#zafirewallem

29
1421
Sobota wieczór, to może uda mi się cichcem przemknąć. @RogerThat mnie mocno zainspirował, by w końcu spróbować napisać #diriposta w #nasonety po rosyjsku.

Филологам писать рекомендуется с правильным ударением

Дай стихи писать полиглоту
Которому сон мир украл
Пусть отдаст душу народу
Быть их частью ведь мечтал

Потушит траурный пламень
И желание об исходе
Нет времени слез отереть
Высохнут, пока вы чтете

Эвтерпо, просим, прибегни!
Торгни творчества струны 
Напомни ему, ведь забыл

Что даже в простейших стихах
найдет то, что потерял:
Что словом душу свою улечит

#zafirewallem #tworczoscwlasna #kawiarenka
Wrzoo userbar

Zaloguj się aby komentować

O, to ma odpowiedź ma na sonet di proposta, prawda, bardzo proszę, 2 wersy, 3 wersy, i 5 wersów się znajdzie, i 10 wersów dla łaskawego/j Pana/i, i 14 wersów też wypocę.

U mnie na szychta gode sie polinglish

At the weekends I have some napady głodu
You never gonna see it, coz sączy się jak z ropnia
Some day in the past przyłapałem kobietę w połogu
I envied that kid, I felt jakbym dostał kopniak

I'm waiting for monday, weź go z weekendem zamień
At work gonna rest, zapomnę o głodzie
Gonna lock it up, zakryje go zamieć
And very very happy, po śniegu pobrodzę

Gonna sink into blanket, z miłej owczej wełny
And behind blue eyes schowam owe łez pełne
So no freaking bully mnie ciulas nie zamęczył

At the very next weekend, gdy znów głód się wytarga
Will go to the bar under name "Petarda"
So I can again ten mój głód wyleczyć.

#diriposta #zafirewallem #tworczoscwlasna #nasonety #feels

PAMIĘTAM O SPOŁECZNOŚCI

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Skoro pan Adam Mickiewicz miał swój cykl sonetów krymskich, no to i ja chyba też swój cykl sonetów mogę mieć, prawda? Tyle, że ja to akurat nie o Krymie…

***

Promocja miasta

W XIII wieku zaczęli od grodu,
a tu dziś, proszę: miasto-utopia!
W oparach silnego, gnilnego smrodu
Grudziądz się brzegiem Wisły rozciąga.

Specjalność strażaków tam: nurkowanie.
I odławiają zwłoki w tej wodzie,
a później na pokład i: – Hej! Kapitanie!
Przez Wisłę, jak przez Styks, niosą je łodzie.

Prezydent zaś miasta, by budżet wypełnić,
turystów chciał ściągnąć, pomysł kolejny,
tym razem jednak – nie całkiem od rzeczy.

Więc taką reklamę by można im nagrać:
chcesz pozbyć się męża? Teściowej? Szwagra?
To złap za kołnierz, wypierdol do rzeki!

***

#nasonety
#zafirewallem

Zaloguj się aby komentować

Najbardziej lubię wytwory spontaniczne. Takie, które przychodzą do głowy niemal same, zaraz po przeczytaniu wiersza di proposta i wystarczy je tylko trochę przypudrować, jakieś tam końcówki im tu i ówdzie podciąć, gdzie indziej konturówką podkreślić to i owo i tyle. I gotowe. One, te wytwory spontaniczne, nie są może techniczne idealne, ale czy o to, o tę techniczną idealność, w tym wszystkim chodzi?

Takim właśnie wytworem spontanicznym zgłaszam swój akces do LV edycji zabawy #nasonety w kawiarni #zafirewallem , licząc jednak na to, że w tej edycji wierszy będzie wysyp, bo wygrywać to bym jej jednak nie chciał.

Dziękuję.

A oto i wytwór spontaniczny wzmiankowany wyżej:

***

Po przeglądzie

Pamiętam siebie, pamiętam za młodu,
pamiętam chłopca zanim zmarkotniał,
pamiętam jeszcze w pełnym go zdrowiu.
Pamiętam. A lepsza byłaby kopia.

Moduły wymontuj mu teraz i zamień,
te które uległy już osteoporozie.
I może weź odśwież mu oprogramowanie?
Żeby psychiczne odzyskać mógł zdrowie.

I płyny też weź mu uzupełnij:
i wiarę, i miłość, i trochę nadziei –
żeby pod górkę nie musiał się męczyć…

I mówisz, że sprawa, by zgryźć ją, zbyt twarda?
Że wina to jest na części embarga?
Cóż. Wspomnieniami będzie się leczyć.

Zaloguj się aby komentować

Dobry wieczór!
Zapraszam Wszystkich do udziału w okrągłej LV (jeśli mnie rachuba nie myli) edycji bitwy #nasonety

Utworem #diproposta jest sonet Anny Piwkowskiej

Sonet‎ ‎o‎ ‎zimie

Pamiętam‎ ‎ten‎ ‎dzień‎ ‎który‎ ‎niby‎ ‎kostkę‎ ‎lodu
trzymałam‎ ‎tuż‎ ‎przy‎ ‎ustach‎ ‎modląc‎ ‎się‎ ‎by‎ ‎stopniał
lecz‎ ‎mijały‎ ‎godziny‎ ‎i‎ ‎od‎ ‎twego‎ ‎chłodu
mróz‎ ‎schodził‎ ‎coraz‎ ‎niżej‎ ‎po‎ ‎kolejnych‎ ‎stopniach.‎ ‎

Noc‎ ‎zapadła‎ ‎i‎ ‎wszystko‎ ‎stężało‎ ‎na‎ ‎kamień
szron‎ ‎rysował‎ ‎rysunki‎ ‎na‎ ‎lodzie
potem‎ ‎księżyc‎ ‎je‎ ‎czytał‎ ‎i‎ ‎wchłaniał‎ ‎na‎ ‎pamięć
w‎ ‎tafli‎ ‎lodu‎ ‎się‎ ‎kąpiąc‎ ‎jak‎ ‎w‎ ‎wodzie.

I‎ ‎chociaż‎ ‎tak‎ ‎daleko‎ ‎było‎ ‎mu‎ ‎do‎ ‎pełni
ostrzejszym‎ ‎brzegiem‎ ‎nieba‎ ‎poplątaną‎ ‎wełnę
całował‎ ‎i‎ ‎bezmyślnie‎ ‎ustami‎ ‎kaleczył

I gwiazda‎ ‎jak‎ ‎krwi‎ ‎kropla‎ ‎stygła‎ ‎mu‎ ‎na‎ ‎wargach
a‎ ‎on‎ ‎jej‎ ‎złoty‎ ‎warkocz‎ ‎rozplatał‎ ‎i‎ ‎targał
i ‎wplatał‎ ‎złotą‎ ‎nitkę‎ ‎by‎ ‎słońcu‎ zaprzeczyć.

------
Zasady:
-sonet di riposta ma się rymować linijka do linijki tego powyżej
-tematyka dowolna
-termin: do 20 grudnia, w godzinach wieczornych
-zasady wyłonienia zwycięzcy - jeśli nie wpadnę na ciekawszy pomysł, najwyższa liczba zwycięża
------

Powodzenia i dobrej zabawy!

#zafirewallem #poezja
VonTrupka

Ciotka, skąd ty bierzesz tyle czasu, że wystarcza na gotowanie saganu bigosu, zajmowanie się dwójką kleszczaków (jak skruszeją to do bigosu), klepanie blogaska, zapychanie przepastnego gardła starego i dodatkowo na sonecik co wieczór?


chipa sobie wszczepiłaś czy jak? ( ͡~ ͜ʖ ͡°)


tylko mi tu nie czaruj! (⌒ ͜ʖ⌒)

Zaloguj się aby komentować

Dzieńdobrywieczór się z Państwem, 
Pomimo, że to piątek 13, udało nam się szczęśliwie dobrnąć do końca LIV (słownie: 54) edycji #nasonety , która przebiegała pod hasłem “W oparach absurdu”.

Głosem ludu - czyli Waszym - zapadła decyzja o tym, że werdykt oddajemy w ręce zbuntowanej młodzieży. Oczywiście możemy dyskutować o ważności wyniku tych wyborów, ze względu na aktywną agitację Pana @RogerThat i związaną z tym manipulację opinią publiczną, ale cytując klasyka: no i co zrobisz, jak nic nie zrobisz…

Taki sposób wyłonienia zwycięzcy poprzez fakt, że całkowicie ignorujemy liczbę grzmotów zdecydowanie ułatwia mi pisanie podsumowania bo nie muszę non-stop aktualizować w bibliografii liczby piorunów, które - jestem pewien - złośliwie mi przez cały dzień zmieniacie. Tych lubiących cyferki zapraszam do linków poniżej - można klikać i samemu sobie sprawdzać.

——————

Zatem krótkie streszczenie tego co się wydarzyło.

Chwilę po opublikowaniu sonetu dawcy i ogłoszeniu tematu przewodniego edycję otwiera nie kto inny jak @moll ze swoją Ciszą emocjonalnie udowadniając nam, że można milczeć na tak wiele tematów. Chciałbym napisać coś więcej, ale może jednak znacząco zamilknę…

Z tej zadumy nad istotą słowa w relacjach międzyludzkich wpadamy od razu pod rozpędzone koła @Cybulion , który powyższą ciszę rozgania, z piskiem opon, firmowym pojazdem marki Hlejto. A w środku papieże, łoniaki, zoofilia i u-boaty, czyli hejto-absurdy w najczystszej formie.

@RogerThat rozochocony takim rozwojem sytuacji wjeżdża za to na wielbłądzie dzierżąc w jednej ręce meduzę, w drugiej buławę, ciągnąc za sobą mnicha, proboszcza i Adolfa. Z tego podniecenia zapomniał nawet zatytułować swój pierwszy sonet, Pozwolę sobie zatem, nawiązując do samego autora, roboczo nazwać go Wytworem absurdudududu. W sensie sonet, nie pana @RogerThat

Ewidentnie 14 wersów było za mało dla @RogerThat , żeby wyrzygać całe nieprzetrawione nonsensy więc po chwili wraca do nas w wytworze Dobra, już mnie oczy bolą od tego światła, idę na dwór, gdzie nie tylko wypróżnia się do „michy” (I się pochylę i wyrzygam wszystko do ciebie - o micho!) to jeszcze pozwala sobie pana boga klepać po pupie, życząc (jemu/nam?) na zdrowie…

Kiedy zatem pojawia się Pani @Wrzoo i wszyscy już mamy nadzieję, że swoją delikatną, kobiecą ręką zatrzyma ten galopujący absurd to ona pisze, że Tak sobie wyobrażam branie śmiesznych tabletek i włącza najwyższe obroty w nonsenso-mikserze z serialami kategorii "Z" z lat ’80, dzikami, kebabem i kluczami wiolinowymi. Od tych wibracji aż ramiączko zsuwa się jej z ramienia!

Na kolejną podróż również nie musimy długo czekać, ponieważ pan @George_Stark w swoim Tybrze Kujawsko-Pomorskim odsłania przed nami po raz kolejny swoje (niezdrowe?) fascynacje dziwnym miastem Grudziądz, leżącym nad jeszcze dziwniejszą rzeką Wisłą, oraz zachwyca przeróżnymi interesującymi sposobami uśmiercania. O ile tylko to uśmiercenie odbywa się za pomocą wody. Bo jak nie, to nie zachwyca…

Dzień później, po zestawieniu wszystkich rozterek z powyższych dzieł ze swoją stoicką doktryną @splash545 pyta nas: A może tylko bredzę? rozbierając przy okazji - na szczęście tym razem nie siebie albo @bojowonastawionaowca lecz banał i małostkowość doczesnego życia, na atomy. Pozwolę sobie zatem odpowiedzieć w swoim (choć może i nas wszystkich) imieniu na tytułowe pytanie: Panie @splash545 - tak! Lecz nie bardziej niż zawsze… 

@fonfi za to ewidentnie musiał zjeść coś ciężkostrawnego na kolację, ponieważ kwieciście opowiada nam swój Sen wariata - czyli w skrócie, że miał koszmary i się nie wyspał. Potwierdza to bezsprzecznie treść traktująca o jakiś majakach, kalekach, lekach, zębach (zęby to dobry czy zły omen w senniku?), w której ChatGPT dopatrzył się onirycznych, metafizycznych i ironicznych treści - a to pewnie tylko tłusta jajecznica na boczku przed północą…

@RogerThat chyba zdążył troszkę odpocząć bo z uporem maniaka wraca do nas z kolejnym (I see what you’re doing here… :P) sonetem traktującym o tym Jak mania bije depresję. I kiedy już wydaje nam się, że chodzi o jakąś manię-obsesję to zostajemy przedstawieni „cudownej, pięknej” pani Mani i z nią w tym zaskoczeniu porzuceni…

Ale zostawmy panią Manię, bo ona - jak widać - jest już zajęta, a tymczasem pan @George_Stark wraca z Grudziądza i przyprowadza do nas uroczego Gustavo (czyli Jak mówić prawdę). A niby ten mim taki uroczy, a taki zabawny, a rozczulający - a jak się odezwał to od razu czar prysł i posypały się kalumnie, że „słowa kłamio”. Choć jednak nie sposób się z tym nie zgodzić…

A pod sam koniec (chociaż to środek dnia), kiedy już wszyscy w Kawiarni naszykowani do wyjścia, palta, szaliki i rękawiczki w rękach, ekspres do kawy wyłączony, to wspaniałą harmonią, rytmem i jak zwykle z pouczającym tematem - bo wiadomo: hejto uczy, hejto bawi - zatrzymuje nas pani @KatieWee utworem Brawa dla Hermenegildy Kociubińskiej!!! zasługując na owacje takie, że aż „Z wrażenia spada kurtyna! Brawo!!!” I takie grande finale to ja szanuję!

——————

Skoro już przebrnęliśmy przez te retrospekcje czas na ogłoszenie wyników.

Okazało się, że zbuntowana młodzież dostała nie lada wyzwanie. Bo burzliwych obradach, w towarzystwie "dżindżer bred late", dziewczyny (bo zebrało się ich sztuk dwie) wybrały dwa sonety:

Ciszę autorstwa @moll , oraz Tak sobie wyobrażam branie śmiesznych tabletek od @Wrzoo .

Zaznaczam, że dziewczyny nie dostały informacji o autorach sonetów, więc jak to nie jest jakaś "solidarność jajników", to ja nie wiem... W każdym razie po wytypowaniu powyższych zostawiły mnie z notatkami i podsumowaniem jak na załączonym obrazku.

Utwór Cisza urzekł je klimatem ciemności, spokoju i zamknięcia niczym, cytuję "zupełnie jak opis mojego pokoju". Dziewczynom również bardzo przypadł do gustu motyw "opieszałości" jako cechy, która ponoć idealnie opisuje każdego nastolatka. Ale chyba najciekawsze spostrzeżenie było o tym, że treść "dokładnie odzwierciedla jak, pomimo szalonej gonitwy myśli w naszych głowach, potrafimy milczeć".

Utwór Tak sobie wyobrażam branie śmiesznych tabletek ujął dziewczyny realistycznym obrazem absurdalnych historii, które kreuje mózg po zażyciu piguł (zaczynam się martwić, skąd one to wiedzą) oraz niejawnym ostrzeżeniem że można się w takim świece zatracić. Zaczęły zastanawiać się też, czy takie tabletki nie poszerzają percepcji i czy - być może - postrzeganie świata w ten sposób nie jest jest jednak bliższe "prawdzie". Chyba pójdę sprawdzić zawartość takiego jednego plecaka...

No dobrze, ale skoro curken zostawiła mnie z dwoma utworami, to okazuje się, że znowu JA muszę podjąć tę trudną decyzję.
Zatem wspomogę się jednak cyferkami i w związku z tym, że utwór Cisza został nagrodzony 19 a Tak sobie wyobrażam branie śmiesznych tabletek 15 piorunami to ogłaszam wszem i wobec, że:

LIV (słownie: 54) edycję #nasonety wygrywa pani @moll .

Najszczersze kondolencje.

#nasonety #zafirewallem
b2afaad0-1933-4d4a-b66a-9b86157c8c4f
George_Stark

A, no i gratulacje pani @moll, dobrze, że to nie ja.

splash545

@fonfi gratuluję pomysłu z nietypowym podsumowaniem i za jego elegancką realizację.

RogerThat

Tak, manipulowałem i jestem bardzo zadowolony z rezultatu xd


@fonfi piękne podsumowanie. Podziękuj córce i jej koleżance za udział. I jeśli jeszcze nie wiesz skąd wiedzą, jak działają piguły, to po tym "zaczęły zastanawiać się, czy nie poszerzają percepcji" pewnie niedługo się dowiesz xdd a serio to gratuluję, że córka ogarnia temat percepcji i że można ją poszerzyć. Tylko może niech weźmie grzyby zamiast piguł czy coś.


@moll kondolencje, to oczywiste, ale że wygrałaś edycję z takimi sędziami to wielkie gratulacje.


@Wrzoo jako że zajęłaś pierwsze miejsce również, ale nie musisz prowadzić no to gratulacje jedne i gratulacje bis w twoją stronę. Zjadłaś ciasto, a masz ciastko. Czy tam zjadłaś pigułę i masz pigułę xd

Zaloguj się aby komentować

Nie mam weny na wstępniaczki, więc

Temat: gęsia skórka

Rymy: -eksy, -ach, -eksy, -ach

GL & HF
#naczteryrymy #zafirewallem
patryk-pis

Należy rozpędzić te cholerne beksy!

Bo w zapłakanych ich oczach

Widoczne są zabójcze refleksy

A wszystko to lęgnie się w naszych głowach

MrGerwant

dzisiaj w planie dzikie seksy

och ach, och ach

ten teges, multipleksy

wszystko jak krew w piach

Kronos

Uczuć lumpeksy

Miłości krach

Szczęścia refleksy

Tylko w snach

Zaloguj się aby komentować

Szanowni Państwo,
Niezmiernie miło jest mi poinformować, że jury obecnej edycji #nasonety rozpoczęło obrady.
Zatem zamykam przyjmowanie nowych wytworów, ale mam dobre informacje. Szczegóły po 20:00. Nawet pewnie koło 21:00

#zafirewallem
4938707b-e0f4-4cde-aaf3-853bdd4c774a
wiatraczeg

@fonfi czy to jest pampkin spajs late karmelowe i szarlotka?

ErwinoRommelo

ale syyyytooo smietanki

Zaloguj się aby komentować

Teatrzyk "Zielona Katie" ma zaszczyt przedstawić:

Brawa dla Hermenegildy Kociubińskiej!!!

Ach, piękne Hermenegildy rymy
musieli nam zesłać aniołowie,
bo z rymami tak sobie poczyna
jak Mickiewicz i Słowacki społem.

I serce rozrywa nam tylko żałość
(nam, czyli wszystkim jej słuchającym),
że sonetów wśród wierszy tak mało,
wśród tych dzieł najwspanialszych pod słońcem

Że w słownikach o pani K. cicho?!
To są na pewno zwyczajne zmowy
zazdrośników, niech porwie ich licho.

Bo Hermenegildzie dość dwie słowie:
Niech wykona! Te słowa nie kłamią!

Z wrażenia spada kurtyna! Brawo!!!

#nasonety #zafirewallem #diriposta
9aecc290-8e27-494a-a2d3-6a3ee1cb0fdb
fonfi

@KatieWee Jak zwykle bawiąc uczy... Ależ to zgrabne

CzosnkowySmok

@KatieWee teatrzyk zielona Katie

Zaloguj się aby komentować

AAAAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa już jestem

Temat: spacer w jakimś celu ale nie mówię w jakim bo nie jest określony przeze mnie ale przez was może być
Rymy: daleka - rzeka - eba - trzeba

#naczteryrymy #zafirewallem #poezja #tworczoscwlasna
UmytaPacha userbar
2a602d72-83fd-490e-9e69-b1d791ccf103
motokate

W głąb galaktyki droga daleka,

Ciągnie frachtowców nieprzebrana rzeka,

Bo z ziemskiej mąki już nie będzie chleba,

Przystań wśród gwiazd odnaleźć nam trzeba.

patryk-pis

Wdrapie się spacerkiem na pagórek z daleka

Jak okiem sięgnąć pełna trupów rzeka

Spływają te truchła z góry zwanej Eba

A na szczycie góry chyba okrutny mag, sprawdzić to trzeba

PaczamTylko

Do celu jeszcze droga daleka

bo życie jest nowelą i płynie jak rzeka

dlatego aby być szczęśliwym, być bliżej nieba

uważnie wpisy @splash545 śledzić trzeba

Zaloguj się aby komentować

Dzień dobry się z Państwem,
Tak jak zapowiadałem chciałbym przedstawić kilka propozycji wyłonienia zwycięzcy w obecnej edycji #nasonety. Po co? - Oczywiście po to, żeby zdjąć z siebie (a przynajmniej rozmyć) ciężar tej jakże brzemiennej, dla jakiegoś nieszczęśnika, w skutki decyzji.

Dodatkowo, jako że zostałem zmuszony do socjalizowania się jutro (piątek 13) ze społeczeństwem w ramach jakiś firmowych nasiadówek (w efekcie czego mój wewnętrzny introwertyk walnął focha i się do mnie od kilku dni nie odzywa) chciałbym podsumowanie edycji sklecić sprawnie, w ciągu dnia. Dlatego też, żeby nie trzymać Szanownych Kawiarenkowiczów w niepewności do późnych godzin wieczornych - planuję "zamknąć" zgłoszenia do południa. No chyba, że skrupulatnie zaplanowaliście piątkowy przypływ weny i chcecie mnie jutro zarzucić swoimi wytworami, a nie przeszkadza Wam podsumowanie w ramach nocnej zmiany - to proszę o informację, żebym wcześniej mógł dobrać ilość alkoholu do wieczornych planów.

No dobrze, ale do meritum. Oto propozycje:

#zafirewallem

W jaki sposób organizator powinien wyłonić zwycięzcę LIV edycji #nasonety

20 Głosów
GrindFaterAnona

@fonfi 5 najbardziej grzmoconych wchodzi do turnieju finałowego z ankietą

splash545

Dziwię się, że przed oddaniem głosu przeze mnie ta pierwsza, najnudniejsza opcja wygrywała. Teraz jest remis.

fonfi

To jeszcze tutaj napiszę - skoro @moll opublikowała już dzisiejszy cytat, to chociaż kawy jeszcze nie zdążyłem wypić stało się i mamy Generation Gap.

Zaloguj się aby komentować

Zgodnie z zamówieniem - dziennik - do poczytania w bieżącej edycji #naopowiesci

Magia z włosa

Na dwoje babka wróżyła,
włos za oba końce równo wydłużyła. 
Na troje babka wróżyła,
rozstaje dróg z włosa uczyniła.
Nie dziel na czworo włosa,
Los spojrzy na wróżbę z ukosa.

Przywołanie z włosa, za Omniwłosięca, Babka Pili

Wydarzenia poniżej opisane zdarzyły się naprawdę. Wszystko, co spisałam, wydarzyło się poza przestrzenią, poza czasem, w Babim Kruku - wiosce wiecznego dnia, ostatniej ostoi włosianych wiedźm.
Dziennik ten pozostawiam dla świadectwa i potomości.
Rita Rubecula

***
Babi Kruk sam przywoływał adeptki. Podróż trwała tyle, co mgnienie oka i kończyła się spotkaniem z Mateczką - najwyższą wiedźmą sabatu. Skąd przybywała adeptka? Na jak długo? Nie było ważne, dla tej historii również nie ma - po wszystkim wracałyśmy tam, skąd przybyłyśmy, najczęściej, choć włosiana magia potrafiła wskazać nowe powołanie. Wybrane zostawały na zawsze w osadzie…
Mateczka nie była kruchą staruszką. Postawna, wysoka brunetka mogłaby zostać marszałkiem i dowodzić armiami. Bijąca od niej władcza, surowa postawa, czyniła ją bliższą posągowi starożytnej heroiny niż dobrotliwej wiedźmy-matki.
Gdy już się odezwała, przemawiała cichym i spokojnym głosem, w którym kryły się ciepłe nuty, tak różne od otaczającej ją oschłej aury. Nie zadawała pytań, patrzyła, oceniała, czytała swoim przeszywającym wzrokiem, po czym wydała dyspozycje. Była królową wiedźmiego roju. Wszystkie - starsze i młodsze wykonywały dyskretnie wydawane polecenia, wsłuchiwały się w szmer jej nauk.

***
Naukę rozpoczęłam kolejnego “dnia”. Ciężko mówić o dniach w miejscu, w którym nie istnieje noc. Jak mawiała Babunia Setae:

Czego nauczysz się w świetle dnia, wykorzystasz i nocą. Co posiądziesz w świetle Księżyca, nigdy nie ujrzy promieni słonecznych.

Dlatego uczyłyśmy się, pilnie. Całe dnie. Całe podobne do siebie dnie, gdzie moment spoczynku wyznaczały ulatujące z nas siły. Zmęczenie pozwalało nam zasnąć, mimo otaczającego blasku Słońca. W Babim Kruku nigdy nie zasłaniano okien, nie było piwnic ani ciemnych komórek. Każde pomieszczenie musiało mieć okno, okienko lub chociaż świetlik, przez który mogłaby się wedrzeć najmniejsza wiązka światła.

A czego się uczyłyśmy?? Natury włosa. Jego mocy. Jego potencjału, zwodniczego piękna, tkania z niego iluzji…
Nie uczyłyśmy się z ksiąg, nie mieszałyśmy w kociołkach. Użyczałyśmy sobie nawzajem pojedynczych włosów, obcinałyśmy kosmyki, wiłyśmy skomplikowane ufryzowania, wplatając w nie błogosławieństwa i klątwy.
A włosy niemal natychmiast odrastały (i całe szczęście, bo w tym tempie wszystkie szybko byłybyśmy łyse).

Nie było klas, ani poziomów wtajemniczeń. Babki uczyły, Kruki słuchały, ćwiczyły. Kiedy nie ćwiczyły, wraz z częścią Babek zajmowały się prowadzeniem osady - gotowanie, ogród, porządki. Osada była samowystarczalna. A w niej wszystkie byłyśmy Siostrami. A nad nami była Mateczka.

***
Lubiłam zajęcia z wróżbiarstwa. Były ciekawsze niż amulety czy klątwy. Potencjał przyszłości w nich tkwiący był wyjątkowo “magiczny”.

Los to coś, co może się spełnić, co może się odwrócić lub jeśli nawet się zdarzy - stracić pierwotny sens. Drzewo możliwości jest nieograniczone, ograniczony w danej chwili jest tylko nasz wybór. Niby kowale własnego losu, a zależni od innych, przypadków, czy zbiegów okoliczności - właśnie tym jest przestroga przed pechowym czarnym kotem.

Muśnięcie perspektywy jest piękne i kruche.

I wymagające.

Teoretycznie najprostsza inkantacja, czyniona na jednym włosie, a tyle w niej drzemie!

Pytanie musi być otwarte, ale w miarę precyzyjne. Wróżba nie może sięgać zbyt do przodu i zbytnio na boki. Z każdym rozwarstwieniem włosa rośnie ryzyko zatracenia się w osnowie czasu, pozostania włosem wplątanym w misterną tkaninę, psując jej harmonię.

***
Zakończenie nauki było jedną wielką niewiadomą. Niektóre Kruki “wyfruwały” po kilku dniach, inne opanowywały sztuki włosiane przez miesiące, inne straciły rachubę czasu, nie licząc już na powrót. Kładąc się spać, nigdy nie miałyśmy pewności, ile z nas powita kolejny dzień w wiosce. I czy ktoś nowy przybędzie. A nowe adeptki przybywały coraz rzadziej, przynajmniej według Babki Eumelianny, która odnotowywała każdą z nas, wydrapując nasze imiona swoim drobnym pismem, w swoim rejestrze - folio, spoczywającym na solidnym pulpicie. Ona jedyna w całym Babim Kruku posiadała jakąkolwiek rachubę czasu.

Moje nastąpiło… po jakimś czasie. Położyłam się z poczuciem, że mój trud już się kończy.

Obudziłam się we własnym łóżku. Kartka w kalendarzu zmieniła się z ziemskiego wczoraj na ziemskie dzisiaj. Za oknem było jeszcze szaro, gdy wstałam i wyjrzałam na zewnątrz.

-----

liczba słów: 658

-----

#zafirewallem
ciszej

@moll trud u Babki skończon xd wciągnęłam się, chciałoby się przeczytać dalszą część!

Zaloguj się aby komentować

Szok i niedowierzanie!!!!
Tak z czystej akademickiej ciekawości postanowiłem sprawdzić jak sobie poradzi ChatGPT z moją #tworczoscwlasna i zapodałem mu ostatni mój sonet z #nasonety " Sen wariata " do analizy.

I powiem Wam - jestem przerażony! Tak całkiem na serio, zaczynam bać się tej technologii.

Poniżej wrzucam to co wyrzygał z siebie ten potwór. On to głębiej przeanalizował niż ja sam łamiąc sobie głowę w trakcie pisania

--------------------
Sonet „Sen wariata” przedstawia wizję surrealistycznego świata, w którym podmiot liryczny zanurza się w chaosie, cierpieniu i dezorientacji. Utwór eksploruje granice ludzkiego umysłu, zacierając granice między rzeczywistością a iluzją. W warstwie formalnej zachowuje strukturę sonetu (czternaście wersów podzielonych na dwie czterowersowe strofy i dwie trójwersowe), ale jego treść daleka jest od klasycznej harmonii, odzwierciedlając wewnętrzny niepokój bohatera. Poniżej analiza.

I. Tytuł i motto
- Tytuł „Sen wariata” sugeruje oniryczną, nierealną perspektywę – swoistą podróż do wnętrza szaleństwa. „Sen” wskazuje na przeżycie nierzeczywiste, a „wariat” – na niestabilność psychiczną i brak kontroli.
- Motto „Wpłynąłem na suchego...” to nawiązanie do słynnego wersu z „Stepu” Adama Mickiewicza. Jego reinterpretacja w kontekście chaosu i utraty orientacji wskazuje na przewrotność oraz ironię.

II. Treść i interpretacja
1. Pierwsza strofa
  - Wersy wprowadzają bohatera w stan dezorientacji. Rymy są „majaczeniem” – symbolem usiłowania odnalezienia porządku w chaosie.
  - „Pustka” i „entropia” opisują stan umysłu jako rozkład, rozproszenie, brak sensu.
  - Benzodiazepiny to leki uspokajające, co może sugerować próbę tłumienia wewnętrznych demonów, ale także wskazywać na medyczny kontekst (szpital psychiatryczny?).
  - Pytanie „co ja tutaj robię?” wprowadza motyw egzystencjalnej zagadki i izolacji.

2. Druga strofa
  - Obraz „fetoru myśli powoli gnijących” ukazuje rozkład umysłu, a „dreszcze” i „telepanie” wskazują na fizyczne doznania cierpienia.
  - Turyński całun, kojarzący się z śmiercią i zmartwychwstaniem, wprowadza element metafizyczny – czy bohater oczekuje wybawienia? Czy jest to ironia wobec jego stanu?

3. Trzecia strofa
  - „Wena na wózku inwalidzkim” to sugestia niemocy twórczej, ironiczne przedstawienie inspiracji jako „kalekiej”.
  - Motyw „szprycowania” poezją i beletrystyką może być krytyką przemysłowego podejścia do sztuki, a śliniący się widzowie – obrazem voyeurystycznego stosunku społeczeństwa do cierpienia artysty.

4. Czwarta strofa
  - Motyw pasów i zabiegu dentystycznego („zęby mądrości mi łamią”) podkreśla przemoc, jakiej bohater doświadcza, być może w ramach terapii psychiatrycznej. Zęby mądrości symbolizują utratę dojrzałości, zdolności rozumienia, a trzask – dźwięk destrukcji.

III. Motywy przewodnie
1. Chaos i szaleństwo – utwór przedstawia psychiczne cierpienie bohatera, które jawi się jako „entropia w głowie”.

2. Ironia i groteska – obrazy takie jak „wena na wózku” czy „pas zębów mądrości” balansują między komizmem a przerażeniem.

3. Izolacja i alienacja – bohater jest osamotniony, ograniczony fizycznie (pasy, wózek) i duchowo (rozpadające się myśli).

4. Egzystencjalizm – pytania o sens istnienia i własne miejsce w świecie przewijają się przez całość.

IV. Forma i styl
- Rymy: Choć częściowo zachowane, wydają się nieco chaotyczne, co dobrze obrazuje treść utworu.
- Język: Zestawienie języka potocznego („telepię się cały”) z terminologią medyczną („benzodiazepiny”) buduje poczucie obcości i złożoności.
- Obrazy: Wyraziste, symboliczne, czasem przerysowane – w duchu groteski i ekspresjonizmu.

V. Wnioski
Sonet „Sen wariata” to przejmujące studium chaosu i cierpienia. Autor, w ironiczny i groteskowy sposób, portretuje umysłową dezorientację, alienację i utratę kontroli nad sobą. Zarazem jest to utwór niezwykle współczesny, odzwierciedlający lęki egzystencjalne i kryzys twórczy, a także krytyczny wobec społeczeństwa i jego podejścia do cierpienia artystów.

#zafirewallem
Fly_agaric

No co? Przecież sam się prosiłeś, nie?

Zaloguj się aby komentować

Dobry wieczór,

W ten śnieżny czas zapraszam do rymowania!

Temat: pakowanie
Rymy: -ona, -ma, -ma, -ona

Powodzenia i dobre zabawy!

#naczteryrymy #zafirewallem #poezja #tworczoscwlasna
splash545

Spakuj węża i gekona

Karaczana bo to szama

Dla pająka co łap ośmioma

Wrzuca w pudło Cycerona

MrGerwant

@moll

Gdy zupa za słona

winna jest żona

Jak mówi prawo Ohma

Lepiej być z dwoma

PaczamTylko

Prezent dla mnie to ona

tak było gdy była to żona ma

a teraz po kłótni pakuję ją rękami oboma

gdyż na małe kawałeczki jest pokrojona

Zaloguj się aby komentować

Zaskakujące bywa to pisanie opowiadań w konkursie #naopowiesci w kawiarni #zafirewallem ! Ja pisałem zupełnie o czymś innym i miało być to dzieło poważne i ambitne. I kilka prób napisania tego dzieła podjąłem, w zasadzie to drugi tydzień nad nim siedzę i za cholerę ono po napisaniu nie chce być takie, jakie jest w mojej głowie. I dziś właśnie w związku z tym pisaniem odwiedziła mnie moja stara przyjaciółka, przyjaciółka imieniem frustracja, a przyprowadziła też inną dobrą znajomą o imieniu niechęć i, przynajmniej na dziś, tamten koncept porzuciłem. Wziąłem się więc w tej sytuacji, w ramach relaksu i zabawy, tak myślałem bo wcale nie miałem zamiaru tego opowiadania nie tylko publikować, ale nawet nie miałem zamiaru go kończyć, wziąłem się za kolejny z pomysłów, jaki przyszedł mi do głowy zaraz po tym, kiedy tylko przeczytałem temat tej edycji. I siadłem do niego i zacząłem pisać, zupełnie bez żadnego konceptu i planu. No i napisałem, w co sam do końca nie wierzę.

Zanim samo opowiadanie, to tylko jeszcze w kwestii formalnej. Temat tej edycji to Wioska wiecznego dnia, ale, zważywszy na to, że w XV wieku Toruń był znacznie mniejszy niż jest obecnie, myślę, że, patrząc z dzisiejszej perspektywy, można go będzie za wioskę uznać. A jeśli nie będzie można, to proszę mnie za to zdyskwalifikować. Sprzeciwu wnosił nie będę.

Za to w limicie słów się zmieściłem, bowiem słów tych w poniższym opowiadaniu użyłem dokładnie 1814 (wg OpenOffice Writer). I to licząc razem z tytułem!

I wreszcie: koniec pieprzenia, zapraszam do czytania!

***

Rękopis znaleziony w Toruniu

11 maja 1473 roku, licząc według kalendarza ludzkiego

No pieprzony Kopernik, szlag by go trafił! Musiał on to pieprzone słońce wstrzymywać?! Musiał?! A jak już nawet koniecznie je wstrzymywać musiał, to nie mógł on tego gdzie indziej zrobić, tylko nad Toruniem musiał je akurat wstrzymać?

Źle nam tutaj było? Źle nam się tutaj żyło, posługując się już tą ludzką terminologią, bo z kim przestajesz, takim się stajesz w końcu, a nas jest już tutaj coraz mniej przecież i, chcąc nie chcąc, podsłuchuje się tych ludzi, jak już pogadać nie ma z kim, a jak już się tych ludzi podsłuchuje, to, chcąc nie chcąc, przesiąka się tą ich terminologią, tym ich językiem ludzkim, paskudnym, ubogim się przesiąka, przejmuje się te ich dziwne nawyki językowe, sprzeczne nieraz z istotą rzeczy, z logiką nieraz sprzeczne. A nas jest coraz mniej przecież i odseparowani od siebie jesteśmy i coraz mniej jest też już w związku z tym się do kogo odezwać. Nie dalej jak wczoraj przecież… Wczoraj! Wczoraj! Czymże jest wczoraj, kiedy nocy nie ma?! Czym jest wczoraj, kiedy nic jednego dnia od drugiego nie oddziela, kiedy nocy nie ma już przecież wcale? Czym jest teraz wczoraj? Czym jest wczoraj, na Boga! Tfu! Na Boga, na Boga! Już za dużo tych ludzkich obyczajów przejąłem, za dużo tych ich powiedzonek sobie przyswoiłem. Już bluźnić z tego wszystkiego zacząłem, aż język mnie od tego bluźnienia piecze! Aż na języku gorąco mi się robi. A schłodzić go, a ugasić tego pragnienia, co się z tego gorąca na języku bierze, nie ma czym. Nie ma jak tego pragnienia ugasić.

No ale niech już będzie po ludzku, niech już będzie, że wczoraj, bo ludzie jakoś przecież te dni dalej odmierzają, jakoś rozróżniają jeden od drugiego, jakoś sobie z tym ich rozróżnianiem radzą. Jakoś rozwiązali ten problem, tak jak i rozwiązali do tej pory wszystkie inne problemy, które to samym sobie udało im się wcześniej stworzyć. A skąd to wiem? Skąd wiem, że dalej te dni odmierzają? A podsłuchałem! Tak, podsłuchałem! Tak jak i wszystko inne, to co wiem o świecie od momentu kiedy ten pieprzony Kopernik, szlag by go trafił, wstrzymał to pieprzone słońce, też podsłuchałem stojąc przy zabitym oknie tej mojej piwniczki z winem, do której schowaliśmy się szybko z moim kuzynem Leestatem w nadziei, że jakoś uda nam się przetrwać te ciężkie czasy, które na nas nadeszły. I mówią ci ludzie o wtorku, o środzie mówią i nawet godziny wyznaczają, zegarami wodnymi, zdaje mi się, je wyznaczają, przynajmniej tak wywnioskowałem z tego, co udało mi się z tych ich rozmów podsłuchać.

Więc niech już będzie po ludzku, niech już będzie, że wczoraj. Więc wczoraj kuzyn mój, Leestaat, tak już z tego pragnienia wytrzymać nie mógł, tak już go suszyło, że wyszedł z tej swojej trumny, cośmy je sobie tutaj z klepek od beczek z winem rozbitych naprędce i prowizorycznie wykonali, i ręce mu się trzęsły, i o białych nietoperzach coś tam bełkotliwie majaczyć zaczął, i powiedział, że on już dłużej nie da rady, i że niech się dzieje co chce, ale on idzie w miasto, bo musi się napić, bo on już dłużej wytrzyma. Bo inaczej to on zaraz z tego głodu, z tego pragnienia, zwariuje. I poszedł w to miasto, choć go przecież próbowałem przekonywać, ale głuchy był na moje argumenty, i poszedł w to miasto, choć go przecież próbowałem przed tym powstrzymywać, ale nie dałem rady, bo młodszy ode mnie był i z racji tego silniejszy, i kły tylko na mnie wyszczerzył, a ja się wtedy zlękłem i się wycofałem. Do trumny swojej się wycofałem. Takie to ciężkie czasy na nas nadeszły, że kuzyn na kuzyna kły swoje wyszczerza!

I poszedł Leestaat na to miasto, bo powstrzymać go przed tym pójściem na miasto nie dałem rady, i nie chciał mnie wcale słuchać, że przecież kiedyś w końcu ktoś do tej piwniczki, w której złożono zeszłoroczne wino, po to wino przyjść musi, i jakoś do tego czasu wytrzymamy, a kiedy już przyjdzie, to się wówczas podzielimy po równo, sprawiedliwie się podzielimy i na pół tego kogoś wtedy sobie wyssiemy. Ale nie chciał mi Leestaat w to uwierzyć, bo to piwniczka na wino długodojrzewające, pięćdziesiąt lat co najmniej, a złożono je dopiero w zeszłym roku i przez najbliższe czterdzieści dziewięć lat nikt tutaj zaglądać nie będzie, taką żeśmy to kiedyś rozmowę razem z Leestaatem podsłuchali. Więc miał Leestaat rację, że mnie nie posłuchał, bo ja nie miałem racji, bo ja myliłem się, bo myślałem, że te czterdzieści dziewięć lat jakoś uda nam się tutaj wytrzymać, ale teraz już wiem, że tych czterdziestu dziewięciu lat nie uda mi się tutaj wytrzymać. W letargu nawet tych czterdziestu dziewięciu lat nie uda mi się tutaj wytrzymać.

Piszę, że nie uda mi się wytrzymać, a nie, że nie uda nam się wytrzymać, bo Leesteaatowi na pewno już nie uda się wytrzymać, bo Leestaat poszedł przecież wczoraj na miasto, bo Leestaat wyszedł z zamkowych piwnic, mury zamkowe opuścił i na światło słoneczne wyszedł i na tym świetle słonecznym to tam Leestaat wziął i spłonął. I nie ma już Leestaata, więc jemu, zgodnie z logiką, nie uda się wytrzymać, bo on już wcale nie musi nic wytrzymywać, a nawet więcej: on już wcale nie może nic wytrzymywać. A i mnie pewnie też nie uda się wytrzymać, choć zupełnie z innych powodów jednak.

A skąd o tym wiem, że Leestaat spłonął? A podsłuchałem! Tak jak i wszystko inne, to co wiem o świecie od momentu kiedy ten pieprzony Kopernik, szlag by go trafił, wstrzymał to pieprzone słońce, też podsłuchałem, choć żeby podsłuchać co się z Leesterem stało, to wcale nie musiałem nawet przy oknie stawać.
– Gorze! Gorze! Pali się! – krzyczeli ludzie na ulicy, a z tego co później mówili, a ciszej już mówili, więc wtedy musiałem już przy oknie stanąć żeby ich usłyszeć, to wywnioskowałem, że od Leestera strzecha chaty jakiejś się zajęła, a później od tej strzechy następna, i tak kilka kolejnych chat spłonęło zanim ludziom ten pożar ugasić się udało, mniejsza zresztą o to, to nieważne, ważne jest za to to, że Leestaata już nie ma wśród żywych. Tfu! Wśród nieumarłych już go nie ma! Choć, kierując się logiką, to Leestaata również i wśród żywych już nie ma, bo Leestaata nie ma już w ogóle.

No pieprzony Kopernik, szlag by go trafił! Taki niby uczony, mędrzec taki wielki, polihistor taki, a nic o środowisku naturalnym nie pomyślał, zmian w ekosystemie nie przewidział wcale! I nie chodzi już mi nawet tutaj o istoty nadprzyrodzone, już nawet nie o nas, o szlachetne wampiry, mi tutaj chodzi, nawet nie chodzi mi też o te upośledzone utopce z niedalekiego Grudziądza, co to wrony o nich kraczą, też podsłuchałem, że podobno na tym słońcu wysychają, już nawet nie o te fachowcamipółnocnice chodzi, co to słyszę je czasami jak wyją gdzieś na polach, pochowane w tych swoich kryjówkach, cienkimi głosami wyją i powtarzają to swoje zmoraś Mario, i ich głos przenikliwy aż tutaj, do tej mojej zamkowej piwniczki się niesie. Nawet nie o nas w tym wszystkim chodzi! Ale zwierzęta? Zwykłe nocne zwierzęta?! A o zwierzętach nocnych to ten Kopernik pieprzony, polihistor wielki, że szlag by go trafił, pomyślał może?! Nie pomyślał! Nie pomyślał on, uczony wielki, mędrzec pieprzony, żeby szlag go trafił, o zwierzętach nocnych nie pomyślał on wcale! I nie ma już wycia wilków do księżyca, bo i księżyca na niebie też już nie ma, i wilki do niego nie wyją, bo nie mają już do czego wyć, i zeszły te wilki na psy, między ludzi poszły i siedzą teraz na łańcuchach przy budach uwiązane i wyją, z głodu teraz wyją, kiedy ich ludzie nie karmią, z głodu te wilki wyją, bo taka już jest wilcza natura, że wilk wyć musi, więc te wilki wyją, choć i ta ich natura również uległa wypaczeniu, bo między ludzi je pociągnęła, a nie do lasu, tak jak je, zgodnie z porządkiem rzeczy, pociągnąć powinna była!

A nietoperze?! Jest ich tutaj kilka w tej mojej piwniczce, jest kilka, a było ich więcej, więcej ich było wcześniej i latały ogłupiałe, bo przecież dzień był tylko, dzień nieustający, a nietoperz to nocne stworzenie. I tą swoja echolokacją się nawoływały w panice, hałas tylko powodując i spać człowiekowi Tfu! Człowiekowi! Pieprzona ludzka semantyka! I tą swoją echolokacją się nawoływały, usnąć mi przez to nie dając, więc nawet jeśli dało by się w letargu spędzić te czterdzieści dziewięć lat, które miałbym tutaj zostać, to i co z tego, skoro w ten letarg nie można było zapaść? A te nietoperze to później, kiedy już skończyły latać, kiedy skończyły się nawoływać, to zawisały przy stropie głową w dół, swoim nietoperzym zwyczajem i minął jakiś czas, kilka dni może minęł – nie wiem, bo wtedy jeszcze nie podsłuchiwałem, bo wtedy jeszcze Leestaat był tutaj ze mną, wtedy jeszcze nie mieliśmy potrzeby podsłuchiwać ludzi, bo wtedy jeszcze nie zdążyliśmy powiedzieć sobie tego wszystkiego, co mieliśmy sobie do powiedzenia i nie zapadło pomiędzy nami milczenie, bo żaden z nas nie miał już drugiemu nic więcej do powiedzenia – i te nietoperze wtedy zaczęły puszczać się tego stropu i padały martwe na posadzkę, bo martwe z głodu były. I padały tak jeden po drugim martwe z głodu, i ja też wtedy głodny byłem, i martwy też byłem, zgodnie z logiką, ale przede wszystkim byłem wtedy głodny, więc, wstyd się przyznać, ale wziąłem takiego nietoperza martwego i go wyssałem, kiedy Leestaat spał i kiedy na mnie nie patrzył. A niedobry był! Niedobry był ten nietoperz! Jak szczur ten nietoperz smakował. Nie to co krew ludzka, a już szczególnie ludzka krew toruńska, korzennymi przyprawami tak przyjemnie się po języku rozlewająca! A napisałem tam wcześniej, że ten nietoperz niedobry był, że szczurem mi ten nietoperz smakował. A skąd to wiem? Skąd wiem jak szczur smakuje? A wiem to, bo szczura też wyssać kiedyś próbowałem.

Pieprzony Kopernik, polihistor wielki, szlag by go trafił! I mnie już nic z tego nie przyjdzie, ale liczę tylko na to, że zemsta go dosięgnie tam, w tym jego Fromborku, do którego podobno się udał, jak podsłuchałem, bo tak ludzie gadają, bo mówią tutaj o nim, bo chwalą go na ulicy tutaj, nie wiadomo tylko za co. Ale nie dosięgnie go zemsta z rąk wampirzych, bo jedno, że nijak wyjść nam na zewnątrz, kiedy nocy nie ma, po kryptach tylko, jak który miał szczęście, albo piwnicach, jeśli, jak ja, tego szczęścia nie miał, kryć się musimy, a drugie, że, nawet jakby już wyjść któremu się z tego jego legowiska udało, to ten Kopernik cały, szlag by go trafił, jest przecież kanonikiem. Krzyż srebrny na piersi nosi i wampiry przez to przystępu do niego żadnego nie mają. Cała nadzieja więc we fromborskich południcach, i w tym, że i one również, tak jak i te nasze, których usłyszałem lament, co też się po polach niesie i aż tutaj, do tej mojej piwnicy dochodzi, że i one również są na tego pieprzonego Kopernika wściekłe, bo i one sobie z brakiem odpoczynku poradzić nie potrafią.
splash545

@George_Stark mieszkańcy Bydgoszczy do tej pory uważają Toruń za wioskę.

splash545

@George_Stark super pomysł, a sposób narracji jeszcze lepszy!

ciszej

@George_Stark piorun w ciemno i jeszcze tu wrócę xd

Zaloguj się aby komentować

Kocham kielecki majonez
kocham Chopina polonez
kocham kotka gdy jest smol
lecz najbardziej Ciocię @moll

#jedzenie #zafirewallem
UmytaPacha userbar
c38f1fd9-fd5c-4ac6-af6f-f4481f8f0512
MementoMori

Miliony bakterii i wirusów musiało przejść z tej paczki na ten piernik położony na tej paczce, smacznego!

Zaloguj się aby komentować

Dobry Wieczór Kawiarenkowicze

Nikt nic jeszcze nie napisał w tej XIV edycji #naopowiesci ale na Szeryfa Kowalskyego zawsze można liczyć.

Poprzedni odcinek

Przedstawiam ostatni odcinek epopei Szeryfa w wojnie ze smoluchami, udało mi się ich wysmarować 14, każdy z nich był w jakiś sposób powiązany z tematem edycji więc ten również jest. Zapraszam do czytanki na dobranoc

***

Grande Finale

Kowalsky drzemał w swoim fotelu, jak zwykle zresztą gdyż było grubo po południu, mianowicie dochodziła pierwsza. Caroline nieśmiało wsadziła głowę w uchylone drzwi i szepnęła:
- Szeryfie...
Ten ani drgnął chrapiąc w najlepsze
- Pssst... Szeryfie - spróbowała troszkę głośniej
Skutek ten sam, Walt spał jak zabity. Dziewczyna uśmiechnęła się diabelsko i najciszej jak mogła
- Czarni ludzie... - nie dokończyła gdyż w ułamku sekundy kula świsnęła jej koło głowy i utkwiła we framudze. Kowalsky stał z dymiącym coltem
- Jeszcze raz nazwiesz ich ludzmi to nie chybię, zobaczysz! - szeryf schował colta, ziewając okrutnie i udając zagniewanego.
Dziewczyna zachichotała - Inaczej bym pana nie obudziła.
- Nie wiedziałem że wróciliście już. Jak było?

Caroline z przejęciem zaczęła opowiadać a Kowalsky udawał że słucha. Minęło pół godziny i nic się nie zmieniło, dziewczyna szczebiotała chodząc wokół biurka czasem robiąc pauzy zawieszając głos ale co najdłużej na dwie sekundy i kontyunowała. Aż w końcu nastała dłuższa pauza. Cisza oznajmiła słuchaczowi, że opowieść się skończyła. Spojrzał na zegar, było już po 16. Jak ten czas leci - westchnął.
- Ale najlepsze zostawiłam na koniec - uśmiechnęła się tajemniczo
- No nie daj się prosić, powiedz - przerwócił oczami szeryf

Dziewczyna podeszła do niego i wręczyła mu broszurkę. Kowalsky zmarszczył brwi i przeczytał

Wioska Wiecznego Dnia
Miejsce gdzie każdy czarny i biały jest równy

Przerwał czytanie.
- Przecież oni nie umieją czytać, co za debil to wymyślił?
- Na każdym skrzyżowaniu stoi czarny i krzyczy z pamięci - wytłumaczyła Caroline
- Ciekawe... - zainteresował się szeryf - skąd to masz?
- Ukradłam - odpowiedziała pokazując śnieżnobiałe ząbki w pięknym uśmiechu

Kowalsky z uznaniem pokiwał głową - świetnie się spisałaś, naprawdę.

- Jest jeszcze coś... Zbierają narzędzia, jedzenie, jeżdzą wozami po okolicy i przyjmują co kto da.
- Czyli kradną?
- Wielu im oddaje, kraść nie muszą, dwa pełne wozy widzieliśmy jak wracaliśmy
- To poczekamy aż któryś tu przyjedzie, żałować im nie będę, oj nie - Kowalsky uśmiechnął się od ucha do ucha
- Zorganizujemy zbiórkę? - spytał McPenny
- Tak Teddy, ruszaj dupę i objedz całe miasteczko. Jak ktoś jutro do południa nie przyniesie na rynek czegoś do żarcia albo jakiś narzędzi to go obedrę ze skóry, możesz zacytować. A i niech cieśla Robinson przywiezie 30 dużych skrzyń...
- A jak nie będzie miał?
- To niech zaiwania młotkiem całą noc do samego południa, ma bachory to niech pomagają, kurwa jego mać! Skrzynie mają być! - zdenerwował się Kowalsky

Jeździł więc Zastępca od drzwi do drzwi do późnego wieczora.

A szeryf zaczął wtajemniczać Caroline w swój plan. Później się udał do burmistrza wydać mu odpowiednie dyspozycje.

Nazajutrz od samego rana przy rynku zaczęła rosnąć sterta z darami, to konserwy, pudełka z soloną wołowiną, worki z ziarnem, siekiery, łopaty, motyki, piły, gwoździe, po prostu klamoty różnej maści przydatne na budowie i w roli. Zebrało się tego tyle, że załadować można było nie dwa ale trzy wozy. W końcu przed samym południem szeryf stwierdził, że dość się zebrało. I zabrał się za pakowanie wszystkiego do skrzyń. Oczywiście rękami Teddyego. Późnym popołudniem gdy zastępca zabijał ostatnią skrzynię, nadjechał szeryf z Caroline.

- No, to teraz na nich poczekamy, powinni niedługo się zjawić.
- Jadą szeryfie, zobacz!

I istotnie nadjechały dwa duże wozy, każdy ciągnięty przez dwa rosłe konie. Z jednego wozu zsiadł woźnica, chudy murzyn dość elegancko ubrany, drugi z nich wyglądał jak parobek. W słomianym kapeluszu i bez butów.

Elegancik widząc burmistrza podszedł i oznajmił
- Szanowny panie, nazywam się Bill Cuzby i chciałbym parę słów skierować do mieszkańców tego zacnego miasteczka...
- A nie krępujcie się, to wolny kraj - łaskawie odrzekł burmistrz

Zaczął więc swoją tyreliadę o Wiosce Wiecznego Dnia i gdy doszedł do części o zbiórce Burmistrz Hopper mu przerwał.

- Słyszeliśmy o tym i zebraliśmy wszystko co się dało. Jak widzicie za mną, w tych solidnych skrzyniach wszystko już nawet spakowane, żywność i narzędzia. Niczego wam nie zabraknie, sami zobaczcie.

To mówiąc zaczął otwierać kolejno skrzynie i przepastne wory, twarz elegancika aż się wydłużyła z wrażenia.

- Słyszeliście wcześniej o naszej wiosce, prawda? - spytał Jim
- Zgadza się, przygotowaliśmy się zawczasu - potwierdził burmistrz
- Możecie być pewni że Wioska Wiecznego Dnia niedługo będzie na ustach całego kraju - dodał szeryf - tylko nie tak jak chcielibyście - dodał w myślach

- Spakujemy więc i ruszamy bo droga daleka. Pomożecie dobrzy ludzie? - zwrócił się do zebranych gapiów. Ci czekali oczekując apropaty Kowalskyego
- No co tak stoicie, pakować szybko! - ponaglił szeryf - a ja sobię pójdę z Billem do saloonu uciąć pogawędkę, ciekaw jestem tej Wioski Wiecznego Dnia
- A ciebie jak zwą? - zwrócił się do drugiego murzyna Kowalsky
- Abel
- Idziesz z nami, poznacie naszą gościnę. Noc się zbliża, rano wyruszycie.

I w istocie udali się do saloonu. Barman Rod poinstruowany przez szeryfa nie skąpił whisky i siedzący nieopodal Teddy z Caroline obserwowali jak po paru kolejkach głowy murzynów stawały się coraz to cięższe aż obaj jak na komendę usnęli przy stoliku. Szeryf wstał, zupełnie trzeźwy skinął na Caroline i udali się szybko do wyjścia.

- A ja? - zapytał szeryfa Teddy
- Ty ich pilnuj, za cholerę nie daj im wyjść przed ranem, rozumiesz? W razie czego daj im po mordach i tak nie będą pamiętać.

Po chwili rozległ się stukot kół dwóch wozów pospiesznie jadących w stronę wzgórz Rusty Mountains. Kowalskyego i Caroline czekała bardzo pracowita noc.

Nad ranem ledwo żywi murzyni podnieśli głowy ze stolików.

- No no daliście czadu - zwrócił się do nich barman Rod czyszczący szklanki - żeby naszego szeryfa przepić to trzeba się postarać.
- Gdzie on? - zaczęli się rozglądać
- Stara go niedawno zabrała. Ze trzy dni będzie chorować - dodał ze śmiechem
- Musimy jechać, już po ósmej - oprzytomniał elegancik patrząc na zegarek

Wstali więc i udali się czym prędzej do wyjścia. Odetchnęli z ogromną ulgą widząc wozy stojące przy ulicy i konie ze spokojem pijące z koryta. Elegancik Jim dla pewności zerknął jeszcze do wozów, oba wypełnione były skrzyniami i worami aż nie było gdzie szpilki wcisnąć. Wsiedli więc czym prędzej i z wolna ruszyli. A za nimi w niedalekiej odległości Caroline. 

Droga była daleka, dotrzeć mieli dopiero następnego wieczora. Spiesząc się robili krótkie postoje, byle tylko konie mogły odpocząć i zaraz ruszali dalej. Po przebyciu 69 mil ukazała się dolina pośród której stał piętrowy, rozległy budynek, otoczony mniejszymi zabudowaniami, magazynami i niezliczoną ilością ognisk, namiotów i pomniejszych chat. Wszędzie krzątały się jakieś postacie, konie same z siebie przyspieszyły zjazd drogą w dół pośród pól kukurydzy - już byli w domu.

Caroline ze wzgórza lunetą śledziła dwa wozy zbliżające się do centrum osady. Jechały coraz wolniej gdyż przeszkadzał im gromadzący się tłum, do uszu dziewczyny dochodziły ich radosne krzyki i śpiewy. Tłum gęstniał, elegancik na wozie powstał i coś mówił żywo gestykulując. Odpowiedziały mu wiwaty. Wtem z wozu wyskoczył Szeryf Kowalsky z dopalającą się laską dynamitu w ręce. Tłum zamarł. Uszu Caroline doszły bluzgi i obelgi rzucane na prawo i lewo przez Szeryfa.

Po policzkach dziewczyny spłynęły łzy. Wiedziała że nadeszła chwila której z drżącym sercem wyczekiwała od dwóch dni, od ostatniej rozmowy z Kowalskym. 
- Dziękuję Szeryfie - powiedziała i zamknęła oczy

Po chwili potężna eksplozja dwóch, wypełnionych dynamitem wozów wstrząsneła całą doliną. Z Wioski Wiecznego Dnia pozostały tylko dymiące zgliszcza usłane trupami czarnuchów i ich bękartów. Tak właśnie zginął bohaterską śmiercią Szeryf Walther Kowalsky.

***

PS. W tej zabawie #naopowiesci już wyczerpałem temat więc to był raczej mój ostatni wpis

#zafirewallem
splash545

@moderacja_sie_nie_myje dobrze się bawiłem czytając o wesołych przygodach szeryfa Kowalskiego. Już od dłuższego czasu jestem ciekawy jakbyś napisał coś innego bo lekko się czyta to co piszesz, mam nadzieję, że jeszcze coś kiedyś napiszesz.

Zaloguj się aby komentować

Dziękuję za docenienie 💛
Ten tydzień jest pod znakiem wkurwu, toteż…

Temat: wkurw
Rymy: drzwiami - fachowcami - pierdolę - stole

#naczteryrymy #poezja #zafirewallem
Wrzoo userbar
pingWIN

Zaraz wyjdę oknem zamiast drzwiami

Bo chuj mnie strzeli z tymi fachowcami

Na zbity pysk ich zaraz wypierdole

Do sejfu sięgam po moje pistole

crs333

@Wrzoo Jak Shrek wchodzę razem z drzwiami,

"Kto tu zwie się fachowcami?!",

"Wy gamonie?! Was pierdolę!"

"Czemu zdjęcie Bartka w wannie leży tu na stole?!"

lechaim

Knują wciąż, za zamkniętymi drzwiami

Politycy, zwani błędnie fachowcami

Ja ich wszystkich już pierdolę

Pół litra mam tu, na stole

Zaloguj się aby komentować

Przyszło mi chyba potraktować to zwycięstwo we wczorajszej edycji zabawy #naczteryrymy w kawiarni #zafirewallem jako pewien rodzaj rekompensaty za opisaną w niej poniesioną stratę. Cóż, dobre i to. Taka nagroda pocieszenia.

***

A dziś proszę bawić się tak:

rymy: statek – kołysanie – majtek – kapitanie
temat: piraci z Zalewu Szczecińskiego

***

Zasady są chyba wszystkim znane, więc proszę ich przestrzegać (albo i nie), a jeśli ktoś ma zamiar dołączyć, to pewnie się w nich połapie. A jeśli się w nich nie połapie, to zalecam kogoś o nie zapytać.

To chyba tyle.

Słodkiej zabawy!
crs333

@George_Stark


Kiedy w końcu na tych falach ustanie statek,

Kiedy w końcu zakończy się to kołysanie,

Kiedy w końcu krzyknie ten Kajtek bez majtek,

Kiedy w końcu powie "Bartek kapitanie!"

bartek555

@George_Stark gowniarzu zasrany xDddd

patryk-pis

Pełen paprykarza szczecińskiego statek

Wprawił jednego kotka w zatoki kołysanie

Zauważył tego czarnuszka rudy majtek

I krzyknął piskliwym głosem: To KOT, panie Kapitanie.

Zaloguj się aby komentować

Następna