No siema.
Zbieram sie juz od dluzszego czasu, zeby ponowanie zaczac postowac. Zamiast kombinowac jak to zrobie, zdecydowalem po prostu to zrobic :))))
Rok ten niedlugo sie juz konczy, byl niezmiernie ciekawy w mojej perspektywie. Najpierw bedzie podsumowanie dla nowych czytelnikow. Potem krotkie info o sierpniu, a na koncu temat glowny czyli 'Diet fatigue - zmeczenie dieta'.
Podsumowanie dla nowych czytajacych Luty -> Sierpien 2023 (znasz, mozesz przeskoczyc)
W Lutym moja zona poinformowala mnie o rozwodzie, nie bede wdawal sie w szczegoly wiecej, ale ta informacja byla dla mnie zaskoczniem i przewrocila moje zycie do gory nogami. Jednego dnia masz zaplanowana przyszlosc, nagle wszystko co dotychczas miales i jest dla ciebie wazne, przestaje istniec.
Moj system obronny zareagowal natychmiast, chwycilem torbe, spakowalem rzeczy i... poszedlem na silownie. Z dnia na dzien w praktyce wrocilem do wszystkich swoich zwyczajow sprzed nastulat. Przyszlo to latwo i naturalnie. Silownia, odzywianie, psychologia, pelen powrot, jakbym nigdy nie przestal, dziwne.. . Jednak dla mnie to byl sposob, zeby nie oszalec, nie chcialem sie uzalac, upijac itp. Wzialem sie za siebie. Plan na start byl ambitny.. schudnac 10 kg! Wazylem w momencie startu 86 kg przy wzroscie 175 cm, lvl 37.
Wkrecalem sie w treningi i odzywianie coraz bardziej, kilogramy lecialy... Dodatkowo przy wsparciu ekipy z #sztafeta zakochalem sie w bieganiu. Na poczatku niesmialo, pozniej robiac to coraz bardziej szalone rzeczy jako amator (300 km miesiecznie nawet).
Przeskakujac do sieprnia, bo wszystko inne relacjonowalem ze szczegolami tu na hejto, to byl miesiac wyjatkowy. Nie tylko przebieglem moj pierwszy maraton, ale rowniez zrzucilem.. 23 kg. Najmniej ile wzylem wtedy bylo 63,4 kg. Wtedy sie zaczelo...
Post maraton -> druga polowa sierpnia.
W sierpniu peklem. Ciezko juz bylo realizowac plany, nie wiedzialem (wtedy) sam czy osiagnalem moj limit czy co sie do konca dzialo. Z jednej strony chcialem dalej cisnac, nawet probowalem, z drugiej moj mozg totalnie nie chcial wspolpracowac, a moj osrodek nagrody byl totalnie rozwalony od restrykcyjnego zycia przez te wszystkie miesiace. Wtedy jeszcze nei wiedzialem, ze to co zrobilem (zejscie z 86 na 63 w pol roku) to nie tylko niesamowity wyczyn (dla kogos kto to wczesniej nie robil), ale tez niezmierne ryzyko. I nie pod wzgledem zdrowotnym, robilem regularnie badania, to o czym nie wiedzialem to...
ZMECZENIE DIETA
Rzecz, ktora mnie totalnie ominela w mojej edukacji na tamtym poziomie. Niby wiedzialem, ale jakos tak.. no nie zwracalo sie uwagi, a moze nie chcialo?
Moje cialo czulo sie swietnie, jak nigdy, czulem, ze jestem daleko od limitu zmeczenia 'ciala', o czym przeknalem sie i opowiem troche pozniej.
Zaczelo sie niewinnie, od lekkiego puszczania hamulcow. A to zjem raz na miescie. A to kupie piwko. A to jeszcze zjem deser. A to kupie na zapas browary, bede mial na dlugo (lol). Nie pomagalo jeszcze to, ze mieszkalem tymczasowo w pieknym belgijskim miescie Gent (Gandawa po polsku). Nastepnie pojawily sie frustracje, ze jestem tutaj w tym miescie na ograniczony czas, a jedyne co robie, to pracuje, dietuje i cwicze. Frustracja intensified.
Wraz z tym hamulce puszczaly coraz bardziej, a frustracja rowniez narastala... ze nie trzymam sie planu. I tak kumulowalem 2 przeciwne rzeczy.
Ostatni tydzien w Gent pod wzgledem jedzenia to bylo totalne wariactwo. Kilka burgerowni odwiedzonych i zeberka all-you-can-eat (nie wiedzialem, ze taka formula, znajomy polecil).
Dlaczego wlasnie burgery? Otoz, tlumacze, jest to moje danie numer 1. I na tym tez polegala jedzeniowa frustracja.
-
nie probuje burgerowni, a moze nie bede mial wiecej okazji, i powinienem to zrobic poki moge
-
nie probuje belgijskich slawnych piw, poki moge
I tak w tydzien nadrobilem cos co powinienem byl robic przez 2 miesiace stopniowo. Na wadze +3 kilo w tydzien (tak, tak, wiekszosc to glikogen+woda byl w miesniach, ale to tez temat na inny raz).
Przez kolejny miesiac sporo podrozowalem, spelnilem marzenie odwiedziajac Tokyo i pokochalem ramen. Zrobilem sobie rowniez 5 tygodni przerwy od silowni, jednak troche wciaz biegajac. Przez ten czas odpoczywalem i probowalem sobie wszystko ulozyc w glowie. Oczywiscie tez mialem proby 'odchudzania', ale palily na panewce.
KONKLUZJA
Obecnie juz wiem, ze dlugotrwala dieta i restrykcja tworzy narastajace obciazenie na naszej psychice, ktora najczesciej konczy sie 'odbiciem' ponownym przytyciem (w prawie kazdym przypadku, garstce udaje sie przetrwac na lata). Sa jednak powody dla ktorych specjalisci zalecaja ostrozne i powolne zrzucanie wagi.
Tak dluga i restykcyjna dieta, nie tylko powoduje obciazenie ciala, problemy z hormonami, ale wlasnie tez niezaleznie - zwykle narastajace obciazenie psychiczne.
Na szczescie obecnie wiem duzo wiecej jak wszystkim tym trzem objawa przeciwdzialac.
W moim przypadku w sierpniu widzac co sie dzieje powinienem przejsc na maintenance, czyli utrzymanie wagi. W praktyce to zrobilem, ale teoretycznie caly czas walczylem ze soba na przemian dietujac i sie obzerajac, zamiast swiadomie podjac decyzje i po prostu pilnowac, zeby nie przytyc, rozsadnie robiac to co lubie - czyli jesc pyszne rzeczy. Najwiekszym bledem jednak bylo zaprzestanie trenowania. Zamiast wykorzystac zwiekszona kcal, do budowy miesni, pominalem ten krok.
Decyzje na przejscie na maintenance i trenowanie na czillku, podjalem dopiero w listopadzie i efekt byl oszalamiajacy. Nie tylko czulem sie komfortowo, nic nie przytylem, ale codziennie jadlem na miescie. Zaakceptowalem to, ze podrozuje obecnie duzo i trzeba realistycznie podejsc do planow. Energia i samopoczucie sprzyjaly treninga, zamiast 2 razy chodzilem 4-5, bo po prostu super sie cwiczylo. Jadlem jednak rozsadnie, wciaz liczac mniej wiecej kcal, ale celem bylo tylko nie przytyc.
Uwazam tez, ze na szybkie powrocenie do kontroli ma wplyw, ze temat odzywiania stal sie moja pasja. Miedzy czasie caly czas sie edukowalem w tym temacie i dalej bede. W praktyce w niecaly rok zrobilem to co powinienem zrobic gdzies w okolo 3 lata, zeby zminimalizowac szanse na rebound. Jednak ja mam do tego predyspozycje, sprawia mi to frajde i nie polecam innym tego powtarzac, dopoki nie stanie sie to ich hobby. Jak Ty wpieprzasz na szybko paczka z miloscia, ja licze kcal na liczydle w mojej owsiance. Jak ty masz milosne gorace chwile ze swoja sympatia, ja przerzucam zimne zelastwo. Jak Ty ogladasz netflixika jak slucham Jeffa, Layne i Mike'a. Chcesz to zrobic i utrzymac? Poswiec sie temu, rob to i ucz sie. W przeciwnym razie cierpliwosc i powsciagliwosc to podstawa do sukcesu.
I jak to jeden znany youtuber w Polsce robi: JEZELI BEDZIE WIECEJ NIZ 1 BLYSKAWICA TO TA SERIA BEDZIE KONTYNUOWANA! iksde
Zmieniam rowniez moj tag, do czarnolistowania na #dyscyplinacezara . Dyscyplina to styl zycia, ona mnie uratowala i bez niej bym zginal, ona ma kochanka, ja wyznaje, ona droga do spelniania, a te droga do szczescia.
Byc moze zaczne spamowac wieksza iloscia postow, zeby nie robic scian tekstu.
Elegancko i cisniemy dalej.
#dyscyplinacezara #odzywianie #dieta #hejtokoksy #silownia #naturalnakulturystyka #chlopskadyscyplina