🎅 Weź udział w świątecznej zabawie i wygraj prezent od Hejto! 🎁

Zobacz szczegóły
Oświadczam, że

Na południe od Brazos
Na wschód od Edenu
Grona gniewu

to książki, które powinien przeczytać każdy, dla kogo King/Mróz to już za mało, a Dostojewski/Kafka to jeszcze za dużo. To moje top 3 polecajek.

Macie jakieś swoje propozycje, które waszym zdaniem z dużym prawdopodobieństwem dostaną 10/10 od prawie każdego?

Na potwierdzenie wrzucam screeny z ocenami, które są rewelacyjne przy dużej liczbie głosów.

#ksiazki #czytajzhejto
251736fb-9a05-415d-8ba8-a1accafbb5bf
robert-jemielity

Steinbeck'a od dawna czytam, nawet ostatnio jego biografię przesłuchałem.

Skoro "Brazos" zostawiasz z takimi arcydziełami to muszę to sobie zapisać.


Ja bym dodał "Przeminęło z wiatrem" i "Północ i południe". Podchodziłem do nich raczej sceptycznie, ale zaskoczenie było baaaardzo na +

pszemek

Jak dla mnie zdecydowana topka książek jakie czytałem to Paragraf 22

tschecov

Czemu Brazos do dziś nie ma w audiobooki? A.staonbeka (uwaga niepoprawna opinia) nie lubię.

Zaloguj się aby komentować

Bry, wypadłem trochę z czytelniczegego rynku i chciałbym nadgonić. Proszę o polecajki dobrych książek/cykli w klimatach sci-fi lub fantasy. Koniecznie już zakończone historie. Żadnych telenowel, z których ostatnia część ukaże się lata po mojej diagnozie alzheimera. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Ciekaw jestem Waszych poleceń i oczywiście płacę w pierunach.
#ksiazki #scifi #fantasy
Whoresbane

@Stashqo Wrzucam listę, którą wszystkim polecam.


MUST READ fantasy:

------------------------------

Pieśń Lodu i Ognia - George R. R. Martin

Malazańska Księga Poległych - Steven Erikson

Opowieści z Meekhańskiego Pogranicza - Robert M. Wegner

uniwersum Pierwsze Prawo - Joe Abercrombie

Koło Czasu - Robert Jordan

uniwersum Cosmere - Brandon Sanderson

Kroniki Amberu - Roger Zelazny

Conan Barbarzyńca - Robert E. Howard

------------------------------

Marchew

Silos Hugh Howey - łącznie trzy części, cykl został zakończony.

Polecam, jedna z ciekawszych pozycji jakie miałem przyjemność przytulić.

Reginald

Pan Lodowego Ogrodu 10/10 na maturze do prezentacji nawet wziąłem

Zaloguj się aby komentować

1086 + 1 = 1087

Tytuł: Drive
Autor: James Sallis
Kategoria: kryminał, sensacja, thriller
Wydawnictwo: Albatros
ISBN: 9788376596228
Liczba stron: 208
Ocena: 5/10

Drive to powieść, która inspirowała jedną z moich ulubionych ekranizacji filmów drogowo-sensacyjnych, ale, niestety, książka sama w sobie nie dorównuje filmowi z Ryanem Goslingiem w roli głównej. Powieść Jamesa Sallisa, choć ciekawa, pozostawia mieszane uczucia – przede wszystkim przez to, że brakuje jej pewnej intensywności, która definiowała film.

Historia koncentruje się na postaci Kierowcy, człowieka, który za dnia pracuje jako kaskader na planach filmowych, a nocami pomaga w napadach, uciekając z miejsca zbrodni. Jest to opowieść o człowieku bez imienia i przeszłości (a przynajmniej niezbyt zdefiniowanej), który funkcjonuje w świecie pełnym przemocy, zdrad i napięcia. Brzmi świetnie na papierze, ale w praktyce książka bardziej przypomina szkic niż pełnokrwiste dzieło.

Sallis stawia na minimalistyczny styl – krótkie zdania, fragmentaryczna narracja, retrospekcje bez linii czasowej. Ten sposób opowiadania z jednej strony buduje atmosferę, z drugiej utrudnia wejście w opowieść. Główny bohater jest enigmatyczny, co w filmie działało znakomicie, ale w książce trudno się do niego emocjonalnie zbliżyć. Część wydarzeń jest przedstawiona w sposób zdystansowany, niemal obojętny, co momentami frustruje.

Film z Goslingiem był bardziej intensywny, surowy i emocjonalny. Książka, choć dobrze napisana, nie daje tego samego poczucia głębi ani dramatyzmu. Brakuje tu charyzmy filmowej wersji Kierowcy, a niektóre sceny, które w filmie zapierały dech w piersiach, w książce wydają się zbyt krótkie i niedopowiedziane.

Nie oznacza to jednak, że książka jest zła – ma swoje momenty. Świat Kierowcy jest brutalny i melancholijny, a sposób, w jaki Sallis kreśli tło wydarzeń, potrafi być intrygujący. Problem polega na tym, że kiedy porównujesz książkę do ekranizacji, to film wypada wyraźnie lepiej, zarówno pod względem wizualnym, jak i emocjonalnym.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
Osobisty licznik 127/128
#bookmeter
54ce43e4-0a0f-49cf-a118-eadd0fc57e7e
smierdakow

Bo Drive musi być z muzyką, wtedy jest 8/10 xd

Felonious_Gru

@WujekAlien film był dobry dopóki był leniwy, jak zaczęła się akcja to mi się przestał podobać ( ͡° ʖ̯ ͡°)


Za to muzyka z filmu... Ahh, co to jest za uczta

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
1085 + 1 = 1086

Tytuł: Droga do Nidaros
Autor: Andrzej Pilipiuk
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Fabryka Słów
ISBN: 9788360505670
Liczba stron: 400
Ocena: 3/10

Kiedy Ziemia niespodziewanie ulega zagładzie, Marek, nauczyciel informatyki z warszawskiego liceum, zostaje ocalony przez tajemniczego kosmitę Skrata i przeniesiony w czasie do XVI-wiecznej Norwegii. Tam spotyka Helę, uratowaną przez Skrata z powstania styczniowego i dowiaduje się, że razem z dziewczyną ma odnaleźć cenny artefakt nazywany Okiem Jelenia. Oboje wyruszają do Nidaros (dzisiejsze Trondheim), gdzie przebywa mogący pomóc im w zadaniu alchemik Sebastian. Ponieważ oboje wylądowali w obcym sobie miejscu w niespokojnych czasach, dość szybko wplątują się w tarapaty.

Jak byłam dzieckiem, w telewizji leciały seriale, w których główni bohaterowie przenosili się w czasie albo do świata mitów. Oko Jelenia jest literackim odpowiednikiem tych seriali. Nie jest to poważne sf, nie jest to poprzedzona dogłębnym researchem powieść historyczna, tylko przygodówka z garścią ciekawostek historycznych i głównym bohaterem w stylu MacGyvera. Chociaż z tą przygodówką to tak średnio w sumie, bo Droga do Nidaros to dość długi wstęp do całej serii i brak tu zapierającej dech w piersiach akcji.

Dałabym książce ocenę 5,5/10, jednak powieść ma imo dwie potężne wady:

  • Brak logiki – nie chcę walić zbytnio spoilerami, więc jako przykład podam zagładę Ziemi z początku książki, o której świat dowiaduje się kilka godzin przed faktem. Akurat ostatnio obejrzałam Nie patrz w górę (polecam btw, świetny, dający do myślenia film) z podobnym wątkiem i nie jestem w stanie uwierzyć, że udałoby się dłużej ukryć fakt, że w stronę naszej planety pędzą zabójcze asteroidy. Nie ma opcji, ktoś z astronomów albo rządu prędzej czy później by się wysypał do mediów.
  • Wątek Heleny, która trafia do niewoli, gdzie jest wykorzystywana seksualnie. Strasznie mnie on striggerował i triggerem nie był sam fakt, że bohaterka pada ofiarą przemocy, tylko sposób, w jaki Pilipiuk napisał jej POV z tego okresu. Niestety, Wielki Grafoman zrobił to samo, co Ziemiański na początku Achai: „Zgwałcili mnie, ale obecnie nie mam jak uciec. Dobra, chooj, niech mnie dalej gwałcą, kiedyś ich zayebię.”. Czy polscy pisarze i polskie pisarki mogliby wreszcie, gdy piszą o tego rodzaju traumach ich bohaterów, zacząć robić research jak wygląda reakcja ofiar na doznaną przemoc? Droga do Nidaros powstawała w czasach, kiedy Google już istniało, więc Pilipiuk nie powinien mieć problemów z dotarciem do odpowiednich artykułów na Pubmedzie. Aż dziwię się, że Droga do Nidaros i ten obrzydliwie przedstawiony wątek nie znalazły się swego czasu w słynnych Dziadach polskiej fantastyki zamiast Kuzynek, gdzie w tej drugiej powieści max, do czego można się przyczepić, to wszechobecne pierdololo „Hurr, kiedyś to było”.

Nie będę ukrywać, nie zamierzam dokańczać cyklu.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
5b2a315a-1175-4b2e-8eaa-ab7b9b3df5be
ruhypnol

Jak miałem kilkanaście lat to mi się się podobało. Oh wait, to było kilkanaście lat temu

zuchtomek

@AndzelaBomba to chyba jego pierwszy cykl, mocno przesiąknięty jego ideologią.

Kroniki Jakuba i przygody Storma i Skórzewskiego dużo lepsze, aczkolwiek trzeba podchodzić z dystansem i wiedzą, że to grafomania - czego sam autor nie ukrywa ;p

lagun

@AndzelaBomba kolejne tomy są tylko gorsze

Zaloguj się aby komentować

1084 + 1 = 1085

Tytuł: Writing is Designing: Words and the User Experience
Autor: Michael J. Metts, Andy Welfle
Kategoria: poradniki
Wydawnictwo: Rosenfeld Media
Liczba stron: 200
Ocena: 7/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5170492/writing-is-designing-words-and-the-user-experience

Kontynuuję nadrabianie "branżowych" zaległości czytelniczych tą oto książką. Pierwszy raz też musiałam dodać pozycję do bazy danych LubimyCzytać (ależ to jest niepotrzebnie skomplikowany proces...), żeby móc ją wprowadzić do swojego spreadsheeta. No, ale ostatecznie się udało.

Poradnik ten przeznaczony jest już dla ludzi siedzących w temacie UX writingu i strategii kontentowej, raczej skupia się na ulepszeniu procesów i systemowych poprawkach.

Brakowało mi jednak większej liczby przykładów, żeby dać tej książce wyższą ocenę. Autorom bardziej chyba chodziło na ewolucji koncepcji pisania jako procesu designerskiego.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazka #ksiazki #uxwriting #czytajzhejto
Wrzoo userbar
a07792a8-be7f-4a41-8c6c-44f8224969b1

Zaloguj się aby komentować

1083 + 1 = 1084

Tytuł: Luna: Wschód
Autor: Ian McDonald
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788366409101
Liczba stron: 400
Ocena: 6/10

Co do całokształtu, to nie za bardzo jest o czym pisać. Mamy jeszcze większe dynastyczne pomieszanie z poplątaniem, przedstawiciele sami już nie wiedzą kogo chcą wyrzucić za śluzę, a kogo przelecieć, a sama książka urywa się w takim momencie, jakby zabrakło jeszcze ze dwóch rozdziałów, które domknęłyby ostatnie wątki. Pomimo dosyć ciekawego świata i skomplikowanej sieci zależności cholernie mnie ta książka - a właściwie cała seria - nudziła. Najlepszą postacią i tak jest Lucas, przynajmniej posiadał orientacyjnie najmniej skrzywień obsady i nie miał pretensjonalnych cech.
No i - tak jak poprzednio - przechodzę do przywalania się do szczegółów, które mi osobiście zgrzytały.
Luna staje się po pewnych, delikatnie mówiąc, wymagających doświadczeniach wyniosła jak diabli, taki mały, nawet nie nastoletni, WAŻNY wypierdek, "to ode mnie zależy, czy jest zgoda, czy nie", no aż się nóż w kieszeni otwiera. 
W tym rzekomo nieźle zaawansowanym społeczeństwie obowiązują jakieś podwójne standardy: z jednej strony są w stanie zdalnie wykrywać i dezaktywować kilka dronów-much, a z drugiej w najlepszej uczelni na satelicie nie są świadomi, że z przewodów wentylacyjnych - które swoją drogą mogą pomieścić dziecko - śledzi ich Luna. I że labirynt ten dociera we wszystkie wymagane od sytuacji miejsca i zachowuje akurat odpowiedni rozmiar, no skończony idiotyzm.
Jakim sposobem możliwe było zbudowanie paneli słonecznych o powierzchni niebagatela 900000km² (niemal 3-krotność naszego wspaniałego państewka) nie korzystając przy tym z już zbudowanych fragmentów do uzyskiwania jakiejś energii, tylko czekać bite 2 lata na ich aktywowanie? Nic się tu spaja. Przecież to nie jest fizycznie możliwe.
A z kwestii technicznych: upływ 3 lat między tym a poprzednim tomem pod względem redakcyjnym widać już na samym początku w spisie postaci: brat Lukasa zamiast Lucasa, syn Duncan zamiast Duncana. Do tego nazwy chowańców Robsona i Ariel są pisane inaczej niż w poprzednich książkach. Na 315. stronie zamiast "Wagner zgniata kartkę" jest "Robson zgniata kartkę". Doni luny zamiast dony luny. To był orientacyjnie ten sam okres co legendarnie spartaczone Ekspansje.
Mam mieszane odczucia. Z jednej strony zaczęło się ciekawie, a sam świat przedstawiony daje radę, tak pomimo niewielkiej objętości mocno mi się te książki dłużyły i do tego nużyły. Może to specyficzny styl autora, może to bezskładne skakanie po perspektywach postaci - nie wiem. Na plus jedna z bardziej satysfakcjonujących scen śmierci, jakie w literaturze widziałem. Aha, no i autor chyba lubi Szybkich i wściekłych, bo często przewijającym się mottem jest "za rodzinę". Vin byłby dumny.

No i licznik bookmetera zgłupiał, a wraz z nim ja: podsumowanie mówi co, innego, tak samo jak licznik w liście, podobnie licznik bezpośrednio we wpisach. I bądź tu człowieku mądry.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #ianmcdonald #mag #ucztawyobrazni #ksiazkicerbera
57485121-84d1-4107-889e-882162e81959

Zaloguj się aby komentować

Cytat na dziś:

Przebywały w Ankh-Morpork od trzech dni i Babci, ku jej zaskoczeniu, zaczynało się tu podobać. Zatrzymały się w Mrokach, starożytnej dzielnicy miasta, której mieszkańcy prowadzili głównie nocny tryb życia. Nigdy nie interesowali się cudzymi sprawami, ponieważ ciekawość jest pierwszym stopniem nie tylko do piekła, ale też na dno Ankh z ciężarami przywiązanymi do nóg.

Terry Pratchett, Równoumagicznienie

#uuk
CzosnkowySmok

„Gdy smoki ryczą w głos, a hipcio zgagę ma,

O tobie myślę ciągle, wciąż, Ojczyzno droga ma.

Niech inni chlubią się walki głupstwem,

my walczymy złotem i przekupstwem.

Kupiliśmy już hełmy wasze,

Miecze i wodzów mamy też

Nie warto nigdy dmuchać nam w kaszę,

Że żyjesz, wrogu, się ciesz.

Morporkia! Morporkia!

Morporkia rządzi światem!

Zawładniemy tobą hurtowo

Za przeżycie płać nam raty.

Oszwabimy najeźdźców, pamiątki im sprzedamy,

mru mru mru mru mru, boleśnie obcinamy,

tralala, lalala, lalala bum cyk cyk, i tak dalej.

mru mru mru, mru, i waszych mieczy

też lśniące rękojeście!

Morporkia! Morporkia!

mru mru mru, mru mru mru

Zawładniemy tobą hurtowo

I płać co się należy”

Mr.Mars

Podoba mi się ta dzielnica.

JarosG

@moll przy czym należy dodać, że musiałby to być naprawdę spory ciężarek i to najlepiej ołowiany. Wszak wiadomo, że kamienie tylko się odbijają od powierzchni, nazwijmy to żartobliwie, wody.

Zaloguj się aby komentować

“Zawsze uważałem spekulację opartą na plotkach za szczyt głupoty. Trzeba jednak wiedzieć, że niepoprawnych konsumentów plotek można znaleźć nie tylko w tłumie drobnych inwestorów. Również pośród profesjonalnych traderów z parkietu nowojorskiej giełdy trafiają się beznadziejne przypadki. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, iż wielu z nich uważa mnie za egoistę tylko dlatego, że nigdy nikomu nie daję żadnych rad. Gdybym któremuś z nich powiedział: ‘Sprzedaj 500 akcji Steel’, zrobiłby to od razu i bez wahania. Jeśli jednak mówię mu, że rynek niespecjalnie mi się podoba, a później w szczegółach wymieniam przyczyny, to mają kłopot z wysłuchaniem mnie do końca. Później zaś patrzy na mnie z wyrzutem - przecież marnuję tyle jego cennego czasu, opowiadając jakieś ogólniki, zamiast dać mu jedną, ale konkretną radę.”

Jesse Livermore

#cytaty z książki #wspomnieniagraczagieldowego

Zaloguj się aby komentować

Zaskakujące bywa to pisanie opowiadań w konkursie #naopowiesci w kawiarni #zafirewallem ! Ja pisałem zupełnie o czymś innym i miało być to dzieło poważne i ambitne. I kilka prób napisania tego dzieła podjąłem, w zasadzie to drugi tydzień nad nim siedzę i za cholerę ono po napisaniu nie chce być takie, jakie jest w mojej głowie. I dziś właśnie w związku z tym pisaniem odwiedziła mnie moja stara przyjaciółka, przyjaciółka imieniem frustracja, a przyprowadziła też inną dobrą znajomą o imieniu niechęć i, przynajmniej na dziś, tamten koncept porzuciłem. Wziąłem się więc w tej sytuacji, w ramach relaksu i zabawy, tak myślałem bo wcale nie miałem zamiaru tego opowiadania nie tylko publikować, ale nawet nie miałem zamiaru go kończyć, wziąłem się za kolejny z pomysłów, jaki przyszedł mi do głowy zaraz po tym, kiedy tylko przeczytałem temat tej edycji. I siadłem do niego i zacząłem pisać, zupełnie bez żadnego konceptu i planu. No i napisałem, w co sam do końca nie wierzę.

Zanim samo opowiadanie, to tylko jeszcze w kwestii formalnej. Temat tej edycji to Wioska wiecznego dnia, ale, zważywszy na to, że w XV wieku Toruń był znacznie mniejszy niż jest obecnie, myślę, że, patrząc z dzisiejszej perspektywy, można go będzie za wioskę uznać. A jeśli nie będzie można, to proszę mnie za to zdyskwalifikować. Sprzeciwu wnosił nie będę.

Za to w limicie słów się zmieściłem, bowiem słów tych w poniższym opowiadaniu użyłem dokładnie 1814 (wg OpenOffice Writer). I to licząc razem z tytułem!

I wreszcie: koniec pieprzenia, zapraszam do czytania!

***

Rękopis znaleziony w Toruniu

11 maja 1473 roku, licząc według kalendarza ludzkiego

No pieprzony Kopernik, szlag by go trafił! Musiał on to pieprzone słońce wstrzymywać?! Musiał?! A jak już nawet koniecznie je wstrzymywać musiał, to nie mógł on tego gdzie indziej zrobić, tylko nad Toruniem musiał je akurat wstrzymać?

Źle nam tutaj było? Źle nam się tutaj żyło, posługując się już tą ludzką terminologią, bo z kim przestajesz, takim się stajesz w końcu, a nas jest już tutaj coraz mniej przecież i, chcąc nie chcąc, podsłuchuje się tych ludzi, jak już pogadać nie ma z kim, a jak już się tych ludzi podsłuchuje, to, chcąc nie chcąc, przesiąka się tą ich terminologią, tym ich językiem ludzkim, paskudnym, ubogim się przesiąka, przejmuje się te ich dziwne nawyki językowe, sprzeczne nieraz z istotą rzeczy, z logiką nieraz sprzeczne. A nas jest coraz mniej przecież i odseparowani od siebie jesteśmy i coraz mniej jest też już w związku z tym się do kogo odezwać. Nie dalej jak wczoraj przecież… Wczoraj! Wczoraj! Czymże jest wczoraj, kiedy nocy nie ma?! Czym jest wczoraj, kiedy nic jednego dnia od drugiego nie oddziela, kiedy nocy nie ma już przecież wcale? Czym jest teraz wczoraj? Czym jest wczoraj, na Boga! Tfu! Na Boga, na Boga! Już za dużo tych ludzkich obyczajów przejąłem, za dużo tych ich powiedzonek sobie przyswoiłem. Już bluźnić z tego wszystkiego zacząłem, aż język mnie od tego bluźnienia piecze! Aż na języku gorąco mi się robi. A schłodzić go, a ugasić tego pragnienia, co się z tego gorąca na języku bierze, nie ma czym. Nie ma jak tego pragnienia ugasić.

No ale niech już będzie po ludzku, niech już będzie, że wczoraj, bo ludzie jakoś przecież te dni dalej odmierzają, jakoś rozróżniają jeden od drugiego, jakoś sobie z tym ich rozróżnianiem radzą. Jakoś rozwiązali ten problem, tak jak i rozwiązali do tej pory wszystkie inne problemy, które to samym sobie udało im się wcześniej stworzyć. A skąd to wiem? Skąd wiem, że dalej te dni odmierzają? A podsłuchałem! Tak, podsłuchałem! Tak jak i wszystko inne, to co wiem o świecie od momentu kiedy ten pieprzony Kopernik, szlag by go trafił, wstrzymał to pieprzone słońce, też podsłuchałem stojąc przy zabitym oknie tej mojej piwniczki z winem, do której schowaliśmy się szybko z moim kuzynem Leestatem w nadziei, że jakoś uda nam się przetrwać te ciężkie czasy, które na nas nadeszły. I mówią ci ludzie o wtorku, o środzie mówią i nawet godziny wyznaczają, zegarami wodnymi, zdaje mi się, je wyznaczają, przynajmniej tak wywnioskowałem z tego, co udało mi się z tych ich rozmów podsłuchać.

Więc niech już będzie po ludzku, niech już będzie, że wczoraj. Więc wczoraj kuzyn mój, Leestaat, tak już z tego pragnienia wytrzymać nie mógł, tak już go suszyło, że wyszedł z tej swojej trumny, cośmy je sobie tutaj z klepek od beczek z winem rozbitych naprędce i prowizorycznie wykonali, i ręce mu się trzęsły, i o białych nietoperzach coś tam bełkotliwie majaczyć zaczął, i powiedział, że on już dłużej nie da rady, i że niech się dzieje co chce, ale on idzie w miasto, bo musi się napić, bo on już dłużej wytrzyma. Bo inaczej to on zaraz z tego głodu, z tego pragnienia, zwariuje. I poszedł w to miasto, choć go przecież próbowałem przekonywać, ale głuchy był na moje argumenty, i poszedł w to miasto, choć go przecież próbowałem przed tym powstrzymywać, ale nie dałem rady, bo młodszy ode mnie był i z racji tego silniejszy, i kły tylko na mnie wyszczerzył, a ja się wtedy zlękłem i się wycofałem. Do trumny swojej się wycofałem. Takie to ciężkie czasy na nas nadeszły, że kuzyn na kuzyna kły swoje wyszczerza!

I poszedł Leestaat na to miasto, bo powstrzymać go przed tym pójściem na miasto nie dałem rady, i nie chciał mnie wcale słuchać, że przecież kiedyś w końcu ktoś do tej piwniczki, w której złożono zeszłoroczne wino, po to wino przyjść musi, i jakoś do tego czasu wytrzymamy, a kiedy już przyjdzie, to się wówczas podzielimy po równo, sprawiedliwie się podzielimy i na pół tego kogoś wtedy sobie wyssiemy. Ale nie chciał mi Leestaat w to uwierzyć, bo to piwniczka na wino długodojrzewające, pięćdziesiąt lat co najmniej, a złożono je dopiero w zeszłym roku i przez najbliższe czterdzieści dziewięć lat nikt tutaj zaglądać nie będzie, taką żeśmy to kiedyś rozmowę razem z Leestaatem podsłuchali. Więc miał Leestaat rację, że mnie nie posłuchał, bo ja nie miałem racji, bo ja myliłem się, bo myślałem, że te czterdzieści dziewięć lat jakoś uda nam się tutaj wytrzymać, ale teraz już wiem, że tych czterdziestu dziewięciu lat nie uda mi się tutaj wytrzymać. W letargu nawet tych czterdziestu dziewięciu lat nie uda mi się tutaj wytrzymać.

Piszę, że nie uda mi się wytrzymać, a nie, że nie uda nam się wytrzymać, bo Leesteaatowi na pewno już nie uda się wytrzymać, bo Leestaat poszedł przecież wczoraj na miasto, bo Leestaat wyszedł z zamkowych piwnic, mury zamkowe opuścił i na światło słoneczne wyszedł i na tym świetle słonecznym to tam Leestaat wziął i spłonął. I nie ma już Leestaata, więc jemu, zgodnie z logiką, nie uda się wytrzymać, bo on już wcale nie musi nic wytrzymywać, a nawet więcej: on już wcale nie może nic wytrzymywać. A i mnie pewnie też nie uda się wytrzymać, choć zupełnie z innych powodów jednak.

A skąd o tym wiem, że Leestaat spłonął? A podsłuchałem! Tak jak i wszystko inne, to co wiem o świecie od momentu kiedy ten pieprzony Kopernik, szlag by go trafił, wstrzymał to pieprzone słońce, też podsłuchałem, choć żeby podsłuchać co się z Leesterem stało, to wcale nie musiałem nawet przy oknie stawać.
– Gorze! Gorze! Pali się! – krzyczeli ludzie na ulicy, a z tego co później mówili, a ciszej już mówili, więc wtedy musiałem już przy oknie stanąć żeby ich usłyszeć, to wywnioskowałem, że od Leestera strzecha chaty jakiejś się zajęła, a później od tej strzechy następna, i tak kilka kolejnych chat spłonęło zanim ludziom ten pożar ugasić się udało, mniejsza zresztą o to, to nieważne, ważne jest za to to, że Leestaata już nie ma wśród żywych. Tfu! Wśród nieumarłych już go nie ma! Choć, kierując się logiką, to Leestaata również i wśród żywych już nie ma, bo Leestaata nie ma już w ogóle.

No pieprzony Kopernik, szlag by go trafił! Taki niby uczony, mędrzec taki wielki, polihistor taki, a nic o środowisku naturalnym nie pomyślał, zmian w ekosystemie nie przewidział wcale! I nie chodzi już mi nawet tutaj o istoty nadprzyrodzone, już nawet nie o nas, o szlachetne wampiry, mi tutaj chodzi, nawet nie chodzi mi też o te upośledzone utopce z niedalekiego Grudziądza, co to wrony o nich kraczą, też podsłuchałem, że podobno na tym słońcu wysychają, już nawet nie o te fachowcamipółnocnice chodzi, co to słyszę je czasami jak wyją gdzieś na polach, pochowane w tych swoich kryjówkach, cienkimi głosami wyją i powtarzają to swoje zmoraś Mario, i ich głos przenikliwy aż tutaj, do tej mojej zamkowej piwniczki się niesie. Nawet nie o nas w tym wszystkim chodzi! Ale zwierzęta? Zwykłe nocne zwierzęta?! A o zwierzętach nocnych to ten Kopernik pieprzony, polihistor wielki, że szlag by go trafił, pomyślał może?! Nie pomyślał! Nie pomyślał on, uczony wielki, mędrzec pieprzony, żeby szlag go trafił, o zwierzętach nocnych nie pomyślał on wcale! I nie ma już wycia wilków do księżyca, bo i księżyca na niebie też już nie ma, i wilki do niego nie wyją, bo nie mają już do czego wyć, i zeszły te wilki na psy, między ludzi poszły i siedzą teraz na łańcuchach przy budach uwiązane i wyją, z głodu teraz wyją, kiedy ich ludzie nie karmią, z głodu te wilki wyją, bo taka już jest wilcza natura, że wilk wyć musi, więc te wilki wyją, choć i ta ich natura również uległa wypaczeniu, bo między ludzi je pociągnęła, a nie do lasu, tak jak je, zgodnie z porządkiem rzeczy, pociągnąć powinna była!

A nietoperze?! Jest ich tutaj kilka w tej mojej piwniczce, jest kilka, a było ich więcej, więcej ich było wcześniej i latały ogłupiałe, bo przecież dzień był tylko, dzień nieustający, a nietoperz to nocne stworzenie. I tą swoja echolokacją się nawoływały w panice, hałas tylko powodując i spać człowiekowi Tfu! Człowiekowi! Pieprzona ludzka semantyka! I tą swoją echolokacją się nawoływały, usnąć mi przez to nie dając, więc nawet jeśli dało by się w letargu spędzić te czterdzieści dziewięć lat, które miałbym tutaj zostać, to i co z tego, skoro w ten letarg nie można było zapaść? A te nietoperze to później, kiedy już skończyły latać, kiedy skończyły się nawoływać, to zawisały przy stropie głową w dół, swoim nietoperzym zwyczajem i minął jakiś czas, kilka dni może minęł – nie wiem, bo wtedy jeszcze nie podsłuchiwałem, bo wtedy jeszcze Leestaat był tutaj ze mną, wtedy jeszcze nie mieliśmy potrzeby podsłuchiwać ludzi, bo wtedy jeszcze nie zdążyliśmy powiedzieć sobie tego wszystkiego, co mieliśmy sobie do powiedzenia i nie zapadło pomiędzy nami milczenie, bo żaden z nas nie miał już drugiemu nic więcej do powiedzenia – i te nietoperze wtedy zaczęły puszczać się tego stropu i padały martwe na posadzkę, bo martwe z głodu były. I padały tak jeden po drugim martwe z głodu, i ja też wtedy głodny byłem, i martwy też byłem, zgodnie z logiką, ale przede wszystkim byłem wtedy głodny, więc, wstyd się przyznać, ale wziąłem takiego nietoperza martwego i go wyssałem, kiedy Leestaat spał i kiedy na mnie nie patrzył. A niedobry był! Niedobry był ten nietoperz! Jak szczur ten nietoperz smakował. Nie to co krew ludzka, a już szczególnie ludzka krew toruńska, korzennymi przyprawami tak przyjemnie się po języku rozlewająca! A napisałem tam wcześniej, że ten nietoperz niedobry był, że szczurem mi ten nietoperz smakował. A skąd to wiem? Skąd wiem jak szczur smakuje? A wiem to, bo szczura też wyssać kiedyś próbowałem.

Pieprzony Kopernik, polihistor wielki, szlag by go trafił! I mnie już nic z tego nie przyjdzie, ale liczę tylko na to, że zemsta go dosięgnie tam, w tym jego Fromborku, do którego podobno się udał, jak podsłuchałem, bo tak ludzie gadają, bo mówią tutaj o nim, bo chwalą go na ulicy tutaj, nie wiadomo tylko za co. Ale nie dosięgnie go zemsta z rąk wampirzych, bo jedno, że nijak wyjść nam na zewnątrz, kiedy nocy nie ma, po kryptach tylko, jak który miał szczęście, albo piwnicach, jeśli, jak ja, tego szczęścia nie miał, kryć się musimy, a drugie, że, nawet jakby już wyjść któremu się z tego jego legowiska udało, to ten Kopernik cały, szlag by go trafił, jest przecież kanonikiem. Krzyż srebrny na piersi nosi i wampiry przez to przystępu do niego żadnego nie mają. Cała nadzieja więc we fromborskich południcach, i w tym, że i one również, tak jak i te nasze, których usłyszałem lament, co też się po polach niesie i aż tutaj, do tej mojej piwnicy dochodzi, że i one również są na tego pieprzonego Kopernika wściekłe, bo i one sobie z brakiem odpoczynku poradzić nie potrafią.
splash545

@George_Stark mieszkańcy Bydgoszczy do tej pory uważają Toruń za wioskę.

splash545

@George_Stark super pomysł, a sposób narracji jeszcze lepszy!

ciszej

@George_Stark piorun w ciemno i jeszcze tu wrócę xd

Zaloguj się aby komentować

1082 + 1 = 1083

Tytuł: Autostopem przez galaktykę
Autor: Douglas Adams
Kategoria: fantasy, science fiction
Liczba stron: 306
Ocena: 6/10

Jak ktoś lubi humor w stylu Monty Python'a to można przeczytać. Jedne rozdziały trzymały poziom, drugie były średnie. Czy kiedyś zaliczę pozostałe książki z tego cyklu - raczej nie.

#bookmeter
3e25d080-8ed2-4d01-85e8-09df77041106
moll

@SuperSzturmowiec podobało się dla mnie, dobrze wspominam

tschecov

@moll oll @SuperSzturmowiec pamiętam, że drugą część bardzo męczyłem i wymiaklem.

SuperSzturmowiec

@tschecov mnie jak nie odstraszy na poczatku to czytam. Pierwsze wrażenie musi być dobre. Choć jeszcze nie natrafiłem na taką że musiałbym odpuścić ale wiele książek nie przeczytałem

Hoszin

musze przeczytać, film był super.

SuperSzturmowiec

Zaczynam Zbrodnia i Kara. Kurde muszę kupić ebooki bo te co mam są jakieś kopane - błędy literowe.

Szkoda że w opisie książki był spiker że sprawa dotyczy zabójstwa ...

Wolałbym tego nie wiedzieć

Zaloguj się aby komentować

Dobry Wieczór Kawiarenkowicze

Nikt nic jeszcze nie napisał w tej XIV edycji #naopowiesci ale na Szeryfa Kowalskyego zawsze można liczyć.

Poprzedni odcinek

Przedstawiam ostatni odcinek epopei Szeryfa w wojnie ze smoluchami, udało mi się ich wysmarować 14, każdy z nich był w jakiś sposób powiązany z tematem edycji więc ten również jest. Zapraszam do czytanki na dobranoc

***

Grande Finale

Kowalsky drzemał w swoim fotelu, jak zwykle zresztą gdyż było grubo po południu, mianowicie dochodziła pierwsza. Caroline nieśmiało wsadziła głowę w uchylone drzwi i szepnęła:
- Szeryfie...
Ten ani drgnął chrapiąc w najlepsze
- Pssst... Szeryfie - spróbowała troszkę głośniej
Skutek ten sam, Walt spał jak zabity. Dziewczyna uśmiechnęła się diabelsko i najciszej jak mogła
- Czarni ludzie... - nie dokończyła gdyż w ułamku sekundy kula świsnęła jej koło głowy i utkwiła we framudze. Kowalsky stał z dymiącym coltem
- Jeszcze raz nazwiesz ich ludzmi to nie chybię, zobaczysz! - szeryf schował colta, ziewając okrutnie i udając zagniewanego.
Dziewczyna zachichotała - Inaczej bym pana nie obudziła.
- Nie wiedziałem że wróciliście już. Jak było?

Caroline z przejęciem zaczęła opowiadać a Kowalsky udawał że słucha. Minęło pół godziny i nic się nie zmieniło, dziewczyna szczebiotała chodząc wokół biurka czasem robiąc pauzy zawieszając głos ale co najdłużej na dwie sekundy i kontyunowała. Aż w końcu nastała dłuższa pauza. Cisza oznajmiła słuchaczowi, że opowieść się skończyła. Spojrzał na zegar, było już po 16. Jak ten czas leci - westchnął.
- Ale najlepsze zostawiłam na koniec - uśmiechnęła się tajemniczo
- No nie daj się prosić, powiedz - przerwócił oczami szeryf

Dziewczyna podeszła do niego i wręczyła mu broszurkę. Kowalsky zmarszczył brwi i przeczytał

Wioska Wiecznego Dnia
Miejsce gdzie każdy czarny i biały jest równy

Przerwał czytanie.
- Przecież oni nie umieją czytać, co za debil to wymyślił?
- Na każdym skrzyżowaniu stoi czarny i krzyczy z pamięci - wytłumaczyła Caroline
- Ciekawe... - zainteresował się szeryf - skąd to masz?
- Ukradłam - odpowiedziała pokazując śnieżnobiałe ząbki w pięknym uśmiechu

Kowalsky z uznaniem pokiwał głową - świetnie się spisałaś, naprawdę.

- Jest jeszcze coś... Zbierają narzędzia, jedzenie, jeżdzą wozami po okolicy i przyjmują co kto da.
- Czyli kradną?
- Wielu im oddaje, kraść nie muszą, dwa pełne wozy widzieliśmy jak wracaliśmy
- To poczekamy aż któryś tu przyjedzie, żałować im nie będę, oj nie - Kowalsky uśmiechnął się od ucha do ucha
- Zorganizujemy zbiórkę? - spytał McPenny
- Tak Teddy, ruszaj dupę i objedz całe miasteczko. Jak ktoś jutro do południa nie przyniesie na rynek czegoś do żarcia albo jakiś narzędzi to go obedrę ze skóry, możesz zacytować. A i niech cieśla Robinson przywiezie 30 dużych skrzyń...
- A jak nie będzie miał?
- To niech zaiwania młotkiem całą noc do samego południa, ma bachory to niech pomagają, kurwa jego mać! Skrzynie mają być! - zdenerwował się Kowalsky

Jeździł więc Zastępca od drzwi do drzwi do późnego wieczora.

A szeryf zaczął wtajemniczać Caroline w swój plan. Później się udał do burmistrza wydać mu odpowiednie dyspozycje.

Nazajutrz od samego rana przy rynku zaczęła rosnąć sterta z darami, to konserwy, pudełka z soloną wołowiną, worki z ziarnem, siekiery, łopaty, motyki, piły, gwoździe, po prostu klamoty różnej maści przydatne na budowie i w roli. Zebrało się tego tyle, że załadować można było nie dwa ale trzy wozy. W końcu przed samym południem szeryf stwierdził, że dość się zebrało. I zabrał się za pakowanie wszystkiego do skrzyń. Oczywiście rękami Teddyego. Późnym popołudniem gdy zastępca zabijał ostatnią skrzynię, nadjechał szeryf z Caroline.

- No, to teraz na nich poczekamy, powinni niedługo się zjawić.
- Jadą szeryfie, zobacz!

I istotnie nadjechały dwa duże wozy, każdy ciągnięty przez dwa rosłe konie. Z jednego wozu zsiadł woźnica, chudy murzyn dość elegancko ubrany, drugi z nich wyglądał jak parobek. W słomianym kapeluszu i bez butów.

Elegancik widząc burmistrza podszedł i oznajmił
- Szanowny panie, nazywam się Bill Cuzby i chciałbym parę słów skierować do mieszkańców tego zacnego miasteczka...
- A nie krępujcie się, to wolny kraj - łaskawie odrzekł burmistrz

Zaczął więc swoją tyreliadę o Wiosce Wiecznego Dnia i gdy doszedł do części o zbiórce Burmistrz Hopper mu przerwał.

- Słyszeliśmy o tym i zebraliśmy wszystko co się dało. Jak widzicie za mną, w tych solidnych skrzyniach wszystko już nawet spakowane, żywność i narzędzia. Niczego wam nie zabraknie, sami zobaczcie.

To mówiąc zaczął otwierać kolejno skrzynie i przepastne wory, twarz elegancika aż się wydłużyła z wrażenia.

- Słyszeliście wcześniej o naszej wiosce, prawda? - spytał Jim
- Zgadza się, przygotowaliśmy się zawczasu - potwierdził burmistrz
- Możecie być pewni że Wioska Wiecznego Dnia niedługo będzie na ustach całego kraju - dodał szeryf - tylko nie tak jak chcielibyście - dodał w myślach

- Spakujemy więc i ruszamy bo droga daleka. Pomożecie dobrzy ludzie? - zwrócił się do zebranych gapiów. Ci czekali oczekując apropaty Kowalskyego
- No co tak stoicie, pakować szybko! - ponaglił szeryf - a ja sobię pójdę z Billem do saloonu uciąć pogawędkę, ciekaw jestem tej Wioski Wiecznego Dnia
- A ciebie jak zwą? - zwrócił się do drugiego murzyna Kowalsky
- Abel
- Idziesz z nami, poznacie naszą gościnę. Noc się zbliża, rano wyruszycie.

I w istocie udali się do saloonu. Barman Rod poinstruowany przez szeryfa nie skąpił whisky i siedzący nieopodal Teddy z Caroline obserwowali jak po paru kolejkach głowy murzynów stawały się coraz to cięższe aż obaj jak na komendę usnęli przy stoliku. Szeryf wstał, zupełnie trzeźwy skinął na Caroline i udali się szybko do wyjścia.

- A ja? - zapytał szeryfa Teddy
- Ty ich pilnuj, za cholerę nie daj im wyjść przed ranem, rozumiesz? W razie czego daj im po mordach i tak nie będą pamiętać.

Po chwili rozległ się stukot kół dwóch wozów pospiesznie jadących w stronę wzgórz Rusty Mountains. Kowalskyego i Caroline czekała bardzo pracowita noc.

Nad ranem ledwo żywi murzyni podnieśli głowy ze stolików.

- No no daliście czadu - zwrócił się do nich barman Rod czyszczący szklanki - żeby naszego szeryfa przepić to trzeba się postarać.
- Gdzie on? - zaczęli się rozglądać
- Stara go niedawno zabrała. Ze trzy dni będzie chorować - dodał ze śmiechem
- Musimy jechać, już po ósmej - oprzytomniał elegancik patrząc na zegarek

Wstali więc i udali się czym prędzej do wyjścia. Odetchnęli z ogromną ulgą widząc wozy stojące przy ulicy i konie ze spokojem pijące z koryta. Elegancik Jim dla pewności zerknął jeszcze do wozów, oba wypełnione były skrzyniami i worami aż nie było gdzie szpilki wcisnąć. Wsiedli więc czym prędzej i z wolna ruszyli. A za nimi w niedalekiej odległości Caroline. 

Droga była daleka, dotrzeć mieli dopiero następnego wieczora. Spiesząc się robili krótkie postoje, byle tylko konie mogły odpocząć i zaraz ruszali dalej. Po przebyciu 69 mil ukazała się dolina pośród której stał piętrowy, rozległy budynek, otoczony mniejszymi zabudowaniami, magazynami i niezliczoną ilością ognisk, namiotów i pomniejszych chat. Wszędzie krzątały się jakieś postacie, konie same z siebie przyspieszyły zjazd drogą w dół pośród pól kukurydzy - już byli w domu.

Caroline ze wzgórza lunetą śledziła dwa wozy zbliżające się do centrum osady. Jechały coraz wolniej gdyż przeszkadzał im gromadzący się tłum, do uszu dziewczyny dochodziły ich radosne krzyki i śpiewy. Tłum gęstniał, elegancik na wozie powstał i coś mówił żywo gestykulując. Odpowiedziały mu wiwaty. Wtem z wozu wyskoczył Szeryf Kowalsky z dopalającą się laską dynamitu w ręce. Tłum zamarł. Uszu Caroline doszły bluzgi i obelgi rzucane na prawo i lewo przez Szeryfa.

Po policzkach dziewczyny spłynęły łzy. Wiedziała że nadeszła chwila której z drżącym sercem wyczekiwała od dwóch dni, od ostatniej rozmowy z Kowalskym. 
- Dziękuję Szeryfie - powiedziała i zamknęła oczy

Po chwili potężna eksplozja dwóch, wypełnionych dynamitem wozów wstrząsneła całą doliną. Z Wioski Wiecznego Dnia pozostały tylko dymiące zgliszcza usłane trupami czarnuchów i ich bękartów. Tak właśnie zginął bohaterską śmiercią Szeryf Walther Kowalsky.

***

PS. W tej zabawie #naopowiesci już wyczerpałem temat więc to był raczej mój ostatni wpis

#zafirewallem
splash545

@moderacja_sie_nie_myje dobrze się bawiłem czytając o wesołych przygodach szeryfa Kowalskiego. Już od dłuższego czasu jestem ciekawy jakbyś napisał coś innego bo lekko się czyta to co piszesz, mam nadzieję, że jeszcze coś kiedyś napiszesz.

Zaloguj się aby komentować

1081 + 1 = 1082

Tytuł: Scaling Up Excellence: Getting to More Without Settling for Less
Autor: Robert I. Sutton, Huggy Rao
Kategoria: poradnik
Wydawnictwo: Crown Currency
ISBN: 9780385347037
Liczba stron: 370
Ocena: 6/10

W przyszłym roku będę mierzył się z powiększaniem mojej organizacji i pewnymi zmianami kompetencji moich zespołów, dlatego pomyślałem, że przygotuję się na to czytając kilka książek w tej tematyce. Wybór padłna Scalling up excellence.

Czy książka wywiązuje się ze swojego zadania? Najprostsza odpowiedź brzmi: to zależy. Z jednej strony dość słusznie podkreśla, że przy skalowaniu zespołu/wydziału/organizacji zawsze pojawia się pewnego rodzaju opór i to tylko od nas zależy jak go przezwyciężymy. Wydaje mi się, że też fajny nacisk kładzie na upraszczanie procesów, które mają rosnąć, jak i nie zajeżdzanie pracowników przez nakładanie na nich zbyt wiele obowiązków. Jednocześnie wymagając od nich do pewnego stopnia odpowiedzialności za zmiany.

Nie określiłbym jej odkrywczą, ale była dobrym podsumowaniem tego, co jest wymagane przy takiej transformacji i jak ona może przebiegać, na co właśnie liczyłem.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
Osobisty licznik 126/128
#bookmeter
f7a73b2b-b67f-4929-a9f6-16277a94471f

Zaloguj się aby komentować

1080 + 1 = 1081

Tytuł: Planeta śmierci 2
Autor: Harry Harrison
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Solaris
ISBN: 9788375902730
Liczba stron: 229
Ocena: 7/10

Kontynuujemy przygody Jasona dinAlta. Tym razem nasz bohater, po rozwiązaniu globalnego konfliktu na planecie Pyrrus, został ich międzyplanetarnym ekspertem. W pewnym momencie odbiera sygnał od tajemniczego przybysza, który powiadamia go, że zaraz będzie lądował na planecie i chce rozmawiać z Jasonem. Podstępem tym zwabia go na swój statek i obezwładnia przy użyciu usypiającego gazu. Po obudzeniu dinAlt orientuje się, że są już daleko od Pyrrusa, a jego porywacz okazuje się być bojownikiem ruchu zwanego Prawdą Jedyną i jego celem jest doprowadzenie Jasona przed sąd skazanie za oszustwa, których dopuścił się w przeszłości. Gdy nasz bohater orientuje się, że grozi mu kara śmierci, postanawia walczyć o wolność rozbijając statek. Wrak ląduje na planecie zamieszkałej przez 3 plemiona, na różnych etapach postępu technicznego. Po początkowej fazie niewoli, Jason obiecuje przywódcy podzielenie się wiedzą jak usprawnić ich technologię i zostaje ekspertem technologicznym.

I tu pojawia się najlepsza część tej książki, bo poznajemy Jasona jako tego mitycznego przybysza z teraźniejszości podróżującego do przeszłości, żeby objaśnić jak działa technologia w wznieść cywilizację na wyższy poziom. Jason zaczyna usprawniać technologie od skonstruowania butelki lejdesjkiem, a następnie kilku innych wynalazków z radiem nadającym sygnał SOS, za każdym razem, jak jeden z wiernych zakręci korbą tajemniczego mechanizmu w lokalnej światyni.

Te opisy wynalazków i technologii są najmocniejszym punktem książki. Niestety chwilę później autor myśli: podobał mi sięten motyw z porwaniem, ja chce jescze raz. I porywa Jasona, oczywiście rękami jednego z pozostałych plemion, jeszcze dwukrotnie, no dobra, raz + a druga próba kończy się niepowodzeniem, ale założenia byly na 3 porwania.

Po za tym jest to bardzo udana kontynuuacja, może nawet oceniłbym ją na 0.5 punkta więcej niż pierwszy tom, już nie mogę się doczekać, jakie przygody przyjdzie mi przeczytać w 3 tomie, a o to chyba najbardziej chodzi w seriach książek.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
Osobisty licznik 125/128
#bookmeter
76cc77cd-f2b1-4152-8870-32f6e9e88c0a

Zaloguj się aby komentować

1079 + 1 = 1080

Tytuł: Ostatni eksperyment
Autor: Julia Iwanowa
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Czytelnik (seria z kosmonautą)
ISBN: 127
Ocena: 6/10

Załoga statku gwiezdnego Achilles 87 odkrywa w kosmosie bliźniaczą ziemię i stwierdza że w dupie mają jakieś tam misje, zostają na nowej planecie a ze starą ziemią nie chcą mieć nic wspólnego. Wysłano zatem Achillesa 88, podejrzewając załoga poprzedniego statku potrzebuje pomocy, ale po odebraniu pierwszego meldunku utracono komunikację ze statkiem. Poleciał zatem Achilles 89, ale ci również przesłali tylko informację że na nowej planecie jest jak w raju i oni też zostają. Wobec takiego stanu rzeczy zwykli ziemianie również chcą przenieść się na nową planetę. Wylatuje duża liczba statków z kolonistami, ale po jakimś czasie Ziemia Beta zamyka swoją przestrzeń i bezpardonowo zestrzeliwuje wszystkie statki jakie znajdą się w pobliżu planety, nie odpowiadając już więcej na żadne sygnały.

Pyk, mija trzysta lat. Koloniści na Ziemi Beta stworzyli doskonale funkcjonujące społeczeństwo. Nasza planeta, Ziemia Alfa jest wyklęta i zapomniana, za jakikolwiek kontakt grożą kary. Bohaterką książki jest Ingrid Kane. Kiedyś była naukowcem, obecnie jest właścicielką firmy oferującej eutanazję na życzenie. Latka lecą i w wieku 126 lat ciało już nie działa tak jak kiedyś, mimo licznych przeszczepów i wstawek. Traf chciał, że do zakładu przychodzi piękna dziewiętnastolatka, przedstawiająca się jako Nicole, która chce poddać się eutanazji. Ingrid korzysta z okazji i przeszczepia swój umysł w młode ciało. Niestety, trafiła z deszczu pod rynnę, okazuje się bowiem że Nicole była agentką Najwyższej Policji uwikłaną w sprawę niejakiego Davida Goore'a; sztukmistrza, iluzjonisty i hipnotyzera, który prowadzi bardzo tajemniczy i skryty tryb życia. Chcąc nie chcąc, musi wejść w jej buty i kontynuować śledztwo. Mamy więc trochę kryminału na innej planecie, co jeszcze jakość trzyma się kupy, ale potem dochodzi jeszcze wątek romansowy, który - moim zdaniem - ostatecznie pogrzebuje tą książkę. Nie jest to jednak zupełny gniot, choć nie jest też na tyle dobra by chcieć do niej wrócić. Dużo w niej nieracjonalności, a tok myślenia głównej bohaterki pozostaje zagadką. Mniej więcej do połowy jest całkiem ciekawie, potem równia pochyła w dół z małą "górką" na koniec.

Ostatnia (póki co) z książeczek za 2-3 zł z antykwariatu. Tym razem tak średnio bym powiedział, mimo kosmonauty na okładce. Naciągane 6/10

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
trixx.420 userbar
a3451d09-9cdd-4a94-af02-4e3413cca430

Zaloguj się aby komentować

Dziękuję za docenienie 💛
Ten tydzień jest pod znakiem wkurwu, toteż…

Temat: wkurw
Rymy: drzwiami - fachowcami - pierdolę - stole

#naczteryrymy #poezja #zafirewallem
Wrzoo userbar
pingWIN

Zaraz wyjdę oknem zamiast drzwiami

Bo chuj mnie strzeli z tymi fachowcami

Na zbity pysk ich zaraz wypierdole

Do sejfu sięgam po moje pistole

crs333

@Wrzoo Jak Shrek wchodzę razem z drzwiami,

"Kto tu zwie się fachowcami?!",

"Wy gamonie?! Was pierdolę!"

"Czemu zdjęcie Bartka w wannie leży tu na stole?!"

lechaim

Knują wciąż, za zamkniętymi drzwiami

Politycy, zwani błędnie fachowcami

Ja ich wszystkich już pierdolę

Pół litra mam tu, na stole

Zaloguj się aby komentować

1078 + 1 = 1079

Tytuł: Sztuka skutecznego porozumiewania się
Autor: Matthew McKay, Martha Davis, Patrick Fanning
Kategoria: nauki społeczne
Wydawnictwo: GWP
ISBN: 9788374898409
Liczba stron: 320
Ocena: 6/10

Nawet spoko chociaż bez większych odkryć, chyba też nie jest to książka przeznaczona dla osób chorych psychicznie, a raczej normalnych ludzi z trudnościami w komunikacji. Przede wszystkim książka stawia na samoświadomość, bo ćwiczenia na tym się skupiają, aby zobaczyć jakie mamy mechanizmy komunikacyjne, swoją mowę ciała, ton głosu itp.

W kwestii stereotypów to tylko oceniam wygląd innych i staram się nie przypisywać im żadnych cech, dopóki nie spędzę z nimi trochę czasu. Chociaż efektowi halo się daję.

O mediach społecznościowych mocno nie aktualne, trzeba teraz budować swoją markę w mediach, a nie ograniczać się tylko do ludzi, których naprawdę znamy.

O związkach to w sumie po co osoba imprezowa miałaby być z osobą, która lubi spędzać czas w domu i czytać książki? Tutaj było stawiane na dialog i jasne wyrażanie swoich potrzeb, nie udawanie nikogo, według mnie zamiast naprawiać relację powinno się rozstać. Myślałem czy nie pominąć tego rozdziału bo nigdy nie będę w związku, ale jednak dałem radę.

W fragmencie nt. Rodziny fajnie, że są wymienione mechanizmy manipulacji, których ludzie nie świadomie używają.

Czy dzięki książce przestanę manipulować? Nie wiem, zapewne jesteście w stanie w tym poście wymienić kilka technik manipulacji, których użyłem. Czy przestanę baitować? Pewnie nie, bo nawet wiecie, że naprawdę nie przeczytałem i to udowodnicie.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytanie
dedbe5b9-0e3c-429f-b82d-c995f01122af

Zaloguj się aby komentować

“Na długiej liście zagrożeń czyhających na spekulanta bardzo wysokie miejsce zajmują zdarzenia nieprzewidziane, a nawet niemożliwe do przewidzenia. Teoria, jakoby większość nagłych załamań kursów była wywołana przez grających na zniżkę spekulantów, została wymyślona, by dostarczyć łatwych wyjaśnień tym, którzy, będąc jedynie zwykłymi hazardzistami, uwierzą we wszystko, co się im powie, zamiast samodzielnie pomyśleć.”

Słynne czarne łabędzie.

Jesse Livermore

#cytaty z książki #wspomnieniagraczagieldowego

Zaloguj się aby komentować

Newsy książkowe od Whoresbane'a!

Dom Wydawniczy REBIS ogłasza najnowsze wznowienie książki Philipa K. Dicka. "Teraz czekaj na zeszły rok" zaplanowano na 28 stycznia 2025 roku. Wydanie w twardej oprawie z obwolutą liczy 272 strony, w cenie detalicznej 69,99 zł. Poniżej okładka i krótko o treści.

Doktor Eric Sweetscent ma problemy. Jego planeta wplątała się w niemożliwą do rozstrzygnięcia wojnę z owadopodobnymi rigami. Jego żona jest uzależniona od zabójczego narkotyku, który przenosi ludzi w czasie, i szczerze pragnie, aby Eric także wpadł w ten nałóg. Jakby tego było mało, najnowszy pacjent Sweetscenta jest nie tylko najważniejszym, ale i prawdopodobnie najbardziej chorym człowiekiem na Ziemi. Sekretarz generalny Gino Molinari uczynił ze swojej ciężkiej choroby ważny element taktyki politycznej i Eric sam już nie wie, czy ma Mola wyleczyć, czy utrzymać przy życiu w obecnym stanie...

#ksiazkiwhoresbane 'a - tag, pod którym chwale się nowymi nabytkami oraz wrzucam newsy o książkach
Chcesz mnie wesprzeć? Mój Onlyfans ( ͡° ͜ʖ ͡°) ⇒ patronite.pl/ksiazkiWhoresbane
#ksiazki #czytajzhejto #rebis #scifi #sciencefiction #philipkdick
fc3072ba-fbfa-4b31-8a89-2efcfd67b0c3

Zaloguj się aby komentować

Cytat na dziś:

Wrota rzeczywiście były wielkie i czarne. Wyglądały jakby wykuto je z litej ciemności. Babcia i Esk stały w tłumie na placu przed Uniwersytetem i przyglądały się im.

– Nie rozumiem, jak ludzie wchodzą do środka – zauważyła w końcu Esk.

– Używają czarów, podejrzewam – wyjaśniła kwaśno Babcia. – Oto masz swoich magów. Każdy normalny człowiek kupiłby sobie kołatkę.

Terry Pratchett, Równoumagicznienie

#uuk
Mr.Mars

Może lepiej, żeby Babcia i Esk nie zostały studentkami tego uniwersytetu.

moll

@Mr.Mars babcia z pewnością nie zostanie, za to mogłaby prowadzić gościnne wykłady xD

Zaloguj się aby komentować

Czy ktoś się orientuje czy _Opowieści z meekhańskiego pogranicza_ są już zakończone jako seria, czy Wegner coś jeszcze pisze?

#ksiazki #fantasy
cyberpunkowy_neuromantyk

@Olmec @AdelbertVonBimberstein @Stashqo @Pukpuktratatabenc


Szósty tom jest w trakcie redakcji.


Źródło: https://www.facebook.com/share/p/19dSEenYV9/

Whoresbane

@Olmec Nie są ukończone. Wydano do tej pory pięć tomów, szósty jest na etapie redakcji. Kilka lat temu autor przyznał w wywiadzie, że ma plan na osiem tomów więc jeszcze trzy. Nie wiem czy to nie uległo zmianie przez jego chorobę. Było z nim poważnie i stąd opóźnienia między piątym a szóstym

Olmec

Uffff, uspokoiliście mnie.

Dawno się tak nie wczułem w świat przedstawiony i bohaterów. Świetna seria.

Zaloguj się aby komentować