@Barcol No dobra, jedziemy.
1. Mugler A* Men Pure Havane – wiadomo, że u mnie coś od Muglera musiało się pojawić i nie ma zaskoczenia, że padło na perfumy z awatara. Mugler to miłość, Mugler to życie. Postaram się nie zapełnić całej listy flankerami A*Mena.
2. Greed Virgin Island Water – chyba mój ulubiony letniak, idealny zapach wakacyjny. Kokos z rumem i limonką od razu sprawiają, że mam ochotę rozłożyć się na leżaku w kąpielówkach, mimo że na dworze jest może z 10 stopni.
3. YSL Rive Gauche – chyba najlepszy fougere jaki poznałem i symbol marki z dawnych, lepszych czasów. Takiego klasyka wypada co najmniej poznać.
4. JPG Fleur du Male – do dziś pamiętam jak zdziwiony byłem po powąchaniu go pierwszy raz. Po nutach wydawał się lekkim ziołowym letniakiem, a okazał się zabójcą, który wchodzi ubrany cały na biało. Zapach jednocześnie skrajnie męski, a także skręcający w kobiecą stronę. Do jego materiałów reklamowych idealnie pasowałby wujaszek Billy.
5. Gucci Pour Homme II – cudowna herbatka z cynamonem na poprawę humoru z bardzo dziwnymi parametrami. Często mam wrażenie, że znika po 2 godzinach tylko po to, żeby po jakimś czasie o sobie przypomnieć.
6. Dior Homme 2005 – tu w zasadzie mogłaby być dowolna pozycja z irysowej linii od Diora. Jakiegoś irysowca zawsze wypada mieć w arsenale, a ten jest na tyle uniwersalny, że można go nosić praktycznie codziennie i się nie znudzić.
7. Dior Fahrenheit 32 – kolejna pozycja tej francuskiej marki. Tym razem zapach zarezerwowany dla mnie na okres Świąt Bożego Narodzenia, a zatem jego czas nieubłaganie się zbliża. Ewidentnie odmienny od pozostałych pozycji z linii Fafików. Ta wanilia z kwiatem pomarańczy ma swój klimat. Trzydziestka dwójka łączy się w mojej głowie jeszcze z innymi perfumami zarezerwowanymi na ten okres roku, a mianowicie z Gaultierem 2. Tylko tam zamiast kwiatu pomarańczy jest ambra. W sumie również mógłby się znaleźć na tej liście.
8. YSL Opium Pour Homme – kolejny klasyk od YSL. Nie mogłem się zdecydować, czy umieścić na liście edt czy edp, więc umieszczam je jako jedną pozycję. Bardzo ciekawa, już mocno niedzisiejsza propozycja. Wywołuje we mnie (chyba przez nazwę) pewne skojarzenia, ale niekoniecznie zapachowe, a sytuacyjno – historyczne (tak wiem, kolejny schizofrenik z fragry :stuck_out_tongue: ). Kojarzy mi się ze schyłkiem kolonializmu, Orient Expresem, brytyjskimi żołnierzami w czerwonych kurtkach itp. Widząc go na półkach wąchalni mam nieodparte wrażenie, że w ogóle tam nie pasuje i jego czas nadejdzie prędzej niż później.
9. Prada Infusion D`Homme – dla mnie to zdecydowanie najlepsza pozycja od Prady jeżeli chodzi o zapach „czystości”. Wąchając go mam wrażenie jakbym wąchał kredę rozpuszczoną w wodzie. Parametry ma bez zarzutu, przez co nadaję się nie tylko na wiosnę. Mimo, że wycofany to można go zastąpić innymi perfumami z serii, np. Infusion de Cedre.
10. Davidoff Good Life – melonowy poprawiacz humoru, idealne perfumy na wiosnę, kiedy zaczyna się robić ciepło i można powoli zacząć myśleć o schowaniu zimowych kurtek i płaszczy do szafy. Mimo że w zasadzie jest dość syntetyczny nosi się go bardzo dobrze. Obowiązkowy w kolekcji, nie wiem jednak co zrobię jak osuszę obecny flakon, bo aktualnych cen nie uśmiecha mi się płacić, a alternatyw brak.
Wyszła trochę długa lista, ale nie potrafię takich rzeczy pisać zwięźle. Oczywiście jak można było przypuszczać praktycznie wszystko jest wycofane. Jak komuś zrobiłem smaka na coś to przepraszam :sweat_smile: . No i standardowo – to lista na dzisiaj, jutro pewnie połowa mogłaby nie znaleźć na niej miejsca.