#folklor

0
16
Szczęście, ale jakie? Przesądy związane z czterolistną koniczyną przybierały w Europie różne formy – popularne było między innymi przekonanie, że czterolistna koniczyna przedstawia symbolicznie wszystkie sfery życia, w których szczęście jest człowiekowi najbardziej potrzebne: sławę, bogactwo, miłość i zdrowie. W innej wersji miała reprezentować trzy chrześcijańskie cnoty: wiary, nadziei i miłości, uzupełnione dodatkowo o szczęście.

Według niektórych przesądów celtyckich czterolistna koniczyna miała nie tylko przynosić szczęście, ale i zapewniać temu, kto ją nosi, dar widzenia niewidzialnych lub ukrytych w innych postaciach wiedźm, wróżek i duchów. Miała także zabezpieczać właściciela przed ich szkodliwym wpływem. W Kornwalii wierzono na przykład, że jeśli w jakimś domu dziecko zostanie podmienione przez czarodziejskie istoty, czterolistna koniczyna położona w kołysce zmusi je do zabrania odmieńca i oddania ludzkiego dziecka.

W XIX-wiecznym angielskim tekście poświęconym roślinom można znaleźć fragment mówiący o tym, że kobiety parające się magią zbierają czterolistne koniczyny nocą przy pełni księżyca, a potem mieszają je z werbeną i innymi składnikami – choć nie sprecyzowano dokładnie, w jakich celach – z kolei młode dziewczęta mają w zwyczaju szukać czterolistnej koniczyny za dnia, pragnąc zapewnić sobie dzięki niej szczęście.

#ciekawostki #przyroda #rosliny #folklor #historia
tag serii: #7ciekawostekprzyrodniczych
c4d7c1bb-76d8-47da-a48e-e0b9fc69db55
0

Zaloguj się aby komentować

To jakby znajome. Chyba u beksińskiego jest coś podobnego.

6c61e15f-dbe6-4748-a992-411c94c0c4a7

Aaa to mi się skojarzyło

96ddecaf-85e5-46c1-b39b-6432bafb9bf9

Zaloguj się aby komentować

Nawiązując do wpisu @bartas
https://www.hejto.pl/wpis/a-to-ciekawe-grinning-soltys-uzyczy-dzialki-osobom-ktore-zdecyduja-sie-na-przepr
Moja (i mojej ówczesnej dziewczyny) wizyta w Ozieranach Małych, była całkiem przypadkowa. Podczas tripu po Podlasiu, po prostu wjechaliśmy w jakąś drogę, żeby zobaczyć jak daleko zajedziemy pod granicę. Trafiliśmy na wioskę o której nic wcześniej nie wiedziałem. Mijaliśmy pozamykane domy, choć wydawało mi się, że było zamieszkanych trochę więcej domów, niż w artykule Bartasa. No ale to było 4 lata temu. Na końcu wsi, droga się kończy. Nie ma nic. Koniec naszego świata. Oprócz jednego szczegółu. Niesamowitych, creepiących rzeźb. W google maps, oznaczone, jako "Rzeźby Zbigniewa Falkowskiego. Ale nic więcej o nim nie mogę znaleźć. Jakaś wzmianka o człowieku o tym samym nazwisku, który morsuje. Może to ta sama osoba, o może nie. W każdym razie, absolutnie niesamowite miejsce. Wydaje się odizolowane od cywilizacji i w sumie faktycznie tak jest. Zresztą... Podlasie to dla mnie, najbardziej magiczna i ulubiona kraina w naszym kraju.
P.S. którzy to mnie polajkowali na google maps w tym miejscu? Przyznać się (° ͜ʖ °)
wołam: @Lubiepatrzec bo chciał (° ͜ʖ °)
#podroze #ciekawostki #folklor #polska
30fc75fe-d8fb-4678-b8d5-b40b7109010d
26f7bd14-7891-4656-9f9b-87fb66bb4d53
0c1c316e-5aa5-4cb6-881a-9ce7a171a86b
6c3d416d-4734-4129-b096-d4d430f6666d
dcd720f8-912d-4555-accb-255f43c65a30
4

Po zdjęcia widzę, że przejeżdżałeś zapewne koło moich włości


E: Mama mi dziś przypomniała historię, jak to kilka lat temu kobieta się wywróciła , w tej wsi, na drodze i nie było nikogo kto mógł jej pomóc. Miała ze sobą telefon, zadzwoniła do syna i przyjechał jej pomóc, z Białegostoku, przez 3h nikt się, przez wioskę nie przetoczył.

Dziś tam chyba nie ma godziny, żeby nie przejechało wojsko czy SG.

c896fe4c-80f2-4941-8d56-4b0e590529ed

Tą piaszczystą drogą Niva lrcił 90 😁 a za mną patrol SG, hiluxem. Dopadli mnie dopiero na Pohulance przed Krynkami. Ale spoko chłopaki, pogadaliśmy, piosmialismy sie, nawet dokumentów nie sprawdzili, byli pod wrażeniem, że ruskie gówno tak daleko zajechalo, myśleli że jakiś przemytnik miejscowy pomyka, a ja ich nie widziałem w tym kurzu 😅

Dziękuję. Mam wielki sentyment do Podlasia.

Zaloguj się aby komentować

@Afterlife uwielbiam cegłę na podłodze ❤️❤️💓

Zaloguj się aby komentować

Piorunowy chrząszcz Jelonek rogacz (Lucanus cervus) był często wiązany w folklorze europejskim z uderzeniem błyskawicy. Przyczyną tego mogło być jego upodobanie do dębów, które niegdyś uważano za drzewa szczególnie bliskie gromowładnym bogom nieba - możliwe też, że długie, rozgałęzione żuwaczki samca jelonka w jakimś stopniu kojarzyły się ludziom z błyskawicami.

W folklorze niemieckim popularne było przekonanie, że larwy jelonka żerujące w zbutwiałych dębach ściągają uderzenia błyskawic, stąd dorosłą postać jelonka nazywano czasem Donnergueg ("piorunowy chrząszcz"). Niektórzy badacze niemieckiego folkloru wiązali te owady z kultem Donara i Thora, gromowładnych - a przy okazji też wojowniczych - bogów.

Najpewniej także od skojarzenia z piorunami wzięło się zabobonne przekonanie, że jelonki rogacze przenoszą żarzące się węgle z paleniska na poddasze i podpalają dachy, powodując pożary. Z tego powodu w niektórych regionach Niemiec zabraniano wnoszenia ich do domów.

W rejonie Wogezów we wschodniej Francji uważano dla odmiany, że głowa jelonka rogacza przyczepiona do nakrycia głowy chroni człowieka przed uderzeniami piorunów i przed tak zwanym "złym okiem" – w XIX wieku praktyka ta miała być szczególnie popularna w okolicach Berry.

#ciekawostki #przyroda #natura #zwierzeta #owady #lasy #folklor
tag serii: #7ciekawostekprzyrodniczych
ec8217a7-4794-453d-87f8-3a0f32eb8bcb
0

Zaloguj się aby komentować

Biedronka w porannej rosie O tym, jak pożytecznym owadem jest żerująca na mszycach biedronka siedmiokropka (Coccinella septempunctata), znana też jako "boża krówka", wiedziano już w średniowieczu - w kulturze europejskiej zawsze była postrzegana jako dobroczynny owad, którego pojawienie się jest dobrym znakiem. Wierzono między innymi, że przysiadająca na człowieku i odlatująca chwilę później biedronka przynosi szczęście, spełnia życzenia lub zabiera choroby i troski.

O biedronce wspomina jedna ze średniowiecznych europejskich legend, według której pewnego dnia na polach uprawnych pojawiła się plaga żarłocznych mszyc. Zrozpaczeni chłopi zaczęli wówczas modlić się do Maryi, prosząc ją, by ochroniła ich plony przed szkodnikami i ocaliła ich przed klęską głodu. Zaraz potem na polach pojawiły się roje biedronek, które szybko uporały się z mszycami i uratowały uprawy.

W folklorze europejskim biedronka często bywała kojarzona z Maryją - siedem kropek biedronki siedmiokropki kojarzono z Siedmioma Radościami i Siedmioma Boleściami Maryi, a czerwone pokrywy jej skrzydeł z płaszczem Matki Boskiej.

#ciekawostki #zwierzeta #owady #folklor #sredniowiecze #przyroda #natura
da29fdfc-c882-4337-a90d-fc4f8081504d
1

pasta o biedronce, niech ktoś

Zaloguj się aby komentować

Przywołówki (lub przywoływki) dyngusowe - zwyczaj wielkanocny niespotykany poza Kujawami, bardzo popularny w tym regionie do czasów II wojny światowej, a w niektórych wsiach nawet do lat 60. XX wieku.

Przywołówki odbywały się zawsze w niedzielę wielkanocną wieczorem. Polegały na tym, że chłopcy zbierali się w centrum wsi - czasem budowano tam w tym celu specjalną ambonę, ale czasem przywołujący wchodzili po prostu na dach karczmy lub innego budynku, lub wdrapywali się na wysokie drzewo - i "wywoływali" stamtąd głośno imiona mieszkających we wsi dziewcząt, często razem z rymowankami dotyczącymi wyglądu i charakteru panien. Przy okazji oznajmiali, ile wiader wody przeznaczą na oblanie danej panny w lany poniedziałek, a także wspominali, czy za daną panną "stoi" jakiś kawaler (czy się do niej zaleca).

Dziewczęta natomiast podsłuchiwały z ukrycia, wyczekując, czy ich imiona zostaną "wywołane" i w jaki sposób - bo panna mogła zostać "wywołana" w sposób miły lub niemiły.

Jeżeli któraś z dziewcząt miała już kawalera, zwyczajowo chodził on wcześniej do wywołujących i opłacał ich, by "wywołano" jego pannę w miły sposób. Jeśli jednak kawaler zaniedbał opłacenia wywołujących, lub panna nie miała kawalera i dodatkowo nie była we wsi lubiana, bywało, że usłyszała przykry wierszyk. Szydzono również ze starych panien, często w okrutny sposób - jednak w powszechnym przekonaniu i tak miało to być znacznie mniej przykre niż gdyby nie "wywołano" panny w ogóle.

Przykładowe wierszyki z kujawskich przywołówek - z Brześcia Kujawskiego:

Pierwszy numer ode dwora
Jest tam Marysia ładno, urodno.
Do róży podobno.
A niech się nie boi
Bo za nióm Wojtek stoi.
Cztyry kubły wody
Do jeji urody.

Inny:

Pierwszy numer ode dwora,
Jest tam dziewczyno ładno, urodno,
Do ludzi podobno,
Niech się nie boi,
Bo Józek Kornecki za nią stoi!

W "miłych" przywołówkach podkreślano często, że panna musi mieć wszystko co najlepsze, żeby po oblaniu wodą doprowadzić się do porządku: "grzebuszek perłowy do wyczesania", "chusteczka jedwabna do wycierania" i tak dalej:

Pierwszy numer od Inowrocławia
Jest tam ładna panna i urodna,
Na imię jej Bogna.
Potrza tam na niom szklankę wody,
Perfumów dla jej urody,
Grzbyszek do uczesania,
Lusterko do przeglundania
Niech się nic nie boi
Bo za niom Jasio Lewandowski stoi
Ten jom wykupi!

Inaczej było w przypadku wyszydzających wierszyków, jak w tym z Pikutkowa pod Włocławkiem:

Drugi numer ode dwora
Jest tam dziewczyna brzydka,
Nieurodna, do świni podobna!
Trzeba dla niej beczkę wody
Dla jej urody
Furę pyżu dla jej hanyżu
Worka do wycierania
Zgrzebło do czesania
Niech się niczego nie boi
Bo za nią jej koślawy stoi! 

Obecnie zwyczaj przywołówek jest praktykowany już tylko w Szymborzu (aktualnie dzielnica Inowrocławia) przez członków miejscowego Stowarzyszenia Klubu Kawalerów. Przywołówki szymborskie różnią się od tych organizowanych niegdyś w innych wsiach tym, że nie są organizowane spontanicznie, lecz celowo i mają ciągłość nie tylko w ustnej, ale i pisemnej tradycji. Od lat 60. XX wieku w przywołówkach nie ocenia się i nie krytykuje dziewcząt, tak jak było dawniej - podaje się tylko imię panny i nazwisko jej rodziców, określa, ile wody będzie na nią wylane i wymienia chłopaka, który ją wykupił, np.

U pani Kolasińskiej jedna panienka Danuśka, potrzeba na nią Bałtyk wody – Pachocki Zbigniew (1979)
U pana Witczaka jedna panienka Jadziuchna, potrzeba na nią konewkę wody – Zieliński Maciej (1987)

Pannom, za które złożono hojny "okup", obiecuje się buteleczkę wody pachnącej i jeden ręcznik haftowany.

W żartobliwy, a nierzadko złośliwy sposób "wywoływani" są też kawalerowie, którzy nie wykupili panny, nie złożyli datku na Komitet Stowarzyszenia i nie popierają tradycji przywołówek.

Zdjęcie: przywołówki w Szymborzu, pochód kawalerów, ok. 1965 r.

#ciekawostki #ciekawostkihistoryczne #historia #polska #folklor #tradycja #zwyczajne
0ad92881-146b-426c-899b-cae3f8ed305d
3

taki analogowy hejt, spermiarstwo i białorycerstwo sprzed ery Internetu , ale ciekawe

Zaloguj się aby komentować

Robaczy Księżyc

Dziś przypada pełnia, która w folklorze północnoamerykańskim jest tradycyjnie nazywana "Robaczym Księżycem" - ang. Worm Moon. Ta i podobne tradycyjne nazwy dla pełni Księżyca w cyklu rocznym, po raz pierwszy opublikowane w tzw. Almanachu Starego Farmera, nawiązują głównie do folkloru plemion Indian Ameryki Północnej.

Marcowa pełnia miała być "robaczą", ponieważ w tym czasie ziemia zaczynała rozmarzać po zimie - co powodowało, że dżdżownice stawały się bardziej aktywne i coraz częściej można było zaobserwować pożywiające się nimi ptaki. Według innej interpretacji, marcowe "robaki" to nie dżdżownice, a larwy chrząszczy, które na początku wiosny zaczynały wychodzić spod kory drzew i z innych zimowych kryjówek.

W innych tradycjach Indian Ameryki Północnej marcowa pełnia Księżyca bywała nazywana "Kruczym Księżycem", ponieważ koniec zimy miało zwiastować krakanie kruków; "Księżycem Śnieżnej Skorupy", ponieważ przeplatające się na początku wiosny cieplejsze i zimniejsze dni powodowały na przemian roztapianie się wierzchniej warstwy śniegu i ponowne jej zamarzanie; "Cukrowym Księżycem" ze względu na to, że wiosną rozpoczynało się pozyskiwanie soku klonowego; lub "Księżycem Bolących Oczu", ponieważ podczas wydłużających się wiosennych dni promienie słońca odbijające się od śniegu wydawały się szczególnie oślepiające.

#ciekawostki #ciekawostkihistoryczne #historia #folklor #ksiezyc
62bf5202-2b65-467c-8052-3fe850f79212
0

Zaloguj się aby komentować

Trzy Dni Kosa - w folklorze włoskim dni kosa (giorni della merla) to trzy ostatnie dni stycznia tradycyjnie uważane za najmroźniejsze Jeśli rzeczywiście trzyma wtedy mróz, ma to zapowiadać rychłe nadejście wiosny. Jeśli jednak w czasie dni kosa trwa ocieplenie, mówi się, że na wiosnę trzeba będzie jeszcze poczekać, bo niebawem powrócą mrozy.

Dni kosa wiążą się częściowo ze zjawiskiem "fałszywej wiosny" - kiedy po łudząco wiosennym ociepleniu, podczas którego rośliny zdążają już rozpocząć wegetację, nagle powracają mrozy i zimowa aura.

Nie wiadomo dokładnie, od kiedy w tradycji ludowej ostatnie dni stycznia wiązane są właśnie z kosem, jednak jednym z najstarszych świadectw tego powiązania jest fragment Boskiej komedii Dantego z początku XIV wieku. W Pieśni XIII Czyśćca jedna z pokutujących dusz wyznaje, że popadła w pychę niczym kos:

Z radości szał mię opanował nowy:
Wołałam wodząc oczyma po niebie,
»Teraz, o Boże, nie lękam się ciebie!«
Tak kos zdradzony ciepłym dniem zimowym,
Śpiewa, nie myśląc o zamrozie nowym.

Legenda o kosie ma we włoskim folklorze wiele wersji. Według jednej z nich styczeń miał kiedyś tylko dwadzieścia osiem dni, a kosy nie miały czarnych piór, tak jak teraz, ale były całe białe. Właśnie jeden z takich kosów - ku swojemu wielkiemu utrapieniu - był co roku dręczony przez styczeń. Gdy tylko opuszczał swoją siedzibę i wyruszał na poszukiwanie pożywienia, styczeń złośliwie mroził wszystko zimowych chłodem. Ptak nie mógł niczego znaleźć i wracał do gniazda zmarznięty i głodny.

Kos uznał w końcu, że starczy już tego prześladowania - jednego roku zgromadził zapasy jedzenia na cały miesiąc, tak, żeby wystarczyły do ostatniego dnia. Przez cały styczeń nie wyściubiał dzioba ze swojej kryjówki, a dwudziestego ósmego wyfrunął na zewnątrz i zaczął śpiewać, naśmiewając się ze stycznia, który w tym roku nie był w stanie wyrządzić mu żadnej szkody.

Styczeń poczuł się obrażony. Żeby się zemścić, pożyczył trzy dni od lutego i te dodatkowe dni wypełnił takim mrozem, śnieżycami i lodowatym deszczem, jakich nie było wcześniej przez cały miesiąc. Kos musiał szybko poszukać sobie schronienia, żeby nie zamarznąć - wypatrzył komin i tam się schował. Kiedy po trzech dniach pogoda się uspokoiła na tyle, że mógł bezpiecznie opuścić kryjówkę, okazało się, że jego pióra z białych zrobiły się czarne. Odtąd wszystkie kosy mają czarne pióra, a styczeń ma trzydzieści jeden dni zamiast dwudziestu ośmiu

W legendzie jest ziarnko prawdy. Odnośnie kosów o białych piórach, raczej nie były nigdy powszechne, ale niektóre osobniki rzeczywiście są częściowo lub nawet całkowicie białe. Natomiast styczeń nie zawsze miał trzydzieści jeden dni - według kalendarza rzymskiego miał ich dwadzieścia dziewięć. Zmieniło się to dopiero po reformie juliańskiej w 46 r. p.n.e.

#ciekawostki #ciekawostkihistoryczne #historia #folklor #zwierzeta #ptaki #przyroda #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent #natura #pogoda #legendy
2bdef6de-e20a-482a-af7e-89c212cbbec8
79ac8737-2319-42bd-a949-b8d8d6ccfb15
4

@Apaturia a białe kosy to nie są normalne kosy z bielactwem? Bo z tego co wiem to nie tak rzadko spotykane zjawisko u ptaków. Czytałem o tym kiedyś gdy widziałem białą kawkę.

@niebylem Tak, białe kosy nie należą do osobnego gatunku - to po prostu osobniki z leucyzmem lub albinizmem (leucyzm może przy okazji sprawiać, że ptak ma niecałkowicie białe upierzenie ).

Zaloguj się aby komentować

Chewsur w kolczudze i misiurce - góral z Gruzji, 1877.
Ze względu na swoją izolację chewsurscy górale zachowali wiele starodawnych zwyczajów (np. jeszcze w XX wieku obowiązywało prawo zemsty krwi i praktykowano porody w samotności), dialekt przypomina język ogólnogruziński w czasach średniowiecza, a miejscowe prawosławie przesiąknięte jest elementami kultów przedchrześcijańskich. Chewsurskie wsie mają charakter twierdzy – składają się z przylegających do siebie, zwartych, zwykle trójkondygnacyjnych, wież mieszkalno-obronnych o grubych ścianach i maleńkich oknach.
4038fcf1-683b-4130-a8aa-497c2bfdd151
4

@Merenbast W 2022 pewnie rak samo wyglądają tylko zdjęcia w kolorze.

@Frasad To jadę do nich kupić jakąś fajną kolczugę i szabelkę

@Merenbast ten po prawej wygląda jak Grigorij z Czterech pancernych

Zaloguj się aby komentować