#zycie

5
280
Przedwczoraj zmarła moja babcia. 89 lat, od 2 tygodni już bardzo ciężki stan, od kilku lat alzheimer, wiedziałem od kilku miesięcy, że to kwestia czasu. 3 tygodnie temu powiedziałem, że niestety pewnie stanie się to do końca roku. Co chwila szpitale, złe wyniki itd. Problemy z jedzeniem, gasnący organizm, pogłębiający się brak świadomości. Wegetacja.

Odeszła 2 dni temu. Bez bólu, spokojnie. Pierwszy dzień byłem bardzo przybity. Trochę popłakałem, ale bez większej rozpaczy. Pogrzeb w środę. I mam teraz duże wyrzuty sumienia. Dlaczego? Bo funkcjonuję w miarę normalnie.

Tego samego dnia pojechałem do mojej kumpeli na zerówkę się wygadać, poprawił mi się humor, bo z czasem trochę pożartowaliśmy. Dziś umówiłem się z moim przyjacielem (takim od dziecka) i zaproponował mi piwo, powiedziałem, że jedno mogę wypić. Ale wczoraj też zrobiłem trening, żyję trochę jakby się nic nie stało. Odwołałem tylko spotkanie z laską co się z nią spotykam, bo powiedziałem, że jakiekolwiek uniesienia to już jak babcię pożegnam.

Moja siostra (turbo wrażliwsza) dużo bardziej to przezywa. Naturalnie ciocia też (załatwia pogrzeb i wszelkie formalności). Zastanawiam się czy dobrze robię - czy powinienem zostać zamknięty w domu z rodziną, czy w ogóle mogę sobie pozwolić na wyjścia towarzyskie (przy wstrzemięźliwości, nie mam ochoty na nic poza pogadaniem z kimś i niesiedzeniem w domu), czy jestem po prostu egoistą wyprutym z żalu? Może źle robię wychodząc, może zachowuję się jakby nic się nie stało? Nie wiem.

Wiem, że pogrzeb będzie mnie dużo kosztował emocji i tam na pewno wszystko wróci ze zdwojoną siłą i do tego czasu człowiek tak czuje, jakby to nie doszło do niego (bo i tak takie życie to nie było życie). Druga sprawa - w bardzo podobny sposób odchodził mój dziadek i też każdy czekał, az odejdzie i nie będzie się męczyć, więc jakieś doświadczenie nabyłem z takich pożegnań.

Z drugiej strony - co mam siedzieć w domu i zmuszać się do rozpaczy, płaczu i starać się nie zająć czymś głowy i nie być na siłę przybity? Inaczej bym zareagował, gdyby teraz umarł nagle mój tata lub moja mama lub ktokolwiek, czego bym się nie spodziewał, inaczej jest teraz, kiedy miałem pełną świadomość co się za chwilę wydarzy i że jest to po prostu kropka nad i od dluzszego czasu....

No ale na imprezę nie idę, alkoholu pić nie chcę, więc to chyba nie grzech się z kimś spotkać i wyjść z domu albo pozwolić sobie na godzinę-dwie pożartować i zresetować...

#zycieismierc #zycie #zalesie #psychologia #gownowpis #przemyslenia
bartek555

Szkoda ze skasowales swoj poprzedni post, w ktorym miales w powazaniu babcie, ktora zmarla kilka h wczesniej i interesowala cie tylko ta dupa. Zdecyduj sie typie.

mehdnpl

Może to nie powód do świętowania, ale to naturalna kolej rzeczy - fajnie, że się nie męczyła i tyle. Powspominajcie dobre momenty, obejrzyjcie stare zdjęcia i idźcie dalej.

Komenda_Miejska_Polucji

Twój wpis jest pięknym przykładem, jak konstrukt społeczny (albo religia, nie wiem) potrafi nałożyć człowiekowi fejkowe kajdany na ręce. Taki wiek i płakać? Przecież tyle przeżyć to jeden z największych sukcesów.

Zaloguj się aby komentować

Panowie apel!
Badajcie się jak tylko możecie albo widzicie, że Wasz organizm nie zachowuje się jak należy.
Kilka tygodni temu, zauważyłem, że na toalecie zostawiam czerwone plamki.
Jako typowy boomer olałem sprawę ale po 3 tygodniu zacząłem się martwić.
Poszedłem do lekarza, szybka inspekcja, wymazy i po 2 tyg umówiona kolonoskopia.

No i teraz mogę odetchnąć z ulgą.

Kolonoskopia za mną, obeszło się bez narkozy tylko z głupim Jasiem.
Najważniejsze jednak to, że nie znaleziono niczego (a może to właśnie najgorsze) co mogło by powodować krawwienie.
Ok usunęli jeden mały guzek i to tyle. Guzek trafi do laboaratorium do dalszej ekspertyzy.
Co do krwawienia to samo ustało jakieś 10dni temu ale wiadomo, takich rzeczy się nie lekceważy.
A teraz kącik dla inżynierów i tych co lubią gadżety:)
Kamerka, która penetrowano część mojego ciała, gdzie płacy tracą swą szlachetną nazwę, to XXI wiek! Nie dość, że obraz w 4k i kolorze, to jeszcze ma w sobie myjkę i odssysacz a przy okazji, za jej pomocą (takiego ramienia z pręcikiem na końcu) usunięto owy guzek.
Dżojstik to coś a’la myszka do RPG tylko zamiast tuzina guzików są 3 pokrętła i kilka guzików, bawiłbym się t gdybym mógł:)
Żartowałem sobie z panią lekarz, że dobrze że oddelegowała młodego praktykanta bo on na bank od młodego ćwiczył palce na PlayStation albo Xbox.

Morał taki, badać się, nic się nie bać, i tak wszyscy umrzemy tylko kwestia w jakim stylu i po jakim czasie. A po 40tce, życie zaczyna biec zatrważająco szybko.
Z fartem mordy!
Jak nigdy #wpiszdupy
#zdrowie #feels #zycie
AureliaNova

Śmieszki, ale trzeba Cię pochwalić - jeżeli cokolwiek się dzieje z tamtej strony niepokojącego to jedno badanko załatwia sprawę, a może i życie uratować. Super, że się podzieliłeś historią :)

Zielczan

@Taxidriver co to myszka do RPG? ಠ_ಠ

sireplama

@Taxidriver dostałeś głupiego Jasia do kolonoskopii?

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Dziś odeszła moja babcia. Miała dość zaawansowaną chorobę alzheimera (do końca życia poznawała tylko moją ciocię, która jeszcze na wczesnym etapie brała ją często do siebie i potem regularnie przyjeżdżała dopilnować opieki nad nią), do tego od kilku tygodni stan jej zdrowia fizycznego mocno się pogarszał i od 2 tygodni wiedziałem, że może lada dzień umrzeć, mimo tego, że były momenty poprawy i nawet raz ją do domu wypisali.

Dziś moja ciocia jak się obudziła i jeszcze nie dostała telefonu, to zauważyła, że zegar w domu stanął na godzinie 3:00, choć babcia umarła nad ranem. Tak samo było w przypadku mojego dziadka, kiedy umierał, zegar w domu stanął. I stanął tylko 2 razy przez cały swój okres "użytkowania". Nie wkręcam - naprawdę, nie musicie wierzyć. Ciocia się przeraziła jak rano to zobaczyła, godzinę potem dostała info, że babcia odeszła.

Strasznie dziwne zjawisko i ciężko to racjonalnie wytłumaczyć.

Co jest najciekawsze, wiecie w jak nietypowy sposób przeniosła się na tamten świat? Podczas śniadania. Pielęgniarki ją karmiły, rano była dość żywotna, rozumiała co się do niej mówi. Zjadła całe śniadanie. Jak kobitki odkładały talerz, to przyszła lekarka na obchód. Babcia położyła głowę na poduszkę, wzięła wdech, potem głęboki wydech i zgasła. Umarła w moment, zakładam że nagłe zatrzymanie akcji serca i było po sprawie.

#zycie #smierc #zycieismierc #gownowpis #przemyslenia
the_good_the_bad_the_ugly

Wyrazy współczucia.


A taka nagła poprawa przed śmiercią to tzw. zryw.

Taxidriver

Niech spoczywa w spokoju.

A o takich historiach z zegarem słyszałem już wcześniej.

Amhon

@Lopez_ kiedyś obudziłem się i miałem atak hiperwentylacji. Nigdy w życiu nic takiego mi się nie zdarzyło, ani nic podobnego też się nie działo. Niedługo po tym mój dziadek mial stwierdzoną śmierć przez lekarza. Do dziś nie potrafię tego racjonalnie wyjaśnić.

Zaloguj się aby komentować

Twoja decyzja.
#heheszki #zycie #rodzicielstwo
4aa18a92-97f7-4525-9375-5940e42b95ea
bartek555

kurde, ten drugi to chyba niewygodny

Cinkciarz

Nie wszyscy wiedzą, że arabowie jako pierwsi wynaleźli prezerwatywy, już w starozytnosci używając do tego owczego jelita. Wnalazek został udoskonalony pozniej przez franków, którzy najpierw wyjmowali jelito z owcy.

zimne_piwo

@banita77 decyzja jest prosta - debile zrozumieja jak im arab za kilka złotych emerytury bedzie leki sprzedawal w aptece.

Zaloguj się aby komentować

Dlaczego nie znoszę liberałów, burżujów, progresywistów i ludzi "nowoczesnych". Uprzedzam - będzie trochę długo, ale może ktoś przeczyta, zrozumie i podzieli się swoją opinią w kulturalny sposób.

Czasem zastanawiam się nad genezą moich poglądów, awersji i sympatii, skupionych głównie wokół światopoglądu i konkretnych idei. Oczywiście, duży wpływ miało wychowanie w konserwatywnej rodzinie, wierzacej, ale to w sumie jeszcze nic takiego, z uwagi na to, że spora część młodych Polaków wychowywała się w bardzo podobnych klimatach.

Zacznijmy może od tego, że pochodzę z rodziny wykształconej. Moim rodzicom i dziadkom od strony ojca się "wiodło", nigdy nie nam z siostrą niczego nie brakowało. Jeździliśmy na wakacje (co roku w to samo miejsce, bo ojciec jest ultra sentymentalny, dziadkowie też tam jeździli, ciotka także - masa znajomości nabyta przez X lat, głównie Warszawka, ale nie tylko), mieliśmy pieniądze, wychowaliśmy się w domu rodzinnym. Mój tata z racji bardzo dobrego zawodu zarabiał bardzo dobrze na początku XXI wieku w czasach, kiedy innym się nie przelewało. Byliśmy taką "wyższą klasą średnią". ojca było stać wtedy na to, by inwestować w nieruchomości (nie inwestował, bo nie umie xD) dziadek pakował trochę w giełdę i jakieś akcje (on akurat miał łeb). Nie dostawaliśmy jednak drogich gadżetów i innych bajerów, bo uczono nas szacunku do pieniądza i rodzice wynieśli z PRLu syndrom kiszenia hajsu + katolicka wstrzemięźliwość. Na wszystko dostaniesz, ale nie na głupoty (jak inne dzieciaki - skutery, konsole, drogie ubrania etc. Dla mnie komputer, rower, wyjazdy na klubowe obozy sportowe, ale nie szpanerskie rzeczy). Tak czy siak sielanka.

Pochodzę ze średniej wielkości miasta. Rodzice otaczali się głównie innymi, wykształconymi ludźmi, ALE NIE TYLKO. Tak czy siak dużo czasu jako dziecko z przymusu spędziłem w towarzystwie samozwańczych ludzi sukcesu. Najbardziej dawało mi się to odczuć na wakacjach (Warszawka). Rodzice są ogólnie dobrymi ludźmi, więc trzymali się często z nimi (bardziej ciocia, turbo progresywistka, lubiąca wystawne życie, ale bardzo empatyczna i dobra osoba). Natomiast nigdy nie nazwaliby ich przyjaciółm,i.

Do sedna - to co pamiętam z tego otoczenia, to przede wszystkim narcyzm, klasizm, konsumpcjonizm. Takie towarzystwo lubiła też moja babcia (nigdy nie pracowała, bo żona adwokata) czy też moja ciotka (z mężem mają ogromne gospodarstwo i hurtownie kwiatów). Pamiętam dzielenie ludzi na lepszych i gorszych. Ci z niewykształconych rodzin, mniej majętnych.

Pamiętam też moralne skurwienie, czyli ludzi z "wyższych sfer", zdradzających swoich partnerów na wakacjach z innymi burżujami (ofc zdarza się w każdej grupie społecznej, ale wtedy byłem dzieckiem i tak to zapamiętałem). A przede wszystkim pamiętam propagandę sukcesu i wpajanie nam, dzieciakom od małego, jak to trzeba w życiu być kimś i coś osiągnąć, bo przecież poniżej pewnego poziomu to jakby nie człowiek.

Chodziłem do szkoły, do której uczęszczały głównie dzieciaki z osiedli domów jednorodzinnych, terenów na obrzeżach miast. Do dziś zapamiętam moją klasę, gdzie każdy rodzic ścigał się o to, które dziecko jest lepsze od drugiego. Brutalna walka niczym w zwierzęcym świecie. Ktoś się opuścił w nauce, bo miał problemy w domu? Dzieci zaraz go niszczyły, a rodzice nie reagowali.

Do dziś zapamiętam, jak jeden tyrany w klasie dzieciak miał przesrane (naraził się jednemu bananowi, który wykorzystywał siłą manipulacji szkolnych osiłków z patologicznych rodzin, żeby go tyrali), a na wywiadówce wychowawczyni przy aprobacie dzieciaków z bogatych rodzin stwierdziła, że sam jest sobie winien. Matka tego chłopaka (nie byli zamożni) poryczała się w sali przy wszystkich, na co większość z rodziców zareagowało zażenowaniem.

Ja odbiłem stosunkowo szybko od tego świata. Jakoś w okolicach 5 klasy podstawówki zbuntowałem się i zacząłem trzymać się z chłopakami ode mnie z podwórka/osiedla (przy mojej ulicy poza domami są bloki i kamienice). Zwykłe chłopaczki z robotniczych rodzin. Oczywiście w 6 klasie sam stałem się ofiarą prześladowania, ponieważ stwierdzili mi nadpobudliwość psycho-ruchową i wychowawczyni w akcie zemsty na godzinie wychowawczej poświęciła 45 minut na "przedstawienie" mojego problemu, czym nastawiła klasę przeciw mnie. Jak możecie się domyśleć - rodzice dzieciaków z "tego fajnego chłopaka" też przez dwa powyższe powody (inni kumple, "diagnoza") odbierali mnie już inaczej.

Lata 2007-2015 w polityce zapamiętam jako propagandę "buraki z prowincji, niewykształcona hołota, zaściankowy ciemnogród, katolickie mohery, Polska B" vs "młodzi, wykształceni, liberalni i tolerancyjni z dużych miast, elita". POTEM (od 2016) na studiach pamiętam z jaką pogardą profesorowie traktowali ludzi z "Polski B" albo pochodzących z robotnicznych rodzin. Bo to przecież nie tacy sami ludzie, co nie?

Ja nauczyłem przez te wszystkie lata wykształciłem w sobie bardzo silne przekonania i wartości. Braterstwo, wierność i lojalność (wobec kobiety, przyjaciół, rodziny - za wszystkich dam się pokroić, moje przyjaźnie trwają od dziecka), duma, honor i jakaś dziwna chrześcijańska chęć niesienia pomocy poszkodowanym (nawet menelowi nie potrafię odmówić jak spyta czy kupię mu bułkę).

Patrzę sobie na tych wszystkich "wspaniałych" dzieciaków z mojego rocznika i ich życie. Liceum jak w amerykańskim filmie, dobre kierunki studiów. A co potem? Niektórzy zderzenie z rzeczywistością (nie zawsze oceny w szkole przekładają się na radzenie sobie w życiu zawodowym), niektórzy są dziś tymi prawnikami, lekarzami i architektami z "wyższych sfer".

Miałem trochę okazję swego czasu podczas studiów z nimi poprzebywać. Przyjaźń - póki się opłaca, wartości - takie jak głosi mainstream. Generalnie ugodowicze, dorobkiewicze, karierowicze, śliscy ludzie, bez skłonności do poświęceń, bez ideałów i zrozumienia dla osób z poza ich otoczenia. Ludzie żyjący w złotej klatce w deweloperskich kurnikach, dla których jest KAPITOL I JEST DYSTRYKT 12 (pozdro igrzyska śmierci), prawie nic pomiędzy.

Ja dziś mam spoko pracę, idzie mi, w życiu prywatnym bardzo dobrze, mam swoje plany na zycie. Niewątpliwie moja droga była bardziej kręta i zajęło mi więcej czasu, by zrozumieć co chcę w życiu robić, ale daję sobie radę. W życiu przebywałem w naprawdę różnych środowiskach - osób wykształconych i bogatych, kiboli, prostych chłopaków z osiedla, rolników ze wsi, studentów, biznesmenów, kurwa no w moim życiu szkolno-zawodowo-prywatnym miałem dużo kontaktu z absolutnie każdym i od każdego się czegoś nauczyłem i coś wyniosłem.

Problem w klasizmie polega na tym, że ci uważający się za lepszych od innych nigdy w życiu nie zmienili otoczenia choćby na 5 minut i przez życie w złotej klatce i wyścigu szczurów uważają się za lepszych od innych.

#polityka #gownowpis #przemyslenia #zycie #rozwojosobisty #takbylo #psychologia #pieniadze
emdet

@Lopez_ kultywujesz w tym wpisie wszystko to, co było złe w poprzednich pokoleniach, dzieląc ludzi według portfela czy urodzenia.

Ludzi uważających się za lepszych od innych znajdziesz i na polu i na najwyższym piętrze biurowca - i portfel nie zmienia tu aż tak wiele.

Krzysztof_M

Nie wiem zazdraszczać czy nie? Znaczy dzieciństwa. Chodź moje dzieciństwo było bardzo fajnie nie narzekam. Tyle że w domu zawsze mówili ale to już później, skończyć szkołę do pracy i przynosić pieniążki. Wykształcenie musiałem później uzupełniać. Choć wiele tego nie ma ale wystarcza, znaczy wykształcenia. Z perspektywy czasu widzę że choć czasami lekko nie było to niczego nie żałuję. Fajny wpis pozdrawiam serdecznie.

rith

@Lopez_

Lata 2007-2015 w polityce zapamiętam jako propagandę "buraki z prowincji, niewykształcona hołota, zaściankowy ciemnogród, katolickie mohery, Polska B" vs "młodzi, wykształceni, liberalni i tolerancyjni z dużych miast, elita". POTEM (od 2016) na studiach pamiętam z jaką pogardą profesorowie traktowali ludzi z "Polski B" albo pochodzących z robotnicznych rodzin. Bo to przecież nie tacy sami ludzie, co nie?


Czyli łyknąłeś propagandę, jak młody pelikan i sam zacząłeś w to wierzyć ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Zaloguj się aby komentować

Jak jest pełnia to zazwyczaj nie mogę sypiać..
Miałem se brac hydroksyzyne na taki wypadek, zapomniałem a teraz o 2 w nocy to jakbym wziął całą wziął to chyba nie skończyłoby się dobrze szczególnie że zaplanowałem se zrobić kilka rzeczy jutro koło domu
Takie tam jesienne porządki
Schować robota koszącego i wyczyścić
Pozamykać zawory w wodzie na dworze
Posprzątać resztę liści (o ile spadły, ale możliwe że nie bo nie było.jakis wichur)
I najważniejsze, ale najmniej mi się chce to robić mianowicie przeciągnąć kabel że strychu przez dach, aż do anteny przy domowej ścianie... najwięcej pieprzenia z tym..
Niemniej jak już zacznę to się wkręcę i będę działać jak z motorkiem w dupie heh
Jak już to wszystko zrobię to przygotuje sobie herbatkę i rozwalę się przez telewizorem, zagram se w gierki na ps5 i pójdę spać.
Takie to boomerskie życie, wyjść z kim nie ma bo każdy znajomy dzieci, żony, mężatki i zajęci życiem rodzinki swojej, już nie w głowie im Takie wyjścia
Mnie też nie, ale lubię czasem se tłumaczyć czemu całe weekendy siedzę w domu i gram w plejstejszyn. A wy śpicie? Jak nie to z jakiego powodu? Pozdrawiam ciepło
#przegryw #życie #weekend #pelnia #bezsennosc
#ksiezyc
Hilalum

@kopytakonia ja nie śpie bo miałem nocki w kołchozie, wczoraj wróciłem z ostatniej, przespałem cały dzień i wstałem po 23 xD

kopytakonia

Bylem zapalić i jest dosyć jasno przez ten księżyc ma to swoj urok

Opornik

@kopytakonia ty z tą pełnią to na serio? to działa nawet jak jest pochmurne niebo i nie widać księżyca?

Zaloguj się aby komentować

I jak tam, Tomeczki jesieniary? Koniec upałów, człowiek już ma to całe lato za sobą, w końcu można sobie pod kocykiem posiedzieć, nie? Fajna pogoda jest. Taka, że o 10:00 w biurze muszę światło palić, bo nie ma nawet odrobiny promieni słonecznych. Witaminka D w organizmie leci na łeb, humor taki, że najchętniej bym sobie pooglądał egzekucje wrogów reżimu (pozdro kucezbronxu). Temperaturka idealna, 4 stopnie celsjusza. Pogoda po prostu miód - pada deszcz. Jeszcze ten zapach palonej gumy i plastiku unoszący się w powietrzu z pobliskich kamienic. No nie ma nic przyjemniejszego dla człowieka niż to co widzi za oknem, hormony buzują jak szalone XDDD

#pogoda #lato #jesien #gownowpis #zalesie #zycie
ipoqi

Jak pod każdym wpisem o jesieni skwituje: jesieniarze dupa cicho

LondoMollari

Witaminka D w organizmie leci na łeb

@Lopez_ W Polsce ze słońca to i tak prawie nikt nie ma witaminy D. Musiałbyś chyba przez całe lato pół dnia pracować w polu, żeby mieć witaminę D ze słońca w ilościach istotnych dla zdrowia.


Generalnie, w Polsce praktycznie wszyscy mają ogromne niedobory witaminy D, bo w naszym klimacie trzeba to ogarnąć dietą i suplementacją, a nie wychodzeniem na zewnątrz.

bojowonastawionaowca

@Lopez_ cudowna pogoda na rowerowe przejażdżki po mieście, a w domu kocyk, cały zbiór herbatek z miodem, cytryną i imbirem i można robić co tylko się żywnie podoba :D żyć nie umierać!

Zaloguj się aby komentować

Tomeczki, słuchajcie jaka historia. Mój dziadek był żołnierzem AK, ale zanim nim był, uciekł z przymusowych robót w zachodniej Polsce (wtedy już pod kontrolą Niemiec) jako nastolatek (pradziadka zabili, nastoletniego dziadka wysłali na roboty). I pomógł mu w tym jakiś facet. Wczoraj moja ciotka dostaje telefon od jakiejś kobiety "mój tata uratował pani tacie życie". I opowiedziała historię, która zbiega się z tym, co mówił dziadek.

Uciekając przez las i pola, zgarnął go jakiś polski weterynarz z gospodarstwem domowym - ubrał w eleganckie ciuchy , dał gazetę dla picu i ogarnął transport, żeby Niemcy go nie wyłapali gdzieś w tych lasach i polach. Do tego dziadek mówił dobrze po niemiecku, więc nie podpadło i tak przedostał się do Warszawy.

Po jakichś 20 latach od tego zdarzenia, we wczesnych latach 60, mój dziadek go odnalazł i odwiedził. No i ta babka dzwoni i mówi, że jej ojciec potem całe życie wspominał mojego dziadka.

I teraz ta Pani pyta, czy może nas odwiedzić, czy dziadek miał jakiś pamiętnik, czy są zdjęcia, że bardzo chciałaby odwiedzić jego grób. Poza tym, jej wnuk jest miłośnikiem historii i chce przyjechać razem z nią i dowiedzieć się jak najwięcej. Ciocia jest teraz często w domu rodzinnym (babcia już prawie stan wegetatywny, w łóżku leży) i zaprosiła ich do nas.

Historia niesamowita, ale jest w tym trochę smutku. Że taka sytuacja dziś by się nie powtórzyła, bo ludzie są inni. Zniszczył ich kapitalizm, rewolucja kulturowa i konsumpcjonizm. Kto dziś ryzykowałby życiem za rodaka? Czyja rodzina pamiętałaby o chłopcu, któremu pomogła po X latach?

#historia #ciekawostki #wojna #iiwojnaswiatowa #zycie #przemyslenia
kodyak

Jak jesteś stary nie masz niczego a przeważnie na wojnie wszystko Ci zabierają to nie masz problemów z konsumpcjonizmem czy kapitalizmem.

Yossarian

Ci, którym nikt nie pomógł, nie mogą opowiedzieć swojej historii.

ruhypnol

Historia dobrze się zaczyna, ale bądźcie czujni i nie dajcie się wciągnąć w mlm

Zaloguj się aby komentować

Wczoraj miałem dyskusję z moją ciocią, ma 68 lat, ale jest bardzo nowoczesna i postępowa (wiecie - bogata, wciąż wysportowana, dobrze się ubiera, otwarta na świat, taki typ). No i witki opadają. Dowiedziałem się, że nie ma problemu z imigrantami w zachodniej Europie, bo ona zna ludzi i jest wielu świetnych specjalistów z krajów arabskich, afrykańskich czy z Indii. Podaję jej przykład moich znajomych, którzy siedzą na zachodzie kilka lat i widzieli więcej niż wyjazd na 2-3 dni do dobrego hotelu do centrum europejskiego miasta, to usłyszałem, że pewnie mieszkają w biednych dzielnicach i tam narodowość nie ma znaczenia, bo wszędzie jest przestępczość.

Na mój argument o napady i gwałty dowiedziałem się, że Polacy to najbardziej gwałcą, mężowie gwałcą swoje żony, zmuszają je do seksu i kobiety w Polsce są bezbronne i niechronione przez prawo. Na moje pytanie o jakieś dane dostałem odpowiedź, że dane są zakłamane, bo kobiety w Polsce boją się zgłaszać przestępstwa.

Ciotka powiedziała mi, że kultury powinny się mieszać i krzyżować. Zapytałem ją, jak to ma się do różnorodności, skoro stworzenie mono-kultury wręcz ją niszczy (kultury, narody, tradycje) i w społeczeństwo globalne to wręcz wyrok skazujący na różnorodny świat (a ja kocham podróżować, być gościem w innych krajach, poznawać ich kulturę etc), to dowiedziałem się, że gadam jak Kaczyński xD

Podpytałem ją o tych Hindusów, to powiedziała "A wiesz ilu szefów wielkich firm to Hindusi?" XD No spoko. A ja mam 2x w tyg kontakt z Hindusem (mój lektor ang z preply) i wiem trochę więcej (wysoki współczynnik gwałtów, brak szacunku wobec kobiet), poza tym mieszkając w dużym mieście miałem wielokrotnie styczność z mniejszościami i nie są to lekarze i inżynierowie, a tania siła robocza. Takie argumentowanie z jej strony na bazie max 5 % osób w społeczeństwie.

Ogólnie z dyskusji wywnioskowałem, że zachód Europy nie ma żadnych problemów, jest otwarty na świat, a Polska jest zacofana i polscy robole to przestępcy, alkoholicy i strach tu wychodzić na ulice.

Dodam w ramach ciekawostki, że ciotka w 2020 głosowała na Biedronia i jak ją zapytałem dlaczego, to powiedziała "Bo byłam z nim na spotkaniu i to jest w ogóle fantastyczny facet" XD

Ciotka oczywiście mieszka na głębokiej wsi, ma z wujkiem świetnie prosperujące gospodarstwo i hurtownię, w dużych miastach w Polsce i Europie bywa tylko w fajnych hotelach i drogich restauracjach, zna tylko ludzi, którzy coś osiągnęli, więc o świecie spoza bańki wie tyle co nic.

Mniej więcej tacy ludzie w zachodniej Europie (szczególnie w Niemczech z ich kompleksem nazizmu) wydali wyrok na własny kraj, w pełni akceptując politykę migracyjną i multi-kulti).

Jak jej powiedziałem, że dużo bardziej wolę imigrantów z krajów bliższych kulturowo, którym łatwiej się zasymilować, przyjąć nasze zasady i żyć z nami w społeczeństwie (Ukraina, Białoruś, Litwa, Łotwa, Serbia, Czarnogóra etc), to stwierdziła, że jestem uprzedzony rasowo, bo WSZYSCY LUDZIE SĄ TACY SAMI.

#polityka #przemyslenia #gownowpis #zycie #europa
koszotorobur

@Lopez_ - a prawda jak zwykle jest gdzieś po środku

Zaloguj się aby komentować

Moje konto na tym portalu to moje alter ego, ale jestem bardzo wdzięczny, że gro osób czyta moje wysrywy i chętnie się wypowiada. Wiecie jak wygląda moje życie? Wygląda tak, że po rozstaniu nigdy nie miałem takiego powodzenia u kobiet (singlem to byłem 7 lat temu, od tego czasu spoważniała mi twarz, zgęstniał zarost, dobrze obudowałem mięśnie na siłce, lepiej się ubieram) każda wolna i otwarta na nowe znajomości bardzo chętnie wchodzi ze mną w jakąś relację. Nie mam problemu poznawać nowych osób, zagadać na imprezie, kogoś poderwać. Dziewczyny moich kolegów mnie lubią, koledzy kolegów, których poznałem w tym roku chętnie mnie gdzieś zapraszają, pytają co robię. Zaangażowałem się latem mega w organizacje różnych wypadów, imprez, na takiej zasadzie, że kumpel z innego miasta z dziewczyną zaczęli zapraszać naszą całą paczkę do siebie.

Pierwszy raz w życiu udało mi się wyrwać laskę z randki prosto do łóżka. Oprócz tego czuję, że bardzo dojrzałem co do budowania relacji z ludźmi, w pracy moi klienci mnie naprawdę lubią, chętnie przechodzą ze mną na "ty" (głównie kobiety, a nawet w 80 %). W pracy w zespole mnie bardzo chwalą, miałem świetny start, podpisałem dużo umów.

Ale jestem jak arbuz. Na zewnątrz zielony - to interpretuje jako: pewny siebie, stonowany, konkretny, stanowczy, idący po swoje. A w środku czerwony - zestresowany, zalękniony o przyszłość, z masą natręctw, nerwowości, strachu i nawracających traum z przeszłości. Tego nie widzi nikt, poza terapeutką do której chodzę i...użytkownikami hejto xD Ten portal to moja odskocznia do wyrzucenia z siebie wszystkiego, co mnie trapi.

Wszyscy mi mówią, jak sobie świetnie radzę. A ja czuję, że sobie nie radzę. Nie wiem kurwa czemu. Najbardziej to mi dokucza zdrowie (jelito drażliwe + jeden inny problem zdrowotny "wewnętrzny", oporne efekty leczenia obu chorób, nawracające problemy), a także strach przed jutrem, ogólny stres, obawa że STRACĘ WSZYSTKO CO MAM I NA CO CIĘŻKO PRACOWAŁEM.

Pisałem, że mieszkam w rodzinnym domu/kamieniczce. 2 mieszkania po 100 m2, plus suterena, strych, ogród, no bajka. Dom na pół z siostrą dziedziczymy, ale ona mieszka 100km dalej i jej mąż jest bardzo bogaty (poznała go, jak był jeszcze stażystą po studiach), ona sama też ma pieniądze. Zawsze mówiłem, że ja bym chciał zostać w tym domu (moja babcia, którą kocham, jest już w szpitalnym łóżku z ciężkim alzheimmerem i gasnącym zdrowiem fizycznym), bo wiecie, zawsze jak sobie na nowo ułożę życie, to mam dla siebie oddzielną górę (jest klatka schodowa) i na dole rodzice, to dzieci można zostawiać jak założe rodzinę.

Byłem z siostrą pogadać szczerze na różne tematy i ona mi mówi wprost "wiesz co, Lopez, dom jest twój. Tak było z dziadka na tatę i tak będzie teraz. Ja tu nigdy nie wrócę, ja od Ciebie nie chcę pieniędzy, my mamy dwa mieszkania, budujemy dom, po co mi to? Chcę tylko, żeby ten dom był dla mnie zawsze też moim domem, ale to tyle" (na tej samej zasadzie moja ciocia ma klucze do naszego domu i może przyjechać kiedy jej się podoba, jeść z nami, nocować itd, a dom jest taty, ciotka też bardzo bogata).

No i co? Praca jest ok, perspektywiczna, mam plany na własny biznes z kolegami, dość dobrze ogarnięte, mam dom, w razie co wsparcie finansowe rodziny, mam samochód, mam powodzenie u kobiet, mam grupę 6-7 przyjaciół na dobre i na złe od kilkunastu lat. Taka przyjaźń, że dzwonię o 1 w nocy "stary, pomóż, jestem 100km od domu i nawaliło auto" i podjeżdżają po mnie 2-3 osoby, tym samym sie odwdzięczam.

Wygryw? No nie. Jestem nieszczęśliwy, wystraszony przyszłości, nic nie doceniam co mam, zjadają mnie moje własne, wygórowane ambicje. Jeśli mi się coś uda, cieszę się z tego 5 minut i już myślę o tym, co mogę zrobić więcej. Generalnie moje życie wygląda tak, jakbym budował nieskończoną wierzę i nigdy nie był zadowolony z efektów. Buduję w głowie wyłącznie czarne scenariusze. Sukces odczuwam pozytywnie w 30 %, porażkę negatywnie w 110 %.

W tygodniu ciężko trenuję, nawet fajnie wyglądam, spory progres, ale w każdy weekend muszę się napić, żeby się wyluzować.

Na zewnątrz wyglądam na szczęśliwego człowieka z fajnymi planami na życie, w środku czuję się pogubiony jak pedofil w smyku XD

Ale doszedłem do takiego momentu w moich rozkminach, że muszę umówić się z terapeutą na pewien cel, mniej gadać o wszystkim i niczym, mniej overthinkingu, skupić się na swoich słabościach. Wróciłem też do życia w wierze, kiedyś dawało mi to dużo siły, ale potem to zostawiłem z boku, bo nie czułem potrzeby. Skoro coś działało (nie zapraszam do dyskusji o sensie wiary i istnieniu Boga), to czemu było to zmieniać?

#gownowpis #psychologia #depresja #przemyslenia #randki #wygryw #zycie
koszotorobur

@Lopez_ - nie znam wygrywa na 100% - każdy się z czymś zmaga.

Dobrze, że starasz się sam sobie pomóc przez terapię i wiarę.

Poza tym sam widzisz, że bycie wygrywem to ciężka nieustanna praca - zwłaszcza ta nad sobą.

Nie mam dla Ciebie łatwej wiadomości: trud nigdy się nie kończy - ale z czasem można się nauczyć jak z życiem sobie lepiej radzić i je układać.

Poza tym można się też nauczyć w pełni cieszyć się tym krótkimi okresami szczęścia i zwiększonej energii i ładować swoje baterie na cięższe czasy (chociaż jak przychodzą takie bardzo ciężkie to jedynie wsparcie bliskich jako tako pomaga).

Cóż, żyj, pracuj nad sobą, kochaj i bądź kochany i będzie dobrze

MementoMori

Jeśli twierdzisz że wszystkie twoje wpisy to wysrywy, to taguj je wszystkie #gownowpis oszczędzisz przynajmniej trochę ludziom marnatractwa czasu.

emdet

udało mi się wyrwać laskę z randki prosto do łóżka. Oprócz tego czuję, że bardzo dojrzałem co do budowania relacji z ludźmi

xD

Chyba inaczej rozumiem dojrzałe budowanie relacji, ale ok


Dobrze, że jesteś pod opieką terapeuty, ale pamiętaj też o tym, że jeśli nie czujesz postępów to może dobrze ją zmienić na kogoś innego.

Zaloguj się aby komentować

Zawsze jak ktoś mi coś opowiada i użyje zwrotu w stylu "a wiesz co jest najgorsze?" to od razu przez głowę przelatuje mi tabun makabrycznych i sadystycznych myśli. Flashbacki z wojny, gwałty i tortury na małych dzieciach, masowe mordy itd i zanim zdążę wybrać, która z tych opcji jest najgorsza, on dokańcza czymś w stylu "że to była Kaśka, wiesz ta moja była".. Nie stary, są dużo gorsze rzeczy, niz ta twoja była Kaśka. I nie używaj więcej tego zwrotu, bo nie chcę tam wracać.
Też tak macie?
#zycie #przemysleniazdupy
Klamra

@GrindFaterAnona nie, ale będę pamiętał o tym, jak mastępnym razem będziemy gadać (° ͜ʖ °)

jimmy_gonzale

Nie, raczej spodziewam się po ludziach kolejnej blachostki właśnie.

Nemrod

O kurła, raczej bym pomyślał o uszczelce pod głowicą lub awarii ekspresu do kawy. Ostatnio byłem z kumplem u mechanika i usłyszał: "jeśli wymiana pompy oleju nie pomoże, to remont silnika". Wymiana pompy nie pomogła, "gwałty i tortury na małych dzieciach, masowe mordy" pewnie też by nic nie dały.

Zaloguj się aby komentować

Gdzie się teraz wyjeżdża za pracą/życiem? Sam jestem byłym emigrantem, ale kraj, w którym byłem, UK, to zdaje się teraz nie dość, że ktokolwiek za bardzo się tam nie pcha poza książętami Orientu, to nawet sami Brytyjczycy z tamtąd uciekają, analogicznie jest w Kanadzie. Francja, Niemcy, Holandia, to w zasadzie też już jest game over, bo to są kalifaty muzułmańskie in progress. Włochy, Hiszpania, Portugalia, Grecja, to bieda jeszcze większa niż u nas. Jedyne co mi przychodzi na myśl, to Stany Zjednoczone, lub Szwajcaria, ale w tym drugim trzeba znać niemiecki, a z tym już gorzej, a ten pierwszy sam ma swoje problemy. Ciężki temat, bo polski bantustan jeszcze jako tako nadaje się do życia i pracy, ale nie wiadomo na jak długo.

#emigracja #praca #zycie #francja #kanada #usa #stanyzjednoczone #holandia #niderlandy #uk #wielkabrytania
GazelkaFarelka

@SoothingBliss U mnie na wsi w lubelskim nie ma żadnego Murzyna i tylko jedna rodzina muzułmańska. Wystarczy znać polski. Idealne miejsce do życia. Zapraszamy.

KierownikW10

@SoothingBliss wyjeżdżaj gdziekolwiek, tylko na tym zyskamy.

VonTrupka

od kiedy to w szwajcarii trzeba znać niemiecki bo ani rusz? ( ° - ° )

Zaloguj się aby komentować

Mama mi całe życie powtarzała, że ludziom sympatycznym i ładnym łatwiej w życiu. I zawsze mówiłem, że to totalne bzdury. A teraz jeżdżę spotykać się z firmami (handel b2b), to zawsze widzę, że baby kupują emocjami. A tak się zdarza, że czasami kobieta jest menadżerem/kierownikiem, więc osobą współdecyzyjną. W mojej dość krótkiej przygodzie w nowej firmie miałem co najmniej kilka sytuacji, gdzie owe kobiety były ze mną w jednym szeregu do przekonania zarządu do wyboru naszej oferty.

Jestem dość krytyczny wobec siebie, choć jakieś komplementy na temat swojego wyglądu udało mi się usłyszeć od płci przeciwnej. Dziś siedzę na spotkaniu z jedną menadżerką (na oko 33-34 lata). Przez telefon taka dość neutralna, a nawet sroga. Przychodzę, wyjmuję laptopa, gadam, jestem wesoły

No i typiara patrzy nam nie cały czas, zaczyna się uśmiechać, potem już cały czas siedzi z bananem na ryju, robi gimnastykę brwi. Pakuję laptopa i mówię, że zapomniałem pokazać jednej rzeczy, ale nie chcę zabierać jej czasu, na co ona "A ja mam dużo czasu" XD Wychodzę, mówię kiedy spodziewać się oferty, a ona, że już idzie pogadać do szefa.

W sumie zawsze uważałem, że po prostu jestem odbierany jako sympatyczny. Tyle, że po takim przykładzie jak dziś to nie wiem. Od klientek dostaję maile "Bardzo się cieszę, że będziemy razem współpracować" (ze 4 takie maile przez 3 miesiące), od chłopów generalnie praktycznie wcale. Są bardziej analityczni, trudniej ich kupić, zaufanie nie równa się od razu dużej sympatii, co najwyżej pozytywnej ocenie mojej osoby.

Ogólnie mam 185 cm, jestem dobrze zbudowany (4x na siłowni w tygodniu), z ryja nie jestem jakiś brzydki, na spotkanie zawsze ładnie się ubiorę i jestem bardzo dobrym mówcą i zawsze wiem, kiedy mogę skrócić dystans i zażartować, z babami zawsze też warto wplątywać jakieś anegdotki z życia prywatnego, ale cały czas uważałem, że to się nie liczy na spotkaniach w pracy, bo nikt na to nie zwraca uwagi i ocenia tylko to, z czym przychodzisz + to jaki jesteś jako człowiek.

Do sedna: To co one w końcu mnie kupują jako chłopa czy jako merytorycznego i sympatycznego przedstawiciela firmy?

#logikarozowychpaskow #pracbaza #zycie #gownowpis #przemyslenia #blackpill #redpill
Fishery

>ze 4 takie maile przez 3 miesiące

@Lopez_

090362ea-ca6f-4ff1-9670-9b71b89ae11d
VonTrupka

>bardziej analityczni, trudniej ich kupić, zaufanie nie równa się od razu dużej sympatii


dziwisz się?

chłopa każdy rozlicza co do grosza gdy podejmie kiepskie biznesowo decyzje ( ̄︿ ̄ °)


ale ty chyba nie o aspekcie roboty samej w sobie piszesz ( ͡~ ͜ʖ ͡°)


edyp: dziwią cię próby koślawych flircików? xD

bo mogą, bo mają w biurze dużo czasu, bo będzie o czym siać ploty, bo ten z takiej firmy to wiecie i tak dalej

Dio_Brando

@Lopez_ grunt to nie obrażać nikogo jak się z nim politycznie nie zgadzasz i będzie wszystko wporządku

Zaloguj się aby komentować

Mam straszny problem z cierpliwością, skupieniem się na teraźniejszości i zdrowym balansem. Nie wiem jak temu zaradzić. Prawdopodobnie jest to związane z dwoma rzeczami:

1.Jestem nadpobudliwy, bardzo dynamiczny, potrzebuję dużej ilości bodźców, jestem ogólnie przeładowany emocjami
2.Moje życie jakiś czas temu zmieniło się o 180 stopni i dążę do tego, by jak najszybciej sobie zapełnić luki.

Obecnie pracuję w firmie, gdzie po 3 miesiącach podpisałem kilka "kalorycznych umów", dostałem kilka klientów drugiego handlowca/opiekuna i obecnie mam pod swoją opieką tych, co płacą najwięcej. Zacząłem trochę ogarniać w firmie to, co kulało i teraz sam dużo wymagam od współpracowników (nieduża firma, dostałem trochę decyzyjności, sporo ustalamy wspólnie) i chcę to wszystko bardzo szybko pchać do przodu.

Sam kiedyś chciałbym mieć swoją działalność. Ale już teraz wiem, że byłbym strasznie wymagający i sam byłbym pracoholikiem. Moim problemem jest też perfekcjonizm, jeśli mi na czymś zależy, przesadnie chcę, żeby było najlepiej, idealnie. Nadinterpretuję często problemy, idealnością chcę wymazać katastroficzne myśli i negatywne scenariusze, generalnie wpadam ze skrajności w skrajność. Najczęściej jak się za coś zabieram jestem bardzo efektywny, ale kosztuje mnie to sporo sił psychicznych. Mam wrażenie, że istnieje dla mnie czarne i białe - idealnie i beznadziejnie. Jeśli się coś nie udaje, to jest bardzo źle, jak się udaje, to jest dobrze, ale nie znaczy, że zawsze będzie i musi być lepiej. Nie doceniam małych rzeczy, progresów w swoim życiu i drobnych kroków.

Przeszedłem przez absolutne piekło w swoim życiu w ostatnich miesiącach. Jeszcze pół roku temu nie miałem pracy, miałem rozwalone zdrowie (i to 2 problemy - pooperacyjny + choroba, którą nabyłem w międzyczasie), byłem świeżo po końcu 6 letniego związku, wróciłem na tarczy do domu rodzinnego z dużego miasta, spędzałem 24h w domu leżąc na łóżku z depresją, moje plany życiowe legły w gruzach, straciłem ok 15k oszczędności. Ale się nie poddałem i walczyłem o siebie jak lew i dalej to robię.

Dziś mam fajną pracę, duże możliwości, nowe plany na życie, moje zdrowie uległo znaczącej poprawie, dostałem sporo wsparcia od bliskich i spędziłem zajebiste lato z przyjaciółmi, otworzyłem się na nowe znajomości (zawsze byłem tu hermetyczny), poznałem fajnych ludzi, wróciłem po problemach pooperacyjnych do sportu i nawet udało mi się formę życia zrobić, z leżenia w wyrze i zamartwiania się co dalej, udało mi się wejść na tempo 5 bardzo intensywnych treningów w tygodniu.

Czy doceniam? No właśnie problem jest taki, że nie. A różnica jest kolosalna, naprawdę. Dlaczego? Bo nie wszystko ze zdrowiem jest jeszcze tak jak chcę + mam czarne myśli o to, jak się to dalej potoczy (przede mną kilka weryfikujących miesięcy, badań i leczenia). Kolejna rzecz - nie mam jeszcze tego, co chciałbym osiągnąć życiowo/zawodowo i gonię za tym. Wiem, że prędzej czy później przy ciężkiej pracy mi się to uda, ale mam problem z cierpliwością i skupieniem się na teraźniejszości, bo moje myśli wypełnia lęk przed jutrem.

Wydaje mi się, że źle to wszystko znoszę, bo miałem ciężki krzyż do udźwignięcia, a w pewnym momencie zabrakło osoby, która mnie wspierała i dawała mi poczucie spokoju. Samotność to nasiliła. Wiecie, brakowało mi takiego wieczoru, że siadam z kimś przy paczce chipsów, oglądam film i gadam o pierdołach.

Wsparcie - moja mama rozmawia ze mną jak Adaś Miauczyński w dniu świra, generalnie mnie nie rozumie. Mój ojciec w ogóle niewiele rozumie, bo jest inteligentny, ale inteligencja emocjonalna u niego jest zerowa, nie czuje ludzi i ich problemów, zawsze był trochę z boku. Moja siostra dała mi mega dużo wsparcia, ale obecnie jesteśmy 100km od siebie, a ona sama nabawiła się depresji po 15 latach wspinania się po drabinie kariery w korpo (aż po dyrektora) i obecnie się leczy i sama szuka we mnie wsparcia jak gadamy, co zawsze jej daję.

Czuję się trochę wypompowany. Chciałbym zwolnić, pożyć trochę z dnia na dzień. Nie martwić się przyszłością, mieć odrobinę spokoju. Moim marzeniem jest założenie rodziny, własna działalność i czerpanie z życia ile się da.

Problem w tym, że wszędzie czuje presję. W pracy presja, bo muszę (w sumie to nawet chcę) poukładać tak procesy sprzedaży i obsługi, żeby wejść na wyższy poziom (dla mnie to ekstra kasa). Zaoszczędzić pieniądze. Założyć działalność (2 kumpli mnie już piłuje czy możemy zacząć planować).

Na domiar złego - mieszkam w rodzinnej kamieniczce i moja babcia w drugim mieszkaniu (które kiedyś dostanę) jest bardzo schorowana, ma alzheimmera. Tego lata uratowałem jej praktycznie życie, bo byłem na zdalnej i usłyszałem huk, rozwaliła se łeb i była kałuża krwi, ojciec oczywiście nic nie słyszał i sam musiałem wezwać pogotowie i tamować krwawienie. I tutaj też się martwię, ale to nie wszystko.

Kamieniczka/dom jest generalnie do remontu. Ojciec typowa sknera, ma kasę, że mógłby sobie kupić jeszcze spokojnie jedno mieszkanie w powiatowym, ale twierdzi, że to na czarną godzinę, a jak nie to w spadku odda mi i siostrze XD A my potrzebujemy termomodernizacji budynku. Ja na razie nie mam oszczędności, by się za to zabrać. A opieka nad domem spadnie na mnie, ja mam być tym, który się wszystkim zajmie. Wiecie - założe rodzinę, wprowadzę się tam, wyremontuję dom. A do tego wszystkiego bardzo daleka droga.

Chciałbym tak po prostu sobie chodzić do pracy, na zajęcia dodatkowe, być w pełni zdrowym i nie mieć takich wysokich oczekiwań i dużej presji na sobie. Pożyć sobie z dnia na dzień. A zarówno zawodowo, jak i prywatnie, są duże plany, które wymagają bardzo dużego nakładu sił. I goni mnie czas. Mam jeszcze drugą babcię, która też chce mnie widzieć jak najwięcej, bo ma 88 lat i też potrzebuje pomocy. Zawieź tu, pomóż tu, przywieź babcię, załatw.

W skrócie: muszę pracować na wysokich obrotach (handel b2b), przestawić się za rok-dwa na własną działalność (jest pomysł i narzędzia), nawiązywać dalej kontakty, a przy tym uzbierać kasę jeszcze na remont domu, poznać kogoś, zaim będę starym zgredem, założyć rodzinę.

Mi to chyba najbardziej przeszkadza to, że jestem toksycznie męski. No wiecie - mężczyzna to ten, co spłodzi syna, posadzi drzewo, ogarnie dom i będzie głową rodziny, a reszta niech się niczym nie martwi. W dodatku męzczyzna musi być silny, wyzbywać się słabości, tłumić emocje i zawsze stawiać czoła problemom, nigdy nie uciekać przed niczym.

#psychologia #depresja #zycie #zycieismierc #rozwojosobisty #nerwica
NatenczasWojski

Ja tu widzę opis epizodów maniakalno depresyjnych. Porozmawiaj o tym z psychiatrą. Lekkie leki mogą pomóc Ci złapać równowagę.

Zaloguj się aby komentować

Zastanawialiście się kiedyś, jak będzie wydolny nasz system emerytalny za te 30-40 lat? Mnie to przeraża. Obecnie utrzymujemy ludzi na wysokich emeryturach, którzy mieli bardzo niski wkład w nasz budżet. Proponuję policzyć sobie prognozowaną wysokość emerytury przy zarobkach rzędu 5-6k miesięcznie, to jest chyba poniżej 2 tysięcy złotych xD

Wysokie emerytury pobierają ci, którzy pracowali w państwówce, ale także różnej maści stare komuchy i nie tylko. Weźmy sobie starego dziada, co pracował w ubojni czy innej fabryce smrodu, potem na 15-20 lat do Policji i cyk emeryturka.

Utrzymujemy też stos emerytów, którzy zarabiali równowartość od kilkudziesięciu do kilkuset dolarów miesięcznie przez całe swoje zawodowe życie. No i okej, nie ich wina, ale takie są brutalne fakty.

Teraz weźmy sobie taką sytuację, że ktoś jest np handlowcem. Zarabia z premią z 8k netto. No i teraz wkład w jego pracę: Za niego składki płaci pracodawca, składki płaci też on. Teraz to czym handluje, to przy każdym dealu odprowadzane podatki i hajs zasila budżet regularnie. Wkład jego pracy w nasycenie budżetu naprawdę wysoki, no a chłop skończy z emeryturą 3 tysiące złotych xD (mierząc dzisiejszą wartością pieniądza). Strażnik miejski po 20 latach spacerów po parku, czy przypadkiem ktoś piwa na ławce nie pije, pójdzie jeszcze na kilka lat na stróża pocieciować i dostanie więcej xD

A teraz przyjrzyjcie się temu problemowi szerzej. Mamy gro osób na działalności B2B, inni pracują za granicą przez agencje, jeszcze inni za wspomnianą średnia krajową, gdzie emerytura jest niska. Czas zapierdala szybko, wydatki rosną, generalnie ciężko w obecnych czasach jest. Ludzie zakładają rodziny. Nie każdy zdąży zainwestować, ulokować gdzieś kasę, odłożyć w ogóle.

Rozumiem, że czeka nas zmierzenie się z falą ubóstwa, kiedy nasze pokolenie przejdzie na emeryturę? Bo przy niżu demograficznym i chujowym ZUSie, to wydaje się być nieuniknione.

A jeszcze jakbyś chciał inwestować, rozwijać swoją działalność, to też kapitan państwo staje ci na drodze i robi wszystko, żeby cię udupić xD Natomiast politycy zawsze największa wygoda - dymanie obywateli na dodatki, premie, przekręty, regularne podwyżki pensji, mieszkania, lobbing i inne cuda. Przecież to jest chore.

#pracbaza #pieniadze #polska #gospodarka #zus #ekonomia #rozwojosobisty #cotusieodpierdala #zycie #emerytura #biznes
Pan_Buk

@Lopez_ Mówisz, że inni "piszą bzdury" w komentarzach, a sam nie używasz mózgu. Piszesz, że utrzymujemy emerytów, którzy zarabiali XX-XXX dolarów miesięcznie. Tych ludzi już wśród nas nie ma, dawno pomarli. Jeśli w 1990 roku ktoś przeszedł na emeryturę w wieku 65 lat to musiałby się urodzić w 1925 roku. Czyli dzisiaj miałby prawie 100 lat. Sam sobie zobacz ilu tych ludzi zostało:

12450dd5-b6c3-41bd-9150-f7d7e3f6a9e5
BajerOp

@Lopez_ ale wiesz, że policja ma swój zakład emerytalny, całe MSWiA na swój.

Boski

Dobrym porównaniem jest Korea Południowa. Tam emeryci są biedni, bo pracowali za grosze, więc grosze mają płacone. U nas emeryci pracowali za grosze, ale mają emerytury wielokrotnie wyższe, niż ich składki.

Zaloguj się aby komentować

Jak widzę mieszkania w dużym mieście na wynajem, to nie mogę z podziwu wyjść, jak tam ludzie dają się doić. Jakieś mikrokawalerki 13m2 z antresolą za 2700 zł xd Przecież płacąc 2700 zł na mieszkanie, to singiel musi zarabiać minimum te 6500 zl, żeby w ogóle żyć, już nie mówię o parze z dzieckiem. Przecież to nie jest życie. Nie dziwię się, że młodzi teraz nie chcą iść na studia, bo po co mają tracić 5 lat życia, żeby na koniec być korpo niewolnikami za 5-6k na rękę i żyć jak na wynajmie, nie dorabiając się nigdy niczego. Trochę jak chomik w kółku. . To już lepiej iść do wojska lub wyjechać za granicę. Oczywiście, zaraz ktoś wyskoczy z przykłądem IT, ale w większości branż żeby zarobić te ponad 8 tysięcy, to naprawdę wiele lat trzeba popracować i powspinać się na korporacyjnej drabinie, a nie każdy zawód daje możliwość zarabiania kilkunastu tysięcy miesięcznie.

Młodzi ludzie wyjeżdżają masowo do wielkich miast jak Warszawa, Gdańsk (Trójmiasto) czy Kraków, tylko na swoim przykładzie muszę powiedizeć, że mi powrót do średniej wielkości miasta wyszedł na dobre i to co obseruwję dookoła, że najważniejsze są znajomości, kontakty, potem życie już może iść łatwiej ,ale trzeba budować relacje z ludźmi i te kontakty rozwijać, poszerzać.

Takie życie etatowca do 65 rż nie mieści mi się w logice. Prędzej czy później sam bym chciał być na swoim, spróbować, obecnie mam taką pracę w handlu B2B i w sumie jestem jedyny w firmie, który za to odpowiada, więc bardzo dużo się uczę, pracuję w małym zespole, praktycznie poza szefem nikogo nad sobą nie mam, a i tak chętnie mnie zawsze wysłucha i moich pomysłów. Więc idę do przodu i mam jakieś plany na siebie.

Ale taka praca w korpo, gdzie generalnie płace z uwagi na rynek nigdy nie będą większe niż 20-30 % ponad średnią krajową (bo nie każdy zostaje kierownikiem czy dyrektorem) i życie w jakiejś klitce na kredyt pod korek na obrzeżach z dojazdem 1h do pracy aż do 65 rż i bezdzietność z wygodu lub z musu, to dla mnie jakieś science fiction.

#zycie #pieniadze #pracbaza #korposwiat

Zaloguj się aby komentować

#heheszki #zycie #menele
e9d18981-a671-4f39-bb68-952b592aeb4c
solly

ciekawe kto proponuje menelom prace i kto przyjmuje meneli do pracy

Enzo

@solly Goście którzy potrzebują słupa do kredytu

Prucjusz

@solly sprzątanie tramwajów / autobusów chociażby. A potem można już jakoś wyjść na prostą. Tyle, że oni nie chcą. Widziałem jak ratownik medyczny zapytał go, dlaczego nie pójdzie do pracy. A menel mu na to, że on nie ma czasu na pierdoły.

Zaloguj się aby komentować

Kurwa, nigdy nie sądziłem, że dopadnie mnie coś takiego jak samotność xD Wiele lat w związku robi swoje, a do tego doszło mi rozczarowanie miłosne w ostatnim czasie i autentycznie mam zwałę siedząc z samym sobą. Przez ostatnie miesiące czułem się dobrze, ponieważ lubiłem pochillować sam ze sobą. Miałem mega intensywne lato, pełne imprez, wypadów i atrakcji, więc często w tygodniu zajeżdżałem sobie na fajkę na górkę (widoczek na całe miasto, fajna sprawa), otwierałem colę zero i sobie siedziałem w aucie przy otwartych drzwiach i ciepłym powietrzu lub dzwoniłem pogadać z siostrą (mieszka 100km ode mnie). Z jednej strony las, z drugiej widok na miasto, mogłem tak siedzieć godzinę i się relaksować. Tym bardziej, że od piątku do niedzieli atrakcji po samą szyję i ciągle mnie gdzieś kumple wyciągali. No a teraz jest zimno i o te plany ciężej, raz w tygodniu coś robimy.

Teraz mnie dopadła choroba, odpadły 4 treningi w tygodniu, pogoda inna i człowiek czuje się od razu gorzej. Najnormalniej w świecie nie ma do kogo ryja odezwać, pogadać o głupotach, zostać wspartym na duchu, spędzić z kimś chwilę czasu. Jednak chłop bez baby jak bez ręki, co gorsza kiedy jesteś silnie zauroczony w tej jednej, z którą nie masz na co liczyć.

Najgorszą cechą jest brak cierpliwości. Mam plany na życie, część wdroży się właściwie sama (potrzeba czasu), część potrzebuje wielomiesięcznej pracy nad czymś (co nawet już zacząłem), ale gorzej mi w okresie przejściowym.

Chciałbym mieć własną działalność (będę to ogarniać z kolegami), więcej zarabiać i nawiązywać kontakty(zaraz będą prowizje, więc to już powoli się dzieje, kontakty regularnie nawiązuje w mojej pracy), mieć własne mieszkanie (to też będę kiedyś mieć, bo mamy rodzinna kamieniczkę), kobietę i założyć rodzinę (a tu już problem).

Wszystko do osiągnięcia jako cel długoterminowy. Tylko problem jest teraz, że ja chciałbym to na już. Mam 28 lat. Żyję 3-4 lata do przodu, zawsze tak było, może to jest powodem tego, że rzadko się czułem dobrze, bo nie korzystałem z życia tu i teraz, tylko żyłem planami, a jak się zrealizowały, to wtedy planowałem coś na nowo do przodu.

Najgorsze też, że tej przyszłości się boje, że nie pójdzie po mojej myśli, że przegram i się nie podniosę, choć zawsze walczę.

#zycie #zycieismierc #gownowpis #przemyslenia #pieniadze #zwiazki #randkujzhejto #rozwojosobisty #psychologia
Rudolf

>Kurwa, nigdy nie sądziłem, że dopadnie mnie coś takiego jak samotność


patrząc na wpisy które ostatnio produkowałeś hurtowo to mnie to absolutnie nie dziwi

Lopez_

@Rudolf Nie zaprzeczę Ale po to sobie tu postuję, żeby nie wylewać takich żali ludziom w moich prywatnych relacjach. Oczywiście czasem wybiorę się także do terapeuty pogadać. Kiedyś myślałem, że chodzą tam ludzie z problemami typu lęki,depresja,nerwica,zaburzenia, nigdy nie sądziłem, że można tak po prostu życiowo gorzej się czuć z powodów, które wydawały się tak błahe mając 20 lat.


Dorosłość to suka. Wszyscy mówią, jak sobie fajnie radzisz, ty widzisz, że sobie życiowo radzisz, ale nie czujesz w głębi serca, że jest dobrze i nie radzisz sobie sam ze swoimi oczekiwaniami, zmartwieniami i strachem o przyszłość. Absurd.

Sweet_acc_pr0sa

@Lopez_ nie wiem chlopie mi sie zycie posypalo i poukladalo pratycznie w 2 miesiace xD okazuje sie ze wystarczy nie byc brzydkim a ustawia sie kolejka i mozna wybierac to wybralem xD


jak bym jednak stwierdzil teraz ze to nie to, to weekendy mial bym zajete na randki przez nastepne pol roku xD i nie wydal bym na nie nawet 10 zlotych xD

Lopez_

@MementoMori Tu witamina D niewiele zdziała, bo mi siedzi kilka rzeczy w głowie, przy których lekarstwem jest czas i nowe bodźce

Zaloguj się aby komentować

Następna