#psychologia

26
755
Dzisiaj obchodzimy światowy dzień medytacji! Z tej okazji zachęcam do choćby 15 minutowej sesji medytacjnej; przy dźwięku bambusowych fletów, burzy lub po prostu w ciszy.

Namaste ( ‾ʖ̫‾)

Światowy Dzień Medytacji obchodzony jest corocznie 21 maja, aby przypomnieć nam, że medytacja jest dostępna dla każdego i każdy może skorzystać z jej uzdrawiającego wpływu. Medytacja odnosi się do skupienia umysłu i ciała w celu poprawy samopoczucia emocjonalnego

#medytacja #buddyzm #ciekawostki #zdrowie #psychologia
78e0a11c-1264-472f-83a3-8e2578e689e4

Czy praktykujesz medytację?

160 Głosów

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
#fafasiezaburza #depresja #mania #psychologia #psychiatria #rozkminy #iinnetakietakie

TLDR: Przeprowadzka... znowu, więcej pierdololo o depresji, moje filozoficzne wybory i brzemię traumy.

39.
Po obserwacji na oddziale B, wróciłam na oddział C. Dzięki bogu, a właściwie dzięki mojej lekarz prowadzącej która wyprosiła to na lekarce specjalistce. Na tym oddziale odwalały się takie maniany, że wprost mówiłam, że ja w tym środowisku czuje się znacznie gorzej i nie ma opcji abym miała tutaj zdrowieć. No wyobraźcie sobie funkcjonowanie ze współlokatorką schizofreniczką która napierdzielała jakieś pasjonujące rozmowy z bogiem po nocy i która zadawała mi pytania stojąc nade mną typu: na jakiej planecie żyjemy? To pierwszy raz kiedy ktoś mnie o coś takiego nieironicznie pytał. Czy mogę to sobie oznaczyć jako achievement?

Nie jestem stabilna, czuje się jakbym nigdy miała już nie być szczęśliwa. Otacza mnie pustka zewnętrzna, a wszystko wewnatrz mnie jest jałowe, płaskie i złużyte. Nie mam na tak wiele rzeczy siły, zwłaszcza biorąc pod uwagę ilość wolnego czasu. To wpędza mnie w większy dół. Na pocieszenie swoje i Wasze czuje ze robię małe kroczki ku lepszemu, przykładowo mogę się skupić na czytaniu chwilę dłużej, albo zasypiam bez potrzeby dodatkowego leku nasennego. Relanium wystarcza. Myśli o zrobieniu sobie krzywdy mam prawie codziennie. Nie mogę od żałować, że kiedy miałam okazję to mocniej nie przeciągnęłam tą żyletką. Samo patrzenie na nowo powstałe blizny generuje we mnie osobliwą mieszankę frustracji i ekscytacji. To nie jest normalne, bo przecież mam i chcę dla kogo żyć.

Czuję też wielkie poczucie winy wobec rodziny i partnera, którzy dwoją się i troją aby mi dogodzić i aby mnie uszczęśliwiać. W tym miejscu czuje, że stoję przed wyborem najwyższego rzędu i muszę zadać sobie zajebiscie, ale to zajebiscie ważne pytanie: czy wybieram drogę życia, czy śmierci? Czy chce dążyć do zdrowienia, czy unicetwienia? To bardzo trudny wybór dla osoby w moim położeniu, ale jest na tyle fundamentalny i kluczowy, że jak najszybciej muszę sobie na to odpowiedzieć. Czy ja chce żyć tak sama dla siebie, czy wybieram powolną (albo nie) drogę zniszczenia lokując wolę istnienia w innych. Mam tak dobre życie, tak wspaniałych ludzi wokół, sama w sobie mam ogromny potencjał, ale z drugiej strony skrywam w sobie kosmiczne pokłady bólu i tyle ran nie tylko na ciele od których chciałbym uciec, których nie umiem zaakceptować, unieść z godnością. Słyszę od tak wielu osób, że jestem dzielna, ale ja tego w ogóle nie czuje, wręcz przeciwnie czuje się słaba i niewystarczająca. Jakbym zawalała jedną rzecz po drugiej.

Cierpię bardzo, tak wiele złego wydarzyło się w moim życiu, a ja nie mogę tego przetrawić jakoś należycie. Miotam się w tym wszystkim jak komar złapany w pajęczą sieć. Dzisiaj po rozmowie z mamą, która totalnie nieświadomie użyła słowa klucza do aktywacji traumy doprowadziłam się do skrajnej histerii. Wyparcie przestało w tamtym momencie działać. Ale nie nie nie, nie mogę o tym pisać, myśleć, wszystko na raz w mojej głowie, sceny jedna za drugą. To się nie wydarzyło, to się nie wydarzyło. Nie nie nie. Nie wytrzymam tego.

Chwała, że są silne leki które są w stanie położyć mnie raz za razem na łopatki, tak abym mogła zapomnieć i stucznie się wyciszyć. Nadal walczę, ale na wspomaganiu.

Wołam @ZygoteNeverborn, bo dopytywał co tam u mnie, więc proszę. :)
8db39da8-4542-41b2-a4ff-56576310b937

Zaloguj się aby komentować

Jestem u dziadków, mieszkają w miasteczku powiatowym. Kiedyś miałem taki dziwny sen, którego akcja dzieje się właśnie w tym mieście powiatowym, gdzie oni mieszkają, był wtedy jakoś maj albo czerwiec. Nie było tam telefonów ani niczego takiego, co za chwilę będzie miało znaczenie. W rzeczywistości, jakieś dwadzieścia albo trzydzieści metrów od domu dziadków jest miejsce gdzie stoi piekarnia a w tym śnie stały tam takie trochę szeregówki trochę bloki. W innym miejscu stoją (w rzeczywistości) czteropiętrowe wielkopłytowce a koło nich idzie linia kolejowa.we śnie był tam generalnie pusty, wysypany żwirem plac a na nim były ruiny jakiegoś małego domku nie ogrodzone żadnym płotem ani niczym. No i generalnie to w tym śnie mieszkałem u dziadków i poznałem dziewczynę. Była fajna, bardzo miła, ładna, miała blond włosy i ogólnie to się zaprzyjaźniliśmy. Spędzaliśmy razem czas jeżdżąc na rowerach, siedząc w słońcu na ławeczce, która stała na przeciwko tych szeregówko-bloków. Ta ławeczka istnieje w rzeczywistości w tym samym miejscu w którym stała we śnie (czyli z rzeczywistości została przeniesiona do tego snu). No i po jakimś czasie (bliżej nieokreślonym) pocałowaliśmy się z tą dziewczyną. Dajmy jej na imię "Ania". W ten sposób zostaliśmy parą. Bardzo ją kochałem, jej towarzystwo dawało mi poczucie bezpieczeństwa. Po tym naszym pocałunku nie zmieniło się jakoś dużo. Ciągle spędzaliśmy czas że sobą spacerując po okolicy, leżąc razem na trawie, przytulając się. Nie pamiętam żebyśmy się seksili. Generalnie to byłem z Anią bardzo szczęśliwy, kochaliśmy się, dawała mi dużo bliskości i poczucia bezpieczeństwa. Spotykaliśmy się ze sobą codziennie i całe dnie mijały nam na wspólnym spędzaniu czasu. Była zawsze pogodna i ślicznie wyglądała ale jak się uśmiechała to po prostu no czułem takie ogromne szczęście... Było mi z Anią bardzo, bardzo dobrze, ponieważ darzyła mnie bezinteresowną miłością i dawała to poczucie bezpieczeństwa. W końcu któregoś dnia wyszedłem rano z domu i poszedłem do tej ławeczki przed tą szeregówkę w której mieszkała Ania i usiadłem na tej ławeczce, czekając aż z domu wyjdzie moja ukochana. Długo czekałem, ale Ania się nie pojawiała. Zapadł wieczór, ja cały dzień spędziłam na ławeczce oczekując na ujrzenie twarzy dziewczyny, którą tak bardzo kochałem, jednak bezskutecznie. Noc nadeszła, ulicę oświetlało pomarańczowe światło lamp ulicznych, jednak Ani nie było. Następnego dnia znowu czekałem na tej samej ławeczce na moją ukochaną, ale znowu się zawiodłem. Przez następne kilka dni siedziałem naprzeciwko drzwi przez które Ania wychodziła z domu lecz to oczekiwanie nie przyniosło rezultatów. W końcu wszedłem na klatkę tego "bloku" i po kolei pukałem do wszystkich drzwi pytając o Anię. Nie miałem pojęcia pod którym numerem ona mieszkała, dlatego właśnie tak robiłem. W końcu na trzecim, ostatnim piętrze otworzył mi facet koło czterdziestki. Wszyscy ludzie których wcześniej nachodziłem nie znali żadnej Ani. A gdy spytałem gościa czy zna Anię, powiedział mi że tak, że jest jej ojcem. Powiedziałem mu że jestem przyjacielem Ani i jakiś tydzień temu mieliśmy się spotkać, ale nie przyszła i się martwiłem. Facet odpowiedział że domyśla się że jestem chłopakiem jego córki i że od jakiegoś czasu spotykała się ze mną codziennie. Skoro miał tego świadomość to nie było co zaprzeczać, więc potwierdziłem. I wtedy gość powiedział "Ania już tutaj nie mieszka". Nie zrozumiałem tego wydawałoby się prostego komunikatu. Więc próbowałem się dowiedzieć więcej, że jak to, gdzie w takim razie teraz mieszka albo gdzie mógłbym ją znaleźć. Już nie pamiętam co mi odpowiedział, wydaje mi się że powiedział że albo Ania mieszka ze swoją matką w jakimś innym mieście albo nic nie powiedział. Bałem się że coś złego się jej stało albo że może miała jakiś wypadek i umarła. Jezu, tak strasznie się bałem, że faktycznie mogła umrzeć. Teraz mi przyszło do głowy, że może była na coś chora, tylko że w ogóle nie było niej widać jakiejkolwiek choroby. Ale prawie na pewno umarła, tylko nie miałem pojęcia z jakiej przyczyny. Byłem załamany, naprawdę czułem się strasznie, dużo płakałem. Pierwsza dziewczyna (mamy i sióstr nie liczę z oczywistych powodów) w moim życiu, która tak bardzo podniosła mnie na duchu (pamiętam, że w tamtym okresie miałem potworne samopoczucie i moje życie było bardziej taką przepełnioną smutkiem i rozpaczą wegetacją), sprawiła, że chciałem żyć, chciałem z nią i dla niej żyć... Nagle straciłem ją na zawsze i nawet nie miałem za bardzo pojęcia dlaczego. Dni mijały mi na przypominaniu sobie wspólnych chwil z moją kochaną Anią, przypominałem sobie jak bardzo z nią byłem szczęśliwy, czułem się wtedy bezpieczny, kochany, zaopiekowany. W ostatnim dniu, w którym ją widziałem i z nią byłem nie miałem przecież pojęcia, że to ostatni taki dzień. Zresztą skąd mogłem o tym wtedy wiedzieć? Tak więc no dni po rozmowie z ojcem Ani mijały pod znakiem nawrotu depresji (na dodatek takiego jakby wziął pięciokilowy młot i nim pierdolnął mi w głowę), płaczu i potwornego żalu. Aż w końcu się obudziłem. Cała opisana wcześniej historia była wytworem mojego okrutnego śniącego mózgu. A ja dalej czułem rozpacz i żal.

***

Mam właśnie tak, że część (i to całkiem duża, bo co najmniej 30 a może nawet 60 procent) moich snów bywa strasznie realna. Czasem nawet tak, że potem nie jestem w stanie powiedzieć, czy jakieś moje wspomnienie faktycznie wydarzyło się w rzeczywistości (tej, w której mamy telefony, hejto i robiącego swoją grę @MrGerwant), czy jest to jeden z moich snów (jak właśnie historia z Anią albo inne rzeczy) czy może jest to atak lęków/stresu (w którym doświadczam deja vu, nawrotu wspomnień z rzeczywistości, snów lub innych wytworów mojego mózgu). Więc no możecie to wszystko podsumować zdaniem "wiesz Zjedzonku, wydaje mi się, że jest to problem".

Dzisiaj byłem u dziadków i jak siedziałem sobie na tej ławeczce, która też pojawiła się w "Śnie o Ani", przypomniałem sobie tą historię i zrobiło mi się smutno. W tej chwili siedzę na peronie dworca kolejowego i przy pisaniu tego posta i opisywaniu tego snu zaczęły wracać kolejne kawałki tego snu (które już są opisane) i naprawdę poczułem ten smutek i żal, które poczułem wtedy po wybudzeniu się i powrocie do rzeczywistości. Tej rzeczywistości. #pdk
Ehhh akurat w tej chwili (16:38 dnia bożego 14.05.2024) dostałem kolejnego przebłysku deja vu, ale na szczęście lęk nie jest jeszcze duży. W każdym razie, kochani, osobom, które myślały że nie żyję albo coś pokazuję, że żyję. Chciałem się z Wami podzielić jakoś tym snem i tym jak zareagowałem gdy sobie ten sen dzisiaj przypomniałem. Pozdrawiam.

#zjedzonwszpitalu #psychologia #psychiatria #depresja #rozkminy #smierc i trochę też #przegryw
Wołam @ICD10F20, może Ci się spodoba.

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #psychologia #psychiatria #rozkminy #iinnetakietakie

TLDR: Koniec zabawy, czas na depresję.

38.
Zdegradowali mnie z odcinka C na odcinek B, tak zwany obserwacyjny. Mój stan się znacząco pogorszył, więc ograniczyli mi wolność i zabrali większość rzeczy, łącznie z ubraniami. Siedzę tutaj sama i zamulam. Nawet pobrali mi mocz aby sprawdzić, czy przypadkiem nie biorę narkotyków - taką świruską jestem. Myśli samobójcze i autoagresywne wywołały silny przymus zrobienia sobie krzywdy, co w dalszej kolejności doprowadziło do myślenia tunelowego. Zupełnie jakby nic innego nie mogło się już wydarzyć poza zranieniem się. Teraz żałuję tylko ze nie odważyłam mocniej się zranić. To jest kurwa chore, bo mam dla kogo żyć poza sobą. Nie daje już sobie rady, znów spadłam w dół i wyjebałam się na ten swój głupi ryj. Nie mam już sił do siebie i tych paskudnych zmian nastroju. Już tracę nadzieję.
b7067881-39a2-40cb-80c1-7f95380d817f

Zaloguj się aby komentować

Leczenie zaburzeń psychicznych według nauk Kościułka! Dla nieletnich zniżka 20%, dla osób poniżej 15 r.ż. 40%! Umów się już teraz na chrześcijańskie leczenie schizofrenii!
#heheszki #psychologia #bekazkatoli
2387d149-6138-451f-9af6-1b38bc500da4
SuperSzturmowiec

a do starych chłopów to pewnie cena plus 40%

Erebus

@Zjedzon lepiej iść do ateistycznej julki?

MikeleVonDonnerschoss

Psycholog chyba nie służy do leczenia schizofrenii

Zaloguj się aby komentować

#psychologia #rozwojosobisty #relacje
Nie znalazłem w polskim internecie nawiązania do One-Upper więc nazwałbym roboczo "O Krok Lepszy Przechwalacz" bo nie jest to typowy opis zwykłego przechwalania czy samochwały tylko zjawisko 'przebijania' wszystkiego co mówi rozmówca.
*** wymagana znajomość angielskiego lub translator ***
https://www.linkedin.com/pulse/how-talk-one-upper-without-losing-your-damn-mind-larry-jones/

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #psychologia #psychiatria #rozkminy #iinnetakietakie

TLDR: Dzień z życia w psychiatryku tym razem w trybie manii.

37.
W kontrze do poprzedniego wpisu dodaje wpis jak wygląda dzionek w czubkowie gdy ma się zbyt dużo chęci i mocy

0:00 Nie mogę spać, myśli kłębią się jedna za drugą. Nie odczuwam ani grama zmęczenia. Najlepiej jakbym mogła teraz wstać i zacząć sprzątać, albo tańczy, albo cokolwiek. Na nocnym obchodzie dostaje tabletki nasenne, więc chcąc nie chcąc odpływam.
7:30 Wstaje z budzikiem- lecę po poranne leki. Myślę o tym, że może pójdę spać, ale w ostateczności póki nie ma tłumów na sali pierdolne sobie taką jogę jakiej świat nie widział. Tak mi leci pół godzinki, wołają na śniadanie.
8:00 Czas na szamkę i leki, stanie w kolejce generuje we mnie tonę frustracji, przeskakuje z nogi na nogę czekając na dojście do okienka. Słyszę komplement, że bardzo radośnie wyglądam od Pani kucharki. No baa, Pani nie wie nawet jak bardzo. Śniadanie zjadam w pośpiechu, nie mam na to czasu. Jedna kanapka wystarczy w zupełności. Biegnę na rowerek stacjonarny. Jakoś trzeba spożytkować tę energię.
8:30 Rowerek wieje już nudą, muszę pochodzić zanim zacznie się obchód. Rozpoczynam korytarzowe turnusy z hardbassami na słuchawkach. Teraz tylko one mnie rozumieją.
9:00 Próbuje grzecznie wyczekać na lekarz w łóżku, nie ma bata muszę wrócić do chodzenia. Bezruchu generuje we mnie niepokój i drazliwość. Zreszta jak będzie coś chciała to złapie mnie jakoś. Wychadzam kolejne kroki, a moja postać dreptająca w tę i z powrotem powoli wpisuje się w krajobraz oddziału.
10:00 Gadka z moją lekarz prowadzącą odbywam w trakcie marszu. Pyta jak tam zyciu mija i inne takie takie. Mówię, że ciężko i wspaniale, nudzi mnie to chodzenie, ale nie widzę innych perspektyw dla siebie w tym miejscu, drażnią mnie nawet Ci co chodzą wolniej ode mnie. Dodaje że mogłabym podbić świat, ale nie tutaj. To generuje kolejną fale złości. Zostaje mi przypisana kolejna dawka relanium.
11:00 Spotkanie społeczności, każdy mówi jak się czuje, co osiągnął w tym tygodniu i jakie rzeczy sprawiły mu radość. Słucham z 20 pacjentów, odpowiedzi są różne. Odchodzę raz bo nie jestem w stanie wysiedzieć, kolejka dochodzi do mnie, więc się chwalę, że czuję się przewspaniale, bosko i wzzechmocnie. Dodatkowo rozdzielanie są obowiązki oddziałowe na pacjentów typu: wycieranie stołów po posiłkach, odpowiedzialność za bibliotekę, czy dołączenie do komisji czystości, która sprawdza i ocenia pierdolnik we wszystkich salach (dla najbardziej schludnego pokoju jest słodka nagroda, zupełnie jak w jakimś teleturnieju). Ja bym się mogła zgłosić do wszystkiego, ale nie pozwolili mi. Ach ta moja chorobową nadgorliwość. Wybieramy również rodzaj ciasta na spotkanie przy herbatce. Wygrało jebane ciasto czekoladowe, ja wolałam rabarbarowe. Czekoladowe można jeść zawsze, rabarrborowe już nie. Jestem tym zdruzgotana. Resztę czasu do 12 spędzam na chodzeniu.
12:00 Czas na zajęcia plastyczne. Koloruje sobie ptaszki, było fajnie. Nawet godnie wysiedziałam ten czas. Koleżanka zwróciła uwagę, że pierwszy raz widzi mnie taką spokójną. Samą mnie to zdziwiło, bo kobita ma rację.
12:30 Powtórka z rozrywki, nie mam czasu na jedzenie. Zjadam w pośpiechu połowę papryki z farszem i zmykam.
13:00 Ruszamy na spacer, który ja bym raczej nazwała konduktem pogrzebowym, bo zamiast chodzenia mamy człapanie. Dobija mnie to do reszty, bo ja wolę chodzić sama i własnymi ścieżkami. Tutaj nie mogłam z powodu ryzyka, że ktoś uzna, że próbuje zwiać. Wymęczyłam się na nim, pomimo wolnego tempa.
14:00 Wkurw rośnie, za mało miejsca, dobijający ludzie, czekam do 15 na relanium. Wciąż chodzę, a bity nierozłącznie ze mną.
15:00 Zegar wybił, It's relanium time! Po pół godziny mój umysł zwalnia. W końcu siadam sobie na łóżku i czytam na spokojnie komiks. Ten proszek był dla mnie niczym melisa. Więc to tak jest, jak można skupić myśli i coś zrobić bardziej statycznego. No nie powiem nawet fajnie.
Do 16:00 korzystam z klarownego umysłu. Czytam, rozmawiam na spokojnie, puzzelki sobie ułożę nawet i odpoczywam, w końcu odpoczywam.
16:30 Kolacja, zjadam nawet więcej niż zazwyczaj. Zaczynam odczuwać głód, jak ludzki człowiek.
17:00 Mam odwiedzinki siostry, miałam mieć przepustkę na wyjście z nią, ale z powodu środowego ataku furii na cały świat, lekarze cofnęli mi ten przywilej. No cóż. Wzamian możemy wyjść na ogródek, gdzie zawsze jest łatwiej uzewnętrznić się niż w socjalnym. Siedzę prawie spokojnie, ale to i tak niebo w porównaniu z tym co wcześniej.
18:30 Siostra wychodzi, a ja zostaje w najgorszym możliwym czasie. Wiem, że nie tylko ja czekam na leki.
19:00 Ni chuja nie wiem co się działo od 19, ale wiem że dobiłam w krokomierzu 12 km. Nie wiem czy mam się czuć z tego powodu dumna.
20:00 Znowu umysł mi przyspiesza, chcę iść na rolki. Błagam. Potrzebuje złapać oddech. Wciąż chodzę.
21:00 Leki, chwała Bogu leki! To dla mnie nadzieja na chwilę wytchnienia. Wjeżdża lit, lamitrina, relanium i chuj tam jeszcze co. Jestem królową życia, ale nadal zamknięta w swojej wieży. Do 22 siadam z paroma innymi pacjentami do gry w uno. Nawet ten czas jakoś zleciał.
22:00 Wyłączamy światło, cisza nocna moi drodzy. Nie ważne że jesteś dorosłym człowiekiem z pełnia praw obywatelskich, sio do łóżka, raz dwa! Czasami ludzie chowają się do palarni, by sobie pogadać na intymne tematy typu jak ktoś chciał się zabić i dlaczego, ale ja tym razem w tym nie partycypuje. Mam już wenę aby coś kolejnego dla Was napisać.
23:00 Powoli kończę, powoli zasypiam. Może dzisiaj zasnę bez dopalaczy. Życzę tego sobie. Zwłaszcza miło wstać bez porannej zamułki. Dobrej nocy wariatuńcie. Czas przytulić się do podusi.

To jeden z dni w oddziale. Ogólem zajęć i konsultacji jak np. z psychologiem jest więcej, ale nie miało to miejsca tego dnia. Powiem Wam że nie wiem jak się czuje czasami, to bardzo trudne do opisania. Może jak się ustabilizuje łatwej mi będzie złapać większą perspektywę. Zresztą jak to myślałam o poprzednim poście tego typu, to uznałam że w sumie spanko i myślenie o śmierci zamieniłam na zapierdalanko i napęd na robienie wielu rzeczy na raz. To nie brzmi zdrowo. Chujowe są te choroby psychiczne. Nie polecam.

Dziękuję bardzo, bardzo i nie na podziękuję się Wam za Waszą obecność i wsparcie pod wieloma kątami, a hasełko na dzisiaj dla wytrwałych czytających to Relanium, a co mogło być innego. Fajnie ze to przeczytaliście. :) Buziaczki i miłej niedzieli.
9e832835-984c-4155-bf4c-371840f0f64f
Papajak_Watykaniak

@Fafalala pierwszy raz czytam Twoj wpis i jest dla mnie bardzo interesujący. czy możesz zdradzić co masz zdiagnozowane?

UbogiKrewny

@Fafalala pierwsze pytanie, nie martwią lekarza prowadzącego twoje niedobory kalorii przy tak wielkim wysiłku energetycznym?


2. Dobre jest to, że radośnie wyglądasz, że leki działają, ale ciekawi mnie bardziej opis tych myśli w głowie, czy to nagle jakby burza przeszła? Czy sztorm na morzu nagle przeszedł w bezwietrzną pogodę?


3. Wobec bana na wyjście z siostrą czułaś bardziej frustrację czy zrozumienie?


Ogólnie Twoje wpisy zawsze mnie ciekawią, rozbawiają, oraz zmuszają do refleksji nad tym wszystkim, zaczynając od działania tych instytucji kończąc nad jaka jest możliwość wsparcia dla ciebie czy innych osób. I do tej pory nie potrafię na to znaleźć sposobu.

MementoMori

A latajo tam baby i chłopy nago po korytarzach?

Zaloguj się aby komentować

W ostatnich latach w USA na nowo odżyły dawne indiańskie mity o tajemniczych istotach z tamtejszych legend. Szczególnym zainteresowaniem cieszy się Wendigo i tak zwany Skinwalker czyli rodzaj złej wiedzmy która może opętywać lub przybierać postać zwierzęcia. Jedną z najbardziej znanych historii o Skinwalkerarch jest Ranczo Skinwalkera. Mowa tu o pewnym ranczu w USA gdzie miało dochodzić do dziwnych sytuacji związanych właśnie ze Skinwalkerami. Oprócz tego jednak Skinwalkerzy pojawiają się w całej masie różnych internetowych historii czy creepypast. Na youtubie z kolei tworzone są filmy poświęcone Skinwalkerowi więc widać, że temat ten ludzi w USA mocno fascynuje. Pozostaje jednak pytanie, dlaczego tak się dzieje.

Niemiecki filozof Spengler uważał, że ludzka dusza jest swego rodzaju mikrokosmosem w której odbija się makrokosmos czyli wszechświat. Nie jest to bynajmniej nowy pogląd bo już Platon uważał, że kosmos ma swojego rodzaju własną duszę i jest on na swój sposób żywy. Spengler jednak nie rozumiał tego w sposób dosłowny, a bardziej symboliczny. Chodziło o to, że człowiek poprzez fenomenologiczne doświadczenie (a nie refleksje) otaczającego nas świata tworzy sobie o nim pewne wyobrażenie które też przenika jego duszę. Ludzie poprzez komunikacje dzielą się tymi wyobrażeniami o świecie przez co rodzą się później mity, religie, a w końcowej fazie kultury. Każda cywilizacja ma swoje własne wyobrażenie na temat świata ponieważ ludzie w nich żyjący przebywali w różnych środowiskach co przekładało się na różne postrzeganie rzeczywistości.

Kiedy jednak Europejczyk przybył do ameryki to opuścił swoje naturalne środowisko i zaczął żyć w tej samej krainie w której żyli przed nim Indianie. Psycholog Jung podzielał zdanie, że otoczenie w którym człowiek żyje i w którym się rodzi wpływa na jego mentalność. Jego zdaniem człowiek wyczuwa to nawet instynktownie. Przywoływał nawet przykład prymitywnych plemion które nie chciały podbijać innych terenów z obawy, że przebywanie na obcych ziemiach mogłoby mieć na nich zły wpływ. Dostrzegał on spore różnice w psychologi amerykanina i europejczyka. Po części uzasadniał to wpływem kultury afroamerykańskiej która się tam wytworzyła, ale dostrzegł też podobieństwo mentalne amerykanów i Indian. Wydaje mi się, że to jest dość dobrym wyjaśnieniem czemu mity o Wendigo czy Skinwalker zdołały przeniknąć do amerykańskiej kultury i w niej dalej przetrwać.

#revoltagainstmodernworld #filozofia #psychologia #socjologia
a7bd4939-099a-4d4a-9987-a6c8fb2f34f8
Abcdef90

Ja najbliżej jestem uwierzenia w istnienie El Chupacabry

Zaloguj się aby komentować

Czy uważacie się za NPC ?
Że jesteście niewyrózniająca się postacią, która ktoś mogłby z łatwością zaprogramować taką jak inne NPC.
Czy może uważacie że nie jestesteście NPC, wasze cechy i zachowania są mocno niestandardowe, trudno przewidywalne i mało popularne, mocno wyrózniacie sie na tle reszty ?

Generalnie uważałem się za wyjątkowego (płatka śniegu ( ͡° ͜ʖ ͡°) ) dopóki nie otrzymałem diagnozy spektrum autyzmu a pozniej nie zaczałem czytać o tym, ostatnio znalazlem wykaz 16 kryterium z których spełniam ..... 16. To dało mi do myslenia że jestem łatwym do zaprogramowania NPC.
#psychologia #autyzm
8ccaac40-65cf-4f5a-8611-9e37db6c7e86

Czy jesteś NPC ?

299 Głosów
Szpadownik

Jeśli jestem NPC, to ktoś nie mógł się zdecydować na konkretny zespół/zaburzenie, tylko mam z każdego po trochu, ale za mało żeby zdiagnozować coś konkretnego xD

Xax

Nie wiem czy to jakiś wyższy poziom spierdzielenia, ale co do pytania o natłok myśli, to mnie taki natłok myśli zazwyczaj rozluźnia xD

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #psychologia #psychiatria #rozkminy #iinnetakietakie

TLDR: Pierdololo, niespełnione pragnienia, potyczka z oddziałowym goliatem i fantazje na temat masego mordu.

36.
Możliwe, że dzisiejszy post będzie jednym wielkim bełkotem. To też dobrze, czasem w życiu się pierdoli. Chociaż znając siebie i tak przed publikacją będę go redagować z dziesięć razy. Ach i sorka, za bombardowanie Was moimi postami w ostatnim czasie, wiem że już wiele osób przewraca oczami widząc na tablicy moje kolejne wypociny, ale jak już wiele razy pisałam, bardzo mi to pomaga i jest to jedna z niewielu rzeczy, które mogę robić w skupieniu. Zresztą kto jest tym zmęczony, polecam dać tag do czarnej listy i problem się szybciutko rozwiąże. A teraz wracamy do sedna!
<br /> Pędzi wszystko w mojej głowie jak starlinki wypuszczone w niebo. Nawet nie jestem stanie wyłapać tej jednej konkretnej. Jest wszystko i nic zarazem. Gdyby tylko moje ręce nadąrzały za tym co chcę Wam przekazać, ten post miałby już z 3 nowe akapity. Oficjalnie jestem w manii, nie ma przelewek. Maszyna nazywana moim ciałem jest w takiej matni, że to się nawet filozofom nie śniło. Tańczę, chodzę znaczy sorki, zapierdalam po korytarzu robiąc 10 km w ciągu 4 godzin. Jak myślicie ze to pikuś to zapraszam do siebie na oddział, to zrozumiecie ile kółek musiałam zrobić, aby osiągnąć taki szałowy wynik. Potem chwilka rowerku. Pedałuje jakby wściekły nosorożec mnie gonił na safarii. Później joga na korytarzu, moje ciało gibkie jak u węża napierdala najtrudniejsze dla mnie pozy, bez żadnej asekuracji. Mi się nie uda?! Weź tylko potrzymaj mi psychotropy. Niby wszystko fajnie, bo działam w myśl zasady źle Ci, to idź pobiegać tylko problem jest w ilości, wytrzymałości, oraz tym, że znacznie więcej spalam niż przyjmuje energii w jedzeniu. Nie mam czasu na jedzenie, nawet to robię szybko. Zobaczymy ile jeszcze pociągnę na takim speedzie.

Męcze się, strasznie się męczę. Mam milion nowych koncepcji na siebie: tatuaż, lekcje tańca, trening rolek, pisanie książki, powrót do jogi, praca wykonywana na 120% i milion nowych niepotrzebnych, materialnych pierdół jak pędzel do czyszczenia klawiatury, wielki plecak od chińczyków, czy ostrzałka od noży. A jeszcze był skorpion, bo przecież tylko on jest mi potrzebny do życia. Bez skorpiona się nie obędzie. To zbyt dużo jak na jeden raz, szybko by to mnie wyczerpało, albo potem bujała bym się z konsekwencjami swoich wyborów (skorpiony potrafią bardzo długo żyć o dziwo). Wszystkie pomysły za sugestią lekarzy zapisuję i mam je rozpatrzeć po tym jak już ustabilizuje mi się nastrój, bo do tego trzeba na spokojnie przysiąść. A że tutaj nie ma miejsca na to bym realizowała swoje cele, a partner już niechętnie odbiera za mnie kolejne paczki, to chodzę, piszę, tańczę i znów chodzę. Jak w jakimś koszmarze w stylu filmowego Dnia Świstaka.

Wczoraj do tego wszystkiego dostałam ataku furii. Wspominałam Wam, że w manii stany rozdrażnienia mogą być tak silne, że człowiek czuję iż jest od krok od popełnienia masowego morderstwa? Nie?! To już wiecie. Miałam tak właśnie wczoraj. Zaczęło się od spaceru, bo grupa za wolno chodziła, a skończyło się na grożeniu największemu bysiorowi na oddziale cedzac przez zaciśnięte zęby, że rzucę się na niego jak będzie do mnie teraz mówił. Ziomuś zapytał tylko przyjaźnie co tam u mnie, więc należało mu się c'nie? Po chwili patrząc na jego szerokie bary, szybko zreflektowałam się i dodałam, że może bym przegrała, ale i tak się bym się na niego rzuciła. Oczywiście przeprosiłam go za to dzisiaj i już w spokoju, oraz zgodzie pogadaliśmy sobie w palarni. Poprosiłam lekarz prowadzącą o pomoc warcząc i krzycząc, że ja nie wytrzymam tutaj ani minuty dużej i rozpierdolę to miejsce i każdego z osobna. Wcale moje słowa nie były na wyrost. Znaczy były, ale nie dla mnie przekonanej w tamtym momencie o własnej wyższości. Spacyfikowała mnie czymś, co sama określiła że mnie rozłoży na łopatki i pójdę spać. Rzeczywiście rozłożyło mnie na łopatki na parę dobrych godzin i przyznaje, że wtedy przyjęłabym cokolwiek, byle to uczucie mnie opuściło.

Dobra, lecę po mojego czasowego rozluźniacza w postaci relanium i klasycznie na papieroska. Może będzie fazka. Do następnego!

PS Na zdjęciu widać rękę Pana Edzia z demencją, który chciał mi pomóc w układaniu 1000 puzzli. Ta sterta losowych elementów w rogu to jego robota. Daliśmy mu promil procenta, bo statystycznie istniała szansa, iż jeden element w końcu znajdzie się na właściwym miejscu. Niestety nie tym razem, ale było widać wysiłek intelektualny na twarzy Pana Edzia. Nie miałam serca mu tego odbierać, ale konieczność ponownego sortowania tego wszystkiego sprawiła że odpuściłam dalszych prób skończenia. Tak to jest jak bierzesz się za coś większego w szpitalu.
d09e20f2-d4ca-4775-8ea0-055023d96211
Byk

Pisz, pięknie się uzewnętrzniasz i pokazujesz ,,normalsom" z czym się musisz mierzyć.

Kto wie, może nawet dzięki Twojemu pisaniu, ktoś zauważy u kogoś bliskiego podobne objawy i szybciej ta osoba otrzyma pomoc.

UbogiKrewny

@Fafalala zawsze chętnie się czyta twoje wpisy, dziś mądrego już nic nie powiem, bo wszyscy w komentarzach już powiedzieli mądrzejsze rzeczy. Najważniejsze abyś się trzymała i nikogo nie zagryzła

dsol17

Ach i sorka, za bombardowanie Was moimi postami w ostatnim czasie, wiem że już wiele osób przewraca oczami widząc na tablicy moje kolejne wypociny


Don't worry,no need to be sorry.

Zaloguj się aby komentować

Wracając do głównego wątku mojego wpisu, to jeszcze denerwuje mnie, bo buduje domek na działce i nie tylko od żony ale i od rodziny czy od szwagra np. słyszę, hehe będziesz miał gdzie spać jak, cię żona wygoni z domu...

No kurwa śmieszne.... #psychologia #zwiazki
pol-scot

@cebulaZrosolu piszesz, że odstawiasz maniane a potem żalisz się, że słyszysz tego typu teksty...

szymek

@cebulaZrosolu mów że pewnie, już dupeczki nagrane masz i święty spokój

NiebieskiSzpadelNihilizmu

Takie gównoteksty jak ktoś nie ma pomysłu co powiedzieć jak leci rozmowa to potem takie coś produkuje. Ja już się przekonałem że jak mam sądzić takimi hasłami to już lepiej w ogóle się nie odzywać

Zaloguj się aby komentować

Ej powiem wam, że zaczyna mnie mocno wkurzać coś co zawsze było "w żartach". Mianowicie żona często "żartuje" że hehe bo się z Tobą rozwiode, albo naodwalałeś to mam ochotę się z Tobą rozwieść, ooo jak kiedyś coś odwalisz to się z tobą rozwiode i złamie Ci nos...

Święty nie jestem, zdarzają mi się wpadki ale jak mam być szczery to te niby "żarty" wywołują u mnie reakcje odwrotną do tej zamierzonej, jak tak słysze to mam ochotę naodwalać jeszcze bardziej... Jak to kiedyś powiedziała Pani psycholog, że niby chce swoim kosztem udowodnić, że ktoś inny miał rację...

Przypomina mi to sytuację z technikum, z pewnych względów (prywatnych) postanowiłem, że mój bunt będzie objawiał się tym, że nie będę się uczył, oczywiście po półroczu ileś tam zagrożeń, mama z pedagogicznym podejściem wyjaśnia co się stało, co zrobić itp, ojciec jak zwykle wyzywa od debili (najlżej mówiąc), tłucze i wyżywa na mnie swoje zale... zgadnijcie kogo posłuchałem? No przecież ojca... Że jestem debilem i nie zdam no i nie zdałem...

Poznałem wtedy pewna kobietę (nie nie moją żonę) która pomogła mi wyjść z dołka, z momentu w którym z technika informatyka stałem się budowlańcem z zawodówki (do dzisiaj to synonim łysego seby hehe kurwa wiecie ej)... Niestety nie sprostałem jej wymaganiom i nasze drogi się rozeszły, a że jestem kochliwy to przeżyłem to dosyć mocno...

W końcu jako ustatkowany mechanik automatyki przemysłowej (jak do tego doszlo pomijam bo za długo by pisać), poznałem pewna kobietę która jest teraz moja żona (żona od lat bodaj 3, znamy się lat 9)... Na poczatku wszystko było git, nie wiem czy to zakochanie czy po prostu było inaczej, ale serio przez dobre 7 lat od poznania nie pokłóciliśmy się ani razu. A ostatnio dzieje się coś złego, coś co kiedyś jej nie przeszkadzało teraz wywołuje w niej odrazę, ja wiem, że ludzie się zmieniają odkrywają w sobie nowe rzeczy które wpływają na nich negatywnie, ale mi się wydaje, że ja to w ogóle jestem negatywny w 100% wobec niej...

Kurde się rozpisałem... Pewnie mało składnie ale poniosły mnie emocje
#psychologia #zwiazki
opinia-rowna-sie-polityka

Mi się wydaje że takie "zarciki" to sprawdzanie jakiejś granicy

cyber_biker

@cebulaZrosolu możliwe, że już po związku a ona ma już kogoś innego na bloku albo ma już taką wizję. Imo kwestia czasu

bartek555

Jak mozna sie nie poklocic przez 7 lat? Moze troche z tego wynika wasz problem teraz, ze nie umiecie ze soba rozmawiac w razie problemow? Klocenie sie to jest czesc relacji, raz, drugi, trzeci, piaty i obie osoby wiedza jak druga reaguje, co ja triggeruje, jak rozwiazywac i lagodzic konflikty.

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #psychologia #psychiatria #iinnetakietakie

TLDR: CHADowe problemy.

35.
Witajcie moje Zuchy. Za chwileczkę minie miesiąc od przyjęcia mnie na oddział, a diagnoza CHAD, tzn. zaburzeń afektywnych dwubiegunowych wydaje się już formalnością, biorąc pod uwagę, że dopadła mnie miła hipomania. Do moich leków już bez skrupułów dodali węglan litu, czyli takie cudo do wyeliminowania tych radosnych górek. O wy paskudy, chcecie mnie pozbawić dobrego samopoczucia. Tak jeszcze wczoraj gadałam z lekarzami. Mały bezczel się ze mnie zrobił.

Wczoraj udało mi się 23 km zrobić, z czego 13 km to wychodziłam naginąc jak dzika po korytarzu. To miejsce jest zdecydowanie za małe dla takich świrków jak ja. Wytargowałam w celu rozładowania energii przepustkę 3h z moim partnerem. Tak też udało mi się dobić do tych ponad 20 km. Co się ludzie wczoraj na oglądali mnie latająca w tę i we w tę to już ich. Dzisiaj powtarzam proceder, prawie że mimowolnie ale staram się przerywać to posiadowkami na kanapie w socjalnym. Byle tylko nie wykończyć swoich nóg i nie spalać więcej kilokalorii niż przyjmuje. Nie jest to łatwe zadanie, jak odczuwa się taki przymus ruchu.

Co poza tym można było by warto dodać, tak dla lepszego ogladu na sprawę. Ach, no tak sen i łaknienie jest na bardzo niskim poziomie, co onacza, że zasypiam po 2 a budzę się już po 5 gotowa do zabaw, ale tutaj zwłaszcza o tak wczesnej porze nie idzie znaleźć sobie konstruktywnego zajęcia, poza moim (nie)ulubionym korytarzowym maratonie w rytmie hardbassów. Wczoraj nawet lekarze nie byli mnie w stanie złapać w celu poprowadzenia że mną rozmów. Zabawny to był pościg. Z jedzeniem również słabiutko, znaczy dla mnie to nie problem. Jestem na etapie, że jem bo muszę. Mówcie co chcecie, ale sen i jedzenie jest dla słabych.

Z osoby zabaradydowanej w sali od paru dni, stałam się osobą mega towarzyską. Mogę gadać właściwie o wszystkim i z każdym. Sztuka gotycka? Dawaj! Hodowla psów? Mam z tego doktorat. Budowlanka? Pff urodziłam się z młotkiem w ręku. Wcześniej mówiłam na tym miejscu jak o piekle intorwertyków, teraz to dla mnie ekstrawertyczny raj. Tyle jest ciekawych tematów do przerobienia. Nie traćmy czasu, na jaki temat mam się teraz głupio wymądrzać?

Niby fajnie co nie, ale problemem jest zasada: po każdej górce przychodzi dołek. A na ostatnim dołku bardzo poważnie rozważałam możliwość unicestwienia się, wręcz na poziomie przymusu. To nie jest w porządku. Nie ważnie jak ja personalnie się w tym momencie czuję, a czuje się zajebiscie.

Dobra, i tak już zbyt dużo poświęciłam czasu na posiadowkę. Trzeba ruszać, korytarz sam się pięćsetny raz nie przejdzie.
16cb3d39-ad2c-41af-bf41-5cedc49a74a0
Mentalista

@Fafalala  diagnozy psychiatrów sa zajebiste, maja takie niesamowite nazwy

Pan_Buk

@Fafalala Gdyby tylko ta cała psychiatria była jakoś oparta na dokładnych wynikach badań, np. krwi, a nie na wyczuciu psychiatry. Powiedzmy, pani Fafie skoczyło ciśnienie do 150/110 to jej dajemy węglan litu, ale tylko 1 miligram bo jej bilirubina utrzymuje się powyżej 150 dm/l. Jak ciśnienie spadnie do 100/70 i glukoza będzie powyżej 50 to jej damy 13,5 miligrama lamitryny.

Coś w tym stylu, dokładne wyniki badań, statystycznie nie do obalenia, aptekarskie dawki leków.

A nie, że "jest pobudzona to dajcie jej tego głupiego jasia w zielonych tabletkach". Co Ty na to?

bori

@Fafalala Poznałem piękne słowo: "zabaradydowany" 😅

Zaloguj się aby komentować