Kilka tygodni temu pisałem o ofercie pracy z Emiratów ( https://www.hejto.pl/wpis/dostalem-propozycje-pracy-za-granica-emiraty-i-jestem-w-kropce-czy-ja-przyjac-gl ) i tym, że mam zagwozdkę czy ją brać czy nie brać. Wbrew opinii wyłaniającej się z komentarzy, które odradzały, zdecydowałem się na nią. W przyszłym tygodniu czeka mnie lot wraz z 30 kg bagażu, w którym muszę zmieścić wszystko co potrzebne do przetrwania upałów. Może nie jest to podróż w nieznane, bo byłem parę razy w delegacji na bliskim wschodzie, ale jednak całkiem nowe miejsce w nowym środowisku. Czeka mnie również przeprowadzka rodziny. Zarówno dzieci jak i małżonki. Zatrzymam się przy niej, ponieważ demokratycznie zdecydowała, że chce pożyć w innym miejscu niż Polska. Swoje wojaże postaram się od tej pory opisywać w tagu #kierunekzea / #klierunekzea.
Co na mnie czeka w emiratach? Przede wszystkim po przylocie czekają na mnie temperatury rzędu 34C, i minimami sięgającymi obłędnych 25C gdzieś między 6 a 7 rano (w lecie 35-45C). Zaznaczę, że nie lubię upałów i nie przepadam za klimatyzacją. Nie mam nic przeciwko śniegowi. Oprócz upałów na miejscu, czeka na mnie zaklepany przez pracodawcę hotel. Będę załatwiał nową kartę sim, wynajem auta, szukał szkoły i kwatery (żeby była blisko) oraz organizował przeprowadzkę wspólnie z drugą połówką, która będzie wciąż w PL. Próbujemy posłać dzieciaki od stycznia do szkoły na miejscu. Dzieciaki są na bieżąco tj. są świadome tego, że czeka je przeprowadzka do nowego miejsca, z domu do bloku. Być może nie zdają sobie w pełni sprawy ze skali całej operacji, ale to swoim tokiem.
Jeszcze w tym tygodniu czeka mnie zawieszenie mojej jednoosobowej działalności gospodarczej, która jest aktywna od 15.12.2008, a więc blisko 16 lat (#programowanie), wypowiedzenie i cesja części umów/abonamentów. Dlaczego? Ponieważ gdybym tego nie zrobił to kochany urząd skarbowy stwierdzi, że należy im się podatek od przychodów za granicą. A przesłanką do tego, by płacić PIT może być to, że płaci się abonament za telefon.. głupia zasada (bo dlaczego miałbym kasować numer, który mam od 16 lat?), ale jest ona przesłanką do określenia tzw. centrum interesów życiowych i dowalenia podatku.
Tyle jeśli idzie o plan, samo wykonanie, wyjdzie w praniu.
Dwa słowa na temat powodów - nauka angielskiego w tym kraju to farsa. Starsza córka uczyła się go w przedszkolu, zerówce, 1 oraz 2 klasie (bodajże 4h w tygodniu!). Gdyby nie zajęcia dodatkowe z native speakerem do tej pory by nie przyswoiła podstawowych formułek. Wyjazd na stałe zmusi nas wszystkich do tego, by ten przeklęty angielski szlifować. Pozwoli on również na oderwanie się od krajowego kanonu lektur szkolnych, te będziemy mogli przerabiać w czasie wolnym. Mam po prostu nadzieję, że moje córki będą mogły za tę parę lat czytać prozę po angielsku. Sam mimo 20 lat w IT wciąż tego nie potrafię/nie robię.
Ostatni punkt tego przydługiego monologu - decyduję się na powrót do biura i pracę z ludźmi w dwóch celach. Po pierwsze najwyższy czas ustabilizować przychody i pozamykać zobowiązania finansowe i plan emerytalny (hehe), po drugie zupełnie po ludzku zastanowić się co dalej z "karierą" i czy nie zmienić pozycji na inną. Może pamiętacie heheszkowy obrazek ze śmiercią, która przychodzi po denata siedzącego przy biurku zamiast z rodziną, który "robił karierę", na którym śmierć cynicznie zauważa "ty to nazwałeś karierą?". Nie czuję się dokładnie tak, ale stan rynku pracy dla programistów nie napawa mnie optymizmem. Znajomy ze szkoły córki, któremu wspominałem w czerwcu na zakończeniu roku szkolnego, że jest kiepsko.. mierzy się od kilku tygodni z wizją braku zatrudnienia. W grudniu kończy mu się umowa, a na styczeń, mimo usilnych starań nic nie udało mu się zorganizować. Sam zauważył, że tak kiepskiej koniunktury nie pamięta od początku swojej pracy.
Od strony zawodowej - pracowałem zdalnie praktycznie bez przerwy od 2010 roku. Przez cały ten czas organizowałem sobie zlecenia dłuższe lub krótsze, raczej z zagranicą niż klientami krajowymi. Niestety od 1,5 roku w obydwu przypadkach z #it jest źle. Mógłbym zacytować Ferdynanda Kiepskiego, że "dla ludzi z moimi kwalifikacjami nie ma pracy". Bo oferty pracy w kraju, na które zacząłem aplikować w sierpniu (po po trzymiesięcznej przerwie i usunięciu wieki z CV) skończyły się słownie 1 ofertą. Druga nie doszła do skutku, bo projekt nie ruszył, w dwóch przypadkach skończyło się na testach a w czterech na odmowie puszczenia mnie na testy bo w CV brakowało mi X lat doświadczenia z czymśtam. Po niemal 20 latach pracy zawodowej, śmiem twierdzić, że znajomość technologii nie świadczy to o umiejętności programowania, ale to nie ja rekrutowałem, tylko oni.
Finalnie oferta z kraju, z której zrezygnowałem dała by mi kolejne 2 lata pracy zdalnej na B2B. Mógłbym się być może mianować #programista15k +10k. Kosztem tej oferty był bez wątpienia dojazd raz w tygodniu do centrum stolicy oraz konieczność odnalezienia się w dużej organizacji, na którą w taki czy inny sposób mają wpływ politycy. Fakt, że przez miniony rok żartowałem, że szybciej się wyprowadzę z Polski niż będę dojeżdżał z domu do pracy, ale z ręką na sercu przyznaję że mówiłem o Mokotowie, a nie o centrum. Oferta z kraju nie była zła, jednak po dodaniu do wypłaty z Emiratów dopłaty do szkoły dla córek (2x), wypadła blado. Nawet po uwzględnieniu niemałego kosztu wynajmu mieszkania w ZEA, oferty wciąż nie były sobie bliskie.
Czuję, że potrzebuję zmiany, przerwy i złapania oddechu i resetu od pracy na B2B. Wyjazd do pracy na etat oraz #emigracja jest poniekąd narzędziem, bo ZEA nie jest celem. Finansowo w kraju nie wyszedłbym źle, ale wciąż nie tak dobrze jak tam. Jak za kilka miesięcy zacznę narzekać na tagu #kierunekzea, że jest mi źle - przypomnijcie mi to wszystko. Ament. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
PS. Przez te upały będzie łatwiej wrócić, prawda?
#klierunekzea