#rozwojosobisty

16
258
Młodzi ludzie dalej sobie nie zdają sprawy, że bogactwo liczone jest w środkach trwałych, nie na pasku wypłat. To jest króliczek, którego wielu nie złapie, mimo ciężkiej pracy w życiu. Druga sprawa, z której też nie każdy z młodych zdaje sobie sprawę, że własność prywatna = wolność.

Jeśli ktoś zarabia 4500 zł, a ma własne mieszkanie po rodzinie i żyje sobie w średnim/mniejszym mieście, to jest w lepszej sytuacji finansowej, niż ktoś, kto zarabia 8500 zł, ale 3200 wydaje na kawalerkę, na paliwo 500 zł więcej i dochodzą mu jeszcze droższe koszty usług xDDDD Wyparowuje +4k w sumie na coś, co ci nic w życiu osobistym nie daje.

To strasznie smutne. Z drugiej strony ma inny wybór - wynajmować pokój w mieszkaniu wieloosobowym i płacić o 1500 zł mniej, ale nawet odkładając tyle co miesiąc, zajmie mu kilka lat na odłożenie na wkład własny, a potem kredyt na kawalerkę + czynsz i tak wyjdzie +3k lekko przez następne kilkanaście lat co najmniej XD Więc bez dużego zastrzyku gotówki (własny biznes, kilka awansów w pracy), nigdy nie będzie zamożny.

W tym samym czasie ta osoba, która zarabia 4500 zł może równie dobrze przez rok rozwijać swoją działalność i nawet pobiedować zanim to się rozwinie, albo sobie rzucić kwit w pracy ot tak i szukać lepszej opcji bez większego ryzyka, podczas gdy ten co zarabia 8500 zł jest wręcz niewolnikiem swojego miejsca w pracy i musi liczyć na szczęście, że jak mu źle, to się znajdzie lepsza oferta. Ale wzbogacenie się zajmie mu 3x dłużej, niż temu co dziedziczy.

Tak więc tak, ten Zdzisiek co jest sobie operatorem maszyn na zakładzie i ma 4500 na rękę, ale stary domek na wsi po babci, żyje sobie spokojnie i zaczyna planować dorabianie sobie na boku przez np drobne usługi wszelkiego rodzaju (malowanie, tapetowanie, soft budowlanka etc). Zacznie zarabiać 300, potem 600, potem 900 zł miesięcznie dodatkowo (co może przeznaczyć na drobne remonty) i będzie na większym poziomie, niż ten Account Executive w korpo znający 2 języki, który ma i 9-10 tysięcy na UOP, ale jego koszty życia są na tyle wysokie, że niczego w życiu nie ma.

I tak o to tworzą się mity typu klasa średnia i klasa robotnicza. Szczurek z korpo nią jest na pasku wypłat, ale w rzeczywistości jest nią Zdzisiek.

#pieniadze #nieruchomosci #rozwojosobisty #takaprawda #gospodarka #rodzina #korposwiat #patologiazmiasta #pracbaza
Boski

Cały system jest tak skonstruowany, żeby biedota była na wiecznym dorobku. Wystarczy spojrzeć na opodatkowania pracy względem opodatkowania kapitału i nieruchomości.

OjciecCiesli

Jedyna szansa by sie wyrwać to nie odkładanie, tylko reinwestycje.

pokeminatour

Jak się zarabia w okolicy mediany/średniej i chce się mieć jakieś własne lokum to trzeba zacisnąć żęby a nie żyć za tyle ile budżet pozwala.

1. Mieszkając z rodzicami odkładać na wkład własny

2. Wynajmując pokój na obrzeżach odkładać na wkład własny, brać z rodzinnego domu to co można.

Trzeba przy tym życ na niskim poziomie, żadnego samochodu chyba że ktoś mieszka z rodzicami pod miastem i kupi gruza na dojazdy, żadnych wycieczek, wyjścia mocno ograniczone.

A później kawalerka na obrzeżach lub okolicznych sypialniach i też w miarę niski standard życia. Krótko mówiąc się da, ale trzeba pomału i ze świadomością priorytetów zamiast bieżącej konsumpcji i narzekania na zarobki i ceny.


Tylko że chyba większość to będzie dążyła do jak najwyższego standardu tu i teraz czyli będą najmować to co jest największe i najbliżej a resztę kasy wydawać na bieżącą konsumpcję.


No i tak, liczy się przede wszystkim majątek netto i to ile jest się w stanie odkładać po miesięcznych wydatkach

Zaloguj się aby komentować

No dobra, pochwale sie troche. Kapitan wystawil opinie, nie spodziewalem sie, ale wysmarowal zajebista. Jednak opierdalanie sie poplaca.

Nie oznacza to, ze dostane odrazu awans, ale trafiam na shortliste, wiec mozeeee niedlugo cos sie z tego wykluje. Milo, bo to rzadkosc w tej firmie, zeby po 2 latach dostac opinie promocyjna.

#barteknamorzu #marynarz #pracbaza #statki #rozwojosobisty #chwalesie
f22a3b41-2518-44fb-ad7e-1537c8e919b7
VonTrupka

kierowniku złociuteńki, poratujcie stufką do pierwszego (´・ᴗ・ ` )

IronFist

@bartek555 Może to tournee po lotniskach to była próba a nie przypadek? :P

HeavyNuts

@bartek555 opłaciły się te kolacje z kapitanem :D gratulacje

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Dlaczego nie znoszę liberałów, burżujów, progresywistów i ludzi "nowoczesnych". Uprzedzam - będzie trochę długo, ale może ktoś przeczyta, zrozumie i podzieli się swoją opinią w kulturalny sposób.

Czasem zastanawiam się nad genezą moich poglądów, awersji i sympatii, skupionych głównie wokół światopoglądu i konkretnych idei. Oczywiście, duży wpływ miało wychowanie w konserwatywnej rodzinie, wierzacej, ale to w sumie jeszcze nic takiego, z uwagi na to, że spora część młodych Polaków wychowywała się w bardzo podobnych klimatach.

Zacznijmy może od tego, że pochodzę z rodziny wykształconej. Moim rodzicom i dziadkom od strony ojca się "wiodło", nigdy nie nam z siostrą niczego nie brakowało. Jeździliśmy na wakacje (co roku w to samo miejsce, bo ojciec jest ultra sentymentalny, dziadkowie też tam jeździli, ciotka także - masa znajomości nabyta przez X lat, głównie Warszawka, ale nie tylko), mieliśmy pieniądze, wychowaliśmy się w domu rodzinnym. Mój tata z racji bardzo dobrego zawodu zarabiał bardzo dobrze na początku XXI wieku w czasach, kiedy innym się nie przelewało. Byliśmy taką "wyższą klasą średnią". ojca było stać wtedy na to, by inwestować w nieruchomości (nie inwestował, bo nie umie xD) dziadek pakował trochę w giełdę i jakieś akcje (on akurat miał łeb). Nie dostawaliśmy jednak drogich gadżetów i innych bajerów, bo uczono nas szacunku do pieniądza i rodzice wynieśli z PRLu syndrom kiszenia hajsu + katolicka wstrzemięźliwość. Na wszystko dostaniesz, ale nie na głupoty (jak inne dzieciaki - skutery, konsole, drogie ubrania etc. Dla mnie komputer, rower, wyjazdy na klubowe obozy sportowe, ale nie szpanerskie rzeczy). Tak czy siak sielanka.

Pochodzę ze średniej wielkości miasta. Rodzice otaczali się głównie innymi, wykształconymi ludźmi, ALE NIE TYLKO. Tak czy siak dużo czasu jako dziecko z przymusu spędziłem w towarzystwie samozwańczych ludzi sukcesu. Najbardziej dawało mi się to odczuć na wakacjach (Warszawka). Rodzice są ogólnie dobrymi ludźmi, więc trzymali się często z nimi (bardziej ciocia, turbo progresywistka, lubiąca wystawne życie, ale bardzo empatyczna i dobra osoba). Natomiast nigdy nie nazwaliby ich przyjaciółm,i.

Do sedna - to co pamiętam z tego otoczenia, to przede wszystkim narcyzm, klasizm, konsumpcjonizm. Takie towarzystwo lubiła też moja babcia (nigdy nie pracowała, bo żona adwokata) czy też moja ciotka (z mężem mają ogromne gospodarstwo i hurtownie kwiatów). Pamiętam dzielenie ludzi na lepszych i gorszych. Ci z niewykształconych rodzin, mniej majętnych.

Pamiętam też moralne skurwienie, czyli ludzi z "wyższych sfer", zdradzających swoich partnerów na wakacjach z innymi burżujami (ofc zdarza się w każdej grupie społecznej, ale wtedy byłem dzieckiem i tak to zapamiętałem). A przede wszystkim pamiętam propagandę sukcesu i wpajanie nam, dzieciakom od małego, jak to trzeba w życiu być kimś i coś osiągnąć, bo przecież poniżej pewnego poziomu to jakby nie człowiek.

Chodziłem do szkoły, do której uczęszczały głównie dzieciaki z osiedli domów jednorodzinnych, terenów na obrzeżach miast. Do dziś zapamiętam moją klasę, gdzie każdy rodzic ścigał się o to, które dziecko jest lepsze od drugiego. Brutalna walka niczym w zwierzęcym świecie. Ktoś się opuścił w nauce, bo miał problemy w domu? Dzieci zaraz go niszczyły, a rodzice nie reagowali.

Do dziś zapamiętam, jak jeden tyrany w klasie dzieciak miał przesrane (naraził się jednemu bananowi, który wykorzystywał siłą manipulacji szkolnych osiłków z patologicznych rodzin, żeby go tyrali), a na wywiadówce wychowawczyni przy aprobacie dzieciaków z bogatych rodzin stwierdziła, że sam jest sobie winien. Matka tego chłopaka (nie byli zamożni) poryczała się w sali przy wszystkich, na co większość z rodziców zareagowało zażenowaniem.

Ja odbiłem stosunkowo szybko od tego świata. Jakoś w okolicach 5 klasy podstawówki zbuntowałem się i zacząłem trzymać się z chłopakami ode mnie z podwórka/osiedla (przy mojej ulicy poza domami są bloki i kamienice). Zwykłe chłopaczki z robotniczych rodzin. Oczywiście w 6 klasie sam stałem się ofiarą prześladowania, ponieważ stwierdzili mi nadpobudliwość psycho-ruchową i wychowawczyni w akcie zemsty na godzinie wychowawczej poświęciła 45 minut na "przedstawienie" mojego problemu, czym nastawiła klasę przeciw mnie. Jak możecie się domyśleć - rodzice dzieciaków z "tego fajnego chłopaka" też przez dwa powyższe powody (inni kumple, "diagnoza") odbierali mnie już inaczej.

Lata 2007-2015 w polityce zapamiętam jako propagandę "buraki z prowincji, niewykształcona hołota, zaściankowy ciemnogród, katolickie mohery, Polska B" vs "młodzi, wykształceni, liberalni i tolerancyjni z dużych miast, elita". POTEM (od 2016) na studiach pamiętam z jaką pogardą profesorowie traktowali ludzi z "Polski B" albo pochodzących z robotnicznych rodzin. Bo to przecież nie tacy sami ludzie, co nie?

Ja nauczyłem przez te wszystkie lata wykształciłem w sobie bardzo silne przekonania i wartości. Braterstwo, wierność i lojalność (wobec kobiety, przyjaciół, rodziny - za wszystkich dam się pokroić, moje przyjaźnie trwają od dziecka), duma, honor i jakaś dziwna chrześcijańska chęć niesienia pomocy poszkodowanym (nawet menelowi nie potrafię odmówić jak spyta czy kupię mu bułkę).

Patrzę sobie na tych wszystkich "wspaniałych" dzieciaków z mojego rocznika i ich życie. Liceum jak w amerykańskim filmie, dobre kierunki studiów. A co potem? Niektórzy zderzenie z rzeczywistością (nie zawsze oceny w szkole przekładają się na radzenie sobie w życiu zawodowym), niektórzy są dziś tymi prawnikami, lekarzami i architektami z "wyższych sfer".

Miałem trochę okazję swego czasu podczas studiów z nimi poprzebywać. Przyjaźń - póki się opłaca, wartości - takie jak głosi mainstream. Generalnie ugodowicze, dorobkiewicze, karierowicze, śliscy ludzie, bez skłonności do poświęceń, bez ideałów i zrozumienia dla osób z poza ich otoczenia. Ludzie żyjący w złotej klatce w deweloperskich kurnikach, dla których jest KAPITOL I JEST DYSTRYKT 12 (pozdro igrzyska śmierci), prawie nic pomiędzy.

Ja dziś mam spoko pracę, idzie mi, w życiu prywatnym bardzo dobrze, mam swoje plany na zycie. Niewątpliwie moja droga była bardziej kręta i zajęło mi więcej czasu, by zrozumieć co chcę w życiu robić, ale daję sobie radę. W życiu przebywałem w naprawdę różnych środowiskach - osób wykształconych i bogatych, kiboli, prostych chłopaków z osiedla, rolników ze wsi, studentów, biznesmenów, kurwa no w moim życiu szkolno-zawodowo-prywatnym miałem dużo kontaktu z absolutnie każdym i od każdego się czegoś nauczyłem i coś wyniosłem.

Problem w klasizmie polega na tym, że ci uważający się za lepszych od innych nigdy w życiu nie zmienili otoczenia choćby na 5 minut i przez życie w złotej klatce i wyścigu szczurów uważają się za lepszych od innych.

#polityka #gownowpis #przemyslenia #zycie #rozwojosobisty #takbylo #psychologia #pieniadze
emdet

@Lopez_ kultywujesz w tym wpisie wszystko to, co było złe w poprzednich pokoleniach, dzieląc ludzi według portfela czy urodzenia.

Ludzi uważających się za lepszych od innych znajdziesz i na polu i na najwyższym piętrze biurowca - i portfel nie zmienia tu aż tak wiele.

Krzysztof_M

Nie wiem zazdraszczać czy nie? Znaczy dzieciństwa. Chodź moje dzieciństwo było bardzo fajnie nie narzekam. Tyle że w domu zawsze mówili ale to już później, skończyć szkołę do pracy i przynosić pieniążki. Wykształcenie musiałem później uzupełniać. Choć wiele tego nie ma ale wystarcza, znaczy wykształcenia. Z perspektywy czasu widzę że choć czasami lekko nie było to niczego nie żałuję. Fajny wpis pozdrawiam serdecznie.

rith

@Lopez_

Lata 2007-2015 w polityce zapamiętam jako propagandę "buraki z prowincji, niewykształcona hołota, zaściankowy ciemnogród, katolickie mohery, Polska B" vs "młodzi, wykształceni, liberalni i tolerancyjni z dużych miast, elita". POTEM (od 2016) na studiach pamiętam z jaką pogardą profesorowie traktowali ludzi z "Polski B" albo pochodzących z robotnicznych rodzin. Bo to przecież nie tacy sami ludzie, co nie?


Czyli łyknąłeś propagandę, jak młody pelikan i sam zacząłeś w to wierzyć ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Zaloguj się aby komentować

Pouczył bym się czegoś, tylko nie wiem czego...

Tak bym se siadł przed lapkiem z zeszytem i się czegoś pouczył :p

Myślałem o niemieckim, ale ucze się trochę włoskiego po angielsku to może mi się posrać, zwłaszcza, że jakoś specjalnie dobrze mi to nie idzie :p

#rozwojosobisty #gownowpis
Solar

@cebulaZrosolu Łap instrukcję obsługi do samolotu Mirage 2000, może się przydać bo Francuzi przekazują kilka na Ukrainę https://assets.chucksguides.com/pdf/DCS%20Mirage%202000C%20Guide.pdf ( ͡ʘ ͜ʖ ͡ʘ)

Half_NEET_Half_Amazing

Idź na studia

po pierwszym semestrze się odechce 😉

Deykun

@cebulaZrosolu do kaligrafii niewiele trzeba żeby zacząć

Zaloguj się aby komentować

Mordy trzymajcie kciuki może zostanę certyfikowanym srającym do żwira.

Jak się dostanę to fajnie, jak nie to cóż straciłem 10 minut na połączenia telefoniczne i 30 minut na wypełnienie i dostarczenie dokumentów
¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯
Pewnie się nie dostanę bo składających podobno w ciul, ale cóż trzeba było spróbować :)

#ciezarowki #rozwojosobisty
e72b75fa-5c9a-4747-8d9e-1ba98162caf8
Half_NEET_Half_Amazing

@cebulaZrosolu

celujesz w międzynarodówkę?

cebulaZrosolu

Ps: kiedyś w szkole na obrabiarki CNC się dostałem, może moje szczęście się nie wyczerpało :p

Cybulion

Oooo Panieee. Kuwete mam jak cos, paczkomat znam. Nawet żwiru podrzuce XD


Trzymam kciuki, w obecnej sytuacji spolki bardzo rozsadna decyzja

Zaloguj się aby komentować

Lekko seplenie na końcówkach s i c, mam to od dziecka, kiedyś od gryzłem sobie język, potem przyszyli i jakoś nigdy nie wróciłem do pełnej sprawności czy też może raczej nie dawałem o to jebania

Teraz jako że dużo pracuje nad sobą uznalem ze warto coś z tym zrobić,

Normalnie iść do logopedy czy są jacyś inny

Dodam że pragnę też ogarnąć szybkość mówienia i modulacje głosu

Ostatecznie robię w handlu więc jeżeli chce sie dalej w tym rozwijać to trzeba ten problem rozwiązać

Moze ktoś akurat temat przerabiał i może coś podpowiedzieć więcej niż googlowanie

#rozwojosobisty #warszawa #pytaniedoeksperta
mortt

możesz iść do logopedy a możesz iść do trenera głosu. Poszedłbym do obu. Logopeda w tym przypadku byłby lekarzem a trener głosu jakby fizjoterapeutą. Oczywiście logopeda potrafi oba ale trener głosu jest w pewnym sensie praktykiem używania głosu zawodowo. Dobry trener głosu to skarb dla każdego kto pracuje głosem jak właśnie handlowiec czy nauczyciel. To też dobre lekcje dla kogoś kto mocno polega na wizerunku - znów handlowiec czy też manager.


Byłem, polecam. Choć wybrałem się hobbystycznie.

Half_NEET_Half_Amazing

ćwiczenia są na to

poszukaj w necie i ćwicz przed lustrem

Zaloguj się aby komentować

Wczoraj miałem pierwszy dzień na pozytywnym myśleniu i było wspaniale. Nigdy tak dobrze nie spałem, z rana przebiegłem 5km. Na siłowni dołożyłem 50kg do bojów, nawet jedna dziewczyna zapytała mnie czy możemy na zmianę robić a tak to wszyscy uciekali ode mnie. Nawet jak kolejka do kasy w sklepie była długa, to bardzo szybko minęła. Wszystko stało się nagle dużo łatwiejsze i jest kwestią nastawienia.
Dzisiaj też dobrze spałem. #chwalesie #rozwojosobisty

Jeszcze 2 dni temu minął miesiąc od kiedy, mam przerwę od piw 0,0% i bezalkoholowych. Dzięki pozytywnemu myśleniu nie zauważyłem, nawyków alkoholowych, powrotu do spożywania. #alkoholizm
Sweet_acc_pr0sa

@Dudleus powiem ci ze od kiedy mysle po stoicku tj


jezeli mam problem i moge go rozwiazac, to nie mam problemu

ale jezeli nie moge go rozwiazac, to tez nie mam problemu


zycie moje stalo sie jakos prostsze i lepsze, jednak czesto wkurwiam ludzi dookola xD

Piechur

Oby tak dalej Duduś, heja i do przodu.

cweliat

@Dudleus jak czasem czytam twoje posty, to mam wrazenie ze to ironia i beka z coachingu

Zaloguj się aby komentować

Siła spokoju(2006)

obejrzałem z polecenia @macgajster

Czyli jak jeden szczeniacki wybryk może przekręcić życie o 360 stopni.

Akcja dzieje się w amerykańskim collegu, żałuję, że nigdy nie będzie mi dane spędzić czas w takim miejscu.

Na początku podstawowy błąd, że bohater się nakręcił na uraz kostki. Gdyby tego nie zrobił, to by żył dużo spokojniej.
Niby na faktach, ale życie tak nie wygląda, że przypadkowo spotkamy mistrza naszej dziedziny, który od razu widzi, że ma się złą dietę, problemy z snem, brak szczęścia w życiu. Jednocześnie uczy młodego praktyk stoicikich by żyć teraźniejszością, oczyścić umysł z przeszłości i przyszłości.

Bohater zbyt nerwowy, nadgorliwy i przez to miał wypadek, który przekreślił jego karierę bo zniszczył sobie nogę. Trzeba było jechać zgodnie z przepisami to by się na czerwonym zatrzymał.

Następuje, teraz już sztampowy motyw z przemianą bohatera. Nauczył się wybaczać, przepraszać, służyć innym dzięki czemu lżej mi się żyje.

W byciu wojownikiem chodzi o wrażliwość, która jest prawdziwą odwagą, oraz robienie tego co się kocha. Wędrówka daje szczęście a nie cel.

Z czasem oczywiście się zrehabilitował i zrobił postęp, jednak trener z niego zrezygnował zanim mu pokazał co umie. Po wycieczce w góry, poszedł do trenera, pokazał mu co potrafi i ten mu uwierzył, dzięki czemu pojechali z drużyną na zawody krajowe, które wygrał. Następnie został pisarzem i żył długo i szczęśliwie.

Film motywacyjny jak każdy inny mi się wydaje. Chociaż wygibasy gimnastyczne fajna sprawa do oglądania.

#filmy #rozwojosobisty
36bd2541-dec0-483e-bed7-a86cca9fe615
Jim_Morrison

"o 360 stopni"

Chyba o 180

Zaloguj się aby komentować

Jest wiele rozkmin na temat "młodego, dynamicznego zespołu" i dlaczego pracodawcy zatrudniają młodych. Wielu patrzy na to przez pryzmat kosztów. I macie rację, ale nie tylko.

W mojej firmie pracuje chłopak, który ma 37 lat. I od dłuższego czasu zaniedbuje swoje rzeczy. Ma to samo stanowisko co ja, a muszę po nim przejmować tematy. I gdzie jest clue? Chłop jest żonaty, ma dwójkę dzieci. Nie dogaduje się w małżeństwie, często w czasie pracy ogarnia tematy domowe (odbiera dzieci, zawozi je gdzieś), pracuje w większości zdalnie i nie angażuje się mocno.

Przeciwnie ja - po wielu zawirowaniach w poprzedniej pracy, mam w końcu coś, czego chciałem, jestem niecałe 10 lat młodszy. Po rozstaniu po wieloletnim związku, z czystą kartą. I u mnie jest tak, że ja się angażuje na 101 % i widzę dla sieibe duże profity związane z tą pracą (przede wszystkim kontakty, relacje i nauka zarządzania całym procesem sprzedaży właściwie samodzielnie), bo kiedyś chcę mieć coś swojego.

Jest temat, żeby zatrudnić nową osobę na to stanowisko. Jak myślicie, jaka była moja pierwsza myśl? A no chłopak/dziewczyna lat max 24, który/a ma ambicję i dużo motywacji do zdobycia doświadczenia i nauki. Typowo zatrudnić osobę, która po pierwsze nie będzie dużym kosztem w razie niewypału, a po drugie jej pensja może rosnąć wraz z jej własnym rozwojem. I tu potrzeba kogoś, kto w pracy będzie widział większą wartość niż samo wykonywanie obowiązków, ale czerpanie z niej tego, co może przydać ci się w twoim dalszym życiu zawodowym i prywatnym (prosty przykład: nasz klient zrobił koledze usługi remontowo-budowlane ze zniżką 10 tysięcy, nasz jeden były pracownik sam rozwinął własną firmę, niekonkurencyjną dla nas).

Dodam, że sytuacja na tyle klarowna, że opłaca się nawet zatrudnić tę osobę i powiedzieć "działaj, rób, popracujesz 2-3 lata, nie będziemy już jak się rozwiniesz spełniać twoich oczekiwań, będziesz chciał iść krok do przodu, to podajemy sobie rękę i droga wolna, trzymamy za Ciebie kciuki i liczymy, że nasze drogi zawodowo się kiedyś przetną w innym charakterze".

Ogólnie sam pracowałem w ten sposób jako student i muszę powiedzieć, że to sytuacja win-win, jeśli pracodawca ma dobre podejście i ty wiesz, czego od życia oczekujesz.

Dodam, że pracuję w niedużej firmie, bo korpo to raczej się nie tyczy.

#pracbaza #rozwojosobisty #przemyslenia #takaprawda #pieniadze #korposwiat #gownowpis
slawek-borowy

Spotkałeś na zawodowej drodze kogoś, kto nie ogarnia swojej roboty, a może jej nie ogarniać, bo sobie pracuje zdalnie.

Ja spotkałem dużo bardzo młodych ludzi, którzy na zdalnej siedzą na Netfliksie, albo grają w gry, niektórzy też śpią, bo grają w nocy.


Stanowisko, które opisujesz faktycznie wydaje się dobre dla młodej osoby z ambicjami, ale daleko byłbym od stwierdzenia, że lepiej jest zatrudniać młodych w ogóle.

Zgodzę się tylko, że jak się ma zasoby, to często lepiej się sprawdza wziąć młodego i nauczyć jak robicie, niż starego co umie, bo jego zwykle dużo trudniej przystosować do przyjętych standardów.

Paciu06

"która po pierwsze nie będzie dużym kosztem w razie niewypału, a po drugie jej pensja może rosnąć wraz z jej własnym rozwojem."


Rozmażyłeś się Ale jeden wniosek jest poprawny, chcesz się rozwijać dostać większe pieniądze, 2-3 lata i następna jak już musi być etat.

hellgihad

@Lopez_

ja się angażuje na 101 % i widzę dla sieibe duże profity związane z tą pracą (przede wszystkim kontakty, relacje i nauka zarządzania całym procesem sprzedaży właściwie samodzielnie), bo kiedyś chcę mieć coś swojego.

Spokojnie, to mija

Zaloguj się aby komentować

Dostałem polecenie, aby przeredagować wpis, dot. przerwy od spożywania narkotyków. Też może trochę takie podsumlwanie chcę zrobić.To też wersja robocza bo nie mam pomysłu, aby to przeredagować tylko w notatniku sobie notowałem gdy coś mi wpadło do głowy, a część i tak usunąłem.

Chciałbym napisać, że dzięki przerwie od alkoholu przerwie mam:
- Większe chęci do wykonywania obowiązków, samorozwoju
- Znacznie lepsze zdrowie
- Nie budzę się z kacem
- Mam emocje, które wcześniej alkoholu ukrył
- Dużo więcej siły
- Więcej wolnych środków, bo nie wydaję na narkotyki
- Poznałem wartościowych ludzi
- Wyglądam znacznie lepiej, brak opuchlizny na twarzy, skóra stała się gładka, włosy przestały wypadać, oraz są gęste i lśniące
No po prostu jestem szczęśliwym człowiekiem, moje życie stało się bardzo wartościowe, przeszedłem wewnętrzną przemianę na lepsze.

Ale nie potrafię. Nawet nie czuję się lepszy od siebie sprzed tygodnia. Już przyzwyczajony jestem, że całe życie wszystko źle robię. Czasem myślę czy już po prostu nie zapić się na śmierć.
Wiem, że gdybym miał pozytywne nastawienie to by wszystko mi się udawało jak chcę. Ale tego też nie potrafię, już po prostu w szkole za najmłodszych lat nawet jak myślałem pozytywnie to wszystko źle wychodziło i z czasem przestałem tak myśleć.

Nie wiem czy do nie spożywania jeszcze muszę:
- czytać książki rozwojowe
- medytować
- uprawiać ćwiczenia stoickie
- ćwiczyć do porzygu, wycieńczenia

Nie wiem jak leczyć swoje choroby, zaburzenia psychiczne.

Siłownia- po mału dokładam, ale nie jestem w stanie w bojach dźwigać 2x masy ciała. Grubasem strasznym jestem. Wiem, że ćwiczę złym planem i każdy tutaj ułoży lepszy, ale nikt nie ma czasu, źle jem bo węgle to śmierć i za mało białka, ale jem co jest.

Stoicyzm - zerkam na poranne cytaty, jednak no nie czuję tego ani trochę, próbowałem coś przesłuchać i też nic.

Angielski - robię codziennie, ale czy są jakieś efekty, nie mam jak zmierzyć.

Cele brak - nie jestem w stanie określić sobie celu na podstawie moich możliwości, tym bardziej nie porównując się do innych.

Martwi mnie pustka w głowie, bo nie wiem co napisać na cztery rymy, spróbować coś machnąć w FL studio.

#alkoholizm #rozwojosobisty
65571a1c-e5f8-4731-8d3d-3a34b7349627
Statyczny_Stefek

@Dudleus Brawo, właśnie się dowiedziałeś, że życie jest jakie jest. A jest w większości nudnawe i bez szału. Już to wiesz, więc pierwszy krok za Tobą. Drugim będzie zaakceptowanie tego faktu. ;) Ten wpis brzmi jakbyś spodziewał się, że po odstawieniu alko będzie dookola różowo, pluszowo, a jednorożce będą srały tęczami - a tu, kurde, jak zwykle, tylko człowiek widzi to wszystko na trzeźwo.


Stoicyzm/zen/medytacja - tego się nie robi na siłę. Ale może, jeśli masz czas, spróbuj sobie posłuchać teisho Alexandra Poraja-Zakieja ze szkoły Zen "Pusta Chmura". To są takie odarte z duchowości wykłady filozofii Zen, mogą Ci podpasować na teraz.


Albo - może wizyta u terapeuty? Wygadanie się, bezpieczne miejsce, zrozumienie, podpowiedź mechanizmów, którymi możesz się wspomagać?


Tak czy inaczej trzymam kciuki.

Zaloguj się aby komentować

Polecacie jakieś fajne książki z zakresu: psychologia, psychoanaliza, perswazja, budowanie relacji, czytanie ludzi etc? Na razie mam:

1.Wywieranie wpływu na ludzi - teoria i praktyka (Robert Cialdini)
2.Sztuka czytania w myślach. Jak zrozumieć innych i wpływać na nich tak, by tego nie zauważyli (Henrik Fexeus)
3.Czarna księga perswazji (Rintu Basu)
4.Sztuka prezentacji (Steve Jobs)

Z góry dzięki

#ksiazki #psychologia #biznes #rozwojosobisty
Klamra

To nie są książki zakresu psychologii, tylko kołczingowe poradniki manipulacji (° ͜ʖ °) psychologia a coaching to bieguny. To jak realizator dźwięku i audiofil.

smierdakow

@Klamra Cialdini raczej jest solidną książką z tego co kojarzę

Klamra

@smierdakow psychologowie też schodzą na drugą stronę (° ͜ʖ °)

smierdakow

Na razie mam:


Masz czy przeczytałeś?

slawek-borowy

NIe siedzę w tym bardzo mocno, ale najwięcej zapamiętałem i staram się wdrażać z książki o trochę przaśnym tytule: "Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi".

Zaloguj się aby komentować

Mam straszny problem z cierpliwością, skupieniem się na teraźniejszości i zdrowym balansem. Nie wiem jak temu zaradzić. Prawdopodobnie jest to związane z dwoma rzeczami:

1.Jestem nadpobudliwy, bardzo dynamiczny, potrzebuję dużej ilości bodźców, jestem ogólnie przeładowany emocjami
2.Moje życie jakiś czas temu zmieniło się o 180 stopni i dążę do tego, by jak najszybciej sobie zapełnić luki.

Obecnie pracuję w firmie, gdzie po 3 miesiącach podpisałem kilka "kalorycznych umów", dostałem kilka klientów drugiego handlowca/opiekuna i obecnie mam pod swoją opieką tych, co płacą najwięcej. Zacząłem trochę ogarniać w firmie to, co kulało i teraz sam dużo wymagam od współpracowników (nieduża firma, dostałem trochę decyzyjności, sporo ustalamy wspólnie) i chcę to wszystko bardzo szybko pchać do przodu.

Sam kiedyś chciałbym mieć swoją działalność. Ale już teraz wiem, że byłbym strasznie wymagający i sam byłbym pracoholikiem. Moim problemem jest też perfekcjonizm, jeśli mi na czymś zależy, przesadnie chcę, żeby było najlepiej, idealnie. Nadinterpretuję często problemy, idealnością chcę wymazać katastroficzne myśli i negatywne scenariusze, generalnie wpadam ze skrajności w skrajność. Najczęściej jak się za coś zabieram jestem bardzo efektywny, ale kosztuje mnie to sporo sił psychicznych. Mam wrażenie, że istnieje dla mnie czarne i białe - idealnie i beznadziejnie. Jeśli się coś nie udaje, to jest bardzo źle, jak się udaje, to jest dobrze, ale nie znaczy, że zawsze będzie i musi być lepiej. Nie doceniam małych rzeczy, progresów w swoim życiu i drobnych kroków.

Przeszedłem przez absolutne piekło w swoim życiu w ostatnich miesiącach. Jeszcze pół roku temu nie miałem pracy, miałem rozwalone zdrowie (i to 2 problemy - pooperacyjny + choroba, którą nabyłem w międzyczasie), byłem świeżo po końcu 6 letniego związku, wróciłem na tarczy do domu rodzinnego z dużego miasta, spędzałem 24h w domu leżąc na łóżku z depresją, moje plany życiowe legły w gruzach, straciłem ok 15k oszczędności. Ale się nie poddałem i walczyłem o siebie jak lew i dalej to robię.

Dziś mam fajną pracę, duże możliwości, nowe plany na życie, moje zdrowie uległo znaczącej poprawie, dostałem sporo wsparcia od bliskich i spędziłem zajebiste lato z przyjaciółmi, otworzyłem się na nowe znajomości (zawsze byłem tu hermetyczny), poznałem fajnych ludzi, wróciłem po problemach pooperacyjnych do sportu i nawet udało mi się formę życia zrobić, z leżenia w wyrze i zamartwiania się co dalej, udało mi się wejść na tempo 5 bardzo intensywnych treningów w tygodniu.

Czy doceniam? No właśnie problem jest taki, że nie. A różnica jest kolosalna, naprawdę. Dlaczego? Bo nie wszystko ze zdrowiem jest jeszcze tak jak chcę + mam czarne myśli o to, jak się to dalej potoczy (przede mną kilka weryfikujących miesięcy, badań i leczenia). Kolejna rzecz - nie mam jeszcze tego, co chciałbym osiągnąć życiowo/zawodowo i gonię za tym. Wiem, że prędzej czy później przy ciężkiej pracy mi się to uda, ale mam problem z cierpliwością i skupieniem się na teraźniejszości, bo moje myśli wypełnia lęk przed jutrem.

Wydaje mi się, że źle to wszystko znoszę, bo miałem ciężki krzyż do udźwignięcia, a w pewnym momencie zabrakło osoby, która mnie wspierała i dawała mi poczucie spokoju. Samotność to nasiliła. Wiecie, brakowało mi takiego wieczoru, że siadam z kimś przy paczce chipsów, oglądam film i gadam o pierdołach.

Wsparcie - moja mama rozmawia ze mną jak Adaś Miauczyński w dniu świra, generalnie mnie nie rozumie. Mój ojciec w ogóle niewiele rozumie, bo jest inteligentny, ale inteligencja emocjonalna u niego jest zerowa, nie czuje ludzi i ich problemów, zawsze był trochę z boku. Moja siostra dała mi mega dużo wsparcia, ale obecnie jesteśmy 100km od siebie, a ona sama nabawiła się depresji po 15 latach wspinania się po drabinie kariery w korpo (aż po dyrektora) i obecnie się leczy i sama szuka we mnie wsparcia jak gadamy, co zawsze jej daję.

Czuję się trochę wypompowany. Chciałbym zwolnić, pożyć trochę z dnia na dzień. Nie martwić się przyszłością, mieć odrobinę spokoju. Moim marzeniem jest założenie rodziny, własna działalność i czerpanie z życia ile się da.

Problem w tym, że wszędzie czuje presję. W pracy presja, bo muszę (w sumie to nawet chcę) poukładać tak procesy sprzedaży i obsługi, żeby wejść na wyższy poziom (dla mnie to ekstra kasa). Zaoszczędzić pieniądze. Założyć działalność (2 kumpli mnie już piłuje czy możemy zacząć planować).

Na domiar złego - mieszkam w rodzinnej kamieniczce i moja babcia w drugim mieszkaniu (które kiedyś dostanę) jest bardzo schorowana, ma alzheimmera. Tego lata uratowałem jej praktycznie życie, bo byłem na zdalnej i usłyszałem huk, rozwaliła se łeb i była kałuża krwi, ojciec oczywiście nic nie słyszał i sam musiałem wezwać pogotowie i tamować krwawienie. I tutaj też się martwię, ale to nie wszystko.

Kamieniczka/dom jest generalnie do remontu. Ojciec typowa sknera, ma kasę, że mógłby sobie kupić jeszcze spokojnie jedno mieszkanie w powiatowym, ale twierdzi, że to na czarną godzinę, a jak nie to w spadku odda mi i siostrze XD A my potrzebujemy termomodernizacji budynku. Ja na razie nie mam oszczędności, by się za to zabrać. A opieka nad domem spadnie na mnie, ja mam być tym, który się wszystkim zajmie. Wiecie - założe rodzinę, wprowadzę się tam, wyremontuję dom. A do tego wszystkiego bardzo daleka droga.

Chciałbym tak po prostu sobie chodzić do pracy, na zajęcia dodatkowe, być w pełni zdrowym i nie mieć takich wysokich oczekiwań i dużej presji na sobie. Pożyć sobie z dnia na dzień. A zarówno zawodowo, jak i prywatnie, są duże plany, które wymagają bardzo dużego nakładu sił. I goni mnie czas. Mam jeszcze drugą babcię, która też chce mnie widzieć jak najwięcej, bo ma 88 lat i też potrzebuje pomocy. Zawieź tu, pomóż tu, przywieź babcię, załatw.

W skrócie: muszę pracować na wysokich obrotach (handel b2b), przestawić się za rok-dwa na własną działalność (jest pomysł i narzędzia), nawiązywać dalej kontakty, a przy tym uzbierać kasę jeszcze na remont domu, poznać kogoś, zaim będę starym zgredem, założyć rodzinę.

Mi to chyba najbardziej przeszkadza to, że jestem toksycznie męski. No wiecie - mężczyzna to ten, co spłodzi syna, posadzi drzewo, ogarnie dom i będzie głową rodziny, a reszta niech się niczym nie martwi. W dodatku męzczyzna musi być silny, wyzbywać się słabości, tłumić emocje i zawsze stawiać czoła problemom, nigdy nie uciekać przed niczym.

#psychologia #depresja #zycie #zycieismierc #rozwojosobisty #nerwica
NatenczasWojski

Ja tu widzę opis epizodów maniakalno depresyjnych. Porozmawiaj o tym z psychiatrą. Lekkie leki mogą pomóc Ci złapać równowagę.

Lopez_

@NatenczasWojski Akurat nie mam nic z tego, wszystko wynika z mojej dużej nadpobudliwości i tego, że życie mi się wywróciło do góry nogami i próbuję je sprzątać na nowo. Czasem chodzę do bardzo dobrej terapeutki z renomą, która kształci innych i wykluczyła u mnie jakiekolwiek inne zaburzenia niż te wynikające z mojej osobowości + natręctwa i nerwica.


Zresztą, stary, osoby z dwubiegunówką to nie mogą normalnie funkcjonować, a ja mam tylko gonitwe myśli, kiedy mam za dużo czasu na rozmyślania.


Jak byłem w związku i miałem nieco mniejsze tempo życia i brak wykraczających planów i mniejsze kłopoty ze zdrowiem, to takich problemów nie miałem. A depresyjnych stanów już nie mam, wiązały się one z rozstaniem i powyższymi problemami.

hellgihad

@Lopez_ Może musisz sobie zarezerwować czas tylko dla siebie, choćby to nawet było z pół godziny w ciągu dnia gdzie wyłączasz telefon, odcinasz się od wszystkiego i po prostu robisz coś co jest dla Ciebie przyjemne, książka, odcinek serialu, gorąca kąpiel. Po prostu zmarnuj ten czas na odpoczynek i wyciszenie się. Przez to że tak wszystko dobrze ogarniasz to otoczenie się przyzwyczaiło że może na Ciebie zrzucić wszystko i jakoś to pochytasz - powiedz czasem nie, nie mam siły, ochoty, czasu.

Zaloguj się aby komentować

Zastanawialiście się kiedyś, jak będzie wydolny nasz system emerytalny za te 30-40 lat? Mnie to przeraża. Obecnie utrzymujemy ludzi na wysokich emeryturach, którzy mieli bardzo niski wkład w nasz budżet. Proponuję policzyć sobie prognozowaną wysokość emerytury przy zarobkach rzędu 5-6k miesięcznie, to jest chyba poniżej 2 tysięcy złotych xD

Wysokie emerytury pobierają ci, którzy pracowali w państwówce, ale także różnej maści stare komuchy i nie tylko. Weźmy sobie starego dziada, co pracował w ubojni czy innej fabryce smrodu, potem na 15-20 lat do Policji i cyk emeryturka.

Utrzymujemy też stos emerytów, którzy zarabiali równowartość od kilkudziesięciu do kilkuset dolarów miesięcznie przez całe swoje zawodowe życie. No i okej, nie ich wina, ale takie są brutalne fakty.

Teraz weźmy sobie taką sytuację, że ktoś jest np handlowcem. Zarabia z premią z 8k netto. No i teraz wkład w jego pracę: Za niego składki płaci pracodawca, składki płaci też on. Teraz to czym handluje, to przy każdym dealu odprowadzane podatki i hajs zasila budżet regularnie. Wkład jego pracy w nasycenie budżetu naprawdę wysoki, no a chłop skończy z emeryturą 3 tysiące złotych xD (mierząc dzisiejszą wartością pieniądza). Strażnik miejski po 20 latach spacerów po parku, czy przypadkiem ktoś piwa na ławce nie pije, pójdzie jeszcze na kilka lat na stróża pocieciować i dostanie więcej xD

A teraz przyjrzyjcie się temu problemowi szerzej. Mamy gro osób na działalności B2B, inni pracują za granicą przez agencje, jeszcze inni za wspomnianą średnia krajową, gdzie emerytura jest niska. Czas zapierdala szybko, wydatki rosną, generalnie ciężko w obecnych czasach jest. Ludzie zakładają rodziny. Nie każdy zdąży zainwestować, ulokować gdzieś kasę, odłożyć w ogóle.

Rozumiem, że czeka nas zmierzenie się z falą ubóstwa, kiedy nasze pokolenie przejdzie na emeryturę? Bo przy niżu demograficznym i chujowym ZUSie, to wydaje się być nieuniknione.

A jeszcze jakbyś chciał inwestować, rozwijać swoją działalność, to też kapitan państwo staje ci na drodze i robi wszystko, żeby cię udupić xD Natomiast politycy zawsze największa wygoda - dymanie obywateli na dodatki, premie, przekręty, regularne podwyżki pensji, mieszkania, lobbing i inne cuda. Przecież to jest chore.

#pracbaza #pieniadze #polska #gospodarka #zus #ekonomia #rozwojosobisty #cotusieodpierdala #zycie #emerytura #biznes
Pan_Buk

@Lopez_ Mówisz, że inni "piszą bzdury" w komentarzach, a sam nie używasz mózgu. Piszesz, że utrzymujemy emerytów, którzy zarabiali XX-XXX dolarów miesięcznie. Tych ludzi już wśród nas nie ma, dawno pomarli. Jeśli w 1990 roku ktoś przeszedł na emeryturę w wieku 65 lat to musiałby się urodzić w 1925 roku. Czyli dzisiaj miałby prawie 100 lat. Sam sobie zobacz ilu tych ludzi zostało:

12450dd5-b6c3-41bd-9150-f7d7e3f6a9e5
BajerOp

@Lopez_ ale wiesz, że policja ma swój zakład emerytalny, całe MSWiA na swój.

Boski

Dobrym porównaniem jest Korea Południowa. Tam emeryci są biedni, bo pracowali za grosze, więc grosze mają płacone. U nas emeryci pracowali za grosze, ale mają emerytury wielokrotnie wyższe, niż ich składki.

Zaloguj się aby komentować

Następna