Wesprzyj nas i przeglądaj Hejto bez reklam

Zostań Patronem

#depresja

43
811
Stromae, u nas znany z hitu Alors on danse granego aktualnie w reklamie jakiegoś banku, to dla mnie od kilku ładnych lat fenomen. Czuję dziwną więź z tym człowiekiem, choć nie znam go i nawet na żywo nie widziałam. Jego utwory to połączenie ciekawych bitów i tekstów do przemyśleń.
Facet wiele w życiu przeszedł, zmaga się z depresją, miał próby samobójcze. W dzieciństwie stracił ojca w czasie ludobójstwa w Rwandzie, co rzutowało na jego życie, zapewne zdewastowało emocjonalnie, a ostatecznie dało wydźwięk w tej piosence.
Jeśli kiedyś przyjdzie wam pląsać, tuptać lub gibać się do tego kawałka, to pomnijcie o jak wielkim bólu on jest.
#muzyka #teledysk #stromae #depresja #ciekawostki #piosenki

https://music.youtube.com/watch?v=oiKj0Z_Xnjc&si=4ikC3CnT3J73r7GZ
4

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Jutro pogrzeb. To znaczy pożegnanie i kremacja mojego przyjaciela, bo później rodzice go zabiorą i pochowają u siebie za granicą. Boję się. Ale umyłam w końcu buty, które stały ubłocone od czasu jednej z naszych ostatnich rozmów telefonicznych, kiedy ja spacerowałam wieczorem po błocie, starając się go podtrzymać na duchu, a on mówił, że już nie daje rady. Wcześniej nie mogłam się zdobyć na ich umycie, nie chciałam „zmyć śladów” jednego z ostatnich kawałków jego obecności w moim życiu.

przepraszam, że Cię nie uratowałam.

#depresja
59

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Od kiedy rozstaliśmy się z dziewczyną, wszystko w moim życiu jest lepsze.

-Mam ogromną lekkość nawiązywania relacji. Szczególnie widać to w pracy, gdzie mój portfel klientów to ludzie, którzy bardzo mnie lubią, buduje te relacje od zera i regularnie płacą faktury. Lubią jak do nich przyjeżdżam na kawę pogadać

-Raz na jakiś czas chodzę na spotkania na terapię. Chodziłem 10 lat temu jako małolat. Moja terapeutka powiedziała mi "kurde, ty to jesteś taką osobą, że z tobą przy piwie to by można było do nocy gadać".

-Mój kumpel (taki z gatunku carpe diem, typowy zajawkowicz), powiedział mi na wyjeździe (z kumplami), że jeszcze rok temu bym w życiu się tak fajnie nie bawił i że zmieniłem się i jestem taki sam jak kilka lat temu i wyjąłem kija z dupy

-Nawet jak nie wyjdzie mi w spotykaniu się z jakąś laską, to chętnie chcą się ze mną kolegować i robią dla mnie naprawdę dużo. Odwdzięczają się też za koleżeńskie przysługi. Skrajny przykład był taki, kiedy na sylwestrze ostro pokłóciłem się z kumpelą i powiedziałem jej kilka niemiłych słów, a ona na drugi dzień po moich przeprosinach chciała mi jeszcze przywieźć żarcie na kaca xD

-Ostatnio koleżanka, z którą coś tam się delikatnie spotykam powiedziała mi, że jestem bardzo dobrym człowiekiem i to rzadko spotykane dzisiaj (wcześniej też wielokrotnie to słyszałem)

Wypłukałem się z frustracji i negatywnych emocji i czuję ogromną ulgę. Że odpowiadam tylko za swoje życie, nie czyjeś, że nie martwię się cudzym humorem, że nie martwię się co ktoś pomyśli. Przede wszystkim plus jest taki, że nie mam toksycznej relacji, gdzie ja martwię się problemami byłej i ją wspieram, a ona jako osbowość zależna traktuje moje troski jako "słabość" i natychmiast każe mi się ogarniać i przestać marudzić.

Minus taki, że wciąż jestem sam, nie mam komu wygadać się co mnie boli, do kogo się przytulić jak mi źle, nie ma po prostu dla mnie nikogo i cały swój krzyż dźwigam zupełnie sam. Moja siostra zawsze mi pomoże i wysłucha, ale mieszka 110km stąd. Moja mama nie nadaje się do takich rozmów o problemach, bo zaraz się martwi i próbuje mnie kurować witaminą D, kurkumą i książkami na temat umysłu XD

Jedyne co mi zostało, to naprostować zdrowie i właśnie zacząłem robic kroki w tym kierunku - trafiłem do świetnej pani doktor (poświęciła mi aż godzinę na wizytę!), zleciła badania, które zacząłem.

Zawodowo też zaczyna się układać. Przeszedłem przez ogromne bagno w zeszłym roku i ciężko pracowałem nad sobą. Życzcie mi wytrwałości i znalezienia szczęścia, tylko tego mi brak.

#gownowpis #przemyslenia #zycie #zwiazki #depresja a
5

Zaloguj się aby komentować

Co tam u mnie? Postanowiłem pojechać na miesiąc do Salonik, by trochę zmienić otoczenie i dać głowie odpocząć, zobaczyć coś innego. Takie jakby sanatorium sobie zrobić.

Czy mi się to udało? I tak, i nie. Z jednej strony czuję się psychicznie trochę lepiej, z drugiej natomiast dokucza mi tu samotność, nikogo nie znam, spędzam zdecydowanie zbyt dużo czasu w internecie.

Nie wiem, czy to była dobra decyzja, ale staram się o tym nie myśleć, tylko cieszyć tym miejscem. Wciąż wierzę, że jeszcze będę kiedyś szczęśliwy.
#depresja
29cc9d3b-50cd-4631-8a04-81c8f921730c
33

Zaloguj się aby komentować

Tabsy i ich efekty - życie z depresją oraz nerwicą lękową.

*nie zagłębiam się czasem w szczegóły, aby chronić swoją prywatność. Nie jestem pisarzem, więc będzie może nieco chaotycznie, z pominięciem wielu kwestii, ale nie chcę zanudzać.

Złe początki złego.
[skocz do następnego rozdziału jeśli kontekst Cię nie interesuje]

To co opiszę w tym rozdziale, zrozumiałem dopiero w ostatnich latach. Przeżycia które opiszę były wtedy dla mnie nie tyle „normalne”, co nie łączyłem ich z żadną przypadłością. Pojawiały mi się myśli, że może jakieś stany depresyjne mam, albo że mam niską tolerancję na stres (w istocie tak jest), ale to wszystko. Dopiero z perspektywy czasu, wiem, że zaczęło się dosyć wcześnie tj. w w okresie dorastania, prawdopodobnie końcówka liceum i początek studiów. Wahania nastroju (często z niewiadomego powodu), które z błachego powodu powodowały nawet myśli samobójcze, czarna rozpacz bo czekam od kilku godzin na kontakt od dziewczyny… po czym uspokojenie, marazm. Niczym reset komputera, wracałem do względnego balansu, prawie jak po medytacji z Dalaj Lamą. Bardzo lubiłem ten stan, bo mogłem działać, choć na relatywnie niskich obrotach, jednocześnie miałem w sobie zdrową „wyjebkę”. Czułem się spokojny, czułem się jak prawdziwy praktyk stoicyzmu.

Te myśli samobójcze szczególnie towarzyszyły mi w okresie dojrzewania i na studiach. Tylko raz było na tyle źle, że przestudiowałem materiały w internecie o sposobach na „dobre” samobóje (ah ten internet circa 2000 rok) że po celowo nieprzespanej nocy, wykończony wziąłem dodatkowo tabletki ziołowe (:D) na wspomaganie snu, zszedłem do garażu i uruchomiłem auto. Po 15 minutach, nie mogąc zasnąć i będąc z własnymi myślami, otrzeźwiałem, że przecież ktoś tu będzie musiał w końcu wejść i od razu padnie po paru wdechach. To była jedyna próba „samobója”. Nawet trochę ciężko mi nazwać to próbą 😉

W okolicach studiów zaczęły się u mnie rozwijać „nadprogramowe” lęki. Zwykły egzamin powodował u mnie takie natężenie emocji jakbym zaraz miał lądować na plaży Omaha. W nocy przed egzaminem nie spałem, byłem sparaliżowany, ciśnienie gigantyczne itd. Im lepiej byłem przygotowany, tym bardziej się stresowałem. Jak niewiele umiałem, to z góry pojawiała mi się „wyjebka”. I to był spory problem, bo skoro dobrze się czuję wtedy kiedy mam wyjebkę, a wyjebka jest tylko wtedy jak nie umiem… Egzamin na 11, pojawiałem się na uczelni o 6. Dopiero wtedy lęki oraz chęć zaliczenia powodowały dużą dozę skupienia (coś z czym miałem problem wcześniej) i miałem kilka godzin nauki.

Imperium upada.

Pierwsza bomba atomowa (Hiroshima) spadła na mnie na początku kariery zawodowej, gdy rozsypał się mój związek z prawdopodobnie miłością mojego życia. Nawet nie opiszę Wam tego dobrze, ale byłem w takim stanie psychicznym, że do teraz jest kilka sytuacji które nie wiem czy miały miejsce czy tylko w mojej głowie zaszły (!!!) Minęło wiele lat zanim się z tym jako-tako pogodziłem, ale więcej nie chcę o tym pisać, bo nadal czuję ból. Druga bomba atomowa (Nagasaki) spadła na mnie w pracy. Śmieszne, bo przecież moje pierwsze lata w tej bardzo fajnej firmie przebiegały dosyć dobrze (mimo sytuacji które powodowały u mnie palpitacje 😉 Doczłapałem się nawet stanowiska managerskiego z fantastycznym zespołem, a następnie po zaledwie kilku latach kolejny awans na managera „średniego” (kontrowersyjne stwierdzenie) szczebla, ale z zespołem i managerem, który spowodował lawinę. Jak tu być managerem gdy struktura ogranicza decyzyjność, przy jednoczesnych oczekiwaniach że „dowieziesz”. Mój dyrektor dobry człowiek, ale w komunikacji bardzo szorstki, czasem z dnia na dzień wymagał przygotowania podsumowań na specjalne spotkania. Zespół przejęty na miesiąc przed pandemią i całkowitą pracą z biura, więc żadnych głębszych relacji nie stworzyłem, a co więcej mój brak umiejętności czytania ludzi, oraz ich reakcji na odległość spowodowało, że przez 2 lata żyłem w ciągłym stresie. Pomijam już to, że trafiły mi się dwa gagatki które latały dwa szczeble wyżej za każdym razem gdy im się coś nie podobało. Managerowie dawali mi wsparcie, ale funkcjonowanie w ciągłym napięciu co nowego zaraz się odjebie, nie służyło mi. I pewnego dnia, siedzę sobie na podłodze w mieszkaniu, oglądam YouTube, jest piątek wieczór, a ja mam totalną pikawę w klatce piersiowej i nie wiem jak sobie z nią poradzić. Stan paniki, stan totalnego pomieszania - myślę „przecież nic się nie dzieje, przecież już weekend, czas odpocząć, wszystko ok”. Bańka w końcu prysła i wiedziałem, że zadziało się coś złego, wiedziałem, że muszę zobaczyć lekarza… oczywiście zacząłem od neurologa 😉

Neurolog jakieś tam badania porobił, okazało się że w spoczynku mam ciśnienie 160/110, powiedziałem o częstych migrenach i bólach głowy od ciśnienia, dostałem tabletki na migreny i tekst „pójdzie Pan do psychiatry”.

To był ten moment, w którym zacząłem mocno się zastanawiać nad swoim zdrowiem, również psychicznym. Symptomy takie jak częsta pikawa w klatce piersiowej, nieprzerwany stres przeplatany stanami depresyjnymi, bóle głowy które średnio raz na tydzień wyłączały mnie z dnia, tendencje ucieczkowe, regularne wybudzanie o 5 nad ranem, no i przecież rzecz najważniejsza - potwornie obniżone libido 😉

Leczenie czas zacząć, czyli psychiatra, psycholog i tabletki dla pojebów.

Jak dziecko we mgle zacząłem się zastanawiać jak sobie pomóc. Zacząłem od psychologa, a na początku pandemii w grę wchodziło tylko spotkanie wirtualne. Po godzinnym spotkaniu byłem w lekkim szoku jak bardzo niezainteresowana była pani prowadząca spotkanie, po czym od razu skierowała mnie na tabletki. Nawet nie zaproponowała drugiego spotkania itd. Drugie spotkanie z inną psycholog było równie owocne - kompletny brak zainteresowania. Pomyślałem - jebać tych „specjalistów”, idę do psychiatry. A wierzcie mi, to był ogromny krok, bałem się tabletek.

Nie wiedząc gdzie iść i jak to wygląda, wybrałem psychiatrę z dobrymi ocenami niedaleko miejsca zamieszkania. Po krótkim 5-10 minutowym wywiadzie, gdzie głównie ja mówiłem jak się czuję, dostałem Trittico CR („pan się wyśpi, uspokoi, i libido wróci”). Wbrew tego co mi mówiono i czego oczekiwałem już po pierwszej lub drugiej nocy i przyjęciu 25mg wstałem rano z drągiem i przede wszystkim życie było w innych kolorach. Moje obawy, że będę innym człowiekiem po przyjęciu tabletek dla pojebów zupełnie się nie sprawdziły. Popatrzyłem na siebie w lustrze - „ten sam człowiek” pomyślałem. Co więcej… przyszła do mnie przerażająca myśl: „To tak się czuje zdrowy człowiek? Tak normalnie?” I to uświadomienie, że żyłem okropny sposób przez ostatnie ~15 lat, a ostatnie lata wręcz równia pochyła.

Niestety Trittico CR po 2 miesiącach „przestało działać”, spróbowaliśmy Trittico XR. Przez 5 miesięcy było dobrze, ale zwiększane dawki dawały coraz więcej efektów ubocznych (np. senność w trakcie dnia) a coraz mniej korzyści. Trittico odrzuciliśmy i zaczęliśmy spokojnie… tj od Agomelatyny. Z której jestem zadowolony i nadal korzystam. Lek pierwszego rzutu tj. z tego co mi powiedziano często przepisywany osobom relatywnie zdrowym ale z „lekkim” snem - oczywiście dramatycznie upraszczam. Agomelatyna jest miła ( i nie dawała żadnych efektów ubocznych), ale niestety niewystarczająca. Czułem że kręcę się w koło, a dodatkowo zacząłem zwracać uwagę na to że w zasadzie lekarz po prostu strzela i próbuje.

U innego psychiatry przepisano mi Bupropion po 5-10 minutowym wywiadzie. Tym razem musiałem poczekać na efekty 3 tygodnie. I tylko się poirytowałem, ponieważ (ponoć nie jest to standardowa reakcja!) zwiększyła mi się senność, nie odczuwałem żadnej poprawy jeśli chodzi o nastrój, a dodatkowo moje libido sięgnęło absolutnego dna.

Zacząłem czuć pewnego rodzaju desperację, bo już wiedziałem jak się czuje zdrowa osoba i wiedziałem że tabletki mogą pomóc… Do trzech razy sztuka. Poszedłem do psychiatry dosyć młodego, być może nawet młodszego ode mnie (no zabrzmiało to jakbym był młodziakiem!) i tu po raz pierwszy poczułem różnicę w jakości lekarza. Wywiad trwał 40 minut, nie tylko mówiłem, ale pytania jakie mi zadawał psychiatra były bardzo przenikliwe, w punkt i doskonale pomagały mi wyrazić swój stan. Dodatkowo empatia z drugiej strony (nawet jak wyuczona) i jasne komunikaty jak widzi moją terapię, jakie będą wyzwania i czego się spodziewać spowodowały że się trochę uspokoiłem. Podtrzymał Agomelatynę, ale w pierwszym okresie leczenia dołączył Tianesal, który może być pomocny w przypadkach wieloletniego uporczywego stresu. Nie dawał żadnych efektów ubocznych i po wielu miesiącach mogłem odstawić czując poprawę w moich reakcjach na stres - mój system się zresetował i mózg i organizm zaczął bardziej prawidłowo interpretować i reagować na bodźce. Dostałem też pół roku temu Mozarin, który okazało się pozytywnie zaczął wpływać na stany lękowe. Spowodował że mam bardziej „normalne podejście” do życia. Nie jest to jeszcze to czego oczekuję, i mamy w zanadrzu jeszcze jedno rozwiązanie ale to dopiero za dwa miesiące, w trakcie których również będę odstawiał Agomelatynę.

Efekty uboczne

Jeśli chodzi o efekty uboczne terapii, w zasadzie większość tabletek miała niewielkie minusy (głównie senność w trakcie dnia przy większych dawkach - aby była jasność dla tych którzy nie mają nic wspólnego z takimi tabletkami - ta senność jest taka, że jak pracujesz z domu, to w końcu nie dasz sobie rady i Twoja drzemka w trakcie dnia będzie trwała 3 godziny np. , więc nie można zignorować tego efektu).

Trittico XR: gdy testowałem większe dawki, powodował u mnie brak skupienia, „pustkę” w głowie (np. brałem książkę i nie mogłem przebrnąć jednej strony!). Efekt nieprzyjemny.
Trittico CR: większa dawka powodowała u mnie senność w trakcie dnia.
Bupropion: działał na mnie najgorzej - spowodował prawie całkowity zanik libido, przesadzony spokój (w zasadzie marazm), brak energii itd. Nie było też pozytywnych efektów więc szybko odpuściłem ten lek.
Agomelatyna - wspomaga sen, brak efektów ubocznych
Tianesal - brak efektów ubocznych - uregulował reakcje na stres.
Mozarin - brak efektów ubocznych, dobre efekty terapeutyczne, jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że polepszyło mi się trochę libido (aczkolwiek bez szału), i mogę znacznie przedłużyć stosunek (ale bez problemu z osiągnięciem orgazmu, co ponoć czasem niektórzy pacjenci zgłaszają gdy się leczą psychiatrycznie..)

O przygodach z psychologami mógłbym poopowiadać, ale i tak już przesadziłem z długością tego tekstu… dość powiedzieć, że w końcu jestem na terapii z psychologiem z którym znalazłem wspólny język i wsparcie którego potrzebuję.

Przede mną długa droga (dlatego zapodam sobie Krejzi Froga), ale jest światełko w tunelu - mam tylko nadzieję, że to nie pociąg towarowy.

#psychologia #psychiatria #depresja #medycyna #ciekawostki
2

Bardzo ciekawy tekst, pisz więcej. Mnie też zapewne czekają tabletki.

Zaloguj się aby komentować

Wczoraj mój przyjaciel popełnił samobójstwo. Od pewnego czasu zmagał się z depresją, ciął się już jako nastolatek, później było raz lepiej, raz gorzej. Znamy się od roku, odkąd przeprowadził się do mojego miasta i zaczęliśmy razem pracować. Nie miał tu rodziny, znajomi tylko z pracy, szukał dziewczyny ale nie znalazł nikogo na stałe. Wiem, że czuł się bardzo samotny. Dużo rozmawialiśmy w pracy, trochę pisaliśmy poza nią.

Zwierzał mi się jakoś przed świętami, że ma myśli samobójcze. Wysłałam go do psychiatry, umówił się, ale czas oczekiwania na termin był dość długi. Chodził na terapię od kilku miesięcy, ale mówił że nic z niej nie wynosi, a terapeutka tylko ogląda jego życie jak serial. Nawet starał się przygotowywać do sesji tak, żeby jego opowieści z tygodnia brzmiały dla niej bardziej ekscytująco. W styczniu powiedział mi że podjął próbę, chciał upuścić sobie krew, ale tylko zrobiło mu się słabo i stwierdził, że to nie ma sensu. Powiedział, że kupił sobie linę w Castoramie i oglądał filmiki instruktażowe na youtubie, jak dobrać długość do masy ciała. Próbowałam go umówić gdzieś na cito do psychiatry, ale prywatnie nie było terminów. Znalazłam mu ośrodek interwencji kryzysowej na jego osiedlu, prosiłam żeby tam poszedł kiedy poczuje się źle. Proponowałam nawet żeby się zgłosił do szpitala psychiatrycznego. Powiedział że już blisko do jego umówionej wizyty, że da radę. Poszedł na nią, dostał leki, zaczął je brać. Cośtam mu pomagały, ale nie było jeszcze diametralnej poprawy, brał je dopiero 2 tygodnie. Zaczął trochę chodzić na siłownię, wrócił do grania na gitarze.

Jeszcze dzień wcześniej widzieliśmy się w pracy, wydawał się być w dobrym humorze. Pod koniec dnia żalił mi się na ból istnienia, że są dobre chwile w ciągu dnia, ale poza nimi wciąż czuje ze wszytsko jest bezsensu, pocieszałam go że niedługo leki zaczną mu działać, próbowałam zachęcić go żeby skupił się na tych dobrych momentach. Miałam poczucie, że wychodząc z pracy był ukojony, przytuliliśmy się. Napisał mi nawet potem po pracy wiadomość „dzięki za rozmowę, pomogło mi :)”. To uśpiło moją czujność, nie pisałam już do niego wieczorem, zajęłam się dziećmi i poszłam spać.

Napisałam następnego dnia o 7 rano jak się czuje i czy ma dziś trening, ale nie odpisał mi. Później jeszcze ok 10 zobaczyłam na firmowym komunikatorze, że nadal jest offline. Napisałam jeszcze jednego smsa żeby dał znać że żyje. Zapytałam naszą szefową czy może wziął urlop, ale powiedziała że nie, sama też nie mogła się z nim skontaktować. Dzwoniłam i nie odbierał telefonu. Ok. 12 stwierdziłam, że pojadę do jego mieszkania. Domofonu nikt nie odbierał, zaczęłam dzwonić po sąsiadach, w końcu ktoś mnie wpuścił. Dzwoniłam, pukałam, waliłam w drzwi, nie otwierał, zadzwoniłam do niego i usłyszałam dzwonek jego telefonu w mieszkaniu. Zadzwoniłam na 112.

Szybko przyjechała policja i straż pożarna, ale karetki nawet nie wysłali, bo chyba myśleli że panikuję. Ale rozcięli kłódkę w kracie na balkonie (parter), weszli przez okno i znaleźli go. Powiesił się. Na tej linie z castoramy. Otworzyli drzwi od wewnątrz, ja stałam cały czas na klatce, nie wpuszczali mnie do środka, ale wchodzili, wychodzili i widziałam prze uchylone drzwi jak leży na podłodze w przedpokoju, po tym jak go zdjęli. Słyszałam jak mówią, że jest już sztywny i że nie ma co ratować, nie wezwali pogotowia. Kazali mi poczekać na przyjazd lekarza medycyny sądowej i prokuratora, bo będą chcieli jeszcze ode mnie zebrać zeznania. Wszyscy pytali mnie, ile miał lat - policjanci, strażacy, lekarz. Miał tylko 28.

Zbadali zwłoki, potem przyjechała lokalna policjantka z kolegą i robiła oględziny miejsca zdarzenia. Ja czekałam cały czas przed drzwiami mieszkania, była już chyba 16. Potem zabrali jego ciało już zapakowane w czarny worek, a mnie policjantka zaprosiła do środka żeby zebrać moje zeznania. To było najgorsze, byłam u niego tylko raz na jakiejś domówce ze dwa miesiące temu, ale myślałam że zaraz zemdleję, kiedy stanęłam pośród jego rzeczy. Miałam dziwną ochotę coś stamtąd ukraść na pamiątkę. Policjantka zobaczyła, że się rozglądam i powiedziała, że nie mogę nic stąd zabrać. Powąchałam koc, który leżał na kanapie. Pachniał nim. Zostawił dokumenty na stole, służbowego laptopa zapakował i położył na wierzchu, telefon miał odblokowany ekran, był podłączony do power banka i grała na nim muzyka. Policjanci stwierdzili, że nie będą jej wyłączać, żeby ekran się nie zablokował. Jego black metalowa playlista, którą znałam dobrze, grała nam cały czas podczas składania zeznań.

Cały czas zastanawiam się, czy mogłam zrobić cos więcej, coś inaczej. Wiem że bal się, że długo do nikt nie znajdzie, więc chociaż tyle dla niego zrobiłam na koniec. Nie byłam w stanie być przy nim 24 godziny na dobę, mam swoją rodzinę i zobowiązania, a wiem że najgorsze były dla niego noce. Samotność to straszna chujnia.

#depresja #zalesie
92

Ładnie napisane. Samobójstwo to częsta przyczyna zgonów, której można zapobiegać lecząc depresję. Optymalnie powinien być 2-6 tygodni na obserwacji po włączeniu leków, bo wtedy rośnie ryzyko samobója. Banalna rzecz, której w Polsce nikt nie pilnuje, bo nie ma kasy na prawdziwą ochronę zdrowia. Przykro, że młode życie poszło do ścieku. Od lat ogląda się podobne rzeczy - ludzie powinni zrozumieć, że działający system ochrony zdrowia to absolutna podstawa cywilizowanego społeczeństwa, a nie krypto i deweloperka. Temat ochrony zdrowia powinien być codziennie na pierwszej stronie, bo system już nie istnieje i trzeba nacisku milionów, żeby leniwe mendy z Wiejskiej odważyły się go zbudować. To nie twoja wina, miśku, co się stało. Ani raka ty nie wyleczysz przytulasem, ani depresji.

Przykra sprawa, kondolencje. Są specjaliści psychologowie dla rodzin samobójców. Spróbuj się z takim umówić chociaż na 1 wizytę, polecam.


Zrobiłaś dla kolegi bardzo dużo, pewnie nie raz go odciągnęłaś od śmierci, tylko o tym nie wiesz.


Kilkanaście lat temu zabił się mój młodszy brat. Było to bardzo ciężkie przeżycie. Średnio umiałem prosić o pomoc w tym czasie, nie wyraziłem się też jakoś precyzyjnie u rodzinnego (w Norwegii rodzinny daje skierowanie do psychologa) i nie dostałem żadnego. Używałem dużo MDMA i LSD, żeby sobie z tym poradzić. Nie tak, że szukałem świadomie czegoś do przepracowania traumy. Bardziej one znalazły mnie. MDMA głównie do przetrawienia całej sytuacji, a LSD w roli psychodelika, do zobaczenia głębszego sensu w życiu i tym co się wydarzyło.


Myślę, że lepiej jest skorzystać z pomocy psychologicznej, ale to nie jest jedyny sposób. Inne są jednak mniej bezpieczne i wymagają dużo przygotowania.

chciałbym napisać coś mądrego na pocieszenie ale jestem zbyt tępy i brak mi taktu, (づ•﹏•)づ

Zaloguj się aby komentować

@Zjedzon (づ•﹏•)づ

@Zjedzon mam tak samo, powinienem zostawić pracę i po prostu dać się zamknąć 😕


Tylko kto będzie ogarniał kuwetę?

Zaloguj się aby komentować

Masz depresję? Zimowa chandra dopierdala? Wyszedłeś pobiegać i nie podziałało? Nawet jebałaś falubaz i dalej nic?

UWAGA. To będzie wpis o lekach, więc zaznaczam, że nie zalecam podejmowania decyzji o lekach bez konsultacji z psychiatrą. Ba, sam się konsultowałem.

No to istnieje coś takiego jak dziurawiec zwyczajny i jest to zielsko rosnące na łące, ale zawiera ono w sobie substancje silnie aktywne, a wśród nich hiperforynę, hiperycynę oraz flawonoidy. Są to substancje, które wykazują stosunkowo silne działania antydepresyjne. Z tych trzech to hiperforyna jest za ten efekt przede wszystkim odpowiedzialna.

"Przypuszcza się, że główne mechanizmy pośredniczące w tym działaniu to hamowanie zwrotnego wychwytu serotoniny, noradrenaliny i dopaminy oraz słabe hamowanie enzymu monoaminooksydazy odpowiadającej za rozkład serotoniny, noradrenaliny i dopaminy." Mówiąc po ludzku: dobre substancje dłużej zostają w mózgu i wolniej się rozkładają. Mówiąc językiem leków: jest to połączenie cech leków wysoce selektywnych - leków SSRI, NDRI oraz MAOI.

"Poza tym wykazano powinowactwo substancji zawartych w dziurawcu m.in. do receptorów adenozynowych, GABA i glutaminianowych." Po ludzku: działa nieco uspokajająco. Na receptory GABA oddziałowuje np. alkohol i xanax.

Również co istotne, dziurawiec może być lepiej tolerowany niż silniejsze leki antydepresyjne. Trzeba jednak uważać na słońce, bo hiperycyna wywołuje światłoczułość i można od słońca dostać plam. Jak się krowa na łące nażre dziurawca, to daje żółte mleko.

Jak ze skutecznością? "Metaanaliza z 2017 r. wykazała, że ziele dziurawca ma porównywalną skuteczność i bezpieczeństwo do SSRI w przypadku łagodnej do umiarkowanej depresji, znacząco niższy wskaźnik odstawienia oraz potwierdza jego istotną skuteczność kliniczną w łagodzeniu objawów depresji." Przy ciężkiej depresji nadal zaleca się silniejsze leki, dziurawiec jest tu zbyt słabo zbadany.

Co ciekawe, dziurawiec można kupić w aptece bez recepty. Kusi, co? Niech se kusi, najpierw skonsultuj się z lekarzem, bo przecież leki wchodzą ze sobą w interakcje. Np. dziurawiec może sprawić, że twój przeszczep zostanie odrzucony.

Po co ten wpis? Jeśli boisz się leków, to wiedz, że nie muszą być straszne. Dziurawiec może być bezpieczniejszą i tańszą alternatywą dla niektórych innych leków, jeśli okaże się skuteczny. Ma szerokie i łagodniejsze działanie niż leki selektywne, co może się przełożyć na lepsze działanie dla niektórych smutnych pacjentów.

#ciekawostki #zdrowie #zdrowiepsychiczne #leki #farmaceutadomowy #depresja
caf432dd-f308-4353-958a-b3132e6e0e20
21

@RogerThat Na mnie średnio działa, jakoś nie czułem poprawy nastroju

Wszystko fajnie, ale jak to wygląda ilościowo? To znaczy ile tych dobrych substancji jest w takim, powiedzmy, kubku mocnej herbatki z dziurawca? Czy to nie jest tak że trzeba by zjeść z kilo surowych roślin żeby stężenie któregoś ze składników było w ogóle wyczuwalne w organizmie?

@RogerThat o co chodzi z tym jebaniem Falubazu? To jakieś nowe zboczenie? xD

Zaloguj się aby komentować

Dzisiaj zauważyłem pierwsze siwe włosy na skroni, to chyba wydarzenia ostatnich miesięcy odcisnęły swój ślad.

Teraz już jednak mogę przestać zaklinać rzeczywistość, że jeszcze jestem młody.

#depresja
18

Siwe włosy są zajebiste. Przynajmniej są

Mi zaraz wskoczy 43 krzyżyk. 2 lata temu miałem jakieś pojedyncze, a teraz mam już pół brody siwej, o łbie nie wspominając. Dopatrzyłem się już nawet siwych na klacie i jajkach. Ależ to zapierdala....

@DerMirker siwienie może być korelacyjne z wiekiem, a nie przyczynowo-skutkowe. Jest mnóstwo powodów siwienia włosów. Nie musi to być związane z wiekiem.


Szybciej osiwiejesz od stresu albo skłonności genetycznych niż wieku. Zresztą chłopie, nie ma nic złego w siwych włosach.


A jak uważasz, że lepiej Ci w kolorze, to nałóż farbę. Jest '25.

Zaloguj się aby komentować

Widzialam kiedys ten obrazek u mojej wróżki

Hatfu sertralina, niby dało się żyć, ale co to za życie...

Inhibitory MAO gurom! 😁

Komentarz usunięty

Zaloguj się aby komentować

Co tam u mnie? Na sinusoidzie emocjonalnej ostatnio znowu jadę w dół. Zrozumiałem, że odbudowa straconego związku zajmie mi wiele lat do przodu i spełnienie swojego marzenia o ślubie i rodzinie będzie bardzo trudne.

Zrozumiałem też, że moja była narzeczona była jedyną osobą, z którą mogłem rozmawiać o emocjach i gdy jej zabrakło, nie mam po prostu nikogo, z kim mógłbym o tym rozmawiać. Dopiero po paru miesiącach to do mnie dotarło.

Właśnie mija pół roku, wcale nie jest lepiej, ale jakoś się trzymam i dalej walczę o siebie. Pozdrawiam serdecznie wszystkich porzuconych ludzi.

#depresja
31

Z perspetywywy chyba osoby bardziej doświadczonej niż ty powiem ci szczerze, że baby to same problemy. Nie znam nikogo, kto cofając się 15-20 lat wstecz powtórzyłby swój błąd. Chociaż 3/4 to rozwodnicy z problemem w postaci braku dostępu do dzieci. Chodzi generalnie o to, że najpierw jesteście przyjaciółmi i kochankami a potem następuje fala zdarzeń, która sprawia, że oboje jesteście już zupełnie innymi ludźmi niż wtedy gdy się poznaliście.

Ja wiem, że osoby samotne chcą znaleźć partnera ale osoby z partnerem często żałują i chciałyby mieć święty spokój. Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma. Mam nadzieję że pomogłem

Brzmi jak banał ale czas leczy rany. To że mieszkasz sam jest tylko na plus przy poznawaniu nowych osób za jakiś czas. Styczeń i luty to też najgorsze miesiące dla samopoczucia psychicznego więc trzeba przetrwać. Nie Ty jeden toczysz takie bitwy a wierz mi że zawsze może być gorzej 😛

@DerMirker trzymaj się, stary. Gdybyś szukał pomocy i zrozumienia wśród facetów na żywo - poszukaj męskich kręgów spod fundacji masculinum w swojej okolicy.

Zaloguj się aby komentować

Za mało pił, za mało ćpał, tylko to zdrowie i zdrowie.

Z takimi kolegami to faktycznie ciężko.

Nie ma to jak lekarz z internetu XD

prawdy się nie dowiesz.

pod koniec roku ze wsi tez się jeden odjebał

Hazard, kredyt i cyk chłop gotowy. A rodzina gadała ze poszedł na grzywny i nieszczęśliwie się przewrócił i uderzył głowa xD

Zaloguj się aby komentować

Zaloguj się aby komentować

Następna