Marzy mi się kamper i objechać USA, Kanadę, Alaskę. Dwa miesiące czy pół roku urlopu to za mało. 11 lat na stałe w Szkocji mieszkam i jest tyle fajnych miejsc lokalnie i nie tylko, że głowa boli. Zaliczone munros (górki powyżej 900m) mam ze 30 parę chyba na koncie, a jest blisko 300. Więc zaliczyć je wszystkie to już kawał życia.
Do tego festiwale. Marzy mi się Defqon1. Kasa jest, termin w tym roku ok. Ale... Wolę to przeznaczyć na nowe drzwi do domu przód/tył. Jasne - mogę w tym roku na festiwal, a drzwi za rok, ale... W ten weekend jest Rebirth. Jest festiwal trance na Malcie trzydniowy. Koncerty symfoniczne lub muzyki filmowej np. Hansa Zimmera. Wybrać się na J. M. Jarre. Kupić wymarzone, stare Volvo w kombi, zrobić je na cacy i jeździć. Kupić Volvo C70 I jeździć. Wybudować lub kupić mieszkania wszystkim z rodzeństwa - sztuk osiem. Kupić sprzęt do astrofotografii.
Ech wymieniać mogę długo jeszcze, ale mając w miarę nieograniczony budżet (czy też ograniczony ale pozwalający np. na wydatek rzędu 10k na kwartał oczywiście odliczając koszty życia, jedzenia i drobnostki typu kino, siłka i takie tam) myślę, że do końca życia miałbym co robić, a sama nauka mechaniki i grzebanie przy aucie to byłby lekko rok. Astrofotografia? Nie mam nic, lubię ale fundusze i czas - samo to też kawał czasu. Zaliczyć wszystkie górki (munros) Szkocji to pewnie trzy lata bo nie będę na chama, codziennie, deszcz czy nie deszcz szedł.
Spokojnie bym do końca życia sobie ogarnął czas, a podróż kamperem od wiochy do wiochy po USA to też kilka lat.
Komentarz usunięty