Głośno się mówi o tym, że rynek używanych samochodów w Polsce jest patologią (i słusznie!). Niewiele się za to rozmawia o samych kupujących.
Jak niektórzy wiedzą mam nietypowe hobby: Zmieniam dość często samochody. Oferty przeglądam nałogowo, niemal codziennie. Uwielbiam moment zakupu, pierwszy serwis, personalizację pojazdu za pomocą drobnych gadżetów. Kocham to ukłucie w brzuchu gdy rano się budzę i wiem, że na podwórku stoi coś nowego. Ot takie moje dziwactwo.
Jednym z etapów zmiany aut jest oczywiście sprzedaż. Rodzaje kupujących opisałem kiedyś w moim blogu, którego nikt nie czytał i go porzuciłem: http://pojazdowy.blogspot.com/2018/08/sprzedaz-samochodu-czyli-walka-z.html
Ale do mety. Sprzedaję teraz samochód żony. Salon Polska, 2 właściciel, przyzwoity przebieg i bardzo dobry stan. Cena powyżej przeciętnej ale widać ją w ogłoszeniu, więc jak ktoś dzwoni to najwyraźniej akceptuje taki stan rzeczy.
Już kilka osób się umówiło na oględziny tego auta a później nie przyjechało. Oczywiście nie każdy raczył poinformować o zmianie planów. Dzień jak co dzień.
Najlepszych agentów miałem dzisiaj. Podczas oględzin przyznali, że każde z dotychczas obejrzanych przez nich aut było zespawane z dwóch przystanków a mój jako pierwszy jest ok. Wszystko im się podobało. Potwierdziłem im możliwość negocjacji ceny, ale do takowej nie doszło. Podziękowali i powiedzieli, że jakby mi się trafił inny kupiec to mam się nie krępować i sprzedawać. Kurwa czeski film.
W sumie i tak lepiej niż przy sprzedaży poprzedniego samochodu. Młode małżeństwo wsiadło do przodu, obejrzało tylną kanapę wraz z bagażnikiem i mówi mi do widzenia. Na pytanie co ich tak zraziło usłyszałem., że wcale nie przyjechali kupić, tylko zobaczyć jak takie auto wygląda na żywo w środku. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
#motoryzacja #samochody #zalesie