Zdjęcie w tle
Azjatycka Owca

Społeczność

Azjatycka Owca

11

Moje większe i mniejsze teksty na tematy Dalekiego Wschodu, bardziej skoncentrowane wokół Morza Południowochińskiego oraz Chin, ale nie tylko :)

Co wybór w amerykańskich wyborach oznacza dla Chin?

Dla nocnej zmiany pilnującej wyników wyborów i dla porannej, budzącej się wraz z pierwszymi oficjalnymi wynikami Nie znam się za grosz na USA (które uważam za bardzo bogate państwo trzeciego świata), nie będę więc się wypowiadał o tym, który z tych kandydatów jest lepszy dla tego państwa, nie mam też pojęcia kto wygra, jeśli mamy do czynienia ewidentnie z sytuacją 50/50 i o wyniku przesądzić może nawet parę tysięcy głosów. Nie widzę też sensu w wypowiadaniu się o tym, która kandydatura będzie lepsza dla naszej części świata, której zagraża imperializm Putina – niech się o tym wypowiadają mądrzejsi ode mnie w tym zakresie. Skupię się na tym, na czym się znam: a więc wygranej którego kandydata BARDZIEJ by sobie nie życzyły Chiny.

--

Tl;dr: żaden wybór z dwójki Donald Trump/Kamala Harris nie jest dobry dla Chin i Chiny dobrze o tym wiedzą. Polityka USA wobec Chin jest chyba jedyną kwestią, w ramach której w amerykańskiej polityce obowiązuje konsensus praktycznie całej sceny politycznej.

--

Polityka amerykańska niemalże bez żadnego wyjątku widzi w Chinach zagrożenie: dla swojej pozycji międzynarodowej, dla swojego przemysłu, dla swoich interesów, dla swoich sojuszników, etc. Nieunikniona konfrontacja z Chinami (jakkolwiek ją nazywać, np. nowa zimna wojna, którego to określenia osobiście nie lubię) stała się już dogmatem amerykańskiej administracji i nie ma od tego odwrotu, na czym Chinom by zależało. Zmiana nastawienia amerykańskich polityków zaczęła się jeszcze podczas prezydentury Obamy, który nieśmiało próbował przeprowadzić piwot w kierunku azjatyckim, niemniej niewiele z tego wyniknęło.

Odległym wspomnieniem wydaje się również początkowe bardzo przyjazne nastawienie prezydenta Donalda Trumpa, który w 2017 roku zapewniał, że załatwi natychmiast równowagę handlową z Chinami i przyjaźnie wypowiadał się o przywódcy Chin, Xi Jinpingu. Ten zaś wykorzystał naiwność i bez większych ceregieli kontynuował rozwój swojego państwa kosztem, jak uważał m.in. prezydent Trump, rozwoju gospodarczego USA. W końcu jednak naiwność się skończyła i zaczęła się wojna handlowa, podczas której USA oraz Chiny wzajemnie nakładały na siebie kolejne cła, jako że Trump chciał zaszkodzić chińskiej gospodarce, zaś Xi Jinping nie chciał pozostawiać amerykańskich uderzeń bez odpowiedzi.

Prezydentura Bidena nie zboczyła z kursu kolizyjnego z Chinami, aczkolwiek położono nacisk na nieco inne środki. W dalszym ciągu dochodziło do podwyższania ceł (acz bardzo konkretnych np. tegoroczne cła na samochody elektryczne, baterie, panele słoneczne, etc.), ale w większym stopniu skupiono się na inwestowaniu we własną technologię, mającą konkurować z tą chińską, czy też budowaniu międzynarodowego frontu przeciwko Chinom: doprowadzenie do pojednania między Japonią a Koreą Południową, wzmacnianie sojuszników w regionie Azji Południowowschodniej czy nakłanianie państw znajdujących się w łańcuchu dostaw półprzewodników do ograniczania swojego eksportu najnowszych rozwiązań technologicznych do Chin.

Czego możemy się spodziewać po tegorocznych kandydatach? Z grubsza… Tego samego, tylko na większą skalę. Kamala Harris nie ma innej drogi jak podążać szlakiem obecnego prezydenta USA i zacieśniać międzynarodowy sojusz wymierzony w Chiny, zaś administracja Trumpa stawia sobie za cel zdecydowane podwyższenie ceł (nawet do 60%) na import towarów z Chin, by w ten sposób uderzyć w osłabioną gospodarkę Państwa Środka. Żadne z tych rozwiązań dla Chin nie jest czymś, o czym mogliby marzyć. Ewentualna niewielka nadzieja iskrzy się w nieobliczalności kolejnych poczynań Trumpa, z których słynął już podczas poprzedniej kadencji. Nikt nie jest w stanie wykluczyć, że nagle podejmie on jakąś pochopną decyzję, niewynikającą z analiz i w ten sposób zaszkodzi swojej sprawie, np. obrażając kluczowego sojusznika, co wzmocni pozycję międzynarodową Chin w regionie azjatyckim. Harris zaś być może nie będzie przykładała takiej wagi do podwyższania ceł, ale za to może demonstrować swój liberalizm w temacie istnienia Tajwanu, co dla Chin było, jest i będzie punktem krytycznym. Dla Trumpa temat Tajwanu nigdy nie wydawał się mieć wielkiej wagi i do tej pory traktował go bardziej instrumentalnie i biznesowo (m.in. Tajwan powinien „kupować polisę ubezpieczeniową” od USA) niż ideologicznie – co odpowiadało Chinom. Nie ma jednak w Chinach przekonania, że taka postawa się utrzyma, za to zwyciężyć może bardzo widoczna, szczególnie u doradców, chęć konfrontacji z Chinami na wszelkich polach.

Ale, mimo że dla Chin wybór w tych wyborach jest z rodzaju porażka-porażka, to jest coś, co sprawi, że władze w Pekinie zdecydowanie się uśmiechną. Byłyby to ponowne problemy społeczne wynikające z nieuznania wyników wyborów i podminowujące wiarę amerykańskiego społeczeństwa w ustrój swojego państwa. Im więcej USA będą miały problemów na poziomie wewnętrznym, tym mniejszą wagę będą mogły przywiązywać do wyzwań na arenie międzynarodowej, przede wszystkim Chinom – i to już teraz jest widoczne jako cel operacji dezinformacyjnych m.in. w internecie, których źródłem są Chiny.

Przy tym wszystkim zapewne zupełnym przypadkiem dokładnie w tym czasie (4-8 listopada) odbywa się posiedzenie przywódców chińskiego parlamentu, które ma między innymi zatwierdzić pakiet stymulacyjny chińskiej gospodarki. Jest szansa (choć ja w to wątpię), że wielkość pomocy finansowej może być uzależniona od wyniku wyborów i w wypadku wygranej Trumpa, chińskie władze będą dążyły do większego zrekompensowania potencjalnych strat gospodarki wynikających z zagrożenia podwyższenia ceł handlowych. Niezależnie jednak od faktycznego podejścia chińskich urzędników, z całą pewnością będą oni bacznie obserwowali wynik amerykańskich wyborów i będą się starali przygotować na kolejne 4 lata rywalizacji chińsko-amerykańskiej, która będzie czekać świat.

--

Jak już będzie znany werdykt amerykańskich wyborców, to przyjrzę się widokom nowej amerykańskiej administracji na cały region Azji Południowej, Południowo-Wschodniej oraz Wschodniej

#chiny #usa #politykazagraniczna
#owcacontent <- do blokowania moich wpisów
#azjatyckaowca <- dłuższe wpisy poświęcone tematyce azjatyckiej
Dziwen

@bojowonastawionaowca

5055a2ee-758e-4a56-b32a-5ce2aa6cb5c5
sireplama

Kamala Harris nie ma innej drogi jak podążać szlakiem obecnego prezydenta USA i zacieśniać międzynarodowy sojusz wymierzony w Chiny


@bojowonastawionaowca kto jest członkiem tego sojuszu i jaki ma on charakter?

CzosnkowySmok

@bojowonastawionaowca ty chyba znasz wszystkie literki i chciałeś się pochwalić xD

Zaloguj się aby komentować

Przez ostatnich parę dni wrzucałem tu wywiad przeprowadzony z jednym z chińskich cenzorów na jednej z większych tamtejszych platform internetowych ( cz.1 , cz.2 , cz.3 , cz.4 ) - to, co mnie najbardziej uderzało w tej rozmowie to bezsilność i desperacja spowodowana brakiem możliwości zrobienia jakiejkolwiek kariery, szczególnie w służbie cywilnej, która umożliwiłaby koniec zmagań o zapewnienie najbardziej podstawowych potrzeb.

Dziś więc, jako mały dodatek: jak można znaleźć się na takiej wymarzonej ścieżce kariery w służbie cywilnej?

Zacznijmy od początku: rynek pracy dla młodych Chińczyków nie jest łatwy. Każdego roku bowiem na rynek pracy wchodzi nowe kilkanaście milionów osób, z czego zdecydowana większość w dużych miastach, mająca wyższe wykształcenie (w tym roku swoje studia ukończyła rekordowa liczba 12 mln studentów). Przedsiębiorcy zwykle nie są skłonni do oferowania pracy osobom bez doświadczenia — dlatego wskaźnik bezrobocia wśród osób wchodzących na rynek pracy jest tak wysoki (w czerwcu zeszłego roku, kiedy zawieszono publikację tego wskaźnika, pokazywał on 21,3% bezrobotnych w wieku 16-24; wtedy postanowiono skorygować tę wartość o osoby studiujące i poszukujące pracę, niemniej po korekcie wciąż wynosi powyżej 15%, kiedy w całej gospodarce jest to 5%).

Dlatego, by uniknąć trudów zmagania się o pracę (i o przeżycie, jak to ma miejsce w wypadku bohatera wywiadu) w sektorze prywatnym, uwaga niektórych mocno skupia się na pracy w służbie cywilnej, do której trzeba zdać egzamin, zwany guokao, który w tym roku odbędzie się on na przełomie listopada i grudnia.

W ciągu 10 dni, na ponad 39,7 tys. pozycji zgłosiło się około 3,2 mln chętnych. Przechodzą oni jeszcze weryfikację dotyczącą wykształcenia, niemniej to i tak będzie oznaczało około 80 kandydatów na jedno miejsce w służbie cywilnej. Na najbardziej obleganą pozycję "początkującego pracownika w stowarzyszeniu kształcenia zawodowego" miało zgłosić się 10665 kandydatów. Całkiem spora konkurencja, nie da się ukryć.

A to wszystko pomimo wzrastających oczekiwań dotyczących wykształcenia, jak i relatywnie niewielkich widełek wiekowych: by zgłosić się na start do służby cywilnej, wymagany jest wiek 18-35 lat, acz dla osób z wykształceniem magisterskim i wyższym górna granica jest podniesiona do 40 lat.

No i ważna sprawa — egzamin jest dopiero pierwszą częścią procesu rekrutacyjnego, po którym naturalnie nastąpią jeszcze rozmowy.

Cóż, pozostaje mi jedynie życzyć Chen Lijiemu powodzenia

#chiny #edukacja #bezrobocie
#owcacontent <- do blokowania moich wpisów
#azjatyckaowca <- wpisy o tematyce azjatyckiej

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
W Chinach za czytanie nieprawomyślnych książek możesz nie tylko stanąć w obliczu gwałtownego przerwania swojej kariery politycznej, ale również przed obliczem antykorupcyjnego wymiaru sprawiedliwości. W końcu czytanie takich książek jest bardzo widocznym objawem braku lojalności wobec komunistycznej partii (a więc i państwa) - no bo jak to tak można czytać o tematach, gdzie chińscy komuniści, delikatnie mówiąc, nie spisali się najlepiej?

W razie gdybyście nie wiedzieli, o jakie tematy chodzi (i słusznie, bo to się wcale nie wydarzyło): np. chińska wojna domowa w okresie przed powstaniem ChRL, kampania przeciwko prawicowcom, Wielki skok naprzód i następujący po tym głód, Rewolucja kulturalna czy wydarzenia na placu Tiananmen — rzecz jasna książki na rynku chińskim o tych tematach nie istnieją (nie pytajcie mnie, jak te lata są omawiane w chińskich szkołach, pewnie dziwnym trafem są omijane) i jedyną możliwością jest internet albo przywiezienie zza granicy.

Nie jest to świeża kwestia, albowiem widniała w regulaminie chińskiej partii komunistycznej od dawna, jednakże jak się wydaje, dzięki ubiegłorocznej rewizji regulaminu, w ostatnich miesiącach jest nieco częściej używana (podobnie jak kara za próby przemytu takich książek na teren Chin.).

Przykłady? Np. Li Bin, były wicedyrektor rady miasta Mudanjiang (w prowincji Heilongjiang), wyrzucony z partii pod pozorem komunizmu, jednakże listę jego win rozpoczyna właśnie czytanie zabronionych tekstów, które zagrażają jedności partii. Generalnie portal Caixin przygotował całkiem sporą listę urzędników, którym właśnie zarzucono tego typu haniebny czyn (grafika).

Nie jest to może jakaś szalona liczba przekroczeń prawa - od początku tego roku portal South China Morning Post doliczył się przynajmniej 12 takich przypadków względem 7 z całego zeszłego roku - niemniej warta zauważenia.

Oczywiście zawsze zostaje do rozstrzygnięcia jeszcze inna kwestia — w jakim stopniu to jest faktyczne przekroczenie reguł, a w jakim pozbywanie się kogoś pod płaszczykiem korupcji i konieczność doklejenia jakiegoś paragrafu — ale nie będę spekulował, bo i tak nie ma to większego znaczenia.

Źródełka:
https://chinadigitaltimes.net/2024/10/heilongjiang-cadre-expelled-from-party-for-reading-forbidden-publications/
https://www.scmp.com/news/china/politics/article/3280483/china-throws-book-more-corruption-suspects-hit-claims-illicit-reading

#chiny #korupcja #komunizm
#azjatyckaowca <- mój kontent poświęcony tematom azjatyckim
#owcacontent <- do blokowania moich wpisów
972a8964-b669-4035-adc4-83e01f2c1066
Michumi

Ten dalej z gównoźrodłami xd

Powtarzam mordo: 90 procent tego co używasz do życia pochodzi z Chin i ty za to płacisz

kenix11235

Czytałem niedawno fajną książkę omawiającą mechanizmy propagandy w Chinach i jak to z tym „omijaniem lat” przy nauczaniu historii bywa, polecam z czystego serduszka, chociaż nie jest to „pozytywna” lektura. Nawet bym zaryzykował stwierdzenie że trochę przerażająca - „Chiny 5.0. Jak powstaje cyfrowa dyktatura”.

Zaloguj się aby komentować

Dlaczego Chiny miały (i wciąż mają) bardzo duży problem z produkcją długopisów kulkowych?

Chwila, moment, co? Owca, ty kompletnie zdurniałeś od tego moderowania. Chiny nie potrafiły wyprodukować długopisu?

Dokładnie tak, tyle że warto uszczegółowić, że chodzi o wyprodukowanie tej małej kuleczki na szczycie długopisu, która wraz z obracaniem się, rozprowadza tusz po danej powierzchni. Potrzeba do tego naprawdę zaawansowanego i dokładnego procesu produkcyjnego, oraz wysokiej jakości stali - dwóch problemów, z którymi Chiny nie mogły sobie poradzić i jedynym rozwiązaniem był import tego rozwiązania.

A nie mogły sobie poradzić do tego stopnia, że aż w 2011 roku chińskie ministerstwo nauki i technologii uruchomiło specjalny program badawczy, skupiający się na "kluczowych materiałach i technologiach w przemyśle piśmienniczym". Zadania podjęła się państwowa firma Taiyuan Iron and Steel i zaczęła pracę nad rozwiązaniem problemu.

W końcu, po 5 latach żmudnej pracy i 10 milionach USD zainwestowanych rządowych pieniędzy, w końcu firmie udało się opracować kulkę taką, by mogła znaleźć się w długopisie piszącym z grubością 2,3mm (tak dla przypomnienia, w Europie standardem jest 0,5mm czy 1mm). W każdym razie firma ogłosiła sukces, akcje firmy gwałtownie podskoczyły, zaś chińskie media były pewne tego, że w ciągu najbliższych 2 lat Chiny zaprzestaną importu kulek do długopisu, wartego ówcześnie około 12 mln USD rocznie.

Mamy rok 2024, więc Chiny na pewno już eksportują swoje rozwiązanie na cały świat, prawda? Otóż nie xD Wartość importu kulek do długopisu wzrosła do około 28 mln USD rocznie. Co się więc stało z chińskim rozwiązaniem? Otóż okazało się, że nowe chińskie kulki nie współpracowały dobrze z pozostałymi mechanizmami w długopisach, opracowanymi dla kulek importowanych, ponadto nie rozprowadzały dobrze importowanego tuszu, zaś inne firmy nie widziały ekonomicznego sensu w dalszym rozwijaniu technologii. Tak więc chińscy producenci długopisów w dalszym ciągu w 80% opierają się na importowanych kuleczkach i zapewne tak się utrzyma, dopóki nie dojdzie do kolejnego wspaniałego rządowego pomysłu rozwiązania tego problemu.

Podsumowując: tak, Chiny wciąż mają bardzo, bardzo duże problemy z całkowicie swoim wykonaniem produktów wysokiej techniki, wymagającymi bardzo dużej dokładności. Widać to również po kolejnych hucznie ogłaszanych praktycznie całkowicie wytworach chińskiej myśli technologicznej (najnowszymi tak promowanymi były bodajże Huawei’s Qingyun L540 czy Huawei Mate 60 Pro), które jednak w kluczowych elementach opierają się na importowanych podzespołach. Mimo wieloletnich starań chińskich decydentów wciąż są duże problemy z uniezależnieniem się od zachodu (ujmowanego szeroko, włącznie z Japonią, Koreą czy Tajwanem) - i w tym będzie tkwić siła amerykańskich regulacji odcinających Chiny od importu najnowszych rozwiązań technologicznych.

#ciekawostki #chiny #gospodarka
#azjatyckaowca <- mój kontent poświęcony tematom azjatyckim
#owcacontent <- do blokowania moich wpisów
4a8ba288-c97c-4a74-8e0c-e2ec3a3f2a20
maly_ludek_lego

@bojowonastawionaowca Slyszalem te historie, jakos w 2018 roku o opracowaniu swoich kulek. Myslalem, ze juz maja normalnie swoje dlugpoisy od tego czasu. A tu prosze. Nic sie nie zmienilo.

JakTamCoTam

A podobno Chiny to potęga i niedługo pokonają USA.

festiwal_otwartego_parasola

to manipulacja. kupujcie akcje chińskie, zobaczycie już niedługo chiny położą zachód na łopatki. musicie sprawdzić inne chiny bo różne są.

wiecej info na 10 zamkniętych webinarach

Zaloguj się aby komentować

Chińscy pracownicy pracują coraz dłużej - w 2023 roku ustanowili nowy rekord w 20-letniej historii badań. Średnio w tygodniu przepracowują 49h (to dane chińskiego urzędu statystycznego), co oznacza 9,8h pracy każdego dnia roboczego, zaś w skali roku to około 2450 przepracowanych godzin - dzięki czemu Chińczycy znajdują się zdecydowanie w czołówce najbardziej przepracowanych narodów. A to wszystko pomimo ograniczenia prawa pracy w postaci 44h tygodniowo.

Przebicie granicy 50h tygodniowo wydaje się kwestią czasu, biorąc pod uwagę, że w ciągu 6 ostatnich lat ta liczba stopniowo wzrastała z wartości 46,1h tygodniowo. Z czego to wynika? Z bardzo surowego traktowania pracowników - ograniczenia czasowe korzystania z toalety, częste odbijanie karty/logowanie się, obowiązkowe niepłatne nadgodziny, zaś w kolejce zawsze znajdzie się inna osoba chętna na to samo stanowisko, szczególnie w warunkach prawdopodobnie wzrastającego bezrobocia, zwłaszcza w grupie młodych ludzi wchodzących na rynek pracy.

Do tego na przykład w sektorze technologicznym przez bardzo długi czas standardem był system pracy 996 (praca od 9 rano do 9 wieczorem przez 6 dni w tygodniu - co prawda od 2021 roku takie warunki pracy zostały oficjalnie zakazane, nieoficjalnie jednak jest to obchodzone innymi kontraktami), czy nawet gotowość 007 (co oznacza po prostu 24/7) - tam średnia liczba godzin przepracowanych rocznie może sięgać nawet 3600.

A wszystko to po to, żeby w warunkach zdecydowanie pogarszającej się sytuacji demograficznej i problemów z systemem emerytalnym (aktualny wiek to 55/60 lat, który chińskie władze zamierzają podwyższyć) móc zarobić tyle, by móc żyć na akceptowalnej stopie życiowej na emeryturze, czy spróbować kupić nieruchomości w najbogatszych miastach, gdzie ich ceny nieustannie rosną.

Aha, te dane dotyczą wyłącznie osób pracujących na etatach. Sytuacja osób pracujących freelancersko jest zdecydowanie gorsza, acz niezauważana oficjalnymi badaniami statystycznymi (jak się szacowało w 2021 roku, było ich jakieś 20 mln osób, którzy pracowali około 9,5h dziennie 7 dni w tygodniu)

Jeśli pytacie - jak młodzi Chińczycy sobie z tym radzą, to odpowiedź jest prosta: coraz częściej sobie po prostu nie radzą.

#azjatyckaowca #chiny #gospodarka
#owcacontent
68488fce-f78b-4aca-853a-0131b508bb8a
2a184245-6c3f-4d0d-9804-f704a316482b
Fausto

Ktoś musi robić na partie

Gustawff

Cieniasy. Ja pracuję 60 tygodniowo, a czasami 68 jak pan pozwoli w sobotę przyjść.

wombatDaiquiri

@bojowonastawionaowca dobre info, ale pozwolę sobie lekko polemizować z Twoją opinią;


Z czego to wynika? Z bardzo surowego traktowania pracowników


Częściowo to prawda. Ale też częściowo pracownicy sami na siebie wywierają taką presję. Znam z życia przykład chłopaka, który jak z nim zerwała dziewczyna to nadal chodził do firmy 6 dni w tygodniu i 12 godzin gapił się w ekran. Jak sam stwierdził - nie robiąc absolutnie nic. Ale do pracy przyjść musi, urlopu nie ma. Taka kultura.


To jest problem kulturowy chyba wszystkich montowni (post)komunistycznych. A zwłaszcza tych z manią kolektywnej wielkości. Wieczne czuwanie, czy kolega się nie leni. No bo skoro pracujemy na kolektywny dobrobyt, to powinniśmy kolektywnie zapierdalać. A jak nie zapierdala, to na dobrą sprawę jakby mnie okradał.


4 day workweek to powinien być nowy plan pięcioletni.

Zaloguj się aby komentować

Od wietnamskiej polityki nie ma wakacji – no chyba, że udając się na spoczynek wieczny. To właśnie stało się z przywódcą Wietnamu Nguyenem Phu Trongiem, sprawującym władzę w komunistycznym państwie przez ostatnie 13 lat, który zmarł w piątek wczesnym popołudniem lokalnego czasu. Wbrew pozorom to dobra sytuacja dla stabilizacji władzy w tym państwie – o problemach zdrowotnych przywódcy mówiło się już od wielu miesięcy, a w tym czasie zdecydowanie na czoło kandydatów do przejęcia władzy wyforsował się To Lam i to on niewątpliwie zakończy wszelkie spekulacje na temat przyszłości przywództwa w Wietnamie.

Wpis z serii #azjatyckaowca , czyli moich dłuższych tekstów o wydarzeniach z Azji

(przy okazji: polecam powrót do dwóch z moich wcześniejszych wpisów o polityce Wietnamu: o usunięciach ze swoich stanowisk byłego prezydenta i przewodniczącego parlamentu – dadzą ważny kontekst do tego wpisu)

Wietnam jest państwem rządzonym przez partię komunistyczną w sposób niepodzielny, jednakże by zapobiec skupienia władzy w rękach jednej osoby, regułą było podzielenie się władzą w państwie pomiędzy 4 osoby, w kolejności od najważniejszego rangą: Sekretarza Generalnego Partii Komunistycznej, prezydenta, premiera oraz Przewodniczącego Zgromadzenia Narodowego. Wszystkie te osoby powinny dotyczyć szczegółowe zasady przechodzenia na emeryturę (zarówno wiekowe, jak i w liczbie kadencji), by uniknąć zasiedzenia się danej osoby u władzy i ułatwić pokojowe jej przekazywanie – zabezpieczenie systemowe bardzo podobne do tego wprowadzonego w Chinach za czasów Deng Xiaopinga.

Niemniej, podobnie jak u wielkiego sąsiada z północy, zasady te były w ostatnich latach bardzo wyraźnie złamane – Trong bowiem w 2021 roku zdecydował, że przedłuży swoje przywództwo na przynajmniej jeszcze jedną kadencję, przekraczając tym samym limit maksymalnie dwóch kadencji na stanowisku przywódczym. Nie było to jedyne podobieństwo do polityki prowadzonej na północy – podobnie działo się z polityką antykorupcyjną, gdzie pod właśnie takim płaszczykiem przeprowadzono liczne czystki w partii komunistycznej. Ale to, na ile motywy były faktycznie korupcyjne, czy też związane z walkami frakcyjnymi wewnątrz organizacji – to już na zawsze zostanie tajemnicą polityki wietnamskiej.

Końcowe lata Tronga były już wyraźnie naznaczone przez problemy zdrowotne przywódcy Wietnamu, które nie były żadną tajemnicą – począwszy od zawału i pierwszej hospitalizacji w 2019 roku, cyklicznie zdarzały się przynajmniej kilku- czy kilkunastodniowe absencje (takie jak na początku tego roku), które wyraźnie wskazywały na raczej szybszą niż późniejszą zmianę na najwyższym stanowisku politycznym w kraju. Z perspektywy czasu i potwierdzenia powagi sytuacji zdrowotnej można śmiało spekulować o nieprzypadkowym charakterze licznych zmian personalnych na czele partii – i kto na nich najwięcej zyskał.

Tą osobą jest były minister bezpieczeństwa publicznego oraz 4-gwiazdkowy generał To Lam, który racji swojego urzędu nadzorował kampanię antykorupcyjną w Wietnamie. Wydaje się, że był wystarczająco zaufaną osobą Tronga, dzięki czemu mógł prowadzić swoją bezkompromisową politykę antykorupcyjną/likwidowania przeciwników bez większych przeszkód i zdołał dzięki temu osiągnąć bardzo duże korzyści dla siebie samego, błyskawicznie wysforowując się ze środka stawki (dopiero 2 2021 roku dostał się w szeregi biura politycznego) na pozycję następcy Tronga.

To Lam uzyskał w ostatnich tygodniach dwa wystarczające potwierdzenia swojej pozycji: najpierw w połowie maja został mianowany na zwolnione stanowisko prezydenta kraju, stając się tym samym drugą osobą w państwie, zaś na dzień przed śmiercią Tronga objął jego obowiązki jako przewodniczący partii. To nawet tuż przed piątkiem zdecydowanie wystarczająco wskazywało na fakt, że sukcesja w państwie została już dokonana. Wszystko to zarazem nie oznaczało pozbycia się władzy nad ministerstwem bezpieczeństwa publicznego – to stanowisko bowiem zostało obsadzone przez osobę uważaną za jemu bliską.

Piątkowa śmierć Tronga z przyczyn „starości oraz poważnej choroby” nie powinna więc odbić się brakiem stabilności w państwie, a zaledwie przejściem pomiędzy poprzednim, 13-letnim etapem Tronga, a nowym, naznaczonym przez 67-letniego To Lama.

Nie oznacza to jednak, że polityka Wietnamu stanie się nagle nudna – po pierwsze, partyjni przywódcy najpierw będą musieli określić charakter władzy nowego przywódcy – czy jest on jedynie „przejściowy”, który będzie musiał zostać sformalizowany podczas następnego kongresu partyjnego, odbywającego się co 5 lat (najbliższy odbędzie się w 2026 roku), czy też byłby od razu mianowany na formalnego przywódcę partii i państwa. Drugą kwestią jest uporządkowanie stanowisk piastowanych przez Lama – aktualnie bowiem ma w swoich rękach władzę zarówno pierwszej, jak i drugiej osoby w państwie. To już się zdarzyło w historii Wietnamu – Trong miał w swoich rękach oba stanowiska w latach 2018-2021 po śmierci byłego prezydenta – precedens więc już jest.

Trzecią kwestią, najmniej pilną, ale najbardziej znaczącą na przyszłość, będzie uporządkowanie stanu osobowego w przywództwie partii. Biuro polityczne bowiem jest nie dość, że z kilkoma w wyniku walki antykorupcyjnej, ale również w obliczu odejścia na emeryturę większości obecnego składu w wyniku przekroczenia odpowiedniego wieku przez członków biura. Tworzy to więc znakomitą okazję dla To Lama do obsadzenia przywództwa partii i kraju członkami swojej frakcji, którą niewątpliwie od jakiegoś czasu już buduje. Na horyzoncie nie widać poważnego i zorganizowanego zagrożenia (chyba że frakcja wojskowa z premierem Phamem Minh Chinhem na czele, choć bardziej prawdopodobne, że będą współpracować), jednak z całą pewnością są w szeregach partii komunistycznej osoby, którym To Lam naraził się swoją intensywną operacją. Na formalne uporządkowanie kwestii biura politycznego partii jednak trzeba poczekać również do 2026 roku.

Czego możemy się spodziewać w przyszłości? Nie sądzę, by To Lam chciał odejść od polityki wewnętrznej swojego poprzednika – nawet jeśli pozostałe kluczowe stanowiska dla wietnamskiej polityki będą do obsadzenia, to władza Lama będzie absolutna i to on będzie rządził i dzielił w Wietnamie. Państwo bez żadnych wątpliwości pozostanie kierowane w sposób totalitarny – trudno się spodziewać czegoś innego po osobie wywodzącej się z resortu siłowego i kontrolującego kluczowe siły bezpieczeństwa.  Można wręcz oczekiwać jeszcze bardziej ograniczonej wolności słowa – tak jak to pokazał przykład wytykania To Lamowi sytuacji ze stekiem pokrytym płatkami złota.

Trudno coś powiedzieć na temat polityki gospodarczej nowego przywódcy państwa – nie wykazał się do tej pory zbytnim działaniem w tej kwestii, nie należy się jednak spodziewać znacznych zmian w polityce, która dotychczas przynosiła Wietnamowi jeden z najszybszych i najstabilniejszych wzrostów gospodarczych na świecie.

Polityka zagraniczna także nie powinna ulec większej zmianie – „polityka bambusowa”, dzięki której Wietnam stara się pozycjonować w równej (i przyjaznej) odległości od wszystkich największych państw świata jest zbyt mocno zakorzeniona w wietnamskiej polityce i konstytucji. Być może w obliczu bardziej asertywnych i agresywnych działań na Morzu Południowochińskim ze strony Chin będą pojawiały się mniejsze napięcia pomiędzy oboma państwami – jednak nie należy się spodziewać, że Wietnam nagle zdecyduje się na wrogie nastawienie do swojego sąsiada z północy. Niewątpliwie też zarówno USA, jak i Chiny będą chciały wykorzystać na swoją korzyść nowe rozdanie w wietnamskiej polityce i przeciągnąć nowego przywódcę choć nieco w swoją stronę.

Póki co jednak w Wietnamie czas na opłakiwanie wieloletniego, ukochanego przywódcy. 25 i 26 lipca będą dniami żałoby narodowej, tego drugiego dnia odbędzie się też państwowy pogrzeb Tronga. Na ten moment spory wewnątrzpartyjne przechodzą, przynajmniej publicznie, na drugi plan. Jak zwykle w przypadku państw komunistycznych, warto uważnie obserwować takie uroczystości – bo już one same będą w stanie potwierdzić przynajmniej część podejrzeń. W końcu w takich państwach ważniejsze od tego, co się mówi, zawsze będzie to, co jest niewerbalne – to przede wszystkim w takich domysłach możliwe jest czytanie polityki Wietnamu.

#wiadomosciswiat #politykazagraniczna #wietnam #azja
#azjatyckaowca #owcacontent
a80062b1-52b3-42b0-827a-ed23b5c8c1a1
bojowonastawionaowca

Źródełka:

https://www.reuters.com/world/asia-pacific/vietnams-top-leader-trong-dies-80-party-says-2024-07-19/

https://www.reuters.com/world/asia-pacific/vietnams-lam-public-security-maven-who-could-strengthen-his-grip-power-2024-07-19/

https://www.ft.com/content/e6950d02-06bd-4fa5-b796-b989a7233a3e

https://asia.nikkei.com/Life-Arts/Obituaries/Vietnam-Communist-party-boss-dies-at-80-succession-in-balance

https://thediplomat.com/2024/07/vietnam-communist-party-chief-nguyen-phu-trong-dies-at-age-80/

https://asia.nikkei.com/Politics/Vietnam-succession-in-focus-as-president-stands-in-for-party-chief

https://www.reuters.com/world/asia-pacific/vietnam-hold-state-funeral-late-communist-party-leader-trong-next-week-2024-07-20/

https://asia.nikkei.com/Politics/Vietnam-President-To-Lam-takes-over-party-leader-Trong-s-duties

https://thediplomat.com/2024/07/vietnams-president-to-lam-assumes-leadership-duties-as-communist-party-chief-trong-faces-health-crisis/

https://thediplomat.com/2024/05/vietnam-removes-another-top-leader-as-political-blood-letting-continues/

https://www.reuters.com/world/asia-pacific/vietnam-nominates-top-police-official-lam-state-president-2024-05-18/

https://asia.nikkei.com/Politics/Vietnam-nominates-top-police-official-To-Lam-as-state-president

https://www.reuters.com/world/asia-pacific/vietnam-parliament-elects-new-speaker-amid-leadership-reshuffle-2024-05-20/

https://www.reuters.com/world/asia-pacific/vietnam-lawmakers-elect-top-policeman-countrys-new-president-2024-05-22/

https://www.reuters.com/world/asia-pacific/vietnam-lawmakers-vote-dismiss-police-minister-clearing-way-his-presidency-2024-05-21/

https://www.ft.com/content/aaaff12e-e8ca-4f8b-9d99-b10ffb7027bf

https://asia.nikkei.com/Politics/Vietnam-rocked-by-political-upheaval-5-things-to-know

https://thediplomat.com/2024/05/vietnams-top-security-official-to-lam-confirmed-as-president/

https://thediplomat.com/2024/05/why-is-vietnam-becoming-a-police-state/

https://thediplomat.com/2024/06/vietnam-appoints-presidents-ally-as-new-security-minister/

Zaloguj się aby komentować

Khadga Prasad Oli po raz czwarty został wybrany premierem Nepalu na kolejną próbę zażegnania politycznego kryzysu #azjatyckaowca

Nepal zdecydowanie nie jest przykładem państwa stabilnego politycznie – począwszy od 1951 roku i rewolucji przeciwko rządom rodziny Rana, mało który rząd dotrwał do 3-4 lat istnienia – ani za czasów młodej demokracji, ani za czasów pańćajatu (demokracja lokalna, choć spajana pod rządami monarchy absolutnego), ani za czasów monarchii konstytucyjnej, ani już po obaleniu monarchii i ustanowieniu republiki demokratycznej. Dość powiedzieć, że od 2008 roku to już 15 rząd, z czego dla samego Oliego to już 4 okazja na bycie premierem.

Największe partie polityczne w Nepalu zdecydowanie są po lewej stronie: od centrolewicowgo Nepalskiego Kongresu (NC) po skrajnie lewicowe partie komunistyczne (marksistowsko-leninowska CPN(UML) i maoistyczna (CPN-MC)). Jedyną większą nielewicową partią jest centrowe RSP. Pozostałe partie są już mniejsze, jednakże wciąż w zdecydowanej większości reprezentują lewicowe poglądy. Nie zmienia to jednak tego, że często pojawiają się między nimi konflikty (jak np. pomiędzy komunistycznymi partiami w 2021 roku, co doprowadziło do rozłamu wcześniejszej unii) – nic więc dziwnego, że wszelkie koalicje są rwane i krótkotrwałe.

Żeby nie cofać się zbytnio w przeszłość – wybory z listopada 2022 roku , które rozpoczęły kolejny rozdział chaosu w kraju, były drugimi wyborami w nowej formule, zaproponowanej w konstytucji z 2015 roku: część mandatów była wybierana w JOWach, część proporcjonalnie z ogólnonarodowych list wyborczych. Wygrała je centrolewicowa NC, która przed wyborami w koalicji z CPN (MC) miała większość w parlamencie. Wiele więc wskazywało na kontynuację poprzedniej koalicji. Jednakże lider mniejszościowego koalicjanta miał inne zdanie – mimo, że jego partia zdobyła trzecie miejsce w wyborach, to zażądał dla siebie stanowiska premiera kraju. Z tego powodu dotychczas prowadzone rozmowy koalicyjne zostały zerwane, ale błyskawicznie swoją szansę zauważyła druga, większa partia komunistyczna (niedawny sojusznik, a następnie wróg) - i pod koniec grudnia 2022 roku wspólnie (z paroma mniejszymi partnerami) stworzyły nowy rząd pod przewodnictwem Pushpy Kamala Dahala – czym osiągnął cel swojego szantażu.

W tym miejscu warto dodać, że Nepal z racji swojego położenia ma 2 realne perspektywy polityki zagranicznej – albo zbliżenia się do Chin (co postulują partie komunistyczne), albo zbliżenia się do Indii (co jest obecne w retoryce partii centrolewicowej). Ponowne pojednanie i połączenie sił komunistów było więc bardzo pozytywnie odebrane przez Chiny, które natychmiast wyszły z propozycjami nowych umów biznesowych i inwestycji infrastrukturalnych.

Miodowy miesiąc koalicjantów nie trwał długo – już w lutym 2023 roku obie partie zagroziły rozbiciem koalicji ze względu na różnice dotyczące poparcia kandydatów na prezydenta, pełniącego przede wszystkim ceremonialną rolę: Dahal wsparł w wyborach kandydata opozycji zamiast kandydata koalicjanta. Doprowadziło to do wycofania się kilkunastu polityków CPN(UML) z rządu i ponownie otworzyło kwestię stworzenia większości parlamentarnej.

Ta szybko się znalazła, bo już na początku marca. Prawie wszystkie partie zamieniły się miejscami – NC oraz RSP dołączyły do rządu Dahala, zaś większość dotychczasowych koalicjantów (z CPN(UML) na czele) wylądowała w opozycji. Tym samym nepalska polityka wróciła do stanu sprzed wyborów. Koalicja szybko doprowadziła do wyboru Rama Chandra Poudela na stanowisko prezydenta, co pokazało, że po powrocie NC do władzy to wpływy indyjskie będą przeważały.

Tym razem stabilność sytuacji trwała nieco dłużej, bo rok. Dokładnie 4 marca 2024 roku partie komunistyczne ponownie wspólnie objęły władzę po tym, jak Dahal pozbył się ministrów NC z rządu. Wszystko dlatego, że miesiąc wcześniej uznał, że ci zdradzili go w regionalnych wyborach i musiał „przemyśleć istotę sojuszu” w obliczu tarć oraz zapowiedzi dochodzących z wewnątrz NC, że obecna koalicja dobiegnie okresu ważności wraz z następnymi wyborami za 3 lata. Doszło więc praktycznie do powrotu poprzedniej koalicji z przełomu 2022 i 2023 roku. NC oskarżyło partię premiera o „zdradę i polityczną nieuczciwość”. Czyli nic nowego w nepalskiej polityce. Nowa koalicja postawiła sobie za cel wzmocnienia stabilności politycznej w państwie oraz spoglądanie w kierunku „socjalistycznego sojuszu” w obliczu wyborów w 2027 roku.

Ponownie doszło również do zbliżenia się do Chin i zaostrzenia retoryki wobec Indii. Jednym z przykładów była majowa decyzja rządu w sprawie umieszczenia na nowych banknotach mapy Nepalu uwzględniającej terytoria sporne ze swoim południowym sąsiadem (pierwszy raz taka mapa pojawiła się w przestrzeni publicznej w 2020 roku, gdy rządziło CPN(UML)). Powód? Zaskoczenie – koalicja zaczęła się rwać. 13 maja partia socjalistyczna opuściła szeregi rządowe i przed osłabioną koalicją stało kolejne ważne głosowanie w sprawie uzyskania wotum zaufania. Żeby przetrwać w całości, koalicja potrzebowała zwarcia swoich szyków i zadowolenia sojuszników.

Czy więc może zaskakiwać że o ile ten test koalicja zdała, to już na początku lipca sytuacja znowu obróciła się do góry nogami – tyle że tym razem nie po myśli premiera Dahala. Otóż tym razem dogadali się ze sobą przywódcy dwóch największych partii, mianowicie NC oraz CPN(UML). Nowa koalicja „narodowego konsensusu” ma być dużo trwalsza – przez półtora roku premierem ma być przywódca partii komunistycznej, Sharma Oli, zaś na ostatnie niecałe 2 lata kadencji premierem zostanie szef NC, Sher Bahadur Deuba. Partie miały również dojść ze sobą do porozumienia w sprawie przeprowadzenia niezbędnych poprawek konstytucyjnych czy zmian w procesie wyborczym.

Najważniejszym powodem najnowszego rozwodu komunistycznej koalicji miał być wybór na szefa Rady Papierów Wartościowych, co do którego obie strony nie potrafiły się porozumieć. Możliwe również, że nowa koalicja została stworzona w wyniku „ucieczki do przodu” przez obie partie w obliczu dotykających ich skandali politycznych. Premier Dahal w obliczu zawiązania nowej większości parlamentarnej odmówił rezygnacji ze stanowiska i zażądał przeprowadzenia kolejnego wotum zaufania w parlamencie – piąte w ciągu ponad 1,5 roku. To stało się w piątek 12 lipca, zaś w kolejny poniedziałek oficjalnie utworzony został nowy rząd pod przywództwem Oliego.

Najbliższy miesiąc pokaże, jaką większością będzie się cieszyła nowa koalicja – o ile sam wynik głosowania o wotum zaufania jest raczej przesądzony (chociaż jak widać niczego nie można powiedzieć na pewno), o tyle do uzyskania większości w kwestii poprawek konstytucyjnych przez obie izby parlamentu potrzebne będzie uzyskanie poparcia również u kilku mniejszych partii. Niewątpliwie ciekawą kwestią będzie również pogodzenie ze sobą poglądów obu partii w sprawie polityki zagranicznej – poczynania nowego rządu będą uważnie śledzone w Pekinie i Nowym Delhi.

Jeśli misja nowej większości szybko skończy się porażką, to trwająca Kontynuacja niestabilności politycznej w Nepalu trwająca od 16 lat może finalnie spowodować rozerwanie triumwiratu, w którym to państwo znalazło się od momentu obalenia monarchii. Pierwsze zalążki tego miały miejsce już w ostatnich wyborach, gdzie niespodziewanie czwartą siłą okazało się centrowe RSP, kierowane przez byłą gwiazdę telewizyjną Rabiego Lamichhanego. Tyle że dosyć szybko został uwikłany w skandale związane ze zmianą retoryki antyestablishmentowej, a także kwestią jego obywatelstwa.

To wszystko sprawia, że obywatele Nepalu są coraz bardziej rozgoryczeni kwestiami politycznymi i tym, czy politycy mają pomysł na rozwiązanie licznych problemów ubogiego państwa. Świadczy o tym spadająca w ostatnich latach frekwencja wyborcza. Póki co wszystkie pomysły, włącznie z dużymi zmianami ustrojowymi państwa, nie przyniosły rezultatu – podobnie jak stale widziane te same twarze na czele rządu. Duża liczba Nepalczyków szuka rozwiązania poza granicami swojego kraju – pracując przede wszystkim w krajach Bliskiego Wschodu jako tania siła robocza.

Pojawiają się także dosyć głośne protesty wzywające do powrotu monarchii, mogącej wesprzeć jedność wewnątrz państwa. Póki co nie były jednak one zbyt liczne i zostały dosyć brutalnie stłumione – po przedostaniu się protestujących przez policyjne blokady, funkcjonariusze użyli gazu pieprzowego czy armatek wodnych. Być może jednak wraz z kolejnymi latami braku stabilności w państwie obywatele Nepalu będą szukali ratunku w tym rozwiązaniu. Póki co jednak cała nadzieja Nepalczyków w rządzie „narodowego konsensusu”. Wytrwanie w całości do wyborów w 2027 roku byłoby wielkim sukcesem.

#azjatyckaowca <- tag na moje autorskie dłuższe wpisy o Azji
#wiadomosciswiat #politykazagraniczna #nepal
#owcacontent <- tag do zablokowania moich wpisów
49efe277-1a65-44ab-8a5a-43493177d58f
bojowonastawionaowca

Podczas pisania tekstu miałem nieustanną jedną myśl:

da39aefb-7dad-4270-8159-9d9eb415721f
Hoszin

Kiedyś chyba "dział zagraniczny" robił fajny materiał o Nepalu.

Belzebub

Chyba pomijali dzień nóg xD

Zaloguj się aby komentować

Niepewna przyszłość Afganów w Pakistanie #azjatyckaowca

Wojna tocząca się przez dziesiątki lat w Afganistanie spowodowała ucieczkę z tego kraju milionów osób. Abstrahując od problemów migracyjnych, które dotykają Europę z tego źródła, nie można zapominać o tym, że obszarami najbardziej dotkniętymi problemem migrantów są kraje ościenne Afganistanu: według danych UNHCR aktualnie w Iranie znajduje się ich około 4,5 miliona osób, zaś w Pakistanie ponad 3 miliony osób, na bardzo różnych poziomach uzyskania opieki i pomocy międzynarodowej. Tyle że Pakistan od ponad roku próbuje zdjąć z siebie przynajmniej część tego ciężaru i dąży do zmniejszania liczby migrantów z Afganistanu w swoim kraju. Przyszłość Afganów w Pakistanie staje się bardzo niepewna, choć na razie Pakistan wyraził zgodę na przedłużenie okresu ich pobytu o kolejny rok.

Początku kryzysu migracyjnego w Pakistanie pochodzą jeszcze z końcówki lat 70. ubiegłego wieku, kiedy to ZSRR rozpoczął wojnę i okupację Afganistanu. Kolejne dziesięciolecia, pomimo wycofania się wojsk radzieckich zdecydowanie nie przyniosły uspokojenia – kolejne wojny domowe, przeplatane zajęciem państwa przez islamskich radykałów czy atakiem zachodnich państw pod przewodnictwem USA w ramach wojny z terroryzmem sprawiały, że kolejne fale migrantów szukały bezpiecznego schronienia m.in. w Pakistanie, układając tam swoje życie i zakładając rodziny. Obozy tymczasowe stały się codziennością regionów położonych przy Linii Duranda, wyznaczającej granicę między Afganistanem a Pakistanem. Linii, która często nie jest zapisana w świadomości zamieszkującej te tereny ludności, traktującej obszar dookoła jako jedną całość i swobodnie ją przekraczającej — a czasem była nawet nieuznawana przez przywódców Afganistanu.

Z kolei najświeższa, około 600 tys. osobowa grupa migrantów z 2021 roku wciąż w części czeka na rozstrzygnięcia procesów azylowych w innych państwach (np. poniżej 20 tys. osób czeka na odpowiedź z USA) – tyle że w tym czasie wizy na krótkoterminowy pobyt w Pakistanie w międzyczasie już zdążyły wygasnąć. To wszystko sprawia, że część osób przebywających w Pakistanie jest nie tylko zarejestrowana jako uchodźcy, ale w ogóle nie ma żadnego dokumentu poświadczającego przebywanie w Pakistanie – a potencjalnie, według Pakistanu mogą stanowić oni zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju.

Dodatkowym problemem jest to, że zdaniem rządu, organizacje zbrojne pochodzące z Afganistanu w największym stopniu są odpowiedzialne za wzrost zagrożenia terrorystycznego na terenie Pakistanu, gdzie mogą swobodnie operować. Ataki nasiliły się począwszy od 2022 roku, kiedy to zakończyło się zawieszenie broni między pakistańskim Talibanem a rządem w Karaczi – a ten uważa, że organizacja ta jest mocno wspierana przez stronę afgańską.
Co więcej, zdaniem rządu w Karaczi, afgańscy migranci mieli od 1979 roku przynieść pakistańskiej gospodarce straty rzędu 413 miliardów USD, podczas gdy organizacje międzynarodowe wsparły ich jedynie w wysokości 4,5 miliarda USD. Nie ma jednak możliwości zweryfikowania tych danych, jako że rząd nie chce się podzielić szczegółami tych wyliczeń.

Tak więc to właśnie migrantom rząd w Pakistanie wydał w zeszłym roku wojnę – zażądał, by do 1 listopada ubiegłego roku wszystkie osoby z zagranicy niemające odpowiedniej dokumentacji opuściły Pakistan. Zdecydowanie największą liczbę, według szacunków przynajmniej kilkaset tysięcy osób stanowią właśnie osoby pochodzące z Afganistanu. Przed datą graniczną ponad 140 tys. osób opuściło z własnej woli Pakistan. Była to jednakże zaledwie cząstka z, jak szacowały pakistańskie władze, około 1,7 mln osób pozbawionych niezbędnych dokumentów — w tym ludzi, którzy nie znali innego życia niż w Pakistanie.

Od 1 listopada zeszłego roku Pakistan rozpoczął kolejny etap swojej operacji i zaczął zatrzymywać i deportować osoby, znajdujące się na terytorium tego państwa bez pozwolenia. Taliban, rządzący w Afganistanie, poprosił Pakistan o więcej czasu na zorganizowanie przyjęcia osób deportowanych i zaprotestował przeciwko obwinianiu Afgańczyków o zagrożenie bezpieczeństwa Pakistanu, podłemu traktowaniu ich oraz rekwirowaniu ich majątku, zaś kraje i organizacje zachodnie wzywały do tymczasowego wstrzymania deportacji, jako że doprowadza to do kryzysu humanitarnego w regionie, szczególnie w związku ze zbliżającą się zimą. Szczególnie że pojawiały się informacje o tym, że represje dotykały również osoby mające odpowiednie dokumenty – brak jednak było jakiejkolwiek niezależnej kontroli czy nadzoru nad czynnościami wykonywanymi przez służby bezpieczeństwa. Pakistańczycy mają nie zwracać również uwagi na to, czy migrantom będzie coś groziło po powrocie do państwa rządzonego przez radykalnych islamistów.

Łącznie szacuje się, że od początku przystąpienia do rozwiązania problemu migrantów w Pakistanie, terytorium tego kraju opuściło, zarówno dobrowolnie, jak i przymusowo, około 600 tys. osób — co wciąż pozostawia szacowany ponad milion osób pozbawionych odpowiednich dokumentów, którzy ukrywają się przed służbami bezpieczeństwa. Jednakże może się okazać, że nie tylko oni będą musieli w niedługim czasie opuścić bezpieczne miejsce pobytu. W tym roku bowiem władze Pakistanu bardzo długo zwlekały z przedłużeniem pobytu również migrantów, którzy mają odpowiednie dokumenty i ochronę międzynarodową. Dotychczasowe prawa do pobytu wygasały z końcem czerwca, a jego przedłużenie zostało wykonane dopiero w drugim tygodniu lipca, po interwencji szefa Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców – i to o rok. Sprawia to, że przyszłość wszystkich afgańskich migrantów w Pakistanie może stać przed dużym znakiem zapytania na koniec czerwca przyszłego roku.

Podobne działanie zapowiedziały przeprowadzić również władze Iranu, które przez długi czas akceptowały czy nawet promowały przyjęcie afgańskich szyitów w związku z negatywnym przyrostem ludności w kraju. Jednakże 27 września minister spraw wewnętrznych Iranu powiedział, że „5 mln nielegalnych Afgańczyków” zostanie deportowanych – co mogłoby wskazywać na to, że w oczach Iranu wszyscy imigranci, również ci objęci międzynarodową ochroną, będą jej pozbawieni. Za słowami poszły również czyny, choć bardziej mające na celu zniechęcenie pozostania migrantów (szczególnie sunnitów) w kraju, pozbawione jednak takiej stanowczości jak w przypadku Pakistanu.

Pakistan jest ostatnimi laty w bardzo złej sytuacji wewnętrznej – nałożyły się wzajemnie bardzo duże problemy finansowe wynikające z zadłużenia (aktualnie jest w trakcie pomocy ze strony IMFu, choć wciąż stoi pod groźbą bankructwa), katastrofa naturalna w postaci powodzi sprzed 2 lat, która wyrządziła gigantyczne szkody, bardzo dynamiczna sytuacja polityczna (były premier, mający duże poparcie, był oskarżany o złamanie prawa i aresztowany) oraz wspomniane wcześniej zamachy terrorystyczne, zarówno ze strony rebeliantów w Balochistanie, jak i grup radykalnie islamskich. Uwolnienie się od obciążenia migrantami może mieć więc znaczenie ekonomiczne, ale przede wszystkim polityczne (znalezienie w ich postaci winnych) dla kraju.

Na całą sytuację związaną z migrantami warto nałożyć jeszcze jeden – nieco ironiczny – kontekst: począwszy od inwazji amerykańskiej na Afganistan po 2001 roku, Pakistan hojnie wspierał schronieniem i funduszami afgańskich Talibów. Kiedy po 20 latach Talibowie odzyskali władzę w Afganistanie, jedną z niewielu gratulujących im osób był ówczesny premier Pakistanu, Imran Khan. Talibowie jednak nie odwzajemnili wdzięczności i zaczęli podgryzać swojego dawnego sojusznika wspieraniem swoich organizacji terrorystycznych, których jednym z ważniejszych celów jest Pakistan. Teraz jest bardzo prawdopodobne, że stosunkowo nagle podjęta i gwałtownie przeprowadzona operacja przerodzi się we wzrost nienawiści do Pakistanu wśród zwykłych Afgańczyków. Tak można interpretować słowa jednego z członków rządu z Talibanu, który zagroził Pakistanowi „Byciem w gotowości na owoce tego, co zasadzili”. Można więc zakładać, że sytuacja między oboma państwami nie ulegnie poprawie, a wręcz ulegnie pogorszeniu.

Podsumowując, jeśli nie zmieni się nastawienie Pakistanu (a może również i Iranu), możemy być świadkami kolejnych bardzo dużych przemieszczeń migrantów afgańskich. Pytaniem otwartym na przyszłość pozostaje, ilu z nich faktycznie wróci do Afganistanu, a ilu w obawie przed radykalizmem wybierze dłuższą wędrówkę np. do Europy. Warto w ciągu najbliższych lat obserwować sytuację w regionie, by znowu nie obudzić się z ręką w nocniku i kolejnymi tysiącami migrantów na granicach Europy.

#azjatyckaowca <- tag do autorskich dłuższych wpisów o Azji
#wiadomosciswiat #afganistan #pakistan #imigranci
#owcacontent <- tag do blokowania moich wpisów
4fb9765a-72d5-4cd9-8446-9d8080d76bf4
Jim_Morrison

@bojowonastawionaowca Afgańczyków, ziom.

superhero

@bojowonastawionaowca żaden problem - jak mu przyszedł konserwatywny do domu normalnego afgana i mu groził to mógł go za.... jakby większość normalnych tak zrobiła to nie byłoby problemu talibów

Zaloguj się aby komentować

10 lat minęło jak jeden dzień — no, niemalże

Wybory się skończyły, pora na świeżą serię dobrego kontentu. Tym razem przyjrzę się chińskiej Inicjatywie Pasa i Szlaku (to najczęstsza polska nazwa tego konceptu, z angielskich można wyróżnić, kolejno Silk Road Economic Belt, One Belt, One Road, Belt Road Initiative) powstałej we wrześniu/październiku 2013 roku. Ja dla uproszczenia będę mówił BRI (skrót od obecnej angielskiej nazwy), bo tak mi się przyjęło i tak mi najwygodniej Jak łatwo wyliczyć, mija właśnie 10 lat od zainaugurowania ten inicjatywy, pora więc na nieco podsumowań.

Co w programie:

  • zacznę trochę od początku: czyli od tego skąd się wzięło BRI, jak się zaczęło i jak ewoluowało
  • ale i od końca: czyli podsumowanie dziś kończącego się szczytu 10-lecia BRI
  • wejdę trochę w bebechy, czyli właściwie w jaki sposób to działa i skąd się biorą te pieniądze i inwestycje
  • spojrzę na podstawowe problemy, z jakimi się spotyka i będzie spotykał
  • przejdę przez wszystkie regiony świata i pokrótce opiszę, jak w tych rejonach program został odebrany, oraz z czym on się wiąże (z głowy: Azja Południowo-Wschodnia, Azja Centralna, Rosja, Europa (tu może rozbiję nieco bardziej, na pewno dla rejonu Europy Wschodniej), Bliski Wschód, Afryka, Ameryka Łacińska, USA; lista nie musi być zamknięta)
  • na pewno na koniec dla szerszego ujęcia pokażę, gdzie BRI znajduje się w światowych chińskich koncepcjach GCI, GDI oraz GSI (wszystko się wyjaśni, spokojnie i czymkolwiek innym, na co Xi Jinping wpadł w ciągu ostatnich 10 lat swoich rządów)

Tak z grubsza będzie to wyglądało; rezerwuję sobie prawo do ewentualnych drobnych korekt (ale raczej na plus: ten plan to jest minimum). Harmonogram, w przeciwieństwie do poprzednich serii, będzie mocno nieregularny — po prostu muszę to wszystko naskrobać od zera, a źródeł do przekopania mam bardzo dużo xD Nie wiem jeszcze, jak zrobię z linkowaniem, bo trochę tego będzie — raczej źródła do samodzielnego kopania w pierwszym komentarzu pod każdym wpisem, ale jeszcze zobaczę Niemniej postaram się, żeby pierwsze dwa wpisy powstały w dowolnej kolejności do końca tygodnia (powiedzmy piątek i niedziela).

Jeszcze tagi:

  • #azjatyckaowca do dłuższych moich własnoklawiaturowych tekstów (o wszystkim, co ma związek z polityką zagraniczną, pewnie pojawi się niedługo jeszcze nieco kwestii z UE, bo mi się spodobało parę tematów)
  • #beltroadinitiative dla tej serii
  • #owcacontent dla wszystkiego ode mnie, żeby można było zablokować jakoś moje głupoty (poza kwestiami moderacyjnymi)
  • #wiadomosciswiat #chiny #gospodarka #infrastruktura

A na poczęstunek i dla piorunków, możliwość naplucia na pierwszy od czasu rozpoczęcia się wojny w Ukrainie uścisk dłoni między przywódcą Rosji a jakimkolwiek państwem Unii Europejskiej. Przed Państwem nie kto inny jak Viktor Orban oraz Władimir Putin. A na co oni w tych Chinach? Putin sprawa oczywista, natomiast obecność Orbana ma związek z tym tekstem sprzed 3 tygodni , zachęcam A więcej, jeszcze w tym tygodniu. Na pytania zapraszam w komentarze
f41b86e4-11a3-4b53-9298-f4f1089634f9
Kontraktor_Cywilny

@bojowonastawionaowca Miałem to wrzucać. Spasiona świnia na ukradzionym państwie.

Zaloguj się aby komentować

Od dziś Japonia zaczyna wypuszczać wodę z elektrowni jądrowej Fukushima do oceanu.

[edit po napisaniu: uaktualniłem informacje o chińskim zakazie importu]

To efekt wieloletnich starań japońskiego rządu z międzynarodowymi organizacjami i partnerami, by zacząć likwidację elektrowni, na której terenie doszło do katastrofy w 2011 roku w następstwie tsunami u wybrzeży Japonii. Woda będzie rozcieńczana i wypuszczana do oceanu w niewielkich porcjach, począwszy od 7,8 tys. metrów sześciennych wody w ciągu najbliższych 17 dni. W tym celu wybudowano specjalny podwodny tunel, który pozwoli wypuszczać wodę w odległości 1 km od brzegu na głębokości 12 m – wszystko po to, żeby możliwie oddalić ujście od miejsc potencjalnego rybołówstwa. Woda zawierająca tryt będzie miała stężenie około 190 bekereli/litr, podczas gdy przyjęty przez WHO limit dla wody pitnej to 10000 bekereli/litr (niemniej, zagrożenie zdrowia przez tryt jest tak niewielkie, że ciężko ustalić jego faktyczne dopuszczalne stężenie, w związku z czym różne państwa przyjmują różne jego granice). W sumie do oceanu na przestrzeni około 30 lat wypuszczone zostanie około 1,3 mln ton wody (około 540 basenów olimpijskich).

Plan został pozytywnie zaopiniowany przez WHO czy IAEA (Międzynarodową Agencję Energii Atomowej) w lipcu tego roku, twierdząc, że spełnia on międzynarodowe standardy oraz że wpływ zanieczyszczenia na organizmy żywe będzie znikomy, jednak bez wydawania rekomendacji jego przeprowadzenia, unikając tym samym wejścia w spór polityczny. Póki co woda zanieczyszczona trytem (cez i stront są usuwane w zamontowanych instalacjach oczyszczania wody) pozostaje gromadzona w zbiornikach na terenie elektrowni. Zbiorniki te jednak są bliskie przepełnienia i w na początku przyszłego roku mogłyby zostać całkowicie zapełnione, co doprowadziło do konieczności przeprowadzenia powyższego planu.

Co naturalne, ten plan napotkał na bardzo szeroki opór przeróżnych środowisk, zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych. Jednych udało się przekonać, inni zaś gwałtownie protestują i grożą sankcjami.

Jeśli chodzi o środowiska wewnętrzne, to największe protesty wywołało to w środowiskach rybaków, którzy twierdzili, że cała ta sytuacja będzie dla nich zagrożeniem nie tyle zdrowotnym, ile związanym z reputacją – popyt na żywe organizmy z wód oceanu znacząco spadnie, co wpłynie na spadek zamożności sektora rybackiego.

Z kolei na zewnątrz zdecydowanie najwięcej krytyki płynie ze strony Chin oraz kontrolowanego przez nie Hongkongu. Chiny złożyły formalny protest w tej sprawie oraz określiły działanie Japonii mianem „ekstremalnie samolubnego”. W związku z tym jeszcze przed rozpoczęciem wypuszczania wody z Fukushimy Hongkong i Makau wydały zakaz importu ryb i owoców morza, ale także soli morskiej czy wodorostów z 10 japońskich prefektur (Chiny już taki zakaz wydały wcześniej), zaś Chiny dodatkowo zwiększyły skalę testowania radiacji takich produktów z innych części Kraju Kwitnącej Wiśni. Natomiast już dziś, po rozpoczęciu operacji, Chiny całkowicie zablokowały import japońskich produktów z morza. Oznacza to zablokowanie największego rynku, do którego Japonia eksportowała produkty pochodzenia morskiego (o wartości około 600 mln USD rocznie). Nie jest wykluczone, że podobnie postąpi Hongkong, będący drugim największym rynkiem eksportowym dla Japonii. W sumie oba te rynki były odpowiedzialne za prawie połowę japońskiego eksportu tego rodzaju dóbr.

Z kolei Korea Południowa, pod wpływem przeprowadzanych w ostatnim czasie wspólnych koreańsko-japońskich rozmów, nie ma naukowych czy technicznych obiekcji co do planu wypuszczania wody do oceanu, jednak nie zamierza również tego planu popierać. Innego zdania jest opozycyjna Partia Demokratyczna, która zamierza walczyć o zatrzymanie wypuszczania wody z Fukushimy i będzie w tej sprawie protestować. Niemniej zakaz importu owoców morza z 8 regionów otaczających Fukushimę, wprowadzony w 2013 roku, dalej będzie obowiązywał.

Podobne stanowisko wyraziły państwa pacyficzne, zgromadzone podczas Forum Wysp Pacyficznych: że nie ma obaw co do naukowego podejścia do problemu, natomiast mimo to obawy wciąż są obecne i nie wszystkie w pełni się zgadzają na japoński plan. W tym przypadku może to być związane z wieloletnim przeprowadzaniem testów jądrowych na tym obszarze przez USA i Francję oraz spowodowanymi przez te działania szkodami.

Zaniepokojenie wyraża także Greenpeace, argumentując, że obawy o wpływ biologiczny innych radioaktywnych izotopów takich jak węgiel -14, stront-90 czy jod-129 mogących znajdować się w wodzie w zbiornikach, zostały zignorowane.

Plan wydaje się nie powodować obaw w Tajwanie, który w zeszłym roku zniósł część restrykcji na import produktów żywnościowych z Japonii, jak i w Unii Europejskiej, która takie restrykcje zamierza znieść w najbliższym czasie.

Dla zaspokojenia obaw krytyków Japonia będzie regularnie testowała jakość wody morskiej w okolicy Fukushimy, jak i sprawdzała stan ryb; wyniki tych testów już od września będą publikowane na stronie internetowej ministerstwa rolnictwa. Ponadto trzeba również zauważyć, że elektrownie jądrowe na całym świecie rutynowo wypuszczają wodę zawierającą tryt do obiegu i dzieje się to bez negatywnego wpływu na środowisko.

Tak duży opór z chińskiej strony prawdopodobnie jest więc w większym stopniu związany z rywalizacją polityczną między oboma krajami i próbą zdyskredytowania swojego rywala na arenie międzynarodowej, jak i osiągnięcie gospodarczych korzyści poprzez atakowanie japońskiej branży rybackiej. Pytanie również, czy wdrożenie planu wypuszczania wody z Fukushimy nie zaszkodzi znacznie poprawionym w ostatnim czasie stosunkom japońsko-koreańskim. Póki co wydaje się, że nie, ale w wypadku ewentualnych odstępstw od planu może się to zmienić.

#azjatyckaowca #wiadomosciswiat #japonia #chiny #koreapoludniowa #srodowisko
1b1c3ddb-abb4-461d-b5a5-53cd94633c8b
VonTrupka

@bojowonastawionaowca zastanawia mnie dlaczego tak płytko pod powierzchnią będą spuszczać tę wodę i dlaczego nie puszczą tego jakimś rurociągiem na dno oceanu

nic tego nie ruszy, chyba że kolejne tak duże tsunami


poza tym, coś mi się wierzyć nie chce że woda będąca chłodziwem zawiera tylko tryt

Leszcz_pancerny_w_rzucik_malowany

@bojowonastawionaowca czas na stworzenie Godzilli

Catharsis

Mam rozumieć, że Chiny się srają o tę wodę tymczasem mają jedne z najbardziej zanieczyszczonych rzek na tej planecie xD. Może tak zbadajmy dokładnie ile syfu spuszczają do oceanu poprzez Jangcy i Rzułtom Rzekę i zmierzmy wpływ na środowisko to wyjdzie, że to Japonia powinna mieć do nich wąty a nie na odwrót, no bezczelni xd.

Zaloguj się aby komentować

Indie aspirują do podium jeśli chodzi o misje kosmiczne

Indie dziś dokonały pierwszego w historii lądowania na biegunie południowym Księżyca. Misja Chandrayaan-3 (co w hindi i sanskrycie oznacza ‘pojazd księżycowy’) okazała się być sukcesem, dzięki czemu prawie 2-tonowy lądownik w nienaruszonym stanie pojawił się na powierzchni Księżyca. W jego składzie znajduje się 26-kilogramowy łazik, którego zadaniem teraz będzie m.in. zbadanie lodu, znajdującego się w kraterach w tej części ciała niebieskiego. Ten lód może okazać się źródłem tlenu, wody oraz zapasów dla przyszłych misji na Księżyc czy nawet dla kolonii na Księżycu. Odkryto go m.in. dzięki pierwszej księżycowej misji Indii, Chandrayaan-1, która w roku 2009 orbitowała wokół Księżyca.

Udane wylądowanie na Księżycu jest powodem do dumy dla wielu Hindusów, na czele z premierem Indii Narendrą Modim, który oglądał moment lądowania z RPA, gdzie aktualnie bierze udział w szczycie BRICS. Dla niego samego to bardzo duży polityczny sukces, który z całą pewnością będzie próbował skapitalizować w najbliższych wyborach. W całym kraju odbywały się modły za powodzenie misji, miliony ludzi było przyklejonych do ekranów, a dzieci w szkołach brały udział w apelach, zorganizowanych dla wspólnego celebrowania tego momentu.

Indyjska misja, która rozpoczęła się 14 lipca, nie była jedyną w ostatnim czasie próbą osiągnięcia bieguna południowego na Księżycu. Swoją misję na Księżyc, pierwszą od 47 lat, zamierzała zrealizować także Rosja, chcąc pokazać tym samym, że jest w stanie realizować takie wielkie cele nawet pomimo sankcji gospodarczych nałożonych przez zachodnie kraje. Ta swego rodzaju 3-dniowa operacja specjalna, czyli Luna-25 zakończyła się niemalże tak samo, jak operacja w Ukrainie – rozbiciem się o powierzchnię Księżyca w ciągu 6 dni od startu.

Ten „zbieg okoliczności” może pokazywać, że Indie stopniowo zaczynają aspirować do zajęcia miejsca na podium, jeśli chodzi o misje kosmiczne. Zepchnie z niego tym samym Rosję, która w poprzednim wcieleniu była kosmiczną potęgą, a obecnie głównie kapitalizuje tamtą przewagę i żyje przeszłością.

Do tej pory, Indie wykonały dwie misje księżycowe: jedną w 2008 roku, która z powodzeniem przez blisko rok trwała na orbicie Księżyca, a drugą w 2019 roku, kiedy to misja zbliżona do obecnej osiągnęła orbitę Księżyca, ale podczas manewru lądowania zakończyła się rozbiciem.

Po obecnej udanej misji na Księżyc, Indie czeka kilka równie poważnych misji. Obecnie, w wyniku porozumienia USA z Indiami, astronauci z Indii będą mogli trenować w ośrodku NASA, po czym oba kraje w przyszłym roku wyślą wspólną misję do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. ISRO (odpowiednik amerykańskiego NASA) opracowuje również swój statek kosmiczny, mogący wyprowadzić astronautów na orbitę. Celem miało być doprowadzenie do lotu załogowego do 2022 roku, jednakże obecnie oczekuje się, że zostanie to wykonane nie wcześniej niż w 2025 roku. Indie weszły również w szereg porozumień kosmicznych z USA: m.in. porozumienie Artemis, ustanawiające zasady cywilnej eksploracji kosmosu, czy NISAR, misję mającą na celu wysłanie satelity precyzyjnie obserwującej zmiany w powierzchni lądów i lodów na Ziemi. Te umowy pokazują, że Indie „oderwały się” od rosyjskiego obozu jeśli chodzi o misje kosmiczne i znacząco przybliżyły się do Amerykanów.

Dla Indii kolejne udane misje kosmiczne będą bodźcem do silniejszego napływu kapitału w przemysł kosmiczny, jak i rywalizowania z innymi państwami w kwestii minimalizacji kosztów misji kosmicznych. Misja Chandrayaan-3 dysponowała budżetem zaledwie 6,15 mld INR (czyli około 300 mln PLN), co prawdopodobnie jest kosztem niższym niż misje wykonywane przez Chiny. Obecnie Indie mają zarejestrowanych przynajmniej 140 startupów związanych z przemysłem kosmicznym, kiedy jeszcze przed 2020 rokiem było ich zaledwie 5, każdego roku podwajając czy nawet potrajając wartość nowych inwestycji. Ten wybuch przemysłu jest związany z otwarciem sektora kosmicznego na prywatne przedsiębiorstwa. Bardzo pomocne jest również posiadanie własnego kosmodromu na wyspie Sriharikota.

Niemniej, Indie muszą także uważać na rozwijających się konkurentów za swoimi plecami. Swoje lądowanie na Księżycu planuje również Japonia – po nieudanym lądowaniu Hakuto-R w kwietniu tego roku w wykonaniu prywatnej japońskiej firmy Ispace, 26 sierpnia wystartuje japońska państwowa misja SLIM, mająca wylądować wewnątrz krateru Shioli. W kolejnych latach Ispace ma odbyć kolejne księżycowe misje.

#azjatyckaowca #kosmos #ksiezyc #indie #rosja #japonia #gruparatowaniapoziomu #wiadomosciswiat
0f78e806-1b23-47c0-826c-fd0b537fe2ec
e30d0e65-2dcf-40ab-867b-5bf07fe16649
lukmar

@bojowonastawionaowca super podsumowanie 👌

bojowonastawionaowca

@lukmar Niekoniecznie podsumowanie, co przy okazji lądowania (co prawie każde medium opisało) chciałem nakreślić mniej więcej program kosmiczny Indii Myślę, że jeszcze pojawią się treści dotyczące programu japońskiego i chińskiego, ale to na spokojnie

redve

dlaczego nagle teraz każdego wzięło na lot na księżyc? I czemu akurat księżyc, a nie na przykład mars, gdzie planujemy chyba jako ludzkość zrobić kolonie? Księżyc oczywiście to również spory wyczyn, ale czy jest on obecnie istotny z naukowego punktu widzenia? Czy to bardziej chwalenie sie polityczne: Patrzcie, umiemy sami dolecieć na księżyc, możemy sie przydać przy większych projektach

Zaloguj się aby komentować

W Malezji za posiadanie lub sprzedawanie kolorowego zegarka można otrzymać karę do 3 lat więzienia i grzywnę w wysokości do około 4,5 tys. USD. Oczywiście nie chodzi o byle jakie zegarki, a o zegarki z kolekcji Pride, którą wypuścił Switch — jest ich 6, każdy w innym kolorze tęczy, zaś szlufki zegarka znajdujące się obok siebie pokazują 6-kolorową tęczę. To właśnie sprawia, że te zegarki są w Malezji zabronione za "promowanie, wspieranie i normalizowanie ruchu LGBTQ+, który nie jest akceptowany przez ogół społeczeństwa w Malezji", jak przedwczoraj w poście na Facebooku napisało oficjalne konto malezyjskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. W maju w związku z tymi zegarkami funkcjonariusze przyszli do 11 sklepów z zegarkami i skonfiskowali 164 zegarki z tejże kolekcji. Swatch złożył pozew w tej sprawie o naruszanie dobrego imienia firmy.

W związku z walką z promowaniem ruchu LGBTQ+ jeden z liderów islamskiej opozycji wezwał do anulowania nadchodzącego koncertu Coldplay w listopadzie w związku z tym, że lider zespołu Chris Martin wielokrotnie podczas koncertów na przykład pokazywał się z tęczową flagą. Z kolei odbywający się w lipcu Good Vibes Festival został anulowany w trybie natychmiastowym po tym, jak lider zespołu The 1975 wygłosił mowę dotyczącą zakazu, określił przyjazd do Malezji jako błąd i pocałował na scenie basistę.

Malezja jest krajem w większości muzułmańskim, w którym tematy związane z LGBTQ+ są jednym z ważniejszych tematów politycznych. Szczególnie mocno naciska na to największa partia opozycyjna Malezyjska Partia Islamska (PAS), która stara się pokazywać jako prawdziwy obrońca islamu i tradycyjnych wartości, w przeciwieństwie do uległego zachodnim wartościom rządu Anwara Ibrahima.

#wiadomosciswiat #azjatyckaowca #malezja #islam #lgbt #zegarki
b89e2e30-6e1f-4399-9200-91b139a2e10d
fitoplankton

Zalatuje islamofobią, trochę obrzydliwe atakować mniejszości etniczne, którym i tak jest ciężko w naszym społeczeństwie

Sweet_acc_pr0sa

@bojowonastawionaowca jak lpgt jest mi wszystko jedno a takie akcje kak ta switcha powoduja u mnie tylko wzruszenie ramionami


Tak szanuje malezyjczykow za wiernosc swoim poglada i kulturze,


Brakuje nam tego w europie

Michal9787

A jak na niebie powstanie tęcza to co robią? Strzelają do niej z działek przeciwlotniczych?

Zaloguj się aby komentować

Czasem niewinny, zupełnie niezwiązany z polityką żart może zostać nieco opacznie zrozumiany. I o ile normalnie nikt z tego powodu wielkiego problemu nie robi, o tyle w Chinach już owszem, może robić.

Dajmy na to taki żart:
"Będąc na wakacjach, zaczepiłem o coś nogą. Kiedy się temu przyjrzałem, zauważyłem, że to była miedziana lampa. Jako że była nieco zaśniedziała, to lekko ją przetarłem i wtem wyskoczył z niej dżin, mówiąc, że jest w stanie spełnić moje dowolne życzenie.
Stwierdziłem: Czyżby? Więc mógłbyś zrobić hm hm hm, hm hm hm?"
Kiedy tylko dżin to usłyszał, rzucił się na mnie, zasłonił mi usta i zapytał: "Czy my możemy mówić takie rzeczy?"

Poziom taki no niezbyt wygórowany bym powiedział, ale kluczem jest to, co kto sobie może dopowiedzieć w miejsce tych "hm". Ku wielkiemu zdziwieniu, ludzie w chińskim internecie zaczęli widzieć w tym pewną analogię do ich państwa i (nie)możności swobodnego wypowiadania się na tematy polityczne. I tak w komentarzach zaczęły się pojawiać porównania do protestów z listopada 2022 roku, kiedy ludzie wychodzili na ulicę z białymi kartkami papieru (które początkowo były rekwirowane przez policję): "Trzeba zablokować produkcję białych kartek A4!". Ktoś inny zwrócił uwagę, że trzeba koniecznie uważać na pochodzenie lamp, bo to na pewno był wytwór złych sił z zagranicy. W końcu ktoś zadał słuszne pytanie: "Czy my możemy się śmiać z takich rzeczy?"

A potem przyszedł cenzor, skasował wpis i zbanował autora, tym samym dowodząc polityczności żartu.

Ot Chiny Taki smaczek cenzorski z China Digital Times

#chiny #polityka #cenzura #moderacja #moderacjacontent #azjatyckaowca
e19695a6-8321-44d6-9730-74fa778f6fce
1e5704c5-56aa-4f91-a992-f84ea9d428a9
13c2ff7d-c641-4370-ad18-155d6ab17565
79e84be9-08d2-483f-8c73-86402a2810c3
Trupus

@bojowonastawionaowca Tutaj @moll zna twórczość Pratchett'a na pamięć, ale jeśli czegoś nie pomyliłem to w tomie "Ciekawe Czasy" akcja działa się w parodii Chin. I tam można było stracić życie za posiadanie książki: "Co robiłem na wakacjach". Taka tam zbieżność ( ͡~ ͜ʖ ͡°)

moll

@Trupus Panie drogi, nie o takiej porze xD wielce prawdopodobne, co piszesz, ale ręki sobie obciąć nie dam

Zaloguj się aby komentować

Chińskie emisje CO2 w drugim kwartale 2023 roku osiągnęły nowy rekord dla Q2 — przekroczyły o 1% wartości z Q2 2021 roku

Dużo większy był wzrost emisji względem Q2 2022 roku — bo to aż 10% r/r, ale wynika to z dużo mniejszej aktywności gospodarczej związanej z pandemią koronawirusa m.in. w Szanghaju na wiosnę zeszłego roku.

Natomiast to, co się najbardziej rzuca w oczy w najnowszych wynikach to to, że tak niewielkie przekroczenie dotychczasowego rekordu było osiągnięte pomimo dużo słabszej kontrybucji energetyki wodnej niż było to zakładane, co wynikało z suszy i niższych poziomów wody. W to miejsce musiały wejść elektrownie na paliwa kopalne — wytwarzanie energii z węgla wzrosło o 15% r/r, zaś z ropy o 18% r/r. Ujemnie do wzrostu emisji kontrybuował przede wszystkim przemysł (np cement, co ma związek ze spowolnieniem gospodarczym w sektorze nieruchomości)

Z innych ciekawostek, wzrost nowododanych źródeł energii słonecznej wyniósł +154% r/r, a energii wiatrowej wyniósł +78% r/r..

Sumarycznie, zdaniem raportu Centre for Research on Energy and Clean Air dla Carbon Brief, o ile nie dojdzie do znacznego zwiększenia aktywności gospodarczej na przykład poprzez mocne wsparcie dla sektora budowlanego, Chiny powinny osiągnąć szczyt emisji CO2 w ciągu najbliższych 2 lat, tj. 5 lat przed ogłoszonym przez Xi Jinpinga planem (do 2030 roku).

#azjatyckaowca #chiny #klimat #energetyka #wiadomosciswiat
58a7af5b-ef97-4681-a785-96e390ffed45
PanGargamel

ehh, to szkoda gadać, jedna atmosfera, grupa trucicieli a ja mam z tego powodu oszczędzać

grzyp-prawdziwek

@PanGargamel atomówka na Chiny I problem solved.

Zaloguj się aby komentować

Chiński regulator cyberprzestrzeni chce ograniczyć czas spędzany przez dzieci na smartfonach do maksymalnie dwóch godzin dziennie. Co więcej, miałby wymóc na dostawcach sprzętu zablokowanie nieletnim dostęp do internetu całkowicie w godzinach od 22 do 6 rano.

Użytkownicy poniżej 8 roku życia mieliby możliwość korzystania z internetu na smartfonie jedynie przez 8 minut dziennie, następnie w granicach 8-16 lat limit wzrósłby do 1 godziny dziennie, po czym do 18 roku życia już do 2 godzin dziennie. Jednocześnie umożliwiona byłaby furtka dla rodziców, by z tych limitów zrezygnować.

Byłby to kolejny krok chińskich władz w kierunku "właściwego" wychowania najmłodszych obywateli Chin. Do tej pory komunistyczne władze m.in:

  • ograniczyły możliwość grania przez nieletnich na wszelkiego rodzaju sprzętach elektronicznych do maksymalnie 3h w tygodniu (20-21 w piątki, soboty i niedziele, a także w nieliczne święta)
  • wymogły na firmach technologicznych (takich jak Bilibili, Kuaishou czy ByteDance) stworzenie możliwości ograniczania czasu korzystania z mediów społecznościowych przez nieletnich
  • wymusiły na Douyinie (chińskim odpowiedniku TikToka) ograniczenie przesiadywania na nim przez nastolatków do maksymalnie 40 minut dziennie
  • ograniczyły nieletnim możliwość dawania napiwków livestreamerom
  • ograniczają dostępność gier komputerowych pokazujących na przykład przemoc poprzez blokowanie ich rejestracji

Pomysł ten nie został jeszcze uchwalony, ale nie ulega wątpliwościom, że finalnie zostanie wprowadzony w życie.

"Niespodzianką" jest fakt, że młodzi ludzie w Chinach nie reagują na tego typu pomysły najlepiej — czego oznaką jest chociażby popularnośc ruchów "lying flat" czy najnowszy fenomen "Four Won’t Youth" (won’t date, won’t marry, won’t buy a home, and won’t have kids). Do tego dochodzą bardzo duże wyzwania edukacyjne (egzamin gaokao), presja ze strony rodziców by ich jedynaki osiągnęły jak najlepszą przyszłość oraz rosnące bezrobocie u najmłodszych osób w wieku produkcyjnym (sięgające 25%, choć pojawiają się informacje, że faktycznie może sięgać nawet 50%). Nie więc dziwnego, że według przeprowadzonej przez chiński urząd ankiety, blisko 25% mieszkańców Chin w wieku 18-24 lata jest zagrożona depresją i innymi problemami psychicznymi.

#azjatyckaowca #chiny #wiadomosciswiat #technologia #xicjalizm
ba8205fa-523c-4d60-bbeb-642ee722fed3
Szuuz_Ekleer

Jednocześnie umożliwiona byłaby furtka dla rodziców, by z tych limitów zrezygnować.


Zbyt piękne, chyba że jako przywilej dla rodziców z wysokim social score.

Capo_di_Sicilia

@bojowonastawionaowca W sumie ciekaw jestem jak im to wyjdzie na dluzsza mete. Moim zdaniem dzieci za dlugo przesiaduja w socialach, ale czy da sie to powstrzymac ustawa? Zobaczymy.

Po 18stce pewnie będą jak psy spuszczone ze smyczy

Eternit_z_azbestu

@bojowonastawionaowca Bardzo dobrze że młodzi się jednoczą w jakieś ruchy, nie będą im stare partyjne pierdziele mówić co mają robić!

Zaloguj się aby komentować

Tego się osobiście nie spodziewałem, chociaż plotki o tym od paru dni pojawiły się w paru miejscach — chiński minister spraw zagranicznych Qin Gang został odwołany ze swojego stanowiska. Stało się to po 29 dniach jego nieobecności w życiu publicznym, podczas których ominął m.in. szczyt ASEAN. Jasne, w Chinach też jest okres wakacyjny i zazwyczaj nieco spokojniejszy pod względem politycznym, ale taka długa nieobecność nie sprzyjała chińskiej dyplomacji (która wciąż wraca do życia po 2,5-letniej nieobecności wywołanej pandemią koronawirusa, kiedy to chińscy oficjele nie ruszali się z Chin), szczególnie w momencie zaostrzania się rywalizacji amerykańsko-chińskiej.

Kim był Qin Gang?

56-latek był jednym z najmłodszych ministrów spraw zagranicznych w historii Chin, objął to stanowisko w styczniu tego roku (timing tej decyzji był dosyć niespodziewany, biorąc pod uwagę, że przetasowania w rządzie oczekiwane były w marcu, kiedy tworzony był nowy rząd Li Qianga). Oczywiście, to nie jest tak, że wpływ na tę decyzję miał ktokolwiek inny niż Xi Jinping, który dzierży pełnię władzy w Chinach, w związku z czym Qin Gang zdecydowanie zaskarbił sobie jego przychylność swoją wcześniejszą karierą. Była ona symptomatyczna, biorąc pod uwagę sytuację międzynarodową, albowiem przez ponad 1,5 był ambasadorem Chin w USA, czyli w najważniejszym obecnie dla Chin miejscu. To go naturalnie predysponowało do roli najważniejszego chińskiego dyplomaty. Trudno jego sposób polityki określić jako coś wyjątkowego, był dobrym wykonawcą rozkazów — kiedy chińska dyplomacja potrzebowała "wolf warriorów" i trzeba było być agresywniejszy wobec USA, taką taktykę przyjmował. Kiedy potrzeba było przyłagodzić i pokazać się z milszej strony — żaden problem, na przykład przez złożenie życzeń na meczu NBA z okazji chińskiego nowego roku. Jego nowe stanowisko nie zwiastowało dużych zmian, lecz po prostu solidne wykonywanie rozkazów Xi Jinpinga.

Co się działo w ciągu ostatniego miesiąca?

Odpowiedzieć na to pytanie można w najprostszy sposób: nic. Ostatni raz Qin Gang pokazał się publicznie 25 czerwca podczas spotkania z oficjelami z Rosji, Wietnamu i Sri Lanki. Od tego czasu nie doszło m.in. do spotkania z najwyższym dyplomatą Unii Europejskiej, Josepem Borrellem (odwołane na 2 dni przed przyjazdem), nie było go również podczas przyjazdu amerykańskich sekretarzy skarbu i klimatu, zabrakło go także podczas szczytu ASEANu, gdzie oficjalnym powodem były "kwestie zdrowotne", a zastępował go jego poprzednik, Wang Yi. Chińskie władze nie informowały w żaden wystarczający sposób czy i kiedy Qin Gang ponownie pojawi się publicznie. Taka nieobecność najwyższego stopniem dyplomaty musiała budzić zaniepokojenie i kontrowersje, jako że wstrzymywała jakiekolwiek wysokie spotkania międzynarodowe, natomiast wszystko zamykało się w przestrzeni plotek i niedopowiedzeń. Czytałem m.in. doniesienia o romansie z prezenterką telewizyjną, że za jakieś nieokreślone winy po prostu "zniknął", podobnie jak to w poprzednich latach miało miejsce z różnymi wysokimi oficjelami i osobami publicznymi (wymienić można m.in. Hu JIntao (były przywódca Chin), Meng Hongweia (były szef Interpolu) czy Peng Shuai (tenisistka). Czasem na powierzchnię wypływali (w więzieniu bądź z publicznym przyznaniem się do winy), czasem nie — ot, po prostu Chiny, nie ma co zadawać pytań. Nieco mówiące była również cenzura w chińskim internecie zapytań o los tego ważnego państwowego urzędnika.

Pierwszy sygnał o zmianie i faktyczna zmiana

Pierwszy sygnał o potencjalnej zmianie personalnej pojawił się... wczoraj. Bo to wczoraj w komunikacie Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Chin pojawiła się informacja o zwołaniu nagłej sesji na dzień kolejny (czyli dziś), w ramach której jedynymi punktami agendy miały być draft poprawki do prawa karnego oraz "lista mianowań i odwołań", która najprawdopodobniej była najważniejszym powodem nagłości (ta poprawka może być tylko przykrywką, tak się zdarzało w przeszłości). Nagłe sesje się zdarzały już w przeszłości, wzmianki o zmianach personalnych również, ale niezmiernie rzadko z wyprzedzeniem zaledwie 1-dniowym - zazwyczaj jest to regulaminowe 7 dni wyprzedzenia. Stąd można było wywnioskować, że to właśnie zmiany Qin Ganga może dotyczyć to spotkanie. Świetnie wypunktował to znakomity NPC Observer. I to stało się dziś faktem o 15 czasu lokalnego (o 9 naszego czasu).

Chińska agencja Xinhua dała komunikat podsumowujący sesję, gdzie przegłosowanie zmiany ministra było jedynie jednozdaniową wzmianką, zastąpił go poprzedni minister Wang Yi. Żadnego wytłumaczenia czy powodu nie podano. I prawdopodobnie go nie poznamy, miejmy nadzieję, że sam Qin Gang się kiedyś pojawi. Niemniej to duży personalny cios dla samego Xi Jinpinga, że jego podopieczny i protegowany tak szybko okazał się być niezdolny do obejmowania swojej funkcji. Czy to zmieni w jakiś sposób jak jest prowadzona chińska dyplomacja? Nie, tak jak napisałem wcześniej, chiński MSZ jest jedynie wykonawcą rozkazów Xi Jinpinga, może ewentualnie ucierpieć kontakt między Chinami a USA (ale on i tak w ostatnich latach jest zły, nie ma się co oszukiwać).

Tak więc zmiana w zasadzie nic nie znaczy. Więc po co się produkowałem? Żeby pokazać chociaż nieco jak wygląda chiński sposób sprawowania władzy od wewnątrz, który dla mnie osobiście jest fascynujący Ot, takie przyjemne spędzenie popołudnia

#azjatyckaowca #chiny #polityka
f37c8bd9-04e6-405f-ba7f-c83f15382bad
Nebthtet

@bojowonastawionaowca patrząc na sposób działania Chin jako państwa też skłaniam się ku opinii, że coś przeskrobał. Swoją drogą w dużej mierze Zachód wyhodował tego węża sam przyjmując Chiny do WTO. Potem outsourcing produkcji, konsekwencje ekonomiczne w EU i USA... Cóż.

Zaloguj się aby komentować

Następna