#amerykapoludniowa

0
57

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem

Z czego w Paragwaju 50% to Niemcy.

Zaloguj się aby komentować

EKWADOR
O ŚMIERCI 4 DZIECI, KTÓRA WSTRZĄSNĘŁA EKWADOREM
8 grudnia 2024 roku, czwórka dzieci zostaje zatrzymana przez żołnierzy ekwadorskich sił powietrznych. 24 grudnia obok bazy wojsk powietrznych Taura, zostają odnalezione spalone ciała, które jak się okaże 31 grudnia, są tym, co z tych chłopców pozostało. Niżej będzie link do filmiku z zatrzymania. Zapraszam.

-------------------------
EKWADOR I TŁO
Żeby zrozumieć w pełni tę historię, musimy cofnąć się do stycznia 2024 roku, w którym prezydent Daniel Noboa oficjalnie ogłosił 60-cio dniowy stan wyjątkowy, który zwiastował otwartą wojnę z gangami, które dzięki handlowi narkotykami, stały się niesamowicie potężne. 

Najpierw dwóch liderów gangów ucieka z więzienia, będąc wcześniej ostrzeżonymi, że wkrótce zostaną przeniesieni do mniejszych cel, potem wybuchają zamieszki w innych więzieniach, a strażnicy stają się zakładnikami, kilku zamaskowanych napastników wdziera się do studia telewizyjnego podczas transmisji na żywo i grozi bronią prezenterowi, próbując przekonać, by przeczytał coś z kartki, aż po detonację materiałów wybuchowych w wielu ekwadorskich miastach. Na tym etapie zostaje wprowadzony wcześniej wspomniany stan wyjątkowy, który jak się potem okaże, potrwa dłużej, niż planowane 60 dni. 

Najważniejszym dla naszej historii w tym wszystkim jest to, co on zmieniał. Dokładniej dawał dużo większe prawa służbom mundurowym. Dodatkowo nawet jak jakieś jednostki w teorii nie były od "pracy na ziemi", tu mam na myśli siły powietrzne [FAE], to i tak były one wykorzystywane np. do patroli, kontroli obywateli, czy nalotów na posiadłości. Siłą rzeczy, jak w większości tego typu sytuacji [tak, patrzę na Salwador], dość mocno nasiliło się szeroko pojęte łamanie praw człowieka. Tak długo, jak mówimy tu o członkach gangów, mało kto się przejmuje, ale jak to często bywa, władza lubi być nadużywana nawet wobec niewinnych obywateli. Obszerniejszy zarys znajdziecie w podlinkowanym źródle [BBC], dla naszej historii nie jest on konieczny.

8 GRUDNIA
W mieście Guayaquil, Steven Medina, Samuel Arboleda, oraz bracia Ismael i Josue Arroyo wracają do domu z piłkarskich zawodów międzymiastowych, w których zdobyli kilka medali. W pewnym momencie chłopcy mający między 12, a 14 lat zostają zatrzymani przez patrol złożony z 16 członków ekwadorskich sił powietrznych [FAE] przy alei de Julio 25, w pobliżu centrum handlowego Mall del Sur i dość brutalnie załadowani na pakę pickupa, co macie na filmiku niżej. Następnie żołnierze wywożą ich w rejon Taura, czyli jakieś 60km od Guayaquil i nie informują w żaden sposób o tym policji, ani nie przekazują jej chłopców. Protesty i apele rodzin zatrzymanych doprowadzają do grubego śledztwa, w którym cztery spalone ciała zostają odnalezione 24 grudnia w dość trudno dostępnym obszarze, 16km od bazy lotniczej Taura. W międzyczasie oficjele rządowi, w tym minister obrony, próbują usprawiedliwiać zatrzymanie tym, że uczniowie mieli uczestniczyć w jakimś nielegalnym akcie i kogoś napaść. Ta wersja wydarzeń później zostanie podważona przez prokuratora Christiana Fáreza, który nie znajdzie żadnych dowodów, które by to potwierdzały. Ani potencjalnej ofiary, ani nawet zeznań samych członków FAE. 

31 GRUDNIA
Prokuratura generalna wydaje oświadczenie, które potwierdza tożsamość spalonych ciał, dodatkowo sugerując, że chłopcy mieli być bici przed śmiercią, choć niektóre źródła wprost używają słowa "tortury". Cała sprawa jest obecnie badana pod kątem egzekucji pozasądowej lub wymuszonego zaginięcia, za które grozi od 22 do 26 lat pozbawienia wolności. W tym przypadku nie ma pewności kto dokładnie dokonał tych zbrodni, choć jak sami pewnie widzicie, sugestia, że całość była sprawką członków FAE jest bardziej, niż prawdopodobna. Wiele artykułów nie bez powodu ma bardzo emocjonalny wydźwięk. 

Cały czas z różnych stron stara się przedstawić tych chłopców, jako nie ofiary, a przestępców, mimo absolutnie braku jakichkolwiek dowodów na ich przynależność do gangów, jak i wspomniany wcześniej napad, który miał być dokonany w centrum handlowym Mall de Sur, który jest naszpikowany kamerami bezpieczeństwa. 16 członków FAE znajduje się obecnie w areszcie prewencyjnym i starają się z niego wydostać. 

Według relacji z mojego źródła rząd ma podchodzić do tej sprawy, jak do "niefortunnego wypadku". 

RELACJA PRAWNIKA
Trochę inne światło na sprawę rzuca prawnik 16 żołnierzy, a nie jest on osobą przypadkową, bo brał udział w głośnych sprawach, jak reprezentowanie rodziny Maríi Belén Bernal, która została zamordowana przez funkcjonariusza policji. Według jego wstępnych wyjaśnień członkowie FAE zostali zmuszeni do takiego działania przez swoich przełożonych i nie byli jedynymi osobami biorącymi udział w akcji. Teraz mają być używani, jako kozły ofiarne, a przynajmniej tak to brzmi. W tym przypadku też dość kuriozalna jest próba przekonania, że wypuszczenie dzieci tak daleko od domów miało być skutkiem braku szkolenia, a nie celowym, czy złośliwym działaniem, jakie przedstawia prokurator generalny. 

Na ten moment tyle wiadomo o tej sprawie, choć przekopałem sporo źródeł, jakie macie niżej.

-------------------------
Pamiętajcie, że tego typu teksty wrzucam o różnych porach, dlatego warto obserwować społeczność Agencji lub tag autorski, żeby ich nie przegapić.

AGENCJA PRASOWA WDN
> #apwdndziwen <

Nie mam więcej czasu na redakcję tego tekstu, dlatego mam nadzieję, że jakoś jest zrozumiały.
-------------------------
LINK DO FILMIKU: YouTube
Jakby kogoś ciekawiło, to mężczyzna w środku materiału, Luis Arroyo, czyli chyba ojciec zamordowanych braci, mówi:
Nie mamy odpowiedzi od rządu, co stało się z naszymi dziećmi. Czwórka dzieci to uczniowie i nie należą do żadnego gangu. Nie rozumiem, dlaczego wyrządzono taką krzywdę tym trzem rodzinom. 

LINK DO JEDNEGO ZE ŹRÓDEŁ LOKALNYCH: Plan V
LINK DO SYTUACJI W KRAJU ZE STYCZNIA: BBC
DODATKOWE ŹRÓDŁO: El Universo
WYPOWIEDŹ PRAWNIKA: Instagram Radia Pincha

#wiadomosciswiat #ekwador #stanwyjatkowy #amerykapoludniowa #gangi #narkotyki
9f6627ad-0066-4491-8629-e332d8f862be
71e2381b-6b89-48b0-af3c-3c8d48011057
f1510ce1-e9b9-49e9-8eae-ae41a359d76f
9a3c1167-5f3b-4567-8e89-fa7be7b63111
172b5063-8258-4e0e-84c1-ee69eeaac74c
9

Nie pierdola sie tam w tancu, pierwsze CIA zniszczylo ich kraje zeby nie daj boze jakis lekko lwicowy kraj sie nie uchowal tak blisko wojka sama a potem jedyne co im zostaje to zgniac w narkotykowych wojnach zeby biale chlopaczki mieli co cpac bo przecie zycie pelne konfortu materialnego to za malo.

@ErwinoRommelo z tym komfortem materialnym to nie do końca, np. ćpanie przez Amerykanów opiatów to skutek przepisywania na prawo i lewo przez lekarzy silnie uzależniającego Oxycontinu

największymi potworami na świecie są ludzie..

Kurwa mać, żeby porwać, torturować i spalić 12 letniego chłopczyka wracającego z grania w piłkę z kolegami. 16 typa. Żołnierzy w mundurach. Żaden tego nie powstrzymał. "Służyć i chronić" ha tfu na jebanych skurwysynów, piekło to dla nich za mało.

Ale mi ciśnienie skoczyło, sorry za język...

43abd93b-30ea-4247-9bd9-53d31f847e3f

Zaloguj się aby komentować

LEGENDA GUARANY
Czyli tekst legendy, w którą wierzą lub wierzyły plemiona indian amazońskich. Jak wyjaśniano sobie wygląd owoców, które przypominają ludzkie oczy? Na końcu jest TLDR. Zapraszam. :3

---------------------

Wiele lat temu, głęboko w brazylijskiej dżungli, żyło dwoje Indian - mężczyzna i jego żona. Byli najszczęśliwszą parą w plemieniu. Byli tam kochani i ciężko pracowali dla dobra wszystkich. Mieli jednak jedno wielkie nieszczęście - nie mieli dzieci.

Wielki indiański bóg Tupã zlitował się nad nimi i podarował im pięknego syna. Jego dar sprawił, że para była jeszcze szczęśliwsza, bardziej szanowana i pracowita niż wcześniej. Ich syn dorósł i stał się jednym z najlepszych młodych mężczyzn w plemieniu. Był jednym z najsilniejszych i najsprytniejszych, dobrze posługiwał się łukiem i strzałami oraz był najlepszym tropicielem. Wszyscy go podziwiali, ponieważ jego serce było pełne dobrej woli. Kiedy nie poznawał sekretów dżungli, pomagał matce w codziennych obowiązkach.

Pomagał ojcu łowić ryby i polować, choć nie lubił zabijać zwierząt, chyba że plemię potrzebowało pożywienia. Chłopiec szybko nauczył się prawie wszystkiego o amazońskiej dżungli. Członkowie jego plemienia przysięgali, że potrafił rozmawiać z małpami, śpiewać z leśnymi ptakami, a nawet oszukiwać węże. Znał wszystkie zwyczaje zwierząt lepiej niż jakikolwiek inny indiański chłopiec.

Była tylko jedna rzecz, której nigdy się nie nauczył. Chłopiec nigdy nie dowiedział się o Jurupari, złym duchu, który czai się w sercu dżungli. W rzeczywistości nie mógł dowiedzieć się zbyt wiele o Jurupari, ponieważ starszyzna uważała, że jest jeszcze zbyt młody, by słuchać tak strasznych opowieści.

Umiejętności młodego Indianina w lesie stały się tak sławne, że usłyszał o nich nawet sam Jurupari. Zły duch był wściekły, widząc, że tak młody chłopiec jest tak szanowany przez ludzi, zwierzęta i ptaki. Jurupari postanowił się zemścić. "Nie mogę pozwolić na istnienie tak doskonałego chłopca", mruknął, obmyślając swój plan.

Młody chłopiec uwielbiał zbierać egzotyczne owoce i często wychodził sam, aby wspinać się na wysokie drzewa i przynosić do domu duży kosz dla swojej matki. Jurupari dostrzegł swoją szansę. Przemienił się w węża i czekał wysoko na drzewie, kiedy chłopiec zbierał owoce.

Ponieważ młodzieniec nie bał się węży, nie obawiał się Jurupariego, którego zobaczył, gdy wspinał się na drzewo, aby zerwać owoce. Zły duch bez namysłu zaatakował i zatopił kły w ramieniu chłopca. Sparaliżowany przez potężną duchową truciznę, młodzieniec spadł martwy z drzewa.

Kiedy chłopiec nie powrócił o zmierzchu, o zwykłej porze, ludzie z plemienia zorganizowali poszukiwania. Nie minęło wiele czasu, zanim znaleźli jego ciało pod gigantycznym drzewem chlebowca ze śladami ukąszenia węża. Na początku starsi nie mogli w to uwierzyć, ponieważ wiedzieli, że chłopiec był bardzo mądry na temat wszystkich węży w dżungli i nigdy nie pozwoliłby się ugryźć. Ale po chwili dyskusji jeden ze starszych stwierdził: "To musiał być Jurupari. To był jedyny sekret dżungli, którego nie znał. Nigdy mu o tym nie powiedzieliśmy"

Całe plemię i sąsiednie plemiona były bardzo smutne. Wielki indiański bóg Tupã również był głęboko zasmucony. Słychać było wielkie grzmoty, chociaż na niebie nie było żadnych chmur. Tylko matka chłopca była w stanie zrozumieć wiadomość, którą Tupã wysyłał do całego plemienia. "To Tupã," powiedziała. "Chce nas pocieszyć po stracie tak wspaniałego syna. Mówi, że powinniśmy zasadzić jego oczy w glebie dżungli. Urosną i staną się cudowną rośliną, która uleczy wiele naszych chorób".

Tak też się stało. Oczy chłopca zostały ostrożnie posadzone w glebie dżungli i nie trzeba było długo czekać, aby nowa roślina wykiełkowała.

Indianie nazwali ją "guaraná", co w ich języku oznacza "owoc podobny do oczu ludzi". Mieszkańcy Amazonii nadal używają proszku z rośliny guaraná jako lekarstwa. Jest ona uważana za jedną z najlepszych roślin w amazońskiej dżungli.

W niektórych przekazach sam chłopiec miał na imię Guarana.

TLDR
Małżeństwo nie mogło mieć dzieci, dlatego bóg indiański dał im syna, który był tak idealny, że zły duch lasu go zabił z zazdrości. Bóg nakazał matce zasadzić jego oczy, z których wyrosła guarana, która miała pomóc rdzennej ludności i dać jej pocieszenie.

---------------------
Tekst pożyczyłem z bloga na brazylijskiej stronie rządowej, a tam autorka przytoczyła fragment Brazylijskich Legend, czyli książki napisanej przez Steve'a i Marię Yolen. Obecnie ma chyba inną nazwę, ale jest tylko po portugalsku.

#apwdndziwen < tu macie tag autorski
#loreswiata < inne wierzenia będę wrzucał pod ten tag

---------------------
#ciekawostki
#legendy
#amerykapoludniowa
#guarana
#brazylia
#indianie
0a048ecf-ee20-4eed-b7c0-231f502ec8de
8180b79a-bff8-447b-bc04-a56281942fde
7c4a8d1b-e6b0-4061-b585-c2e1b3a04dd1
48b42611-f3e9-4923-bfcd-e802738c1663
f491877a-d888-473b-aa47-19add54fe6e0
8

@Dziwen znałem tą legendę ale wpis bardzo fajen

@Dziwen tak tylko dorzucić chciałem jakby ktoś nie wiedział- guaranina ma smak red bulla. Tzn red bull ma smak guaraniny xD. Dlatego większość energoli smakuje podobnie.

kobita z ostatniego zdjęcia się potknęła i pacła mordą prosto w grilla, po oparzeniu widać że niedawno. a teraz czeka na sorze aż jej patyczki od szaszłyków powyciągają.


dobranoc xD

Zaloguj się aby komentować

SĄ DZEWCZYNKAMI, A NIE ŻONAMI
Czyli trochę o tym, jak w Kolumbii po 17 latach walki i ośmiu nieudanych próbach, wprowadzony zostanie zakaz małżeństw przed ukończeniem 18-stego roku życia. Dokładniej to został przegłosowany 13 listopada. Sam tytuł jest po prostu nazwą ustawy, która nie dotyczy tylko dziewcząt, choć jak zobaczcie na mapce pod tym postem, rozdźwięk w statystykach płci jest ogromny i stąd takie hasło.

Na 33 kraje w tamtym regionie tylko 12 w pełni zakazało tego typu małżeństw, które mają miejsce głównie w biedniejszych rodzinach i ludności rdzennej.

O jakich liczbach mówimy?
Według statystyk Unicefu w samej Kolumbii aż 4.5mln obywatelek wyszło za mąż przed ukończeniem 18-stego roku życia, co stanowi prawie 10% ogółu społeczeństwa (49mln mieszkańców) i w tym aż milion dziewczynek przed ukończeniem 15-stego. Statystyki nie są świeże, choć ich aktualność potwierdziło niedawno źródło, które macie niżej.

Marta Rayo, która była dość blisko tej sprawy:
Żyjemy w niezwykle patriarchalnym społeczeństwie, w którym istnieje głęboki podział między tym, czego chce mężczyzna, a tym, czego chce dziewczyna. W wielu obszarach mamy do odegrania pewną rolę w życiu, a rolą tą jest po prostu bycie matkami i nie ma znaczenia w jakim wieku to następuje. To jest całkowicie znormalizowane, że dziewczynki w wieku 12, 13, 14 lat stają się nie tylko żonami, ale i matkami.

W wielu przypadkach te dziewczynki nie mają nic do powiedzenia na temat wejścia w związek małżeński, a kiedy już w niego wejdą, mają jeszcze mniej. Ich opinie się nie liczą, ich marzenia się nie liczą, a same są postrzegane jako przedmioty.

Cytat z lokalnego źródła:
Dziewczęta i nastolatki, które wyszły za mąż w dzieciństwie, przestają uczęszczać do szkoły, są traktowane jak dorosłe kobiety i generalnie muszą pełnić role i obowiązki, które im nie odpowiadają. Co więcej, są one narażone na przemoc i wykorzystywanie, które skutkują ciążami bardzo wysokiego ryzyka.

Z obu źródeł, najniższy wiek, o jakim mówimy w kwestii zarówno małżeństwa, jak i ciąży, to 10 lat.

Warto zajrzeć do statystyk, które macie niżej, zwłaszcza w kwestii przemocy, która jest ogromnym problemem w tamtym regionie, choć nie tylko, bo Hiszpania boryka się z podobnymi rzeczami.

Źródełka:
The Guardian
Alianza por la ninez Colombiana
I plik pdf Unicefu, który jest w artykule Guardiana.

#apwdndziwen < - tag z moimi wpisami
#ciekawostki #amerykapoludniowa #kolumbia
Jakby ktoś się zastanawiał, czemu news z 13 leci 21 listopada, to odpowiadam: zarobiony jestem, a lista tematów do opisania gruba.
6d4651cf-af00-4238-a26d-8c06c97899f8
d48dda60-8166-45dc-bd39-497ed60500f3
5ce42e19-9e48-4210-8e78-ddbd12b8f1f4
e652ae92-12cf-4171-b0a3-a391e0097b2a
f3050ebb-3a56-4d1b-a5c1-a159d6074742
13

Nie wiem może chociaż kobiety w Kolumbii nie przeprowadzają w ostatnim miesiacu aborcji z wyboru, tak jak w wyedukowanych i bogatych krajach.


Nie polecam oglądać zdjęć.

@OdpowiadamNaMema aborcja jest legalna w Kolumbii i na przyszłość proszę o nie mieszanie tak poważnych tematów, sprowadzając dyskusję do "pedofila jest lepsza, niż aborcja", bo tak brzmi twój komentarz.

@Dziwen prosze nie uzywać emocjonalych argumentów w poważnych sprawach logicznych sprawach, zaczynając od tych manipulujących statystyk.


Tak (pseudo)edukacja kobiet i tzw lepszy dochód, ma wpływ na zwiększenie % wyciągania kleszczami nieurodzonych dzieci w kawałkach.


Nazywacie towarzyszu/ko pedofilią legalne związki kiedy w kilku krajach na świecie to co dzieje się w Polsce jest karane więzieniem lub ukamienowaniem.


Polska lub/i towarzysz/ka nie jest moralnie lepsza.


Jak się wie coś o Kolumbii to się nie przekleja głupot.


Kolumbia jest pelna plemion gdzie dzieci pracują od momentu jak mogą się utrzymać na nogach a plemiona nie chcą w nowoczesność tak bardzo jakby towarzysz/ka chciał/a.


Nic dziwnego wiec ze żony nawet jeśli byłyby po ślubie w wieku lat 10 tez beda w statystykach wykonując prace.


Może te młode zony robią więcej niż przed ślubem a może mniej. Znając ogólne zachowanie mężczyzn wobec kobiet, pracują one mniej. No chyba ze okreslimy średnią na podstawie kilku patolgii to wtedy towarzyko/u jestescie pewnie polskim dresem ze zmywaka w Londynie.


Nazywanie pedofilią tradycji panujących w danym kraju jest jak komunistyczne splunięcie w twarz wszytkich tych ludzi oraz ich rodzin. Czyli brak szacunku.

Zaloguj się aby komentować

[LT] BOLIWIA
Yapu Kamanis, rolnicy, którzy poświęcają wszystko, aby dbać o swoje uprawy na wysokości 3 800 metrów

Struktura społeczeństw ajmarskich w Boliwii jest ściśle powiązana z cyklem rolniczym. Według tej pradawnej tradycji, dwóch członków wspólnoty musi przez sześć miesięcy poświęcać się wyłącznie ochronie ziemi.
-------------------------------
Na samym dole macie TLDR. Mogłem przekręcić kilka tłumaczeń "nazw własnych", bo te są bardzo trudne do znalezienia w innych językach, niż hiszpański.
Ajmarowie to grupa etniczna Indian Ameryki Południowej.
-------------------------------

Na wysokości 3 800 metrów uprawa żywności to ogromne wyzwanie – to niemal walka wręcz z naturą. Trzeba posiąść mądrość przodków, by radzić sobie ze zmiennym klimatem: jednego dnia wichury, kolejnego przymrozki, później susza. Wszystko to jest aktem wiary. Tak właśnie od wieków w Huancollo, ajmarskiej wspólnocie w Tiahuanaco – archeologicznej stolicy Boliwii, położonej 67 kilometrów od La Paz – podchodzą do siewu i zbiorów. A umożliwia im to postać zwana Yapu Kamani, czyli strażnik pola.

Każdego roku, 30-stego listopada, w dniu św. Andrzeja Apostoła i w przeddzień okresu siewu, w tej wspólnocie liczącej 170 rodzin odbywa się dwudniowa uroczystość. To podwójne święto, podczas którego mianowani zostają dwaj Yapu Kamanis, którzy będą strzec wspólnotowych pól uprawnych (aynoca) oraz tych, które leżą u podnóża góry zwanej Copallica. Najpierw ksiądz odprawia mszę katolicką, a następnie amauta, czyli ajmarski mędrzec, składa ofiarę dla Matki Ziemi, zwaną wajta.

Podczas obu ceremonii modlą się, aby nie było gradu, żeby susza, która staje się coraz częstsza na boliwijskim Altiplano, odeszła, a zimowe przymrozki nie zniszczyły upraw.

W trakcie tego rytuału chrześcijańsko-andyjskiego dwaj Yapu Kamanis zostają oficjalnie mianowani i od tej chwili są zobowiązani sprawić, aby społeczności nie brakowało żywności z upraw: różnych odmian ziemniaków, komosy ryżowej, szczawnika bulwiastego (taki andyjski powykrzywiany niby ziemniak), bobu, jęczmienia, a od kilku dekad także owsa i lucerny dla bydła. W uroczystym akcie starszyzna wspólnotowa, czyli mallkus, oplata ich w zielone, ręcznie tkane poncza i zawiesza im na szyjach baty splecione z owczej skóry. Na koniec dźwięk pinquillo (rodzaju fletu wykonanego z wydrążonej trzciny lub drewna) ogłasza początek świętowania.

Sześć miesięcy później, w przeddzień Święta Krzyża, 3 maja, ich służba dobiega końca. Tego dnia, z wyrazami wdzięczności, te same władze, które ich przywdziały, zdejmują z nich ceremonialne szaty, przywracając ich do statusu zwykłych mieszkańców. Ponownie odbywa się ceremonia, w której łączą się elementy tradycji przodków i katolickiej. „Nawet jeśli susza zniszczyłaby wszystkie plony, dziękuje się Pachamamie (Matce Ziemi) i prosi, by kolejny rok był lepszy” – mówi Leonardo Laura, były Yapu Kamani, mężczyzna o postawnej budowie i szczerym uśmiechu.

FIZYCZNA I DUCHOWA WALKA
Struktura społeczna i polityczna społeczeństw ajmarskich jest ściśle związana z cyklem rolniczym. Z tego względu zarządzanie i opieka nad uprawami mają ogromne znaczenie, i obejmują zarówno aspekty fizyczne, jak i duchowe.

Víctor Nina Limachi, 69-letni medyk naturalny i były przywódca ajmarski z Huancollo, wyjaśnia, że funkcja Yapu Kamani jest rotacyjna. „Wybiera się dwie rodziny. Każda decyduje, czy funkcję tę pełnią ojciec i matka. W przypadku wdowca lub wdowy towarzyszy im syn lub córka, a jeśli nie ma pary, osoba pełni funkcję samodzielnie”.

Od momentu przywdziania zielonego poncza, Yapu Kamani jest prowadzony przez jednego z amautas, czyli mędrców wspólnoty, ale musi też zaufać swojej własnej mądrości, by stawić czoła trudnym warunkom pogodowym. Amauta natomiast zajmuje się „czytaniem” z liścia koki, aby przewidzieć, czy rok będzie udany, czy może będzie trzeba wykonać jakiś rytuał, by odwrócić zły omen.

Po pierwszych deszczach w listopadzie lub grudniu, gdy ziemia jest już obsiana, strażnik buduje mały domek lub ch’ujllu uta z patyków, suchej trzciny i plastiku, obok pól uprawnych. Stamtąd codziennie czuwa, aby żadne zjawisko pogodowe nie zniszczyło przyszłych plonów. „Codziennie odprawia się ch’alla, czyli rytuał oczyszczający, używając alkoholu lub piwa, choć dawniej używano chichy z fermentowanej komosy ryżowej” – mówi Víctor Nina. „Następnie codziennie używa się kadzidła, w którym są patyki i nawóz bydlęcy”.

Kiedy altiplano, czyli wysokogórskie równiny, zaczynają ciemnieć, zwiastując nadchodzącą burzę, Yapu Kamani wie, że nadciąga grad. Wówczas zaczyna palić papierosy, nawet po trzy na raz, recytując modlitwy w języku ajmarskim, aby odpędzić żywioł. „Ale gdy grad wydaje się być silniejszy, sięga po bat i stawia czoła jakby byli rywalami. Wcześniej nie używano fajerwerków, teraz już tak” – relacjonuje Nina.

Socjolożka Ruth Bautista określa to jako „pojedynek z gradem”. W przypadku przymrozku procedura zależy od wiedzy amauty, który przedtem „czyta” z liścia koki i udziela wskazówek Yapu Kamani, jak postępować. W obliczu suszy prosi się o pomoc zarówno chrześcijańskiego Boga, jak i bogów andyjskich, wierząc, że ich łaska zapewni społeczności przetrwanie. „Do tej pory zawsze mieliśmy plony, choćby niewielkie, ale nigdy nie zabrakło nam jedzenia” – podsumowuje Leonardo Laura.

W ZDROWIU I CHOROBIE
Víctor Nina w marcu ukończy 70 lat. Ma spokojny sposób mówienia i twarz naznaczoną zmarszczkami. Wiele nauczył się od swoich rodziców i dziadków, zanim został medykiem naturalnym uznanym przez państwo boliwijskie. Był najwyższą władzę w tej wspólnocie i wspomina, jak święte były ajmarskie tradycje w jego dzieciństwie. Dziś – mówi z nostalgią – czas przyspieszył procesy, w tym siew, który wcześniej odbywał się przy pomocy wołów i osłów, a teraz ciągników. „Już nie rozmawia się z ziemniakiem, nie dziękuje się mu przed posadzeniem. Nie używa się też owczego nawozu, by chronić uprawy komosy przed szkodnikami, a sadzi się nowe odmiany, które nie wytrzymują tutejszego klimatu” – podkreśla.

Między innymi, Yapu Kamani również nie przestrzega już niektórych zwyczajów z dawną rygorystycznością. Choć przez sześć miesięcy swojej służby powinien mieszkać w domku Ch’ujllu Uta, obecnie może na kilka godzin udać się do La Paz, za zgodą lokalnych władz. Dawniej nie mógł nawet uczestniczyć w pogrzebach, ponieważ wierzono, że żal po stracie bliskiej osoby może odciągnąć go od obowiązków.

Te zmiany mają również wpływ na sposób odżywiania się ajmarskich społeczności. Nina mówi, że kiedyś cała żywność, jaką spożywali, pochodziła z ich ziem (stąd zaangażowanie, aby plony były udane): od różnorodnych gatunków ziemniaków po jęczmień, który służył do wypieku chleba lub przygotowywania napoju. Spożycie czerwonego mięsa było minimalne: tylko nieco mięsa z lamy lub owcy, suszonego lub przetworzonego na chalona (to takie bardzo suche, solone mięso lamy, zbliżone do beef jerky) do zupy.

Dziś Huancollo przekształciło się z rolniczej wspólnoty w hodowlaną. Mieszkańcy hodują krowy, aby sprzedawać mleko do lokalnych zakładów przemysłowych. Ich obecne uprawy skupiają się głównie na ziemniakach, które są podstawą ich kultury, jednak ich dieta zmieniła się i obejmuje teraz makarony oraz ryż, zamiast tradycyjnych andyjskich bulw i zbóż (no te wariacje niby ziemniaka).

„Teraz leczę zaparcia, próchnicę, młodzi noszą okulary już od 15. roku życia. Widzę głównie stres, artretyzm, kamienie żółciowe i nerkowe. Kiedyś pili napary z sik’i (andyjskiego zioła) lub jedli mniszka lekarskiego jako warzywo, ale teraz wszystko jest zanieczyszczone, więc jedzenie jest bardzo niezdrowe” – mówi medyk naturalny. Mimo to tradycja Yapu Kamanis trwa i, jak zapewnia Leonardo, będzie trwała, ponieważ ktoś musi zapewnić społeczności żywność.

Mieszkańcy Huancollo nie zamierzają opuszczać swojego terytorium. Od 2022 roku postawili na turystykę wspólnotową, która ma przynosić korzyści dla wszystkich i jednocześnie wiąże się ze wspólnymi obowiązkami. Otworzyli muzeum, aby zaprezentować swoją kulturę oraz zioła, których używają w szpitalu medycyny naturalnej, zbudowanym wspólnymi siłami w latach 70., a który przez długi czas był zamknięty. Teraz, kiedy Víctor, miejscowy medyk, przejął nad nim pieczę, mówi, że będzie oferował usługi mające na celu „leczenie duszy i ciała”; zgodnie z tą samą zasadą, którą kieruje się Yapu Kamani.

------------[ TLDR ] -------------

Artykuł jest o życiu społeczności ajmarskiej w boliwijskim Huancollo, gdzie tradycja rolnicza jest ściśle związana z duchowością i wspólnotowymi rytuałami. Każdego roku, przed sezonem siewu, mianuje się dwóch strażników pól – Yapu Kamanis – którzy przez sześć miesięcy chronią uprawy, wykonując zarówno praktyczne, jak i duchowe rytuały, by zapewnić plony w trudnym klimacie wysokogórskiego Altiplano. Tradycja ta, mimo pewnych zmian, utrzymuje się i łączy ze współczesnymi działaniami, jak rozwijanie turystyki wspólnotowej i promocja medycyny naturalnej, która ma na celu wspieranie zarówno zdrowia fizycznego, jak i duchowego mieszkańców.

-------------------------------
W społeczności będą wszystkie wpisy, i moje, i @bojowonastawionaowca, dlatego warto dołączyć, a tag tylko do moich wpisów będzie taki:
#apwdndziwen
-------------------------------
#ciekawostki #amerykapoludniowa #boliwia #wierzenia
Jak kogokolwiek to zainteresuje, to może jeszcze wrzucę małe uzupełnienie, bo temat wiąże się z małym tekstem o wierzeniach wokół dnia Wszystkich Świętych w Boliwii, który pisałem w sobotę.

Na zdjęciach jest kolejno:
1. Medyk medycyny naturalnej Nina Limachi, który pojawił się w tekście.
2. Festiwal 3 maja na wzgórzu Quenallata z zeszłego roku.
3. Nina Limachi pokazuje miejsce, w którym każdego dnia Yapu Kamani muszą rozpalić ogień, a następnie użyć dymu, który odstraszy grad lub mróz.
4. Yapu Kamani kończą swoją rolę, ponieważ wypełnili misję dbania o uprawy.
5. Kobieta wraca z wodą do swojej wioski.

Jak ktoś tu dotrwał, to podziwiam. XD

Źródło:
https://elpais.com/america-futura/2024-11-04/yapu-kamanis-los-campesinos-que-lo-dejan-todo-para-cuidar-sus-cultivos-a-3800-metros-de-altura.html
9052f75b-89ba-4ec0-9648-73aca6c4e013
e112ebe0-67e9-4634-8e91-cb45c905aa7d
69008dae-c9be-4bf5-b6d0-d35e645d5c2f
2d711c7b-0ccd-4013-aa54-cc3d1b2708ce
9890dfb0-28cb-4371-add0-1af317f8267f
31

@Dziwen bardziej mokry sen kawiarenkowicza o owcy

WDN przybliży wam histerie z różnych portali na całym świecie (¬‿¬)

@VonTrupka tam jest w ogóle śmiesznie xD nie tylko to xD

Zaloguj się aby komentować

Następna