rasowy ruski troll na pewno znalazłby w tej sytuacji coś do zhejtowania, np. że ukrainki są niewdzięczne za nasza pomoc i nie zapłaciły biednemu człowiekowi za zakupy
nobodys... o żesz ty chuju!
@nobodys Ja miałam kiedyś podobną sytuację - byłam w sklepie, niby normalny dzień, ale wiecie, czasem coś w powietrzu czuć, że coś się stanie. Stoję w kolejce, a przede mną dwóch Rosjan – przynajmniej tak mi się wydaje, bo mówili coś takim tonem, jakby prowadzili naradę wojskową. Jeden z nich trzymał w ręku ogórka (tylko jednego, luzem, bez żadnej folii), a drugi coś, co przypominało otwartą paczkę makaronu, z której już trochę się wysypało. Pomyślałam sobie: „Dziwne zakupy, ale nie oceniam, może to jakiś ich specjalny przepis?”.
Zanim doszli do kasy, ten z ogórkiem stwierdził, że musi go powąchać – serio, wziął tego ogórka, podniósł do nosa i zrobił taki wyraz twarzy, jakby wąchał coś wyjątkowo egzotycznego. Drugi w tym czasie zaczął wyciągać drobniaki z kieszeni, ale były tam też jakieś papierki, chyba paragony, może bilety z metra. W końcu jeden z nich postawił ogórka na taśmie, ale w taki sposób, że ogórek się stoczył i uderzył w moją puszkę groszku. Myślę sobie: „No super, teraz mam fizyczny kontakt z ogórkiem Rosjanina, kto wie, co z tego wyniknie”.
Kiedy przyszła ich kolej, zaczęli coś tłumaczyć kasjerowi. Wyglądało na to, że chcieli zapłacić, ale nie w tradycyjny sposób – jeden wyjął jakąś dziwną kartę, która wyglądała jakby była zrobiona z metalu, a drugi zaczął coś pokazywać na telefonie, ale ten telefon był tak pęknięty, że prawie nie dało się nic zobaczyć na ekranie. Kasjerka była wyraźnie zdezorientowana, więc wzięła tego ogórka i spojrzała na niego, jakby szukała tam odpowiedzi na swoje pytania.
W końcu, po dłuższej dyskusji, ten z makaronem rzucił coś po rosyjsku, co zabrzmiało jak rozkaz, wyjął 100 złotych i powiedział: „Da, eto wsio!” – co zrozumiałem jako „Weź sobie resztę, bo nie mamy czasu”. Kasjerka chciała wydać resztę, ale oni już zaczęli się oddalać, w ogóle się tym nie przejmując.
Zapłaciłam za swoje zakupy, czyli standardowy zestaw: pomidory, chleb i coś słodkiego, a potem wyszłam na zewnątrz. Rosjanie stali przy wózku na zakupy, ale nie żeby go odprowadzić – tylko jakby prowadzili jakieś tajne negocjacje z tym wózkiem. Jeden w końcu wrzucił tam makaron, drugi tego ogórka, a potem obaj po prostu poszli w przeciwnych kierunkach, zostawiając wózek na środku parkingu. A, zapomniałam dodać - to była środa.
Zaloguj się aby komentować