Z wielkiej trójki naszych sztandarowych polskich poetów romantycznych najwyżej cenię tego najmniej, tak mi się wydaje, cenionego przez ogół, to jest pana Cypriana Kamila Norwida. Ten to właśnie pan Cyprian Kamil Norwid napisał kiedyś taki ładny wiersz Nad grobem Julii Capuletti w Weronie i być może to właśnie tym wierszem jakiś się zainspirowałem chcąc podjąć kolejną próbę reinterpretacji (bo chyba każdy już to kiedyś robił, być może nawet i ja sam już to kiedyś wcześniej zrobiłem, tylko o tym nie pamiętam) stworzonej przez pana Szekspira tragicznej historii miłości Romea i Julii.

I tylko zastanawiam się czy w tej LVIII edycji zabawy #nasonety w kawiarni #zafirewallem podświadomie poddaję się sugestii kolegi-organizatora dotyczącej jej tematu przewodniego (podświadomie, bo przecież on ma prawo ustanowić zasady jakie chce, a ja mam prawo mieć te zasady w dupie), czy też może to ja mam jakiś tydzień geograficzny (może marzą mi się jakieś podróże w związku z nieuświadomionym jeszcze noworocznym postanowieniem?), bo każdy z wytworów, który dziś napisałem jednako traktuje tak o śmierci, jak i o jakimś konkretnym mieście.

***

W Weronie
czyli Nawet i śmierć nas nie rozłączy
albo W zdrowiu i w chorobie

Najromantyczniejsze porywy młodzieży
jak najsmutniejszy znajdują koniec –
tak się zdarzyło też kiedyś w Weronie,
gdzie Julia obok Romea leży.

Pomimo rody dzielącej rubieży
rozgrzał ich serca miłości płomień
i splotły się w śmierci kochanków dłonie
bo Romeo długo już wcale miał nie żyć.

A Julia by także bez niego nie żyła,
i nie o to idzie, by była zazdrosną,
gdy się wydało, że trawi go kiła,

chodziło jej wówczas wyłącznie o to
że niechże i w niej się krętki rozrosną:
„Więc kończże Romeo, we mnie, idioto!”

Zaloguj się aby komentować

Lata długie minęły już o czasu, kiedy to ostatni raz miałem przyjemność być w Pradze (w zasadzie to wybrałbym się tam znowu – może jest to jakiś pomysł?), a było to tak dawno, że wymieniało się jeszcze wtedy gotówkę w kantorze i z taką wymienioną gotówką jechało się za granicę, a zanim się jeszcze tę granicę przekroczyło, to trzeba było się na niej poddać kontroli. Ale faktycznie, już wtedy kiedy ostatni raz tam byłem, to gdy płaciło się w sklepie, rachunki były zaokrąglane do pełnej korony. Jak jest teraz, to nie mam pojęcia, bo później, kiedy miałem okazję bywać w jakichś przygranicznych czeskich miejscowościach, w sklepach płaciłem już kartą.

***

Autodefensteracja

Zrezygnowali Czesi z halerzy,
zaokrąglają ku pełnej koronie –
w Czechach halerzy nastąpił koniec.
Niektórym ciężko było to przeżyć.

Jak pewien Honza, który na wieży
hradczańskiej stanął raz na balkonie
i w dół popatrzył, pomachał żonie.
Był ateistą – poniechał pacierzy.

Negocjatorka zaś go namówiła
żeby z balkonu tego się cofnął
i kiedy już w sukces swój uwierzyła

to naraz zrobiło się wtedy głośno:
bo Honza, z miną nie bardzo radosną,
praskim zwyczajem skoczył przez okno.

***

#nasonety
#zafirewallem
splash545

Tego się nie spodziewałem

Zaloguj się aby komentować

20 + 1 = 21

Tytuł: Rawicz 1919
Autor: Jakub Staszak
Kategoria: historia
Format: e-book
Ocena: 7/10

Lubię jak się pewne sprawy łącze ze sobą. Najlepiej tak samorzutnie. Wcześniej czytałem "Hbeka" o powstaniu wielkopolskim, następnie o bitwie warszawskiej i działaniach na wojnie z Ukrainą. Tam nie raz i dwa przewijał się temat Rawicza i tamtejszych partyzantów. I tak natrafiłem na tę książkę. Jak ktoś nie jest z Wielkopolski to najlepiej czytać z mapą. Gdyż dane miejscowości mają tutaj dość duże znaczenie. Podobnie autor traktuje krytykę działań polskiej i niemieckiej. Tak jest pod koniec każdego rozdziału, np. dość późne użycie zdobycznej artylerii przez stronę polską, czy nierozkręcenie torów, co umożliwiło Niemcom użycie pociągu pancernego w szerszej perspektywie. Całość zamyka zamysł Niemców na manewr z odcięciem powstania od Polski. To mogło się udać, jednak groźba ponowna interwencja zbrojna Francji zatrzymała te zakusy.

Prywatny licznik: 2/200

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
ca217302-8f7b-4925-adee-fed2916dcd5f

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Niedziela niedzielą, ale obowiązki poetyckie podjąć należy, szczególnie, że są to obowiązki poetyckie względem miasta Grudziądza.

***

Czasami bywa i tak, że mimo chęci czy mimo nawet wewnętrznego przymusu zachowania jakiejś tradycji, bo tradycja to rzecz jest święta przecież, nie mamy możliwości zachować się tak jak zachować by się należało. I wtedy, żeby uspokoić sumienie, robimy coś obok. Robimy rzecz bardzo zbliżoną: na wigilijną wieczerzę zamiast karpia przygotowujemy dorsza albo halibuta, bo jakoś nigdzie nie dało się tego karpia kupić, a nawet jak się go kupić dało, to były te karpie albo za małe, albo za duże, albo za bardzo śmierdziały mułem. Albo jeszcze inny przykład: odwiedzamy, zgodnie z tradycją, groby naszych bliskich w dniu Wszystkich Świętych (co zgodnie z doktryną powinniśmy robić raczej w dniu zadusznym; doktrynę jednak należałoby zrozumieć, tradycji za to rozumieć nie trzeba) i, również zgodnie z tradycją, chcemy na tych ich grobach zapalić znicze. Limity emisji dwutlenku węgla nie pozwalają nam jednak upamiętnić naszych zmarłych żywym ogniem, kupujemy więc te nowoczesne, ekologiczne znicze elektryczne, takie z bateryjką. I stawiamy je na nagrobkach, i włączamy ten uporządkowany przepływ elektronów, i mamy poczucie, że jesteśmy w zgodzie z tradycją, choć tak naprawdę jesteśmy tej tradycji obok. Tak jak i obok tradycji (a również i obok rzeki) był kiedyś jeden z mieszkańców wspaniałego miasta Grudziądza. I również zmusiły go do tego okoliczności:

***

Pochówek nie do końca zgodny z tradycją

Powiedzmy, że miał on na imię Jerzy,
powiedzmy, że miał on powód by żonie
śmierć zadać, że zrobił to w samoobronie,
w co nawet w końcu sąd mu uwierzył.

Powiedzmy, że z ciałem nad Wisłę pobieżył,
i że obciążył mu stopy i dłonie,
że chciał zobaczyć jak ono tonie,
że pewność chciał mieć, że ono leży
na dnie, że wodna je skryła mogiła,
że ryby je zjedzą lub glony obrosną...

Lecz niespodzianka tam się zdarzyła,
bo stanął nad rzeką i patrzy: – A co to? –
miejsc brak: w wodzie od trupów aż tłoczno,
więc, wbrew tradycji, cisnął je w błoto.

***

#nasonety
#zafirewallem
UmytaPacha

@George_Stark bidulka, chyba zbyt długo nie pozwalała się dossać ( ͡° ʖ̯ ͡°)

ładny wstęp także

fonfi

@George_Stark Ewidentnie w Grudziądzu, nad tą dziwną rzeką Wisłą, powinno stanąć urządzenie do wydawania numerków dla chętnych ze zwłokami...

splash545

@George_Stark nigdy mi się ta konwencja nie znudzi

Zaloguj się aby komentować

Cytat na dziś:

(...) sformułowała swoją nieoficjalną Ogólną Teorię Anatomii Porównawczej. Ubikacja starszych magów była zaczarowanym miejscem, (...) z dwoma wielkimi, srebrnymi zwierciadłami zawieszonymi naprzeciw siebie. Kto zajrzał w takie zwierciadło, widział swoje odbicie powtarzane raz za razem, aż obraz stawał się za mały, żeby go rozpoznać. Tak po raz pierwszy Esk zapoznała się z koncepcją nieskończoności. Co więcej, podejrzewała nawet, że jedna z lustrzanych Esk, na samej granicy widzialności, pomachała jej ręką.

Terry Pratchett, Równoumagicznienie

#uuk
ratty

@moll o, przypomniałaś mi, że zaczęłam „Równoumagicznienie” i nie skończyłam - do tej pory były same znane mi cytaty, ale do tego miejsca jeszcze nie doszłam

Zaloguj się aby komentować

#naczteryrymy #zafirewallem
Howdy!

Temat: o Jaśku z Gorzowa co naoglądał się za dużo westernów
Rymy: Jaśko - konia - rześko - agonia
(za SJP: rześko - "raźno, dziarsko, ochoczo, żwawo; czerstwo, krzepko")

a poza tym proszę uprzejmie poklepać Erwinka po pleckach bo jest mu smutno
UmytaPacha userbar
f5f9ffe6-a8ef-4587-822d-c192b86d2cdc
PaczamTylko

Na dzikim zachodzie zwali go Jaśko

nikt tak jak on nie ćwiczył konia

w szranki z Masanobu Sato stanął rześko

przegrał, po zawodach ogarnęła go agonia

patryk-pis

Jakoś nie bardzo wygląda Jaśko

Po galopie w Gorzowie zwalił se konia

Otrzepał się i wstał rześko

W chwilę po tym spotkała go agonia

efceka

Chłopiec miał na imię Jaśko

Do westernów trzepał konia

Wtem do stajni ruszył rześko

Tam dopadła go agonia

Zaloguj się aby komentować

18 + 1 = 19

Tytuł: Zew nocnego ptaka
Autor: Robert McCammon
Kategoria: kryminał, sensacja, thriller
Liczba stron: 915
Ocena: 5/10

O czym książka? Początki kolonii w Ameryce północnej. Miasteczko w którym dzieją się złe rzeczy i pewna młoda kobieta, która oskarżona o czary musi być sprawcą wszystkiego. Deszcz leje cały czas. Wszędzie jest błoto. Przyjeżdża sędzia z niezwykle genialnym asystentem i próbują przeprowadzić rozprawę.

Początek ciekawy. Dobre wprowadzenie w temat, opisy pozwalają się wczuć w atmosferę, sprawiając, że aż się czuje przemoczone buty za sprawą wiecznego deszczu. I to na tyle.
Rozwleczone nic nie wnoszące dialogi. Akcja rozciagnieta do granic możliwości. Niespójne fakty. A najbardziej boli brak konsekwencji w zachowaniu realiów Ameryki północnej z roku 1699. Nagle pojawia się gips na złamanej ręce, lekarz chce patentować swój lek, a czarna służąca wygłasza swoje zdanie sprzeczne z racja swojego pana, itp.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki
cb9dc40b-92c9-424c-8cda-56a67267a259
Lvter

Już tytuł sugerował, że powyżej 5 nie będzie 😂

Zaloguj się aby komentować

Dziendobrywieczór się z Państwem,
Wszyscy się rozsiedli? Kawa zaparzona? To przejdźmy do rzeczy.

Już wczoraj czułem pismo nosem, że ta tragedia (moja wygrana) się wydarzy. Siada sobie człowiek wieczorem, skleca kilka niepoważnych rymów - bo jak tu brać na poważnie istnienie Kenijskiej Agencji Kosmicznej i budzi się rano żeby zobaczyć, że dowcip dostaje więcej piorunów niż sonetowy debiut pana @bojowonastawionaowca . Zupełnie tego fenomenu nie rozumiem. Mając do wyboru tak wybitne wytwory, postanowiliście zagłosować właśnie na ten mój? Poważnie?

No dobrze, ale skoro tak już się stało to jest mi niezmiernie przykro rozpocząć kolejną, pierwszą w tym 2025 roku, a ogółem LVIII (słownie 58) edycję #nasonety .

Niniejszym zadecydowałem ex cathedra, iż tematem przewodnim tejże edycji będzie “makabreska”. A z nią: groza, trupy, zwłoki - a wszystko polane krwią i czarnym humorem. Albo samą krwią. Albo samym czarnym humorem.

Zmierzymy się z rymami z sonetu dawcy pana Jerzego Żuławskiego, pt. Róża, a zasady oceniania ustalimy jak zawsze w trakcie

Róża

Spojrzyj — róża zeschnięta u stóp twoich leży.
Wczoraj rankiem rozkwitła w róż siostrzanych gronie,
wczoraj pierwszy raz słońce pieściło jej skronie, —
w pocałunku omdlałą wietrzyk cucił świeży.

Wczoraj, ledwie wyjrzała z zielonej odzieży,
młody chłopak ją zerwał i przypiął na łonie
dziewczęcia. Tu szczęśliwa rozsiewając wonie
nie wiedziała, że śmierć ją czeka po wieczerzy...

Ach! nie żałuj tej róży! Wszak szczęśliwa była!
Nad kolebką jej słowik śpiewał pieśń miłosną,
później skronie do piersi przesłodkiej tuliła

a konała zwarzona rozkoszną pieszczotą
w miękkich dłoniach dziewczyny. Czyż nie lepiej wiosną
śniąc o raju umierać, niż jesienną słotą?

Zasady - jak zawsze: układamy sonet, w którym rymy w poszczególnych wersach zgadzają się z rymami w tych samych wersach w powyższym sonecie "dawcy".

#nasonety #zafirewallem #diproposta

PS.
A może edycja anonimowa? Na głosy czekam do północy, żeby nie blokować ewentualnych sprinterów, którzy chcą jak naszybciej podzielić się z nami swoimi wytworami.

Czy życzą sobie Państwo, żeby edycja była anonimową?

15 Głosów
UmytaPacha

@fonfi xD znam ten wiersz i miałam raz wrzucić na dipropostę, ale obrałam inny

miło że i tak znalazł swoją drogę tutaj

a zwycięstwo jak najbardziej zasłużone

fonfi

@UmytaPacha Ha! Tak myślałem, że Ci się spodoba - jest róża, jest słowik, jest umieranie... Czegóż chcieć więcej?

George_Stark

@fonfi


Ja to w ogóle myślę, że jak jest i róża i umieranie to @UmytaPacha i @splash545 powinni napisać sonet kooperacyjny jako specjaliści w tych obszarach.

splash545

@fonfi bardzo podoba mi się temat obecnej edycji. Lubię się babrać w zwłokach, flakach i takie tam.

George_Stark

@splash545


To edycja taka,

że pisać o flakach

będziemy


i jeszcze o zwłokach

jak Wisła szeroka

zarymujemy


Na początku roku,

(można rzec: a priori)

przypomniał nam @fonfi

że memento mori.

fonfi

@George_Stark @splash545 o jak się cieszę, że trafiłem w Wasze gusta. Taką miałem nadzieję. To zwiastuje dobrą zabawę, wyborne wytwory. I mam nadzieję, ze ja równie dobrze będę się bawił sklecając podsumowanie.

RogerThat

Żal wycieka, aż mi źle xd temat fajen.

Zaloguj się aby komentować

Przepraszam, że tak na odwal się i do tego spóźniony, ale zupełnie mnie ta sobota zaskoczyła i to, że w ogóle prowadzę obecną edycję na sonety również! Już się zdążyłem od tego odzwyczaić.

Gratuluję wszystkim uczestnikom z ich wspaniałymi wytworami wierszowymi, czyli:
@George_Stark
@pingWIN
@RogerThat
@fonfi
No i oczywiście @splash545

A cały konkurs wygrywa @fonfi za ilość piorunów, a także napracowanko i próbę wysłania Kenii w kosmos!
Gratuluję i współczuję! Więc jak już się nacieszył to proszę nadganiać teraz moje zaległości.

#nasonety #podsumowanienasonety #zafirewallem @splash545
George_Stark

Koledze @fonfi gratulacje i kondolencje, koledze @splash545 podziękowania, koledze @George_Stark cierpliwości w oczekiwaniu na kolejną, 58 (podpowiadam koledze @fonfi) edycję!

fonfi

@George_Stark @splash545 dziękuję Panom (na razie na kolanie). Dotrę do domu koło 16-17, to pogrążę się całkiem w żałobie i otworzę kolejną edycję.

Zaloguj się aby komentować

Newsy książkowe od Whoresbane'a!  

Dom Wydawniczy REBIS ogłasza historyczny dodruk. "Płytkie groby na Syberii" Michała Krupy ponownie w księgarniach od 4 lutego 2025 roku. Wydanie w twardej oprawie ma 248 stron, w cenie detalicznej 64,99 zł. Poniżej okładka i krótko o treści.

Z Syberii do Afganistanu - prawdziwa historia ucieczki polskiego więźnia GUŁagu.

W 1939 roku Michał Krupa został aresztowany we wschodniej Polsce, wówczas okupowanej przez ZSRR, i oskarżony o szpiegostwo na rzecz Niemiec. Piekło zaczęło się dla niego od przesłuchań i tortur w osławionym więzieniu śledczym na moskiewskiej Łubiance. Uznany za winnego, został zesłany na Syberię do łagru Peczora. Tam na co dzień spotykał się z wyrafinowanym okrucieństwem i próbował przetrwać w skrajnie trudnych warunkach, w których więźniowie skazani na katorżniczą pracę na ogół nie przeżywali roku. Niemalże cudem zdołał się wydostać z łagru w ogólnym chaosie, który zapanował po niemieckiej inwazji na Związek Radziecki. Odbył morderczą podróż z Syberii do Afganistanu, gdzie wreszcie znalazł się w bezpiecznym miejscu.

Historia życia Michała Krupy to niezwykła opowieść o woli przetrwania człowieka w obliczu drastycznych przeciwności losu. Autor daje świadectwo sadyzmu Stalina i opresyjności reżimu, który stworzył.

#ksiazkiwhoresbane 'a - tag, pod którym chwale się nowymi nabytkami oraz wrzucam newsy o książkach
Chcesz mnie wesprzeć? Mój Onlyfans ( ͡° ͜ʖ ͡°) ⇒ patronite.pl/ksiazkiWhoresbane
#ksiazki #czytajzhejto #rebis #historia #iiwojnaswiatowa #zsrr #gulag
5376a5b0-929d-491e-80c3-30518e1f076a
AdelbertVonBimberstein

@Whoresbane *adelbertznowuprzypierdalasieocene*

sawa12721

@AdelbertVonBimberstein Tak to jest, jak się jest właścicielem prężnie rozwijającego się portalu internetowego przynoszącego straty #nowywlascicielhejto

AdelbertVonBimberstein

@sawa12721 tak to jest niestety.

Zaloguj się aby komentować

Cytat na dziś:

Czasem twierdził chyba, że nic nie istnieje, dopóki ludzie nie pomyślą, że istnieje i że świat trwa tylko dlatego, że ludzie go sobie wyobrażają. Ale zaraz potem mówił – chyba – że istnieje wiele światów, wszystkie prawie takie same i tak jakby zajmujące to samo miejsce, ale odsunięte od siebie na grubość cienia. Zatem cokolwiek może się zdarzyć, znajdzie właściwie miejsce do zdarzenia.

Terry Pratchett, Równoumagicznienie

#uuk
Mr.Mars

Bardzo skomplikowana ta głowa maga. Wszystko potrafi wymyślić.

moll

@Mr.Mars bo Simon to nie taki pierwszy z brzegu mag

splash545

W sumie taka teoria wieloświatów

cec

Coś jak teoria pyłu z Miasta Permutacji Grega Egana, tylko zupełnie odwrotnie.

Według hipotezy Durhama (nazwanej przez niego „teorią pyłu”) świadomość może istnieć nawet bez jakiegokolwiek materialnego nośnika, procesowana przez Wszechświat jako taki – ponieważ jest on nieskończony (uwzględniając wymiar czasowy), każdy możliwy stan wirtualnej rzeczywistości będzie/był kiedyś zrealizowany przez układ atomów we Wszechświecie – nie ma znaczenia czas, przestrzeń ani nawet kolejność tych stanów: jedna iteracja może się zrealizować dziś w Mgławicy Andromedy, druga na przeciwnym krańcu Metagalaktyki miliard lat temu, trzecia jeszcze gdzie indziej za bilion lat itd. Wystarczy więc stworzyć odpowiednie warunki początkowe, rozpocząć symulację, a następnie ją zakończyć i skasować – dalej będzie działać już sama z siebie, przez całą wieczność, tyle że już bez możliwości jakiegokolwiek kontaktu z naszą rzeczywistością.

https://cichyfragles.pl/2012/10/16/miasto-permutacji-greg-egan/

moll

@cec czyli po prostu odwrotnie xD

Zaloguj się aby komentować

15 + 1 = 16

Tytuł: Nadbagaż
Autor: Michał Rusinek
Kategoria: Felietony
Wydawnictwo: Znak
Format: książka papierowa
ISBN: 9788324062881
Liczba stron: 336
Ocena: 7/10

Nadbagaż to kolejny zbiór felietonów Michała Rusinka. Tak jak we wszystkich poprzednich, tak i w tym tomie znajdziemy historie i anegdoty przeżyte albo zasłyszane przez autora, mniej lub bardziej wesołe, czasem poważne. To co najbardziej cenię w tekstach pana Rusinka to przede wszystkim niesamowicie humorystyczny stosunek do kwestii językowych (zarówno naszego ojczystego języka jak i wielu innych), oraz mnogość nawiązań do kultury, popkultury, historii i wiele różnego rodzaju ciekawostek. Każdą jego książkę kończę z listą wypunktowanych kolejnych pozycji do przeczytania, filmów do obejrzenia, muzyki do odsłuchania czy miejsc do odwiedzenia - nieskończone źródło inspiracji.

Nadbagaż, tak jak pozostałe zbiory jest do tego pozycją idealną do tak zwanego "zbiorkomu" - krótkie historie, które sprawiają, że droga do i z pracy mija w oka mgnieniu.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto
5f10c1c8-2150-45b7-942e-5d5b51cb8468

Zaloguj się aby komentować

#poezjaspiewana #edwardstachura

Piosenka dla zapowietrzonego
Edward Stachura

Cudownie jest:
Powietrze jest!
Dwoe ręce mam,
Dwie nogi mam!

W chlebaku chleb,
Do chleba ser,
Do picia deszcz.
----------------------
----------------------
Nadchodzi noc
I zimno z nią.
Mam rece dwie,
Obejmę się.

Ukryję się,
Utulę się
We własna sierść.
-----------------
-----------------
Daleko świt,
Nie widać nic.
Dwie nogi mam,
Dojdziemy tam.

Szczekają psy!
Fruwają mgły!
Niech pani śpi!
----------------
----------------
Powietrze jest:
Cudownie jest!

https://youtu.be/XY1dk1T5xU4

Zaloguj się aby komentować

#naczteryrymy #zafirewallem

Dzisiaj podobno ja, więc ruszam z koksem

Temat: Kulinarne rozczarowanie
trwoga-pieroga-karku-zegarku
PaczamTylko

Cały kraj ogarnęła trwoga

dodano tofu do farszu pieroga

kucharz przed katem nagina karku

egzekucja o 20:00 w TVP, jak w zegarku

Pirazy

@slynny_skorpion

W domu dziś panuje trwoga

Mąż się dorwał do pieroga

Liże na złamanie karku

Trzy minuty jak w zegarku

sireplama

Wchodzę do domu i dosięga mnie trwoga,

Czuję rozmrożoną pizzę, udka i z biedry pieroga,

W szufladach pływają pokojowe soki z karku,

Prąd padł jak wyjechałem, niczym w zegarku.

Zaloguj się aby komentować

14 + 1 = 15

Tytuł: Dawid i Goliat. Jak skazani na niepowodzenie mogą pokonać gigantów
Autor: Malcolm Gladwell
Kategoria: nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.)
Format: e-book
Ocena: 8/10

To już będzie druga książka Gladwella, która mi się spodobała. Tytułowa walka Goliata z Dawidem jest pierwszą rzeczą, o której pisze. Myślenie na całkiem logicznych przesłankach nijak ma się do rzeczywistości. Trzeba wejść w szczegóły i poznać kontekst. Pierwszą myślą jest wygrana Goliata z racji postury, opancerzenia i doświadczenia. Dawid jest uzbrojony w zaledwie procę. Pewna jest wygrana tego pierwszego. Jednak Goliat błędnie zakłada, że walka będzie odbywał się na krótki dystans. Nie zakłada innej opcji. Dawid "nie gra" w to, co chce przeciwnik, tylko działa na swoich zasadach. I wygrywa. I to jest sens tej pierwszej części. Druga to moment "utwardzania" człowieka przez tragedie, traumy, wojny i takowe. Autor przytacza tutaj szereg przykładów. Lekarza, który mając wszystkich za wrogów i przeciwników swojej teorii leczenia koktajlem leków chorych na raka, emigrantów klepiących biedę w Stanach Zjednoczonych, czy też odrzuconych absolwentów prawa z renomowanych kancelarii prawniczych. Można powiedzieć, że to co cię nie zabije to cię wzmocni. Nie jest to jednak dla wszystkich. Przykładem jest studentka, która idąc na renomowaną uczelnię "zabiła" w sobie miłość do nauk przyrodniczych. Gladwella wskazuje, że gdyby poszła do trochę gorszej to osiągnęłaby sukcesy w swojej dziedzinie. Tak czy inaczej, książka to istna gimnastyka mózgu.

Prywatny licznik: 1/200

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
ba19334e-d38c-4c41-98f2-f20ae4f9b241
WujekAlien

@konik_polanowy Mi też się podobała, generalnie lubię autora za to jak pisze, o z pozoru trudnych tematach, w łatwy do zrozumienia sposób z życiowymi, a nie wyssanymi z palca anegdotami

Zaloguj się aby komentować

Nigdy tego faktu nie ukrywałem, choć nigdy nie przyznałem też, że wstydzę się bycia twórcą koniunkturalnym. Że próżność, niczym nieuzasadniona męska duma, poczucie wyższości (nie tylko względem kobiet, ale względem wszystkich w ogóle, to moje poczucie wyższości nie ma akurat nic wspólnego z seksizmem, być może niestety), że mój głód pochwał, niejednokrotnie wymuszonych cyniczną manipulacją, że to wszystko to właśnie esencja mnie, to filary, na których opiera się moja niezwykle głęboka i wrażliwa męska duchowość.

Z tego też powodu nie boję się podejmowania w swojej twórczości tematów trudnych, a wciąż niestety aktualnych i kontrowersyjnych. Tak się akurat złożyło, że zarys poniższego tekstu chodził mi po głowie już od dawna i tylko przypadkiem zdarzyło się i tak, że wylał się z tej głowy i ukształtował na monitorze w jedną spójną całość właśnie teraz, kiedy to na najnowocześniejszym portalu dla starych ludzi wybuchła pewna afera .

Przed państwem jedna z lepszych rzeczy, jakie zdarzyły się polskiej literaturze pięknej (tak naprawdę to literaturze światowej, ale z przyzwoitości zachowam te cyniczne pozory skromności) ostatnich dwóch dekad. Opowiadanie to umieszczone jest na tak wysokiej półce, na jaką żadne polskie wydawnictwo nie sięga ani sięgać nie będzie. Nie sięgnie tam ani Fabryka Słów, ani Wydawnictwo Literackie, ani Wydawnictwo Czarne, ani nawet żadne z szerokiego grona uznanych wydawnictw zajmujących się self-publishingiem, zostaje mi wobec tego tylko opublikowane go w jedynym godnym prawdziwej, wolnej, niczym nie skrępowanej sztuki miejscu, to jest w Internecie. Zapraszam więc państwa do próby zmierzenia z dziełem, którego i tak nie zrozumiecie, bo przekracza ono możliwości waszej intelektualnej percepcji, ale być może docenicie w nim przynajmniej literacką składnię i gramatykę. A więc wejdźcie, zatrzymajcie się, przeczytajcie i wyjdźcie. A wyjdźcie po przeczytaniu koniecznie, żeby swoją niegodną obecnością nie kalać tego wspaniałego dzieła, które to właśnie zostaje wam objawione:

***

Wszyscy mężczyźni są tacy sami

W tamto błyszczące słońcem popołudnie, kiedy poranne chmury świtu wreszcie rozstąpiły się i ustała zalewająca wcześniej miasto anomalia deszczu, podjechaliśmy we trójkę pod las. Zawsze jeździliśmy wtedy we trójkę, zawsze w tym samym towarzystwie, zawsze trzymaliśmy się wtedy razem: Ja, siedzący po mojej prawicy Jezus, jedyny, ostatni mężczyzna, jaki pozostał w całym moim życiu, oraz Anioł Stróż siedząca na tylnej kanapie samochodu.

Samochodu nie było jednak wtedy żadnego, tak jak i nigdy wcześniej nie było żadnego samochodu. Było za to ciężkie życie w tym opresyjnym kraju, który wysysał ze swoich obywateli zarówno wszystkie siły potrzebne do życia jak i większość zarobionych przez nich pieniędzy, równie do tego pozbawionego sił życia potrzebnych. To właśnie dlatego nie było wtedy żadnego samochodu, tak jak nie było go też ani nigdy wcześniej, ani nie było go też nigdy później, zresztą nie ma go do teraz i raczej nigdy już go nie będzie, bo nigdy nie będzie mnie na niego w tym opresyjnym państwie stać. Nie będzie też tego samochodu tym bardziej, że nie mam również prawa jazdy, co jest winą po części tego opresyjnego państwa, ale jeszcze bardziej jest winą dominującego w tym państwie patriarchatu – zauważyliście że wszyscy egzaminatorzy w Ośrodkach Ruchu Drogowego są mężczyznami?

Na przekór jednak wszystkiemu jeździliśmy we trójkę tym wyimaginowanym samochodem, żeby nie poddawać się naciskom społecznym, żeby łamać stereotypy – do dziś przecież pokutuje przekonanie że „baba za kierownicą” – wreszcie po to żeby móc wszędzie zdążyć w tym pędzącym świecie, bo samochodem, wiadomo przecież, jest dużo szybciej niż na piechotę. Jezus siadał zawsze obok mnie, zajmował miejsce pasażera i mówił mi gdzie mam jechać, bo gubiłam się w tych nieprzyjaznych kobietom, planowanych przez mężczyzn miastach, nie mogłam nigdy zapamiętać ani tego, w którą ulicę mam kiedy skręcić, ani tego, kto na tym akurat skrzyżowaniu ma pierwszeństwo przejazdu. Czasami wybieraliśmy się też na wieczorne wycieczki poza miasto, tam z kolei Jezus przypominał mi o światłach. „Długie włącz” – mówił, kiedy jechaliśmy przez ciemną dolinę, bo ja sama zawsze o tym włączeniu długich świateł zapominałam. Moja Anioł Stróż siedziała zaś zawsze z tyłu i robiła tam „Brrrum brrum” naśladując dźwięk pracującego silnika.

W tamto błyszczące słońcem popołudnie podjechaliśmy więc we trójkę tą uliczką prowadzącą do lasu, która kończyła się nagle, urywała się na granicy lasu, zmieniając się w zanikającą w leśnym cieniu ścieżkę, a ja zobaczyłam przybity do drzewa znak ostrzeżenie zakaz wjazdu. Zatrzymałam się wtedy przed tym ostrzeżeniem, niepewna co mam dalej zrobić, bo jednak lata tresury w tym zacofanym, patriarchalnym modelu wychowania zrobiły swoje i reagowałam automatycznie na te wszystkie opresyjne znaki mówiące mi jak mam żyć, co mam zrobić, jak mam się zachować, znaki na pewno wymyślone i poumieszczane wszędzie w przestrzeni publicznej, zaburzające tę przestrzeń publiczną, przez mężczyzn, bo przecież kobiety nie zajmują się takimi rzeczami jak praca fizyczna czy umieszczanie opresyjnych znaków ostrzeżenia zakazu wjazdu.

Stałam tam tak przez chwilę, uciśniona tym patriarchalnym ostrzeżeniem zakazu wjazdu i nie wiedziałam co mam zrobić. Jechać dalej? Zawrócić i pojechać gdzie indziej? Zawrócić i zostawić auto na parkingu (opresyjne parkowanie równoległe!), a do lasu pójść na piechotę? Jezus popatrzył wtedy na mnie i powiedział „No jedź, na co czekasz?”, a ja mu odpowiedziałam „Jezu, ufam tobie” i ruszyłam przed siebie. Pojechałam prosto w las. „Brrrum brrum” – rozchodziło się z tylnej kanapy.

Jechaliśmy tą leśną ścieżką w milczeniu, podziwialiśmy majestat przyrody. Głębokie koleiny, wyżłobione kołami poruszających się ciągle po tej ścieżce patriarchalnych samochodów Służby Leśnej (zauważyliście że wszyscy leśnicy to mężczyźni?) prowadziły nas tak jak szyny prowadzą pociąg po torach. Leśnicy jeździli tymi leśnymi drogami w tę i we w tę utrzymując, że bez ich pomocy las umrze, zniknie, ulegnie zniszczeniu i rozkładowi, jak gdyby Matka Natura nie radziła sobie z utrzymaniem lasów na długo przed nimi, na długo zanim objęli las tą swoją męską, patriarchalną opieką. Na długo zanim się w ogóle na świecie pojawili.

Ten leśnik natomiast pojawił się nie wiadomo skąd, wyrósł nagle obok naszego samochodu, zmaterializował się jego lewej stronie, zaraz obok mnie i zapukał w szybę, a ja sięgnęłam do korbki i opuściłam tę szybę reagując na to jego nieme polecenie w sposób bezrefleksyjny, automatyczny, wynikający z tych wszystkich lat bycia poddawaną tresurze patriarchalnego wychowania, która skutkowała bezzwłocznym i bezwiednym wykonywaniem wydawanych mi poleceń, czego później, już po fakcie, bardzo mocno żałowałam, nieraz wypłakując wieczorem te moje porażki w kołdrę, kiedy po całym ciężkim dniu leżałam ze stoperami w uszach w swoim wynajętym łóżku w wynajętym pokoju odcinając się tymi stoperami od śmiechu, którym za ścianą raz po raz wybuchała moja zindoktrynowana współlokatorka przyjmująca, jak niemal co wieczór, odwiedziny swojego chłopaka.

„Dzień dobry pani, leśniczy Taki a Taki” – funkcjonariusz przedstawił się nie potrafiąc przy tym odmówić sobie tej perwersyjnej, patriarchalnej przyjemności stygmatyzowania mnie przez pryzmat mojej płci, zwracania się do mnie per „pani”. „Zgodnie z artykułem takim a takim” – kontynuował mój oprawca – „obowiązuje zakaz wjazdu pojazdami silnikowymi do lasów, a złamanie tego zakazu wiąże się z nałożeniem na panią mandatu karnego w dużej wysokości. Nie zauważyła pani ostrzeżenia zakazu wjazdu?” – zapytał na koniec z przekąsem, a nawet z pewną złośliwością.

Męskim zwyczajem, wciąż mnie tym nazywaniem „panią” stygmatyzując, leśnik wydał na mnie natychmiastowy wyrok nie pozostawiając zupełnie żadnej możliwości obrony! I jeszcze to pytanie na koniec! Pytanie z tezą, pytanie tendencyjne, pytanie opresyjne i atakujące, zadane wyłącznie po to, żeby mnie w tej całej sytuacji jeszcze bardziej bardziej pogrążyć, żeby jeszcze bardziej zniszczyć moją, już i tak mocno nadwątloną przez życie w tym opresyjnym, patriarchalnym świecie pewność siebie. Pytanie zadane wyłącznie po to, żeby mógł, oprócz triumfu urzędowego, odnieść nade mną jeszcze ten swój mały, płytki, męski triumf osobisty!

Milczałam. Milczałam i wpatrywałam się przed siebie, ignorowałam leśnika, nie chciałam mu dawać satysfakcji, nie chciałam pozwolić mu cieszyć się tym jego jego triumfem. Układałam sobie w głowie myśli, zastanawiałam się co mam mu odpowiedzieć, kiedy w końcu zakończy tę swoją opresyjną przemowę, kiedy przejdzie do konkretów i zażąda ode mnie dokumentów. Zastanawiałam się na którą ustawę mam się wtedy powołać, jakimi faktami zbić go wtedy z tropu, strącić go z tego jego męskiego piedestału żeby odnieść to niespodziewane – bo przecież w jego oczach wyglądałam już na pokonaną – małe, ale jakże istotne dla sprawy oraz dla mnie zwycięstwo.

On jednak zrobić coś zupełnie niespodziewanego, zrobił coś czym zupełnie mnie zaskoczył, zawiódł mnie nawet, można by powiedzieć, bo przecież byłam już przygotowana na dalszy ciąg tej sytuacji, wiedziałam jak powinna się ona potoczyć. Spodziewałam się walki, awantury, przekrzykiwania się, zarzucania mnie przez leśnika jego absurdalnymi argumentami i całkowite przez niego ignorowaniem moich. On jednak pochylił się do mnie i zapytał tym swoim udelikatnionym, sztucznie łagodnym, fałszywie przymilnym głosem: „No to co się stało? Dlaczego pani tutaj wjechała?”.

Już wtedy wiedziałam, że to nie będzie zwykła walka. Zrozumiałam, że ten funkcjonariusz, ten podły przedstawiciel systemu męskiego ucisku, ucieleśniający w tamtej chwili i w tamtym miejscu cały ten męski ucisk w tej swojej własnej, stojącej wtedy obok mnie obrzydliwej osobie, zdecydował się na grę o wiele bardziej wyrafinowaną, grę psychologiczną, opartą na fałszywym, pozorowanym współczuciu, na chwilowym wzbudzeniu poczucia jedności, tylko po to żeby mnie zmiękczyć, żeby mnie osłabić, a później tę moją cynicznie wzbudzoną słabość przeciwko mnie obrócić. Żeby ją przeciwko mnie wykorzystać.

Zaskoczył mnie tym pytaniem i w tym zaskoczeniu instynktownie zrobiłam najgłupszą możliwą rzecz, rzecz przed robieniem której tyle razy mnie ostrzegano, przed robieniem, której sama siebie tyle razy ostrzegałam: powiedziałam mu wtedy prawdę. „Jezus mi kazał tutaj wjechać” – powiedziałam i spojrzałam w prawo, licząc że Jezus potwierdzi moje słowa, że stanie w mojej obronie. Siedzenie pasażera było jednak puste. Jezus opuścił mnie, tak jak opuścił mnie wcześniej też każdy inny mężczyzna, któremu zaufałam, każdy inny mężczyzna, który powiedział mi kiedyś co mam robić, a później, kiedy już to zrobiłam, on się ulatniał i nie było go już przy mnie nigdy więcej. Nigdy więcej już się w moim życiu żaden z tych mężczyzn nie pojawił.

To właśnie wtedy zrozumiałam, że jestem na przegranej pozycji. Że nie mam szans w starciu z tym leśnikiem, że nie mam szans w starciu z tym mężczyzną i że nie mam szans w starciu z jakimkolwiek mężczyzną. Że nawet dwie samotne kobiety są zupełnie bez szans w starciu z jednym, choćby najsłabszym mężczyzną w tym męskim, opresyjnym, patriarchalnym świecie, bo mimo że moja Anioł Stróż nadal siedziała na tylnej kanapie, nadal wydawała tam to swoje „Brrrum brrum”, te dźwięki pracującego silnika, to leśnik nawet nie kazał mi tego silnika wyłączyć.

***

1392 słowa

***

Gdyby ktoś z państwa miałby ochotę zrecenzować powyższe opowiadanie, to proszę bardzo. Recenzje do autoryzacji można przesyłać do mnie poprzez wiadomość prywatną. Jeśli natomiast zdarzyłoby się tak, co uznaję za silnie prawdopodobne, że dzieło to przekroczyłoby waszą intelektualną percepcję i nie wstydzilibyście się ani swojej względem tego dzieła zazdrości, ani nie wstydzilibyście się też przyznania do tego, że ono was przerosło, również wtedy można się do mnie przez wiadomość prywatną zwrócić, a ja odeślę wytyczne merytoryczne do sporządzenia takiej recenzji (nie zwalnia to jednak z obowiązku przesłania jej do autoryzacji!) lub, w ramach dobrej współpracy, mogę również taką recenzję za recenzenta napisać. W tym ostatnim przypadku autoryzacja recenzji nie będzie już konieczna.

***

#zafirewallem
#naopowiesci
GazelkaFarelka

@George_Stark "Długie włącz” – mówił, kiedy jechaliśmy przez ciemną dolinę"

George_Stark

@GazelkaFarelka


Ja jestem absolutnie zakochany we frazie "ostrzeżenie zakaz wjazdu"! Zachwyca mnie ona niesamowicie, choć muszę przyznać, że jednak przerosła moją intelektualną percepcję.

fonfi

@George_Stark

nie chciałam pozwolić mu cieszyć się tym jego jego triumfem

Nie wiem czy te dwa "jego" obok siebie to celowy zabieg, czy przeoczenie, ale nadały tej wypowiedzi takiego specyficznego wydźwięku ociekającego lekko histerycznym obrzydzeniem: (...)tym jego - JEGO - triumfem!

Przynajmniej tak to w mojej zrytej głowie wybrzmiało.

W dodatku damskim głosem.

Niesprecyzowanym, choć niepokojąco znajomym...

George_Stark

@fonfi Do niepokojąco znajomego damskiego głosu w głowie się można przyzwyczaić, tak samo jak do męskiego zresztą.


A tym powtórzeniem to oczywiście moja pomyłka, nie miało tak być. Inaczej zaznaczyłbym to jakąś literacką interpunkcją, prawda?


No ale na redaktora ani na korektora jakoś mnie nie stać. Pieprzony, opresyjny kraj.

splash545

@George_Stark bardzo przyjemnie się czytało. Rozmowy z Jezusem najlepsze i to brum, brum xd

George_Stark

@splash545 A dziękuję bardzo.

Zaloguj się aby komentować

13 + 1 = 14

Tytuł: Dla Rouenny
Autor: Sigrid Nunez
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Pauza
Format: e-book
ISBN: 9788396466785
Liczba stron: 256
Ocena: 8/10

Nunez przedstawia historię Rouenny – dawnej koleżanki głównej bohaterki, która po latach odnawia z nią kontakt, otwierając drzwi do wspomnień, refleksji i trudnych pytań o sens życia oraz ludzkie wybory. Narratorka, będąca pisarką, po kilku spotkaniach z dawną znajomą z młodości, podejmuje wyzwanie napisania książki o jej życiu. Rouenna, bo tak ma na imię koleżanka, to prosta dziewczyna, która z czasem odsłania swoje głębsze, tragiczne oblicze. Styl Nunez jest oszczędny, ale pełen wrażliwości, co doskonale pasuje do opowieści, w której wielkie dramaty nie są wykrzyczane, lecz cicho pulsują w tle. Autorka zręcznie przeplata literacką elegancję z codziennością, tworząc coś autentycznego i poruszającego.

Największą siłą książki jest sposób, w jaki łączy ona przeszłość z teraźniejszością, budując obraz Rouenny jako osoby złożonej, pełnej sprzeczności. Jej historia – z prostych początków, przez służbę jako pielęgniarka podczas wojny w Wietnamie, po późniejsze zmagania z codziennością – staje się uniwersalnym portretem ludzkiego cierpienia i wytrwałości. Relacja między narratorką a Rouenną przypomina, jak głęboko mogą wpłynąć na nas ludzie, którzy kiedyś byli częścią naszego życia.

Książka jest jednocześnie osobista i uniwersalna. Skłania do refleksji nad pamięcią, poczuciem winy oraz sposobami, w jakie ludzie próbują nadać sens swojemu życiu nawet w trakcie wojny i z jakimi traumami i problemami zdrowtnymi z niej wracają. Nunez doskonale ukazuje, jak bliskość z innymi – nawet ta chwilowa lub z pozoru nieważna – może ukształtować nasze spojrzenie na świat i siebie samych. To opowieść o życiu widzianym oczami kogoś z zewnątrz – pełna delikatności, melancholii i głębi, która zostawia czytelnika z poczuciem, że właśnie dotknął czegoś prawdziwego.

To mój ulubiony sposób mówienia o bezsensie wojny, oczami zwykłych ludzi, którzy na niej byli, a którzy wrócili zupełnie inni i ich życie już nigdy nie wróci do normy.

Nawiązując do ostatniej afery:
Ocena w żadnym wypadku nie była wymuszona, czy wyżebrana, stanowi tylko moją opinię, bo najzwyczajniej w świecie książka mi się podobała

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
Osobisty licznik 2/128
#bookmeter #ksiazki #czytajzwujkiem
08f6f971-34a4-4511-8e66-d46fd7d15875

Zaloguj się aby komentować

@KatieWee bo to tak trzeba pisać recenzje. Kojarzysz Raki Jana Kochanowskiego?

Moja opinia o "Babie lato" Marty Dzido:

Subtelna w treści, nie przytłacza formą,
Jak babie lato w słońcu, nie w burzy.
Czasem delikatna, nie krzyczy, nie męczy,
Proza lekka, nie ciężarem duszy.
Tematy ważne, nie zbyt powierzchowne,
Historia ciepła, nie chłodna czy pusta.
Opowieść wolności, nie lęku ni smutku,
Książka jak obietnica – spełnia nadzieję.

#ksiazki
Newsy książkowe od Whoresbane'a!

Dom Wydawniczy REBIS zapowiada dodruk czwartego tomu cyklu Fundacja. "Agent Fundacji" Isaaca Asimova ponownie w księgarniach od 4 lutego 2025 roku. Wydanie w twardej oprawie z obwolutą ma 360 stron, w cenie detalicznej 69,99 zł. Poniżej okładka i krótko o treści.

Pięćset lat od założenia jej przez Hariego Seldona Pierwsza Fundacja jest największą potęgą w Galaktyce. Na rządzonym twardą ręką przez burmistrz Branno monolicie pojawia się jednak rysa. Golan Trevize, członek Rady Wykonawczej na Terminusie, głosi pogląd, że zniszczona rzekomo Druga Fundacja nadal decyduje o losie Pierwszej. Tymczasem mentalista Stor Gendibal, jeden z trantorskich Mówców, podejrzewa istnienie organizacji kontrolującej z ukrycia obie Fundacje. Zarówno Trevize, jak i Gendibal wyruszają w przestrzeń, by dowieść swoich racji. Do ostatecznej rozgrywki, której stawką jest przyszłość Galaktyki, dochodzi w pobliżu rodzinnej planety Muła, tyle że do ścierających się sił dochodzi jeszcze jedna…

#ksiazkiwhoresbane 'a - tag, pod którym chwale się nowymi nabytkami oraz wrzucam newsy o książkach
Chcesz mnie wesprzeć? Mój Onlyfans ( ͡° ͜ʖ ͡°) ⇒ patronite.pl/ksiazkiWhoresbane
#ksiazki #czytajzhejto #rebis #scifi #sciencefiction #fundacja #isaacasimov #asimov
7be8b097-2bf6-4d0d-9951-3e0ad3e352c1
Pouek

Kurde te rebisowe wznowienia Fundacji są wycenione absurdalnie

Zaloguj się aby komentować