Adam Smith czerpał swój optymizm wobec kapitalizmu z wiary, że zysk kapitalistów nadal będzie przeważał nad rentą feudalną. (...) Smith starał się patrzeć całościowo na gospodarkę, stąd jego optymizm: renta może przetrwać wyłącznie jako pasożyt na ciele zysku i w jego cieniu. Wszystko się zmieniło po 2008 roku.
Polityka dopłat skrojona pod finansistów zrodziła finansowych mocarzy – trzy amerykańskie firmy o władzy przewyższającej spółki private equity oraz wszystkich tradycyjnych kapitalistów razem wziętych: BlackRock, Vanguard i State Street. Te trzy firmy, w kręgach finansowych zwane Wielką Trójką, przejęły amerykański kapitalizm na własność. Nie, nie ma wtym stwierdzeniu ani grama przesady.
Większość ludzi nigdy o nich nie słyszała, ale z pewnością kojarzy firmy, które Wielka Trójka kontroluje, w tym największe amerykańskie linie lotnicze (American, Delta, United Continental), znaczną część banków z Wall Street (JPMorgan Chase, Wells Fargo, Bank of America, Citigroup) oraz producentów samochodów, w tym Forda i General Motors. Czyni to Wielką Trójkę największym udziałowcem wśród niemalże 90 procent firm notowanych na Nowojorskiej Giełdzie Papierów Wartościowych, włączając w to Apple, Microsoft, ExxonMobil, General Electric i Coca-Colę. Próbując oszacować wartość akcji Wielkiej Trójki w dolarach, szybko pogubimy się w gąszczu zer. W chwili gdy piszę te słowa, BlackRock zarządza aktywami o wartości 10 bilionów dolarów, Vanguard – 8 bilionów, a State Street – 4 bilionów. Nadajmy tym liczbom jakąś skalę: połączone aktywa firm wynoszą niemalże tyle, ile PKB Stanów Zjednoczonych albo połączone PKB Chin i Japonii czy też łączny dochód narodowy wszystkich państw strefy euro, Wielkiej Brytanii, Australii, Kanady i Szwajcarii.
Jak w ogóle do tego doszło? Zgodnie z oficjalną wersją założyciele firm z Wielkiej Trójki dostrzegli atrakcyjną lukę w rynkach finansowych: ludzie oraz instytucje dysponujący gigantycznymi środkami chcieli zostać „pasywnymi inwestorami”, innymi słowy, kupować akcje bez zastanawiania się, co kupują, a nawet opłacać fachowców, którzy podejmowaliby te decyzje za nich. Aby zaspokoić ich głód pewnego i bezrefleksyjnego kupowania akcji, Wielka Trójka brała pieniądze od bardzo bogatych ludzi i kupowała, co tylko się dało – a konkretnie akcje każdej firmy notowanej na Nowojorskiej Giełdzie Papierów Wartościowych. Tym samym, kiedy przekazywałeś pieniądze Wielkiej Trójce, aby kupowała w twoim imieniu akcje, do twojego portfela nie trafiał po prostu kawałek jednej firmy, ale kolaż całej Nowojorskiej Giełdy Papierów Wartościowych!
Przed 2008 rokiem nie byłoby to możliwe, gdyż najbogatsi nie dysponowali jeszcze taką ilością gotówki, jaka pozwoliłaby Wielkiej Trójce kupić znaczną porcję nowojorskiej giełdy. Już jednak po 2008 roku finansowany przez banki centralne socjalizm dla najbogatszych zapewnił odpowiednie zasoby pieniądza. Firmy z Wielkiej Trójki nieuchronnie sięgały zatem po pełnię władzy w świecie finansowym, a raz ją zdobywszy, wyprzedziły konkurencję o dwa kroki: uzyskały niespotykany dotąd monopol nad całymi sektorami gospodarki, od linii lotniczych i bankowości po energię i Dolinę Krzemową, a także zapewniały niebotyczne zyski za niewielką prowizję. Te dwie przewagi umożliwiły Wielkiej Trójce pozyskiwanie rent na skalę, która Adama Smitha przyprawiłaby o rozpacz.
Niemalże jestem w stanie usłyszeć głos Smitha, z nutą szkockiego akcentu, utyskującego, że po 2008 roku, w imię ratowania kapitalizmu, banki centralne zdusiły jego dynamizm oraz silne strony. Potrafię sobie wyobrazić niesmak, jaki by go zdjął na myśl, że renta rodem z epoki feudalnej zdołała dokonać historycznej zemsty na produktywnym i opartym na zyskach kapitalizmie, a jedyną grupą, dla której to zysk jest celem aktywności gospodarczej, stała się drobna, lecz ambitna burżuazja, podczas gdy ludzie naprawdę zamożni szepczą między sobą, że praca dla zysku jest dla frajerów. Już widzę, jaką złość wzbudza w nim fakt, że święci strażnicy kapitalizmu, na przykład Fed czy Bank Anglii, sfinansowali coś tak odmiennego jak kapitał w chmurze, duszący rynki i przekształcający konsumentów z niezależnych agentów w zabaweczki algorytmów pozbawionych jakiejkolwiek kontroli ze strony rynków, rządów, a zapewne też ich własnych twórców.
#gospodarka #ekonomia #antykapitalizm