Zobeltitz wstał z trudem i skradał się po pokoju. Od czasu do czasu jego szczere, ciemne oczy łypią na mnie. Pomimo wszystkich tortur jego żołądka, który już dawno powinien być pod nożem chirurga, patrzy na mnie tak, jakby chciał coś dla mnie zrobić. Następnie zatrzymuje się w kącie przed białym popiersiem Wilhelma Orańskiego[król Holandii], który spogląda wygodnie i dostojnie ze swojego piedestału. Zobeltitz kiwa do niego głową i mówi filozoficznie:

„Tak, tak, mój drogi Van Houtenie, nigdy nawet nie marzyłeś, że do tego dojdzie, prawda?”.

Jak wiele goryczy może zostać złagodzone przez taki nagły przypływ humoru pośród rozpaczy! Męczeństwo czekania jest prawie łatwiejsze. Baron przygotował dla nas kolację. Pomimo naszych protestów, prawdziwy obiad. To wszystko ma dobre intencje, ale w nastroju, który trzyma nas teraz w szponach, ledwo możemy przełknąć kęs. 

W końcu, przed północą, wszystko jest ustalone. Na razie mamy znaleźć schronienie w zamku Hillenraadt, należącym do hrabiego Metternicha. Znowu jesteśmy w otwartych samochodach, z policjantem obok nas. Ulice, przez które przejeżdżamy, są odgrodzone przez patrole marees chaussees, zgodnie z mądrymi i właściwymi rozkazami pułkownika Schrodera. Nad krajobrazem unosi się mroźna mgła, która sprawia, że noc jest jeszcze bardziej nieprzenikniona. Tylko światła poszukiwawcze wydają białe lejki w ciemności, w którą się spieszymy. To tak, jakby w jednej chwili groziły, że nas pochłoną, a w następnej oddalały się niczym zjawy.

W ten sposób mijają dwie godziny. Następnie zatrzymujemy się przed zamkiem hrabiego w pobliżu Roermond. Zdejmujemy płaszcze w wielkiej sali, słabo oświetlonej świecami. Jesteśmy sztywni z zimna, nieszczęśliwi w sercu i pozbawieni korzeni na obcej ziemi. Nagle po schodach schodzi pani domu, młoda blondynka ubrana na czarno, z łańcuszkiem pereł na smukłej szyi. Wszelkie poczucie obcości znika przed tymi ciepłymi i współczującymi oczami. Od tego momentu, przez całe te niewymownie trudne dziesięć dni, które spędzamy w zamku Hillenraadt, ta miła kobieta opiekuje się nami z najdelikatniejszym taktem i staje się dla mnie dobrą przyjaciółką, z którą mogę porozmawiać o wielu dręczących kwestiach. 

Hrabina jest wierzącą katoliczką i bardzo cierpi z powodu nieszczęścia, które spadło na nasz kraj; ponadto bardzo martwi się o swojego męża, który w tych dniach rewolucji przebywa w Berlinie. W ten sposób mija dziesięć dni, podczas których, gdy złe wiadomości następują po złych wiadomościach z pola i z domu, prowadzone są negocjacje z rządem holenderskim w sprawie naszej przyszłości. W trakcie tych rozmów okazuje się, że okoliczności zewnętrzne zmuszają Holandię do połączenia kwestii mojego internowania z moim przyjazdem i chęcią tymczasowego pobytu na neutralnej ziemi. 

Tylko w ramach gwarancji dla zewnętrznego świata neutralne państwo może udzielić mi gościny lub próbować przeciwstawić się żądaniom „ekstradycji”. W ten sposób nagle znalazłem się w sytuacji przymusowej. Biorąc pod uwagę zawarcie rozejmu 11 listopada, możliwość zaistnienia takiej sytuacji nigdy nie przyszła nikomu do głowy podczas rozważania za i przeciw mojej podróży, ani mnie, ani mojemu szefowi sztabu, ani dżentelmenom wokół mnie, ani sekretarzowi stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, ani Jego Ekscelencji von Hintze, ani Naczelnemu Dowództwu. Wszyscy byliśmy przekonani, że mogę rościć sobie dokładnie takie same prawa, jak wszyscy dżentelmeni z cesarskiego dworu, z których żaden nie był internowany ani nie miał być internowany, a ich ruchy pozostawiono ich własnemu uznaniu. 

Pomimo związanych z tym trudności i udręk, te dyskusje i negocjacje są prowadzone przez przedstawicieli rządu holenderskiego w duchu prawdziwego humanitaryzmu. W pełnej zgodzie z charakterem Holendrów, każdy z ludzi, z którymi mieliśmy kontakt w tej sprawie, okazał się sprawiedliwy, bezstronny i gotowy do obrony swoich osobistych przekonań. 

W końcu otrzymujemy jakąś wskazówkę co do mojej przyszłości. Pułkownik Schroder przynosi mi wiadomość, że holenderski rząd wyznaczył wyspę Wieringen na moją rezydencję. Wieringen? Wyspę Wieringen? Nikt w domu nie wie, gdzie może być ta wyspa! Wieringen? Słyszę tę nazwę po raz pierwszy w życiu; nie mam o niej pojęcia, nie przywiązuję do niej żadnej wagi. A teraz, gdy piszę te wspomnienia, mieszkam od prawie trzech lat na tym małym skrawku ziemi porośniętej morzem. 

Nawet ten ostatni etap podróży na wygnanie jest pełen drobnych przeszkód, irytacji i przykrości. Wczesnym rankiem żegnamy się z naszą miłą hrabiną, ponieważ pociąg odjeżdża ze stacji Roermond o siódmej. Na naszego towarzysza wyznaczono holenderskiego kapitana. Około pierwszej jesteśmy w Amsterdamie, wielu ciekawskich tłoczy się na dworcu, jest też kordon żołnierzy, a przed trzecią docieramy do Enkhuizen, położonego na uboczu miejsca nad brzegiem Zuyder Zee. Jak dowiedzieliśmy się po drodze, jacht parowy Departamentu Statków Wodnych ma się tu z nami spotkać i zabrać nas na wyspę Wieringen. 

Ale we mgle jacht szybko wpadł na piaszczystą ławicę przy Enkhuizen i błaga o zwolnienie z misji. Podczas mojego przymusowego pobytu w Enkhuizen ludność wyraża swoje uczucia w krzykach, wrzaskach, gwizdach i przekleństwach. Poprzez jednoznaczny gest w kierunku szyi, po którym następuje ruch ręki w górę, tłum, z niezwykłym nakładem mimiki, daje mi jasno do zrozumienia, jak dokładnie karykatura mojej osoby wyprodukowana i rozpowszechniona przez propagandę Ententy utrwaliła się w ich umysłach. W każdym razie wszystko to nie do końca ożywia uczucia. Po długiej sprzeczce ostatecznie zdecydowano się wejść na pokład małego holownika parowego i poszukać naszego jachtu. Morze się uspokoiło, weszliśmy na pokład i dotarliśmy na wyspę około południa przy spokojnej, zimowej pogodzie. 

Niezapomniane jest wrażenie tego momentu, w którym po raz pierwszy postawiłem stopę na twardym gruncie tego małego zakątka ziemi. Port znów jest zatłoczony ludźmi. Są tu spokojni i nieufni autochtoni, wpatrujący się w to osobliwe miejsce zakwaterowania; są też reporterzy ze wszystkich stron świata i zręczni fotografowie. Czujesz się jak rzadkie zwierzę, które w końcu udało się złapać. Chciałbym powiedzieć każdemu z tych zapracowanych ludzi:
” Nie pytaj o nic i zejdź z drogi ze swoim pytającym aparatem. Chcę ciszy; chcę zebrać myśli i uporządkować swoje myśli po całej tej katastrofie i nic więcej!”.
Archaicznym pojazdem, z pewnością najlepszym, jakim może pochwalić się wyspa, udajemy się do wioski Oosterland. Czcigodny samochód pachnie olejem, stęchlizną i starą skórą. Nawet jeśli zamknę oczy i przypomnę sobie tamtą godzinę, czuję ten nieuchronny zapach. Zatrzymujemy się na małej plebanii, która jest w bardzo złym stanie. Wszystko jest puste i opustoszałe. Kilka rozklekotanych, starych mebli to straszliwe widma samotności i nudy. Na zewnątrz zdezelowany wóz obraca się z jękiem na osiach i odjeżdża przez mgłę w kierunku domu.

Do domu! Myśl o tym prawie mnie dusi. Kolejne dni i tygodnie są tak beznadziejne i ołowiane, że niemal nie do zniesienia. Jak więzień, jak wyjęty spod prawa, poruszam się wśród tej niewielkiej grupy ludzi, którzy odwracają się, spuszczając nieśmiałe twarze, gdy przechodzą lub co najwyżej, patrzą na mnie pytająco półprzymkniętymi oczami. Jestem krwiożerczym zabójcą dzieci; ludzie są wściekli na rząd za to, że nałożył taki ciężar na tę uczciwą wyspę i pozwolił mi wędrować po niej bez ograniczeń. Burmistrz, Peereboom, ma przed sobą nie lada zadanie; trudno jest uspokoić te wzburzone dusze.
A z domu napływają absolutnie rozdzierające serce wieści o przebiegu wydarzeń! Nie mamy niemieckich gazet. Tylko z holenderskich czasopism, które są nieaktualne, zanim do nas dotrą, możemy przeliterować tenor telegramów z Londynu, Paryża i Amsterdamu; a ich ton to „krew i tumult”, pałac ostrzelany i splądrowany, dominacja marynarzy, bitwy spartakistów, groźba inwazji Ententy.
a4c089bc-699a-4297-8e21-50ecf4a9a7cf
da1a64ac-1249-4ce8-be90-aa41a3df28b1

Zaloguj się aby komentować

Dzień dobry.
Dziś dla Was mam fotkę z Sankt Petersburga. Przedstawia ona kolumnę średnich dział pancernych Su-122 (warto zwrócić uwagę na zastosowany kamuflaż) jadących przez Plac Strajków w pobliżu Bramy Narwskiej. Przybliżona lokalizacja: https://maps.app.goo.gl/iDXnbHfmvw5aCS1g9

Ale bym chciał zwiedzić to miasto.

#historia #ciekawostki #ciekawostkihistoryczne #iiwojnaswiatowa
0d8ce4b5-dd85-46b2-b380-3884de15df0f
PlatynowyBazant20

@Rzeznik Ale bym chciał zwiedzić to miasto. - na czołgu?

Rzeznik

@PlatynowyBazant20 obojętnie

Rudolf

@Rzeznik doskonały kamuflaż, typowo sowieckie wykonanie

Poji

@Rzeznik nie widzę żadnych dział.. może to przez kamuflarz?

Zaloguj się aby komentować

#historia #lucznictwo #bhp

Trebusz kontra długi łuk.

Jak na dzisiejsze czasy krótkiego czasu skupienia uwagi, to film BARDZO długi, bo aż 26 minut!!! (ja przewijałem trochę )
Czego się dowiedziałem?
Że nie chciałbym być członkiem drużyny trebusza w średniowiecznym plutonie piechoty (oglądanie tych części z trebuszem wywoływało u mnie dziwną nerwowość ).
Że 130 metrów to dalej niż mi się wydaje.
Że ten cały Joe Gibbs (taki tam, co z łuku strzela..) to jednak..

Zresztą można zobaczyć. Wystarczy kliknąć w link i wytrzymać te kilkanaście minut. Ja nie żałuję, że kliknąłem

https://www.youtube.com/watch?v=0X135WXFJpg

Zaloguj się aby komentować

Rewolucja Niemiecka 1918 roku na podstawie THE MEMOIRS OF THE CROWN PRINCE OF GERMANY wyd w 1922 roku 
Część X 
#iwojnaswiatowa #historia #1wojnaswiatowa #LichtAusMesserRaus #ciekawostkihistoryczne #niemcy
poprzednie części pod tagiem #LichtAusMesserRaus

[cd 9 XI 1918]
Dochodziła godzina pierwsza i udaliśmy się na obiad. Cały posiłek przypominał jakąś ponurą stypę. Po tym nieznośnie bolesnym lunchu Jego Wysokość pozostał w rozmowie ze mną i Schulenburgiem. Kilka minut po godzinie drugiej został odwołany przez generała von Plessena, ponieważ sekretarz stanu von Hintze, telefonując do Berlina, został zaskoczony nową wiadomością. Wkrótce Schulenburg i ja otrzymaliśmy rozkaz udania się do cesarza.

Pomimo pozornej samokontroli i godności, do której się zmusił, był nadmiernie poruszony. Jakby wciąż wątpił, czy to, przez co właśnie przeszedł, może być rzeczywistością i prawdą, powiedział nam, że właśnie otrzymał informację z Kancelarii Cesarskiej, że wiadomość ogłaszająca jego abdykację jako cesarza i króla Prus, a jednocześnie deklarująca moje zrzeczenie się w podobnym sensie, została wydana przez księcia Maxa z Badenii i rozpowszechniona przez Biuro Wolffa bez oczekiwania na deklarację cesarza i bez konsultacji ze mną w tej sprawie; Ponadto książę zrezygnował ze stanowiska kanclerza cesarskiego i został mianowany regentem cesarskim, podczas gdy socjaldemokratyczny poseł Reichstagu, Ebert, był teraz kanclerzem cesarskim. 

Wszyscy byliśmy tak oszołomieni i sparaliżowani tą zaskakującą wiadomością, że przez chwilę ledwo mogliśmy mówić. Następnie natychmiast staraliśmy się upewnić i ustalić kolejność tych bezprecedensowych działań. Jego Ekscelencja von Hintze właśnie zaczął telefonicznie przekazywać deklarację sporządzoną przez Jego Królewską Mość, kiedy mu przerwano. Deklaracja ta, jak mu powiedziano, była całkowicie daremna; musiałaby to być całkowita abdykacja, zarówno jako cesarza, jak i króla Prus, a Herr von Hintze musi wysłuchać tego, co ma mu zostać przekazane! Sekretarz stanu zaprotestował przeciwko tej przerwie i oświadczył, że decyzja Jego Królewskiej Mości musi być teraz wysłuchana przed czymkolwiek innym. Sekretarz stanu zaprotestował przeciwko tej przerwie i oświadczył, że decyzja Jego Królewskiej Mości musi być teraz wysłuchana przed czymkolwiek innym. Przystąpił do czytania, ale gdy tylko skończył, Berlin poinformował go, że deklaracja została już opublikowana przez Biuro Wolffa i natychmiast przekazana różnym oddziałom za pomocą telegramów radiowych.

”Cesarz i król postanowił abdykować z tronu. Cesarski Kanclerz pozostaje na stanowisku do czasu rozstrzygnięcia kwestii związanych z abdykacją Cesarza, zrzeczeniem się tronu przez Księcia Korony Cesarstwa Niemieckiego i Prus oraz powołaniem regencji. ...” 

Sekretarz stanu, von Hintze, niezwłocznie złożył kategoryczny protest przeciwko tej proklamacji, która została wydana bez upoważnienia cesarza i w najmniejszym stopniu nie reprezentowała decyzji Jego Królewskiej Mości. Von Hintze wielokrotnie domagał się obecności samego cesarskiego kanclerza przy telefonie; a książę Max z Badenii, w odpowiedzi na zapytanie Hintze, osobiście przyznał się do autorstwa opublikowanej proklamacji i zadeklarował, że jest gotów przyjąć za to odpowiedzialność. W ten sposób ani przez chwilę nie zaprzeczał, że był inicjatorem tego niezrozumiałego kroku, a mianowicie opublikowania, bez upoważnienia Jego Królewskiej Mości, rzekomo jego decyzji, na które nigdy się nie zgodził w takiej formie i uprzedzając w sposób, który był co najmniej niezrozumiały, moje własne decyzje w sprawie, która nie została jeszcze poruszona nawet jednym słowem.

W podekscytowanym i łatwowiernym nastroju ludzi w kraju i żołnierzy było dla nas jasne, że dzięki niezwykłemu zachowaniu księcia stworzono pozory dokonanego faktu, który miał odciąć grunt, na którym staliśmy, spod naszych stóp. Mając jaśniejszy osąd tego, co stało się z Jego Wysokością i ze mną, oraz jaśniejsze poglądy na temat tego, co teraz należy zrobić, przeszliśmy do pokoju, w którym zgromadzili się inni panowie. Ich również ogarnęła wielka konsternacja z powodu potwornego postępowania. Okrzyki oburzenia mieszały się z sugestiami, w jaki sposób należy przeciwdziałać temu podstępnemu zamachowi.

Schulenburg i ja namawialiśmy Jego Królewską Mość, by pod żadnym pozorem nie poddawał się temu zamachowi stanu, lecz wszelkimi możliwymi sposobami przeciwstawiał się machinacjom księcia i niezmiennie trwał przy wcześniej powziętym postanowieniu. Hrabia podkreślił również fakt, że ten incydent sprawił, że tym bardziej konieczne było, aby cesarz, jako wódz naczelny, pozostał przy armii. Ta rada znalazła poparcie u generała von Marschalla, a zwłaszcza u starego generała-pułkownika von Plessena, którego wierna i rycerska natura oraz silny instynkt żołnierski przebiły się przez dworskie formalności, których zwykle starannie przestrzegał, i wybuchły oburzeniem na haniebny cios wymierzony w cesarza i całą dynastię. Ogromne znaczenie miało to, że dzięki osobistemu śledztwu był w stanie udowodnić niewiarygodność twierdzenia Grönera, że wojska w kwaterze głównej stały się niewiarygodne i nie zapewniają już cesarzowi wystarczającej ochrony. Hrabia von der Schulenburg i ja zaproponowaliśmy, że podejmiemy się stłumienia elementów rewolucyjnych w kraju, proponując najpierw przywrócenie porządku w Kolonii. Ale cesarz odrzucił tę propozycję, ponieważ nie chciał wojny Niemców przeciwko Niemcom. W końcu wielokrotnie i z wielkim naciskiem oświadczył, że podtrzymuje swoją decyzję o abdykacji, jeśli będzie to konieczne, jako cesarz, ale pozostaje królem Prus i jako taki nie opuści wojsk. Polecił generałowi von Plessenowi, generałowi von Marschallowi i Jego Ekscelencji von Hintze, aby natychmiast złożyli raport feldmarszałkowi generalnemu na temat tego, co wydarzyło się w Berlinie i jego własnej postawy. Nieco podbudowany tym stanowczym nastrojem mojego ojca, który zdawał się teraz jasno widzieć drogę przez wszystkie kłopoty i trudności, opuściłem go, gdyż moje obowiązki głównodowodzącego wymagały mojej obecności w kwaterze głównej Grupy Armii w Vielsalm. Gdy trzymałem go za rękę, nie przypuszczałem, że zobaczę go ponownie dopiero za rok, i to w Holandii.
Hrabia von der Schulenburg pozostał w Spa. To od niego, a nie z własnego doświadczenia, czerpałem informacje na temat dalszych wydarzeń tego fatalnego listopada w Spa. Schulenburg, który wraz ze mną opuścił cesarza, został przez niego ponownie wezwany. Mój ojciec powtórzył: „Pozostaję królem Prus i jako taki nie abdykuję; pozostaję też z wojskami!”. Następnie, ponieważ niemożliwe było uznanie rewolucyjnego rządu w Berlinie, omówiono kwestię zawieszenia broni. Kto miał je zawrzeć? Jego Wysokość zdecydował, że feldmarszałek von Hindenburg powinien przejąć naczelne dowództwo i być odpowiedzialny za prowadzenie negocjacji. Pod koniec rozmowy cesarz wyciągnął rękę do hrabiego Schulenburga i powtórzył: „Zostaję z armią. Powiedz to żołnierzom!”

Po opuszczeniu Jego Królewskiej Mości Schulenburg udał się do kwatery Feldmarszałka, gdzie wraz z generałem Grönerem, generałem von Marschallem, sekretarzem stanu von Hintze i delegatem parlamentu von Grünauem o wpół do trzeciej rozpoczęła się konferencja na temat sytuacji powstałej w Berlinie. Generał Gröner oświadczył, że nie ma militarnych możliwości przeciwdziałania abdykacji ogłoszonej w Berlinie. Zgodnie z sugestią Jego Ekscelencji von Hintze postanowiono sporządzić pisemny protest przeciwko deklaracji abdykacji, która została ogłoszona bez zgody lub aprobaty cesarza, oraz podpisać ten dokument przez cesarza i zdeponować go w bezpiecznym miejscu. Podczas dyskusji na temat osobistego bezpieczeństwa cesarza, za które generał Gröner odmówił wszelkiej odpowiedzialności, pojawiło się pytanie, jakie miejsce zamieszkania cesarz mógłby wybrać, gdyby rozwój wydarzeń zmusił go do wyjazdu za granicę i wspomniano o Holandii. Hrabia Schulenburg był odosobniony w swojej opinii, że opuszczenie armii przez Jego Królewską Mość byłoby poważnym błędem. Nalegał, by Jego Królewska Mość dołączył do Grupy Armii, gdyż droga jest otwarta. W pełni przekonany o zdecydowanej postawie Cesarza, hrabia von Schulenburg, w towarzystwie innych członków sztabu Grupy Armii, udał się z powrotem do Vielsalm, gdzie jego obecność była pilnie potrzebna ze względu na napiętą sytuację na froncie. 

Na zakończenie wszystkich ekscytujących wydarzeń tego dnia, noc przyniosła mi list od mojego ojca, który był nie do pogodzenia z ostatnimi doznaniami, jakie ja i szef mojego sztabu generalnego wynieśliśmy ze Spa, i zniszczył całą nadzieję i zaufanie, jakie żywiliśmy w odniesieniu do przywrócenia starego porządku rzeczy. List skonfrontował mnie z niezmiennymi faktami, które nie mogły nie zmienić biegu mojego losu i zawrócić mnie ze ścieżki, którą do tej pory uważałem za jedyną właściwą i którą, opierając się na moich prawach i obowiązkach, zamierzałem niezachwianie podążać.
List mojego ojca brzmiał następująco

” MÓJ DROGI CHŁOPCZE
” Ponieważ Feldmarszalek nie może zagwarantować mi bezpieczeństwa tutaj i nie chce się zobowiązać do zagwarantowania pewności oddziałów, zdecydowałem się, po ciężkiej wewnętrznej walce, opuścić zdezorganizowaną armię. Berlin jest całkowicie stracony; jest w rękach socjalistów, a dwa rządy zostały tam utworzone, jeden z Ebertem jako kanclerzem, a drugi przez niezależnych. Dopóki wojska nie rozpoczną marszu do kraju, zalecam pozostanie na posterunku i trzymanie oddziałów razem! Jak Bóg da, mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Generał von Marschall przekaże ci dalsze informacje”. 
Twój boleśnie dotknięty ojciec,
(Podpisano)
” WILHELM.”

Na zdjęciu trzy francuskie kobiety w runinach wsi Paissy - płn-wsch Francja 1918 rok
3b3ced68-e5bb-44bb-a340-3282a3b7df3c

Zaloguj się aby komentować

Nazwa pierwiastka Hel / Helium pochodzi od Helios (słońce po grecku), bo najpierw go wykryliśmy na nim.
Nazwa helu pochodzi od greckiego ἥλιος, od greckiego Tytana Słońca, Heliosa, łac. helium, czyli oświetlony.

[...]

Po raz pierwszym istnienie helu zaobserwowano w 1868 roku w widmie chromosfery Słońca jako jasnożółtą linię o długości fali z 587,49 nm. Dokonał tego francuski astronom Jules Janssen podczas całkowitego zaćmienia Słońca obserwowanego w Guntur w Indiach. Jednak początkowo przyjęto, że linia ta zawiera sód i dopiero angielski astronom Norman Lockyer doszedł do wniosku, że było to spowodowane przez pierwiastek nieznany na Ziemi. Lockyer wraz z angielskim chemikiem Edwardem Franklandem nazwał nowy pierwiastek greckim słowem oznaczającym Słońce, czyli helios.

W 1895 roku szkocki chemik Sir William Ramsay traktując mineralny cleveit kwasami mineralnymi wyizolował hel w warunkach eksperymentalnych. Poszukiwał on argonu, lecz po wyizolowaniu azotu i tlenu z gazu uwolnionego przez kwas siarkowy zauważył jasnożółtą linię widmową, która została zidentyfikowana jako hel przez Lockyera i brytyjskiego fizyka Williama Crookesa. W tym samym roku hel został wyizolowany także przez Teodora Cleve’a i Abrahama Langleta w Szwecji, a ponadto określono masę atomową nowego pierwiastka. W kolejnych latach badacze odkrywali strukturę oraz właściwości helu.

https://www.ekologia.pl/slownik/hel/
#astrofizyka #chemia #ciekawostkietymologiczne #etymologia
koszotorobur

@Deykun - a Słońce składa się z około 3/4 wodoru i tylko niecałej 1/4 helu - więc geneza nazwy pierwiasteka bardzo ciekawa.

Zaloguj się aby komentować

#heheszki #historia
66077488-2d9d-46a5-9486-072c4ede6356
moll

@razALgul marki i modele nie te, ale w sumie ogólny zarys się zgadza

razALgul

@moll w sumie, to tak...

JPII2137

@moll dwa tygodnie temu kupiłem tydzień- Bułgaria, złote wybrzeże, hotel, all inclusive, samolot 500 zeta w dwie strony, na wczasy nad polskim morzem mnie nie stać

razALgul

@KLH2 akurat czystym przypadkiem rzuciło mi się to w oczy, na fejsie. Juz nie skasuje...

UmytaPacha

@razALgul wali fejczurem, nie dodawałabym tu #historia

razALgul

@UmytaPacha i pewnie jest, dlatego #heheszki, ale jakby nie patrzeć to ciut, ciut historia 😛

Zaloguj się aby komentować

Rewolucja Niemiecka 1918 roku na podstawie THE MEMOIRS OF THE CROWN PRINCE OF GERMANY wyd w 1922 roku 
Część XIII 
#iwojnaswiatowa #historia #1wojnaswiatowa #LichtAusMesserRaus #ciekawostkihistoryczne #niemcy
poprzednie części pod tagiem #LichtAusMesserRaus

Następna noc [11 na 12 listopada 1918] jest bezsenna i niespokojna. 
Zamierzamy wyruszyć wczesnym rankiem, aby przekroczyć granicę z Holandią. Dwa samochody tylko z najbardziej niezbędnym bagażem. Rozmawialiśmy o tym przez wiele dni, a w nocy nie myślałem o niczym innym, ale teraz, gdy stoi to przede mną w całej swojej rzeczywistości, trudno mi to sobie uświadomić. 

Chciałbym opuścić kwaterę główną Trzeciej Armii po cichu i bez zbędnych słów. To, co można powiedzieć, zostało powiedziane. Każdy wojskowy obowiązek został wypełniony do ostatniej chwili. Dowództwo Grupy Armii, które dotychczas mi powierzono, przeszło w ręce generała porucznika von Einem wraz z nadejściem zawieszenia broni. Odejście jest surowym przymusem. Po co jeszcze bardziej obciążać serce?

Ale kiedy wchodzę do sali, cały personel kwatery głównej jest tam w pełnych mundurach i hełmach, nawet urzędnicy i sanitariusze. Przed nimi, opierając się na swojej szabli, stoi stary generał pułkownik von Einem; obok niego jest jego szef sztabu, mój dobry Klewitz, ten wspaniały żołnierz, nigdy nie zrażony, chociaż sprawy były często tak czarne! Tylko że w jego mocnych rysach jest coś, czego nigdy wcześniej nie widziałem.
Einem mówi krzepiące, głębokie słowa, wiarę w nową przyszłość! Trzy wiwaty na cześć głównodowodzącego Grupy Armii wypełniają salę i rozbrzmiewają nad moją głową. Głównodowodzącego Grupy Armii? Czy nadal nim jestem? Być może w tej chwili generał-feldmarszałek trzyma w rękach mój list z rezygnacją.
Nie mogę mówić, nie mogę odpowiedzieć. Ściskam dłonie starych, sprawdzonych oficerów i widzę łzy na policzkach żołnierzy. Musimy ruszać. 

Po drodze musimy zatrzymać się w sztabie Pierwszej Armii, który ma swoją kwaterę w malowniczym zamku Rochefort w Ardenach, niedaleko Namur. Tam, u generała von Eberhardta, który przez długi czas był zaufanym dowódcą mojej Grupy Armii, muszę spotkać się z moim szefem sztabu. W ten sposób mam kolejne gorzkie pożegnanie z nim, z człowiekiem, który w najtrudniejszym okresie wojny stał najbliżej mnie jako mój wojskowy asystent i doradca, i któremu za wszystko, co dał mi jako żołnierz i człowiek, jestem tak głęboko wdzięczny. Wszyscy jesteśmy głęboko poruszeni, gdy podpisuję ostatni rozkaz armii do moich żołnierzy.

A teraz nadszedł moment rozstania. Ledwo mogę się oderwać. Ale to moi ludzie muszą mnie ponaglać. Müldner od jakiegoś czasu trzyma dla mnie w pogotowiu czapkę, szarą czapkę piechoty; sądzi, jak przypuszczam, że w tej udręce i roztargnieniu nie zauważę, co to jest; chce mnie w nią przebrać, w swojej czułej trosce wyobrażając sobie, że będę bezpieczniejszy i trudniejszy do rozpoznania w tym nieprzyzwyczajonym kolorze.

„Nie, chcę moją husarską czapkę także na tę ostatnią podróż! Nikt nie zrobi mi krzywdy!”

A teraz udają, że nie mogą jej znaleźć. Ale ja czekam i w końcu czarna czapka z trupią główką pojawia się, a ja ponownie ją zakładam. Spoglądam w ich wierne oczy; możemy tylko pokiwać głowami; słowa grzęzną w gardle. Schulenburg szarpnął się:

„Jeśli zobaczysz mojego pana i cesarza tam w Holandii”, potem i on się załamuje. 

Silnik warczy i ruszamy. Przejeżdżamy przez tyły dwóch rozpadających się armii, obszarów, które w szalonym pośpiechu odłączają się od mocno ugruntowanego porządku czteroletniej kampanii. Nasze samochody są szare; wiozą moich trzech wiernych towarzyszy i mnie do samego końca. Z przodu jadą Müller i Müldner, a ja z chorym Zobeltitzem w drugim samochodzie. Wszędzie są żołnierze, salutują i krzyczą. Nie, miałem rację; nikt nie będzie mi przeszkadzał. Odwzajemniam ich saluty i nie mogę przestać myśleć: „Gdybyście tylko wiedzieli, jak się teraz czuję”. 

Nasza trasa wiedzie przez Andenne do Tongern. Belgijska ziemia; wszędzie w miastach powiewają belgijskie flagi, a ludność świętuje święto. Co więcej, wygląd naszych rodaków zmienia się wraz z oddalaniem się od frontu. Tłumy mężczyzn, którzy kiedyś byli żołnierzami, teraz dryfują bez dyscypliny. Okrzyki, które nie są już przyjazne, witają nasze uszy. Nieustannie powtarzane są głupie slogany z tamtych czasów; zuchwalstwo i przechwałki, każdy zuchwalec próbuje prześcignąć drugiego w okazywaniu buntu i niesubordynacji, krzycząc:

„ Wyciągamy noże!”[oryg. Messer Raus!] „Idź po niego!” „Krew sie leje!"

Ale nigdzie się nie zatrzymujemy. W pewnym miejscu mijamy transport bydła prowadzony przez żołnierzy Landsturmu. Jeden ze staruszków, przechodząc blisko samochodu i wymachując czerwoną flagą nad swoimi wołami, przeklina mnie na całego; oficerowie, jak mówi, są winni temu wszystkiemu; trzymali go dzień, w którym jest na wpół głodny! 

To naprawdę zbyt wiele dla mnie i tak obrzucam nieszczęśnika wyzwiskami, że drżący i biały jak prześcieradło oddaje salut za salutem. Nędzny motłoch, który nigdy nie stawił czoła wrogowi, a teraz bawi się w rewolucję!

Tuż przed Vroenhoven widzimy ostatnie niemieckie oddziały; są to oddziały Landsturmu, uciekające w kierunku domu.

W pobliżu Vroenhoven zatrzymujemy się przy holenderskim drucie kolczastym. Moje serce bije głośno, gdy wyskakuję z samochodu. Doskonale zdaję sobie sprawę, że kilka kroków przede mną jest decydujących. Bezlitosne i dręczące sceny z ostatnich kilku dni znów przelatują mi przez myśl: Spa, cesarz, marszałek polny, twarz Grönera, mój Schulenburg, adiutant i niezłomny przeciwnik wszystkich innych; list ojca i decyzja z Berlina, która zwalnia mnie ze służby i usuwa mi grunt spod nóg. Nie, tak musi być; tak musi być; nie ma innej drogi. Nagle przyszły mi do głowy słowa, które generał von Falkenhayn zwykł do mnie wołać, gdy jako chłopiec musiałem pokonać jakąś trudną przeszkodę na koniu:
„Przerzuć najpierw serce, reszta pójdzie za tobą”.
Następnie robię kilka kroków przed sobą. Niewyraźne, zamazane i niepewne jest moje wrażenie tego, co nastąpiło później. Otaczają mnie ludzie, towarzysze (Müller, śmiertelnie poważny i Müldner, opanowany, żołnierski, praktyczny i jasny jak zawsze) i nieznajomi. 

Jest wśród nich młody, całkowicie normalny holenderski oficer, który na początku jest tak zaskoczony, że nie może pojąć sytuacji i nie wie, co z nami zrobić. Ale widzi, że nie możemy tu zostać; w konsekwencji zostajemy zabrani przez strażnika do małej gospody, gdzie sympatyczna i cicha obsługa podaje nam gorącą kawę.
W międzyczasie dzwonią do Maastricht. Wraca młody oficer. Sam jest przytłoczony ciążącym na nim obowiązkiem: musi zażądać oddania naszej broni. Następuje chwila intensywnej goryczy, którą można znieść tylko dzięki taktowi proszącego. Baron von Hünefeld i baron Grote przybywają z Maastricht. Wkrótce przybywa pułkownik Schroder z żandarmerii wojskowej wraz ze swoim adiutantem. Nasz dalszy los leży w jego rękach. Działa energicznie. Dzwonią telefony i wysyłane są telegramy. Raporty, zapytania, przepisy, których należy przestrzegać. W ten sposób nasze przeznaczenie zaczyna się kształtować. W każdym razie najpierw musimy udać się do prefektury w Maastricht i czekać na decyzję rządu w rezydencji gubernatora prowincji Limburg.
e8cf4131-0d0b-4436-a23b-1cf5a760bfde

Zaloguj się aby komentować

Rewolucja Niemiecka 1918 roku na podstawie THE MEMOIRS OF THE CROWN PRINCE OF GERMANY wyd w 1922 roku 
Część XII 
#iwojnaswiatowa #historia #1wojnaswiatowa #LichtAusMesserRaus #ciekawostkihistoryczne #niemcy
poprzednie części pod tagiem #LichtAusMesserRaus

Jedenasty dzień listopada 1918 roku jest zimny i ponury. W kwaterze głównej Trzeciej Armii nie widać ani śladu rewolucji. Od szefa aż po najniższego sanitariusza, wszystko jest nienaganne, a widok bystrości i odwagi żołnierzy to czysta przyjemność. Gdyby nie to, że wszystkie niewypowiedzianie gorzkie doświadczenia ostatnich kilku dni są niezatarte w moim mózgu, na widok tego doskonałego porządku mógłbym sobie wyobrazić, że budzę się ze strasznego snu. Klewitz powiedział mi przy okazji, że wśród jego personelu łączności telefonicznej powstała rada żołnierska, ale szybko położył jej kres, a ludzie przyszli do niego później, aby przeprosić.

Po południu zgłosił się do mnie dowódca Pierwszej Dywizji Gwardii, generał Eduard von Jena, oraz jego oficer sztabowy, kapitan von Steuben. Obaj są świetnymi, sprawdzonymi ludźmi. Byliśmy bardzo poruszeni, a kiedy mnie opuszczali, mieli łzy w oczach.
Po południu zadzwoniłem też do moich adiutantów w Vielsalm. Donoszą, że w sprawie negocjacji z rządem ponownie komunikują się z Berlinem, ale nie podjęto jeszcze żadnych decyzji. Żądam jednej rzeczy, a mianowicie, aby nie dokonywano żadnych rozstrzygających ustaleń, aby ostateczną decyzję pozostawiono mnie. A więc czekajcie! 

Czekać? Czekać na jakiś cud? Czy w tym wszystkim, co już wiem, w tym wszystkim, co jest ledwie ukryte pod pozorami dyskusji i negocjacji, nie jest wyraźnie słyszalne „nie” panów w Berlinie? I rzeczywiście, jeśli mają zachować władzę, którą sobie uzurpowali, czy mogą postępować inaczej? A jeśli chcę, aby nasz biedny i często doświadczany kraj miał pokój, czy mogę odrzucić ich „nie”?

Jedno niezapomniane wrażenie z tego dnia muszę tu zapisać. Jest wieczór. Pogrążony w bolesnych myślach, spaceruję samotnie po parku zamkowym. Schroniłem się w tej samotności i odosobnieniu, aby spojrzeć w twarz ostateczności, która ma się wkrótce urzeczywistnić.
I rozumuję w ten sposób. Kiedy to „nie”, które z pewnością nadejdzie, pozbawi cię miejsca obok twoich towarzyszy i pozbawi cię odpowiedzialności i obowiązków aktywnego żołnierza, co wtedy? Czy wsiądziesz do jednego z pociągów w Liege lub Herbesthal i pojedziesz do Berlina, aby nie stać się zarzewiem zamieszek, pozostając z żołnierzami? Czy będziesz tam żył jako bezczynny dżentelmen, biernie obserwując, jak w dzikim szale i szalonym delirium ich zmęczonych, oszalałych i wprowadzonych w błąd umysłów naruszają wszystko, co tradycja uczyniła tak świętym dla ciebie i dla nich? A może chciałbyś być tam jako osoba, na którą zwróciły się wszystkie ich kłótnie?

” Nie!”
Ale druga droga otwiera się w momencie, gdy jesteś zmuszony przez ich „Nie” do porzucenia pragnienia powrotu do domu z wojskiem, w chwili, gdy zostaniesz obalony przez nowych władców i zwolniony ze służby. Ta droga jest drogą przez granicę [Holandia nie brała udziału w wojnie i była najbliższym krajem neutralnym]. Tam, z dala od wszystkich fermentujących konfliktów, możesz poczekać kilka tygodni, aż najgorsza burza minie, a rozsądek i rozeznanie pomogą przywrócić porządek. Wtedy, najpóźniej po zawarciu pokoju, mógłbyś wrócić do swojej żony i dzieci oraz do nowej pracy, która czeka na ciebie i każdego innego Niemca.

Myślę o moim ojcu, którego w ten sposób mógłbym znów zobaczyć i ogarnia mnie cała gorycz tej rozłąki i tego wygnania. Wczesny zmierzch spowija jesienne drzewa; pada śnieg, a od mokrych, spleśniałych liści i przemoczonej ziemi bije przenikliwy chłód. Nagle, wzdłuż drogi na zewnątrz, maszeruje kompania. Mężczyźni śpiewają naszą starą żołnierską pieśń:
”Nach der Heimat mocht' ich wieder”

Śpiew! Marsz! „Dobry Boże”, myślę sobie. Walczę z moimi uczuciami najlepiej jak potrafię; ale są dla mnie zbyt silne, nie mogę się im oprzeć. Mimo to śpiewają teraz łagodniej i bardziej odlegle niż wtedy. Ale to w ciemności i samotności, w której nikt nie mógł mnie zobaczyć, pokonało mnie. Późnym wieczorem nadeszło oświadczenie rządu, że po wysłuchaniu rady ministra wojny, generała Scheücha, muszą odmówić mi dalszego pozostawania w Wyższym Dowództwie Grupy Armii. Nowy głównodowodzący nie miał już ze mnie żadnego pożytku. Nie pozostało mi więc nic innego, jak napisać list pożegnalny. Brzmiał on następująco:

SZANOWNY GENERALE FELDMARSZAŁKU,

W tych najcięższych dniach życia mego ojca i mego muszę błagać o pożegnanie się z Waszą Ekscelencją w ten sposób. Z głębokim wzruszeniem zostałem zmuszony do podjęcia decyzji o skorzystaniu z sankcji udzielonej przez Waszą Ekscelencję na moje zrzeczenie się stanowiska głównodowodzącego i na razie zamieszkam za granicą. Dopiero po ciężkich wewnętrznych zmaganiach byłem w stanie pogodzić się z tym krokiem; ponieważ rozdziera każde włókno mojego serca, aby nie móc poprowadzić z powrotem do domu mojej Grupy Armii i moich dzielnych żołnierzy, którym Ojczyzna zawdzięcza tak nieskończony dług. Uważam jednak za ważne, aby jeszcze raz przedstawić Waszej Ekscelencji, w tej godzinie, krótki szkic mojej postawy i błagam Waszą Ekscelencję, aby wykorzystał moje słowa, które mogą wydawać się dla Ciebie odpowiednie. 

W przeciwieństwie do wielu niesprawiedliwych opinii, które starały się przedstawić mnie jako zawsze podżegającego do wojny i reakcjonistę, od samego początku opowiadałem się za poglądem, że ta wojna była dla nas wojną obronną; a w latach 1916, 1917 i 1918 często podkreślałem, zarówno ustnie, jak i pisemnie, opinię, że Niemcy powinny dążyć do zakończenia wojny i że powinny być zadowolone, gdyby mogły utrzymać swoje status quo przeciwko całemu światu. Jeśli chodzi o politykę wewnętrzną, byłem ostatnim, który sprzeciwiał się liberalnemu rozwojowi naszej konstytucji. Tę koncepcję przekazałem na piśmie cesarskiemu kanclerzowi, księciu Maxowi z Badenii, zaledwie kilka dni temu. Niemniej jednak, kiedy gwałtowny rozwój wydarzeń zrzucił mojego ojca z tronu, nie tylko nie zostałem wysłuchany, ale jako książę koronny i następca tronu zostałem po prostu zignorowany.

Dlatego proszę Waszą Ekscelencję o przyjęcie do wiadomości, że składam formalny protest przeciwko temu naruszeniu mojej osoby, moich praw i moich roszczeń. Pomimo tych faktów byłem zdania, że biorąc pod uwagę poważne wstrząsy, jakie armia musiała ponieść w wyniku utraty cesarza i naczelnego wodza, a także haniebnych warunków zawieszenia broni, powinienem pozostać na swoim stanowisku, aby oszczędzić jej nowego rozczarowania związanego ze zwolnieniem księcia koronnego ze stanowiska naczelnego dowódcy wojskowego. W tym również kierowałem się ideą, że nawet jeśli moja osoba może być narażona na najbardziej bolesne konsekwencje i konflikty, utrzymanie razem mojej Grupy Armii zapobiegnie dalszej katastrofie naszej Ojczyzny, której wszyscy służymy. 

Te konsekwencje dla mnie samego powinienem był znieść w przekonaniu, że wyświadczam przysługę mojemu krajowi. Ale postawa obecnego rządu musiała być również wzięta pod uwagę przy podejmowaniu decyzji, czy mam kontynuować dowodzenie wojskiem. Od tego rządu otrzymałem zawiadomienie, że nie przewiduje się dalszej aktywności wojskowej z mojej strony, chociaż powinienem być przygotowany na przyjęcie ewentualnego zatrudnienia. Wierzę zatem, że pozostałem na stanowisku tak długo, jak wymagał tego ode mnie honor oficera i żołnierza. 

Wasza Ekscelencja przyjmie jednocześnie do wiadomości, że kopie tego listu zostały wysłane do ministra królewskiego dworu, pruskiego ministerstwa stanu, wiceprzewodniczącego Izby Deputowanych, przewodniczącego Izby Wyższej, szefa gabinetu wojskowego, szefa gabinetu cywilnego i kilku dowódców wojskowych, z którymi jestem bliżej zaznajomiony. Żegnam się z Waszą Ekscelencją z gorącym życzeniem, aby nasza ukochana Ojczyzna znalazła drogę wyjścia z tych ciężkich burz do wewnętrznego uzdrowienia i do nowej, lepszej przyszłości. 

Kończąc, pozostaję z poważaniem,

(Podpisano) Wilhelm, Książę Korony Cesarstwa Niemieckiego i Prus.
Do Jego Ekscelencji Marszałka Polowego Generała von Hindenburga, Szefa Sztabu Generalnego Armii Polowej. Kwatera Główna.
f47eccf5-5d43-4e75-88e4-f18bc737f9d1

Zaloguj się aby komentować