Ojciec zmarł w 2020 r., cholernie brakuje jego "ale dajesz rade synek". Chociaż chyba nigdy z jego ust nie padło "jestem z ciebie dumny", to tak odbierałem jego słowa, dawało to kopa do działania.
Nie wiem czy śmieszne, czy smutne ale na dobrą sprawę, doszedłem teraz do tego etapu, który mu obiecałem i nie czuję nic nadzwyczajnego. Nie mam się za bardzo komu pochwalić, bo sprawa rozchodzi się o hajs, no więc jak będę się chwalił żonie, to zaraz znajdzie wydatki, na które można to spożytkować, a ja nie lubię w konsumpcjonizm. Nie pochwalę się matce, bo będzie sugerować, żebym jej coś odpalił - całe życie ojciec na nią robił, więc ma pasożytnicze zapędy. Znajomi też odpadają, bo po co mają mieć gula albo kminić jakieś z dupy scenariusze, że pewnie kradnę albo oszukuję.
No więc tak siedzę nad naszym wspólnym zdjęciem. To chyba 97 lub 98, nasz jedyny w życiu męski wyjazd. Kminie jak cholernie brakuje mi tego gościa. To był mój prawdziwy Ziomek, który całym sercem mi kibicował i chciał dla mnie jak najlepiej. Mimo, że sam nie ogarnął najlepiej swojego życia, zbankrutował i musiał wyjechać do słabej pracy za granicę. Ja przez to, żeby móc studiować, musiałem zaiwaniać na dwie zmiany, widziałem jak mu głupio z tego powodu.
Nie wiem w sumie czy się cieszyć, czy płakać, nie wiem po co to tu piszę ale tak mnie wzięło przy chorobie na rozkminy. Mam nadzieje, że gdzieś tam patrzy na mnie i mówi to swoje "ale dajesz radę synek".
Chyba pójdę robić kompot.
#rozkminy #feels
Zaloguj się aby komentować