Z wielkiej trójki naszych sztandarowych polskich poetów romantycznych najwyżej cenię tego najmniej, tak mi się wydaje, cenionego przez ogół, to jest pana Cypriana Kamila Norwida. Ten to właśnie pan Cyprian Kamil Norwid napisał kiedyś taki ładny wiersz Nad grobem Julii Capuletti w Weronie i być może to właśnie tym wierszem jakiś się zainspirowałem chcąc podjąć kolejną próbę reinterpretacji (bo chyba każdy już to kiedyś robił, być może nawet i ja sam już to kiedyś wcześniej zrobiłem, tylko o tym nie pamiętam) stworzonej przez pana Szekspira tragicznej historii miłości Romea i Julii.
I tylko zastanawiam się czy w tej LVIII edycji zabawy #nasonety w kawiarni #zafirewallem podświadomie poddaję się sugestii kolegi-organizatora dotyczącej jej tematu przewodniego (podświadomie, bo przecież on ma prawo ustanowić zasady jakie chce, a ja mam prawo mieć te zasady w dupie), czy też może to ja mam jakiś tydzień geograficzny (może marzą mi się jakieś podróże w związku z nieuświadomionym jeszcze noworocznym postanowieniem?), bo każdy z wytworów, który dziś napisałem jednako traktuje tak o śmierci, jak i o jakimś konkretnym mieście.
***
W Weronie
czyli Nawet i śmierć nas nie rozłączy
albo W zdrowiu i w chorobie
Najromantyczniejsze porywy młodzieży
jak najsmutniejszy znajdują koniec –
tak się zdarzyło też kiedyś w Weronie,
gdzie Julia obok Romea leży.
Pomimo rody dzielącej rubieży
rozgrzał ich serca miłości płomień
i splotły się w śmierci kochanków dłonie
bo Romeo długo już wcale miał nie żyć.
A Julia by także bez niego nie żyła,
i nie o to idzie, by była zazdrosną,
gdy się wydało, że trawi go kiła,
chodziło jej wówczas wyłącznie o to
że niechże i w niej się krętki rozrosną:
„Więc kończże Romeo, we mnie, idioto!”
I tylko zastanawiam się czy w tej LVIII edycji zabawy #nasonety w kawiarni #zafirewallem podświadomie poddaję się sugestii kolegi-organizatora dotyczącej jej tematu przewodniego (podświadomie, bo przecież on ma prawo ustanowić zasady jakie chce, a ja mam prawo mieć te zasady w dupie), czy też może to ja mam jakiś tydzień geograficzny (może marzą mi się jakieś podróże w związku z nieuświadomionym jeszcze noworocznym postanowieniem?), bo każdy z wytworów, który dziś napisałem jednako traktuje tak o śmierci, jak i o jakimś konkretnym mieście.
***
W Weronie
czyli Nawet i śmierć nas nie rozłączy
albo W zdrowiu i w chorobie
Najromantyczniejsze porywy młodzieży
jak najsmutniejszy znajdują koniec –
tak się zdarzyło też kiedyś w Weronie,
gdzie Julia obok Romea leży.
Pomimo rody dzielącej rubieży
rozgrzał ich serca miłości płomień
i splotły się w śmierci kochanków dłonie
bo Romeo długo już wcale miał nie żyć.
A Julia by także bez niego nie żyła,
i nie o to idzie, by była zazdrosną,
gdy się wydało, że trawi go kiła,
chodziło jej wówczas wyłącznie o to
że niechże i w niej się krętki rozrosną:
„Więc kończże Romeo, we mnie, idioto!”
Zaloguj się aby komentować