Walka z otyłością i cukrzycą - część 2 (✿◠‿◠)
Moje górki i dołki z ostatniego roku.
Rok terapii to była prawdziwa walka ze sobą, zaczęłam w bardzo złym stanie.. przewlekły stres, płacz, brak motywacji żeby wstać z łóżka, paraliżujący stres w pracy, brak umiejętności wyznaczania granic, zniszczona wszystkim co mnie ostatnio spotkało (pasmo nieszczęść, śmierć dwóch bliskich mi osób etc), czułam, że cokolwiek bym nie zrobiła nie będzie miało najmniejszego sensu bo i tak będzie to porażka, kompletny brak wiary w siebie, całkiem rozwalona psycha i jeszcze dodatkowo pasmo chorób i złego samopoczucia fizycznego, ogólnie czułam jak terapia mi nie pomoże to już chyba nic nie zostało - przynajmniej wtedy miałam takie myśli.
Na szczęście moja terapeutka okazała się być dobrym psychologiem, bo też zdarzają się te złe terapie (patrz Marylin Monroe..) moje schematy wyglądały następująco:
czuje się niekochana, niepotrzebna, nic nie warta -> jedzenie przynosi mi ukojenie, to jest to co znam, co fundowali mi kochani rodzice to ciepło w brzuszku -> objadam się -> jest lepiej w trakcie kiedy jem -> czuje straszne poczucie winy, brzydzę się sobą, tyje, nienawidze siebie -> nic mi się nie chce, nie mam energii, jestem gruba, czuje ogromny wstyd, poszłabym na basen ale się wstydze -> nie ide, w konsekwencji bardziej tyje i czuje się gorzej -> co poprawia nastrój? jedzenie -> koło się zamyka i cały czas się kręci
kolejne schematy które miałam to ucieczka - ucieczka ze spotkań ze znajomymi których bardzo chciałam zobaczyć ale wstyd za mój wygląd, że znów przytyłam powodowały odwoływanie spotkań w ostatnim momencie
ucieczka - w gry - granie daje endorfiny, można zamknąć się w jakimś magicznym świecie gdzie można znależć ludzi którzy widzą Ciebie przez jakąś "postać, oprócz tego można grać i jeść pizze w jednym momencie.. najwięcej endorfin, można też grać na pracy zdalnej, olewać pracę, robić sobie jeszcze więcej problemów..
ucieczka w tuszę - mniejsza atrakcyjność, w pewnym momencie chcesz się tylko zamknąć w sobie zeby nikt na Ciebie nie patrzył
jest tego więcej, a teraz co się udało?
nie objadam się już od kilku miesięcy!!!
wcześniej uczucie objedzenia odczuwałam codziennie, pchałam w siebie ile wlezie, oszukiwałam się często, ze przeciez jem zdrowo, zjadłam sałatkę, mało węgli, zamówiłam dietę pudełkową, co z tego jak w kołko coś dojadałam, jak mój nastrój wiązał się tylko z tym czy jestem napchana czy nie. uczucie przepełnienia traktowałam jako uczucie ulgi, zadowolenia, spełnienia, sukcesu, czegos dobrego, wiem, brzmi to dziwnie ale tak było, oprócz tego prawie nigdy nie odczuwałam głodu - bo tak często jadłam bądź podjadałam że nie wiedziałam co to głód.
teraz często kieruję się głodem - nie jem bo "trzeba coś zjeść" tylko wtedy kiedy jestem głodna, mój organizm sam mi mówi co robić, z jedzenia po kilkanaście razy dziennie zeszłam do czasami 3 posiłków, czasami 5 mniejszych, jest różnie, najważniejsze, że nie kieruje się jakąś cudowną "dietą" tylko wybieram zdrowsze pozycje, mniej, wolniej etc.
teraz czuję się zupełnie inaczej - nie pamiętam kiedy ostatnio się objadłam i nie mam chęci się objadać bo zwyczajnie źle się wtedy czuję, odstawiam jedzenie na bok, zostawiam na talerzu, przepraszam ewentualnie ale nie jestem w stanie dokończyć - swoją drogą w Polsce w wielu knajpach serwowane porcje są 2,5 raza większe niż powinnniśmy jeść..
oczywiscie zdarzają mi się potknięcia, czasami zjem czegoś więcej ale momentalnie mój brzuch przypomina mi - co zrobiłaś? źle się czuje, nie rób tego więcej.
co jeszcze? mniejsze porcje, lepsze wybory, mniej "kompulsywności" i mniej "obsesyjności"
kompulsywność u mnie na przykład jawiła się tak: zamawiam pizze, ale mam ochote na dwie różne jedna ta serowa a druga ta mięsna no to zamówie dwie chociaż po co jednej osobie dwie pizze.. kończyło się na pizzy wieczorem, pizzy na śniadanie i pizzy na obiad dnia następnego - bo przecież nie wyrzuce! oprócz tego zakupy - o mam na to ochote- biore - o na to też. - biore i kończyło się wielkimi niepotrzebnymi zakupami.. albo widze kanjpe/szyld z czymś dobrym - ooo steak, o mam ochote, wchodzimy, idziemy, stek, pycha - brak zastanowienia, ale czekaj masz obiad w domu, albo zastanow sie czy na pewno chcesz steka, ogranicz kompulsywne decyzje etc, jadłam oczami tylko widząc jedzenie.
obsesyjność to chyba jeszcze gorsza rzecz - wstawałam rano zawsze z myślą o jedzeniu, co zjem na śniadanie, co zjem na obiad, co jest w lodówce, czy czegos nie trzeba dokupić, było to straszne i nikomu nie życzę.. na szczęście już nie budzę się z myślą o jedzeniu ale nadal mam myśłi o sobie - o boże dalej nie schudłam - tak jakbym miała obudzić się nagle szczupła?? w każdym razie te myśli nadal mnie paraliżują.
sięgnęłam też po pomoc od psychiatry żeby uzupełnić moje leczenie, przez ostatni rok chodzę na terapie 2 razy w tygodniu i biorę leki na zmniejszenie tej mojej "kompulsywnosci", zmniejszenie stresu, lęków, etc, jest lepiej ale jeszcze długa droga przede mną..
jeśli chodzi o pizze to we wrześniu zamówiłam 2 razy
w październiku 2 razy
w listopadzie 3 razy (ale 2 razy ktoś mnie sprowokował)
w grudniu 0
trzymajcie kciuki :):)
#otylosc #cukrzyca #dieta #depresja #zajadaniemocji #insulinoopornosc #pizzalover