Zdjęcie w tle
Psychologia

Społeczność

Psychologia

234

Społeczność stworzona do dzielenia się ciekawostkami, bądź tłumacząca zjawiska z zakresu szeroko rozumianej psychologii.

Ostatnio w internecie pojawiło się wiele reklam i wypowiedzi wmawiających ludziom, że mają ADHD czy nawet spektrum autyzmu.

Z racji, że trochę mam wgląd jak to wygląda od środka, stwierdziłem, że napiszę post ku przestrodze.

**To że zauważycie u siebie "objawy", które pasują do ADHD, nie znaczy, że jesteście neuroatypowi. **

Dokładnie tak samo jak niektóre objawy pasują do nowotworu i jakiejś pierdoły.

Każdy z nas ma pewne objawy podobne do ADHD. Jest to najczęściej związane z trybem życia. Przeskakujesz z zadania na zadanie? Zapominasz o zrobieniu czegoś? W niektóre dni brakuje Ci organizacji własnego czasu? Gratulacje, jesteś człowiekiem.

ADHD to nie tylko zbiór objawów, ale też to jak sobie z tym radzisz. Możesz być roztargniony, ale mimo wszystko skupić się na pewnych rzeczach, kiedy sytuacja tego wymaga.

Mówiąc brzydko - nie wpadajcie w pułapkę tłumaczenia swojego nieogarnięcia poważną (bądź co bądź) diagnozą. Dopóki nie pójdziecie do specjalisty, który zrobi wam test Divy i nie zrobi głębokiego wywiadu odnośnie waszego dzieciństwa - jest bardzo prawdopodobne, że tego schorzenia nie macie. Masz wątpliwości? Bardzo dobrze - zrób test, a nie błędne założenie.

Sytuacja jest analogiczna do depresji - to że masz dołek lub stan przypominający depresję (np. Ja mam bardzo często takie epizody, ale nie wynika to bezpośrednio z depresji), nie znaczy, że musisz się leczyć. Czasem wystarczy zmiana podejścia i praca nad swoim funkcjonowaniem.

PS i Inb4 - nie neguje istnienia depresji i ADHD. Są to realne schorzenia i ludzie nie są w stanie sobie z nimi poradzić bez pomocy specjalisty. Ten post to tak naprawdę krytyka samodiagnozowania. Czujesz, że coś jest z tobą nie tak? Pójdź do specjalisty. Nawet do dwóch lub trzech. Dopóki nie masz diagnozy - nie masz co myśleć, że masz schorzenie.

#adhddoroslych #adhd #neuroatypowość #psychologia
Capo_di_Sicilia

@Jarem Czytalem kiedys artykul z okazjo dnia ADHD i bylo tam napisane, ze osoby chore na ta przypadlosc moga zyc nawet kilka lat krocej jesli nic z tym nie robią. Dotarlo do mnie, ze to nie jest jakies zaburzenie z dupy tylko powazny problem na ktory są leki.


Z depresją i lękami jest bardziej skomplikowana sprawa. Niekiedy pomaga sama zmiana stylu zywienia, innym psychoterapia, zas niektorym przerobienie procesu w innym stanie swiadomosci i tylko to pomoze.

Sergio

Brawo. Więcej takich głosów, bo dzisiejsza mania autodiagnozowania zaburzeń jest porażająca.

madhouze

Temat tak spłycony, że miałem się nie odzywać, ale widzę zaskakującą popularność tego postu.

Autodiagnoza, to najlepsze co mogłem dla siebie zrobić. Do lekarza poszedłem już tylko dla formalności.

ADHD nie leczy, a raczej wspomaga się przede wszystkim stymulantami, które wydawane są na receptę narkotyczną.

I tu dochodzimy do sedna sprawy. Działanie leków bardzo szybko weryfikuje, czy ten problem dotyka Ciebie. Ja ostatecznie leków nie przyjmuję, bo mnie po prostu usypiają. Tak, stymulant, pochandna amfetaminy mnie usypia. Teraz podaj to samo osobie bez ADHD, to będzie miała normalny haj.

Przy autodiagnozie pomógł mi post z wykopu. Jak zacząłem wchodzić w temat głębiej, to w końcu doszedłem do momentu, że nie miałem najmniejszej wątpliwości, że to jest problemu, który dotyka właśnie mnie, a czytanie historii innych ludzi uświadomiło mnie, że przez ponad 30 lat idealnie odtwarzałem typowe dla ADHD schematy.

Odkąd mam świadomość i zacząłem stosować zalecenia dla osób, jak ja, moje życie jest zdecydowanie lepsze. Od tamtego momentu odnotowuje tylko progres i w końcu czuję, że żyję.

Zaloguj się aby komentować

Macie jakieś podpowiedzi, namiary na artykuły, albo cokolwiek, co może mi pomóc w problemach na skupieniu na pracy?

Jestem budowlańcem, pracowałem trochę na budowie, a od kilku lat w biurze projektowym. I od samego początku mam problem ze skupieniem się na pracy.

Mój tryb pracy wygląda tak, że dopóki nie mam noża na gardle, to odkładam robotę na później, zajmuję się jakimiś głupotami i po prostu marnuję czas, a dopiero jak już wiem, że nie da rady tego odkładać, biorę się do pracy, przez co czasem okazuje się, że wziąłem się za późno i muszę siedzieć nad pracą nocami, albo weekendami. Bardzo łatwo się dekoncentruję - biorę się za robotę, po chwili wpada mi myśl typu "ooo, miałem sprawdzić, po ile jest masło orzechowe na allegro", więc na chwilę odrywam się od pracy, po czym okazuje się, że to "na chwilę" trwało godzinę, bo zająłem się pierdołami. Ewentualnie jak pracuję na jakichś dużych plikach i muszę poczekać np 3-4 sekundy na zapisanie, to od razu czuję się usprawiedliwiony, że przecież nie będę tak bezczynnie siedział i wejdę sobie przeczytać w necie jakiś artykuł, albo 15 😑

Przez lata nie zauważałem problemu, bo myślałem, że to kwestia tego, że pracuję w gównianych (z wielu powodów) firmach. A teraz pracuję w firmie, gdzie mam niezłą atmosferę, robię dość ciekawe tematy, zarabiam dobrą kasę, a w mojej motywacji nic się nie zmieniło.

Dodam tylko, że te problemy występują tylko w pracach biurowych, a oczywiście głównie przy komputerze. Prace fizyczne, manualne są ok, wtedy mogę godzinami dłubać jedną rzecz i mi to nie przeszkadza.

Pytałem mojego psychiatry, co myśli o diagnozowaniu w kierunku #adhddoroslych , bo widziałem, że jeden Tomeczek tutaj opisywał swoje przeżycia i trochę spójności zauważyłem, ale psychiatra powiedział, że diagnostyka jest droga, a jak na jego gust, u mnie te objawy nie pasują.

Dlatego chciałbym zacząć pracować nad sobą, bo w końcu, po 10 latach pracy mam pracę, na której mi zależy i szkoda by mi było, gdyby mnie wywalili.

Może ktoś miał podobny problem i mnie naprowadzi na jakieś rozwiązanie?
#psychologia #pracbaza #motywacja i może jeszcze #programowanie , bo to chyba najpopularniejszy zawód z klikaniem w kąkuter
camonday

Jak czujesz że potrzebujesz spojrzeć na telefon to idź do kuchni to zrobić. Pewnie faktycznie potrzebujesz się oderwać od pracy, przy okazji napijesz się wody, no i będziesz mieć presje aby wrócić w stosownym czasie bo inni widzą że nie ma cie przy biurku. Jak mimo to czujesz że co chwila zerkasz na telefon to jak nie masz spotkań idź się przespaceruj nawet po biurze, czy jedną rundkę dookoła. Albo idź do phone roomu i zrób rozciąganie/medytacje/ćwiczenia oddechowe

Afterlife

Musisz zdiagnozować źródło tego problemu. Może jest to na gruncie lękowym, chociażby "nie wiem od czego zacząć, bo podszedłem do tematu zbyt ambitnie i za wiele zaplanowalem", albo "czy efekt mojej pracy bedzie satysfakcjonujący dla innych". Powodów może być wiele w każdym razie. Terapia kognitywno-behawioralna wiele mówi o prokrastynacji i o jej źródłach. Skupiłbym się na tym jakie myśli, uczucia i objawy psycho-somatyczne pojawiają się w momencie decyzji o niepracowaniu. Jeśli jest to uczucie zmartwienia - co wowczas myślisz i jak sie to objawia fizycznie w Twoim ciele. Możesz zrobić tabelkę i to pospisywać z datą i godziną.


Jeśli "zmartwienie" jest czymś, co brzmi znajomo, warto zagłębić temat zmartwień praktycznych i hipotetycznych - na obie te grupy są rozwiązania.


Z kolejną, doraźną pomocą przychodzą techniki z dziedziny psychologii transpersonalnej. W pewnym z cwiczen poszukujesz momentu, w którym pierwszy raz w zyciu doswiadczyles "odkladania na pozniej" i analizujesz ten moment z wielu perspektywy, m.in. mysli, komunikatow, emocji i zachowania w danym momencie. Celem cwiczenia jest zrozumienie, ze jest w Tobie część, która nie rozwinęła się jak inne i późniejsza obserwacja takich zachowań.


Lata się z tym borykałem (i wciąż borykam), stracilem bardzo wiele srodkow i okazji na przestrzeni lat wlasnie przez "prokrastynacje". Często bierze sie to z czegos wiecej niz "lenistwa".


Lekarstwem, które mi pomogło było połączenie Depreminu (naturalny środek bez recepty, ktory dziala cuda) i terapii

esquina

Jakiś czas temu widziałem tu wpis jakiegoś typka co właśnie poszedł do lekarza i diagnoza ADHD. Opisał swoje problemy identycznie.

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Mam ADHD i podejrzenie autyzmu.

Mieszkając z partnerką zrozumiałem, że jak ktoś zmienia temat, to nie dlatego że zainteresował go inny i chciał wtrącić anegdotkę, a potem wrócić do tego o czym mówił ale zapomniał, tylko zmienia temat bo ten jest niewygodny i nie chce się z nim w tym momencie mierzyć.

To tłumaczy czemu ludzie normalni uważali mnie za niegrzecznego pojeba, a nienormalni za bardzo empatycznego i dobrego słuchacza kiedy próbowałem dociągnąć jakąś rozmowę do konkluzji xD

#psychiatria #adhd #adhddoroslych #psychologia #zwiazki
piksel169

@wombatDaiquiri witaj w klubie xd

jonas

To nie o jakieś emocje chodzi, tylko ludzie mówią żeby mówić, bo lubią słuchać własnego głosu. Treść jest nieistotna, przekaz nieważny, informacja zbędna, chodzi tylko o memłanie ozorem dla samego memłania. Dlatego tzw. normiki nawet jeśli cię słuchają, to tylko po to, żeby wyczaić przerwę i wskoczyć ze swoją kwestią jak w kiepskiej telenoweli.

kasix003

Może po prostu jesteś ciekawski A tak serio, jeśli nie jesteś pewien, to warto zweryfikować sytuację u specjalisty.

Zaloguj się aby komentować

Wytłumaczy mi ktoś dlaczego mój ojciec tak sie zachowuje względem mnie? Zawsze mu pomoge, jeśli tylko poprosi o pomoc, a on zamiast być prawdomównym w tym co robi, to mnie oszukuje, albo bierze na litość na bolącą noge. Jest w podeszłym wieku, ma miażdżyce i bajpasy w nodze. Ja to wszystko rozumiem, a sam potrafi wejść na drabine, nawet na dach, podnosić cięższe przedmioty i wtedy nic mi nie mówi, że go coś boli, sam sobie dobrze radzi, a dziś (i ogólnie to nie był pierwszy raz tylko sporo razy zauważyłem to, ze potrafi wejść na te poddasze), tak czasami próbuje wziąć mnie na litość na te bolącą noge i prawie sie dziś pokłóciliśmy, bo chciał żebym wszedł na poddasze i mu podal, a ja chciałem to oddać i odnieść w miejsce, które wskazal, to ten focha strzelił i poszedł do domu, sprawdzając zmieniłem zdanie i zapytałem czy da rade chociaż to odebrać, to natychmiast wstal, wyszedł i podszedl pod okno tego poddasza będąc gotowym, nagle go nic nie bolalo
¯\_(ツ)_/¯

Jak mu podałem, to później sie go zapytałem co to była za ròżnica i po co był ten jego foch o to ze ja bym odebrał ten przedmiot z dołu, skoro i tak sam śmiga po drabinie i sie na nic nie skarży. Zamilkł, a później powiedział, że go nic nie boli i że on żartowal

Przecież ja mu zawsze pomagam jak tylko mnie o to poprosi, to ten mnie w tak perfidny sposób oszukał ( ͡° ʖ̯ ͡°) tym bardziej irytuje mnie kiedy zauważe jak on sobir doskonale radzi sam i nic mi wtedy nie mówi, to ja mam sie domyślać i czytać mu w myślach? Nie, ja szanuje jego autonomie i nie chce sie wtrącać na siłe ze swoja pomocą. Komunikacja też jest chyba ważna i wystarczy poprosić. Powtarzam ja nie odmawiam pomocy tylko irytuje mnie to jak ktoś mnie oszukuje

#psychologia #pytanie
micin3

@LukB Powodów może być mnóstwo, których nie da się zdiagnozować przez Internet, od irracjonalności, która zaczyna występować na starość (demencja), ukryte urazy (czyli karanie swojego dziecka za coś, nawet błachego i irracjonalnego), satysfakcję z wykorzystania innych (boś młodszy i masz usługiwać), po zwyczajne wyparcie starości. Łatwiej jest zaakceptować Twoją pomoc nie dlatego, że jest już po prostu starszy i przez to słabszy, ale dlatego, że akurat go noga boli - to także świetna wymówka, którą sobie wmawia i pozwala tamtemu pokoleniu wyjść z twarzą (bo prosić o pomoc to może tylko niedołęga i fajtłapa, ale jak jest chory, to wtedy już można korzystać z pomocy innych).

NiebieskiSzpadelNihilizmu

@LukB wygląda jak po prostu lata robią swoje i zaczęły się nasilać fochy. Takie bez powodu.

Zaloguj się aby komentować

dziwne uczucie kiedy atomy z których się składam tworzą świadomość równocześnie tego żałują.

#swiadomosc
m-q

@ICD10F20 atomy nie mają wolnego wyboru

Byk

Atomy, które Cię tworzą widocznie są cieżkie, temu i Tobie cieżko ¯⁠\⁠_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯

TheVitt

@ICD10F20 nie ma czego żałować. Ale wydaje mi się, że faktycznie jesteśmy daleko od naprawdę kluczowych odpowiedzi. Próbujemy dopiero ujednolicić równania fizyki kwantowej i ogólnej teorii względności. A co dopiero przejść od atomów do samoświadomości. To trochę tak jakby ulepić babkę z piasku, włożyć w nią odpaloną petardę i chwilę po wybuchu ten lecący piasek by wiedział co się stało i dokąd leci.

Zaloguj się aby komentować

Cześć!

Szukam wskazówek odnośnie wyboru psychoterapeuty.

1 Wiadome jest że nie każdy psycholog pasuje do każdego pacjenta, zawsze jest ryzyko że "nie będzie działać". Więc trochę ryzyko jest.

2 Nurty psychoterapii,
Podobno nurt terapii poznawczo-behawioralna (CBT) jest tym najszybszym, wiele osób poleca, ale czy to aby na pewno ma duże znaczenie? Czy faktycznie w zależności od nurtu, w gabinecie jest jakoś inaczej? Rozmowy przebiegają w inny sposób?

3 Czy do danych typów osobowości pasują poszczególne nurty psychoterapii?

4 Pytanie do osób które przerobiły już kilku "specjalistów", po czym poznać że to jest zwykły szaman i należy przygodę zakończyć już po pierwszym spotkaniu?

5 Czy płeć psychoterapeuty (w kontekście kompatybilności z płcią pacjenta) ma znaczenie? I nie pytam tutaj o "komfort pacjenta".

6 Wielu psychologów na "znany lekarz" ma do wyklikania kilka rodzaji usług, np.: konsultacja psychologiczna, konsultacja psychoterapeutyczna, poradnictwo psychologiczne, psychoterapia.
Jeśli dane specjalista wpisał sobie w profil jedynie "konsultacja psychologiczna" to znaczy że nie prowadzi pełnowymiarowej psychoterapii?

#psychologia #psychoterapia #leczsiezhejto #depresja
KLH2

@Marchew 


Jeśli dane specjalista wpisał sobie w profil jedynie "konsultacja psychologiczna" to znaczy że nie prowadzi pełnowymiarowej psychoterapii?


Tak.

Zielczan

@Marchew 2 - ogromne, to są całkiem inne spotkania, działania i cele. CBT to jest szybka interwencja z konkretnymi działaniami, na psychodynamicznej będziesz 2 lata dowiadywał się, że jakieś tam zdarzenie z dzieciństwa miało bądź nie miało wpływu na Twoją psychikę

mart

Jeśli twoje problemy związane są z kobietą to nie idziesz do kobiety. Solidarność jajników działa.

Zaloguj się aby komentować

[...] W tym miejscu musimy się przyjrzeć morfologii kompleksu matki. Jak pisałem, kształtujący wpływ osobowej matki na psychikę dziecka jest ogromny. Jej doświadczenie jest przez dziecko uzewnętrznianie w postaci kompleksu, czyli emocjonalnie naładowanego klastra energii, który znajduje się poza kontrolą ego. Jako, że matka jest dla chłopca pomostem do świata natury oraz ciała, a także do rzeczywistości relacyjnej, to doświadczenie wstrząsa jego archetypowym światem.
Innymi słowy, męska relacja ze sobą samym i z innymi, a także z wewnętrzną energią życiową, jest głęboko ukierunkowana przez pierwotne doświadczenie matki. Będzie on cierpiał z powodu ran wynikających z porzucenia i przytłoczenia w takim stopniu, w jakim matka nie zaspokoiła jego potrzeb, narzucając mu własne kompleksy. Te pierwsze zranienia nauczą go braku zaufania we własną wartość i w niezawodność świata. Te drugie pozbawią go zdolności do obrony swoich delikatnych granic, przez co jego osobowość stanie się uległa i współzależna lub podszyta strachem, a jednocześnie ukierunkowana na nadmierną kompensację i zdominowana motywem władzy. W obu przypadkach nie będzie sobą i spędzi życie w reakcji na doświadczenie tak potężne, że podporządkuje mu swoją naturalną, wewnętrzną prawdę. Tego rodzaju powtarzająca się przez okres dzieciństwa formacja ugodowa tworzy fałszywą osobowość i sprzyja projektowaniu relacji pierwotnej na relacje późniejsze, w dorosłości. W ten sposób życie kierowane jest fałszywym self.
Ponieważ dziecko jest w sytuacji całkowitej zależności, każde zagrożenie jego potrzeb wywołuje u niego ogromny lęk. Wszyscy mężczyźni noszą w sobie powieloną pamięć takiej wrażliwości. Przeżywają olbrzymi lęk, że ich potrzeby nie zostaną zaspokojone i że przedłuży to ich zależność. Taki stan rodzi w mężczyznach złość lub smutek, niezależnie od ich wieku. Przeżywają gniew z powodu niezaspokojonych potrzeb, opłakując jednocześnie utratę. W miarę upływu czasu, gdy stają się coraz bardziej znękani i wyniszczeni rolami związanymi z dorosłością, ich emocje zazwyczaj zapadają się w nieświadomość. Jednak tego rodzaju energia nie znika tak po prostu. Gniew może zostać skierowany do wewnątrz, skutkując dożywotnią depresją, lub też somatyzowany w postaci emocji atakujących ciało. Może ujawnić się w przemocy wobec kobiet, w prześladowaniu środowisk gejowskich albo w bardziej abstrakcyjnych, korporacyjnych rozgrywkach. Mężczyźni trzymają się z dala od animy, która przypominając im o świecie matki, budzi w nich strach, ona zaś daje o sobie oczywiście znać ogólną wrednością i drażliwością. Żal mężczyzny pojawia się w formie melancholii bądź uzależnień, które są rodzajem rozmytego osuwania się w matkę, lub też w postaci nieokreślonej tęsknoty za ukochaną, która miałaby pojawić się w jego życiu i przynieść mu uleczenie.
Tego rodzaju dynamika skrywa z jednej strony męski strach przed brakiem opieki, zaś z drugiej - przytłaczające przerażenie zależnością. Dlatego mężczyźni walczą z tym, co kobiece, zarówno od wewnątrz, jak i na zewnątrz. Wynika to z ich w znacznym stopniu nieświadomego lęku przed własnym incestualnym pragnieniem spokoju.
Wszyscy mężczyźni, choć każdy na swój sposób, niosą głęboko w sobie imago matki. Wynikiem ich ograniczonej świadomości jest silnie chroniona i wąska definicja męskości. Patriarchat, wraz z jego zasadami, myśleniem hierarchicznym, strukturami społecznymi i zniewoleniem kobiecości, jest męskim produktem służącym obronie przed kompleksem matki. Ojcowie i synowie niemal wcale że sobą nie rozmawiają. Musieliby bowiem powiedzieć sobie, że wykastrowani ojcowie dążą do kastracji własnych synów, tak jak w przypadku Kronosa i Saturna. Kompensacja jest więc równie zabójcza co problem, przed którym miałaby zabezpieczać. Zarówno przerażające stłumienie kompleksu, jak i patriarchalna reakcja prowadzą mężczyznę ku odseparowaniu od samego siebie.
Wszędzie mężczyźni są skazani na zmaganie z partnerami, instytucjami czy jakimś rodzajem ich emocjonalnego odpowiednika niosącego dynamikę okresu dzieciństwa w postaci aktualnego doświadczenia. Przeszłość tak naprawdę nie jest przeszłością. Ojciec i matka nieustannie żyją wewnątrz. Nie tylko osobowi rodzice, lecz również ich zbiorowe doświadczenie. Dlatego przeżywając stare potrzeby i lęki, stare pragnienia i gniew, mężczyźni projektują je na obecnego w teraźniejszości Innego. W efekcie ów Inny zyskuje moc, która niegdyś należała do pierwotnego rodzica, a którą mężczyźni będą się starali skontrolować, udobruchać lub jej unikać.
To tłumaczy, dlaczego tak wielu mężczyzn przejawia gniew i tendencje do kontroli w domu i w środowisku pracy, a także coraz powszechniejsze zjawisko biernej agresji. Mężczyźni w swoim gniewie czują się bezsilni, znajdują więc sposoby sabotowania lub podważania Innego. Bezsilność jest tym bardziej dotkliwa, im większy brak pozytywnych męskich wzorców upodmiotowienia, które pokazują, jak się uporać z tak ogromnymi potrzebami i lękami, zdejmując w ten sposób własne projekcje z innych osób.
Mężczyzna nie może zaistnieć w rzeczywistości, to znaczy radzić sobie z Innym jako kimś autentycznie różnym, jeżeli nie dostrzeże wpływu kompleksu matki, który targa nim od wewnątrz. Uświadomienie sobie tego wymaga wielkiej odwagi, wglądu i cierpliwości, a także regularności. Praca z kompleksem matki jest w przypadku mężczyzn szczególnie trudna, ponieważ odkrywanie jego mocy i życiowego znaczenia wiąże się z ryzykiem utraty wątłej relacji z poczuciem męskiej tożsamości. Dopóki jednak mężczyzna nie podejmie tego ryzyka, pozostaje w tożsamości kompensacyjnej, która jedynie pogłębia wewnętrzne podzielenie i wyobcowanie.

James Hollis "W cieniu Saturna. O leczeniu męskich zranień"

#psychologia #filozofia #qualitycontent #cytaty #gruparatowaniapoziomu

Zaloguj się aby komentować

Nauczono mnie, że miłość oznacza trzymanie się innych przez całe życie, lub pozwalanie na to aby inni trzymali się mnie. Miłość to dramat. Miłość to ból. Miłość ma jakości uzależnienia. Wierzyłem, że miłość to lekceważenie własnych uczuć i potrzeb, uciszanie własnego unikalnego głosu oraz desperackie próby wyratowania z bólu wszystkich w koło, zabranie ich samotności, strawienie ich niestrawionych uczuć.
Praca na pełen etat. Wyczerpująca. I niemożliwa.
Nie mogłem ich uzdrowić. Nie mogłem. I myślałem, że coś ze mną jest strasznie nie w porządku, skoro nie mogę ich uzdrowić. Może muszę się bardziej starać, dać z siebie więcej. Bardziej siebie wykończyć. Zły ja. Nieodpowiedni ja. Niedobry ja. Egoistyczny ja.
Nie miałem pojęcia kim jestem. Wymachiwałem wokół w ciemności. Wiedziałem jedynie, że nie jest w porządku zaprzestać tych wysiłków, odpocząć. Nie było ucieczki; czułem się odpowiedzialny za emocje wszystkich w koło, dzień za dniem. Chciałem być “dobrym chłopcem”, dbającym, wrażliwym, słodkim i miłym. Odpocząć byłoby egoizmem. Gdybym odszedł, dopadłoby mnie poczucie winy. Byłem kontrolowany przez winę, byłem jeńcem poczucia winy. A wszyscy w koło cieszyli się mogąc tą winę we mnie dokarmiać.
Oni mnie potrzebowali w równym stopniu jak i ja potrzebowałem ich; więzienie nieszczęścia i niezaspokojonych potrzeb.
Ale przynajmniej czułem się potrzebny. A miłość to potrzeba, prawda?
Byłem odcięty od własnego ciała, oddechu, uczuć, mojej prawdy. Gotowała się we mnie gwałtowna wściekłość i pulsował potworny i trudny do wyrażenia żal. Czułem się jakbym umierał. Czasem miałem ochotę zabić. Wszystko co mogłoby przynieść ulgę napięciu we mnie. Wszystko co mogłoby zlikwidować odrętwienie. Wszystko dzięki czemu mógłbym się poczuć ŻYWY. Moje dziwne myśli i fantazje jedynie karmiły historię, że coś jest ze mną potwornie nie tak. Że jestem popsuty, wybrakowany, bezwartościowy, że jestem potworną niedołęgą, skazany na mieszkanie pod mostem, na nie kończące się życie w samotności.
Mówiąc w skrócie, czułem się niewarty miłości, tak więc stałem się żebrakiem miłości, która nigdy nie przychodziła.
Otrzymywałem świetne stopnie w szkole.
A potem, w swojej boskiej mądrości, życie powaliło mnie na kolana.
Uzależnienie ugięło się pod swym własnym ciężarem.
Myślę, że już bym nie żył, gdybym wtedy się nie złamał.
Obudziłem się ze snu o miłości. Nagle wzeszło nowe życie. Życie, w którym nie było moją pracą nikogo ratować od nich samych, zabierać ich ból, samotność, rozczarowanie, gniew, lęk, stres, smutki. Gdzie nie byłem już zakładnikiem poczucia winy. Gdzie moje uczucia nie były błędem, albo oznaką porażki, ale cennymi energiami, które potrzebują się poruszać. Gdzie nigdy nie musiałem wstydzić się bycia sobą. Gdzie miałem prawo mówić tak, mówić nie, a także nie wiem.
Prawo do pozostania, i prawo do odejścia. Prawo do zabrania przestrzeni. Prawo do wyrażania prawdy. Prawo do decydowania z kim spędzam czas. Prawo do mojej wiary. Prawo do własnego serca. Gdzie dobroć nie oznacza karania i pomniejszania mnie do ratowania i uzdrawiania innych, ale kochania siebie w wystarczającym stopniu do stanięcia we własnej mocy i słuchania innych bez brania ich bólu za własny. W obecności jest moc!
Mieć gotowość do odczuwania poczucia winy, kłanianie się jej; nie tłumienie ani unikanie.
To co ty przyjmiesz, przestaje mieć nad tobą władzę.
Bywa, że gdy przestajesz ratować ludzi, oni tego nie lubią. Nazywają ciebie złym, niemiłym, tym który opuszcza. Zamiast spotkania z własnymi uczuciami odrzucenia, próbują wywołać w tobie poczucie winy. Oskarżają ciebie o ich poczucie nieszczęścia. Chcą powrotu “starego ciebie”; chcą swojej fantazji na temat ciebie. Nie chcą ciebie; chcą wyobrażenia.
Najbardziej wyzwalającą lekcją, której kiedykolwiek się nauczysz jest: nikt nie może spowodować, że będziesz szczęśliwy. A ty nie jesteś odpowiedzialny za szczęście kogokolwiek.
Jesteś wolny. Wolność jest twoją naturą, i zawsze nią była. Tak więc, tak jak Słońce, zawsze świecisz. Nie czekasz aż ktoś inny zaświeci, nie potrzebujesz usprawiedliwienia po to aby świecić, po prostu świecisz. Nie czujesz się odpowiedzialny za wszystkie te słońca, które jeszcze nie odkryły swojego światła. Po prostu świecisz. Uczysz poprzez dawanie świadectwa. Idziesz odważnie swoją drogą. A jeśli inni czują się źle z twoim świeceniem, jeśli cię oceniają, atakują za to, że nie sprawiasz, że są w centrum twojego zainteresowania, to jest to w porządku. To jest ich praca. To jest ich droga. Życzysz im dobrze. A kiedy zaprzestajesz prób ratowania innych, kiedy przestajesz próbować być matką lub ojcem, którego nigdy nie mieli, możesz w końcu, zamiast tego, kochać ich. Możesz być obecnym, nieporuszonym. Możesz kochać ich tak bardzo, że aż pozwolić im odejść.
Bo miłość ma zapach wolności.

Jeff Foster

#psychologia #filozofia #cytaty #qualitycontent #zwiazki
big-bolt

Jak ja potrzebowałem tego tekstu

splash545

@koniecswiata rano przeczytam tekst na spokojnie. A póki co to fajnie, że jesteś Zastanawiałem się ostatnio czy jeszcze do nas wrócisz i cieszę się, że jednak wróciłaś bo zauważyłem, że ten planowany miesiąc już cosik Ci się przedłużył i myślałem, że już się odzyczaiłaś od hejto całkowicie

splash545

Świetny tekst aż go sobie zapisałem.

Zaloguj się aby komentować

Pogadajmy o:
STANIE OBURZENIA W INTERNECIE

Z pewnością podczas przeglądania internetu, na pewnym etapie zetkniemy się ze społecznościami, które wydają się być napędzane nienawiścią. Nie wiem nawet, czy muszę dawać przykłady, bo w pewnym sensie wszyscy znamy Wykop, jaki był i co "promował", choć ten wpis powstaje ze względu na Twittera, który od dawna ma opinię, że żyje w swojej własnej banieczce. Z góry przestrzegam też przed myśleniem "my-oni", bo każdy z nas podlega tym samym procesom i warto zostawiać sobie furtkę na autorefleksję. Zwłaszcza w tematach politycznych, bo te wydają się polaryzować najbardziej.

Nie będę oryginalny i po prostu przetłumaczę wam fajny artykuł, więc jak znacie język angielski, to polecam tekst z linku.

Zjawisko o którym opowiemy nazywa się Online Outrage, co roboczo przetłumaczę, jako Stan Oburzenia w Internecie, po kilku rundkach w Reverso Context.

•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

KORZENIE CYFROWEGO NIEZADOWOLENIA
Kultura oburzenia, termin, który zyskał na popularności w ostatnich latach, odnosi się do skłonności jednostek i grup do reagowania wzmożonym gniewem na postrzegane niesprawiedliwości i zniewagi, często wzmacniane przez media społecznościowe. Ale dlaczego oburzenie jest tak powszechne w Internecie i co skłania nas do angażowania się lub oglądania tych cyfrowych konfrontacji?

ANONIMOWOŚĆ I OSOBOWOŚĆ ONLINE
Jednym z kluczowych czynników napędzających oburzenie w mediach społecznościowych jest zasłona anonimowości, jaką zapewnia Internet. Anonimowość może ośmielać użytkowników, pozwalając im wyrażać opinie i emocje bez obawy o reperkusje w świecie rzeczywistym. Zgodnie z definicją Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego, to poczucie oderwania może prowadzić do dezindywiduacji, stanu psychologicznego, w którym jednostki tracą poczucie samoświadomości i oceny moralnej, ustępując miejsca impulsywnym i często agresywnym zachowaniom.

EFEKT KOMORY ECHA
Algorytmy mediów społecznościowych są zaprojektowane tak, aby wyświetlać nam treści, które są zgodne z naszymi istniejącymi przekonaniami i zainteresowaniami, nieumyślnie tworząc komory echa. Te cyfrowe bańki wzmacniają nasze poglądy i mogą nasilać nasze reakcje na przeciwne opinie, podsycając ogień oburzenia w mediach społecznościowych, kultury anulowania i internetowego zawstydzania. Efekt komory echa nie tylko zawęża naszą ekspozycję na różne perspektywy, ale także sprawia, że każda odmienna opinia wydaje się bardziej obca, a zatem bardziej prowokująca.

WABIK KULTURY ANULOWANIA I INTERNETOWEGO ZAWSTYDZANIA
W dążeniu do sprawiedliwości społecznej platformy internetowe stały się potężnymi narzędziami do potępiania niewłaściwego postępowania. Granica między pociąganiem jednostek do odpowiedzialności a angażowaniem się w kulturę anulowania lub internetowego zawstydzania może być cienka. Szybki osąd i kara wymierzona przez sąd opinii publicznej często nie mają miejsca na niuanse, a trwałość zapisów online oznacza, że błędy są zawsze dostępne, pozostawiając niewiele miejsca na odkupienie lub rozwój.

WPŁYW OBURZENIA W INTERNECIE NA INDYWIDUALNE SAMOPOCZUCIE
Angażowanie się lub nawet tylko obserwowanie oburzenia w mediach społecznościowych może mieć głęboki wpływ na nasze zdrowie psychiczne. Ciągła ekspozycja na negatywne emocje, gorące spory i polaryzację społeczną może prowadzić do wyczerpania kulturą oburzenia. Ten stan zmęczenia psychicznego to coś więcej niż tylko zmęczenie argumentami. Chodzi o uczucie przytłoczenia negatywnością i beznadziejnością, które mogą wynikać z ograniczenia interakcji międzyludzkich do najbardziej konfrontacyjnych elementów.

Ten fragment określa czemu ja zrezygnowałem z Wykopu i znalazłem "spokojną przystań" na hejto. Dajcie znać, jak było w waszym przypadku.

Podczas gdy Internet jest potężnym narzędziem do nawiązywania kontaktów i działania, jest to również przestrzeń, która wymaga ostrożnej nawigacji w celu ochrony naszego dobrego samopoczucia emocjonalnego. Rozpoznanie oznak wyczerpania kulturą oburzenia i zrozumienie psychologicznych mechanizmów stojących za oburzeniem w internecie to pierwsze kroki w kierunku wspierania zdrowszych środowisk cyfrowych.

W dalszej części tekstu znajdują się porady, jak sobie z tym wszystkim radzić.
Z ważniejszych mamy:
• Dobór "internetowej diety", czyli aktywne wybieranie, których głosów słuchać i w które debaty się angażować,
• Czas na refleksję, czyli sugestię, by czasem poczekać z odpowiedzią,
• Więcej empatii,
• Znajomość zjawisk, które są opisane wyżej, jak komora echa.

No i koniecznie: Zrozumienie sposobu działania platform mediów społecznościowych i sposobów, w jakie mogą one manipulować naszymi emocjami, jest kluczem do oparcia się kulturze oburzenia.

WPŁYW STANU OBURZENIA NA SPOŁECZEŃSTWO
Podczas gdy wpływ oburzenia w internecie na zdrowie psychiczne jednostki jest znaczący, jego wpływ na społeczeństwo jest równie głęboki. Kultura oburzenia może zaostrzać podziały społeczne, utrudniać konstruktywny dyskurs i przyczyniać się do polaryzacji środowiska, w którym kompromis i zrozumienie stają się coraz trudniejsze.

WYCZERPANIE KULTURĄ OBURZENIA W UJĘCIU SPOŁECZNYM
Ciągły stan napięcia i konfliktu w sieci może prowadzić do społecznej formy wyczerpania kulturą oburzenia, w której cynizm i apatia zastępują zaangażowanie i aktywizm. Wyczerpanie to podważa potencjał mediów społecznościowych do działania jako przestrzeń pozytywnych zmian społecznych, ponieważ jednostki stają się zbyt zmęczone, by opowiadać się za znaczącymi sprawami.

•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

Myślę, że fajnymi rzeczami do rozważenia są też takie rzeczy, jak błędna atrybucja, czyli np. przypisywanie komentarzom błędnego znaczenia, w oparciu o własną projekcję świata i to, jak rozumiemy kontekst danego tematu, czy kwestia uzależnienia od agresji w internecie, czyli pojęciu, które dopiero raczkuje, ale zaczyna się pojawiać w dyskusjach psychologicznych.

Jak ktoś doczytał do końca, to bardzo dziękuję. Mimo że dużo pomaga mi DeepL w tłumaczeniu, to takie teksty pochłaniają masę czasu i dziękuję za każdą interakcję, która napędza mnie by dodawać kolejne.

•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

https://therapygroupdc.com/therapist-dc-blog/why-we-snap-understanding-the-psychology-of-online-outrage/

•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
> #sowietetate <
#psychologia #internet #cyfrowybalans #ciekawostki
cd36bc7e-8c54-43ec-9245-8ac85f28f42e
Shivaa

Bardzo wartościowy wpis, myślę że takie tematy powinny być dyskutowane w szkołach bo opisany problem ma w ostatnich latach bardzo duży wpływ na całe społeczeństwo

Zaloguj się aby komentować

Co sądzicie o coraz liczniejszych informacjach, że ten sławny czerwony grzyb jest leczniczy - i to wg. nauki, a nie tylko szamanów? Jedliście?
#psychodeliki #grzyby

Jedliście muchomora?

144 Głosów
lurker_z_internetu

@Mateoooo Jadłem, co prawda nie czerwonego, tylko plamistego. Ma te same alkaloidy, tylko w większym stężeniu.


Nie polecam. Najgorsze było całkowite rozwalenie pamięci krótkotrwałej, potrafiłem zapomnieć początek zdania w połowie wypowiadania go. Z tego co pamiętam to było trochę jak po dużej ilości alko.


Za to każdy trip po łysiczkach wspominan wspaniałe. Nie ma to jak pochodzić po tym po lesie.

Marciniacus

Muchomor jest dosc nieprzyjemny, są milsze halucynki

Ragnarokk

@Mateoooo 

Problem w tym, że coś może być jednocześnie szkodliwe i lecznicze - nasz organizm składa się z wielu komponentów inaczej działających. Na jedno może pomóc, na drugie zaszkodzić


Jest szkodliwy, tak jak i alkohol jest szkodliwy. Nie każda trucizna zabija przecież, zależy od organizmu, stężenia i pierdyliarda innych zmiennych. Nie będę mówił, by trzymać się z daleka, ale warto być świadomym na co się pisze.

Zaloguj się aby komentować

Cześć, Hejterki!

Właśnie zakończyłam 8-tygodniowy program terapii poznawczej MBCT-L (ang. Minfulness Based Cognitive Theraphy for Life) i chciałam się z Wami podzielić wrażeniami. Dlaczego? Bo warto. Wpis taguję jako #depresja #medytacja #uwaznosc #mindfulness #psychiatria #psycholog #medycyna i też #stoicyzm bo to wszystko się łączy.

Będzie długo, ale mam nadzieję, że chociaż dla 1 osoby wpis będzie wartościowy i zachęci do pracy nad sobą. (ʘ‿ʘ)

  • Czym jest MBCT?

To kurs, łączący elementy psychoterapii poznawczo-behawioralnej z praktykami uważności. Głównym celem jest pomoc pacjentom ze zdiagnozowaną depresją w zapobieganiu jej nawrotów. Co ważne, nie jest to jakieś „psychopierdololo” czy też ezoteryczne/buddyjskie podejście, które będzie uczyć czerpania energii ze słońca. Nie. Jest to program opracowany przez naukowców, prowadzony przez psychoterapeutów, a nie samozwańczych „kołczów” czy innych „oświeconych”. Terapia jest oficjalnie stosowana w ochronie zdrowia w UK i naukowo udowodniono jej wyższą skuteczność nad terapią PB. Moje zajęcia dodatkowo były poddane superwizji przez Uniwersytet w Oksfordzie (Oxford Mindfulness Centre).

W internecie jest mnóstwo badań i opracowań na ten temat, więc nie będę się rozwodzić, tylko odniosę do 3 spoko źródeł:
Strefa Psyche Uniwersytetu SWPS (wideo YT)
Instytut Psychoterapii Integralnej (strona www)
The British Journal of Psychiatry (publikacja z badaniami PDF)

  • A to nie jest czasem MBSR?

Nie. MBCT wywodzi się z MBSR, czyli z terapii skupiającej się na redukcji stresu. MBCT uczy bardziej świadomego podejścia do życia, w tym wyciszenia przebodźcowanego umysłu, niepodlegania emocjom i myślom oraz skupienia na odczytywaniu sygnałów wysyłanych przez organizm (szybciej wtedy można reagować na objawy depresji czy też chorób).

  • Studium przypadku, czyli dlaczego tam w ogóle poszłam?

Nie chcę się za bardzo rozwlekać na tematy prywatne. W skrócie: bo tego potrzebowałam. Końcówka zeszłego roku była dla mnie mega stresująca, angażująca i ogólnie pozbawiła mnie zdrowia. W nowy rok weszłam o 5 kg lżejsza, bez połowy włosów na głowie, z utraconą serią 350 dni w Duolingo (xD), z permanentną bezsennością i nerwobólami (na tyle poważnymi, że wspomagająco wjechały leki nasercowe). Dotarło do mnie, jak bardzo jestem wycieńczona i że jestem w trybie przetrwania (autopilota). Jakby tego było mało, zaobserwowałam u siebie stany depresyjne, co też nie było dla mnie zaskoczeniem, bo przeżywałam żałobę, której wcześniej do siebie nie dopuszczałam. No po prostu kombo.

  • Skąd mój pomysł na MBCT?

Bo MBCT znałam wcześniej. Kilka lat temu zakończyłam psychoterapię, ponieważ stwierdziłam, że doszłam do ściany, i szukałam innych sposobów na rozwój (zwłaszcza że terapia wyzwoliła we mnie emocje, a nie pokazała, co z nimi robić dalej). Zapisałam się wtedy na kurs MBCT stacjonarny, jednakże przyszedł lockdown i przenieśli to do online, ale tak nie chciałam. Dlatego też zaczęłam techniki uważności zgłębiać na własną rękę. Muszę jednak przyznać, że w tym czasie to więcej o tej całej uważności czytałam, niż praktykowałam. Ale pandemia i tak była swego rodzaju nauką uważności (przynajmniej dla mnie) – świat spowolnił i tak naturalnie człowiek cieszył się chwilą, sobą i doceniał np. to, że może wyjść z domu i po prostu popatrzeć na trawę...

W styczniu br. byłam w takim stanie, że stwierdziłam, że dłużej tak nie pociągnę. Szczególnie że dotąd skuteczne metody nie dawały efektów. Wiedziałam, że czas udać się po profesjonalną pomoc i wspomóc się farmakologią, czego nie chciałam, bo wiązałoby się to z braniem mocnych, uzależniających leków (been there, done that).

I tutaj muszę podziękować Panu Cukierbergowi, bo zaledwie dzień po mojej rozmowie ze znajomym o tym całym MBCT na fejsbuku wyświetlił mi się post z kursem. Przypadeq? Nie sondze. Nie wahałam się. Zapisałam się, stwierdzając, że to dla mnie ostatnia szansa. Jak nie pomoże, to kierunek psychiatra.

  • Jak wyglądają zajęcia MBCT?

Zajęcia prowadzone są stacjonarnie przez 8 tygodni. W mojej grupie było 8 osób + 1 osoba prowadząca. Spotykaliśmy się 1 raz w tygodniu na 2-godzinnych zajęciach, podczas których wykonywaliśmy po kolei różne praktyki (ćwiczenia). Dodatkowo wykonuje się ćwiczenia w domu i średnio przeznacza się na to 40 minut dziennie (można mniej, można więcej). Dostaje się skrypt z omówieniem zajęć, ćwiczeń oraz nagrania audio do medytacji.

Dodatkowo odbył się Dzień Uważności, podczas którego przez bite 5 godzin się milczało. Tak, dokładnie. Mówiła tylko prowadząca. Nawet jak była przerwa na posiłek, to się nie rozmawiało, nawet nie nawiązywało kontaktu wzrokowego z innymi. Dla ekstrawertyków taki dzień może być mordęgą, ale o dziwo, w moim przypadku, tak dobrze zadziałał, że zrobiłam sobie sama taki dzień w domu (z wyłączonym telefonem, telewizorem itp.), naprzemiennie medytując i drzemając (xD). POLECAM.

Co bardzo chciałabym podkreślić, MBCT to nie są zajęcia, podczas których analizuje się swoje problemy i klepie po pleckach. Nie. Nie jest to terapia grupowa. Są to zajęcia/spotkania, które ułatwiają wejście w cały ten świat, szczególnie jeśli jest się osobą, która potrzebuje poprowadzenia za rączkę, rutyny i motywacji ze strony grupy. Mówi się wyłącznie o ćwiczeniach - doświadczeniach i przemyśleniach związanych z wykonywaniem ich.

  • Jakie praktyki się stosuje?

Praktyk jest mnóstwo, są formalne i nieformalne. Większość była mi znana. I to też nie jest tak, że trzeba robić WSZYSTKO. Nie. Wybiera się takie, które najbardziej Ci leżą i są największe szanse, że staną się Twoim nawykiem. Dobrze jest też spróbować ich wszystkich, a nie od razu odrzucać, że „to nie dla mnie” lub „to robiłam, nie działało”, bo akurat w tym momencie może akurat ta praktyka „siądzie”. No i najważniejsza jest konsekwencja, czyli robimy to codziennie, najlepiej o stałych porach.

Tak na przykład u mnie do stałego repertuaru weszły:

  • medytacja 20 min
  • skanowanie ciała 10 min
  • 3 stopniowa przerwa na oddech
  • spontaniczne akty życzliwości (ale to już robiłam wcześniej, bo świat ogólnie jest lepszy, gdy jesteśmy dla siebie mili :))
  • naprzemiennie: medytacja dobroci (metta) i medytacja z trudnościami, kiedy chcę
  • dołożyłam też więcej stretchingu po treningach

WAŻNE: Też nie jest tak, że jak medytacja czy uważność, to tylko na siedząco, w pozycji kwiatu lotosu, z ryjkiem do słońca, w totalnej ciszy lub ze specjalną muzyczką. Nie. Medytować można wszędzie. Możesz w tramwaju zamknąć oczy i skupić się na oddechu. Możesz przed snem zrobić szybkie skanowanie ciała (skupiać się na wybranych jego partiach i oceniać, co tam czujesz). Możesz po oddech sięgać w sytuacjach, kiedy tego potrzebujesz – gdy widzisz, że „odpływasz” lub się denerwujesz, policzyć spokojnie do 10. Możesz też bez słuchawek na uszach przespacerować się 10 minut, próbując nie nadepnąć na linię na chodniku lub po prostu liczyć swoje kroki. Możesz też po prostu wyłączyć TV przy posiłku i skupić się na jedzeniu, bez rozpraszaczy – to właśnie uważność.

  • Czego się obawiałam?

Jestem ateistką, racjonalistką, ale też cynikiem; na co dzień twardo stąpam po ziemi. Wszelkie sprawy duchowe i ogólnie metafizyka to dla mnie „meh”. Moje obawy dotyczyły tego, co w sumie wybrzmiało w pierwszym akapicie. Obawiałam się jakiejś przesadnej duchowości, ezoteryczności i... no, odklejenia. Na szczęście tak nie jest. Zajęcia są konkretne, z akademickim podejściem. Czasem może miałam jakieś zgrzyty, bo nie do końca rozumiałam instrukcji, ale właśnie po to jest grupa, by rozmawiać i by rozumieć.

  • Co mi się najbardziej podobało?

Różnorodność osobowości. Zebrali się różni ludzie. Były osoby, które miały już do czynienia z medytacją; osoby praktykujące jogę, ale też osoby, które zastanawiały się, „co tam w ogóle, kuFa, robią”. Nawet trafił się jeden psychoterapeuta pracujący z osobami z uzależnieniami, który szukał dla siebie „narzędzi odciążających”. Była też osoba ze zdiagnozowanym ADHD.

Podobało mi się to, że można było przyjść wkurwionym, zmęczonym i ogólnie w stanie „nie do ludzi”, a i tak nikt nie oceniał. Nie było też konieczności odzywania się i brania czynnego udziału w ćwiczeniach z rodzaju burzy mózgów. Czy spowiadania się z prac domowych.

Na koniec każdy uczestnik otrzymał laurkę, zawierającą kilka słów od innych (wypełnialiśmy wcześniej ankietę). Ta laurka jest dla mnie tak budująca, że, kurde, no... Pokazuje, że wykonałam kawał solidnej roboty przez te 8 tygodni (i ogółem przez ostatnie lata). I co ważne dla mnie – że ludzie mnie widzą taką, jaką ja siebie widzę (lub chciałabym widzieć :)), ale przestałam widzieć przez to, że moje myśli zbłądziły. Laurka poszła na ścianę i stała się moją codzienną motywacją (i nagrodą).

  • A ile to MBCT całe kosztuje?

Ceny się wahają od 1200 zł do 1800 zł.

  • Czy mogę ćwiczyć uważność samodzielnie, bez kursu, ZA DARMO?

Jasne, jeszcze jak. Jest to dobrze opisany temat i jest też dużo materiałów, książek, w tym nagrań audio; są nawet na Spotify. Ale mam tu fajne 2 źródła:

Kursu redukcji stresu MBSR (ang.)
Kursu uważności – kierunek medytacje (pol.)

  • Jak ogólnie oceniam kurs MBCT?

Mnie pomogło. W sensie zebrałam się do kupy. Mam oczywiście momenty załamań, smutku i stresu, jak każdy człowiek, ale już tak nie pochłaniają. Częściej jednak obserwuję u siebie typowy (i ceniony przez innych – pozdro @somskia :* ) wyjebanizm.

Ale też nie należy tego rozumieć tak, że nagle ZNALAZŁA SKUTECZNY SPOSÓB NA DEPRESJĘ. LEKARZE JEJ NIENAWIDZĄ. Po prostu zyskałam narzędzia, by dalej pracować nad sobą i się rozwijać. Wyszłam też z własnej głowy i zadbałam o własne potrzeby. Bo musisz też wiedzieć, że jak nie zadbasz o 3 podstawowe filary, mianowicie: jedzenie, spanie i aktywność fizyczna, to żaden sposób na smutek, depresję, lęki czy ból dupy nie pomoże.

Dzięki temu, co wyniosłam z zajęć, łatwiej mi było i jest odpuszczać pewne sprawy. Na przykład dedlajn nie był tak palący i szłam na siłownię, a po niej nie spieszyło mi się tak bardzo do domu, przez co mogłam spokojnie zrobić stretching lub wypić jogurt na ławce w parku. Ba, nawet rezygnowałam z siłowni na rzecz spaceru lub książki, gdy stwierdzałam, że to jest właśnie to, czego teraz potrzebuję.

To wszystko ma znaczenie, tj. te wszystkie małe decyzje. To są takie puzzle, które układasz metodą małych kroczków, aż w końcu układają się w całość. AMENT.

___

Masz pytania? Wal śmiało Mogę też polecić jakieś książki.

___

PS Jeśli ktoś dobrnął do końca, to gratuluję i dziękuję.
Gepard_z_Libii

Ale buddyzm to proszę szanować, albo przynajmniej się zapoznać przed pisaniem takich bredni, jak czerpanie energii że słońca

Odczuwam_Dysonans

@ismenka oo, quality post, trafne użycie Twoich umiejętności

Ciekawy temat i chętnie puszczę sobie jakiś podcast czy rozmowę o tym sposobie pracy nad sobą. Wydaje się nieco zbieżny z tym, co sam poniekąd staram się realizować żeby nie wracać do gorszych stanów psychiki, aczkolwiek bardziej instynktownie niż rozmyślnie. Nie słyszałem wcześniej o tego typu terapii, ale oceniając po Twoim wpisie, to zdaje się być namiastką remedium na dzisiejsze tempo i, poniekąd, narzucany styl życia, co dla większości z nas ciągnie za sobą nieciekawe konsekwencje jeśli chodzi o głowę

Ciekawe ile osób nurzających się, i w efekcie oddalajacych od samych siebie, w farmakologii mogłoby w zamian skorzystać z tego typu spotkań. I nie żebym miał coś przeciw samej psychiatrii, bo bardzo dobrze że ludzie nie mają już takich oporów w sieganiu po pomoc, jednak spotkałem już ludzi dla których stało się to bardziej celem niż drogą, a to już ociera się o ćpanie. Często przez to, że wcale nie działa tak dobrze jak by mogło.

Podobnie z resztą uważam że dla alkoholików lepszą drogą ku trzeźwości są grupy wsparcia, niż wszywka. Mimo że wszywka też czasem jest potrzebna.


Ciekawy temat i na pewno zgłebię skoro sprawdziłaś na własnej skórze, kiedyś bardzo mnie takie tematy fascynowały, bo sposoby naprawiania ludzi dużo mówią o samych ludziach

ismenka

<<< LITERATURA >>> Wrzucam kilka tytułów dla zainteresowanych tematyką. Są to IMO najważniejsze publikacje do rozpoczęcia praktyk związanych z mindfulness. Książek jest więcej, więc jak czujesz niedosyt, mogę coś dorzucić :))


→ Wprowadzenie do uważności i medytacji:


1. Cud uważności. Prosty podręcznik medytacji , Thích Nhất Hạnh (mega podstawy).

2. Medytacja wglądu. Praktyka wolności , J. Goldstein.

3. Życie, piękna katastrofa. Mądrością ciała i umysłu możesz pokonać stres, choroby i ból , J. Kabat-Zinn.


→ MBCT:


4. Praktyka uważności. Ośmiotygodniowy program ćwiczeń pozwalający uwolnić się od depresji i napięcia emocjonalnego , Zindel V. Segal, John D. Teasdale i inni (podręcznik skierowany głównie do osób borykających się z obniżonym nastrojem i depresją).

5. Mindfulness. Trening uważności (Jak znaleźć spokój w pędzącym świecie) , D. Penman, M.Williams (uproszczona wersja kursu MBCT).


Walka z bezsennością:


6. Pokonaj bezsenność w 6 krokach z terapią poznawczo-behawioralną, E. Walacik-Ufnal, M. Fornal-Pawłowska.

Zaloguj się aby komentować

I tak się zyje na tym Planetu...

---[ 004 ATENCJA, DRAMA I CYKL HEJTERA ]---

Ten wpis będzie się trochę różnił, od pozostałych, bo skupimy się na tzw. cyklu życia bloggera lub niedawno odkrytym, dzięki uzytkowniczce @GtotheG , cyklu życia Hejtera. Mowa o sytuacji użytkownika, który wspina się po szczebelkach popularności, by na pewnym etapie, zaliczyć kryzys, dramę lub aferę, najczęściej wybuchową i wulgarną, która kończy się usunięciem konta, banem lub po prostu zniknięciem. Nie będę tutaj nikogo diagnozował na odległość, ale opowiemy sobie jak w uogólniony sposób, psychologia widzi takie przypadki i jak to wygląda "pod maską". Zapraszam. 

AKT I: Po co? 
Ludzie dołączają do społeczności internetowych z różnych względów, ale dla naszego tematu rozważymy dwa ogólne. Pierwszy, o którym opowiemy w innych aktach, to normalny użytkownik, który nie ma ukrytego motywu. Szukasz rozrywki, zabicia czasu, może rozmowy. Typem, który pojawia się równie często, jest osoba, która szuka w internecie ucieczki od problemów życia codziennego. Świadomie lub podświadomie, szuka akceptacji, odskoczni, poczucia przynależności, czyli kompensacji braków realnego świata. Nie ma w tym nic złego, ale należy mieć na uwadze, że takim użytkownikom dużo łatwiej jest doznać tzw. dysregulacji emocjonalnej, czyli stanu, w którym nie kontrolują swoich emocji w sposób zdrowy i konstruktywny. To, co zaczyna się, jako zdrowe poszukiwanie wsparcia i zrozumienia, może przybrać postać zastępczej rzeczywistości, która nie tylko nie oferuje rozwiązań w kontekście "realnego" życia, ale może pogłębiać problemy, które już istnieją. 

AKT II: Atencja i uzależnienie. 
Chyba każdy z nas lubi być wysłuchany, a gdy widzi się masę piorunów, to trudno się nie uśmiechnąć. Podobnie jest z krytyką, choć tego pewnie nikt nie lubi. W pewnym sensie każde z tych zjawisk oddaje pewną część kontroli nad naszymi emocjami, innym członkom danej społeczności. Bywa... Uzależniające, a jego intensywność zależeć będzie od wielu czynników. Pewnie cię nie zaskoczę, że osoby kompensujące braki realnego świata, są na taki "nałóg" bardziej podatne, choć to nie jest do końca tak, że biegając maratony i mając idealne życie, jesteś w pełni odporny. Nikt nie jest, choć każdy z nas ma własny próg, w którym pilot ląduje w obcych rękach. 

W najbardziej typowym modelu, w przypadku wystąpienia zalążków uzależnienia od atencji, pewne aspekty życia prywatnego, zaczną być ignorowane lub wręcz zepchnięte na boczny tor, by zająć się czymś, co w tym momencie pozornie przywraca równowagę. Użytkownik staje się aktywniejszy, możliwe że bardziej się uzewnętrznia, co po czasie spotyka się z pierwszymi przypadkami krytyki lub po prostu niezrozumieniem. 

AKT III: Efekt spirali i pierwsze rysy. 
W tym momencie już na białym koniu wjeżdża dysregulacja emocjonalna. Lejce już dawno nie są w naszych rękach, a co gorsza ten stan wpływa na dostrzeganie pęknięć i rys w społeczności, czyli na początku drobnych rzeczy, które kolidują z oczekiwaniami, potęgują poczucie niezrozumienia i narastanie frustracji. Tu możemy zacząć dostrzegać wspomniany efekt spirali, czyli stan w którym negatywne myśli i uczucia wzmacniają się nawzajem, prowadząc do coraz silniejszych reakcji emocjonalnych. Te od jakiegoś czasu wykraczają poza świat wirtualny, utoksyczniając ten realny. Często zwraca się tu też uwagę na anonimowość, która może potęgować w pewnych sytuacjach poczucie izolacji i niezrozumienia. Na tym etapie przynależność i działalność w grupie lub społeczności, nie daje już takiego kopa, jak wcześniej, przeradzając się w bardziej destrukcyjny wpływ. 

AKT IV: Upadek. 
Gdy dana osoba, często na podświadomym poziomie, uzna że przynależność do danej społeczności nie przynosi realnych rozwiązań, może zacząć wykazywać działania autodestrukcyjne. Zaczyna się często niewinnie, przeradzając powoli w sabotowanie własnej przynależności, tworzenie konfliktów, a w skrajnych przypadkach, "palenie mostów". To jest rodzaj bezpiecznika, który w zamyśle strzela, dla dobra użytkownika, by ten mógł odizolować się od źródła frustracji. Pewnego rodzaju reakcja obronna, świadoma, lub nie. Ten akt odłączenia się, choć często dramatyczny i z mojego doświadczenia, chamski, prowadzi do jakiejś refleksji. Przynajmniej w zamyśle. 

AKT V: Pustka. 
Ta refleksja powinna prowadzić do zmian, jak to wspomniał jeden z użytkowników, wyjścia z domu, może aktywniejszego życia, w miarę możliwości. Nie zawsze tak się dzieje. Po "spaleniu mostu" pozostaje pustka, poczucie straty, izolacji, lub zwyczajnie ból, a problemy realnego świata nie znikają. Stąd niektórzy wracają i kontynuują czasem niekończący się cykl, powrotów i dram, choć w teorii, każdy z nich powinien dostarczać nowych przemyśleń. 

Nic nie stoi na przeszkodzie, by ludzie, którzy rozpoczynają cykl z poziomu szczęśliwego życia nie wpadli w toksyczne sidła i przeskoczyli przez wszystkie akty. Jak pokazuje artykuł z części "Literatura", każdy z nas tego w mniejszym lub większym stopniu doświadcza.

---[ OUTRO ]---
To jest naprawdę uproszczona wizja, choć mam nadzieję, że nie na tyle, by coś wypaczyć. Nie jest to usprawiedliwienie dla dram, nie jest to roast ludzi z problemami. Nie jest to też diagnoza na odległość. Bardziej przestroga, dla tych, którzy chcieliby uniknąć domknięcia własnego cyklu, bazująca na obecnym stanie wiedzy psychologicznej. 

Dajcie znać co myślicie o takich tekstach psychologicznych, w których czuję się znacznie pewniej, niż w pozostałych tematach, które ruszałem, choć uwielbiam wszystkie. 

---[ LITERATURA ]--- 
W kwestii rozwinięcia tego tematu, a może raczej skupienia się na aspekcie podświadomej kompensacji i niezgodności biologicznych oczekiwań, z cyfrowymi doznaniami, możecie sprawdzić książki autorki Sherry Turkle. Więcej o aspekcie uzależnienia pisze Trevor Haynes w artykule Dopamine, Smartphones & You: A battle for your time. Efekt spirali znajdziecie pod hasłem "negative feedback loops". Koncept jest nieodłączną częścią terapii kognitywnych, a więcej jest w książkach Davida D. Burnsa. O działaniach autodestrukcyjnych w social mediach pisał Paul Zube, a trochę o tych powrotach, Adam Adler. Nie dam wam niestety konkretnych nazw, bo to i tak nie ma sensu po angielsku, a wbijając ich nazwiska w Lubimy Czytać, możecie sobie dobrać to, co będzie was akurat interesowało. 

---[ TAGI ]---
#sowietetate #psychologia #ciekawostki #tworczoscwlasna
0e6bd8a3-6fa6-40af-ae5d-49bb79616c14
Yes_Man

@DziwnaSowa Świetny artykuł. Poproszę o więcej

big-bolt

Dobry artykuł. Aż strach dać pioruna 😉

HolQ

A co się stało z @GtotheG ? Nie odwiedzałem przez kilka dni (miałem przeszczep włosów i kurowalem się z 4.2k dziur i takiej samej ilości naciec, dalej sie kuruje ), wracam i widzę że jakieś dramy były....

Zaloguj się aby komentować