🎅HejtoPaka ruszyła! Weź udział w drugiej edycji świątecznej wymiany prezentów na Hejto❄️

Zgłaszam się
Chińczyki z Ali wrzucili stalówkę do pióra wiecznego ze stylistyką kota Schrödingera. Ogólnie zajebista i podoba mi się bardzo, gorzej, że stalowa kosztuje +/-120 złotych, a 14K złota ponad 700 XDD

Ale popatrzeć i pokazać wam mogę, to nic nie kosztuje
#piorawieczne
5c3e6bde-d97b-4220-8ed6-c8dc683799f9
sierzant_armii_12_malp

@Rozpierpapierduchacz Okrutny eksperyment… Schroedinger powinien go na sobie przeprowadzić.

Zaloguj się aby komentować

W taką piękną pogodę, która zaraz przeminie nie mogło być innego wyboru jak Anbar December Edition Dixit&Zak, rozgrzewający mix ambry i lekko dymnych (wędzonych) owoców, #conaklaciewariacie dzisiaj pachnie u towarzystwa, pozdrawiam i smacznej kawusi
#perfumy #sotd
59525e8a-7b45-4da7-a7b3-0c7583135324

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Dzisiaj spędzam swój ostatni dzień w Rzymie, co uczcilem założeniem najlepszego zapachu jaki kiedykolwiek miałem czyli oczywiście Amouage Epic (w tym przypadku 2014 rok). To tak przy okazji #conaklaciewariacie, a u was co tam?

#perfumy
16dfa1ea-2140-4160-b51c-0e6c0ad733f0
hesuss

@Lekofi ja sobie zarzucilem vintageowego Kourosa na silke i kurde... Kozak absolutny

Jurek_Kiler

@Lekofi Jacques Zolty Sparkling Sand

Zaloguj się aby komentować

I cyk komplemencik wpadł "Wujek aleeeee śmierdzisz!". A to tylko Prin Eshu, jeden z ciekawszych zapachów mszanych jakie dane mi było wąchać. Od razu dzień staje się lepszy

A co wam u was Wariaty?

#perfumy #conaklaciewariacie
Cris80

@Lodnip rano Coup de Foudre od Borta, a teraz Tauer L'air du desert marocain

pedro_migo

@Lodnip dziś testowo Areej Le Dore Agar de Noir - no i w końcu jakaś kawa która mi się spodobała

burt

@Lodnip woda kolońska Consul

Zaloguj się aby komentować

#perfumy
Witam pachnące grono i przychodzę z zapytaniem #conaklaciewariacie ! Dziś na mojej skórze króluje Orto Parisi Viride – prawdziwa esencja leśno-ziemnych klimatów. Wyobraźcie sobie spacer po mchu w wilgotnym lesie, gdzie powietrze pachnie ziemią i świeżością natury. Jak dla mnie - las w butelce.
4413b94b-0667-4d92-a00a-c4e119a68433

Zaloguj się aby komentować

Dziś niedziela, a jak niedziela to trzeba otwierać #souk , jak zwykle wrzucamy wszystko co mamy na sprzedaż. Mam nadzieję że kolega @Lekofi wybaczy mi tu wyjście przed szereg
#perfumy
326d1251-d4bf-4c9b-96b3-1ba0cd67c6d1
promyczekNadziei

na wstępie zaznaczam że chętnie się wymieniam ( ͡° ͜ʖ ͡°)


Dekanty:

Afnan Turathi Blue 10 ml 20 zł

Parfums De Marly Herod ~5 ml 37,5 zł

Parfums De MarlyPercival ~10ml 63 zł

Dior Sauvage EDT ~7,5 ml 19 zł

Dior Spice Blend ~3 ml 17 zł

Dior Sauvage Elixir (wiekowa odlewka) ~4ml 29 zł

Nishane Tempfluo 3,5 ml 25 zł

Amouage Portrayal ~10 ml 65 zł

Serge Lutens Fille en Aiguilles ~4 zł 40 zł

Dunhill Signature Collection - Agar Wood ~5 ml 19 zł

Dunhill Signature Collection - British Leather ~5 ml 17,5 zł

Dunhill Signature Collection - Nordic Fougere ~5 ml 16,5 zł

John Varvatos Artisan Pure ~10 ml 19 zł

Loewe 001 Man EDP ~5 ml 20,5 zł

Loewe 7 ~5 ml 18 zł

Heeley Cardinal ~ 5 ml 26 zł

Prada L'Homme ~10 ml 35 zł

Sonia Rykiel Rykiel Man ~5 ml 13 zł

Robert Piguet Oud Divin ~5 34 zł

Rasasi Hawas for Him ~5 12 zł

Xerjoff Naxos ~2.5ml 18 zł

Maison Margiela By the fireplace ~7ml 30 zł

Caron pour un homme de Caron Parfum ~5ml 29 zł


Flakony:

Aigner First Class Explorer 15 zł (ok. 10 ml)

Histoires de Parfums 1725 3,2 zł/ml (możliwość wzięcia flakonu ok. 23 ml)

Histoires de Parfums 1828 3,2 zł/ml (możliwość wzięcia flakonu ok. 35 ml)

Aigner No1 Oud 1.5 zł/ml (do odlania 30 ml)

Khadlaj Shiyaaka Silver 1 zł/ml (do dolania 80 ml)

lynx_

To i Ja .

Discovery set Arabian Heritage od ALD za 229 + kw

plus reszta tu: https://rentry.co/lynx_perfumy

Zapraszam

wujekbilly

PROMOCJA!!! Flaszki -5 zł ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Histories de Parfums - 114 Ambre - ~104/120 ml - 235 zł

Tom Ford - Grey Vetiver EDP - 80/100 ml - 330 zł

Armani - Eau de Cedre - 65/100 ml - 170 zł


A reszta https://docs.google.com/spreadsheets/d/1O5GLDVUMDpBOsJjx3KNGITg5WgewkkQWm7or4QivXHU/edit?gid=0#gid=0

Zaloguj się aby komentować

Zaproponowałem dzisiaj koledze z biura oprysk Kourosem PC, uprzedzając, że będzie intensywnie, staroświecko i skrajnie. Dał takie pół psika na przedramię.
Efekt był łatwy do przewidzenia - 3 osoby siedzące obok niemal chórem zaczęły płakać 'co to za smród, wali jak kostka do kibla, ooo, a teraz szczochem'. Tester złapał pierwszy płyn jaki był pod ręką, czyli szprej do czyszczenia monitorów i zaczął trzeć ręcznikiem papierowym xD
No i tak jak kocham Kourosa i nie wiem czy nie są to moje ulubiony perfumy, tak chyba trochę zdystansowałem się do pomysłu założenia go do biura. Bo o ile niepytani współpracownicy mogą się krępować w wyrażaniu opinii, to już zapytani, świadomi że trwa testowanie i zachęceni do podzielenia się wrażeniami, są raczej jednomyślni i bezwzględni - no jebie xD
A Wy gdzie zakładacie Króla?:D
#perfumy
Barcol

@hesuss Wszędzie na miasto, i nawet gęsto wpadają komplementy. W Starym Porcie w Krakowie to ostatnio na same dopsiki zużyłem z 3ml Ritza, aż stolik obok zaczął kaszleć. Do tego dre morde, śpiewam szanty, super jest być kierowcą na imprezie

Na wieczory kawalerskie brałem flakon aż mi go nie brakło.

Tylko w domu nie zakładam bo trochę strach xD

dziadekmarian

@hesuss No niestety... Kiedyś kolegom taki test Sadonasso zrobiłem. Pouciekali co najmniej tak, jakbym im odciętą rękę dał do pooglądania. Szkoda gadać.

testowy_test

@hesuss wszędzie, oprócz różowej to zazwyczaj same pozytywy słyszę

Zaloguj się aby komentować

Tego się nie spodziewałem.

Sensoryka mnie napędza. Kiedy na początku epoki politycznego dwupodziału w Polsce (której schyłku - nawet po tych 35 latach - trudno oczekiwać) emerytowani milicjanci poczęli zakładać knajpki, w których wreszcie można było wypić uznane europejskie piwa (głównie niemieckie i austriackie) za nieduże pieniądze - te zaadaptowane pod gastronomię części ich własnych domów lub wyściełane boazerią pseudodacze z płatną toaletą oraz karą za pękniętą szklankę; miejsca, gdzie oni sami mogli reintrodukować swoje, utracone chwilę temu poczucie władzy, nierzadko tak się przy tym odklejając, że po trzech wizytach dało się poznać całą ich rodzinną historię - oraz przy okazji, zażenowaną publicznymi przepychankami taty i mamy oraz wywlekaniem rodzinnych sekretów przy klientach (bo jeszcze nie gościach), niezbyt ładną, choć często bardzo miłą córkę Dorotę, Agnieszkę lub Kasię, zatrudnioną przez obciachowych starych jako kelnerkę (Kasie i Marysie za samo tylko imię miały w moim sercu osobną, wyściełaną pachnącym pluszem szufladkę).

Gdzieś tak w wieku 16 lat poczułem, że piwo może pozostać ze mną do końca życia. I niewiele się w sumie pomyliłem. Błogosławieństwem w tej miłości jest dla mnie lęk przed utratą świadomości/kontroli nad sobą. Obawiam się tych stanów, nie lubię ich. I to jakoś trzyma ten nałóg w ryzach. No bo wiemy: jest niebezpieczny i upodlił już miliony.

Potem - dość szybko - pojawiły się mikrostoiska z lanymi perfumami. Ciocia siedziała we Włoszech i od czasu do czasu (raz na trzy miechy) wpadało jakieś Bvlgari czy YSL. Albo Trussardi (pamiętam między innymi taką długą, wąską flaszkę ze skórzaną naklejką z tym ich koniem/osłem. Ale słodkie to było. Damskie).

Te stoiska z lanymi perfumami miały w katalogu tak około 100-150 podjebek. Głównie był to Armani, Bvlgari, Calvin Klein itp. W tym moim można było kupić chyba najmniej 15 ml. i kosztowało to tyle, co dwie kasety magnetofonowe. Szczerze mówiąc już nie pamiętam tych zapachów.

No ale nie do tego zmierzam. W pewnym momencie odkryłem jedzenie. To, że może być inne. No bo bywało, że denerwował mnie koperek dodawany przez całe lato do wszystkiego - tylko dlatego, że był dostępny. Albo ziele angielskie, bo się udało kupić dużą torbę. Dziś rozumiem i nie kłócę się z takimi tendencjami. Takie były czasy, że używało się tego, co było. Ale kiedy gdzieś tak w połowie lat 90' mój osierocony kolega ugotował swojej młodszej siostrze, dla której musiał stać się teraz ojcem i matką, pomidorówkę z zielonym groszkiem, to mnie szlag trafił. Wtedy zainteresowałem się gotowaniem. I wciąż to kultywuję - ogromna dziedzina.

I wreszcie, do brzegu. Miałem jeszcze pisać o sensoryce sztuki, ale ileż można. Mając więc na uwadze koperek i ziele w każdym daniu, przejdźmy do pewnego Pana.

Antonio Gardoni

Znany głównie jako nos od Bogue. Marka dość znana, przynajmniej wśród nas. Ogołem można go scharakteryzować tak, że tam, gdzie moja mama dawała koperek, on daje cywet. Czyli wszędzie. To człowiek, który cywet nosi w kieszeni i wie, kiedy go użyć. Czyli zawsze.

Do tej pory z oferty domu znałem MEM oraz MAAI. Dość poważne, zaawansowane zapachy w klimatach minionych już niestety, złotych lat Kourosa, Gentlemana... Tych, w których nawet będący esencją kobiecości Shalimar miał w sobie cywet.

Dość przypadkowo, przy okazji zakupu na tagu, trafiła mi się okazja do przetestowania kolejnego zapachu od Bogue.

Douleur!

(po trzech dniach od aplikacji - mimo intensywnych poszukiwań - wciąż nie znalazłem tego ekskluzywnego Subreddita, na którym to jednorożce robią sobie jaja z ludzi. Ale nie spocznę, dopóki go nie znajdę. Na pewno jest tam osobny wątek o tych perfumach)

Jabłko. Są takie jabłka, które nawet bez gryzienia wydzielają fantazyjne, niemal niedorzeczne zapachy. Znamy dziesiątki odmian. Szara Reneta ze skrzynki pachnie jesienią dość specyficznie. Lobo, które zaskakuje egzotycznymi nutami. Kosztela z zieloną skórką oraz idiotycznym słodkim smakiem. Papierówka - zależnie od stopnia dojrzałości owocu może albo zaskoczyć kwaśnością, albo być mdła i styropianowa.

Otwarcie w Douleur! to dla mnie taka uogólniona synteza zapachów wszystkich jabłek świata (włącznie z tymi sztucznymi), tuż przed lub zaraz po ugryzieniu. Takie niby chemiczne, aldehydowe coś. Słodkie, trochę nieprawdziwe. Jednak jabłkowe - właśnie takie, jak to wrażenie sztuczności podczas konsumpcji niektórych odmian jabłoni. Trochę też, jak jabłko w słodzonych nibylambikach i tych kwaśnych jabłkowych gumach w rolce.

Szybciutko dołącza aromat gum balonowych (nie mylić z "balkonowych" - nie no, przedłużam specjalnie, przepraszam). Pobrzmienia owoców, których świat nigdy nie stworzył. Sztuczne, a jednak dobrze znane wyobraźni każdego marzyciela o tropikalnej przygodzie.

Nie pójdziemy jednak w stronę przygód Percy'ego Fawcetta i poszukiwań Akakoru. No bo po pierwsze: chmura, w której teraz się znalazłeś, bardziej przypomina sen siedmiolatki: pokój wypełniony jednorożcami, pięknymi lalkami, balonami, z radosną, oniryczną muzyką. Choć akurat w mojej głowie, wraz z każdą minutą przebywania w otoczeniu tego zapachu, zaczyna grać niegdysiejszy hymn wyznawców LSD - "The Sky Children" brytyjskiej grupy Kaleidoscope. Siedmiozwrotkowy, przesłodzony, genialny wyziew mało znanego zespołu.

"The King from his castle came down to the sea
And he spoke to the children so patiently
He gave them small presents and bid them farewell
And the children unwrapped them, tiny silver bells
Their tinkling floated across the island with ease
And it came back toward them on the perfume breeze
They smiled at the tinkling, they gazed at the sun
And they smiled at each other, pretty little ones
A beautiful white horse came down to the sea
And the children all climbed up as he knelt on one knee"

...bo po drugie, to od samego początku podświadomie czuję, że to nie jest dla dzieci. Że bardziej przyzwoitym zajęciem byloby stać się fanem "My Little Pony" będąc w moim wieku, niż TO. Bo cały ten baśniowy, radosny obrazek coraz bardziej i bardziej zaczyna być dominowany przez - złowieszczy i niepokojący w tym akurat zestawieniu - cywet. I to nie jakiś tam cywet, ale ten wyjęty z kieszeni Antonia Gardoniego.

Na tym etapie mam jeszcze nadzieję, że nie odegra on dużej roli w tym dziwacznym spektaklu. Bo i tak jest już wystarczająco groteskowo.

...

Jest taki sensacyjny film: "Running Scared", z 2006 roku. Nie jestem fanem gatunku; ten film jednak mnie zmroził. Hostoria niby bla bla bla... Dzieciak kradnie pistolet z domu kolegi, żeby zastrzelić swojego starego. Ojciec kolegi ma przesrane, bo pistolet jest na celowniku służb. Próbują znaleźć dzieciaka, zanim zrobi to policja. Niby gówno, chwilami dość slabo zagrane. Ale jest jedna scena: dzieciak uciekający w środku nocy, przerażony, zostaje przejęty przez małżeństwo, które jak się potem okazuje, żyje z kręcenia pedofilskiego porno, mordując przy okazji na tych filmach pozyskiwane z ulicy dzieci. Chłopiec trafia do takiego utopijnego, słodkiego pokoju, z mnóstwem zabawek i gadżetów... I to jest ten pokój, w którym teraz siedzę ja. A za moimi plecami uśmiecha się klaun W.M. Gacy.

Kładę się w tym spać i czuję to przez całą noc. Nawet przez sen. Sztuczne, bajkowe jabłko i rosnący cywet - absurdalny w tej konfiguracji. A kiedy się przebudzam, to zastanawiam się, czy w międzyczasie jednorożce nie umieściły kamer w pokoju i czy nie stałem się kolejną ofiarą tajemnego subredditowego live streamu dla jednorożców oraz wróżek, na którego końcu umieram.
Gdzie i kiedy tego użyć? Jedyna okazja, którą jestem sobie w stanie wyobrazić, to taka, kiedy komuś zachce się ni z tego ni z owego pobiegać z zakrwawionym nożem po dziecięcym pokoju przy dźwiękach irracjonalnej muzyki. Wtedy.

Nie mam pojęcia, jak po tym doświadczeniu odbiorę MEM czy MAAI. Na razie to nawet nie próbuję ich dotknąć.

6,5/10

Smacznej kawusi

#perfumy #recenzjeperfum
a55faf9b-88c4-4ac6-906c-816cae951c6c
fryco

@dziadekmarian Gardoni? Nie kojarzę.

502b1fe1-41a2-4c84-99e4-96fc5b1fcf46

Zaloguj się aby komentować

Muszę to napisać bo się uduszę, właśnie wyszedłem z kina i jeśli podobała się wam jedyna słuszna cześć Gladiatora nie róbcie sobie przykrości i nie idźcie do kina na drugą część, przeznaczcie kase na odlewki, a obejrzycie sobie na telewizorze, to tak tyle pozdrawiam, a w kinie pachniał mi Au coeur du désert Tauera.

Muszę to dodać bo zapomniałem a jeszcze mogę edytować, jedyny pozytyw to pierwszy raz w życiu widziałem gościa napompowanego syntholem,to jedyne co poprawiło mi humor
#perfumy
022bace9-32d9-439f-8fee-9265c25cd5ac
BND

@Cris80 Szkoda 😐 uwielbiam pierwowzór

BND

@Cris80 Widziałem recenzje i stwierdziłem że nie mam zamiaru psuć dobrych wspomnień 😉

JustKebab

@Cris80 Na szczęście pierwsza część jest 3-4/10, więc nawet tego nie rozważałem ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Zaloguj się aby komentować

Dwóch synów matka miała, obaj byli bordowi
Przyszedł dziki Duchacz i nad wpisem się głowi

Diamine Oxblood i Diamine Writer's blood to takie Sami i Joey White świata atramentów - niby nie bliźniaki, ale mogłyby być.

Oba atramenty są bardzo ciemną czerwienią, a to, co je różni, to odcień. Oxblood wchodzi bardziej w brąz, Writer's Blood z kolei zalatuje fioletem. Jest to o tyle ironiczne, że na zdjęciu które zrobiłem przy ciepłym świetle wygląda to dokładnie odwrotnie XD.

Oxblooda znacie, tego drugiego jeszcze nie.

Diamine Writer's Blood
Ja kurwa nie rozumim. Serio, nie ogarniam. Mountain of ink mówi:
The ink had a wet flow.
Overall, I love how wet this ink is but unfortunately it can take a full minute to dry. It’s a nice dark office-appropriate color.
Nie zauważyłem ani jednego, ani drugiego. Dla mnie jeśli chodzi o mokrość, to Writer's Blood jest całkowicie średni, a poza maczanką używałem go też w Pilocie Elite, który suchym piórem nie jest absolutnie. Zajrzałem więc w internety - większość mówi, że Writer's Blood jest mokry jak diabeł, ale jest też typ, który mówi, że dla niego wcale nie.

Co do zasychania, jak widać na załączonym obrazku, też problemów nie zaobserwowałem. Szczątkowe smugi na 30s z maczanki, czyli wynik całkowicie standardowy, taki osiągnęło większość atramentów jakie mam. W piątek dostaniecie komplet btw.

No i tak to się żyje na tym świecie, różni ludzie, różne partie, różne butelki, różne doświadczenia.
Ale kolorek fajny
Tyle ode mnie!
#piorawieczne
887e4226-78cc-4a14-98ee-3c8114c2a7a6
72a0b30c-b7ed-4a38-b002-682b8c8fd717
103c23d1-872e-4127-8c5b-012ef70ec170
c3d18a5d-3349-49d5-8bfd-97573fa1dc9c
7dd25058-8032-4351-b8a6-6a250deee99d

Zaloguj się aby komentować

Ensar Oud to marka przez wielu uważana za high end perfumiarstwa i ostatnią prostą w tym dziwnym hobby. Recenzji nie było w planach, ponieważ to jest taki pułap cenowy, który generalnie jest poza moim zasięgiem i w kierunku którego rzadko spoglądam. Winnym całego zamieszania jest @pedro_migo który to bezinteresownie podzielił się ze mną próbkami za co oficjalnie dziękuję. Trochę czasu zajęło mi zapoznanie się z nimi, gdyż z uwagi na niewielkie ilości cennego soku testowałem nadgarstkowo głównie wieczorami przy książce. Po prostu szkoda mi było bezrefleksyjnie wylać na siebie zawartość i polecieć do pracy. Wielu detali i tak prawdopodobnie nie udało mi się wyłapać, gdyż konstrukcje są nieoczywiste, a część składników kompletnie mi nie znana i rzadko spotykana.

Aroha Kyaku Pure Parfum
Cytując klasyka: A surprise to be sure but a welcome one!
Przypomniało mi się, że ktoś na tagu wspomniał, że lubi EO za to że marka tworzy przyjemniaczki, a tu niespodzianka, bo zadymiło i to konkretnie. Pierwsze skojarzenie miałem z Notre Dame 15.4.2019 Sorcinelliego, gdyż Aroha Kyaku jest zdecydowanie dymny i smolisty, ociera się wręcz o rejony znane z perfum Beauforta. Szczególnie na początku dymu jest naprawdę dużo, ale jest on nie industrialny, a bardzo organiczny, przypomina brzozowy dziegieć, rozżarzony węgiel drzewny, ma w sobie też trochę kwaśnej drzewnej wędzonki. Mam też wrażenie, że pod tym dymem kryje się jakiś zwierz, specyficzny tłusty zwierzęcy akord. Dym stopniowo się rozjaśnia, staje się mniej smolisty, a coraz bardziej zaczyna przypominać aromat herbaty lapsang souchong (pycha!). Wówczas wydaje się że zwierza już nie ma i zostaję sam na sam z aromatem eleganckiej wędzonej herbaty i oudu w formie nieco mrocznej, przypominającej mi tą z Triad Bortnikoffa. Na dalszym etapie docierają jeszcze nuty wetywerii i ciemno palonych ziaren kawy. Fajna ewolucja, płynna i naturalna. Oczywiście, że mi się podoba, lubię takie dymne smrodki, znacie mnie.

Blue Kalbar Attar
Pierwsze skojarzenie to ‘staroświecki’ - tak mi na skórze zapachniało to złożenie pokaźnej dawki naturalnego cywetu, sandałowca i żółtych kwiatów. Lekko Kourosowy vibe, ignoranci mogą powiedzieć że toaletowy. Cywecik jest przepiękny, zmysłowy, choć oczywiście trochę zwierzęcy. Od pewnego czasu bardzo polubiłem się z tym składnikiem, robi niesamowitą robotę zarówno w starociach, jak i artisanach. Kwiaty zaś wybrzmiewają nieco kosmetycznie, pudrowo-kremowo, jak luksusowy kosmetyk. Ogólnie tekstura jest taka gładka, ułożona i kremowa. Trudno mi opisać jak to właściwie pachnie, poza tym że ładnie i chce się wąchać, bo określenie piżmowo-drzewno-kwiatowy może znaczyć cokolwiek. Jest to chyba najgrzeczniejsza z testowanych próbek, ale jednocześnie zniuansowana i wysokiej jakości kompozycja.

CP Raspberry Pure Parfum
Malina jest wyraźnie wyczuwalna już od samego początku i wywołuje wspomnienia. Pachnie jak domowej roboty syrop malinowy, który sąsiadka przynosiła mojej babci w zamian za jabłka lub porzeczki. To był taki mały fenomen wiejskiego barteru, że każdy się wymieniał z innymi tym, co miał i dzięki temu wszyscy wszystko mieli. W każdym razie kromkę razowego chleba polewaliśmy tym syropem, po czym posypywaliśmy to cukrem i to było coś w rodzaju wiejskiego bieda deseru. Po kilku godzinach zabawy w chowanego w sadzie smakował przepysznie. I tak mi właśnie pachnie ta malina, słodko, ale też żywo i bardzo naturalnie. Wraz z maliną jest całe bogactwo różnych składników: słodka marmoladowa róża, kremowe drzewo sandałowe, zwierzęce piżmo/cywet (przez sekundę nawet moczem zalatuje), pudrowe kwiaty a’la mimoza, dzieje się naprawdę dużo. Z czasem dochodzą jeszcze drzewa iglaste i delikatna smużka dymu, a może bardziej przypalonego drewna. Perfumy są złożone, a efekt końcowy jest czymś więcej niż składową użytych materiałów. Normalnie średnio lubię owoce w perfumach, bo nie oszukujmy się, najczęściej jebią tanim cukierkowym aromatem. Tu jednak wyszło z tego pachnidło nie tylko nadzwyczaj dobre i pełne smaczków, ale też przywołujące miłe wspomnienia.

Homeros SQ Pure Parfum
Na samym początku mamy starcie dwóch różnych światów. Z jednej strony zieleń drzew, może nie tyle leśna co parkowa. Z drugiej strony kwiaty i oud z elementami fermentacji przypominającymi estry owocowe w rodzaju moreli czy mirabelek. Gdzieś obok daję się też wyłapać aromat ciemnej czekolady lub gorzkiego kakao. Zieleń w przeciągu pół godziny przygasa, ale nie zanika, a perfumy skręcają w stronę ciemniejszą i bardziej przytulną za sprawą męsko wybrzmiewajacego piżma w typie vintage macho oraz tytoniu w stylu średnio jasnego cygara. To jednak nie koniec, zapach mimo że słabnie z powodu skromniej aplikacji to ewoluuje dalej. Na sile przybiera słona ambra, pojawia się brudna, ziemista paczula i wydaje mi się, że w takiej formie ambrowo-piżmowo-paczulowej trwa już do końca.

Iris Ghalia: Trifecta Pure Parfum
Jeśli ktoś spodziewa się biurowego irysiaka jak od Prady to go zmiecie z planszy. Początek jest tak zwierzęcy jak tylko się da. Nie żartuje, co prawda nie wali oborą, ale mamy całą gamę animalnych przyjemności: piżma, dupy, stopy, śluzy i wydzieliny. Fetyszyści i inni miłośnicy zwierząt będą wniebowzięci. Zwierza dopełnia mieszanka przypraw, nie wiem dokładnie co, pewnie cały bliskowschodni bazarek. Dopiero potem jak ten zwierz się zadomowi i złagodnieje, to pojawia się irys, ale też bez żadnych szminek i puderniczek. Całe szczęście, bo babcinych toreb nie lubię. Irys w Iris Ghalia jest tłusty i maślany, przypomina mi trochę masło shea. W bardzo podobnej, tłustej i kremowej formie irysa spotkałem już raz w Extra Virgo Pangea. W drydownie głównie czuję właśnie maślanego irysa na piżmowo-cywecikowo-sandałowej bazie plus całość się lekko wysładza, traci na mocy i zostaje eleganckie, wyważone pachnidło.

Tibetan Musk / Tibetan Oud Pure Parfum
Jest wow od samego początku i coś co do mnie trafia. Tak, jest kadzidło, ale zupełnie nie kościelne, tylko orientalne. Pięknie, niby zielone, ale bije od niego ciepło. Podane zostało z różą i oudem, również miłym i ciepłym, z czekoladowymi akcentami, kojarzącymi mi się z tym, co czułem w Oud Monarch (miejcie jednak na uwadze, że znawcą oudu nie jestem). I to wszystko podane na nieco słodkiej, futerkowej bazie, za którą zapewne odpowiada tytułowe piżmo. Piszę ‘zapewne’, bo nie jestem pewien, jak dla mnie nie pachnie to ‘typowo piżmowo’ i zupełnie nie mam do czego się odnieść. Natomiast pachnie genialnie. Nie potrafię tego lepiej określić, ale ten zapach tworzy niezwykle ciepłą, relaksującą atmosferę. Na pewno róża odgrywa w tym zapachu istotną rolę, wprowadza element intymny, a przy tym nieco narkotyczny, bo trudno oderwać nos. Cudo, jakość składników fenomenalna, od razu wylądowało na chciejliście, ale zobaczyłem cenę i pewnie nigdy nie kupię.

1984 Pure Parfum
Mocarz, zaledwie odrobinę pomiziałem łapę, a w powietrzu bardzo wyraźnie rozszedł się mentolowo-zielony aromat. Potężna dawka mchu, zakładam że naturalnego, gorzka zieleń skontrastowana półsłodkim elementem nektarowo-miodowym. Kojarzy mi się z jakimś syropem na kaszel czy ziołowymi tabletkami na gardło. No i oczywiście piżmo, a jakże, wszystko wskazuje na to, że piżma to specjalność marki, tym razem w jeszcze innym stylu. Tu piżmo nie jest już takie przytulne, jest brudne, pachnie pierwotnie i bardzo męsko. W ciągu może kwadransa mentolowa zieleń się wycisza i daje się wyczuć słodycz ananasa i cierpki akcent cytrusowy. Drydown zaś zmierza w kierunku piżma i sandałowca, wzbogacony mchem i czymś w rodzaju zielonej herbaty. Zdecydowanie męski zapach. Nie do końca moja stylistyka. Najbardziej uwagę zwróciła gargantuiczna moc tego pachnidła.

Słowem podsumowania mogę potwierdzić, że Ensar Oud to przede wszystkim zachwycająca jakość składników, wśród których najbardziej wyróżniają się piżma o wyjątkowo różnorodnych odcieniach. Kompozycje również prezentują się ciekawie, są bogate i wielowymiarowe. To jest taki poziom, który trudno opisać, tego po prostu trzeba doświadczyć. Nie wiem po co mi to było, to jedno z takich doświadczeń, które zmieniają perspektywę, z których już nie ma powrotu do punktu wyjścia. Nic już nie będzie pachnieć tak samo. Przez chwilę nawet zaświtała mi irracjonalna myśl, żeby sprzedać pół i tak dość skromnej kolekcji i postawić w to miejsce ze dwa/trzy Ensary. Jeszcze nie teraz.

Moi faworyci: Tibetan Musk, CP Raspberry
Ilustracja: ensaroud .com
#perfumy #recenzjeperfum #smrodysaradonina
e7781e72-7010-4eb8-9c97-13688646960e
dziadekmarian

Udało mi się kilka razy dorwać coś, co wcześniej przetestowałeś i czytając próbować iść za Twoim nosem. Tak było z którymś Sorcinellim - ja tu szukam jakiejś ziemi, a Ty do mnie: "ej dziadek, gdzie k.. w kartofle, po deskach idziemy!" xD

No ale w tym przypadku chyba sobie trochę poczekamy.

testowy_test

@saradonin_redux @pedro_migo jak można kupić taki discovery set?

pedro_migo

@saradonin_redux świetna opisy! przy tak niewielkiej ilości materiału badawczego i tak sporo wyłapałeś, a jak wspomniał @Qtafonix ze spray'a one jeszcze lepiej się otwierają.


najbardziej wyróżniają się piżma


Moim zdaniem piżmo to trademark Ensara, choć w nazwie "Oud" to jednak uważam, że jest mistrzem jeśli chodzi o ten pierwszy składnik. No a sam oud - nie taki straszny, prawda?

Zaloguj się aby komentować

I'm blue
Da ba dee da ba di da ba da

KWZ'ty mam sztuk dwa.

KWZ Spacer nad Wisłą
Wszystko zaczęło się od @4pietrowydrapaczchmur i jego wpisu o niebieskim obrazie za 43,84 milionów dolarów...
ale niebieski ładny, mógłbym mieć taki atrament

No to kurwa proste, że zacząłem szukać XD
Długo się nie naszukałem i trafiłem na naszą KWZ'kę, Spacer nad Wisłą/Walk over Vistula (jak kto woli) to bardzo nasycony, ciemny niebieski.
Mountain of Ink pisze:

Walk Over Vistula ranges from a bright turquoise to a dark blue with black sheen. It has a lot of color variation, which makes it really interesting.
Ja tego osobiście na maczance nie zaobserwowałem, ale też z niej się leje strumieniami, więc ciężko, żebym zauważył. Co do czarnego sheenu to też tak trochę meeh bym powiedział, zwłaszcza w porównaniu z następnym na liście. Coś tam jest, ale nie skupiałbym się za bardzo, przynajmniej w porównaniu z markowymi braćmi.

Jest mniej mokry niż El Dorado, jest też od niego bardziej wodoodporny. Schnie w teście mokrej maczanki tak samo, po 30 sekundach jeszcze się rozmazał, ale po minucie już był spokój.

KWZ Wspomnienie znad Bałtyku
Wspomnienie znad Bałtyku/Baltic Memories to kolejny niebieski od KWZ, ten jest bardziej Blue-Blackiem i ten to ma kurwa czarny Sheen. I to sporo. Jeszcze ciut mniej mokry niż Spacer. Na teście schnie w zasadzie identycznie, ale z racji wysokiego sheenu, kiedy przejechałem po nim paluchem następnego dnia, to się jeszcze rozmazał. Raczej odradzam leworęcznym którzy martwią się o mazanie i jednocześnie piszą na gładkim papierze. Jeśli piszecie na bardziej chropowatym, to będzie lepiej, jak to z sheenami

Jak zwolni mi się jeden shark to chętnie załaduję go Spacerem nad Wisłą, nie będę wylewał, bo jest Iroshizuku załadowany, szkoda mi siana.
Bałtyk będzie musiał jeszcze poczekać.

Tyle ode mnie!
#piorawieczne
90354c3c-ce59-4bdf-b6c3-a59a977fbbc2
530f077a-c4a5-4d43-a905-9e956c24ef39
7e443f02-4e71-41bf-8368-fedfb524e85e
Yes_Man

@Rozpierpapierduchacz czym rozmazywał? Rękę pokaże xD

Zaloguj się aby komentować

Pelikan jaki jest każdy widzi

Pelikan 4001 Dark Green
Atramenty Pelikana mają to do siebie, że są popularne, bo są dobre i tanie. Kolorów jest trochę (chociaż szału nie ma) kosztują mniej niż 20 złotych za butelkę 30ml (ten kosztował 12) i wygląda tak jak na zdjęciu.

Niewiele można powiedzieć tak naprawdę, bo jest to atrament po prostu dobry i wszystko robi przyzwoicie. Krycie przyzwoicie, schnięcie przyzwoicie (Mazanie po maczance po 30 sekundach jeszcze występuje, czyli po zwykłym piórze już raczej nie będzie), wodoodporność przyzwoicie (chociaż może raczej powinienem powiedzieć wodooporność, bo ciężko niewodoodporne atramenty nazwać wodoodpornymi). Mokrość średnia. No ogólnie idealnym podsumowaniem tego atramentu jest
-Można powiedzieć, że jest średnio.
-To chyba super?
-Oczywiście, że super!

Tyle ode mnie
#piorawieczne
5fee94ca-3d47-404c-9150-f4f08e7b62b1
wqrw

@Rozpierpapierduchacz a polecisz coś ładnego, szybkoschnącego w miarę do biura? Jakieś takie niebieskoszare klimaty najchętniej.

Rozpierpapierduchacz

@Fly_agaric @wqrw wiecie co chłopaki, to trochę inaczej wygląda, bo te testy są robione z maczanki. Maczanka jest bardzo gruba i bardzo mokra, co zaburza obraz. Zaraz zrobię osobny wpis, bo faktycznie przydałoby się porównanie

SlowJohn

@Rozpierpapierduchacz A ja właśnie w 99% przypadków prawie tego (tylko Royal Blue kolor) atramentu używam Dlaczego? No właśnie przez tyle czasu robię "chwilowe" notatki których czas życia wynosi 2-3 dni albo max tydzień i trafia to do kosza. A że długopisem nie lubię pisać a ołówki zawsze mi giną to piszę piórem Mam do tego takiego badziewnego parkera:

https://allegro.pl/oferta/pioro-wieczne-parker-na-naboje-etui-16789109263

tylko z założonym tłoczkiem i jazda. Tanio, wygodnie. Super

Zaloguj się aby komentować

Już południe, a jeszcze nikt nie pytał. Cykl #conaklaciewariacie trzeba kontynuować, więc proszę wyskakiwać z #sotd 
U mnie Ensar Oud Oud SQ: Terengganu, przepiękna kompozycja. W skrócie to mroczny, drzewny oud z kakaowym niuansem; palona słodkawa żywica, która wydziela ładny ciepły dymek do tego trochę tytoniu, owoców i przypraw.
#perfumy
pomidorowazupa

Ald oud zhen, pachnie to jak russian oud z solidna dawka bobra. Wydaje mi die ze tez jest wiecej zywicy chyba mirry - ponoc ona moze pachniec czekoladkowo, a czekoladki jest tu wlasnie dosyc duzo.

ucho_igielne

@pedro_migo Moschino Uomo?

dziadekmarian

Hej hej! Puredistance Gold. No ładne nawet i chyba niezła jakość. Może się doczekać kolejnej aplikacji kiedyś.


edit: o cholercia, jakie to drogie.

Zaloguj się aby komentować

Następna