Wesprzyj nas i przeglądaj Hejto bez reklam

Zostań Patronem

#zafirewallem

33
1647
dawno nic nie napisałam, ale jakoś tak mnie na szło #naopowiesci 😉

Wiedźma, która praktykowała jogę
Pogłaszcz kotka

Magii nikt, no może prawie nikt - poza specjalistkami od magii urody - nie ma wypisanej na twarzy. Z pewnością nie miała jej wypisanej w żadnym widocznym (ani nawet niewidocznym) miejscu Jowita…
Poznałyśmy się w trakcie zajęć jogi. Praktyka 2-3 razy w tygodniu doskonale działała na moje skołatane nerwy młodszej księgowej. Technika, precyzja, harmonia i kojący głos prowadzącej zajęcia Magdy były mieszanką, pozwalającą naprawdę się odprężyć. Widok ćwiczącej Jowity poniekąd też. 
Kojarzycie osoby tak niezborne, że boicie się, że zrobią sobie same krzywdę przy wykonywaniu najprostszych ćwiczeń gimnastycznych? Oraz takie, które niezależnie od sytuacji nie tracą dobrego humoru i pokładów niezdrowego optymizmu? Tym właśnie była praktyka jogi w wykonaniu Jowity. Widowiskiem totalnego braku gracji czy choć odrobiny koordynacji, połączonego z prywatną fontanną niczym nieskrępowanej radości. Widowiskiem, które choć rozgrywało się gdzieś na tyłach sali, przyciągało jak magnes ukradkowe spojrzenia i uśmieszki politowania w wykonaniu całej grupy. W tym moje.
Jowita na jogę wpadała sama. Praktycznie z nikim nie rozmawiała, czasami tylko wymieniając uśmiechy i drobne słowa powitania. Była kimś w rodzaju naszej maskotki. Lekko niezgrabna i gapowata, błądząca myślami wiecznie gdzieś daleko, zaraz po zakończeniu zajęć odpływała wraz z innymi w kierunku szatni i widziałyśmy się dopiero w trakcie kolejnej wspólnej praktyki.
Trwało to kilka tygodni, gdy w końcu zebrała się na odwagę i poza mierzeniem mnie dziwnie przeszywającym wzrokiem, zdecydowała się podejść i powiedzieć:
-Pogłaszcz w końcu kotka.
Po rzuconej w ten sposób uwadze po prostu odwróciła się na pięcie, prawie się wywracając i odeszła, a ja nie miałam pojęcia, skąd wiedziała o tym cholernym sierściuchu, który prześladował mnie od pół roku.
No tak, zapomniałam wspomnieć…
Jakieś pół roku temu udało mi się znaleźć i wynająć przyjemne mieszkanko, kilka minut drogi spacerem od biurowca, w którym mieści się filia mojego korpo. Nowe osiedle, trochę kiepsko skomunikowane z centrum, ale za to jeszcze chwilowo ciche i spokojne, póki nie zabudują widoku na otaczające pola kolejnymi kilkupiętrowymi budynkami.
W każdym razie, krótko po mojej przeprowadzce, na osiedlu pojawił się kot (a może był wcześniej, ale ja go poznałam trochę później?). Wielki i śmierdzący bury dachowiec. W czasie swoich codziennych “obchodów” terytorium, w trakcie których wygląda jak udzielny pan na włościach, obnosi się z całym tym swoim kocurzym majestatem oraz wszystkimi starymi bliznami i nowymi ranami, jakby były to co najmniej wojskowe ordery. Tej parszywej kociej mordy boją się nawet okoliczne psy. Ostatni kozak, który próbował Alemu (bo tak kotka “ochrzczono” na osiedlu) szczeknąć w nos, skończył z tak pokiereszowanym pazurami pyskiem, że weterynarz miał co szyć przez dobre dwie godziny. Od tego incydentu zarówno psy jak i co bardziej zdroworozsądkowi mieszkańcy, schodzili nadętemu grubasowi z drogi.
Ale on upatrzył sobie mnie!
Codziennie, w drodze do pracy, mijałam go siedzącego na schodkach prowadzących do sutereny miejscowego sklepu ostatniej potrzeby. Siedział i łypał na mnie co najmniej jednym zdrowym okiem, w zależności od wyniku ostatniego sparingu z bliżej nieznanymi przeciwnikami (tak, Ali według miejscowej legendy potrafił rozprawić się z nawet 4 psami na raz). Po prostu siedział i nawet nie mrugnął, póki nie zniknęłam za zakrętem osiedlowej dróżki. I wcale nie patrzył na mnie jakoś przyjacielsko!
I teraz wyobraźcie sobie radę, żeby taką kreaturę wziąć i pogłaskać!? Może jeszcze saszetę wyjąć z torebki i poczęstować?
Ale nie dawało mi to spokoju. Borze szumiący, jak mi to nie dawało spokoju! Przez dobre dwa tygodnie chodziłam struta. I patrzyłam niemal co dzień na tą zalegającą na schodkach kupę sierści. A on gapił się na mnie. Wciąż tak samo nieprzyjemnie. Raz nawet prawie się przy nim zatrzymałam. Śmierdział bardziej niż zwykle. I chyba wyczuł co chcę zrobić, bo na mnie fuknął. Przerażona odskoczyłam i złamałam obcas na nierównej kostce chodnikowej. Pierwszy raz spóźniłam się do pracy. Kuśtykanie do domu na szybką zmianę obuwia też miłe nie było.
Jowity od czasu jej błyskotliwego wystąpienia w sprawie kotka nie widywałam na jodze. Na początku nie zwróciłam na to uwagi, jednak po jej jakichś 3 kolejnych absencjach nie tylko mnie brakowało pokracznej dziewczyny, zmagającej się z własna materią gdzieś w odległym zakątku sali. Irytowało mnie to i podskórnie czułam, że jest to powiązane z pogłaskaniem kotka.
Raz kozie śmierć! Postanowiłam pogłaskać Alego następnego dnia rano.
I wiecie co? Zrobiłam to! Podeszłam to tego przerośniętego mruczka, zignorowałam ostrzegawcze prychnięcie i go pogłaskałam. Po tym wielkim, lepiącym się od krwi i błota parszywym łbie. A zaraz potem tego pożałowałam… 
Alemu Jowita najwidoczniej wcześniej nie powiedziała: Daj się pogłaskać tej miłej pani, bo kocur jak tylko poczuł moją dłoń na swoim czerepie zaatakował. Wywinął się zwinnie spod mojej dłoni i rzucił się na nią, jakby od tego zależało jego życie.
Potem nastała miotła. Pani Renia, właścicielka sklepiku, widząc co się dzieje, ruszyła mi z odsieczą ze swoją miotłą. Choć przy okazji nabiła mi pokaźnego guza na czole (zbyt szeroki zamach), udało jej się kilkoma energicznymi pacnięciami trzonka zmusić kocura do taktycznego odwrotu. Zaraz potem odstawiła miotłę do sklepu, zdjęła firmowy fartuch i odstawiła mnie na SOR. Pełna poczekalnia, długa kolejka i ja sama, bo co pani Renia będzie ze mną siedziała. Interes się sam nie zakręci!
I tam poznałam Pawła. Dosiadł się obok. Z wybitym kciukiem. Trochę pogadaliśmy - kolejki do lekarza łączą ludzi. Wypiliśmy po podłej herbacie ze szpitalnego automatu.
Izbę przyjęć opuściliśmy razem; ja z kilkoma szwami i obolała po zastrzykach przeciw tężcowi i wściekliźnie, a on z usztywniaczem na ręce.
Umówiliśmy się też na następną herbatę…
I jeszcze jedną...
Kilka kolejnych…
Paweł okazał się być koneserem tego napoju (gustował głównie w czarnych herbatach) i po kwartale znajomości postanowił podzielić się ze mną sekretnym źródłem swoich najlepszych herbat. 
W trakcie spaceru po starówce weszliśmy do niewielkiego sklepiku, ulokowanego w jednej z bocznych uliczek. Aromat suszonych liści był wyczuwalny już z kilku metrów, a po przestąpieniu progu zakręciło mi się w nosie.
Zanim zdążyliśmy się przywitać, Jowita odezwała się, ze śmiechem, do mnie słowami:
-O, widzę, że w końcu pogłaskałaś kotka.

------

973 słowa (według dokumentów google)

#zafirewallem
3

@moll Poprawnie. Tak do "Pani domu". Do gazetki parafialnej też ujdzie xD

Nie no, widać obycie z materią. Zrób z tego opowieść na 100 słów. Wtedy mocniej ujawnią się sensy i będzie większe napięcie. I poważna myślówa, lepsza niż sudoku.

Albo nic nie rób i miej wywalone xD

Zaloguj się aby komentować

Słyszałem, że to modne! Że to już ta era!

Mieć wystrzał w owcy zadek to w CV plus!

Nie ma, że nie chcę, to przywilej, mus!

A kto się opiera tego gnoic jak frajera!


Beeeeee... Puf!

Marketingu dzwonionego nastała era

Telefon wyświetla <spam> duży to plus

Konsultant dzwoni zaciekłe to jego mus

Kolejny nr blokuj, niech znajdą innego frajera

Idzie wiosna, wleci moskitiera

Temperatura w końcu na plus

Konsultanta praca to nie mus

Gdy dzwoni rozłączam frajera

Zaloguj się aby komentować

Mówią, że z poezji nie da się wyżyć. Że poezja nikogo nie nakarmi. Nie mają racji. Najlepszym dowodem na to niech będzie fakt, że kiedyś mnie samego pewne zdarzenie, jakby nie patrzeć związane jednak z poezją, bo wynikłe ze spotkania z tą poezją związanego, ocaliło od śmierci głodowej. Nie pamiętam czy podziękowałem wtedy za to, a że podobno lepiej późno niż wcale, to, żeby moje chamstwo i niewychowanie nie wyszło na jaw, na wszelki wypadek nadrabiam tamto podziękowanie teraz:

***

@Wrzoo, dziękuję
(nawet nie za to, że poprzedniej edycji nie wygrałem, choć i za to również)

W miesiącu lipcu minionym rokiem
początek daliśmy kawiarni spędom
– „Jacy na żywo ci ludzie będą
z którymi w necie piszę głupoty?”

W różowe kwiatki ktoś przyniósł tam kocyk:
browary żłopią, precelki jedzą
tak sobie razem nad Wisłą siedzą,

a ja – spóźniony po długim locie –
dotarłem z uczuciem w żołądku pustości.
– „No zaraz mnie tutaj chyba zagłodzą!” –
myślałem cierpiąc skręty wnętrzności.

@Wrzoo dała mi rogal, męki me słodząc
a ja, targany głodem straszliwym,
zjadłem go wtedy na dwa czy trzy gryzy.

***

#nasonety
#zafirewallem
8

@George_Stark Awww, jak miło! To był dobry rogal (choć trochę czerstwy), z naszej ulubionej piekarenki 💛

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Białe żagle

Pod Cytadelą, gdzie nurt był głęboki
tam Weles-Wołos obwołał się sędzią
i choć na surowość niektórzy zrzędzą,
on sprawiedliwe wydawał wyroki.

Tak było w czasach kiedy krzyżoki
postanowiły coś zrobić z miedzą
i nagle: buch! – w Grudziądzu już siedzą!
nim zdążył ktokolwiek choć mrugnąć by okiem.

O słodka wiślana ty głębokości! –
za twoją sprawą powstania się rodzą!
Duch partyzancki powstał w ludności
i partyzanci krzyżoków zwodzą.

Tak płaszczów z krzyżem, jak żagli prawdziwych
Wisłą ku morzu zaczęły się spływy.

***

#nasonety
#zafirewallem
4

Grudziądzki z odrobinę odleglejszą historią, no fajny 😁

Zaloguj się aby komentować

Dobra nie będę czekał na @RogerThat odwalę i z głowy, bo zapewne i tak by się wyłgał.
Wybraliście mnie to macie dalej tematy z pogranicza życia i śmierci, lecz skłaniające się bardziej w tę drugą stronę. Miłej zabawy życzę. 😁

Mikołaj Sęp Szarzyński

Sonet I
O krótkości i niepewności na świecie żywota człowieczego

Echej, jak gwałtem obrotne obłoki
I Tytan prętki lotne czasy pędzą,
A chciwa może odciąć rozkosz nędzą
Śmierć - tuż za nami spore czyni kroki.

A ja, co dalej, lepiej cień głęboki
Błędów mych widzę, które gęsto jędzą
Strwożone serce ustawiczną żędzą,
I z płaczem ganię młodości mej skoki.

O moc, o rozkosz, o skarby pilności,
Choćby nie darmo były, przedsię szkodzą,
Bo nasze chciwość od swej szczęśliwości
Własnej (co Bogiem zowiemy) odwodzą

Niestałe dobra. O, stokroć szczęśliwy,
Który tych cieniów w czas zna kształt prawdziwy!

#nasonety #zafirewallem #diproposta
d7b06e68-cf54-4f22-bc95-7a04af30a3c9
8

@splash545 wylgal? W życiu nie skłamałem. Jak (tu wstaw) kocham.

Zaloguj się aby komentować

Mamy piątek, a więc przyszedł czas na podsumowanie LXIV edycji zabawy #nasonety , zwane też #podsumowanienasonety 💛

Udział wzięli:


Aby zapobiec nadmiernemu mnożeniu się sonetów, należy jak najszybciej ukrócić tę edycję i wybrać męczennika kolejnej.
W tej edycji ukryte kryterium (ukryterium?) było proste — wygrywa ten wpis, który nie zawiera żadnego sonetu i znalazł się tu totalnie przypadkiem.

Dlatego też zwycięzcą LXIV edycji #nasonety zostaje @splash545 🎉 Kondolencje.

***

Ale nie byłabym sobą, gdybym nie dorzuciła paru wyróżnień, niebędących wcale a wcale nagrodami pocieszenia.

Czekoladowy medal w srebrnym pazłotku
dla @RogerThat , bo gdyby nie wczorajszy wpis Splasha, to dyplom zwycięstwa przyznany zostałby Tobie, abyś mógł się nim pochwalić cioci. A tak to chociaż coś na osłodzenie łez.

Figurka z porcelany przedstawiająca żeliwny grzejnik
dla @George_Stark w podzięce za krótki wykładzik z materiałoznawstwa (wciąż mnie zadziwia Twoje ścisłe wykształcenie).

W połowie zdrapana zdrapka "Extra Pensja"
dla @splash545 - ewidentnie masz dziś szczęście, toteż jest szansa na dalsze niespodziewane wygrane.

Naprawdę fajny patyk
dla @fonfi - Paszka znalazła fajny patyk, ale Ty zasłużyłeś na fajniejszy.

Kremik do rąk
dla mnie, bo mam suche ręce.

Dziękuję wszystkim za udział i powodzenia w kolejnej edycji! 💛

#zafirewallem
6ca04429-4398-435f-87db-f8b953d06dd2
Wrzoo userbar
20

(wciąż mnie zadziwia Twoje ścisłe wykształcenie)


Takie tam wciąż. To dopiero drugi dzień przecież. 😉


Dziękuję za wyróżnienie, ale przede wszystkim za piękną edycję. 😀

@Wrzoo Ale zarąbisty patyk - w kształcie serduszka 😍 Albo jabłuszka... 🤔 Tak czy siak bardzo mnie się podoba! Dziękuję.

@UmytaPacha Zoba jakiego mam fajnego badyla!


No i oczywiście gratulacje dla pana @splash545 . Tak wygrać nic nie pisząc to jest dopiero Performance przez wielkie "P" i SZtuka przez wielkie "SZ". Tym większe są moje wyrazy współczucia! 😂

Zawsze drugi. Ale tym razem smakuje lepiej niż pierwszy xd na matmie zawsze siedziałem w drugiej ławce. Bezpieczna była. Tu jest podobnie.

@splash545 no niech będzie, że ten wysiłek podejmę, ale to z czystej dobroci serca. Wiedz, że wielkim był. ( ͡° ͜ʖ ͡°)n

Niechże autorem będzie Kazimierz

Zaloguj się aby komentować

Daleko nam do nieba

Jesteśmy niczym żywe truchło

Nad głową sypie się jak śnieg gleba

W mojej świadomości coś wybuchło.

Chciałbym Pegaza, posłańca do nieba

Co zabiera duszę, a zostawia truchło 

Odpad niech przyjmie z wdzięcznością czarna ziemia

Podpisano: Stefan Wybuchło

No dobra, to jeszcze ja na koniec... 😊


Modlitwa agnostyka


Zapewne miła sercu jest wizja nieba,

Lecz kiedy czas przyjdzie mojego truchła,

Pragnę jeno by lekką była gleba -

Za późno by wiara we mnie wybuchła…

Zaloguj się aby komentować

No dobrze. Skoro koleżanka-organizatorka LXIV edycji zabawy #nasonety w kawiarni #zafirewallem nie tylko nie ma nic przeciwko natłokowi wytworów, nie tylko się z nich cieszy , ale nawet na nie czeka , no to proszę bardzo.

Najpierw jednak uchylę z lekka drzwi do warsztatu i podzielę się swoją inspiracją. Otóż, kiedy ostatnie słowo pierwszego wersu utworu di proposta zrymowało mi się ze słowem „lawiny”, to nie mogłem nie pomyśleć o tej wspaniałej piosence pana Leonarda Cohena ( tutaj po polsku , w pięknym tłumaczeniu i wykonaniu pana Macieja Zembatego). I nie to żebym próbował się do pana Cohena w jakikolwiek sposób przymierzać czy z nim rywalizować, po prostu się zainspirowałem:

***

Lawina

Pamiętam potężną siłę lawiny,
dwóch ciał namiętny taniec.
To ja czy ty – kto tam był draniem? –
bo wiem: to były tylko kpiny.

Dudniące serca nam wtedy grały
jak śnieg zabrany górom;
teraz zalega cisza ponuro
jak ciężkie śniegu zwały.

Od czasu do czasu coś jeszcze tąpnie –
nie łudzę się, w lawinę nie wstąpię:
serce – jak drzewa – złamane.

W dolinie zaś śnieg pozostanie,
bo choć cię ciągle noszę w swej głowie
to mieć cię nie mogę więcej przy sobie.

***

Tak na marginesie, bo nie wiem czy wiecie, ale również i pan Andrzej Poniedzielski współpracował z panam Cohenem (przy umownej tego drugiego świadomości na ten temat – ale mi się to sformułowanie podoba!; zresztą pan Andrzej Poniedzielski też jest inżynierem, nawet studiowaliśmy na tej samej uczelni, choć na innym kierunku; no ale ja się później przeniosłem i ostatecznie jednak dyplomy zrobiłem gdzie indziej), a efektów tej współpracy, wraz z kapitalnym wstępem (link podaję tylko do adekwatnej części wystąpienia, choć polecam całość), można sobie posłuchać tutaj .

No i tryb gaduły-rozmyślacza mi się włączył, bo tak się zastanawiam dlaczego aż tak bardzo mi się podoba ten tekst do Avalanche? Mało tego! Dlaczego w ogóle podobają mi się takie teksty opowiadające o męskim jednak zawodzie, kiedy to okazuje się, że sama fizyczność to niestety nie wszystko. Tak jak w tym pięknym utworze zespołu Harlem na przykład. Może za dużo pana Bukowskiego się kiedyś naczytałem? 😉
3

@George_Stark wciąż podziwiam to, dokąd Cię prowadzą Twoje skojarzenia 😄

Zaloguj się aby komentować

#nasonety #diriposta

Solą chodników proszę nie sypać, bo pieski szczypie w łapki

Rzucam pod nowej siebie podwaliny
Choć kroki dalej ostrożnie stawiane
Omijając sidła, kroczę w nieznane
Z plastycznej, lecz miękkiej ulepiona gliny

Nim wezwą do nieba anielskie chorały
A lico okryje się kiru chmurą
Oddzielę przeszłość wyraźną cezurą
By nie dotknąć nawet żywotem banału

Wycisnę życie jak praskę z czosnkiem
I zadeklaruję formalnym wnioskiem
że oto, drodzy panowie i panie:

Oto jest moje najnowsze wydanie
Ze słońca i mrozu, z utworów jazzowych,
I sypanych solą chodników lutowych

#zafirewallem #tworczoscwlasna
Wrzoo userbar
11

Kuuuurde, to już wiemy, dlaczego w mieście Łodzi nawet bieganie psom szkodzi.

Ten wers: Z plastycznej, lecz miękkiej ulepiona gliny przypomniał mi zdanie, które miał w zwyczaju wygłaszać pan doktor prowadzący nasze laboratoria z materiałoznawstwa (bo ja, wbrew pozorom, posiadam solidne wykształcenie techniczne - cytując pana Poniedzielskiego), a zdanie to brzmiało tak: no i mówią, że jest twardy jak stal, choć stal akurat w technice zalicza się do materiałów miękkich.


A te ostatnie trzy wersy są takie cudne! Chciałbym takie obrazki umieć tworzyć. Będzie trzeba poćwiczyć. 😉

@Wrzoo fajny a w szczególności ten wers:

Wycisnę życie jak praskę z czosnkiem

😁

Zaloguj się aby komentować

Newton nieswoich czasów

Kiedyś się obudziłem w czas zupełnie inny
Patrzę po kieszeniach - zapalniczki niewyczuwane
Patrzę po ulicach - błotem zarzygane
Patrzę po mordach - same zrzednięte miny

Się okazało, że wpadłem w sam środek kanału
Średniowiecze stało się moją nową naturą
Same zgarbione gnomy, więc ja moją posturą
Wydawałem się czymś przeciwnym do banału

Zebrali się wokół mojej osoby boskiej
Poczekałem na wszystkie, by żadne nie było zazdrosne
Poczekałem na wszystkie - niech mają małe dranie!

I pytają się mnie: skąd macie prąd panie?
Ale się wkurzyłem na głupków twardogłowych
Ale kurde, sam nie wiem, więc żodyn się nie dowie

#nasonety #zafirewallem #diriposta

Poeto, godności - pamiętaj o społeczności!
5

@RogerThat


Myślę, że jesteśmy pierwszą grupą na świecie, która poetyzuje memy! 😀

@RogerThat Fajny, i to akurat napisany jak od 20 minut siedzę bez prądu w domu. Czy to Ty go wyłączyłeś?

@RogerThat uwielbiam to, jak ten sonet płynie. 😃

Zaloguj się aby komentować

Jak tak dalej pójdzie, to zamiast powieści wyjdzie jeszcze jakiś tomik może? 😉

Przepraszam koleżanko-organizatorko za dokładanie Ci pracy, ale te sonety są tak wciągające, że nie umiałem się powstrzymać:

*** 

Próżny sen

Na parapecie skrzydlata bogini
jak gołąb przysiadła – to zwiastowanie.
Przyszła powiedzieć że „Nike dostaniesz”
za wszystkie nad kartką spędzone godziny.

Tak w przyszłość marzenia me wybiegały
we śnie, kiedy Morfeusz w objęcia mnie ujął,
dreszcze mi wtedy przebiegły pod skórą,
bo właśnie się moje marzenia spełniały:

że skończyć udało się pisać mi książkę,
że jest w niej prawda, ludzie, emocje,
że ktoś zdecydował się na jej wydanie.

I kiedy kolejna noc dziś nastanie
liczę, że sen się nie urwie w połowie
i jury przemówi – ciekawe co powie?

***

#nasonety
#zafirewallem
3

@George_Stark cieszy mnie ich duża liczba, a wysoka jakość - tym bardziej. 😃

Zaloguj się aby komentować

Miał być już na ten tydzień fajrant, no ale kiedy dziś rano obudziłem się i pomyślałem, że być może to już mój ostatni ranek – nigdy przecież nie wiadomo – to mnie jakaś taka nieodparta chęć na napisanie sonetu naszła, bo – w świetle tych moich porannych przemyśleń – ryzykownym byłoby odkładanie tego do kolejnej edycji zabawy #nasonety . Kolega @splash545 ustał ostatnio w trudzie szerzenia swojej stoickiej propagandy w naszej wspaniałej kawiarni #zafirewallem , więc postanowiłem go w tym trudzie (tymczasowo, mam nadzieję) zastąpić:

***

Memento mori

Leżą rzędami – sini i zimni;
żaden z nich nigdy więcej nie wstanie,
nie zrobi tego co kiedyś miał w planie
bo wszystkie ich plany już się skończyły;

jeden chciał dom zbudować wspaniały,
inny chciał posag zapewnić córom
i każdy z nich tylko tak, pro futuro
myślał; na takim myśleniu dni im mijały.

Tak zamienili swe życie w troskę,
mało to życie ich było radosne,
a teraz tak żywi są jak i kamień;

wiec zanim rano do życia wstaniesz,
codziennie, gdy tylko oczy otworzysz:
memento mori – wspomnij to sobie.

***

A, pozwolę sobie również, trochę pro forma, otagować ten wpis jako #stoicyzm , choć jestem twórcą elastycznym: z przyjemnością podejmę się bycia piewcą dowolnej ideologii, jeśli tylko odpowiednio mi za to jej opiewanie ktoś byłby gotów zapłacić. 😉
1

@George_Stark dziękuję za zastępstwo i bardzo zgrabne i dość kompletne ujęcie tematu. Podoba mi się. 😉

Zaloguj się aby komentować

Mówił mi Oldman Gary,

Że u @moll są w kuchni czary.

Tworzy coś w obłokach pary

aż opadną wam kopary.

Moll na oko wszystko wrzuca w gary

Łudząc Hejto, że to jakieś czary

Z ust nie puści jednak pary

Bo opadłyby wszystkim kopary

Północ już biją miejskie zegary,

Wino nalewam do z kryształu czary.

Na stole ptactwo, pasztety, kapary,

Brak mi do tej uczty jeszcze tylko pary.

Zaloguj się aby komentować

**Erotyczna patelnia **

Kiedyś za swoich czasów dziecinnych
Gdy pagórki były białym prochem zawiane
A gumy kulki na kreskę w sklepie brane
Zdarzył się u babci zajazd rodzinny

Była tam ciotka, że wyszły mi gały
Tak bardzo rządziła swoją posturą
Podobno taka była już przed maturą
Co starsi to mogli dostać zawału.

Jeden nawet skończył w szpitalu na Borowskiej
Wujek, co powiedział trochę zbyt donośnie
Że ma z ciotką ochotę na grzybobranie

"jak ci dam amory, durny baranie"
Żona go przywiodła do zmysłów zdrowych
Gdy mu patelnią przeszła po głowie.

#nasonety #diriposta #zafirewallem

Poeto, godności - pamiętaj o społeczności.
2

Dobry, śmieszny, a tytuł najlepszy xd

Zaloguj się aby komentować

. #zafirewallem #poezja #wiersze #tworczoscwlasna

Cześć, wrzucam dwa "wiersze". Dziękuję @moll i @KatieWee za przedpremierową ocenę. 😉

pierwszy bez nazwy:
"Za Firewallem" swawole piszę
Może się jakoś w końcu wyciszę
"Opublikować" jednak nie działa
i cała cisza mi się zjebała
Klikam w ten przycisk jak opętany
Już na opuszku jawią się rany
W szajbie klikania oczy patrzają
Ze "Dołącz" przycisk kamraci mają
ale se myślę - jednak nie kliknę
może po prostu tak sobie zniknę...

i drugi z nazwą Starość
Drogie to koszty sprośnych skojarzeń
gdy wiek odcina człeka od marzeń
Patrząc w lusterko, co mówi przecie
Że zaliczyłeś siedemnastolecie
Poznać na ulicy ludzi już nie zdoła
Pięćdziesięcioletnia prawie pierdoła
6

@deafone piękny debiut, witamy! 😀

@deafone witam witam i o zdrowie pytam

Drogie to koszty sprośnych skojarzeń


Kolega widzę w nurcie bolesno-erotomańsko-realistycznym się odnajduje. Pięknie, pięknie. Bardzo pochwalam. 😉

Zaloguj się aby komentować

Rodzi się we mnie ta chęć wstrętna i goła.

Coś zrobię! Ambicji tamburyn we mnie brzdęka!

Ludzkość odmienię! Siebię! Świat schyli czoła!

Pod Lenistwa śmiechem Chęć gaśnie i klęka.

Czuję -w głowie myśl inna zgoła,

Coś tam bzyczy, dźwięczy, brzdęka.

"Z łóżka nie podniosę dziś czoła -

Nawet chór aniołów niech klęka!"

@fonfi Chociaż pensja moja goła

Miedzią mi w portfelu brzdęka

Nie pochylę nisko czoła

Polak głodny, lecz nie klęka!

Zaloguj się aby komentować

No i od razu drugi jeszcze i chyba na ten tydzień to już fajrant, bo trzeba by w końcu zająć się czymś pożytecznym.

***

Jabłuszko Sandomierskie

Wśród sadów jabłoni jeszcze nie-winnych
skrzynki zostały już porozstawiane:
to sandomierskie jest jabłobranie! –
najszlachetniejsze ze zbiorów gminnych!

Te skrzynki dorodnych owoców całe
sprzedane zostaną manufakturom,
gdzie później, zgodnie z rozkładu naturą
dokładnie zostaną przefermentowane.

Po zbiorach udanych, po trudzie i trosce
zostaną dożynki w pobliskiej wiosce
z pełnym przepychem zoganizowane.

A ileż napitków na stołach tam stanie!
Skąd tylko te dziwne szelesty foliowe?!
To Dzbany są Leśne! A, niech tam: na zdrowie!

***

#nasonety
#zafirewallem
0

Zaloguj się aby komentować

Produktywność
czyli Bo kulki na Kurniku już mi się znudziły

I znowu cierpienie wieczorów zimnych,
a nie mniej mroźny był dziś poranek:
skarpetki ciepłe i full ogrzewanie! –
bo ogrzewanie ryczałtem płacimy.

Lecz nadal zimno. A więc: myk! – cały
kołdry cieplutką otaczam się chmurą.
A pod tą chmurą dogrzewam się rurą:
to gazy w jelitach mi się zebrały.

Tak zimą wieczory spędzam beztroskie
co prawda brzuch mi od tego rośnie,
no ale od czego jest zimowanie?

Lecz trochę sportu nim wiosna nastanie;
a jeśli ktoś by mnie spytał co robię:
Mistrzostwa w berka tak oglądam sobie.

***

#nasonety
#zafirewallem
2

@George_Stark kurde a jak ja chcę tak pod kołdrą dogrzewać to na kanapie ląduję… 😒

@fonfi To jest jedna z wielu zalet starokawalerstwa! 😀

Zaloguj się aby komentować

Dzieńdobrywieczór się z Państwem,
Już od poniedziałku, kiedy to nasza @UmytaPacha znalazła się, wrzucając beztrosko zdjęcie patyka, chodził mi po głowie komentarz do całej tej sytuacji. A skoro na zewnątrz aura nie sprzyja jeździe do pracy rowerem i moja uwaga, zazwyczaj całkowicie skupiona (w celu przeżycia) na innych uczestnikach ruchu, nie za bardzo ma co ze sobą zrobić, to postanowiłem spożytkować ją (tę uwagę) oraz czas spędzony w komunikacji miejskiej by ubrać komentarz w postać sonetu #diriposta w zabawie #nasonety.
Miłej lektury.

Lament spod Pachy 

Wielkieś nam uczyniła pustki w trakcie zimy,
Swym zniknieniem Pacho, co enigmą owiane,
Tęsknotę obudziło za tchnieniem różanem,
I majonezu smakiem co z niego wciąż drwimy.

Poruszonych duszyczek hejto-portal cały,
Z nieobecności Twojej zmaga się torturą:
Czy owczą zniknęłaś tłamszona cenzurą?
Czy kruki i wrony Cię w lesie rozdziobały?

Duchacza gorącym przypiekamy woskiem,
(że winien zamętu krążyły pogłoski)
Lecz jemu w głowie tylko piórem pisanie.

Więc kiedy z nowego tygodnia nastaniem,
Pytasz beztrosko: "Fajny patyk, panowie?"
To powiedz - kurde - co mamy myśleć sobie?!

#zafirewallem
8

To powiedz - kurde - co mamy myśleć sobie?!


ładne :v


Tak. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Komentarz usunięty

Zaloguj się aby komentować

Ciężkie jest życie twórcy, a już szczególnie twórcy wybitnego. Twórca wybitny często bywa niezrozumiany i właśnie tak też zdarzyło się wczoraj, kiedy to mój zamysł artystyczny zupełnie nie trafił do jednej z odbiorczyń i w wyniku tego niezrozumienia zostałem przez nią posądzony o lenistwo .

Jak taki wybitny twórca może się w takiej sytuacji bronić? Może wdawać się w jałowe polemiki, ale twórca uznał, że nie będzie to miało sensu. Twórca postanowił wobec tego pokierować się zasadą „czyny, nie słowa” i w myśl tej zasady postanowił udowodnić rzecz, której udowadniać wcale nie musiał, bo jest to przecież rzecz zupełnie oczywista: wiadomo przecież, że twórca potrafi zupełnie od podstaw napisać całkiem nowe opowiadanie.

„Czyny, nie słowa” – pomyślał więc twórca i jak pomyślał, tak też uczynił, pisząc całkiem nowe opowiadanie zawierające 710 słów:

***

Księgi Jerzego

Jerzy skierował do Pachy, mieszkanki Grudziądza, te słowa: „Wstań, idź do Sopotu – wielkiego miasta – i upomnij je, albowiem nieprawość jego dotarła przed mojej oblicze”. W tamtym czasie bowiem w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Sopocie już od kilku miesięcy na szczytach bestborrow’ów utrzymywała się Saga Kaszubska autorstwa pani Darii Kaszubowskiej, zaś słowo Jerzego, z racji absolutnego braku zainteresowania, nie było nawet w bibliotecznych statystykach ujmowane.

A Pacha wstała, spojrzała na swoją różową bluzę-kangurkę, ale zdecydowała się tamtego dnia założyć jednak różowy sweterek. Na plecy zarzuciła różowy plecaczek, do którego spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i tak odziana opuściła domostwo.

– „Nie no, nie będzie mną tu Jerzy tak sobie rozporządzał” – pomyślała już po wyjściu i postanowiła uciec przed Jerzym do Kielc. Zaszła na dworzec, znalazła autobus jadący do Kielc, uiściła należną opłatę i wsiadła do niego, by udać się do Kielc, daleko od Jerzego.

Po drodze z autokarem działy się różne rzeczy straszliwe: pasek klinowy piszczał, hamulce nie hamowały, kierownica nie skręcała, światła nie świeciły, a z rury wydechowej wydobywały się kłęby białego dymu, tak jakby wybrano papieża albo pękła uszczelka pod głowicą i płyn chłodniczy dostawał się do cylindrów. Przerazili się pasażerowie i każdy szukał przyczyny nieszczęścia, każdy bowiem z nich wyśmienicie znał się na motoryzacji. Tylko Pacha zachowywała spokój. Wyciągnęła ze swojego różowego plecaczka grubo posmarowaną majonezem kanapkę i zaczęła jeść. Przystąpił do niej więc jeden ze współpasażerów i zapytał:
– Dlaczego ty jesz, zamiast próbować razem z nami ustalić co mogło się z tym autokarem stać? I dlaczego w ogóle tak daje od ciebie octem?
I podburzył innych podróżnych ten mężczyzna, który pochodził z Kalisza, i wzięli razem Pachę i wyrzucili z pojazdu pozostawiając ją na pastwę losu w lasach w okolicy Szydłowca. Autokar bez problemów odjechał zaś w dalszą drogę, pozostawiając za sobą czarny dym, tak jak stary diesel dymić powinien.

Z lasu wyszedł wielki kot, który połknął Pachę. I była Pacha we wnętrznościach kota trzy dni i trzy noce. Chciała przeprosić za swoje nieposłuszeństwo Jerzego i próbowała wysłać do niego SMS-a, wewnątrz kota nie było jednak zasięgu. Po trzech dniach i trzech nocach kot wyrzucił Pachę na grudziądzkiej plaży.

Jerzy przemówił tam do Pachy po raz drugi tymi słowami: „Wstań, idź do Spotu i głoś mu upomnienie, które ja ci zlecam”. Pacha wstała i poszła do Spotu, jak powiedział Jerzy.

Pacha dotarła do miasta akurat wówczas, kiedy trwało spotkanie z autorką Sagi Kaszubskiej. Weszła na scenę, gdzie zepchnęła z krzesła siedzącą na nim panią Kaszubowską po czym zaczęła głosić: „Jeszcze czterdzieści dni, a dzieła Jerzego zostaną spalone! Zaprawdę, powiadam wam – czytajcie dzieła Jerzego! Ze śmiechu można się przy nich zesrać!” – nauczała, a na dowód połączyła się projektorem i wyświetliła na ekranie zdjęcie zrobione w toalecie lotniska Londyn-Stansted przy okazji swojej lektury Księgi XII opus magnum Wielkiego Wieszcza, którą czytała właśnie w tamtym miejscu.

Dzieła Jerzego zaczęły być wypożyczane, ludzie ustawiali się po nie w kolejkach, ulitował się więc Jerzy nad Spotem i postanowił nie karać jego mieszkańców i dzieł swoich postanowił nie palić.

Nie podobało się to Pasze i oburzyła się ona. Zrobiła Jerzemu awanturę i wyrzucała mu, że od początku nie miał zamiaru swojej twórczości niszczyć, a chciał jedynie ją wypromować i posłużył się w tym celu Pachą jako swoim narzędziem.
– Wiedziałam! Od początku wiedziałam, że nigdy nie spalisz Ksiąg swoich! – krzyczała wtedy Pacha. – Zbyt wielka jest twoja miłość do nich, zbyt wielka jest twoja miłość własna, żebyś takiego czynu mógł dokonać! To właśnie dlatego pojechałam wtedy do Kielc, bo wiedziałam, że i bez mojego napominania swoich Ksiąg w Spocie nie spalisz!”
– Czy uważasz, że słusznie jesteś oburzona? – zapytał Jerzy.

Pacha nie odpowiedziała. Wyszła do drugiego pokoju, gdzie gdzie usiadła na wersalce i tak postanowiła poczekać i zobaczyć co się będzie działo dalej. Wpatrywała się w stojącą na parapecie usychającą różę i denerwowała się na Jerzego, bo to na pewno była jego wina, że wszystkie róże, które tylko ona próbowała w domu wyhodować zawsze w końcu usychały.

– Czy słusznie oburzasz się z powodu tego krzewu? – zapytał Jerzy, który bezszelestnie wślizgnął się do pokoju.
– Słusznie gniewam się śmiertelnie – odpowiedziała Pacha.
– Tobie żal krzewu, którego nie uprawiałaś i nie podlewałaś, a czy mnie nie powinno być żal tych wszystkich dzieł, nad którymi spędziłem tyle czasu? – odparł Jerzy i wlał szklankę wody w suchą ziemię, która podtrzymywała korzenie stojącej na parapecie róży.

***

#naopowiesci
#zafirewallem
2

@George_Stark jest to opowieść doprawdy magiczna:


  1. pacha zmieniła ubranie

  2. to porządny naród, absurdem jest uważać że ktoś oburzyłby się spożywaniem kieleckiego w transporcie publicznym

  3. specjalnie dla Jerzego poszłam czytać do toalety, więc czułam łączność magiczną z pachą z London-Stansted

  4. pacha nigdy nie zasuszyłaby róży! (poza tym jednym razem jak wsadziła ją za firanę okna i zapomniała na kilka tygodni o jej istnieniu)

@UmytaPacha Ja myślałem że magiczna, bo takie robi wrażenie, a tutaj zostałem wypunktowany. Ech, no nie dogodzisz. 😉

Zaloguj się aby komentować

Następna