Historia z cyklu "Kto mieszkal z kobieta w ciazy, w cyrku sie nie smieje".
Miejsce : mieszkanie
Czas: wczoraj
Bohaterowie : ja , rozowa, pies ktory spi i moze niechacy ziomek ktory cisnie beke na discordzie
Wczoraj rozowa postanowila wyjsc sobie z kolezanka do restauracji , do kawiarni czy cos. (przez puente zapomnialem sie spytac gdzie byla i co robila). No ok, smialo. Ja wrocilem z pracy, poszedlem z psem na dluzszy spacer i wrocilem. Ze wzgledu na brak planow, no to poszedlem do swojego gabinetu grac, a pies ze mna spac na podlodze. Ziomek sie zalogowal i tak zaczelismy sobie lupac. W miedzyczasie widzialem ze swiatlo sie zapalilo, czyli rozowa wrocila - a ze runda trwala to nie moglem zbytnio wyjsc sie przywitac (to nie offline ze wlacze pauze). Nie slyszalem chodzenia, wiec stwierdzilem ze polozyla sie ze zmeczenia.Po jakims czasie dostaje tel od rozowej:
-
heej, gdzie jestes bo sie martwie?
-
hej, no w pokoju siedze i gram
-
JAK TO W POKOJU?! (gdyby to byl stary tel to bym pewnie slyszal jebut w sluchawce)
Doslownie 10 sec pozniej widze ja w drzwiach , gdzie wsciekla zaczyna krzyczec ze jak ja ten zly i okropny moglem pozwolic jej sie tak martwic xD Ze moglbym chociaz do toalety pojsc lub jakos inaczej dac znac ze jestem xd.
Kurtyna.
Czasowo to wygladalo jakos tak ze ja wroilem o 19 z psem, ona pewnie przed 20. Przepraszanie (ciezko szlo bo jednak lekko mialem beke z tego ) do 22:30.
#logikarozowychpaskow #rozowepaski #niewiemjaktootagowac #truestory