Zdjęcie w tle
nobodys

nobodys

Gruba ryba
  • 1001wpisy
  • 2516komentarzy
Dzwonię do rodziców raz na kilka tygodni. Ogólnie nie mam z nimi zgrzytów, ale czasami rozmawia się jak ze słupem.

Ostatnio poruszyliśmy temat kilku wcześniejszych dramatów rodzinnych i efektów z nimi związanych.

<Matka stwierdziła, że w pewnym momencie jak w 2 miesiące przytyłem 30kg to było przecież normalne, bo nudziło mi się, dorastałem i lubiłem jeść. (była to przeprowadzka do obcego kraju)

<Innym razem kiedy choroba ojca pochłonęła nam przez kilka dobrych miesięcy życie, to też nie widziała niczego dziwnego w tym, że dobiłem do swojej wagi maksymalnej w ciągu krótkiego okresu. I znowu, miałem apetyt i pewnie jadłem z nudów.

<Kiedy 10 lat temu sam miałem duży problem to również nie widzieli z ojcem w tym niczego złego, że w ciągu krótkiego okresu dobiłem do swojej minimalnej wagi. Widocznie byłem zarobiony i zapominałem jeść.

Kiedy powiedziałem wczoraj rodzicom, że te zarówno zajadanie jak i głodzenie było skutkiem ubocznym stresu to nadal się z tym nie zgadzali, bo "przecież nie płakałeś jak twoja siostra, więc jaki mogłeś mieć stres".

Mam ich za osoby jako-tako inteligentne, ale czasami ich ignorancja mnie rozbraja.

Do czego zmierzam z tym wszystkim? Jeżeli macie w swoim kręgu osoby które ostatnio bardzo szybko nabrały kilogramów albo je straciły i wam na nich zależy, to warto zapytać co się u takiej osoby w życiu dzieje.

Jeżeli to nie jest określona dieta w której ktoś chce szybko schudnąć albo przytyć to istnieje duże ryzyko, że dzieje się coś więcej.

W większości przypadków nie jest tak, że ludzie nagle dowiadują się o istnieniu majonezu kieleckiego (czy tam winiary..) i zaczynają go do wszystkiego dodawać i tyć. Tak samo przeważnie "od tak" nie rezygnujemy z posiłków, które się sprawdzały u nas przez lata. Tak samo większość ludzi nie jest jak Christian Bale który do filmów rotuje swoją wagą i sylwetką.

Swoją drogą, może kiedyś wy również mieliście takie epizody nagłych zmian wagi w dużej mierze przez sytuację życiową?

#nobodycares #rozkminy
Sweet_acc_pr0sa

@nobodys ty a może wziął byś odpowiedzialność za swoje decyzję stwierdził że zajadasz stres i pomyślał o słowie samokontrola?


Jest do tego kilka książek

jajkosadzone

Przynajmniej masz oboje rodzicow,mnie jak tatus zobaczyl jak szukalem choinki na swieta to szybko skrecil i dal gaz do dechy,ze prawie wjechal w tylek innego samochodu <3

splash545

Chlanie/ćpanie/zajadanie stresów to jest ta sama para butów. Wypróbowane każde z osobna, a także wszystkie na raz. Nie polecam.

Zaloguj się aby komentować

Pora na podsumowanie roku 2024, który pod wieloma względami mnie przeorał i był bardzo zmienny.

Będzie to długi wpis z różnymi rozkminami i pozwolę sobie założyć tag #nobodycares którego czasami planuję używać w przyszłości. Będzie to też dosyć symboliczny wpis, bo (przypadkowo) mój 1000 na stronie.

Styczeń 2024 zaczął się niewinnie. Minął pierwszy rok od utworzenia konta na hejto, wtedy jeszcze miałem wystarczająco wiele swobody na regularne wypady na siłownię jak i tworzenie dłuższych ankiet. Zacząłem również czytać książki i faktycznie do połowy roku udało mi się ich ukończyć ponad 10. Wszystkie moje sportowe cele (hehe) na 2024 rok zaplanowałem na czerwiec/lipiec, jednak życie zweryfikowało.

Do kwietnia było stabilnie i można powiedzieć, rutynowo. W kwietniu uzyskaliśmy wiadomość gdzie różowa (wtedy narzeczona) dostała się na specjalizację z psychiatrii. Wyglądało na to, że przeprowadzimy się z miasta wojewódzkiego do powiatowego i bardzo nam ta zmiana pasowała. Byliśmy zmęczeni dużym miastem. Musieliśmy szukać samochodu, bo mieszkając przez wiele lat w centrum dużego miasta był on nam zbędny, a nawet problematyczny.

<KIŁA (w sensie samochód, nie choroba)>
Tutaj zaczyna się pierwsza jazda i nauczka na przyszłość (wcześniej się tym nie żaliłem). W przeszłości kupiłem kilka samochodów i wiadomo, że używki nie są idealne, ale zawsze byłem zadowolony. Tym razem: co się nawkurwiałem to moje. Podczas jazdy testowej KIĄ (teraz mówimy na nią kiła) wszystko wydawało się być OK. W skrócie: Przyśpiesza, hamuje, skręca, nic nie stuka, nic nie puka, nie dławi się, każdy bieg wchodzi gładko, samochód jedzie prosto, cud, miód, malina. Czyli tak naprawdę większość czego oczekuje się od gruza za trochę ponad 10k. Powrót do domu 100km, wszystko ok. Kolejna wycieczka z psiną w góry 150km, wszystko ok. Jakiś czas później przegląd. Głównie zalecenie wymiany opon (co planowałem zrobić) i wymiana jednej żarówki. Dodatkowo informacja, że podwozie ma małą plamę od oleju. Wcześniej tego nie widziałem, a w Mondeo ST220 przez X lat silnik się lekko pocił i nigdy z tego tytułu nie sprawiał dalszych problemów, również kuzynowi któremu sprzedałem Forda i jeździł nim jeszcze przez kilka lat.

Myślę więc, ok, w warsztacie ogarną wymianę opon, wymienią olej, filtry, klocki hamulcowe i może uda im się powiedzieć czy jest jakiś problem.
Problem pojawił się przed wizytą w warsztacie, bo na autostradzie wyskoczył Check Engine i oczywiście tryb awaryjny, w którym samochód miał osiągi malucha.

Oddałem samochód do warsztatu (po fakcie mogę powiedzieć, że bardzo dobry warsztat) i powiedziałem jaki jest problem. Wymienili wszystko co mieli wymienić, sprawdzili check engine i generalnie samochód był już gotowy do wydania. Robią jazdę testową i coś zaczyna stukać w silniku.. dzwonią do mnie i pierwsze zdanie to "musi Pan do nas przyjechać i to zobaczyć", tymczasem OP pikachuface.jpg.

Bez rozpisywania się: Silnik do wymiany albo remontu. Komis albo wcześniejszy sprzedawca musiał znać problem i zalewał silnik tzw. doktorem (czyli konsystencja przypominająca miód) a sama uszczelka była oczywiście silikonem. Wcześniej wydawało się zarówno mi: jak i kilku osobom którym pokazałem samochód, jak i na stacji diagnostycznej, jak i warsztatowi - że silnik chodzi w porządku. Działo się to właśnie do momentu wymiany oleju.. (polecam odcinek kickstera "Kupiłem KIĘ!" gdzie miał trochę podobną przygodę)

Dzisiaj całkiem inaczej bym podszedł do sprawy, ale wtedy samochód był mi prawie na cito potrzebny, więc zdecydowałem się na remont. Panowie sprawnie ogarnęli temat i po miesiącu samochód śmigał. Miał jeszcze jedną mniejszą bolączkę która wyszła z czasem, ale to już załatwił teść, bo ja nie miałem więcej nerwów i wtedy wolnego czasu. Finalnie remont oczywiście kosztował tyle co sam samochód. Był to najgorszy zakup w moim życiu, ale jeździ i będzie jeździć do jego usranej śmierci Po docieraniu silnika (3000km) przyjechałem do warsztatu w ramach gwarancyjnej wymiany oleju i podczas wymiany z ponad godzinę porozmawiałem z kilkoma mechanikami o tym samochodzie, samochodach i ogólnie życiu (wrzesień, okres powodziowy, wiele osób z okolic zalanych anulowało terminy w warsztacie więc mechanicy mieli więcej luzu w pracy).

Ta przygoda dała mi bardzo dużo do myślenia. Dodam jeszcze, że różowa mnie wtedy bardzo wspierała i nie uważała tę sytuację za porażkę.

<MIESZKANIE>
To teraz zostawiamy temat samochodu i zaczyna się w pewnym sensie ciekawszy, czyli początki przeprowadzki do powiatowego 150km od domu i tak naprawdę odkrywanie nowego miasta.
Różowa miała zacząć swoją pracę 1 sierpnia, więc wcześniej musieliśmy już się przeprowadzić. Najpierw planowaliśmy wynająć coś na rok i zastanowić się czy opłaca się kupić własne mieszkanie albo ogólnie żyć w danym miejscu. Z ciekawości oglądaliśmy jedną nieruchomość na sprzedaż, ale nie okazała się ciekawa. Tu wkracza przypadek.. bo kobieta z biura nieruchomości wspomniała, że będzie mieć mieszkanie na sprzedaż, ale nie jest jeszcze wystawione, bo w etapie czyszczenia. Po wyczyszczeniu i usunięciu meble nam je chętnie pokaże.

Wyczyszczone musiało być bardzo dokładnie, ze względu na wcześniejszego właściciela mieszkania (wątek bardzo ciekawy, ale za prywatny oby go opisywać).
Po oględzinach bardzo nam przypasowało miejsce w którym się znajduje mieszkanie, sam budynek też w porządku, garstka sąsiadów (po fakcie mogę stwierdzić, że wszyscy tu są pomocni i mili), cisza i spokój. Mieszkanie co prawda ruina przez wcześniej wspomnianego właściciela, ale rodzice różowej mają spore doświadczenie przy remoncie ruin.
Ja nie byłem przekonany, ale teściowie i różowa przekonywali, że zakup i remont będzie dobrym pomysłem.

Ustaliliśmy plan oraz podział kosztów i zadań (udało się bez kredytu).
Co tu dużo pisać, u notariusza podpisaliśmy umowę (z którą też był lekki cyrk przez biuro nieruchomości) i różowa z teściową zrobiły casting na ekipę, która by miała podjąć się remontu.
Ja niestety w tym czasie nie mogłem być przy pełnym castingu, bo 150km dalej miałem umówiony zabieg z psem gdzie miała mieć wyrwane 2 zęby, dodatkowo zaplanowane wizyty w PGNiGu i inne obowiązki.
Teściowie mają swojego sprawdzonego "majstra", niestety musiał on pozostać opcją awaryjną, bo 150km robi różnicę i mogło by się to nie opłacać. Na castingu pojawiały się różne osoby i "co jeden to lepszy". Panu który np. chciał na wstępie zwrot kosztów za benzynę (15km) z góry podziękowaliśmy. Na szczęście na sam koniec pojawił się najbardziej ogarnięty majster z prawdziwego zdarzenia, który zwykle nie podejmuje się takich małych remontów mieszkań (głównie przetargi), ale dla nas zrobił wyjątek. Wysłał nam kosztorys który był sensowny oraz umowę remontu, na którą się zgodziliśmy. Pod koniec czerwca maszyna ruszyła.

<GDZIES TRZEBA ŻYĆ, czyli pół-przeprowadzka>
Remont generalny to niestety nie kwestia jednego miesiąca, więc musieliśmy wynająć jakieś mieszkanie. Tym się trochę stresowaliśmy, bo wielkiego wyboru nie było, a nie każdy też akceptuje zwierzęta w domu. Na szczęście trafiła nam się super para która własnoręcznie wyremontowała mieszkanie 33m2 pod wynajem i na start było w sam raz. Akurat w tamtym miejscu nie chcielibyśmy z wielu powodów mieszkać dłużej (i tu, nie będę się rozpisywał), ale kilka miesięcy na przechowanie się było ok.

Właściciele tak jak wspominałem okazali się bardzo uczciwi i pomocni, w przyszłości na pewno jeszcze się spotkamy i porozmawiamy.

Sama pół-przeprowadzka była z logistycznego punktu widzenia (jak to przeprowadzki) męcząca, ale kiła (nadal samochód) cała wypakowana dzielnie wszystko przewoziła.

<NOWA PRACA RÓŻOWEJ>
A więc po X latach na studiach medycznych różowa zaczyna pracę. Oczywiście bardzo się stresuje, i w tym momencie zaczyna się moja rola prywatnego psychologa dla początkującego psychiatry.
Na początku była podekscytowana. Chwilę później stwierdziła, że w oddziale większość przypadków to uzależnienia od alkoholu i narkotyków (kiedyś wydawały jej się dosyć nudne, ale to się zmieniło) i czy ona na pewno dobrze wybrała.
Było wiele skrajnych emocji związanych z pracą i przez chwilę też myślałem: na kij my kupiliśmy mieszkanie i je remontujemy. Teraz mogę powiedzieć, że nadal ma co do swojej pracy różne przemyślenia, jednak się w niej spełnia i jest z niej zadowolona. Po czasie wydaje mi się, że nowa praca + pół-przeprowadzka + ślub kilka tygodni później + remont mieszkania + kolejna przeprowadzka w głowie to było za dużo, i dopiero teraz może się w pełni koncentrować na swojej pracy i po niej dokształcać w wolnym czasie. Swoją drogą przez (albo dzięki) mojej roli cichego psychologa mam wiele informacji z jej pracy z pierwszej ręki i widzę w których kwestiach świat psychiatrii się sprawdza, a w których jest wielkie pole do poprawy.

<PRZERWA NA ŚLUB>
Jakie remonty, jaka praca?? OPie czy zapomniałeś, że w połowie sierpnia masz ślub?
Na nasze szczęście organizowaliśmy tylko cywilny + restauracja na 20 osób. Całość ograniczyła się do tego, że ślub cywilny zajął 20 minut w ładnym urzędzie stanu cywilnego, a później luźny czas w restauracji z wcześniej zarezerwowanym noclegiem. Nie musieliśmy się przejmować tym, że będą osoby które zobaczymy pierwszy raz w życiu. Dalsze ciotki, wujki, siurki z którymi człowiek się spotyka na takich spotkaniach raz w życiu i już ich nie pamięta. Tylko najważniejsze dla nas osoby i tę decyzję podjęlibyśmy ponownie. Ah, no i nie było alkoholu! Różowa najbardziej się stresowała tym, że ktoś potajemnie kupi/przyniesie alkohol. Na szczęście aż takich alkusów w rodzinie nie mamy. Było za to kilka zgrzewek piccolo, więc symbolicznie zastąpiło inne trunki.

Sam ślub nie był męczący. Bardziej męczące były spore przebiegi które musieliśmy robić wokół ślubu, bo czasami musieliśmy być w kilku miejscach na raz.

Różowej oświadczyłem się rok wcześniej. Ze statusu konkubiny (żartowaliśmy, że konkubicy), do statusu narzeczonej zrobiła lvl up do pełnoprawnej żony.

<REMONT>
To mógłby być najdłuższy wpis, ale postaram się ograniczyć. Nie dziwię się, że niektórzy nagrywają vlogi z generalnych remontów albo budowy domu, bo o tym często można pisać książki.
Mieliśmy ustalony termin wyprowadzki z mieszkania wynajmowanego na końcówkę października, czyli do tego czasu remont musiał być gotowy (musiał się zakończyć w kilka miesięcy).
Niestety przez to, że gonił nas czas nie mogliśmy wielu rzeczy zaplanować na spokojnie, dodatkowo nie byliśmy na miejscu i przyjeżdżaliśmy sprawdzać pracę tylko co tydzień, dwa. Ogólnie niektóre kwestie wyszły dobrze, niektóre mniej, ale na prawie każdym etapie miałem wrażenie, że muszę myśleć za innych (i tak niestety było). Rolą różowej i teściowej było zajęcie się projektowaniem łazienki i kuchni + wnęki w przedpokoju (z tym, że przedstawiłem im kilka punktów które muszą być w projekcie). Koniec końców kiedy różowej zaczęła się praca to ja byłem na każde zawołanie i musiałem się o wszystko dopraszać. Problemem nie był sam "majster" i jego załoga, tylko to, że traktowali te mieszkanie jako faktycznie coś pobocznego. Gdyby mieli wszystkie dostępne materiały typu okna/drzwi itd. to jestem przekonany, że remont mógłby się zakończyć w trochę ponad miesiąc. Przyznam się też, że za bardzo pod względem technicznym (nie estetycznym, bo brzydko mówiąc miałem wyjebane na kolory ścian i innych elementów) zaufałem wyborze różowej i teściowej.

Podam kilka przykładów:
- Mamy dosyć budżetowe drzwi wejściowe, co prawda z bolcami antywłamaniowymi, ale bez wizjera ani drugiej "zasuwy" czy chociaż wygodnego sposobu na zamykanie zamka od wewnątrz (trzeba zamykać się od środka kluczem).
Za to mamy tapety za grube tysiące, gdzie sam tapeciarz to koszt 4k..
- Różowa wymyśliła, że chce mieć bidetkę w łazience 2x1,50m. Bidetka którą zamówiły nie pasowała do standardu zamontowanego przez fachowców, bo ściana między łazienką a kuchnią była za cienka. OPie Opie, ratuj! Musiałem więc poszukać takiej, która będzie pasować i wymóg "MUSI BYĆ CZARNA". W sklepach można było zapomnieć, w internecie znalazłem tylko 2 modele które się nadają (marki no-name).
- Różowa z teściową przy planowaniu zabudowy wnęki w korytarzu zapomniały, że nad przejściem będzie zamontowana klimatyzacja. Tak więc małe górne drzwiczki szafki zawadzają przy otwieraniu o klimę.
- Listwy przypodłogowe.. zresztą, szkoda gadać.

Fachowcom pod różnymi względami też za bardzo zaufałem i na dzień dobry po przeprowadzce mieliśmy zapchany odpływ prysznicowy i nieszczelną kabinę prysznicową (która swoją drogą była dosyć droga ale 2/10 i wolałbym jakiś głęboki brodzik akrylowy). Stolarze jak montowali meble kuchenne to oczywiście nawet po przyklejeniu wydrukowanych zdjęć gdzie są umieszczone kable się przez nie przewiercili. Zrobiłem dokładny rzut mieszkania gdzie mają być listwy a gdzie ma ich nie być, i oczywiście jeden majster zapomniał pokazać drugiemu, więc były poprawki. O termin malowania dopraszaliśmy się kilka razy (sam malarz 10/10). Pod koniec musiałem też przypomnieć, że ma być zmywarka i czemu nie ma jeszcze adaptera na 2 odpływy. Tak samo wszyscy zapomnieli o tym, że kocioł gazowy musi mieć zasilanie/gniazdko. Po prostu jeżeli chodzi o grube prace wszystko przebiegało super, ale wykończeniówka.. gdybym miał zgadywać, to na pewno niektóre rzeczy zrobiłbym (chociaż lvl noob) lepiej, nawet, gdyby mnie przy tym prąd kopnął.

To się trochę pożaliłem Ogólnie większość tematów panowie ogarnęli sprawnie, ale mieli duże przestoje przez inne większe roboty (np. remont szkoły i deadline z tym związany).

<PEŁNA PRZEPROWADZKA>
Pod koniec października musieliśmy się przeprowadzić do docelowego mieszkania. Ja dzięki temu, że pracowałem zdalnie mogłem się przeprowadzić szybciej i odbierać tam np. sprzęt AGD i różne meble, które po pracy czasami sam, czasami z różową składałem. Samą przeprowadzkę wspominam dosyć przyjemnie głównie przez fakt, że nareszcie mogliśmy zacząć mieszkać w jednym miejscu. Wynajmowane mieszkanie ładnie wysprzątaliśmy, właściciele oddali nam kaucję co do złotówki i zamieniliśmy ze sobą jeszcze kilka miłych słów. Przewieźliśmy również pozostałości ze starego mieszkania (kiła ponownie załadowana po sam dach + teść miał akurat dostęp do busa, tak samo załadowany).

Z ciekawostek to różowa nie kłamiąc ma lekko z 500kg książek i były zapakowane w walizki i różne torby ala ikea.

Przeprowadzka udana, więc można zacząć bezstresowo żyć, prawda?

Nie do końca. Już w pierwszy wieczór powstał problem o którym wyżej pisałem, czyli prawie nieistniejący odpływ pod prysznicem. Na dodatek myśleliśmy, że nowa pralka też jest popsuta, bo zrobiła się pod nią kałuża. Kałuża powstała, bo fachowcy widocznie mało fachowo zamontowali kabinę prysznicową, albo model jest upośledzony, albo jedno i drugie. W każdym razie pralka na szczęście nie była uszkodzona.

Zaczął się stres, czy z tym odpływem uda się coś zrobić, ale 2kg kwasu cytrynowego i 2kg sody oczyszczonej na to w 100% pomogły. Z kabiną nadal muszę się brzydko mówiąc jebać, bo jest to jakaś anomalia (ale spoko spoko, teraz będę miał więcej czasu i ogarnę). Prysznic wytrącił nas z równowagi, bo najbardziej nam w łazience właśnie na nim zależało, miał być "bezproblemowy". Marzyło nam się coś w stylu walk-in ze zwykłymi zasłonami, ale przez metraż łazienki było można o tym zapomnieć i wybór był ograniczony. Może kiedyś

Jeżeli chodzi o same mieszkanie to było i jest w sam raz. Blisko do sklepów, blisko do parku/lasu, różowa ma blisko do pracy, okolica spokojna, nie czuć smrodu smogowego (a w niektórych częściach miasta czuć), gwarancja zaparkowania samochodu pod budynkiem (nawet gdybyśmy mieli kilka samochodów). Ogólnie szybko się przyzwyczailiśmy do tego miejsca. Po przeprowadzce musieliśmy jeszcze poskładać i ustawić/zawiesić jakieś małe meble i dodatki. Na tym się miało skończyć. Nareszcie było można koncentrować się na rutynie, mieć więcej czasu na czytanie książek, zapisać się ponownie na siłownię, pojeździć rowerem nawet pomimo już słabej pogody, różowa mogła się zacząć w pełni koncentrować na nowej pracy.

Tak miało być, a jak było?
cytując Dzień Świra:
-Miałem wiersz napisać, wiersz.. dupa z pisaniem, chuj z poczytaniem. Nawet sportu w gazecie nie zrozumiem. Jestem w proszku. Kompletnie rozmontowany.

<HALO HALO, JAKIE HOME OFFICE, "WRACAMY DO BIURA">
Na początku listopada czyli akurat krótko po naszej "pełnej przeprowadzce" jakieś 240 osób łącznie ze mną dostały informację, że albo "wracamy" do siedziby biura na drugim końcu polski, albo się rozstajemy ze swoją pracą.
W takim momencie np. kijowa kabina prysznicowa poszła w odstawkę i musiałem się zaangażować w zrozumienie sytuacji, która nawet teraz jest symbolicznym "chujem w dupę" (będą ją jeszcze analizować pewne instytucje). W pewnym poście opisywałem problem. W skrócie osoby które przez wiele lat pracowały w pełni zdalnie (grubo przed covidem) miały się teraz zdecydować, czy chcą pracować w biurze czy tracą pracę. Jest to tzw. wypowiedzenie zmieniające warunki pracy i płacy przy którym nawet grupy chronione nie są chronione.
Nie będę opisywał WIELU chamskich zagrywek, jednak znam sytuację od wewnątrz i kiedy myślisz, że nic Ciebie nie zaskoczy, to wchodzi firma i mówi "pa na to". Samo to, że we wrześniu cała korporacja dostała wiadomość, że wszyscy wracają do biur, a HRy przez 2 miesiące przekonywały nas, że pod żadnym względem nie chodzi o nas. Zresztą, nawet przy końcowym etapie rozstawania się z firmą dział HR okazał się inwalidą, i większość ich działań według mnie sztuczna inteligencja może bez problemu w przyszłości zastąpić (czyli np. wciskać kit).

Tak więc jestem w okresie wypowiedzenia do końca stycznia i żegnam się z firmą. Podpisałem rozwiązanie umowy za porozumieniem stron, które tym razem jest dużo bardziej korzystne niż w przypadku zwykłego wypowiedzenia. W tle dzieją się jeszcze pewne rzeczy, ale nie zmienia to faktu, że tu już nie mogę ani nie chcę pracować.

<bez większego planu na 2025>
Cele na nowy rok? Nie no, nawet nie żartujmy. Wiele osób chce od razu szukać i zaczynać nową pracę, a ja chwilę odpocznę, szczególnie od korporacji. Różowa teraz musi nadrabiać naukę związaną ze swoją pracą oraz dyżury, więc będę chciał ją jak najbardziej w tym przez jakiś czas wspierać (czyli potocznie mówiąc pranie, sprzątanie, gotowanie, i innych spraw załatwianie). W weekendy ma ostatnio chwiejny nastrój i w pewien egoistyczny sposób muszę jej pomóc to ogarnąć, żebym w przyszłości sam się mógł bardziej koncentrować na własnej dalszej drodze.

Ludzie z pracy mają różne sytuacje i niektórym bardzo te wieści siadły na psychikę. Mi było na początku smutno (uczucie bycia wykorzystanym), później byłem nastawiony bardziej bojowo (pozdrawiam owcę), a od jakiegoś czasu pogodziłem się ze zmianą w życiu.

<ogólnie o 2024>
W okresie czerwiec-sierpień schudłem przez nerwy 10kg. W młodości zajadałem stres a od lat sytuacje stresujące powodują u mnie mocny skurcz brzucha i kompletny brak apetytu (jem na siłę). Z plusów robiłem rutynowe badania krwi, kału, moczu, USG tarczycy i nic niepokojącego z nich nie wyszło. Wiem, że są ludzie którzy mają dużo gorzej i moje przejścia mogą kogoś śmieszyć (nawet własną matkę i ojca), ale łatwiej jest się przyznać do różnych emocji niż np. zapijać je alkoholem.
Z kolejnych pozytywów to poznałem wiele ciekawych osób które pokazały mi trochę inny obraz na świat. Niektórzy mnie zaskoczyli, ale oczywiście były też osoby na których się mocno zawiodłem.

Dlaczego teraz planuję zrobić sobie chwilę przerwy? A dlaczego nie? Po wielu latach wydaje mi się, że jest to dobry czas na przerwanie wyścigu szczurów.
Mieszkanie gotowe i spłacone, samochód jeździ (nic lepszego mi nie potrzebne), brak dzieci do utrzymywania, jakaś poduszka finansowa nadal jest, różowa teraz też nie może narzekać na zarobki.

Nie nastawiam się, że w 2025 będzie lepiej albo gorzej. Będzie mi prostu inaczej.

Zastanawiałem się przez chwilę czy nie skasować swojego konta na hejto przy nowym roku, ale hasztag.. bezprzesady, bo to już by podchodziło pod chorobę Grubej Ryby Co ciekawe stoicyzm też w niektórych sytuacjach pomógł mi popatrzeć na całość z innej perspektywy niż bym to zrobił X lat wcześniej, i w pewien sposób się poddał.

P.S. ulubioną grą w tym roku został.. Battlefield 2042, w który prawie co weekend gramy z kuzynem i kumplami.

#rozkminy #2024 #2025
conradowl

Dobrze się czytało, życie potrafi zaskoczyć. Powodzenia w kolejnym roku

bartek555

Kurde, ale kronika. W sumie to nie powiedzialbym, ze to byl zly rok. Ot, nornalne zyciowe problemy. Najwazniejsze, ze (jakby banalnie to nie brzmialo) wszyscy zdrowi :) wesolych swiat

Shivaa

Miałeś zdecydowanie ciekawy rok, oby następny dał ci więcej odpoczynku i relaksu 😉

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Z grupy wynajem nieruchomości dopisek pod ofertą mieszkania.

#nieruchomosci
7a51e3ac-f5af-433d-acce-3f6ff2c269e9
viollu

To nie są meble Ikea tylko jakiś szajs z marketu typu castorama czy leroy merlin.


A teraz pytanie do Was. To gdzie Wy kupujecie meble, skoro mówicie że Ikea zła? Każdy ma dębowe meble od stolarza, czyli kilkanaście tysięcy złotych za stół i tak dalej?

Zaloguj się aby komentować

Wszyscy ostatnio się koncentrują na nowym Wiedźminie, a zostało zapowiedzianych również kilka innych ciekawych gier, jak np. nowa Mafia (w stylu Ojca Chrzestnego):

https://www.youtube.com/watch?v=lkdV6NxPOLc

#gry #mafia
Shagwest

@nobodys Dobrze się to zapowiada. Fajnie, że Hangar 13 po Mafii III załapał, jaki klimat jest oczekiwany od tej serii. Najpierw bardzo udana wprawka z remake jedynki, a teraz ten, dużo bardziej ambitny projekt.

Zaloguj się aby komentować

Kilka ankiet mi zalega, więc takie krótkie podsumowanie

  • Łyżkę do butów używa (prawie) połowa hejto
  • Na pewno ponad połowa hejto będzie mieć na święta choinkę (chociaż jeszcze wiele osób się nie chwaliło, ale spokojnie, spokojnie.. ( ͡~ ͜ʖ ͡°) )
  • ii rownież "ponad połowa" hejto zapisuje swoje terminy cyfrowo, a reszta, różnie. Osoby które nie zapisują terminów w jakikolwiek sposób częściej o nich zapominają (co jest logiczne)
  • W ostatniej luźnej ankiecie okazało się, że większość osób posiadając wolne mieszkanie/mieszkania w centrum dużego miasta by je wynajmowało długoterminowo. Pod sprzedażą i wynajmem krótkoterminowym też nazbierało się sporo głosów, ale jednak długoterminowe = 2x więcej głosów

Ah, no i w apce podobno nadal ankiety są brzydko mówiąc upośledzone i widać tylko kilka słów z opcji do wyboru XY (więc #bughunter )

#ankieta #gownowpis #kiciochpyta
953b8e98-ce6a-4969-8728-b7fa648a5b81
babbb107-6bbe-46d5-b01a-ce1f99dc7c63
7a2fac3b-cea1-4681-8561-06d506b91e4a
edfa5329-3a78-4d01-86fb-df9c1b37044a

Zaloguj się aby komentować

Luźne południowe pytanie: Gdybyście posiadali 2 wolne mieszkania w centrum Wrocławia to co byście z nimi aktualnie zrobili?

#gownowpis #kiciochpyta #wroclaw #nieruchomosci
715d9e1b-f986-4470-a69c-c77bcb62e9d1

Ja bym użył/a mieszkania na:

499 Głosów
walus002

Sprzedaż i kupno domu na wypizdowie z daleka od jakichkolwiek istot ludzkich żyjących.

Cinkciarz

@nobodys sprzedałbym, i potem jedną połowę bym wydał na dziwki i koks, a drugą pewnie rozwalił na jakieś głupoty.

festiwal_otwartego_parasola

wynajem krótkoterminowy i najlepiej żeby jakaś firma się tym zajmowała

Zaloguj się aby komentować

Ostatnio opisywałem sytuację związaną z samochodem rodziny (50k bez wymiany oleju, zapieczone pierścienie, płukanki, spalanie oleju 1L/1000km). https://www.hejto.pl/wpis/wszyscy-mowia-i-debatuja-nad-wymiana-opon-i-plynu-do-spryskiwaczy-a-kiedy-wy-alb

Jaka jest aktualizacja? A więc zaczynają się poszukiwania za silnikiem do Volvo XC90 II D5 173kW..

W tamtym tygodniu wieczorem dzwoni do mnie teściowa i dosłownie po minucie rozmowy słychać takie "łubu-dubu".

  • Halo? Chyba coś mi się stało z kołem. A nie, to silnik..

Nie znam technicznych szczegółów, ale w skrócie, silnik jest do wymiany. Samochód stanął w miejscu (na szczęście na jakiejś wiosce a nie np. na autostradzie), wszystkie możliwe kontrolki się zaświeciły, ręczny się zaciągnął, na koniec poboczu podobno samochód jeszcze wyrzygał pod siebie cały olej.

We wcześniejszym poście każdy pisał, że regularna wymiana oleju to podstawa.
Potwierdzam. Powinno się na równi promować wymianę oleju z przypominaniem o dobrych oponach.

#samochody #jestjakjest
6ee448e3-cc69-4472-9380-7faa83199f86
BoJaProszePaniMamTuPrimaSorta

@nobodys olej to w sumie groszowe sprawy. Dziwi , że można mieć ten temat aż tak bardzo w dupie

Marchew

Jest taki facet który bada oleje od widzów.

Ogólnie wychodzi że oleje trzymają parametry do około 9-13k km, następnie to już szybka degradacja.

https://www.youtube.com/@R2D-laboratoriumdlakierowcow/videos

ytilibuuun

Robię płukanki przy każdej wymianie oleju

Efekt?

Ciśnienie na zimnym zawsze 4bar

Ciśnienie na rozgrzanym zawsze 1,3bar

Zaloguj się aby komentować

Leniwa niedziela, więc podzielę się czymś, co pewnie staje się powoli wiedzą powszechną.

Chatgpt można lubić bądź nie lubić, ale jest z nami i na jakiś czas zostanie.

Osoby które w przeszłości używały toola pewnie irytował fakt, że bot za każdym razem generuje coś nowego, nawet, jeżeli chcemy całość zostawić nienaruszoną.

Tu wkracza nowa opcja kanwa/canva. Warto samemu się tym pobawić, ale w skrócie jest tak:

  • Wybieramy opcję Kanwa i wpisujemy treść o którą byśmy chcieli się zapytać (do wcześniejszych zapytań można tak samo użyć na początku "Kanwa")
  • Chatgpt bedzie nam generował treść, jednak pokaże się ona w trochę innym okienku
  • W "nowym" okienku mamy możliwość zaznaczać pojedynczą część naszej wygenerowanej treści i ją zmieniać
  • profit, bo główna treść pozostaje nienaruszona. Zmienia się jedynie wyselekcjonowana część.

Nie wiem na ile może się to komuś przydać, ale według mnie jest to ogólnie pojęte spore ułatwienie.

#chatgpt #protip
02e56ead-6791-49f2-8d31-79e5e1b411d1
8423bdcc-f1a2-47a7-b1b2-bfe32082fff1
fc0acfd0-d5d0-4dbd-a217-dd2c19ea9236
Jarasznikos

@nobodys Czyli chatGPT dostal możliwość kopiowania tekstu do osobnych okienek i dawania możliwości na edytowanie ich? Czyli to samo co dało się zrobić kopiując wyniki do osobnego edytora tekstowego, jeśli potrzebne nam to do jakichkolwiek celów?

Zaloguj się aby komentować

Mój kalendarz stojący powoli się kończy (i czuję, że rymuję).
Zacząłem się zastanawiać: Kto z was używa jakichkolwiek terminarzy/kalendarzy do zapisywania swoich planów i zadań, a kto jedzie "na pamięć"?

#kiciochpyta #ankieta #2025 #kalendarz
b7266428-9d5e-4381-a232-535590b4e43e

W jaki sposób zapisujesz bądź zapamiętujesz swoje terminy?

288 Głosów
podzielny

Od wielu lat papierowy kalendarz, taki że strona na dzień jest, a od poprzedniego chyba roku zamieniłem zeszyt z pracy (notatki, mapy myśli) na drugi kalendarz i robię bazgroły, ale z podziałem na dni. Znakomicie się sprawdza :)


PS 100% remote, nie dźwigam tego to się sprawdza

Half_NEET_Half_Amazing

nie zapisuje nic bo nie mam żadnych terminów ¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯

GSX-R750

@nobodys kalendarz kwartalny do ogółu, telefon do szczegółów

Zaloguj się aby komentować

Chyba znalazłem swoje kolejne "guilty pleasure". Wiadomo, że jest wojna kielecki winiary, ale trochę się już znudziła

Na profilu fit recenzje gość dodaje zdjęcia produktów i pisze, czemu jedne są dobre a czemu drugie złe.

Czasami się z nim zgadzam, czasami mniej, ale bardziej ciekawią mnie komentarze. Każdy żyje w jakiejś swojej bańce i niektóre opinie są bardzo ciekawe

Mnie np. rozbawiło jak ktoś pisał przy bułkach z biedry, że na pewno mają w sobie dużo mąki z owadów. Chyba ludzie nie wiedzą ile taka mąka kosztuje.. Ah, no i że jak były mrożone, to muszą być gówniane.

#zdrowie #guiltypleasure #gownowpis #jedzenie #picie #zycie
1dbf620b-4daf-4b11-b6a2-7362b9da29b9
b14cf1cd-eaa2-4c56-80a9-69020a21dde4
ee37d005-1026-42b3-89da-7c0c4d252063
fabe2673-7f29-4f9f-8f3e-fce9b66f955d
5b0ad94c-d91e-4cba-8a7e-29714edbc379
jajkosadzone

Mortadela bez mom istnieje- ta prawdziwa,wloska.

Tylko wowczas 10 deko kosztuje tyle samo czy nawet wiecej niz krajowy "wyrob"

Zielczan

@nobodys ale bym taka mortadele smazona zjadl, powrot do dzieciecych czasow

Zaloguj się aby komentować

Oglądałem, żeby nikt z was nie musiał

Nie jest to najgorszy film jaki powstał, ale ocena podchodząca pod 5/10 na imdb jest bardzo uczciwa. To, że budżet wyniósł dużo więcej od zarobku na produkcji też nie jest niczym dziwnym.

Film nawet da się oglądać, chociaż osoby które grały w grę/gry mogą być mocno rozczarowane. Już kiedy wyszedł trailer było wiadomo, że w większości role są przypasowane jak świni siodło. Najlepiej zagrał.. robocik Claptrap.

Borderlands jest na tyle krótki a fabuła filmu na tyle bez szału, że ciężko jest go komuś polecić. Szkoda, że nie powstał serial oparty na świecie Borderlands, tylko takie.. coś.

#filmy #borderlands #gownowpis
ac837a2f-ee02-4ce2-94bb-1d2dd614d13f
owczareknietrzymryjski

@nobodys Film jest tragicznie słaby, efekty specjalne to żart (scena pościgu, ała moje oczy). Wszystko zrobione żeby tylko zachować pg13. Scenariusz to też niezła sieczka. 5/10 to stanowczo za duzo. Imo najlepiej dobrany aktor to Marcus

https://www.youtube.com/watch?v=kGSmmQp5fmk

Zaloguj się aby komentować

#samozycie #heheszki
70eabc33-5343-43cf-8ed5-c104ec647271
festiwal_otwartego_parasola

rasowy ruski troll na pewno znalazłby w tej sytuacji coś do zhejtowania, np. że ukrainki są niewdzięczne za nasza pomoc i nie zapłaciły biednemu człowiekowi za zakupy

Gustawff

nobodys... o żesz ty chuju!

ASStonishing

@nobodys Ja miałam kiedyś podobną sytuację - byłam w sklepie, niby normalny dzień, ale wiecie, czasem coś w powietrzu czuć, że coś się stanie. Stoję w kolejce, a przede mną dwóch Rosjan – przynajmniej tak mi się wydaje, bo mówili coś takim tonem, jakby prowadzili naradę wojskową. Jeden z nich trzymał w ręku ogórka (tylko jednego, luzem, bez żadnej folii), a drugi coś, co przypominało otwartą paczkę makaronu, z której już trochę się wysypało. Pomyślałam sobie: „Dziwne zakupy, ale nie oceniam, może to jakiś ich specjalny przepis?”.

Zanim doszli do kasy, ten z ogórkiem stwierdził, że musi go powąchać – serio, wziął tego ogórka, podniósł do nosa i zrobił taki wyraz twarzy, jakby wąchał coś wyjątkowo egzotycznego. Drugi w tym czasie zaczął wyciągać drobniaki z kieszeni, ale były tam też jakieś papierki, chyba paragony, może bilety z metra. W końcu jeden z nich postawił ogórka na taśmie, ale w taki sposób, że ogórek się stoczył i uderzył w moją puszkę groszku. Myślę sobie: „No super, teraz mam fizyczny kontakt z ogórkiem Rosjanina, kto wie, co z tego wyniknie”.

Kiedy przyszła ich kolej, zaczęli coś tłumaczyć kasjerowi. Wyglądało na to, że chcieli zapłacić, ale nie w tradycyjny sposób – jeden wyjął jakąś dziwną kartę, która wyglądała jakby była zrobiona z metalu, a drugi zaczął coś pokazywać na telefonie, ale ten telefon był tak pęknięty, że prawie nie dało się nic zobaczyć na ekranie. Kasjerka była wyraźnie zdezorientowana, więc wzięła tego ogórka i spojrzała na niego, jakby szukała tam odpowiedzi na swoje pytania.

W końcu, po dłuższej dyskusji, ten z makaronem rzucił coś po rosyjsku, co zabrzmiało jak rozkaz, wyjął 100 złotych i powiedział: „Da, eto wsio!” – co zrozumiałem jako „Weź sobie resztę, bo nie mamy czasu”. Kasjerka chciała wydać resztę, ale oni już zaczęli się oddalać, w ogóle się tym nie przejmując.

Zapłaciłam za swoje zakupy, czyli standardowy zestaw: pomidory, chleb i coś słodkiego, a potem wyszłam na zewnątrz. Rosjanie stali przy wózku na zakupy, ale nie żeby go odprowadzić – tylko jakby prowadzili jakieś tajne negocjacje z tym wózkiem. Jeden w końcu wrzucił tam makaron, drugi tego ogórka, a potem obaj po prostu poszli w przeciwnych kierunkach, zostawiając wózek na środku parkingu. A, zapomniałam dodać - to była środa.

Zaloguj się aby komentować

Następna