Zdjęcie w tle
Historia

Społeczność

Historia

674

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Front Bałkański w I wojnie światowej część 11, na podstawie "Through the Serbian Campaign -The Great Retreat of the Serbian Army" By Gordon Gordon-Smith wyd. 1916

#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #GordonSmith #ciekawostkihistoryczne #VoivodePutnik

Poprzednie części pod tagiem #voivodeputnik

Widziałem, że jeśli chcę mieć pewność dotarcia do Niszu, nie mam czasu do stracenia, ponieważ było więcej niż pewne, że pierwszym ruchem Bułgarów będzie atak na linię kolejową Saloniki - Nisz w Strumnnicy. W związku z tym opuściłem Saloniki w piątek, 1 października, pociągiem de luxe, który odjeżdżał trzy razy w tygodniu do tymczasowej stolicy Serbii[Nis]. Był to całkowicie nowoczesny pociąg z wagonami sypialnymi i restauracyjnymi, ale na tym jego podobieństwo do podobnych pociągów w innych krajach się skończyło. Poruszał się w ślimaczym tempie, zatrzymując się na każdej małej przydrożnej stacji, a czasem nawet, bez wyraźnego powodu, na otwartym terenie. Od czasu zarządzenia mobilizacji[w Grecji] linia była pilnie strzeżona, ale obecność greckich wartowników była jedyną oznaką aktywności wojskowej. Jednak po przekroczeniu serbskiej granicy wszystko się zmieniło. Linia kolejowa wiła się wśród szeregu niskich, suchych, brązowych wzgórz, na których szczytach można było dostrzec sylwetki dział w bateriach i przedpiersia świeżo wykopanych okopów. W Strumnicy, zaledwie cztery kilometry od bułgarskiej granicy, obozowały silne siły piechoty, kawalerii i artylerii. Wzdłuż wzgórz dominujących nad linią kolejową wykopano długie linie okopów i zbudowano silne reduty, w których umieszczono działa. Straż kolejowa składała się głównie z chłopów ubranych w rudobrązowe stroje charakterystyczne dla Serbii. Choć jedyną widoczną oznaką ich wojskowego statusu był karabin i bagnet, sprawiali wrażenie weteranów z brązowymi, zdecydowanymi twarzami, na których widniały ciężkie, opadające wąsy. Podróż nowoczesnym pociągiem de luxe przez kraj zdewastowany przez trzy lata nieustającej wojny była ciekawym kontrastem.

Na każdej bocznicy stały pociągi wypełnione amunicją, samolotami, samochodami i innymi materiałami wojennymi, a wszystko to toczyło się na północ tak szybko, jak szybko zostały wyładowane w Salonikach. Kiedy pociąg wjechał na terytorium Serbii, jego prędkość była, jeśli to możliwe, wolniejsza niż kiedykolwiek. Jednak czternaście miesięcy pracy w gazecie na froncie francuskim nauczyło mnie filozofii w takich sprawach. Pociągi w czasie wojny odjeżdżają, kiedy odjeżdżają, i przyjeżdżają, kiedy przyjeżdżają, i to wszystko. Było prawie południe drugiego dnia, kiedy w końcu dotarliśmy do celu. Jak to zwykle bywa w bałkańskich miastach, stacja w Niszu znajduje się około półtora kilometra od centrum miasta, a trasa biegnie brukowanymi uliczkami w niewiarygodnym stanie ruiny. Nisz, pomimo tego, że od ponad trzydziestu lat należy do Serbii, nadal ma wszystkie cechy tureckiego miasta, szerokie, brudne ulice otoczone po obu stronach rzędami jednopiętrowych domów, z ogromnymi placami publicznymi, po których toczą się i kołyszą zdezelowane pojazdy publiczne jak statki na wzburzonym morzu. Przy ładnej pogodzie dominującą cechą jest kurz, który unosi się w ciężkich chmurach przed wiatrem, a przy mokrej pogodzie ulice są morzem błota o szczególnej wytrzymałości. W zwykłych czasach Nisz zamieszkuje około 30 000 osób. Kiedy tam dotarłem, było ich prawie sto tysięcy, a wcześniej było ich jeszcze więcej. Byli to głównie uchodźcy, którzy napłynęli do miasta podczas pierwszej austriackiej inwazji, oraz urzędnicy, którzy podążyli za rządem, gdy Nisz został tymczasową stolicą. Ministerstwo Spraw Zagranicznych mieściło się w prefekturze, a pozostałe ministerstwa zostały umieszczone w innych budynkach publicznych. Korpus dyplomatyczny, który podążył za rządem z Belgradu, zajął takie kwatery, jakie był w stanie znaleźć. Klub Dyplomatyczny, w którym członkowie korpusu spożywali obiady i kolacje, mieścił się w pomieszczeniach nad Bella Kaphana, wiodącą restauracją w mieście. Wyżywienie w Bella Kaphana tylko z daleka przypominało to z Maison d'Or czy Cafe Anglais, ale "a la guerre comme a la guerre"[fr. "na na wojnie jak to na wojnie"]. Później mieliśmy wspominać tamtejsze posiłki jako uczty godne Lukullusa.

Bella Kaphana była centrum wymiany informacji w mieście. Podczas obiadów i kolacji można tu było spotkać francuskich lotników i chirurgów Czerwonego Krzyża, brytyjskie i amerykańskie jednostki pogotowia ratunkowego, serbskich oficerów wszystkich służb, lokalnych dziennikarzy i urzędników państwowych. Zasada leżąca u podstaw wysiłków szefa kuchni wydawała się brzmieć: "W razie wątpliwości użyj papryki", szczególnie intensywnej formy czerwonej papryki. W rezultacie prawie każde danie smakowało jak procesja z pochodniami i wywoływało łzy w oczach najbardziej zatwardziałych. Wina wciąż było pod dostatkiem, a piwo (dwa franki za butelkę) można było dostać w nieregularnych odstępach czasu, gdy pociąg przywoził przesyłkę z Saloniki. Krążyły najdziksze plotki, ale niewiele było wiadomości, na których można by polegać. Gazety z Salonik były chętnie kupowane. Zawierały doniesienia o stałym wysadzaniu francuskich i brytyjskich żołnierzy, a nadzieja, że posiłki wkrótce dotrą do serbskiej ziemi, była ogromna. Zapanował wielki entuzjazm, a kiedy w końcu oficjalnie ogłoszono przybycie wojsk francuskich następnego dnia, miasto oszalało z podniecenia. Władze miasta przeznaczyły dwadzieścia tysięcy franków na dekorację ulic na cześć przybycia wojsk alianckich. W ciągu kilku godzin miasto wybuchło masą flag, francuskie trójkolorowe flagi i brytyjskie Union Jacks były wszędzie widoczne. Linie weneckich masztów, udekorowanych francuskimi i brytyjskimi barwami, wzniesiono od stacji kolejowej do ratusza. Chłopi napływali tysiącami z okolicznych wsi, a każdy mieszkaniec Niszu był gotowy powitać aliantów. Ale mijały godziny i nic nie nadchodziło. Potem ogłoszono, że przyjazd został przełożony na następny dzień. Ale znowu rozczarowanie czekało na rozentuzjazmowane tłumy. Mijał dzień za dniem, aż w końcu, gdy wracałem do domu pewnej nocy, zobaczyłem, jak urzędnicy miejscy krążyli w ciemności, zbierając flagi i pakując je na wozy. Następnego ranka gołe maszty wymownie świadczyły o tym, że krótki sen o pomocy ze strony aliantów dobiegł końca.

Po dawnym entuzjazmie przyszło przygnębienie. Z godziny na godzinę z niecierpliwością czytano raporty znad Dunaju i bułgarskiej granicy. Każdego wieczoru w Bella Kaphana analizowano twarze zagranicznych dyplomatów, aby sprawdzić, czy ich miny wskazują na kierunek rozwoju wydarzeń. Wszystko, co mogliśmy usłyszeć, to to, że siły austriacko-niemieckie na froncie naddunajskim zmasowały dziesiątki baterii dział każdego kalibru naprzeciwko Belgradu, Semendrii, Ram i innych miast na brzegach rzeki, podczas gdy Bułgarzy z godziny na godzinę koncentrowali się na wschodniej granicy. Stało się wiadome, że feldmarszałek Putnik poprosił aliantów o pozwolenie na przedarcie się serbskiej armii przez granicę i przerwanie bułgarskiej mobilizacji, i że nie tylko odmówiono mu tego pozwolenia, ale otrzymał zdumiewające zapewnienie, że bułgarska mobilizacja nie była skierowana przeciwko Serbii. Zapewnienie to zostało przyjęte z drwiną w Niszu, gdzie wszyscy wiedzieli, że bułgarski atak jest tylko kwestią godzin. Potem nastąpiła katastrofa. 5 października otrzymaliśmy wiadomość o bombardowaniu Belgradu. Tego dnia czterdzieści trzy działa kalibru 30,5 i 38 centymetrów, wspierane przez dziesiątki dział polowych i moździerzy różnego kalibru, otworzyły ogień na Belgrad, Semendrię i inne miasta wzdłuż brzegów Sawy i Dunaju. Serbowie, którzy wysłali swoje ciężkie działa na bułgarską granicę, mieli nad Dunajem tylko kilka przestarzałych dział Debange i kilka baterii haubic. Jedynym ciężkim uzbrojeniem były dwa francuskie i cztery brytyjskie działa morskie obsadzone przez francuskich i brytyjskich marynarzy. Były one wspierane przez kilka silnie uzbrojonych rosyjskich monitorów na Dunaju. Tymi międzynarodowymi siłami dowodził admirał Troubridge z brytyjskiej marynarki wojennej. Francuskie działa zostały trafione pociskami i przestały działać już pierwszego dnia bombardowania. Brytyjskie działa miały więcej szczęścia i komandor Kerr był w stanie wycofać je bez szwanku. Towarzyszyły armii serbskiej przez cały czas odwrotu i pełniły dzielną służbę.

Bombardowanie Belgradu było jednym z najbardziej zaciekłych w historii obecnej wojny. W ciągu pierwszych czterdziestu ośmiu godzin na miasto spadło ponad 50 000 pocisków. Nic nie zostało oszczędzone. Ponad osiemdziesiąt pocisków uderzyło lub spadło wokół Szpitala Amerykańskiego pod dowództwem dr Ryana, i to pomimo faktu, że z dachu powiewała flaga Czerwonego Krzyża, widoczna na wiele kilometrów. Po wielu nieudanych próbach niemieckiej piechocie 6 października udało się zająć prawy brzeg Dunaju w Belgradzie i trzech innych punktach. Stolica była broniona tylko przez niewielki oddział wojska, żandarmerię i pewną liczbę Comitadjis lub jednostek nieregularnych. Obrońcy walczyli z napastnikami wręcz. Nabrzeża Dunaju spływały krwią i były usłane niemieckimi trupami. Kiedy zostali wyparci z nabrzeży, Serbowie kontynuowali walkę na ulicach miasta. Wielu mieszkańców próbowało uciekać, gdy zobaczyli lądujących Niemców. Ale artyleria po drugiej stronie rzeki otworzyła ogień zaporowy na okolice miasta. Dwie mile dalej wybuchały setki pocisków, tworząc strefę ognia niemożliwą do przekroczenia, podczas gdy nad głowami krążyły niemieckie samoloty, zrzucając bomby na bezbronnych ludzi poniżej. Dwa dni zajęło najeźdźcom przełamanie heroicznego oporu obrońców stolicy i dotarcie do pozycji na południu, z których mogli zdominować miasto. Jednak do 15 października ostatecznie zajęli brzegi rzeki Sawy i Dunaju. Przytłoczone liczebnością, źle chronione przez pośpiesznie zbudowane okopy, serbskie oddziały walczyły desperacko, odważnie odpierając trzy lub cztery ataki każdego dnia, każdy poprzedzony potężnym przygotowaniem artyleryjskim, wspieranym masami duszącego gazu. Niemcy drogo okupili swój sukces. Ich straty w zabitych i rannych były ogromne, a tylko w jednym punkcie, niedaleko Zabreża, Serbowie wzięli do niewoli ponad tysiąc jeńców, w tym prawie stu oficerów. Zaskoczeni napotkaniem takiego oporu Niemcy ściągnęli nowe rezerwy i wkrótce ich siły przewyższały Serbów prawie trzykrotnie, a ich artyleria była ponad dwa razy silniejsza niż artyleria obrońców. Mimo to sytuacja pozostawała nierozstrzygnięta.
15cf5a31-66dc-4aa0-b4d9-8b3ad5b42ff6

Zaloguj się aby komentować

III Rzeszy wszystko było zmilitaryzowane. Nastoletni chłopcy w Hitlerjugend szykowali się do służby wojskowej, a robotnicy ze Służby Pracy Rzeszy defilowali z łopatami na ramieniu zamiast karabinów. Nawet macice niemieckich kobiet stały się polem politycznej walki.

Nagrody za urodzenie licznego potomstwa nie były niczym nowym. We Francji już w 1920 roku ustanowiono Medal Honoru Rodziny Francuskiej. Jego niemiecki odpowiednik, Ehrenkreuz der Deutschen Mutter (Krzyż Honorowy Niemieckiej Matki), miał znacznie bardziej polityczne znaczenie.
Utworzono go w 1938 roku, a potocznie nazywano Mutterkreuz, czyli Krzyżem Matki. Przypominał wydłużony Krzyż Żelazny, a pokryty był niebieską emalią z białą obwódką. Pomiędzy jego ramionami znajdowały się złote promienie, a na środku okrągła tarcza z czarną swastyką otoczoną napisem „Der Deutschen Mutter”, czyli „Niemieckiej matce”. Na rewersie grawerowano datę ustanowienia odznaczenia – 16 grudnia 1938 roku – oraz podpis Hitlera.

Mój dziadek miał masę medali, Niemieckich i Polskich, a udało mi się zachować tylko medal od prababci... reszta gdzieś zaginęła i raczej pozostaną już tylko w moich wspomnieniach.

#historia #ciekawostkihistoryczne

https://ciekawostkihistoryczne.pl/2019/06/22/polityka-prorodzinna-wedlug-hitlera-za-co-w-iii-rzeszy-przyznawano-tak-zwany-mutterkreuz/
20277fd8-7be5-4e23-9a7e-0769b4c513c2
Helio09.

Ładne, tyle że przedłużenie dolnej listwy powoduje że wygląda jak chrześcijański krzyż, wręcz nagrobek....

paulusll

@Helio09. To stolik jest... Jestem na etapie #remontujzhejto i jeszcze nie znalazłem dla niego miejsca

Zaloguj się aby komentować

Historia jednej fotografii.
"Dwudziestu z Ciężkowic"
Zdjęcie przedstawia moment rozstrzelania dwudziestu mieszkańców wsi Ciężkowice (dzisiaj, dzielnica miasta Jaworzno).
Fotografia została wykonana przez nieznanego, niemieckiego żołnierza Wermachtu.
Rys historyczny:
4 Czerwca 1940r. we wsi Ciężkowice, został zastrzelony miejscowy komendant niemieckiej policji Otto Kremlin, przez bliżej nieznaną grupę partyzantów. W wyniku tego zamachu, okupant postanowił, w zemście, spalić wieś, a mieszkańców wybić w pień.
Zadanie miał wykonać 83 Batalion Egzekucyjny Wermachtu z Katowic. Jednak za mieszkańcami wstawił się niemiecki dyrektor pobliskiej Cementowni Szczakowa, Schaudern (nie jest mi znane imię) oraz również Niemcy, mieszkający we wsi, bracia Paul i Reinholdt Novakowie (jeden z nich był Sołtysem). Za mieszkańcami wstawił się również miejscowy prałat Andrzej Mroczek. Przekonali oni okupanta, że egzekucji dokonała partyzantka z innych rejonów. Wobec tego, Naziści wybrali 14 mieszkańców wsi i sześciu Polskich więźniów przywiezionych z pobliskiego Chrzanowa, celem ich pokazowego rozstrzelania. "wybrani" najpierw zostali pobici, a potem ustawieni pod murem i rozstrzelani, co zostało udokumentowane na fotografii.
Miejscowy lekarz Adam Klaczak, który na zlecenie Niemców, miał stwierdzić zgony, spostrzegł, że jeden z mężczyzn, 20 letni Roman Pierzchała przeżył, co lekarz zataił przed egzekutorami i korzystając z chwilowego oddalenia się batalionu, tamtemu udało się uciec. Chroniąc się w lasach, wyleczony przez dr Kazimierza Stawarskiego, dołączył później do oddziału partyzanckiego Gwardii Ludowej PPS w Olkuszu. Zginął w 1944r.
Jest to dla mnie ważna fotografia, bo ta wieś to moja ojcowizna. I gdyby sprawy potoczyły się inaczej, tego wpisu mogłoby tu nie być.
Lista ofiar:
1. Barański Teofil lat 36;
2. Broda Antoni lat 23;
3. Chechelski Karol lat 32;
4. Cichy Fryderyk lat 24;
5. Ciołczyk Mikołaj lat 27;
6. Nowacki Bronisław lat 34;
7. Pazdalski Karol lat 24;
8. Sołtysek Jan lat 26;
9. Kramarczyk Jan lat 40;
10. Noris Piotr lat 27;
11. Bielik Franciszek lat 39;
12. Chechelski Franciszek lat 30;
13. Chechelski Stanisław lat 30;
14. Ciołczyk Andrzej lat 29;
15. Jakubowicz Herman lat 21;
16. Pazdalski Józef lat 26;
17. Pierzchała Jakub lat 60;
18. Życiński Tadeusz lat 33;
19. Kuca Stanisław lat 32;
20. Pierzchała Roman lat 24 (ocalony).
źródło: Muzeum Miasta Jaworzno.
#fotografia #fotografiaanalogowa #ciekawostki #starszezwoje #historiajednejfotografii
daad2762-491f-418c-ba69-be6bead9c952
pi0t

Piorun, w pełni zasłużony. Warto pamiętać i pielęgnować choćby lokalnie takie rzeczy.

Atexor

@Klamra to w mojej rodzinie od strony ojca było coś podobnego, niestety nie znam szczegółów. Dziadkowie od strony ojca pochodzą z kresów, tylko że za Przemyślem na terenie dzisiejszej Ukrainy (ale Polacy). Z jakiegoś powodu, może i podobnym do Twojego, Niemcy ustawili mieszkańców w rządku, młodych i starych (w tym babcię) na środku wsi i mieli rozstrzelać ale przyjechał jakiś Niemiec na motorze w ostatniej chwili (kwestia może pół minuty) z rozkazem z góry, że mają wszystkich zagonić do roboty przy czymś innym i nie mają ich zabijać.

GazelkaFarelka

@Klamra mój pradziadek został rozstrzelany w takiej akcji odwetowej. Chłop 32 lata miał, trójka małych dzieci.

Tawantinsuyu

@GazelkaFarelka jaka miejscowość?

GazelkaFarelka

@Tawantinsuyu W więzieniu siedział w mieście powiatowym, był podejrzany o ukrywanie partyzantów - nie ukrywał, najęli do pomocy kogoś i ten ktoś u nich tymczasowo mieszkał, okazało się że był poszukiwany. Mieli go nawet podobno wypuścić, bo uwierzyli że chłop nie miał nic z tym wspólnego, ale jak była akcja odwetowa za zabicie dwóch Niemców, to rozstrzelali wszystkich więźniów - nawet tych, którzy mieli być zwolnieni.

Zaloguj się aby komentować

Spadek wykorzystania wojskowego (Trebusz)

Wraz z wprowadzeniem prochu strzelniczego, trebusze zaczęły tracić swoją pozycję jako narzędzie oblężnicze na rzecz armat. Trebusze były nadal używane zarówno podczas oblężenia Burgos (1475-1476), jak i oblężenia Rodos (1480). Jednym z ostatnich odnotowanych zastosowań wojskowych był atak Hernána Cortésa podczas oblężenia stolicy Azteków Tenochtitlán w 1521 roku. W relacjach z ataku zauważono, że jego użycie było motywowane ograniczoną podażą prochu strzelniczego. Próba podobno nie powiodła się: pierwszy pocisk wylądował na samym trebuszu, niszcząc go[122].

Przetłumaczono z DeepL.com (wersja darmowa)
https://en.wikipedia.org/wiki/Trebuchet#Decline_of_military_use

Mamy opis tego wydarzenia z dwóch stron:
https://www.reddit.com/r/AskHistorians/comments/54xgbf/comment/d88k76x/

#militaria #historia #ciekawostkihistoryczne
MiernyMirek

@Deykun podziękował za odblokowanie

@smierdakow podziękował za interwencję

Zaloguj się aby komentować

Trafiłem na ciekawy artykuł pod tytułem: Opinia USA i początek II wojny światowej.

Publikacja przedstawia wyniki sondaży przeprowadzonych w Stanach Zjednoczonych. Amerykanie byli zapytani, w jakim stopniu popierają pomoc dla Anglii, Francji i Polski. Pierwsze badanie opinii było przeprowadzone po inwazji Nazistowskich Niemiec na Polskę, a drugie po roku.

Angielski jest wymagany.

https://news.gallup.com/vault/265865/gallup-vault-opinion-start-world-war.aspx

#historia #wojna #sondaz #usa
77d8f353-3f59-4fa9-82ae-d125c78803ec
markxvyarov

@Yossarian


Proszę zwrócić uwagę na rok przeprowadzenia sondażu.

d453384c-28a8-4153-97c6-975fa7ead66e
c092e3b8-3b9b-4a0c-8cdf-f01676ed64fc
18582e67-15ed-4cac-bd18-29932d7a0e41
Yossarian

@markxvyarov no i w sumie tak zrobili.


Sprzedali dużo wszystkiego, a w porównaniu z sowietami prawie nie wysłali wojska.


Chociaż na koniec i tak oddali Polskę czechosłowację, tylko nie Niemcom xd

Zaloguj się aby komentować