Moje konto na tym portalu to moje alter ego, ale jestem bardzo wdzięczny, że gro osób czyta moje wysrywy i chętnie się wypowiada. Wiecie jak wygląda moje życie? Wygląda tak, że po rozstaniu nigdy nie miałem takiego powodzenia u kobiet (singlem to byłem 7 lat temu, od tego czasu spoważniała mi twarz, zgęstniał zarost, dobrze obudowałem mięśnie na siłce, lepiej się ubieram) każda wolna i otwarta na nowe znajomości bardzo chętnie wchodzi ze mną w jakąś relację. Nie mam problemu poznawać nowych osób, zagadać na imprezie, kogoś poderwać. Dziewczyny moich kolegów mnie lubią, koledzy kolegów, których poznałem w tym roku chętnie mnie gdzieś zapraszają, pytają co robię. Zaangażowałem się latem mega w organizacje różnych wypadów, imprez, na takiej zasadzie, że kumpel z innego miasta z dziewczyną zaczęli zapraszać naszą całą paczkę do siebie.

Pierwszy raz w życiu udało mi się wyrwać laskę z randki prosto do łóżka. Oprócz tego czuję, że bardzo dojrzałem co do budowania relacji z ludźmi, w pracy moi klienci mnie naprawdę lubią, chętnie przechodzą ze mną na "ty" (głównie kobiety, a nawet w 80 %). W pracy w zespole mnie bardzo chwalą, miałem świetny start, podpisałem dużo umów.

Ale jestem jak arbuz. Na zewnątrz zielony - to interpretuje jako: pewny siebie, stonowany, konkretny, stanowczy, idący po swoje. A w środku czerwony - zestresowany, zalękniony o przyszłość, z masą natręctw, nerwowości, strachu i nawracających traum z przeszłości. Tego nie widzi nikt, poza terapeutką do której chodzę i...użytkownikami hejto xD Ten portal to moja odskocznia do wyrzucenia z siebie wszystkiego, co mnie trapi.

Wszyscy mi mówią, jak sobie świetnie radzę. A ja czuję, że sobie nie radzę. Nie wiem kurwa czemu. Najbardziej to mi dokucza zdrowie (jelito drażliwe + jeden inny problem zdrowotny "wewnętrzny", oporne efekty leczenia obu chorób, nawracające problemy), a także strach przed jutrem, ogólny stres, obawa że STRACĘ WSZYSTKO CO MAM I NA CO CIĘŻKO PRACOWAŁEM.

Pisałem, że mieszkam w rodzinnym domu/kamieniczce. 2 mieszkania po 100 m2, plus suterena, strych, ogród, no bajka. Dom na pół z siostrą dziedziczymy, ale ona mieszka 100km dalej i jej mąż jest bardzo bogaty (poznała go, jak był jeszcze stażystą po studiach), ona sama też ma pieniądze. Zawsze mówiłem, że ja bym chciał zostać w tym domu (moja babcia, którą kocham, jest już w szpitalnym łóżku z ciężkim alzheimmerem i gasnącym zdrowiem fizycznym), bo wiecie, zawsze jak sobie na nowo ułożę życie, to mam dla siebie oddzielną górę (jest klatka schodowa) i na dole rodzice, to dzieci można zostawiać jak założe rodzinę.

Byłem z siostrą pogadać szczerze na różne tematy i ona mi mówi wprost "wiesz co, Lopez, dom jest twój. Tak było z dziadka na tatę i tak będzie teraz. Ja tu nigdy nie wrócę, ja od Ciebie nie chcę pieniędzy, my mamy dwa mieszkania, budujemy dom, po co mi to? Chcę tylko, żeby ten dom był dla mnie zawsze też moim domem, ale to tyle" (na tej samej zasadzie moja ciocia ma klucze do naszego domu i może przyjechać kiedy jej się podoba, jeść z nami, nocować itd, a dom jest taty, ciotka też bardzo bogata).

No i co? Praca jest ok, perspektywiczna, mam plany na własny biznes z kolegami, dość dobrze ogarnięte, mam dom, w razie co wsparcie finansowe rodziny, mam samochód, mam powodzenie u kobiet, mam grupę 6-7 przyjaciół na dobre i na złe od kilkunastu lat. Taka przyjaźń, że dzwonię o 1 w nocy "stary, pomóż, jestem 100km od domu i nawaliło auto" i podjeżdżają po mnie 2-3 osoby, tym samym sie odwdzięczam.

Wygryw? No nie. Jestem nieszczęśliwy, wystraszony przyszłości, nic nie doceniam co mam, zjadają mnie moje własne, wygórowane ambicje. Jeśli mi się coś uda, cieszę się z tego 5 minut i już myślę o tym, co mogę zrobić więcej. Generalnie moje życie wygląda tak, jakbym budował nieskończoną wierzę i nigdy nie był zadowolony z efektów. Buduję w głowie wyłącznie czarne scenariusze. Sukces odczuwam pozytywnie w 30 %, porażkę negatywnie w 110 %.

W tygodniu ciężko trenuję, nawet fajnie wyglądam, spory progres, ale w każdy weekend muszę się napić, żeby się wyluzować.

Na zewnątrz wyglądam na szczęśliwego człowieka z fajnymi planami na życie, w środku czuję się pogubiony jak pedofil w smyku XD

Ale doszedłem do takiego momentu w moich rozkminach, że muszę umówić się z terapeutą na pewien cel, mniej gadać o wszystkim i niczym, mniej overthinkingu, skupić się na swoich słabościach. Wróciłem też do życia w wierze, kiedyś dawało mi to dużo siły, ale potem to zostawiłem z boku, bo nie czułem potrzeby. Skoro coś działało (nie zapraszam do dyskusji o sensie wiary i istnieniu Boga), to czemu było to zmieniać?

#gownowpis #psychologia #depresja #przemyslenia #randki #wygryw #zycie
cebulaZrosolu

@Lopez_


Byłem z siostrą pogadać szczerze na różne tematy i ona mi mówi wprost "wiesz co, Lopez, dom jest twój.


Wiesz co? Chciałbym żeby w tym przypadku było inaczej, ale często jest tak, że takie układy na gębę nie kończą się dobrze.

Jest dobrze jak jest dobrze, skąd wiesz czy na starość siostrze nie odwali i za życiowy cel sobie nie weźmie odzyskania kasy za ten dom?

Lopez_

@cebulaZrosolu To na przykładzie patologicznych rodzin, albo takich, gdzie liczy się wyłącznie korzyść. Uwierz, że ja swoją rodzinę znam i wiem co i jak.


A jak będzie chciała kasę, to ja dostanie. Poza tym, rodzice mają na tyle pieniędzy, że gdyby dostała po nich 100 % oprócz domu, to i tak by jej się spłaciło...

cebulaZrosolu

@Lopez_ tak myślisz? To Ci pokażę przykład tej mojej sąsiadki co jej odjebalo.

Też całe życie była życzliwa zgodna z rodziną itp. teraz na starość jej odjebalo i wymyśla historię jak to jej brat kradł zboże ojcu, jak to ona się wcale nie zarzekała majatku itp.

Rozpierpapierduchacz

@Lopez_ Nie zagłębiałem się zbytnio w twój wpis, ale nadal jestem zdania, że przydałaby ci się przerwa od hejto, wykopów, redditów, facebooków i wszystkich innych social mediów jeśli z nich korzystasz. Patrząc na to jak bardzo uzewnętrzniasz się tutaj, jak nakręcasz się na tematy które sam zapodajesz - potrzebujesz resetu.


Jest różnica między tworzeniem wpisów, bo lubisz, a tworzeniem ich, bo potrzebujesz. Jak potrzebujesz a nie znajdziesz zrozumienia, co często na ciebie trafia, bo potrafisz pierdolnąć takiego kocopoła że głowa mała, to frustruje cię to bardziej, bo potrzebowałeś się uzewnętrznić, a nikt tego nie docenia i co potem? A jak nie będzie sensu znowu wrzucać? Czemu nie doceniają, nie rozumieją...


Oczywiście zakładając, że nie trollujesz, bo tego się nie da wykluczyć.

W każdym razie - zrób sobie przerwę, bo nakręcasz się sam

Lopez_

@Rozpierpapierduchacz Zastanawiam się, czy nie jest odwrotnie. Może bez tych sociali bym odczuwał wszystko jeszcze mocniej. Ja czas wolny pożytkuję - dużo treningów, czytam książkę, spotykam się ze znajomymi, rodziną.


Problem w tym, że jestem typowym ADHDowcem, mam milion więcej bodźców i myśli, często jestem 3 kroki przed innymi, mam większą potrzebę na pozytywne bodźce (wiążę się to z niedoborem serotoniny w moim mózgu), łatwiej się nakręcam i wpadam w dołki, ale pozytyw taki, że mam masę energii do działania i szybko udaje mi się osiągać to, czego chcę. Tylko tego nie doceniam.


Wiesz, u mnie to jest tak. Dam ci przykład. Pracujesz w firmie sprzątającej. Dostajesz zadanie - każdy sprząta jedno mieszkanie. Ty niczym nafurany na kokaine zrobiłeś to w 2 godziny na 8h roboty, reszta to robi swoim tempem. I nagle zaczynasz się nudzić, szukasz nowych wyzwań, pytasz kiedy następne, kiedy następne, a zespół dalej pracuje i oczekuje od ciebie cierpliwości i zrównoważonego tempa. U mnie jest tak samo ze wszystkim innym. Jakbym pracował jako kurier, to pewnie bym co miesiąc był pracownikiem miesiąca, a po roku by mój porter w Inpoście wisiał u Brzoski w biurze xD Z drugiej strony, przeplatałbym to okresami, gdzie nie wychodzi mi nic, bo jestem wypalony i zmęczony.


Trochę tak, jakbyś się ścigał na bieg na 1 km i pierwsze 200m zdeklasował konkurencję, następne 200 by cię dogonili, kolejne 100 ich deklasujesz, potem na następne 200 ty jesteś z tyłu, by finalnie znów być z przodu. Taki brak płynności.

koszotorobur

@Lopez_ - nie znam wygrywa na 100% - każdy się z czymś zmaga.

Dobrze, że starasz się sam sobie pomóc przez terapię i wiarę.

Poza tym sam widzisz, że bycie wygrywem to ciężka nieustanna praca - zwłaszcza ta nad sobą.

Nie mam dla Ciebie łatwej wiadomości: trud nigdy się nie kończy - ale z czasem można się nauczyć jak z życiem sobie lepiej radzić i je układać.

Poza tym można się też nauczyć w pełni cieszyć się tym krótkimi okresami szczęścia i zwiększonej energii i ładować swoje baterie na cięższe czasy (chociaż jak przychodzą takie bardzo ciężkie to jedynie wsparcie bliskich jako tako pomaga).

Cóż, żyj, pracuj nad sobą, kochaj i bądź kochany i będzie dobrze

Lopez_

@koszotorobur Dziękuję za dobry komentarz, masz sporo racji

MementoMori

Jeśli twierdzisz że wszystkie twoje wpisy to wysrywy, to taguj je wszystkie #gownowpis oszczędzisz przynajmniej trochę ludziom marnatractwa czasu.

Lopez_

@MementoMori No przecież tak taguję

MementoMori

@Lopez_ dzisiaj tak, wcześniej nie.

Lopez_

@MementoMori zawsze tak taguje. A jesli nie, to z przypadku pominalem tag, nie ma tematu, bede pamietac.

emdet

udało mi się wyrwać laskę z randki prosto do łóżka. Oprócz tego czuję, że bardzo dojrzałem co do budowania relacji z ludźmi

xD

Chyba inaczej rozumiem dojrzałe budowanie relacji, ale ok


Dobrze, że jesteś pod opieką terapeuty, ale pamiętaj też o tym, że jeśli nie czujesz postępów to może dobrze ją zmienić na kogoś innego.

Lopez_

@emdet Dojrzałe budowanie relacji - praca, znajomi, tu akurat jest paradoks, ale powiem ci, że tak naprawdę uwiodła mnie nie fizycznie, a właśnie uwiodła mnie w taki sposob, zem ialem kurewska potrzebe bliskosci.

Zaloguj się aby komentować