Chcę Wam opowiedzieć o swoich wrażeniach z leczenia traumy metodą brainspottingu. Nie będę wrzucać nudnych definicji i wyjaśnień - przedstawię, jak to wygląda z mojej perspektywy. W razie czego w Internecie można doczytać, o co chodzi. Jeśli macie problemy psychiczne i tradycyjne terapie, leki itp. słabo działają, rozważcie przeczytanie tego postu i spróbowanie innego rodzaju leczenia. Ja póki co nie żałuję.

Wyszła kobyła i muszę podzielić to na dwie części - sesja nr 2 będzie w osobnym poście. Z góry dziękuję tym, którzy dotrwają do końca.

Jak najkrócej o mnie (można pominąć te akapity, jeśli nuda): 30+, problemy natury mentalnej przez całe życie, około 10-letnia historia leczenia - dwa krótkie pobyty w szpitalu, wiele wizyt u psychiatrów, różne leki, trzy terapie. Efekt? Jakiś tam, ale za mały, żeby normalnie żyć. Szpitale pomogły na chwilę, leki trudno powiedzieć, a co do terapii:

Pierwsza - za szybko rozkopane traumy, raptem kilka miesięcy, a ledwo uszłam z tego z życiem. Skończyło się szpitalem i gwałtownym zakończeniem współpracy. Myślałam za to, że przynajmniej wywaliłam wszystko, co mnie bolało, niestety myliłam się - po początkowym szoku wspomnienia zostały zakopane jeszcze głębiej. Siedziały w tej ciemnej otchłani przez kolejne lata, podstępnie pociągając za sznurki z ukrycia i sprowadzając na mnie przede wszystkim mnóstwo objawów somatycznych. Niejeden emeryt ma teczkę z dokumentami medycznymi cieńszą od mojej, i to znacznie. 

Druga - nauczyła mnie rozpoznawać i nazywać odczuwane emocje, przez co stała się fundamentem dla aktualnego leczenia brainspottingiem i znacznie przyśpieszyła efekty.

Trzecia - nadal trwa. Udało się dużo przepracować, ale kiedy braliśmy się stricte za traumy, natrafialiśmy na ścianę. Na przełomie poprzedniego i obecnego roku podnieśliśmy moją samoocenę nie tyle z kolan, co pomogliśmy jej przestać szorować mordą po podłodze. Na początku czułam się dobrze, nawet bardzo. Jak nigdy wcześniej. Ale wkrótce jakby otwarły się wrota piekielne.

Wspomnienia. Najpierw przypomniało mi się wszystko, co najgorsze z jednego i drugiego związku, oba zakończone wiele lat temu. Ale, o dziwo, z pomocą terapeuty szybko i sprawnie sobie z tym poradziłam. Najwidoczniej te konkretne bóle i żale nie zakotwiczyły się we mnie tak mocno, jak myślałam.

A potem jak mnie trzasło. Wizje dawno zapomnianych sytuacji z dzieciństwa - najpierw dotyczące ojca, potem matki, bo każde zgrzeszyło w inny sposób. Kompletnie nie mogłam sobie z tym poradzić. Zachowywałam się jak zastraszone zwierzę, jakbym żyła w strefie wojny i w każdym momencie mogły mi spaść na łeb bomby. Najbardziej obrywało się oczywiście partnerowi (niestety już byłemu), bo z jakiegoś powodu widziałam go jako wroga. Cały czas obawiałam się ataku z jego strony, ataku o różnej naturze. Objawów somatycznych tylko przybyło, bolało mnie absolutnie wszystko i chodziłam od lekarza do lekarza, a oni załamywali ręce. Nie potrafili mi pomóc.

Wyjaśnienia są dwa, być może oba poprawne. Jedno - organizm uznał, że stałam się na tyle silna psychicznie, by poradzić z tym, przed czym tyle lat mnie chronił. Kiedyś w końcu musimy to zrobić, nie możemy trzymać tego w sobie na wieki. Zajedziemy się, przecież już ledwo ciągniemy. Drugie - dzięki temu, że samoocena podskoczyła, przestałam widzieć siebie jako winną i mogłam ujrzeć sprawy takie, jakimi były. W pewnym momencie natrafiłam na swoje zdjęcie z dzieciństwa, z okresu, kiedy w domu było bardzo źle, i zobaczyłam na nim najsmutniejsze dziecko świata. Możecie sobie wyobrazić bladą jak ściana dziewczynkę, która ma kamienny wyraz twarzy i spojrzenie tysiąca jardów. To mi uzmysłowiło, że byłam tylko przerażonym dzieckiem i rodzina nie może tłumaczyć swoich występków tym, że źle się zachowywałam i nie dało się ze mną wytrzymać (usłyszałam to niegdyś wprost).

DO BRZEGU - BRAINSPOTTING:

Przeczytałam na reddicie CPTSD (to moje zaburzenie), że ludziom pomogła terapia metodą EMDR i postanowiłam spróbować. Terapeuta powiedział jednak, że najpierw zaczyna od brainspottingu i tak też zrobiliśmy w moim wypadku.

Najpierw porozmawialiśmy. Czułam potężne blokady na swoich wspomnieniach i emocjach. To typowe z traumą, przynajmniej u mnie. Trochę się uleje, ale gdy próbuję się z tym zmierzyć to BUM, odmowa dostępu. Masz tu ból brzucha, kołatania serca i atak astmy, żebyś nie zapomniała, że czujemy się skrzywdzeni. Nie licz jednak, że powiem ci, co dokładnie się wydarzyło - możesz tego nie przeżyć.

Pełna więc wątpliwości założyłam słuchawki, które mi wręczono, a potem obserwowałam, jak terapeuta rozwijał kija, który wyglądał jak wskaźnik do tablicy. Czekaj, co.

Gość wziął tego plastikowego patyka i zaczął przesuwać nim z wolna na boki, skosy, w górę i w dół i kazał obserwować oraz pozwolić myślom swobodnie płynąć. Myślę sobie no nie, Jerzy Zięba psychologii xDD Właśnie wystrzeliłaś niemałą kasę w kosmos, zaraz Ci weźmie i na bębnach zacznie grać xDD

W jaki sposób jakieś patrzenie na kij ma mi pomóc, o co chodzi? Nagle terapeuta zatrzymał ten wskaźnik i mówi "o, tu coś widzę". Coś tam poczułam, ale dalej zdziwiona myślę sobie "ale co widzisz", a on włączył muzykę i jakby mnie jakiś emocjonalny piorun walnął.

W słuchawkach leciały dźwięki o różnym natężeniu, szum morza, coś tam, nieistotne. Znałam tego człowieka 20 minut i rozpłakałam się przy nim jak dzieciak, co jest znamienne, bo w dzieciństwie krzykiem i ciężką ręką wytresowano mnie, żeby przy innych się nie rozklejać. Nawet oglądając filmy z kimś bliskim, zawsze chowam się, kiedy się wzruszę i powstrzymuję do ostatniego momentu. Czuję instynktowny lęk przed tego typu odsłonięciem się. A tu zero samokontroli, te uczucia były po prostu zbyt silne, nie do powstrzymania. To było jakby wziął tego kija i dostał się nim poprzez oczy do mózgu, do sedna problemu. Nie wiedziałam nawet, że to było podstawą całego mojego złego samopoczucia, trzonem tych wszystkich zaburzeń.

Zobaczyłam... nie. Znalazłam się w tym wspomnieniu, dosłownie jakby przeniosło mnie w czasie. Ten pokój, to blade światło i te same odczucia z ciała, które czuję na co dzień i których źródła lekarze nie potrafią odnaleźć, bo badania wychodzą dobre. Ból, zawroty głowy, spięte mięśnie, nudności. A potem strach. Paniczny wręcz. Uczucie znalezienia się w pułapce, bez wyjścia.

Strach to moja podstawowa emocja, towarzyszy mi cały czas, przez całe życie. Dzień w dzień muszę się z nim mierzyć. Nagle dotarło do mnie, skąd tak naprawdę się wziął, gdzie miał swój początek.

Po długiej chwili mierzonej w minutach strach przeszedł płynnie w gniew, a razem z nim przyszła chęć walki. Tyle że w tym wspomnieniu nie mogłam się w żaden sposób obronić, więc siedziałam na fotelu u terapeuty, zaciskając pięści bezsilnie. Uświadomiłam sobie, że gniew, który kierowałam na partnera, tak naprawdę nigdy nie był przeznaczony jemu. Nie on go, jak sądziłam, wywoływał. Byłam wściekła na tego, kto faktycznie zawinił, ale o tym nie wiedziałam, a to, co na co dzień czułam, te emocje, ten silny strach i idący za nimi gniew, były flashbackami z sytuacji dawno minionej (to wiem z książki "Strach ucieleśniony", autor Bessel van der Kolk, którą serdecznie polecam).

Nie powiedziałam terapeucie o tym, co widziałam, bo wcale nie musiałam - na tym ta metoda polega, że nie trzeba się otwierać, żeby działała. Skupialiśmy się za to na odczuciach płynących z ciała, bo ważnym było, żebym w końcu odzyskała z nim kontakt. Więc jedyne, co mówiłam, to np. "czuję spięte mięśnie w karku". Oczy miałam zamknięte, nie musiałam już patrzeć na wskaźnik. Mogłam też np. chodzić po pokoju czy nawet schować się pod kurtką, cokolwiek bym sobie zażyczyła.

Terapeuta wyjaśnił mi, że czas po sesji jest kluczowy dla leczenia i zalecił spisywanie wszystkiego - przemyśleń, emocji, odczuć z ciała, a nawet snów. Miałam ich kilka bardzo nieprzyjemnych i podobno to normalne. 

Po około dwóch-trzech tygodniach od sesji opowiadałam przyjacielowi o tych najgorszych swoich wspomnieniach. I nic, zero histerii, zero mocnych uczuć, ale też nie czułam istnienia tej blokady (trudno to wyjaśnić, ale fizycznie czuję, kiedy mózg odmawia mi dostępu do jakichś danych). A na kolejnej sesji (po miesiącu) moje myśli nie chwyciły się tego tematu, znalazły inny, wciąż nieprzepracowany. Ten pierwszy jakby przygasł, jego moc jakby się wyczerpała.

Nie wiem, jak to będzie wyglądać długoterminowo, ale po drugiej sesji (o której opowiem w innym poście, o ile się nie rozmyślę) jestem pełna nadziei i żałuję, że dowiedziałam się o tej metodzie tak późno. Nawet jeśli odczucia związane z tą konkretną traumą powrócą, to nadal zachowam wiedzę na jej temat. Może gdybym wiedziała wcześniej, skąd pochodził mój strach i gniew, mój związek by się nie rozpadł, kto wie.

Dzięki za przeczytanie, jeśli dotrwałeś/aś do tego zdania. Napisałam to, bo może ktoś tak jak ja odbija się od lekarza do lekarza i nie może poukładać życia i/lub umysłu. Jeśli masz podobne do mnie problemy, to życzę Ci powodzenia i żebyś próbował/a wszystkiego, co może Ci pomóc, nie poddawał/a się, jeśli wciąż istnieje choć cień nadziei.

#psychologia
splash545

@WhiteBelle czytałem kilka razy o emdr i początkowo wydawało mi się to jakąś bzdurą, ale jak się bardziej zgłębiłem w to skąd mogą brać się nasze lęki, coraz bardziej zaczynałem wierzyć w skuteczność tego typu terapii.

To co napisałaś jest bardzo ciekawe i życzę Ci, żeby pozytywne efekty były długotrwałe.

WhiteBelle

@splash545 dziękuję serdecznie sama podchodziłam sceptycznie, poszłam na tę terapię z desperacji i dziękuję sobie z przeszłości, która podjęła tę decyzję

splash545

@WhiteBelle bardzo dobrze, oby tak dalej.

Roark

Dzięki za podzielenie się historią, uczuciami i spostrzeżeniami!

Brainspotting brzmi bardzo ciekawie. Wiele terapii nie ma ściśle naukowego podłoża, ale w sumie nauka nie ma niestety odpowiedzi na to, jak do końca działa mózg. Przeciętny mózg, bo straumatyzowany i w jakiś sposób zaburzony jest jeszcze trudniejszy do zrozumienia.

Cieszę się, że Ci to pomaga. Być może pomożesz wielu innym osobom w trudnej sytuacji, nakierujesz. Świadomość ludzi co do terapii i rozwiązywania własnych traum jest niska, szczególnie u mężczyzn, bo "co ten psycholog może się znać". Fajnie byłoby, gdyby każdy zamiast przelewać swoje traumy na innych potrafił je przepracować.

Jeszcze raz, dziękuję! Może też za jakiś czas czymś się podzielę z perspektywy bardzo toksycznego mężczyzny w przeszłości, zachęciłaś mnie.

WhiteBelle

@Roark uważam, że nie wszystko musi mieć naukowe podłoże - najważniejsze, żeby działało Poza tym z tym naukowym podłożem to też nie zawsze jest tak, że nie ma żadnych dowodów, badań, a zwyczajnie komuś zależy, żeby nie zostały uznane bądź zostały zignorowane. Dużo na ten temat jest właśnie w książce, o której wspominam w poście, odniosłam wręcz wrażenie, że autor się wyżalił z całego życia i rzucania mu i innym lekarzom kłód pod nogi przez naukowych decydentów Dziękuję za przeczytanie. Cokolwiek napiszesz, chętnie się zapoznam

goroncy_kartofel

@WhiteBelle Nie potrafię sobie wyobrazić tej sytuacji ze wskaźnikiem, znasz jakieś wiarygodne źródło, żeby o tym poczytać?


Tak czy inaczej, jeśli jest efekt, to super, życzę postępów!

WhiteBelle

@goroncy_kartofel niestety nie znam i ja sama nie rozumiem do końca, jak to działa, a proces opisałam najlepiej jak umiałam. W drugim wpisie będę do tego wracać, to może spróbuję jeszcze lepiej to ująć, dziś już nie mam siły. Za tydzień zapytam terapeutę, czy może polecić jakieś źródło do poczytania na ten temat.


Dziękuję

goroncy_kartofel

@WhiteBelle byłoby super, bo nie kumam czego on szukał tym wskaźnikiem xDDD czekam na sygnał:D

WhiteBelle

@goroncy_kartofel szukał dosłownie brainspotu jakiegoś punktu w mózgu, który pozwoli na wywalenie traumy na zewnątrz, a dostęp do tych danych miało właśnie otworzyć odpowiednie ustawienie gałek ocznych. To tyle, więcej nie piszę, bo coś pokręcę. Poczekam na to, co mi on powie, może ma jakieś fajne źródło, które to prosto tłumaczy, albo mi to jakoś wyjaśni. Oczywiście coś tam mówił na pierwszej sesji, ale byłam tak zaaferowana, że i tak nic nie zrozumiałam

Capo_di_Sicilia

@WhiteBelle Ja próbowałem emdr, ale chyba trafilem na zlego terapeute, albo to na mnie nie dziala i odpuscilem po bodajze 6 sesjach.

Catharsis ktore opisujesz przezylem na oddychaniu holotropowym, ciezkie gowno xd

Trzymaj sie

WhiteBelle

@Capo_di_Sicilia EMDR jeszcze nie próbowałam i być może nie będzie takiej konieczności. Wiesz, nie wiem, jak to u Ciebie wygląda, mi terapeuta powiedział, że bardzo dobrze i bardzo szybko zareagowałam na brainspotting i być może powodem są właśnie fundamenty zbudowane na innych terapiach. Powiedział mi, że zwykle ludzie mają większe blokady i opory, mam tu na myśli też takie dotyczące samoświadomości, zauważania i nazywania przed samym sobą swoich uczuć, obserwacji własnego wnętrza itp. Przez to mogą potrzebować więcej czasu. Zresztą wiadomo, na każdego działa co innego, moim apelem było głównie to, żeby się nie poddawać i szukać do skutku. Mam nadzieję, że znalazłeś swoją metodę.


Dzięki, Ty także się trzymaj

Marcus_Aurelius

@WhiteBelle Dzięki za wpis. Brzmi to tak surrealistycznie i dziwne że ciężko aż uwierzyć że to działa. Ciekawe

MuojemuKotu

Dzięki za ten wpis - mi też proponowano tę metodę, ale po 5 sesjach przygotowawczych miałem prywatnie tak dużo stresu na głowie, że zawiesiłem temat. Troche irytował mnie "długi" czas trwania przygotowania do samego spottingu(do którego jeszcze nie doszło), ale teraz widzę, że 5 wizyt to chyba jest jeszcze nic.


Sam nie wiem, jaka jest szansa, że mi to pomoże. Problem, z którym wysłano mnie na spotting, opisałem już kiedyś na hejto:


https://www.hejto.pl/wpis/zaczne-od-konkretu-od-kilku-lat-a-konkretniej-od-czasu-upowszechnienia-sie-ledow

WhiteBelle

@MuojemuKotu 5 sesji przygotowawczych? Czy możesz podzielić się, co się na nich działo (bez prywatnych szczegółów)? U mnie przygotowanie trwało 20 minut, a na drugiej sesji to może z pięć.

MuojemuKotu

@WhiteBelle Hm, działo się głównie gadanie o niczym szczególnym. Prowadząca twierdziła, że trzeba zrobić grunt pod "wyciągnięcie traumy" poprzez brainspotting, bo bez tego może mi to pogiąć psychikę . Wydawało mi sie to trochę naciągane, bo za wizyty płaciłem prywatnie.


Ale jak któregoś razu namówiła mnie na pewne "ćwiczenie" przed właściwym brainspottingiem, to skończyliśmy wizytę w tym samym momencie, w którym je na dobre zacząłem - niespodziewana panika wgniotła mnie w fotel, i jej zdaniem, nie można robić spottingu do momentu, kiedy nie nauczę się, jak sobie z nią świadomie radzić.


To całe przygotowanie uważałbym w 100% za wyciąganie hajsu, gdyby nie fakt, że 15 lat temu, jeszcze mając naście lat, też byłem na psychoterapii, i miałem to samo uczucie marnowania czasu / kasy rodziców. A jednak po ~10 sesjach poprawa była rewolucyjna. A źródło problemów jest prawodpodobnie nadal to samo, choć problemy zupełnie innej kategorii.

ismenka

Bardzo ciekawy wpis. Znałam samo pojęcie, ale nigdy się nie zagłębiałam. Tym bardziej chętnie poczytam 2. część - nie rezygnuj z niej i miałabym prośbę, aby mnie zawołać Życzę powodzenia w dalszej terapii.

WhiteBelle

@ismenka dziękuję i jasne, zawołam Druga część będzie jakoś niedługo

Zaloguj się aby komentować