#psychologia

26
818
Od 2/3 miesięcy jestem w nowym środowisku i ostatnio zaczyna mi się faza maniakalna. Od 1.5 tygodnia ludzie mnie nie poznają bo zazwyczaj prawie się nie odzywam, nic nie robię a teraz jestem dużo bardziej aktywny, wygadany. Ktoś mówi "ty to chyba borderline masz" ja z uśmiechem na ustach mówię "tak, i kilka innych rzeczy". Tylko chyba nie biorą moich odpowiedzi na poważnie, a ja wstydzę się wprost wymienić listę zaburzeń, które mam, i że teraz mam epizod maniakalny
Powinienem mówić wprost jakie mam zaburzenia?
#psychologia #psychiatria #pytanie
pol-scot

@Dudleus nie powinieneś o nich wspominać...

Zaloguj się aby komentować

Chcę Wam opowiedzieć o swoich wrażeniach z leczenia traumy metodą brainspottingu. Nie będę wrzucać nudnych definicji i wyjaśnień - przedstawię, jak to wygląda z mojej perspektywy. W razie czego w Internecie można doczytać, o co chodzi. Jeśli macie problemy psychiczne i tradycyjne terapie, leki itp. słabo działają, rozważcie przeczytanie tego postu i spróbowanie innego rodzaju leczenia. Ja póki co nie żałuję.

Wyszła kobyła i muszę podzielić to na dwie części - sesja nr 2 będzie w osobnym poście. Z góry dziękuję tym, którzy dotrwają do końca.

Jak najkrócej o mnie (można pominąć te akapity, jeśli nuda): 30+, problemy natury mentalnej przez całe życie, około 10-letnia historia leczenia - dwa krótkie pobyty w szpitalu, wiele wizyt u psychiatrów, różne leki, trzy terapie. Efekt? Jakiś tam, ale za mały, żeby normalnie żyć. Szpitale pomogły na chwilę, leki trudno powiedzieć, a co do terapii:

Pierwsza - za szybko rozkopane traumy, raptem kilka miesięcy, a ledwo uszłam z tego z życiem. Skończyło się szpitalem i gwałtownym zakończeniem współpracy. Myślałam za to, że przynajmniej wywaliłam wszystko, co mnie bolało, niestety myliłam się - po początkowym szoku wspomnienia zostały zakopane jeszcze głębiej. Siedziały w tej ciemnej otchłani przez kolejne lata, podstępnie pociągając za sznurki z ukrycia i sprowadzając na mnie przede wszystkim mnóstwo objawów somatycznych. Niejeden emeryt ma teczkę z dokumentami medycznymi cieńszą od mojej, i to znacznie. 

Druga - nauczyła mnie rozpoznawać i nazywać odczuwane emocje, przez co stała się fundamentem dla aktualnego leczenia brainspottingiem i znacznie przyśpieszyła efekty.

Trzecia - nadal trwa. Udało się dużo przepracować, ale kiedy braliśmy się stricte za traumy, natrafialiśmy na ścianę. Na przełomie poprzedniego i obecnego roku podnieśliśmy moją samoocenę nie tyle z kolan, co pomogliśmy jej przestać szorować mordą po podłodze. Na początku czułam się dobrze, nawet bardzo. Jak nigdy wcześniej. Ale wkrótce jakby otwarły się wrota piekielne.

Wspomnienia. Najpierw przypomniało mi się wszystko, co najgorsze z jednego i drugiego związku, oba zakończone wiele lat temu. Ale, o dziwo, z pomocą terapeuty szybko i sprawnie sobie z tym poradziłam. Najwidoczniej te konkretne bóle i żale nie zakotwiczyły się we mnie tak mocno, jak myślałam.

A potem jak mnie trzasło. Wizje dawno zapomnianych sytuacji z dzieciństwa - najpierw dotyczące ojca, potem matki, bo każde zgrzeszyło w inny sposób. Kompletnie nie mogłam sobie z tym poradzić. Zachowywałam się jak zastraszone zwierzę, jakbym żyła w strefie wojny i w każdym momencie mogły mi spaść na łeb bomby. Najbardziej obrywało się oczywiście partnerowi (niestety już byłemu), bo z jakiegoś powodu widziałam go jako wroga. Cały czas obawiałam się ataku z jego strony, ataku o różnej naturze. Objawów somatycznych tylko przybyło, bolało mnie absolutnie wszystko i chodziłam od lekarza do lekarza, a oni załamywali ręce. Nie potrafili mi pomóc.

Wyjaśnienia są dwa, być może oba poprawne. Jedno - organizm uznał, że stałam się na tyle silna psychicznie, by poradzić z tym, przed czym tyle lat mnie chronił. Kiedyś w końcu musimy to zrobić, nie możemy trzymać tego w sobie na wieki. Zajedziemy się, przecież już ledwo ciągniemy. Drugie - dzięki temu, że samoocena podskoczyła, przestałam widzieć siebie jako winną i mogłam ujrzeć sprawy takie, jakimi były. W pewnym momencie natrafiłam na swoje zdjęcie z dzieciństwa, z okresu, kiedy w domu było bardzo źle, i zobaczyłam na nim najsmutniejsze dziecko świata. Możecie sobie wyobrazić bladą jak ściana dziewczynkę, która ma kamienny wyraz twarzy i spojrzenie tysiąca jardów. To mi uzmysłowiło, że byłam tylko przerażonym dzieckiem i rodzina nie może tłumaczyć swoich występków tym, że źle się zachowywałam i nie dało się ze mną wytrzymać (usłyszałam to niegdyś wprost).

DO BRZEGU - BRAINSPOTTING:

Przeczytałam na reddicie CPTSD (to moje zaburzenie), że ludziom pomogła terapia metodą EMDR i postanowiłam spróbować. Terapeuta powiedział jednak, że najpierw zaczyna od brainspottingu i tak też zrobiliśmy w moim wypadku.

Najpierw porozmawialiśmy. Czułam potężne blokady na swoich wspomnieniach i emocjach. To typowe z traumą, przynajmniej u mnie. Trochę się uleje, ale gdy próbuję się z tym zmierzyć to BUM, odmowa dostępu. Masz tu ból brzucha, kołatania serca i atak astmy, żebyś nie zapomniała, że czujemy się skrzywdzeni. Nie licz jednak, że powiem ci, co dokładnie się wydarzyło - możesz tego nie przeżyć.

Pełna więc wątpliwości założyłam słuchawki, które mi wręczono, a potem obserwowałam, jak terapeuta rozwijał kija, który wyglądał jak wskaźnik do tablicy. Czekaj, co.

Gość wziął tego plastikowego patyka i zaczął przesuwać nim z wolna na boki, skosy, w górę i w dół i kazał obserwować oraz pozwolić myślom swobodnie płynąć. Myślę sobie no nie, Jerzy Zięba psychologii xDD Właśnie wystrzeliłaś niemałą kasę w kosmos, zaraz Ci weźmie i na bębnach zacznie grać xDD

W jaki sposób jakieś patrzenie na kij ma mi pomóc, o co chodzi? Nagle terapeuta zatrzymał ten wskaźnik i mówi "o, tu coś widzę". Coś tam poczułam, ale dalej zdziwiona myślę sobie "ale co widzisz", a on włączył muzykę i jakby mnie jakiś emocjonalny piorun walnął.

W słuchawkach leciały dźwięki o różnym natężeniu, szum morza, coś tam, nieistotne. Znałam tego człowieka 20 minut i rozpłakałam się przy nim jak dzieciak, co jest znamienne, bo w dzieciństwie krzykiem i ciężką ręką wytresowano mnie, żeby przy innych się nie rozklejać. Nawet oglądając filmy z kimś bliskim, zawsze chowam się, kiedy się wzruszę i powstrzymuję do ostatniego momentu. Czuję instynktowny lęk przed tego typu odsłonięciem się. A tu zero samokontroli, te uczucia były po prostu zbyt silne, nie do powstrzymania. To było jakby wziął tego kija i dostał się nim poprzez oczy do mózgu, do sedna problemu. Nie wiedziałam nawet, że to było podstawą całego mojego złego samopoczucia, trzonem tych wszystkich zaburzeń.

Zobaczyłam... nie. Znalazłam się w tym wspomnieniu, dosłownie jakby przeniosło mnie w czasie. Ten pokój, to blade światło i te same odczucia z ciała, które czuję na co dzień i których źródła lekarze nie potrafią odnaleźć, bo badania wychodzą dobre. Ból, zawroty głowy, spięte mięśnie, nudności. A potem strach. Paniczny wręcz. Uczucie znalezienia się w pułapce, bez wyjścia.

Strach to moja podstawowa emocja, towarzyszy mi cały czas, przez całe życie. Dzień w dzień muszę się z nim mierzyć. Nagle dotarło do mnie, skąd tak naprawdę się wziął, gdzie miał swój początek.

Po długiej chwili mierzonej w minutach strach przeszedł płynnie w gniew, a razem z nim przyszła chęć walki. Tyle że w tym wspomnieniu nie mogłam się w żaden sposób obronić, więc siedziałam na fotelu u terapeuty, zaciskając pięści bezsilnie. Uświadomiłam sobie, że gniew, który kierowałam na partnera, tak naprawdę nigdy nie był przeznaczony jemu. Nie on go, jak sądziłam, wywoływał. Byłam wściekła na tego, kto faktycznie zawinił, ale o tym nie wiedziałam, a to, co na co dzień czułam, te emocje, ten silny strach i idący za nimi gniew, były flashbackami z sytuacji dawno minionej (to wiem z książki "Strach ucieleśniony", autor Bessel van der Kolk, którą serdecznie polecam).

Nie powiedziałam terapeucie o tym, co widziałam, bo wcale nie musiałam - na tym ta metoda polega, że nie trzeba się otwierać, żeby działała. Skupialiśmy się za to na odczuciach płynących z ciała, bo ważnym było, żebym w końcu odzyskała z nim kontakt. Więc jedyne, co mówiłam, to np. "czuję spięte mięśnie w karku". Oczy miałam zamknięte, nie musiałam już patrzeć na wskaźnik. Mogłam też np. chodzić po pokoju czy nawet schować się pod kurtką, cokolwiek bym sobie zażyczyła.

Terapeuta wyjaśnił mi, że czas po sesji jest kluczowy dla leczenia i zalecił spisywanie wszystkiego - przemyśleń, emocji, odczuć z ciała, a nawet snów. Miałam ich kilka bardzo nieprzyjemnych i podobno to normalne. 

Po około dwóch-trzech tygodniach od sesji opowiadałam przyjacielowi o tych najgorszych swoich wspomnieniach. I nic, zero histerii, zero mocnych uczuć, ale też nie czułam istnienia tej blokady (trudno to wyjaśnić, ale fizycznie czuję, kiedy mózg odmawia mi dostępu do jakichś danych). A na kolejnej sesji (po miesiącu) moje myśli nie chwyciły się tego tematu, znalazły inny, wciąż nieprzepracowany. Ten pierwszy jakby przygasł, jego moc jakby się wyczerpała.

Nie wiem, jak to będzie wyglądać długoterminowo, ale po drugiej sesji (o której opowiem w innym poście, o ile się nie rozmyślę) jestem pełna nadziei i żałuję, że dowiedziałam się o tej metodzie tak późno. Nawet jeśli odczucia związane z tą konkretną traumą powrócą, to nadal zachowam wiedzę na jej temat. Może gdybym wiedziała wcześniej, skąd pochodził mój strach i gniew, mój związek by się nie rozpadł, kto wie.

Dzięki za przeczytanie, jeśli dotrwałeś/aś do tego zdania. Napisałam to, bo może ktoś tak jak ja odbija się od lekarza do lekarza i nie może poukładać życia i/lub umysłu. Jeśli masz podobne do mnie problemy, to życzę Ci powodzenia i żebyś próbował/a wszystkiego, co może Ci pomóc, nie poddawał/a się, jeśli wciąż istnieje choć cień nadziei.

#psychologia
MuojemuKotu

Dzięki za ten wpis - mi też proponowano tę metodę, ale po 5 sesjach przygotowawczych miałem prywatnie tak dużo stresu na głowie, że zawiesiłem temat. Troche irytował mnie "długi" czas trwania przygotowania do samego spottingu(do którego jeszcze nie doszło), ale teraz widzę, że 5 wizyt to chyba jest jeszcze nic.


Sam nie wiem, jaka jest szansa, że mi to pomoże. Problem, z którym wysłano mnie na spotting, opisałem już kiedyś na hejto:


https://www.hejto.pl/wpis/zaczne-od-konkretu-od-kilku-lat-a-konkretniej-od-czasu-upowszechnienia-sie-ledow

ismenka

Bardzo ciekawy wpis. Znałam samo pojęcie, ale nigdy się nie zagłębiałam. Tym bardziej chętnie poczytam 2. część - nie rezygnuj z niej i miałabym prośbę, aby mnie zawołać Życzę powodzenia w dalszej terapii.

Fafalala

Hejoszki, właśnie usiadłam do Twojego posta i jak czytałam Twój wstęp poczułam się jakbym czytała o sobie. Gdy dotarlam do momentu opowiadania o fotografii jak piorun uderzyło mnie wspomnienie, gdy sama znalazłam zdjęcie na którym zobaczyłam 6 letnie dziecko bez grama nadzieji w oczach. Zabolało mnie to, jak również to że Ty również tak cierpisz. Przytuliłabym Cię ciepło, bo nikt ale to nikt nie zasługuje na taki ból.

Co do terapii jestem zadziwniona tą abstrakcyjnoscią. Gdyby nie zaufanie do Ciebie, to bym pomyślała że ktoś mi tutaj kity wciska. Jak nabiorę gotowości, bo ta jest kluczowa porozglądam się, oczywiście po tym jak zbiorę milion monet.

Mi psychiatrzy polecali terapię CBT na cPTSD, ale jak mi się cholera nie chce wchodzić teraz w żadne terapię. 😄

Czekam na drugi wpis. Zawołaj jak możesz. Wszystkiego dobrego w nowym roku. Aby procesy samoleczenia były jeszcze bardziej efektywne.

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Choć uważam, że Freud miał racje i istnieje konflikt miedzy Id (pierwotne, podświadome, wyparte popędy) i superego (narzucane społecznie normy) to ten konflikt nie obejmuje wyłącznie kwestii ludzkiej seksualności. Freud też to końcowo przyznał i uznał istnienie popędu śmierci (Tanatos) któremu przeciwstawiał popęd życia (Eros) tożsamy u niego z libido. Ja jednak podobnie jak Jung nie utożsamiałbym libido jedynie z popędem seksualnym. Nietzsche utożsamiał instynkt życia z wolą mocy, która może być realizowana w sposób pozytywny (chęć twórczego artyzmu, lub przygodności o której pisał From) jak i negatywny (dosłownie faszyzm). W ramach intersubiektywnych norm tworzy się możliwość racjonalnego dyskursu co jest podstawą nowoczesnego społeczeństwa. Pojawianie się jednostek pokroju Trumpa zaburza ten dyskurs ponieważ Trump odrzuca jakąkolwiek normy społecznej debaty polaryzując ostro społeczeństwo.

W tym więc przypadku istnienie wspólnego systemu normatywnego ogranicza ludzkie, solipsystyczne pragnienie realizacji własnej woli dominacji (która ma w tym przypadku charakter pragnienia zwiększenia własnej sprawczości, a nie seksualny) nad innymi. Istnieje jednak jeszcze jeden wymiar naszych ukrytych lęków. Uważam, że każda jednostka ma skłonność do popadnięcia w paranoje. Człowiek ma możliwość popadnięcia w największe szaleństwo i bać się nawet własnego cienia, ale społeczny logos pozwala mu racjonalizować otaczający go świat co zwiększa jego poczucie bezpieczeństwa gdy kiedyś radził sobie z trwogą dzięki religii.

#revoltagainstmodernworld #filozofia #psychologia #socjologia #polityka
f7fac121-c2d9-4add-a37e-7ef698e45cfd
moll

@Al-3_x dorzuć #polityka

Heheszki

ergo: Trump jest waleniem konia na szubienicy.

Cheesy

Pojawianie się jednostek pokroju Trumpa zaburza ten dyskurs ponieważ Trump odrzuca jakąkolwiek normy społecznej debaty polaryzując ostro społeczeństwo.

Rozwiniesz?

Zaloguj się aby komentować

Napisałem już list do Mikołaja i czuję, że przyniesie mi coś, co "kupuje" już od dobrych 10 lat. Zacieram rączki. Mam ten egzemplarz po angielsku, choć nie lubię czytać tego typu treści w tym języku, więc nie psułem sobie zabawy.

Zwlekałem z zakupem, bo dla mnie to książka-symbol i chciałem być wystarczająco dojrzały, otwierając ją po raz pierwszy. Rzecz jasna nie jestem, ale przeczytać muszę.

#jung #ksiazki #psychologia #filozofia
db365b96-6358-4e75-94f2-2c60fe81b715
ErwinoRommelo

Wspomnienia o wykrzystywaniu seksualnym pacjentek?

Zaloguj się aby komentować

Jak wpływa pora roku na człowieka? A no mocno. Ostatnimi czasy czuję się bardziej nerwowy, przygnębiony, brakuje mi motywacji i chęci do rzeczy, które sprawiały mi niedawno frajdę. Co prawda doszło trochę obciążeń psychicznych w ostatnim czasie, ale nie jest to nic, z czym sobie do tej pory jako-tako nie dawałem rady.

Niczym zadanie na psychoterapii, sam dla siebie zrobiłem sobie listę rzeczy, które zmieniły się na plus względem kwietnia/maja. I było tego naprawdę dużo. Właściwie mogę powiedzieć, że w większości sytuacji życiowych, idę we właściwym kierunku.

W marcu wróciłem do rodzinnego miasta. Świeżo po rozstaniu po 6,5 roku ze wspólnymi planami na życie. ZDRADZONY.... Z rozwalonym zdrowiem (łącznie 2 choroby), które utrudniało mi treningi i wysiłek fizyczny, często życie towarzyskie. Poza tym, od kwietnia do lipca nie miałem pracy, byłem rozbity psychicznie, miałem niskie poczucie własnej wartości, duża nerwowość, brak perspektyw. Gro słabszych osób wybrałoby sznur. Od tego czasu:

1.Moje zdrowie się trochę polepszyło, co pozwoliło mi na powrót do regularnych treningów, chociaż jeszcze droga przede mną. Natomiast zrobiłem naprawdę fajną formę na lato i pokonywałem swoje słabości krok po kroku

2.,Spędziłem piękne lato, obfite w wiele przygód z przyjaciółmi, moje zdrowie mnie coraz mniej ograniczało w życiu towarzyskim

3.Umawiałem się z kobietami, które były mną realnie zainteresowane
-Miałem bardzo fajną przygodę, zauroczenie, z fajną laską, z którą do dziś mam przyjacielską relację i kto wie co tam kiedyś z tego jeszcze wyjdzie
-W pewnym okresie doszedł seks podczas randkowania z jedną laską, czego mi brakowało
in general, mam kilka fajnych koleżanek i baby się mną interesują

4.Odnowiłem niektóre znajomości i zacieśniłem dotychczasowe w taki sposób, że mogę na tych ludzi liczyć

5.Zacieśniłem relacje rodzinne, które ostatnio kulały

6.Przede wszystkim - znalazłem pracę, w której mi fajnie idzie i jestem doceniany, po ostatnich zawirowaniach na drodze zawodowej, mam stałe źródło dochodu i nie muszę się martwić o przyszłość zawodową, bo mam plany

7.W owej pracy nawiązałem już trochę relacji biznesowych i ludziom dobrze się ze mną współpracuje

8.Zacząłem chodzić na psychoterapię i nauczyłem sobie z niektórymi problemami radzić

9.Wszedłem na poziom płynny z językiem angielskim, taki już mocne B2/C1 nawet

I wiecie co? No czuję się gorzej niż kilka miesięcy temu, kiedy jeszcze wiele z tych rzeczy nie było bądź na nie cięzko pracowałem xD Po prostu czuję się do dupy. Najgorsze jest to, że absolutnie wszystkiego powyższego nie doceniam. I liczę tylko na końcowy efekt "kiedy w końcu wszystko będzie dobrze". Ale poza tym, że mam do naprostowania zdrowie, to wszystko jest już prawie dobrze. Tylko wszystko siedzi w głowie....

Najbardziej martwię się o to zdrowie, ale ogólnie o przyszłość. Tylko nie wiem czemu aż nadto. W sumie sporo w tym życiu mam.

-Rodzinę, która zawsze mi pomoże. I wsparciem i finansowo w razie czego także
-Przyjaciół, na których zawsze mogę liczyć i z którymi spędzam każdy weekend
-Nie jestem brzydki, jakoś z babami łapię łatwo kontakt
-Mieszkam w rodzinnym domu, w którym będę miał własne mieszkanie po babci (niedawno zmarła, ale ja nie mam głowy się do niczego przygotowywać i zostawiam ten temat na przyszły rok)
-Mam samochód, niewielkie oszczędności i spory budżet na własne zachcianki z wypłaty (nie płacę za nic poza jedzeniem dla siebie i paliwem + swoimi kosztami prywatnymi)
-Mam plany na życie zawodowe i nawiązuje coraz więcej relacji z lokalnym biznesem
-Mam swoje pasje i hobby, na które poświęcam czas.

A i tak jestem nieszczęśliwy i zalękniony o jutro....

#gownowpis #depresja #psychologia #zycie #zyciejestdodupy #zalesie #zwiazki
pizzalover

Przede wszystkim nie patrz i nie porównuj się do innych - ze tez chcesz miec to czy tamto, ze inni ustatkowani, ze maja cokolwiek czego Ty nie masz - no i co z tego? swiat jest tak skonstruowany ze wszyscy nie bedziemy nigdy miec wszystkiego - a przede wszystkim tego co nie zalezy od nas - nie rozkazemy nikomu zeby nas kochał (przykladowo). nie patrz na to jak Cie widza inni, zajmij sie tylko i wyłacznie SOBĄ, zadbaj o SIEBIE, niektóre rzeczy same przyjdą bądź nie ale nie mozemy przejmowac sie tym na co nie mamy wplywu, powodzonka :3

Zaloguj się aby komentować

Boję się przyszłości. Głównie z uwagi na zdrowie, które mi dokucza, ale to nie wszystko. Najbardziej boję się znów być w związku. Boję się braku akceptacji, boję się niewierności, boję się, że się nie nadaję, że lepiej być samemu. Boję się też, że sam nie będę nikogo umiał pokochać i będę w związku byle być. Z drugiej strony, mam ogromną potrzebę bliskości i bycia z kimś, więc to pojebane.

Byłem 6,5 roku w związku i powiem tak - teraz do mnie dociera, jak bardzo byliśmy niedopasowani i ile było "redflagów", a ja to pchałem dalej. Finalnie, trochę wymuszałem w sobie uczucia i nadmiernie je okazywałem i dałbym sobie uciąć za kogoś rękę. Byłem pewny, że mimo wielu wad, to będzie to (w sumie chyba wyłącznie dlatego, że większość czasu moja ex była mocno za mną i widziała we mnie aurotytet).

Były plany na zaręczyny, dzieci, a finalnie można powiedzieć, że zostałem zdradzony (niefizycznie, ale emocjonalnie tak. Osoba 3 bardzo pomogła ex w tej decyzji + jej matka także, która mnie nie tolerowała, bo jesteśmy z różnych domów/środowisk - ja z takiej wykształconej rodziny, gdzie nigdy niczego nie brakowało, ona z rolniczej - gdzie doszli do czegoś ciężkim zapierdolem wiele lat w foliach, by na końcu przejąć gospodarstwo po rodzicach ojczyma mojej byłej). W skrócie - moja ex mieszkała ze mną w dużym mieście, ale pisała ze starym znajomym jakiś czas, który był z naszego rodzinnego, a i tak sporo siedział za granicą, bo jest marynarzem (na pewno się nie spotkali, bo my 100 % czasu wolnego spędzaliśmy razem, ale jak mnie zostawiła, to zaczęła się z nim spotykac dopiero, wiem to tez od wspólnych znajomych, no tak bywa). Dla mnie i tak jak zdrada.

Zawsze robię dobre pierwsze wrażenie, jak się z kimś spotykam, to druga osoba łatwo się wkręca. Ale mam też swoje wady, z natury jestem dość ciężki, jeśli ktoś nie ma dobrze rozwiniętej inteligencji emocjonalnej, to taki związek nie wypali (jestem nadpobudliwy, mam twarde przekonania, lubię przejmować inicjatywę, bywam zapominalski i nie dbam o detale, czasem jestem bałaganiarzem, ale nigdy syfiarzem, bo jestem czyścioch).

Generalnie najbardziej boję się tego, że albo będę sam na amen, albo będę z kimś, kto mnie nie zaakceptuje i zrani, lub ja po prostu nie umiem odczuwać takich emocji jak miłość, zakochanie, chemia, z powodów blokad w bani.

Mam ziomka, który ma identycznie. Rozstał się 2 razy z dziewczyną, z którą finalnie jest nadal, bo mówił, że on nie chce, nie nadaje się, nie potrafi, ona znajdzie sobie kogoś lepszego. Tylko taki plus, którego ja sobie nie potrafię wyobrazić, że ona o niego walczyła. U mnie myślę, że nikt by o mnie nie walczył.

#zwiazki #gownowpis #redpill #psychologia #zalesie
cyberpunkowy_neuromantyk

@Lopez_


Myślę. że dobrze Cię rozumiem.


Najbardziej boję się znów być w związku. Boję się braku akceptacji, boję się niewierności, boję się, że się nie nadaję


Daj sobie czas na poukładanie tego w głowie, żebyś nie zrzucił tego na nową osobę. Taka prędzej czy później pewnie się pojawi.


lepiej być samemu


Oczywiście, że lepiej być samemu, niż w kiepskim związku.


teraz do mnie dociera, jak bardzo byliśmy niedopasowani i ile było "redflagów", a ja to pchałem dalej. Finalnie, trochę wymuszałem w sobie uczucia i nadmiernie je okazywałem i dałbym sobie uciąć za kogoś rękę. Byłem pewny, że mimo wielu wad, to będzie to


Miałem dokładnie to samo.


Generalnie najbardziej boję się tego, że albo będę sam na amen, albo będę z kimś, kto mnie nie zaakceptuje i zrani, lub ja po prostu nie umiem odczuwać takich emocji jak miłość, zakochanie, chemia, z powodów blokad w bani.


Tak, jak napisałem wcześniej, daj sobie czas. Jak rozstałem się z pierwszą dziewczyną, myślałem, że to koniec świata. Pozbieranie się zajęło mi prawie trzy lata - tyle samo, ile trwał związek. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, jak trudne jest rozstanie po sześciu i więcej latach.


Wiem, że to truizm, ale będzie dobrze. Nie śpiesz się z niczym. Poukładaj sobie to w głowie. Naucz się spędzać czas w pojedynkę (jeśli nie potrafisz), zrób dla siebie coś fajnego. Na przykład pojedź gdzieś albo zapisz się na jakieś zajęcia, jeśli lubisz takie rzeczy.


Ja na przykład zrobiłem właśnie zakupy w IKEI, żeby mieć jakiekolwiek własne rzeczy kuchenne - do tej pory nie miałem takiej potrzeby, a świetnie się bawiłem wybierając garnki, talerze, sztućce i inne potrzebne mi przedmioty. : D


Jakbyś chciał popisać prywatnie albo wspólnie się poużalać, to zapraszam, moja skrzynka jest otwarta. : )

Zaloguj się aby komentować

Hejka wszystkim! Jestem studentką psychologii i mówiąc krótko mega chciałabym zbadać osobę z jakąś chorobą przewlekłą. Nic poważnego, tylko nastrój, dyspozycji osobowości, stresik w życiu i takie rzeczy. Może ktoś by był chętny?? Wszystkich wyników dostarczę i wytłumaczę o co chodzi i co można zrobić by było lepiej!
Byłabym mega wdzięczna za pomoc z tym!!
#psychologia
Heheszki

@Alissss nadciśnienie tętnicze może być?

n3sk

Poka stópki, to zgodzę się na ankietę. Tu przewlekła schizofrenia paranoidalna.

Zaloguj się aby komentować

Chciałem podzielić się z wami swoimi przemyśleniami w kwestii funkcjonowania w monotonii dnia codziennego, zwłaszcza w przytłaczającym okresie przełomu Listopada i Grudnia. Na wstępnie zaznaczę jedynie, że jest rzeczą wspaniałą fakt, że mam poczucie względnego bezpieczeństwa, stały dochód i ogólnie brak jakiś ogromnych życiowych zmartwień. Jednak w moim przypadku obecny okres zbiega się również z ukończeniem 45 roku życia i odczuwam to zniechęcenie o wiele dotkliwiej niż kiedykolwiek.
Jestem facetem i podpowiem, że naprawdę warto zbadać sobie hormony, bo mnie rozjechały się męskie hormony totalnie. Co z jednej strony jest naprawdę przykre i świadczy o tym, że zdolność do prawidłowego funkcjonowania organizmu jest po prostu słabsza niż jeszcze do niedawna. Jednak z drugiej strony jest to pocieszające, bo w końcu po wielu różnych badaniach udało się znaleźć przyczynę bardzo złego samopoczucia, które przez lekarzy jest klasyfikowane z marszu jako depresja. Dostajemy leki, którymi faszerujemy się przez wiele tygodni nie odczuwając żadnej poprawy, a poczucie przygnębienia i frustracji jedynie narasta. Dochodzimy do etapu, że nic kompletnie nie motywuje do tego żeby wstać z łóżka, najprostsze sprawy do wykonania zdają się być zbyt wymagające aby je ogarnąć. Nie mówiąc już o stresujących wyzwaniach dnia codziennego; pracy, obowiązków, spraw do załatwienia. Do tego spotykasz się z niezrozumieniem partnerki, która nie wiedząc dlaczego zaniechałeś aktywności i działania, torpeduje cię pretensjami, że w niczym nie pomagasz. Pojawia się syndrom błędnego koła, które jedynie pogłębia taki stan bezradności, który z kolei prowadzi do jeszcze większego wycofania i apatii. Dochodzisz do etapu, gdy zadajesz sobie pytanie: czy z tego w ogóle da się wybrnąć i choćby wrócić do w miarę stabilnego samopoczucia, bo w sytuacji gdy apatia pogłębia jedynie labilność emocjonalną, trudno jest uwierzyć, że z tej sytuacji istnieje jeszcze jakieś wyjście.
Czym można sobie pomóc? może napiszę truizm, że absolutnie nie polecam radzenia sobie za pomocą alkoholu. Nawet doraźnie i w mały ilościach. Jest to bardzo silny depresant, który wyłącznie pogłębi zły stan. Wszelkie dywagacje na temat tego, jaka jest bezpieczna ilość alkoholu, to jak zastanawianie się czy lepiej złamać sobie rękę czy nogę. Wątpię czy w takim kontekście ktokolwiek rozważałby możliwość świadomego okaleczenia się w taki sposób. Na pewno znajdziemy także obecnie mnóstwo trenerów od motywacji, rozwoju osobowości, treningu oddechu i szpagatów. Nie jestem pewien czy to pomaga. Mnie nie pomagało, a wręcz przeciwnie; czułem jedynie jeszcze większą frustracje gdy słyszałem, że jak nie wyjdziesz z toalety z co najmniej czterema pomysłami na nowe życie. Mnie w tym stanie brakowało siły na choćby jeden pomysł, więc wpadłem jedynie w przeświadczenie, że niczego nie umiem wymyślić.
Jestem po prostu ciekawy co wam pomogło w takich sytuacjach, lub co pomaga, bo przecież taki stan może się zdarzyć niejednokrotnie. Pozdrawiam. 
#mężczyzna #zdrowie #zdrowiepsychiczne #psychologia
slawek-borowy

Każdemu pomoże trochę coś innego, bo i źródła problemów często będą odmienne.

Znam ludzi, którym pomogły dopasowane leki na depresję, innym parę wizyt u psychologa, ktoś inny znów zdiagnozował sobie ADHD jako dorosły i też inaczej siebie postrzega i bierze leki, które go nieco stabilizują i czuje się lepiej.

Podstawa, to jest szukać i nie zniechęcać się, bo specjalistów mamy dookoła mnóstwo, dobrych rad od otoczenia jeszcze więcej, ale bez samodzielnego zaangażowania to trochę takie strzelanie ze śrutu, może trafisz może nie.


Ja do rzeczy które opisałeś, nie jako radę, ale wskazówkę, pomysł do zbadania, dodałbym praktykowanie stoicyzmu.

Sweet_acc_pr0sa

@dzidson-dzidek a propo alkoholu, jezeli masz silne adhd, to element depresyjny odpada i pozostaje jako czysty katalizator dopaminy xD ale bardzo łatwo się wtedy wkrecic w alkoholizm xD

ramzes

@dzidson-dzidek Keto plus sport. Po około pół roku restrykcji węglowodanów do 20-50g samopoczucie lepsze niż w podstawówce.


Polecam kanał metabolic mind na yt.

Zaloguj się aby komentować

Na tiktoku jest sporo treści edukacyjnych i jeden psycholog mówi o cPTSD, czyli traumie dziecięcej i objawach, które widać w dorosłym życiu. Wymienia następujące:

  1. Używanie poczucia humoru, żeby ukryć swój ból
  2. Nadmierne przygotowywanie się (brak spontaniczności)
  3. 3. Nadmierne [przepraszanie
  4. Nieprzyjmowanie komplementów
  5. Nadmierne tłumaczenie się
  6. Skrajna niezależność (nikogo nie potrzebujesz)
  7. Poczucie winy podczas odpoczywania
  8. Nieumiejętność w stawianiu granic
  9. Umniejszanie swoim emocjom
  10. Dajesz z siebie 150% z obawy o bycie niewystarczającym
  11. Ratowanie innych
  12. Lęk przed odrzuceniem
  13. Posiadanie wewnętrznego krytyka
  14. Nagle zmiany w rużynie potrafią wywołać skrajne emocje
  15. Większa ufność wobec zwierząt niż ludzi

Ile wam wyszło?

Gość ma na tiktoku @psychoterapiaolesiak

#psychologia #zdrowiepsychiczne #zdrowie
#ankieta

Ile masz objawów?

172 Głosów
AndzelaBomba

@RogerThat mi wyszły tylko 2 pkt, a to mam, jakiś trefny ten test 🥲

Odczuwam_Dysonans

@RogerThat brzmi jak standardowy pakiet ( ͡° ͜ʖ ͡°)

camonday

cPTSD to nie jest dziecięcy PTSD. To jest złożony PTSD występujący po traumie powtarzającej się dlugotrwale.

Tak, trauma z dzieciństwa jeśli przejawiała się dlugotrwale może być cPTSD. Ale to nie jedyny przykład

Zaloguj się aby komentować

Siema luje
Szukam osób u których zdiagnozowano #adhd #adhddoroslych w dorosłości. Im starszy tym lepszy
Jak doszło do diagnozy? Jak wyglądała diagnoza i jak wygląda leczenie / tłumienie objawów?

#zdrowie #medycyna #psychologia #psychiatria
RogerThat

@Michumi na fb zobacz, tam będzie tego pełno. W ogóle pełno takich ludzi znajdziesz. A diagnoza wygląda tak, że idziesz do psychiatry. Znajoma ma, gada o tym ciągle. Aż mam jej dość.

TRPEnjoyer

https://www.youtube.com/watch?v=HN5BoBlY0MU trochę offtop, ale IMO jeden z lepszych filmików, jakie widziałem na ten temat.

Michumi

@TRPEnjoyer dzięki

yerboholik

@Michumi

Pisałem już o tym, ale tl;dr

Mam sześciolatkę. Odbiegała trochę od normy zachowań prezentowanych przez inne dzieci, więc z żoną zaczęliśmy drążyć temat. Od prawie dwóch lat ma diagnozę spektrum autyzmu dziecięcego (z którą się obecnie już nie zgadzam, ale na taką diagnozę przysługują dodatkowe zajęcia finansowane przez miasto).

Drążenie tematu atypowości dziecka + ziomek z internetów, który to opowiedział mi swoją historię, jak to u niego wyglądało z diagnozą. Przesłał mi nawet test diva5, którego zrobienie odkładałem przez pół roku xD

Edukowalem się też w kierunku autyzmu, ale im głębiej wchodzilem w temat, tym bardziej mi nie pasował do moich objawów.

Umówiłem się na wizytę online w jednej z warszawskich placówek, zapłaciłem worek piniendzy i mam papier.


Całe dzieciństwo odplywałem gdzieś w swojej głowie, ale potrafiłem się hiperfokusować na interesujących mnie rzeczach. A, no i całą edukację mogę zamknąć w słowach moich nauczycieli - "zdolny, ale leniwy".


Co do leczenia - brałem metylofenidat i działał zajebiście - wyciszał wewnętrzne dialogi, pozwalał się skupić na pracy. Ale jest ale - zjazdy były straszne, byłem rozdrażniony tak, że nie szło funkcjonować w domu. Zarzucilem po 3-4 miesiącach.

Brałem też bupropion, chyba z 8 miesięcy. Nie pomagał tak jak metylofenidat, ale jakoś trzymałem się w ryzach. Pod koniec nie dawał mi nic. Obecnie biorę leki przeciwlękowe, bo ADHD to jedno, a chujowe dzieciństwo i przeboje życiowe to drugie. Pomaga na lęki, ale z ADHD radzę sobie inaczej.


Jak?

Staram się wsłuchać w siebie, czego w danej chwili potrzebuje. Ograniczanie bodźców bardzo pomaga, ale wpadam czasami w pułapkę szybkiej dopaminy np. na YouTube (shorty świadomie wyejbalem z miesiąc temu, bo potrafiłem się wciągać na 3 godziny doomscrollingu). Czasami taka pseudomedytacja pomaga, a na pewno pomagają: ruch, wysiłek fizyczny i spacery po lesie.

Pamiętaj, że każdy jest inny, ale dużo osób ma problem ze ślepotą emocjonalną. Jeśli myślisz, że możesz to być Ty, to polecam książkę dla dzieci o inspektorze krokodylu - mówię to zupełnie serio.


Jeśli chciałbyś się doedukować, to polecam kanały na YT takie jak:

How to ADHD

Dr. K (healthy gamer) - ma kilka materiałów

Rick has adhd


Jeśli masz jakieś konkretne pytania, to się nie krępuj. Ciężko było mi złożyć powyższą wiadomość tak, żeby wyczerpać temat.

yerboholik

@Michumi

W sumie to dołożyłbym też to, co pisał @bojowonastawionaowca

yerboholik

No tak, zapomniałem napisać ile mam lat xD prawie 34

Zaloguj się aby komentować

Przedwczoraj zmarła moja babcia. 89 lat, od 2 tygodni już bardzo ciężki stan, od kilku lat alzheimer, wiedziałem od kilku miesięcy, że to kwestia czasu. 3 tygodnie temu powiedziałem, że niestety pewnie stanie się to do końca roku. Co chwila szpitale, złe wyniki itd. Problemy z jedzeniem, gasnący organizm, pogłębiający się brak świadomości. Wegetacja.

Odeszła 2 dni temu. Bez bólu, spokojnie. Pierwszy dzień byłem bardzo przybity. Trochę popłakałem, ale bez większej rozpaczy. Pogrzeb w środę. I mam teraz duże wyrzuty sumienia. Dlaczego? Bo funkcjonuję w miarę normalnie.

Tego samego dnia pojechałem do mojej kumpeli na zerówkę się wygadać, poprawił mi się humor, bo z czasem trochę pożartowaliśmy. Dziś umówiłem się z moim przyjacielem (takim od dziecka) i zaproponował mi piwo, powiedziałem, że jedno mogę wypić. Ale wczoraj też zrobiłem trening, żyję trochę jakby się nic nie stało. Odwołałem tylko spotkanie z laską co się z nią spotykam, bo powiedziałem, że jakiekolwiek uniesienia to już jak babcię pożegnam.

Moja siostra (turbo wrażliwsza) dużo bardziej to przezywa. Naturalnie ciocia też (załatwia pogrzeb i wszelkie formalności). Zastanawiam się czy dobrze robię - czy powinienem zostać zamknięty w domu z rodziną, czy w ogóle mogę sobie pozwolić na wyjścia towarzyskie (przy wstrzemięźliwości, nie mam ochoty na nic poza pogadaniem z kimś i niesiedzeniem w domu), czy jestem po prostu egoistą wyprutym z żalu? Może źle robię wychodząc, może zachowuję się jakby nic się nie stało? Nie wiem.

Wiem, że pogrzeb będzie mnie dużo kosztował emocji i tam na pewno wszystko wróci ze zdwojoną siłą i do tego czasu człowiek tak czuje, jakby to nie doszło do niego (bo i tak takie życie to nie było życie). Druga sprawa - w bardzo podobny sposób odchodził mój dziadek i też każdy czekał, az odejdzie i nie będzie się męczyć, więc jakieś doświadczenie nabyłem z takich pożegnań.

Z drugiej strony - co mam siedzieć w domu i zmuszać się do rozpaczy, płaczu i starać się nie zająć czymś głowy i nie być na siłę przybity? Inaczej bym zareagował, gdyby teraz umarł nagle mój tata lub moja mama lub ktokolwiek, czego bym się nie spodziewał, inaczej jest teraz, kiedy miałem pełną świadomość co się za chwilę wydarzy i że jest to po prostu kropka nad i od dluzszego czasu....

No ale na imprezę nie idę, alkoholu pić nie chcę, więc to chyba nie grzech się z kimś spotkać i wyjść z domu albo pozwolić sobie na godzinę-dwie pożartować i zresetować...

#zycieismierc #zycie #zalesie #psychologia #gownowpis #przemyslenia
bartek555

Szkoda ze skasowales swoj poprzedni post, w ktorym miales w powazaniu babcie, ktora zmarla kilka h wczesniej i interesowala cie tylko ta dupa. Zdecyduj sie typie.

Lopez_

@bartek555 Nie mialem w powazaniu swojej babci i nie interesowala mnie tylko ta dupa, tylko wspomnialem, ze mnie zainteresowala swoja osoba i bylo to dla mnie co najmniej dziwne, ze przy tak slabej znajomosci pisze takie rzeczy, ale jak widac zawsze trzeba sie do czegos przypierdolic i komus dojebac dla zasady, zeby sie gorzej poczul. Wez wypierdalaj, toksyku.

mehdnpl

Może to nie powód do świętowania, ale to naturalna kolej rzeczy - fajnie, że się nie męczyła i tyle. Powspominajcie dobre momenty, obejrzyjcie stare zdjęcia i idźcie dalej.

Komenda_Miejska_Polucji

Twój wpis jest pięknym przykładem, jak konstrukt społeczny (albo religia, nie wiem) potrafi nałożyć człowiekowi fejkowe kajdany na ręce. Taki wiek i płakać? Przecież tyle przeżyć to jeden z największych sukcesów.

Zaloguj się aby komentować

tl;dw
Mamy potworny bałagan prawny, który pozwala aby mechanik/matematyk/historyk rozpoczął praktykę zawodową "psychoterapeuty".

Dlatego też (skrótowo), najbezpieczniej wybrać się do kogoż z tytułem psychologa/psychiatry (z naciskiem na tego pierwszego) w celu eliminacji samozwańczych "psychoterapeutów".
Tytuł psychologa to 5 letnie studia magisterskie.
Psychoterapię może zrobić historyk/księgowy byle podyplomówką.

Dlatego unikamy gołych psychoterapeutów, ale szukamy psychologów, a najlepiej psychologów i psychoterapeutów jednocześnie (studia 5 letnie magisterskie + podyplomówka)

Najlepiej również z certyfikatem PTTPB (Polskie Towarzystwo Terapii Poznawczej i Behawioralnej).
Dlaczego Terapia Poznawczo Bahawioralna? Ponieważ ten nurt jest całkiem uniwersalny dla różnych typów zaburzeń, skuteczny, a terapia są "względnie" krótkie.

Oczywiście nie można negować wszystkich psychoterapeutów ani innych nurtów, to nie tak że inne są złe, jednak w/w kombinacja niesie możliwie małe ryzyko natrafienia na samozwańczego szamana.

Profesjonalna psychoterapia a pseudoterapia - jak nie dać się oszukać? - prof. Przemysław Bąbel
Strefa Psyche Uniwersytetu SWPS
https://youtu.be/-3wJXLyt1FM

#psychologia #psychoterapia #nauka
yerboholik

@Marchew

Najgorsze na co można trafić, to na psychologa prowadzącego terapię.

Psycholog, nawet po pięcioletnich studiach nie ma i nie zna narzędzi wykorzystywanych w psychoterapii.

Psychiatra bardzo często nie ma również zielonego pojęcia na temat prowadzenia terapii.

Od tego są psychoterapeuci, którzy uczą się w konkretnym nurcie kilka lat, przechodzą terapię własną, po czym powinni odbyć certyfikację.

Przyznam Ci rację, że psychoterapeuci będący równocześnie psychologami i/lub psychiatrami są potencjalnie lepsi, niż ludzie z samym dyplomem psychoterapeuty. Ale... to też tylko ludzie, a zdobycie kwitów to też nie jest jakiś wielki wyczyn.


Psychoterapia ma wiele nurtów, CBT jest najpopularniejszym i najbardziej uniwersalnym, ale tam, również pośród wykładowców, trafiają się takie tłuki, że klękajcie narody.


Skąd wiem? Żona obroniła certyfikat terapii uzależnień, obecnie robi też CBT.

Zaloguj się aby komentować