#psychiatria

9
227
Tabsy i ich efekty - życie z depresją oraz nerwicą lękową.

*nie zagłębiam się czasem w szczegóły, aby chronić swoją prywatność. Nie jestem pisarzem, więc będzie może nieco chaotycznie, z pominięciem wielu kwestii, ale nie chcę zanudzać.

Złe początki złego.
[skocz do następnego rozdziału jeśli kontekst Cię nie interesuje]

To co opiszę w tym rozdziale, zrozumiałem dopiero w ostatnich latach. Przeżycia które opiszę były wtedy dla mnie nie tyle „normalne”, co nie łączyłem ich z żadną przypadłością. Pojawiały mi się myśli, że może jakieś stany depresyjne mam, albo że mam niską tolerancję na stres (w istocie tak jest), ale to wszystko. Dopiero z perspektywy czasu, wiem, że zaczęło się dosyć wcześnie tj. w w okresie dorastania, prawdopodobnie końcówka liceum i początek studiów. Wahania nastroju (często z niewiadomego powodu), które z błachego powodu powodowały nawet myśli samobójcze, czarna rozpacz bo czekam od kilku godzin na kontakt od dziewczyny… po czym uspokojenie, marazm. Niczym reset komputera, wracałem do względnego balansu, prawie jak po medytacji z Dalaj Lamą. Bardzo lubiłem ten stan, bo mogłem działać, choć na relatywnie niskich obrotach, jednocześnie miałem w sobie zdrową „wyjebkę”. Czułem się spokojny, czułem się jak prawdziwy praktyk stoicyzmu.

Te myśli samobójcze szczególnie towarzyszyły mi w okresie dojrzewania i na studiach. Tylko raz było na tyle źle, że przestudiowałem materiały w internecie o sposobach na „dobre” samobóje (ah ten internet circa 2000 rok) że po celowo nieprzespanej nocy, wykończony wziąłem dodatkowo tabletki ziołowe (:D) na wspomaganie snu, zszedłem do garażu i uruchomiłem auto. Po 15 minutach, nie mogąc zasnąć i będąc z własnymi myślami, otrzeźwiałem, że przecież ktoś tu będzie musiał w końcu wejść i od razu padnie po paru wdechach. To była jedyna próba „samobója”. Nawet trochę ciężko mi nazwać to próbą

W okolicach studiów zaczęły się u mnie rozwijać „nadprogramowe” lęki. Zwykły egzamin powodował u mnie takie natężenie emocji jakbym zaraz miał lądować na plaży Omaha. W nocy przed egzaminem nie spałem, byłem sparaliżowany, ciśnienie gigantyczne itd. Im lepiej byłem przygotowany, tym bardziej się stresowałem. Jak niewiele umiałem, to z góry pojawiała mi się „wyjebka”. I to był spory problem, bo skoro dobrze się czuję wtedy kiedy mam wyjebkę, a wyjebka jest tylko wtedy jak nie umiem… Egzamin na 11, pojawiałem się na uczelni o 6. Dopiero wtedy lęki oraz chęć zaliczenia powodowały dużą dozę skupienia (coś z czym miałem problem wcześniej) i miałem kilka godzin nauki.

Imperium upada.

Pierwsza bomba atomowa (Hiroshima) spadła na mnie na początku kariery zawodowej, gdy rozsypał się mój związek z prawdopodobnie miłością mojego życia. Nawet nie opiszę Wam tego dobrze, ale byłem w takim stanie psychicznym, że do teraz jest kilka sytuacji które nie wiem czy miały miejsce czy tylko w mojej głowie zaszły (!!!) Minęło wiele lat zanim się z tym jako-tako pogodziłem, ale więcej nie chcę o tym pisać, bo nadal czuję ból. Druga bomba atomowa (Nagasaki) spadła na mnie w pracy. Śmieszne, bo przecież moje pierwsze lata w tej bardzo fajnej firmie przebiegały dosyć dobrze (mimo sytuacji które powodowały u mnie palpitacje Doczłapałem się nawet stanowiska managerskiego z fantastycznym zespołem, a następnie po zaledwie kilku latach kolejny awans na managera „średniego” (kontrowersyjne stwierdzenie) szczebla, ale z zespołem i managerem, który spowodował lawinę. Jak tu być managerem gdy struktura ogranicza decyzyjność, przy jednoczesnych oczekiwaniach że „dowieziesz”. Mój dyrektor dobry człowiek, ale w komunikacji bardzo szorstki, czasem z dnia na dzień wymagał przygotowania podsumowań na specjalne spotkania. Zespół przejęty na miesiąc przed pandemią i całkowitą pracą z biura, więc żadnych głębszych relacji nie stworzyłem, a co więcej mój brak umiejętności czytania ludzi, oraz ich reakcji na odległość spowodowało, że przez 2 lata żyłem w ciągłym stresie. Pomijam już to, że trafiły mi się dwa gagatki które latały dwa szczeble wyżej za każdym razem gdy im się coś nie podobało. Managerowie dawali mi wsparcie, ale funkcjonowanie w ciągłym napięciu co nowego zaraz się odjebie, nie służyło mi. I pewnego dnia, siedzę sobie na podłodze w mieszkaniu, oglądam YouTube, jest piątek wieczór, a ja mam totalną pikawę w klatce piersiowej i nie wiem jak sobie z nią poradzić. Stan paniki, stan totalnego pomieszania - myślę „przecież nic się nie dzieje, przecież już weekend, czas odpocząć, wszystko ok”. Bańka w końcu prysła i wiedziałem, że zadziało się coś złego, wiedziałem, że muszę zobaczyć lekarza… oczywiście zacząłem od neurologa

Neurolog jakieś tam badania porobił, okazało się że w spoczynku mam ciśnienie 160/110, powiedziałem o częstych migrenach i bólach głowy od ciśnienia, dostałem tabletki na migreny i tekst „pójdzie Pan do psychiatry”.

To był ten moment, w którym zacząłem mocno się zastanawiać nad swoim zdrowiem, również psychicznym. Symptomy takie jak częsta pikawa w klatce piersiowej, nieprzerwany stres przeplatany stanami depresyjnymi, bóle głowy które średnio raz na tydzień wyłączały mnie z dnia, tendencje ucieczkowe, regularne wybudzanie o 5 nad ranem, no i przecież rzecz najważniejsza - potwornie obniżone libido

Leczenie czas zacząć, czyli psychiatra, psycholog i tabletki dla pojebów.

Jak dziecko we mgle zacząłem się zastanawiać jak sobie pomóc. Zacząłem od psychologa, a na początku pandemii w grę wchodziło tylko spotkanie wirtualne. Po godzinnym spotkaniu byłem w lekkim szoku jak bardzo niezainteresowana była pani prowadząca spotkanie, po czym od razu skierowała mnie na tabletki. Nawet nie zaproponowała drugiego spotkania itd. Drugie spotkanie z inną psycholog było równie owocne - kompletny brak zainteresowania. Pomyślałem - jebać tych „specjalistów”, idę do psychiatry. A wierzcie mi, to był ogromny krok, bałem się tabletek.

Nie wiedząc gdzie iść i jak to wygląda, wybrałem psychiatrę z dobrymi ocenami niedaleko miejsca zamieszkania. Po krótkim 5-10 minutowym wywiadzie, gdzie głównie ja mówiłem jak się czuję, dostałem Trittico CR („pan się wyśpi, uspokoi, i libido wróci”). Wbrew tego co mi mówiono i czego oczekiwałem już po pierwszej lub drugiej nocy i przyjęciu 25mg wstałem rano z drągiem i przede wszystkim życie było w innych kolorach. Moje obawy, że będę innym człowiekiem po przyjęciu tabletek dla pojebów zupełnie się nie sprawdziły. Popatrzyłem na siebie w lustrze - „ten sam człowiek” pomyślałem. Co więcej… przyszła do mnie przerażająca myśl: „To tak się czuje zdrowy człowiek? Tak normalnie?” I to uświadomienie, że żyłem okropny sposób przez ostatnie ~15 lat, a ostatnie lata wręcz równia pochyła.

Niestety Trittico CR po 2 miesiącach „przestało działać”, spróbowaliśmy Trittico XR. Przez 5 miesięcy było dobrze, ale zwiększane dawki dawały coraz więcej efektów ubocznych (np. senność w trakcie dnia) a coraz mniej korzyści. Trittico odrzuciliśmy i zaczęliśmy spokojnie… tj od Agomelatyny. Z której jestem zadowolony i nadal korzystam. Lek pierwszego rzutu tj. z tego co mi powiedziano często przepisywany osobom relatywnie zdrowym ale z „lekkim” snem - oczywiście dramatycznie upraszczam. Agomelatyna jest miła ( i nie dawała żadnych efektów ubocznych), ale niestety niewystarczająca. Czułem że kręcę się w koło, a dodatkowo zacząłem zwracać uwagę na to że w zasadzie lekarz po prostu strzela i próbuje.

U innego psychiatry przepisano mi Bupropion po 5-10 minutowym wywiadzie. Tym razem musiałem poczekać na efekty 3 tygodnie. I tylko się poirytowałem, ponieważ (ponoć nie jest to standardowa reakcja!) zwiększyła mi się senność, nie odczuwałem żadnej poprawy jeśli chodzi o nastrój, a dodatkowo moje libido sięgnęło absolutnego dna.

Zacząłem czuć pewnego rodzaju desperację, bo już wiedziałem jak się czuje zdrowa osoba i wiedziałem że tabletki mogą pomóc… Do trzech razy sztuka. Poszedłem do psychiatry dosyć młodego, być może nawet młodszego ode mnie (no zabrzmiało to jakbym był młodziakiem!) i tu po raz pierwszy poczułem różnicę w jakości lekarza. Wywiad trwał 40 minut, nie tylko mówiłem, ale pytania jakie mi zadawał psychiatra były bardzo przenikliwe, w punkt i doskonale pomagały mi wyrazić swój stan. Dodatkowo empatia z drugiej strony (nawet jak wyuczona) i jasne komunikaty jak widzi moją terapię, jakie będą wyzwania i czego się spodziewać spowodowały że się trochę uspokoiłem. Podtrzymał Agomelatynę, ale w pierwszym okresie leczenia dołączył Tianesal, który może być pomocny w przypadkach wieloletniego uporczywego stresu. Nie dawał żadnych efektów ubocznych i po wielu miesiącach mogłem odstawić czując poprawę w moich reakcjach na stres - mój system się zresetował i mózg i organizm zaczął bardziej prawidłowo interpretować i reagować na bodźce. Dostałem też pół roku temu Mozarin, który okazało się pozytywnie zaczął wpływać na stany lękowe. Spowodował że mam bardziej „normalne podejście” do życia. Nie jest to jeszcze to czego oczekuję, i mamy w zanadrzu jeszcze jedno rozwiązanie ale to dopiero za dwa miesiące, w trakcie których również będę odstawiał Agomelatynę.

Efekty uboczne

Jeśli chodzi o efekty uboczne terapii, w zasadzie większość tabletek miała niewielkie minusy (głównie senność w trakcie dnia przy większych dawkach - aby była jasność dla tych którzy nie mają nic wspólnego z takimi tabletkami - ta senność jest taka, że jak pracujesz z domu, to w końcu nie dasz sobie rady i Twoja drzemka w trakcie dnia będzie trwała 3 godziny np. , więc nie można zignorować tego efektu).

Trittico XR: gdy testowałem większe dawki, powodował u mnie brak skupienia, „pustkę” w głowie (np. brałem książkę i nie mogłem przebrnąć jednej strony!). Efekt nieprzyjemny.
Trittico CR: większa dawka powodowała u mnie senność w trakcie dnia.
Bupropion: działał na mnie najgorzej - spowodował prawie całkowity zanik libido, przesadzony spokój (w zasadzie marazm), brak energii itd. Nie było też pozytywnych efektów więc szybko odpuściłem ten lek.
Agomelatyna - wspomaga sen, brak efektów ubocznych
Tianesal - brak efektów ubocznych - uregulował reakcje na stres.
Mozarin - brak efektów ubocznych, dobre efekty terapeutyczne, jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że polepszyło mi się trochę libido (aczkolwiek bez szału), i mogę znacznie przedłużyć stosunek (ale bez problemu z osiągnięciem orgazmu, co ponoć czasem niektórzy pacjenci zgłaszają gdy się leczą psychiatrycznie..)

O przygodach z psychologami mógłbym poopowiadać, ale i tak już przesadziłem z długością tego tekstu… dość powiedzieć, że w końcu jestem na terapii z psychologiem z którym znalazłem wspólny język i wsparcie którego potrzebuję.

Przede mną długa droga (dlatego zapodam sobie Krejzi Froga), ale jest światełko w tunelu - mam tylko nadzieję, że to nie pociąg towarowy.

#psychologia #psychiatria #depresja #medycyna #ciekawostki
2

Bardzo ciekawy tekst, pisz więcej. Mnie też zapewne czekają tabletki.

Zaloguj się aby komentować

Widzialam kiedys ten obrazek u mojej wróżki

Hatfu sertralina, niby dało się żyć, ale co to za życie...

Inhibitory MAO gurom! 😁

Komentarz usunięty

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
#psychiatria #sadownictwo #wiezienie #pozdrowieniadowiezienia #spoleczenstwo #wifisiedzi

Na chwilę ucichłem bo nie było możliwości napisania czegoś w spokoju, tak to bywa na jednostce gdzie jak tylko próbujesz coś sobie napisać to zaraz ktoś chce Ci w tym przeszkodzić choćby dla zasady że skoro ja nie potrafię czemuś się oddać to inni też nie będą.
A już takie rzeczy jak coś twórczego to PANIE, sam zachęcasz.
Jak np. odłączenie lapka kiedy go ładuje na noc by z rana ruszyć, bateria nie trzyma najlepiej więc ładuje go czasem 4 razy dziennie, na oddziale nie ma gniazdek w salach a przez jakiś przypałów co chcieli się wieszać na kablu zasilającym nie można mieć kabelka dłuższego niż 30cm.
Na moim oddziale jest kilka osób ewidentnie walniętych, jest kilka zwyczajnie upośledzonych którzy porzuceni przez rodzinę będą w takim miejscu do końca życia, jest nawet jeden przypadek zrobienia sobie farmy z członka rodziny ( renta inwalidzka wpływa co miesiąc na konto tatusia a on nawet jabłek dla syna nie kupi, Ba jak raz w roku odwiedzi to jest dobrze.
No i jest kilka osób które na pierwszy rzut oka wydają się normalne, pozory lubią mylić, jest taki koks co siedzi już sobie ładne 10 lat i nie widać perspektyw by go szybko wypuścili.
Są też inni jeden po 7 inny 4, patrzę na tych ludzi i się zastanawiam o co tu chodzi? może są trochę odrealnieni od świata ale już sama długość pobytu jest tego winą, czemu trzyma się ludzi taki szmat czasu i dlaczego skoro to takie długie przypadki czemu nie pracuje się nad nimi.
Okazuje się że system tak samo bezmyślny i głupi jak w sądownictwie tutaj też ma swoje trzy grosze, co pół roku jest komisja która decyduje co z Tobą robić i co prawda są takie miejsca w Polsce gdzie szybko wypuszczają ale nie TU. Tu gdzie ja jestem lubią trzymać, mój ziomek którego poznałem na obserwacji a teraz razem z nim siedzę na jednej sali mówi:
-TY jesteś spokojny, wyjdziesz gdzieś za 2 lata
2 lata.
Jak nie robisz problemów, tak jak w sądownictwie człowiek miał nadzieje że w takich ważnych sprawach jak czyjaś wolność i los to ludzie decyzyjni będą wykształconymi i doświadczonymi osobnikami tak najczęstszy widok jaki widzę to jakieś skrzywdzone jednostki które ewidentnie chcą się odegrać za traumy z dzieciństwa.
Czy system w psychiatrii jest inny, może lepszy? Chuja tam, zanim mnie zwinęli znałem kilka lasek co poszła na kierunek psychologii czy psychiatrii i nie były to osoby które nazwał bym że są stabilne emocjonalnie. Można było wręcz dojść do wniosku że wybrali ten kierunek bo chcieli sami się zdiagnozować i wyleczy ale coś nie pykło i teraz poprawiają sobie humor porównując swoją sytuację do przesranego losu kogoś po drugiej stronie biurka.
Nikt nie liczy się z tym że człowiek coś zostawił za tym murem i to coś też ma swoją cierpliwość, bycie w sytuacji pozbawienia wolności szybko pokazuje kto w Twoim życiu jest naprawdę po Twojej stronie a kto tylko czekał na upadek by poprawić sobie humor i mieć o czym gadać na święta przy stole.
Czy to mnie również czeka? czy po pół roku kiedy będę mieć komisje powiedzą mi że nie poznaliśmy się wystarczająco dobrze i następne pół roku to przecież małe piwo , my chcemy dla pana pomóc itp.
KURWA siedzę tu już półtorej miesiąca i NIC ze mną nie robią, żadnej terapii, rozmowy, zajęć , moja lekarz nawet nie zdaje sobie sprawy z tego ż nie ma gniazdek z prądem na sali, ale by mi ujebać powerbanka do lapka to już każdy ma czas i chce się wypowiedzieć, nie mogę power banka bo jest za ciężki xD.
Dziśaj jeszcze zrobili mnie przewodniczącym na zdarzeniu zwanym społecznością gdzie lekarze udają że można zgłaszać jakieś wnioski pacjentów i są one rozważane, koleś który do tej pory to prowadził to ten koksu z 10 letnim stażem w różnych szpitalach, tydzień temu miał komisje i powiedzieli mu że się nie nadaje nawet do pójścia na piętro gdzie trzymają rokujące osoby by po jakimś czasie przeszły na poziom podstawowy.
No i tak mi mija czas, do tej pory pisałem głownie na kartce do szuflady ale przechodzę coraz częściej na lapka gdyż ten pojeb z którego stary zrobił farmę lubi chodzić po salach po 3 w nocy i rwać wszystkie zapiski, pamiętniki itp.
Zapierdala też rzeczy jak kawa, słodycze itp. zgłaszanie tego lekarzom nie ma sensu ale nie mają problemów jak trochę typ dostanie po mordzie w rezultacie codziennie ktoś go obija ale mówi że jest masochistą więc nie wiem czy ma sens lanie go w pysk.
Zrobiłem ten błąd początkującego że byłem dla niego człowiekiem, może nie byłem miły co po prostu neutralny i już następnego dnia szukałem swoich rzeczy w jego szafce, typ po prostu czuje się dziwnie jak ktoś go nie nienawidzi więc szybko naprawia ten stan.
A na pytanie dlaczego, mówi że to jego choroba i pyk wyjebane możesz se do niego gadać, on chętnie znowu zostanie Twoim przyjacielem by wyjebać Cię na kawie czy czymś innym, dziśaj okradł jakiegoś gościa z Czech co podpalił dwóch policjantów, typ nie ma wsparcia więc to podwójny cios ale dla Zośki to nie pierwszyzna, mam wręcz wrażenie że im bardziej karygodny czyn tym lepiej się on bawi.
Tyle na dziś, się kurka rozpisałem, jak wpis jest za długi dajcie znać postaram się bardziej to dzielić na jakieś części.
22

@Wi-fi jest tam tak jak w więzieniu, że Cię mogą wydupczyć?

Zaloguj się aby komentować

90 + 1 = 91

Tytuł: Czarna owca medycyny. Nieopowiedziana historia psychiatrii
Autor: Jeffrey Alan Lieberman
Kategoria: popularnonaukowa
Wydawnictwo: Wydawnictwo Poznańskie
Format: książka papierowa
ISBN: 9788366517400
Liczba stron: 344
Ocena: 7/10

"To samo co może nas uczyć, może też nas zranić"

Książka pokazuje jak psychiatria się rozwijała i nadal rozwija. Niestety ta specjalizacja kiedyś była na tyle niewdzięczna, że bardzo często były podejmowane całkowicie złe diagnozy i próby "leczenia" chorych. Tak naprawdę dawniej uprawiano wolną Amerykę a chorych psychicznie po prostu zamykano i sprawiano, żeby byli mniej problematyczni.

Z takich ciekawostek to nie wiedziałem, że homoseksualizm był zaliczany do chorób biblii psychiatrycznej czyli DSM.

"Jeśli jedynym narzędziem, jakim dysponujesz, jest młotek, to cały świat zaczyna wyglądać jak gwóźdź."

Z czasem świat psychiatrii stał się bardziej świadomy, że nie można się przez cały czas ograniczać do jednej formy terapii (jak początkowo np. samą psychoanalizą) i potrzebny jest pluralizm, czyli łączenie różnych form i jej aspektów. Dodatkowo każdy szanujący się psychiatra w dzisiejszym świecie nie stoi w miejscu i powinien się stale dokształcać.

Te zdanie mi się bardzo spodobało i może to być w pewnym sensie definicja tematu:

Mózg jest jedynym narzędziem, który może cierpieć na to, co można by nazwać "chorobą egzystencjalną" - gdy jego działanie zaburzone jest nie przez fizyczne uszkodzenie, ale przez niedostrzegalne doświadczenie.

W książce często odnosiłem wrażenie, że autor chciał ją napisać bardzo fachowym językiem. Późniejsze poprawki na pewno stały się bardziej dostępne dla przeciętnego czytelnika, ale niektóre rozdziały i zdania nadal wydały mi się męczące i w pewnym sensie nudne.

Jeszcze taka rozkmina: Autor pod koniec pisał, że kiedyś nie oczekiwało się, że przy ciężkich chorobach psychicznych osoba XY będzie jeszcze mogła normalnie funkcjonować. Tak było kiedyś. Teraz (w teorii) jest odwrotnie, bo wychodzi się z założenia, że chorego w większości przypadków można wyleczyć. W książce co chwilę podaje wiele szczęśliwych historii osób które odniosły wielkie sukcesy zmagając się z najróżniejszymi chorobami. Zawsze jednak przy tych historiach jest pewien wzór: Są to osoby ze wspierającą oraz majętną rodziną. Samotne osoby nawet jeżeli trafią na super hiper psychiatrę i optymalnie dobrane leki będą nadal mieć ciężki orzech do zgryzienia.

Nie jest to jakaś krytyka, tylko takie są fakty. W każdym razie książka jest bardzo dobra (stąd 7), ale nie rewelacyjna. Pod koniec autor wspomina też, że na szczęście żyjemy w czasach kiedy kończy się stygmatyzacja osób psychicznie chorych i to chyba każdy obserwuje również w Polsce.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

Prywatny licznik: 1

#bookmeter #ksiazki #psychiatria
21029856-69d6-4a1a-9fb1-522c486d5322
1

@nobodys W LA jest całe "muzeum" "antypsychiatryczne" które opowiada właśnie o tych rzeczach + o tym że psychiatria ich zdaniem to gówno, a zamiast lekami powinno się leczyć po prostu opiekując się ludźmi.

Zaloguj się aby komentować

#psychiatria #sadownictwo #wiezienie #pozdrowieniadowiezienia #spoleczenstwo #wifisiedzi

Hejka dziś udostpnili mi internet nadprogramowo to coś skrobnę

W poprzednim poście https://www.hejto.pl/wpis/psychiatria-sadownictwo-wiezienie-pozdrowieniadowiezienia-spoleczenstwo-czesc-lu
Omówiłem na szybko sytułacje gdyż w obecnym miejscu nie mam możliwości korzystania z internetu bez przerwy, chętnie odpowiem na wszystkie pytania ale musicie brać pod uwagę żę odpowiedz może przyjść pozniej jak dzień czy dwa.

Długo zastanawiałem się nad tym czy wogle publikować ten post, niezrozumienie i społeczne wykluczenie są bardzo powrzechne dla osób któe trafiły za kratki>
Powiem wam że też taki byłem, uważałem że jak ktoś trafił do wiezienia to nie za kaszel ale musiał coś nawiwijać by się tam dostać a wszystkie filmy mówiące o tym żę połowa ludzi to siedzi za niewinność to gruba przesada, może są jakieś wypadki, wyjątki itp.

PO swoim własnym wjedzie w tę społeczność wiem że filmy poruszają ciekawą kwestię, może nie jest tak żę ludzie są całkowicie niewinni ale w obecnej Polsce dużo ludzi siedzi za prozaiczne rzeczy które nie musiały się kończyć tymczasowym aresztowaniem.
Przypomnę tylko że przez 8 lat Ziobro skutecznie upierdalał coraz bardziej życie wieżniów, obecnie standardy jakoś nie chcą się zmienić, wiadomo wiezniowie są na szarym końcu łańcucha społeczeństwa i nie mają nic do gadania, były nawet pomysły by 8 godzin snu uwalić bo to przecież nie siedzenie, więc nie ma kary.
I tu znowu powiem żę też myślałem o tym żę dla wiezniów trzeba dojebać, ale wierzcie mi samo pozbawienie wolności jest wystarczającą karą nie trzeba jeszcze się znęcać nad ludzmi a CI którzy trafili do paki za naprawdę obrzydliwe rzeczy to dostaną za swoje, samo wiezienie o to zadba.
Do tej pory pamiętam jak cele obok miało miejsce przyjęcie nowego wieznia do tzw. stodoły ( 10 i więcej osó ) i derektorka powiedziałą głośno i wyrazne do siedzących tam że
- Panowie ja zamknę oczy a wy wezcie mu wpierdolcie za to co odjebał

Ogólnie przemoc była jest i będzie w takim miejscu, normalka wszędzie są kamery, co bardziej powalonych klawiszy ( których w wieznieniu nazywa się gadami) się wyjebało bo za bardzo bili wiezniów ale jak ktoś umie się maskować to nie ma przeszkód.
Jak ktoś podpadnie dla gadów, to biorą go na łażnie gdzie nie ma kamer, spuszczają wpierdol i wywalają gościa na izolatkę na dwa tygodnie by siniaki znikneły.
Nie ma sieniaków nie ma problemu.

Ze wszystkich cel najlepiej wsominam N-ki, do takich cel trafiają szczególnie niebezpieczni dla siebie i innych wiezniowie i zanim ktoś pomyśli żę ja sam we własnej osobie odpierdalam to już mówię, miałem takie szczęscie żę mój pierwszy wspołwiezień na pojedynkach ( dwu osobowa cela, za cara tyle miał jeden wiezień) miał mimo wieku niezły wynik w prokuraturze i kilka osó dostało za niego awans, 5 kg kokainy na tydzień to dla mnie kosmos a on to brał na klatę mimo iż 18-stke kończył już w wiezieniu xD.
NA N-ki dostałem się tak trochę na krzywy ryj, z racji tego że młodociany i po próbach samobójczych nie może być sam a ja już z nim siedziałem to wzieli mnie w pakiecie.
N-ki , nooo tam można się poczuć jak w filmie, klawisze w kamizelkach kuloodpornych, zamykane elektronicznie klapy do celi, podwójne kratowanie wejścia byś nawet wrzątkiem klawisza nie oblał, wszystko przyspawane lub skęcone srubami do podłogi czy ściany, kamerki nawet w kiblu.
A jakie towarzystwo, tam się nikt nie pierdolił w mowie, gorzej ukarać ich już nie mogli to panowie i jedna pani co kogoś żywcem podpaliła mówili do rzeczy w tym do gadów że im porżną mordę czy odjebią rodzinę.

I tam po 11 dniach zabrali mi tego młodego bo szedł do psychiatryka na oberswacje i przez 4 dni byłem sam, wtedy zrozumiałęm że potrzeba odosobnienia jest jednym z naczelnych potrzeb mej osoby,( w końcu myślę żę na hejto jest takich osób większość) kurwa lubię siedzieć sam a w wiezieniu ciągle jest ktoś obok i to często ktoś niespecjalnie ciekawy.

Tyle na dziś bo przez tą godzinę ktoś mi ciągle też próbował wlezść na łep bo mam laptopa a wielu w psychiatryku nie potrafi sobie zgrać muzy na słuchawki.
Bedę jak czas pozwoli dawał kolejne wpisy, odpowiedzi jak mówiłem będą z opoznieniem

#wifisiedzi
0

Zaloguj się aby komentować

#psychiatria #sadownictwo #wiezienie #pozdrowieniadowiezienia #spoleczenstwo

Cześć ludu Hejto, jestem z wami od dawna ale w skutek pozbawienia wolności musiałem założyć nowe konto, bo mimo iż moja sprawa została umorzona jestem teraz na oddziale psychiatrii o wzmocnionym zabezpieczeniu.
Umorzona dlatego gdyż w chwili popełnienia czynu byłem niepoczytalny, w więzieniu mówią na to "kozak".

Myślałem długo o tym wpisie jak jeszcze byłem za kratami, teraz teoretycznie mogę czasem coś napisać ale 20 minut dziennie to w choj za mało bym mógł się rozpisać jak trzeba.

Przez 2024 mogłem poznać patole więzienia, sądownictwa i psychiatrii sądowej w Polsce, jest tak źle że nikt kto tego nie poznał nie zrozumie, napisał bym sam swoje przemyślenia ale w tej chwili nie mogę bo 20 minut.

Jak ktoś miałby pytania to odpiszę dzień lub dwa później, może z czasem uda mi się sklecić wpis z prawdziwego zdarzenia.
24

Stoją dwa duchy przed cmentarzem i patrzą na sportowy samochód.

- Jedziemy?

- No! - znika gdzieś i po chwili pojawia się z tablicą nagrobkową.

- Po co ci to?

- Bez dokumentów nie można prowadzić!

@Wi-fi powodzenia i wołaj do nowych wpisów

Dużo was na celi było?

Miałeś jakichś prześladowców?

Zaloguj się aby komentować

Trudny orzech do zgryzienia. Włącz może "ona tańczy dla mnie" może przejdzie ;)

@wombatDaiquiri to są objawy dorosłego adhd?

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #psychologia #psychiatria #iinnetakietakie

TLDR: Zapraszam na wywiad że mną.

52.
Dzisiaj króciutko.
O 16:30 w radiu Pik będziecie mogli posłuchać wywiadu ze mną w którym opowiadam o swoich zmaganiach z tematem samookaleczeń i procesem tworzenia komiksu "Przerysowani", gdzie użyczyłam swojej historii.
Wywiad w sumie nie wiem jak wyszedł, raz nas rozłączyło bo w pracy mam okropny zasięg. :p Gadałam też trochę od rzeczy, tak jak mam to w zwyczaju, ledwo powstrzymałam się o opowiadaniu o kozach, albo mówiłam o tym, już nie pamietam. XD
Jezeli ktoś jest ciekawy tego tematu to zapraszam, chociaż wydaje mi się że wyszło trochę dziwnie.
I CO NAJWAŻNIEJSZE, jeżeli ktoś w waszym otoczeniu zmaga się, albo zmagał z tym tematem może warto dać im cynk o tym. Temat jest wyjątkowo niszowy, więc tym bardziej warto w ten sposób komunikować o tym problemie. Dodam, że nie traktuję się jako jakiś autorytet w dziedzinie rozcinania swojej skóry, ale chciałabym, tak bardzo bym chciała choć trochę ulżyć i uświadomić tych, którzy myślą, albo już działają w tym zakresie.

No i teraz widzę, że znów nie wyszło mi to krótko. Zdecydowanie jestem bardziej into pisanie, niż gadanie. XD
d6d2a13d-e81a-4814-80f3-6b2b7c68e7d6
75

@Fafalala Wysłuchane.

Trzymaj się tam dziewczyno. Będzie dobrze.

dcc239dc-8680-459a-a792-aeeb7337773a

@Fafalala fajny wywiad, dzięki za to co powiedziałaś. To było dla mnie bardzo ważne.

Ja dopiero odsłuchałam. Ogromny szacun za tą ciężka pracę, którą wykonałaś. I mam takie przemyślenia, że po przeczytaniu Twoich wpisów i wysłuchaniu tego wywiadu, myślę, że teraz bardziej prawdopodobne jest niż wcześniej, że gdybym w swoim otoczeniu zaobserwowała kogoś ze śladami na ciele, zareagowałabym jakimś subtelnym sygnałem, że jestem w gotowości na wysłuchanie. Dzięki za to uwrażliwienie.

Zaloguj się aby komentować

Też mam przemyślenia, że mógłbym kurde żyć inaczej i to wcale nie jest takie nieosiągalne. Wpadło się w jakiś tryb, pewnie moja wina, wkleiłem się w standardowy tryb spoleczeństwa.

A wcalenie jestem bogaty, a przynajmniej beztroski finansowo.

Najlepsze jest to, kurwa, że tym gardziłem jako młody buntownik xD

Tylko plan B stał się planem A. No i poszło.

Zaloguj się aby komentować

Czy depresja może działać tak że jeden z jej objawów - mocno obniżony nastrój (wraz z myślami bardzo niefajnymi) pojawia się fazami które trwają kilkadziesiąt minut- kilka godzin a nie trwa cały czas ?

Psychiatra mi przyklepał zaburzenia depresyjne i przepisał SSRI i fajrant, natomiast mi to trochę burzy obraz zaburzeń depresyjnych, myślałem że jak ktoś ma depresję to ten mocno obniżony nastrój towarzyszy mu caly czas a nie parę razy w tygodniu przez parę godzin.

#zdrowie #psychologia #psychiatria
15

Psychiatrzy są uposledzeni z tym jak łatwo przypisują SSRI.


Przygnębienie to może nie depresja. On w godzinę nie jest w stanie ocenić Twojego stanu. Idź na terapię CBT.

@pokeminatour testosteron sobie zbadaj. Ja przy niskim poziomie miałem takie napady.

Depresyjny nastrój nie trwa cały czas

Zaloguj się aby komentować

@Fafalala i jeszcze benzoskow brakuje albo nie znam po nazwie

@Fafalala teraz odstawiam leki. Od brania leków przyczyna problemów nie znika. Dusza boli tak samo na lekach czy bez. Jak brałem leki to było o tyle lepiej że mogłem normalnie oddychać. Ale czas zrobił swoje, czuje się lepiej odstawiam leki. Bez nich dużo lepiej. Zasypiam, serce nie kołacze. Znacznie lepiej bez leków. Chociaż w krytycznych momentach ratują z opresji.

Zaloguj się aby komentować

kurde zapomniałem tagu #narkotykizawszespoko #psychiatria


@bojowonastawionaowca dodanie tagów po edycji posta wysyła powiadomienia?

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #ptsd #psychologia #psychiatria #iinnetakietakie

WARNING: Wpis porusza wiele trudnych tematów, więc żeby sobie nie psuć nastroju w ten piękny, poniedziałkowy poranek, jeśli chcesz czytać to polecam zostawić sobie lekturę na wieczór. Piszę o tym, tak na zaś, bo nie chcę aby było komukolwiek gorzej, przez moje literackie maziaje.

TLDR: Cierpiałam, cierpię i będę cierpiała, ale to nie znaczy że nie mogę być szęśliwa - czyli nie praktyczny przewodnik po cPTSD cz. 1.

50.
Patrzcie! Właśnie wypuszczam w swojej karierze 50 album! Nie wiem jak do tego doszło, ale jestem dumna z siebie i ze swoich czytelników. Poza tym, że jesteście niesamowitymi i mądrym w swoim podejściach ludźmi, to jesteście dla mnie zwyczajnie dobrzy robiąc mi najlepszy grunt pod moje wyznania i zmiany. Dziękuję Wam ludziska, jesteście Wielcy!
Kocham Cię również hejto, za to że dałeś mi idealną przestrzeń do rozpoczęcia procesu pisemnej autoterapii. Gdyby nie Wy i miejsce w którym jesteśmy tutaj wspólnie, w wielu sytuacjach wybrałabym inną ścieżkę, która być może doprowadziła mnie do innego, być może gorszego miejsca, a na ten moment cieszę się będąc tu gdzie jestem.

Wybaczcie również że milczałam, dając Wam wyłącznie strzępki informacji, ale powodów ku temu jest wiele, ale głównym z nich jest to, że bałam się, że znów zacznę pisać i zacznie się robić ze mną gorzej. Mimo tego strachu, czuje się w końcu gotowa, aby choć trochę zacząć się z tym zmierzać. Mam coraz stabilniejszy grunt pod nogami i to mnie niesamowicie cieszy. Do tej pory próbowałam zapomnieć o pewnych rzeczach, ale to zwyczajnie nie działa. One nadal dobijają się z podświadomości do świata w którym obecnie jestem. Trują mnie i zaburzają rzeczywistość. Karzą mi być i tu, i tam zarazem, wpływając na umysł i ciało. Każdy atak flashbacków, to jak dostanie fajerwerkiem prosto w goły tyłek- boli tak mocno, że aż odcina Cię od rzeczywistości.

Zaczynając pisać i wiedząc już o czym pocę się i jest mi tak strasznie gorąco. Pojawia się, ten charakterystyczny ścisk w klatce piersiowej, a ja zawieszam się raz za razem w reakcji obronnej na zbyt dużą ilość stresu. Wszystko sygnalizuje mi to, że wchodzę na niebezpieczny teren. Nie chcę, ale trochę muszę. Tym razem to ja chcę być górą, więc aby to osiągnąć muszę pisać, mówić, wypluwać treść, w nadziei że zadziała to równie oczyszczająco, jak bełt po zbyt mocnej libacji. Tylko to będzie taki paw, że wanna nie starczy, aby go pomieścić. Takie duże to będzie ptaszysko. Okej, odleciałam, czas wrócić do tematu...

Dopadają mnie wspomnienia, zawarte w jakimś zagmatwanym łańcuszku:

- pierwszy upadek- osoby, które powinny mnie zbudować najlepiej jak mogą na resztę czasu bytowania na świecie spieprzyli sprawę po całości. Znając od podszewki tajniki rozwoju psychospołecznego człowieka, również pod tym neurologiczny kątem, wiem że jestem zrujnowana w każdym aspekcie i to już tak nieodwracalne. Przegrałam w loterii życia już na starcie. Tak jak wielu z nas. Wyrywane ucho, trzaśnięcie pasa, ucieczki z domu, ciemno, zimno, ławki na których spędzaliśmy czas, prześladowania, groźby odebrania sobie życia. To są niektóre z klatek, które budzą się jak diabły o 3 w nocy.

- drugi upadek- obcy człowiek, wykorzystujący naiwność małego dziecka, zabił mnie, zabił małą mnie. Deklaracja, słowa, rury, ból, smród piwnicy, to do mnie wraca jak bumerang, który za każdym razem jak nawraca napierdala mnie prosto w twarz. To boli najmocniej.

- trzeci upadek - szkoła, która gnebiła mnie tak wiele lat w obliczu niezrozumienia tego, jak bardzo mało wydajny jest człowiek będący stale w trybie przetrwania. Ja walczyłam o życie, to czym dla mnie ma być walka o oceny?! Kolejne klatki, kolejne bolesne emocje, porażki które niszczą powolutku poczucie własnej wartości.

- czwarty upadek- samookaleczenia, jako próby urealnienia bólu fizycznego. Jak mogło być dobrze na zewnątrz, kiedy w środku byłam płonacym wysypiskiem? Tak nie mogło być. Ból ranionego ciała, mięso, otwarte rany, kąpiele we własnej krwi, opatrywanie i ukrywanie aktów brutalności w stosunku do własnej siebie, blizny rosnące jak grzyby po deszczu w szczycie sezonu pokazujące rosnący poziom degradacji. Czuję wstęt i żal z tego powodu, ale wiem że nie mogło być inaczej. Niestety.

- piąty upadek - procesy sądowe, które wytaczalam ja sama, jako młoda dorosła przeciwko mojemu ojcu. To ruszyło kolejkę pędzącą ku zmian. Pozew pisałam razem z przyjaciółką, dzień przed maturą z polskiego. Nasze przygotowania skupiały się na googlowaniu treści sądowych, a nie na przypominaniu sobie "Lalki". That's fucking normal. Czekanie przed salą sadowa w epogeum stresu, niepewności co do własnych racji, widok twarzy oprawcy, gdzie wciąż zwyczajnie się go bałam i te głupoty, które z pokorą musiałam wysłuchać.

- szósty upadek- uzależniona przyjaciółka, która dzwoniła do mnie o każdej porze prosząc o kasę na kolejną działkę, bo się zabije na zejściu. Nigdy nie sądziłam, że można mieć objawy odstawinne, bez zażywania. A jednak. Z każdym telefonem, trzęsłam się i automatycznie zalewałam zimnym potem. Pomaganie przy wkłuwaniu się, słowotok, trzęsące ręce, jej zdesperowana twarz i próby utrzymania jej przy życiu, to że mną zostanie.

Później upadłam raz za razem, tym razem wtórne. Te klatki, te upiorne klatki ranią jak ostrza. Staram się sobie z nimi radzić, ale momentami nie mam sił, dlatego muszę tutaj przerwać. Jak będę gotowa napiszę resztę.

PS Miłość wygrała, tak po prostu. Bolało, ale tak kurawsko ale teraz jestem szczęśliwa z osobą, którą kocham i która kocha mnie. Muszę zmienić parę rzeczy, ale to jest proces, który idzie w dobrą stronę. Czuję się, też mocniejsza sama ze sobą, więc łatwiej, a zresztą! Jest po prostu okej. Nie będę się rozpisywać w kolejnym wątku, i tak ten wpis jest przeraźliwie długi.

Gratuluję jeżeli tutaj dotarłeś i dziękuję, że jesteś, bo przyznaję- nie piszę tego tylko dla siebie. Piąteczka!
28bbb26f-d3db-44cd-b0db-b056ea2b5b8f
36

Bubka (również nie czytałem wpisu bo na hejto jest za dużo dramatów a za mało króliczków)

ee7fd017-057c-4f12-8dcc-efbc31e494d3

Komentarz usunięty

Zaloguj się aby komentować

Tru. Np. mam problem. I wiem, że gdyby stało się to, co bym chciał, aby się stało, to dalej bym miał problem xd I wiem, że to by nic nie dało. I jest ok, powinienem tego problemu nie postrzegać jako problem, ale i tak siedzi mi to w głowie w negatywny sposób. Ehhhh. Nie wiem, po co to piszę, skoro tak owijam.

@RogerThat zakladam że już to wiesz, ale praca terapeuty (dobrego) polega również na pomocy w odczuciu i nazwaniu tego co przeżywasz. Życzę Ci powodzenia w pogodzeniu się z rzeczywistością jaka by nie była

Nie chcę spłycać tematu, ale chciałbym dodać, że czasami po podwójnej cielęcinie z ostrym sosem na cienkim, piekło odbywa się rownież w dupie. Pozdrawiam serdecznie.

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Fajne sny ? Ja po tym miałem na początku sumę wszystkich strachów, koszmar dotykający moich traum w którym budzę się bo myślę że to musi być symulacja lub zwariowałem tylko po to by przebudzić się do innego koszmaru dotykający innej traumy xd ale po paru dniach jak weszła połowa dawki i organizm się przyzwyczaił to miałem dobrze przespaną noc, poczucie głębszego snu bez skutków ubocznych, teraz wchodzi całą porcja i o tyle dobrze że budzę się w nocy zlany potem bez pamiętania co się śniło

Zaloguj się aby komentować

Następna