Zdjęcie w tle
Książki

Społeczność

Książki

783
829 + 1 = 830

Tytuł: Green Town
Autor: Ray Bradbury
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788366409163
Liczba stron: 800
Ocena: 9/10

Przed lekturą byłem delikatnie zaniepokojony po zapoznaniu się z blurbem, gdyż ten obiecał przedstawianie historii w głównej mierze z perspektywy dzieci, poza tym nie miałem właściwie żadnych konkretnych oczekiwań. Okazało się, że przedmiot mojej obawy był jednym z silniejszych elementów tego niemal w całości pierwszorzędnego kawałka literatury.
Książka ta składa się z trzech zbiorów tekstów oraz jednej powieści. Pierwszy zbiór skupia się na letnich doświadczeniach Douga i Toma Spauldingów - kolejno 12- i 10-letnich chłopców z tytułowego Green Town. Teksty (a czasem wręcz tekściki) traktują o dosyć przyziemnych zajęciach i zdarzeniach, czasami jednak urastając w oczach młodzieńców do rang co najmniej wiekopomnych. Jest tu obecna zabawna, dobrze zrealizowana naiwność oraz pozytywnie nacechowana nostalgia. Drugie zestawienie nie skupia się już tylko i wyłącznie na braciach, choć wciąż oscyluje w ich pobliżu. Tutaj, powiedziałbym, głównym motywem jest odwieczna wojna "dzieci kontra dorośli", objawiająca się w obustronnym braku zrozumienia własnych racji i przekonań. Ostatni zbiór jest najbardziej swobodny i różnorodny, gdyż skupia się na szerokim przekroju mieszkańców Green Town, a sama tematyka tekstów zahacza dosłownie o co tylko dusza zapragnie. Nic więcej o nich nie napiszę, bo w innym wypadku musiałbym się chyba schylić nad każdym z osobna.
Teraz przejdę do elementu, przez który książka ta dostała ode mnie - z wielkim bólem - 9. Chodzi o powieść. Czy jest ona zła? Nie, choć wspaniała również. Chodzi o to, że nie pasuje do wszystkiego, co było przed nią. Po pierwsze i właściwie jedyne: występują tu elementy fantastyczne. Gryzło mi się to z zupełnie przyziemnymi przypadkami opisanymi na wcześniejszych stronach. Szczerze mówiąc utwór ten idealnie pasowałby do MAGowej serii grozy i nie kolidował wtedy ze zbiorami, no ale niestety w momencie premiery ta jeszcze nie istniała. Pamiętam kilka momentów, gdy napięcie i niepokój były faktycznie wyczuwalne - zupełna odmiana od letnich perypetii.
Jak dla mnie najmocniejszą stroną książki jest przedstawianie mrowia tematów, zagadnień i uczuć jak dorastanie, pamięć o sobie i innych, niezrozumienie - ponownie siebie i innych, przemijanie, wiara - tym razem głównie w siebie, niepewność jutra, strach przed nieznanym i - jak już wcześniej wspomniałem - wiele, wiele innych w sposób na tyle umiejętny i sympatyczny, że nawet jeżeli dany fragment traktuje o rzeczy generalnie uważanej za np. smutną lub przygnębiającą, to kończąc lekturę mamy na twarzy ten specyficzny rodzaj uśmiechu - nie radosny, ale... no właśnie, nie mogę dobrać słowa, ale mam nadzieję, że wiadomo o co chodzi. Dużą rolę odgrywa tutaj też uczucie nostalgii, silne zarówno dzięki częstemu śledzeniu "przygód" z perspektywy młodych oczu, jak i osadzeniu akcji w kilkunastotysięcznym miasteczku w Ameryce lat 20. XX wieku. Nie mogę również nie wspomnieć o stylu autora: kwiecisty, opisowy - momentami może za bardzo, choć mi to nie przeszkadzało - ale jednak przyjemny w odbiorze. Jedno porównanie bardzo mi się spodobało: "Dziadek, Douglas i Tom wracali do domu. W połowie drogi minęli ich Charlie Woodman, John Huff i inni chłopcy. Pędzili jak rój meteorów, a siła ich przyciągania była tak wielka, że wyrwali Douglasa spod wpływu dziadka i Toma i pociągnęli go za sobą w stronę wąwozu." - jak dla mnie coś wspaniałego.
Polecam z całego serca. Jeśli lubicie granie na nostalgii, fabułę bez eksplozji opierającą się na codziennych wydarzeniach oraz ciekawy styl, to zabierajcie się za czytanie bez wahania. Najlepiej jednak traktować "Jakiś potwór tu nadchodzi" jako zupełnie odrębną pozycję, bo za bardzo gryzie się ona tematycznie z pozostałą częścią książki. Bez tego "Green Town" dostałoby ode mnie solidne 10.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #artefakty #mag #raybradbury #ksiazkicerbera
6efac07b-7431-4ecb-8e7e-600070497d20
serotonin_enjoyer

@Cerber108 Nie czytałam tej książki ale znam powieść "Jakiś potwór tu nadchodzi" i jest to jedna z moich absolutnie ulubionych książek. Jedną z przyczyn jest właśnie ten piękny, prawie poetycki język autora. Muszę przeczytać "Green town"

Zaloguj się aby komentować

Cytat na dziś:

– Pokłon. Mówiłam ci przecież – przypomniała bez gniewu. – Czarownice się kłaniają.

Zademonstrowała.

– Ale dlaczego? – nie rozumiała Esk.

– Ponieważ czarownice muszą się wyróżniać. To część tajemnicy.

Terry Pratchett, Równoumagicznienie

#uuk
Mr.Mars

Pokłon. Taki prosty gest a tyle wart.


Esk nie ma łatwego życia.

Zaloguj się aby komentować

828 + 1 = 829

Tytuł: Klinika
Autor: Pavel Rankov
Kategoria: literatura piękna
Ocena: 6/10

#bookmeter

Pan profesor jest wprawdzie nadzwyczaj pracowity, ale też wyjątkowo zapracowany.

Absurdalną, jak się tak nad nią zastanowiłem, wydała mi się kwestia absurdu. Może nawet nie tyle kwestia absurdu samego w sobie, ale mojego, dość absurdalnego, do tego absurdu podejścia. Bo, co sobie z zaskoczeniem uświadomiłem, kiedy coś tam sobie czasami piszę, to opowieść sama często ucieka mi w jakieś absurdalno-groteskowe rejony. Pojawia się jakaś postać, jakaś myśl, jakieś zdanie, które często pchają tę historię, którą właśnie próbuję spisać właśnie w tę, a nie inną stronę. Często daję się tej sile ponieść, bywa, że czasami nawet jestem z efektów zadowolony. Jeśli natomiast chodzi o rzecz przeciwną, o mój odbiór czyjegoś absurdu, to, poza nielicznymi wyjątkami, jak pan Vonnegut czy pan Beckett, raczej jest z tym średnio.

I tak właśnie średnio było z ostatnią lekturą, którą skończyłem. Z Kliniką słowackiego pisarza, pana Pavla (Pavela?) Rankova. Jak to często zdarza się w absurdalnych historiach, tak i tutaj bohater ma przed sobą jasny i, zdawało by się, prosty cel. W tym przypadku bohater, który jednocześnie jest narratorem, chce dostać się do profesora psychiatrii. To proste, jak by się wydawało zadanie, komplikuje się na skutek okoliczności zewnętrznych: tego, że profesor jest człowiekiem niezwykle zajętym, tego, że w soboty i niedziele klinika jest nieczynna, tego, że w klinice obowiązują przepisy. No i o tym właśnie ta historia opowiada. Opowiada o wytrwałości pacjenta i sposobach radzenia sobie z napotkanymi przeszkodami. To w warstwie fabularnej.

Co natomiast znalazłem w warstwie symbolicznej? Przede wszystkim świetny pomysł, od którego wyszedł autor. Uczynienie głównym bohaterem człowieka, który chce dostać się do psychiatry, zapewne więc borykającego się z problemami psychicznymi i osadzenie go w zupełnie zwariowanym świecie, który to z kolei świat jest przedstawiony jako coś normalnego i naturalnego, to wspaniały punkt wyjścia. Poza tym podobały mi się kreacje tych, których bohater na swojej drodze spotykał, a właściwie relacje między nimi. Skonstruowanie dwóch par, palacz-recepcjonistka oraz asystent-pielęgniarka, według takiego samego schematu było urocze. I jeszcze, rzecz bardziej osobista, samo przygotowywanie się bohatera do rozmowy z profesorem. To zastanawianie się co, jak i kiedy mu powiedzieć tak bardzo przypominało mi rozmowy z moją chorującą na cukrzycę babcią, której za nic nie dało się przekonać, że wstrzymywanie się z jedzeniem słodyczy na tydzień przed wizytą u lekarza po to, żeby wyniki wyszły dobre, nie jest najlepszym pomysłem.

Mimo świetnych, tych wymienionych wyżej, ale też i kilku innych, pomysłów, pan Rankov nie przekonał mnie wykonaniem. Narracja, gdzie często trafiałem na ściany tekstu nie porwała mnie. Nie bardzo mogłem sympatyzować z głównym bohaterem, bo on w zasadzie, poza dostaniem się do profesora, nie miał żadnego innego celu, a i w tej sprawie zachowywał się jakoś biernie. Jeśli już podejmował działania, to takie, na jakie pozwalały mu okoliczności. I zdaję sobie sprawę, że prawdopodobnie było to celowe i nie mam też pomysłu na to jak tę historię można by przedstawić inaczej, tak żeby była dla mnie ciekawsza. No ale w takiej formie, w jakiej ją dostałem ciekawa i interesująca jako opowieść, czyli jako całość, niestety nie była.
e95a22ac-7897-42d2-a2c4-707b66d62f28
Wrzoo

@George_Stark O widzisz, nieco inny odbiór tej książki jednak mamy Co do sympatyzowania z bohaterem, to ja również nie odczułam z nim jakiejś więzi ani tendencji do utożsamienia się, ale wydaje mi się, że taka ta postać miała być. Może trochę, żeby nim gardzić, może mu współczuć, może być oburzonym jego postępowaniem, ale nie utożsamiać się z nim. Wydaje mi się, że autor nas wrzuca tu w rolę takiego wielkiego brata (tych kamer, które w pewnym momencie zauważa bohater), obserwatora szczura laboratoryjnego, który próbuje zachowywać się logicznie w coraz bardziej nielogicznych okolicznościach.

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Newsy książkowe od Whoresbane'a! 

Drugi news / 26.09.2024

Wydawnictwo Vesper przedstawia projekt okładek do dwóch tomów dzieł Stefana Grabińskiego. "Szalona zagroda", wraz z nowym wydaniem "Muzeum dusz czyśćcowych", w księgarniach w listopadzie 2024 roku. Poniżej krótko o treści.

Wyobraźnia Stefana Grabińskiego jest jak lokomotywa, porywająca pociąg pełen pasażerów w sferę dojmującego mroku i wyrafinowanych koszmarów.

Zapraszamy do wagonów. Skład tomu Szalona zagroda gwarantuje odwiedziny w krainach pionierskich dokonań mistrza grozy (opowiadanie tytułowe, Zez, Engramy Szatery), jak i wyprawę do dojrzałych, późnych kreacji (skandalizująca powieść Salamandra czy satanistyczny Cień Bafometa). Odważny podróżnik może zwiedzić też efekty brawurowych eksperymentów artystycznych w utworach rozproszonych i nierzadko zapomnianych (Czad, Czarna Wólka, Parkan, Lepianka w czystym polu), a nawet zagłębić się w tunele podświadomości pod fantazją „polskiego Lovecrafta” (Zmora). Podróż do niezwykłego świata, wykreowanego przez najwybitniejszego rodzimego twórcę literatury niesamowitości, w wyborze i z przewodnictwem zdeklarowanego miłośnika Grabińskiego.

#ksiazkiwhoresbane 'a - tag, pod którym chwale się nowymi nabytkami oraz wrzucam newsy o książkach
Chcesz mnie wesprzeć? Mój Onlyfans ( ͡° ͜ʖ ͡°) ⇒ patronite.pl/ksiazkiWhoresbane
#ksiazki #czytajzhejto #vesper #horror #stefangrabinski
58a91b93-2ba4-4cc2-967a-64808bd0a59b
Bing0Bang0Bong0

Kupujcie tylko jako ciekawostkę językową, nie traktujcie haseł polski Poe czy Lovecraft na poważnie, to nawet nie jest zbliżone do tych autorów i czytajcie po jednym opowiadaniu, z każdego tomu unikniecie sporej wtórności i nudy. Ogólnie nie polecam.


I jeszcze Vesper zaczyna odwalać fuszerkę, wydali wcześniej 1 tom opowiadań w innej oprawie, nie dokończyli, teraz znowu zmienili szatę graficzną, niby się zastanawiają czy nie wydać limitowanej edycji 2 tomu z pasującą do poprzedniej oprawy, ale szkoda słów na to co wyrabia ostatnio vesper.

Zaloguj się aby komentować

#nowosciksiazkowe

W przyszłym miesięcu premierę będzie miała książka Wojciecha Szewko Księga dżihadu.

Islam kształtuje współczesny świat. Poznaj jego prawdziwe oblicze.

Doktor Wojciech Szewko zabierze Cię w podróż przez historię, kulturę i doktryny islamu. Autor dostarcza rzetelnej wiedzy, której brakuje w mediach.

• Zrozum, czym naprawdę jest dżihad i jak interpretacje religii prowadzą do radykalizmu.
• Poznaj przyczyny współczesnych konfliktów i zagrożenia ze strony ekstremistów.
• Odkryj świat islamu bez uprzedzeń i uproszczeń.

Koniec z lękiem przed nieznanym. Wiedza to najlepsza obrona przed strachem. Zmień swoje spojrzenie na islam i zrozum jego wpływ na naszą codzienność.

https://alt.pl/ksiega-dzihadu-wojciech-szewko/

#ksiazki #czytajzhejto #wojna #islam
4641229c-bd96-4822-8f66-d3120275139d

Zaloguj się aby komentować

Newsy książkowe od Whoresbane'a!

Wydawnictwo Replika zapowiada następny tom serii Wierzenia i zwyczaje. "Lecznictwo ludu polskiego" Henryka Biegeleisena w księgarniach od 22 października 2024 roku. Wydanie w twardej oprawie liczy 576 stron, w cenie detalicznej 69,90 zł. Poniżej okładka i krótko o treści.

Niezwykła książka o leczeniu w czasach, gdy nauki medyczne były jeszcze w powijakach

Zanim pojawiły się tradycyjne lekarstwa wierzono, że za choroby, wszelkie dolegliwości czy urazy odpowiadają demony, a także sam diabeł. Daną przypadłość mogła też zesłać wiedźma poprzez rzucenie na kogoś uroku. W ten sposób powstały zabobony, rytuały, modlitwy czy egzorcyzmy, mające na celu odstraszyć złą siłę.

Henryk Biegeleisen, przeplatając słowiańską demonologię z wiarą chrześcijańską, mitologią, a także przekazywanymi z pokolenia na pokolenie wierzeniami starodawnych ludów, ukazuje praktyki, jakimi posługiwano się w lecznictwie. Tłumaczy zaklęcia, modlitwy czy też zażegnania, podkreślając przy tym, że najbardziej wierzono w moc słowa – nawet z pozoru nic nie znaczącego, ale mającego ogromną moc, jak choćby „Abrakadabra“.

Dlaczego żółtaczkę leczono przedmiotami koloru żółtego, a do rany po ugryzieniu psa przykładano psią sierść? Skąd pomysł, aby choroby płuc miało uleczyć jedzenie cielęcych płuc? Czy picie najobrzydliwszych mikstur faktycznie obrzydzało chorobę, powodując, że ta uciekała z ciała chorego? Lecznictwo ludu polskiego to próba odpowiedzi na niejedno tego typu pytanie.

#ksiazkiwhoresbane 'a - tag, pod którym chwale się nowymi nabytkami oraz wrzucam newsy o książkach
Chcesz mnie wesprzeć? Mój Onlyfans ( ͡° ͜ʖ ͡°) ⇒ patronite.pl/ksiazkiWhoresbane
#ksiazki #czytajzhejto #replika #wierzeniaizwyczaje #henrykbiegeleisen #historia #medycyna
1d294b76-45c4-4c3d-8c45-b2588216e31d

Zaloguj się aby komentować

827 + 1 = 828

Tytuł: Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję
Autor: Mateusz Pakuła
Kategoria: literatura piękna
Ocena: 4/10

#bookmeter

Tak, kościółkowe ludki, będę obrażał waszego bożka, na którego się spuszczacie kremem z zasranych kremówek.

To jest kolejna książka o której dużo słyszałem i która zalegała mi w czytniku już od dłuższego czasu. A tak to już jest, że kiedy człowiek postanowi wyjść z domu, to później, w związku z tym postanowionym wyjściem, pojawiają się komplikacje. Tak też było i tym razem ze mną i z książką pana Pakuły. Dowiedziałem się bowiem, że w najbliższą niedzielę odbędzie się w Kielcach spotkanie z autorem właśnie wokół Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję. – „O, pójdę!” – pomyślałem sobie i pojawił się problem, bo książkę wypadałoby najpierw przeczytać. A miałem czytać inne rzeczy.

Śmierć rodzica wydaje się rzeczą przykrą, choć potrafię sobie wyobrazić, że może być inaczej. Umieranie na raka, trwające długo, bolesne, z całym repertuarem dodatkowych wrażeń nie jest niczym pięknym. Stąd, chciałbym to zaznaczyć, nie odnoszę się w ogóle do tego co ta książka zawiera, a tylko do tego jak to prezentuje. I może trochę do tego po co powstała. Nie w sensie osobistym, nie będę rozważał dlaczego autor zdecydował się opisać śmierć swojego ojca. Raczej co może ona wnieść do dyskusji publicznej.

Pan Pakuła, jak czytam sobie w Internecie, jest dramatopisarzem. To w tym tekście czuć. Nawet nie dlatego, że dwa jego rozdziały napisane są w formie dramatu (jeden to jego sztuka Stanisław Lem vs Philip K. Dick, drugi to rozmowa z babcią Haliną), ale dlatego, że – przynajmniej według mnie – autor nie poradził sobie z przekazaniem w tym tekście emocji. Tak jakby, sposobem dramatopisarzy, tę część pozostawił aktorom i może reżyserowi swojej sztuki (swoją drogą, Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję zostało wystawione na deskach kieleckiego teatru imienia Stefana Żeromskiego – nie widziałem, jakoś nie miałem ochoty, teraz nie mam jeszcze bardziej). Jako miłośnik długich i nudnych dziewiętnastowiecznych powieści przyzwyczajony jestem do czegoś innego. Nie przemawia do mnie przedstawienie złości czy frustracji, które są dużą częścią tej historii i często uważałem je za uzasadnione, poprzez nagromadzenie wulgaryzmów i oskarżanie całego świata. Oczywiście, wydaje mi się, że rozumiem to co poczuł autor i – tak jak mówiłem – wcale nie to oceniam. Chodzi mi tylko o to, że nie uważam, żeby udało mu się tego przekazać w taki sposób, żeby to do mnie trafiło.

Sprawy które porusza pan Pakuła opisując śmierć swojego ojca to przede wszystkim kwestia eutanazji (ojciec prosił o pomoc w tym, żeby umrzeć) oraz bezduszność systemu, dodatkowo jeszcze wzmocniona zewnętrznymi okolicznościami związanymi z epidemicznymi ograniczeniami. Tak, sama scena kapelana, który wychodzi z oddziału paliatywnego wówczas, kiedy rodzina nie ma dostępu do swoich bliskich daje do myślenia, że coś tutaj jest nie tak. Z drugiej strony kawałek dalej autor bulwersuje się na wymóg zakładania szpitalnego fartucha, którego nigdzie nie może dostać, przed wejściem na oddział. Znów, z jednej strony rozumiem to, mnie samemu czasami w emocjach czy w zdenerwowaniu przychodzą do głowy rozmaite rzeczy. Z drugiej zaś, dwukrotnie chyba pisze Fakty, nie wartości! Fakty! Rozmawiajmy o faktach! A dla mnie fakty są takie, że, niezależnie, czy kapelan na salę wchodzi w fartuchu czy bez (albo czy w ogóle wchodzi czy nie), wejście kolejnej osoby bez fartucha jest zwiększeniem zagrożenia.

I wreszcie kwestia tego po co?. Jeśli ta książka miała być głosem zabranym w dyskusji o eutanazji czy funkcjonowaniu służby zdrowia, to, w moim pojmowaniu świata, głos taki jest bez wartości. Jest to swojego rodzaju krzyk i stawianie się w pozycji kogoś w rodzaju autorytetu, z założeniem z góry, że ja mam rację, a druga strona jej nie ma. Dla mnie dyskusja to coś zupełnie innego. Tyle, że obserwując debaty publiczne, coraz częściej mam wrażenie, że jestem w tym postrzeganiu jakiś odosobniony. Bo co zrobić, kiedy druga strona też twardo trwa na swoim fundamentalnym stanowisku i też stosuje metodę krzyku i agresji? Nie znam rozwiązania, nie umiem sobie w takich dyskusjach poradzić i zdaję sobie sprawę, że być może jest to moja wada. No ale nie zmienia to faktu, że mojej wewnętrznej zgody na coś takiego nie ma.

Pan Pakuła, który jest dramatopisarzem, uświadomił mi tą książką dlaczego z coraz mniejszą ochotą chodzę do teatru. I, tak się teraz zastanawiam, czy po lekturze Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję w ogóle mam ochotę iść na to spotkanie żeby posłuchać rozmowy wokół tej książki. Czy nie lepiej byłoby spożytkować niedzielne popołudnie jakoś inaczej? Na przykład czytając którąś z długich i nudnych dziewiętnastowiecznych powieści?

***

Jedna rzecz, która wyjątkowo mi się podobała, to ten, cytowany za chwilę akapit. Bo uwielbiam takie rozważania. Ale jeden akapit w całej książce to jednak dla mnie trochę za mało.

Nic. Bo poza rzeczywistością nic nie istnieje. I to podwójne zaprzeczenie nie jest przypadkowe. Ponieważ nic nie istnieje. Nie ma nicości. Nicość nie istnieje.
3b77b490-d4fb-4254-8987-3a9c5d601216
nyszom

Czyli cały dramat "Stanisław Lem vs Philip K. Dick" można znaleźć w tej książce? Główny temat mnie nie interesuje, ale akurat chętnie bym zobaczył jak sobie poradził z tym tematem, bo tych dwóch pisarzy zawsze działało mi na wyobraźnię.

Zaloguj się aby komentować

Newsy książkowe od Whoresbane'a!

Następna książka historyczna prosto z Domu Wydawniczego REBIS. "Przewodnik średniowiecznego obieżyświata" Anthony'ego Bale'a wyląduje w księgarniach 22 października 2024 roku. Wydanie w twardej oprawie zawiera 432 strony, w cenie detalicznej 99 zł. Poniżej okładka i krótko o treści.

Oszałamiająca wyprawa przez średniowieczny świat widziany oczami ówczesnych podróżników.

Historia ożywa na kartach tego niezwykłego turystycznego przewodnika, który zabiera nas w podróż z uczonymi, szpiegami, pielgrzymami i świętymi od Europy przez Persję i Indie aż po kres Ziemi. Ludzi średniowiecza fascynowały bogactwa i cuda krain rozciągających się poza obszarem, który dobrze znali, dzięki czemu zyskały popularność przewodniki, relacje z wypraw i mapy. Wykorzystując nieznane szerzej relacje, autor stworzył żywy atlas, w którym zaciera się granica między krainami rzeczywistymi a wyimaginowanymi.

Podążamy wraz z podróżnikami od zatłoczonych średniowiecznych bazarów po tajemnicze wyspy, gdzie rosły na drzewach jagnięta roślinne, poznajemy plakietki pielgrzymów, weneckie środki przeczyszczające i latające trumny, stajemy twarzą w twarz z bandytami na gościńcu i idziemy na schadzkę z egzotyczną księżniczką.

#ksiazkiwhoresbane 'a - tag, pod którym chwale się nowymi nabytkami oraz wrzucam newsy o książkach
Chcesz mnie wesprzeć? Mój Onlyfans ( ͡° ͜ʖ ͡°) ⇒ patronite.pl/ksiazkiWhoresbane
#ksiazki #czytajzhejto #rebis #historia #sredniowiecze #anthonybale
78c01d23-c6bd-4fe7-bce9-793d12d00149
CytruIina_DozyInie

Wyglada spoko ja nie mogę skończyć Europy Normana Daviesa

Zaloguj się aby komentować

Cytat na dziś:

– Ale w tym nie ma nic magicznego!

Babcia usiadła przy kuchennym stole.

– Jak w większej części magii – powiedziała. – Magia to znać odpowiednie zioła, obserwować pogodę, odkrywać zwyczaje zwierząt. I zwyczaje ludzi.

– I to wszystko? – spytała wstrząśnięta Esk.

Terry Pratchett, Równoumagicznienie

#uuk
Yes_Man

@moll nudny ten cytat dzisiaj

moll

@Yes_Man wczorajszy zawyżył poziom

malodobry

Każda wystarczająco prosta magia jest nieodróżnialna od technologii

Mr.Mars

Magia jest wszędzie.


Ja tam dzisiaj, obudziłem się w magiczny sposób, pięć minut przed budzikiem.

Zaloguj się aby komentować

825 + 1 = 826

Tytuł: Dietetyka sportowa
Autor: Barbara Frączek, Hubert Krzysztofiak, Jarosław Krzywański
Kategoria: popularnonaukowa
Wydawnictwo: PZWL Wydawnictwo Lekarskie
ISBN: 9788320055870
Liczba stron: 1180
Ocena: 9/10

Konkretna cegła wiedzy. Na pewno będę do niej wracać

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
09a86107-5f80-4f2e-8b0a-459f142cedd1
Dudleus

@Trypsyna keto to najlepsza dieta?

Zaloguj się aby komentować

Newsy książkowe od Whoresbane'a!

Dark Crayon zaprezentował ilustrację do najnowszego tomu serii grozy wydawnictwa MAG. "Dwa ognie" Christophera Buehlmana trafią do sprzedaży 30 października 2024 roku.

#ksiazkiwhoresbane 'a - tag, pod którym chwale się nowymi nabytkami oraz wrzucam newsy o książkach
Chcesz mnie wesprzeć? Mój Onlyfans ( ͡° ͜ʖ ͡°) ⇒ patronite.pl/ksiazkiWhoresbane
#ksiazki #czytajzhejto #mag #grozamag #horror #christopherbuehlman
8ff384d1-7e17-46cb-914a-11a3e7307461
Cytat na dziś:

(...) Esk całe dnie spędzała u Babci Weatherwax, ucząc się fachu: czarownictwa.

Miała wrażenie, że składa się ono wyłącznie z rzeczy do pamiętania.

Lekcje były całkiem praktyczne. Na przykład sprzątanie kuchni i Podstawy Zielarstwa. Czyszczenie w szopie kóz i Korzyści z Grzybów. Zmywanie i Przyzywanie Pomniejszych Bóstw. I zawsze pilnowanie wielkiego kotła w komórce wraz z Teorią i Praktyką Destylacji.

Terry Pratchett, Równoumagicznienie

#uuk
splash545

@moll tak trochę Wędrowyczowo się zrobiło

moll

@splash545 odrobinkę

conradowl

Teoria i praktyka destylacji brzmi jak coś, co warto powtórzyć dla utrwalenia wiedzy

LaMo.zord

@conradowl "utwardzenia wątroby" XD

moll

@conradowl i nagle chciałbyś zostać czarownicą? xD

Zaloguj się aby komentować

824 + 1 = 825
prywatny licznik: 33/?

Tytuł: Mediapolis
Autor: Tomasz Kopecki
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Zysk i s-ka
ISBN: 9788375062816
Liczba stron: 279
Ocena: 7/10

Rok 2096, raczej ponura wizja przyszłości. Betonowe miasta, szarość, brud i przygnębienie panują na świecie. Akcja osadzona jest w Złotej Republice, którą włada niepodzielnie Najwyższa Świetlistość, Pierwszy Kapłan Julio. Głównym bohaterem jest niejaki Abel, który tak w sumie to nigdy nie chciał być bohaterem, ale przypadkiem udało mu się wyłączyć telewizor, który przekazuje w każdym z mieszkań przesłanie Wielkiego Kapłana. No i się zaczęło... W tle mamy poszukiwanie zaginionej dziewczyny, ruch oporu przeciwko zakonnym, dużo strzelanin, pościgów i tortur, a przede wszystkim ciekawy pomysł z całą rzeczywistością wykreowanego świata.

Generalnie książka jest totalnym miksem najlepszych pomysłów S-F. Znajdziemy tu dużo z Roku 1984 Orwella, główny bohater trąci Limes Inferior, a sam styl pisania przywodzi mi na myśl twórczość Ziemiańskiego. Główny motyw to wypisz wymaluj Truman Show do kwadratu (sorry za spoiler xd). Nie jest to może jakaś super wybitna literatura, bo wszystko to już znamy i kiedyś gdzieś widzieliśmy czy czytaliśmy, ale jest naprawdę w porządku, koktajl wyszedł całkiem smaczny. Akcja posuwa się raźno do przodu, świat jest fajnie, spójnie wykreowany a książkę połyka się niemal jednym tchem. Solidne wakacyjne czytadło i solidna 7.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
48e42dc2-f6e8-4129-ad6c-fef17f3a03ea

Zaloguj się aby komentować

823 + 1 = 824

Tytuł: Zaginione Miasto Boga Małp
Autor: Douglas Preston
Kategoria: reportaż
Wydawnictwo: Agora
ISBN: 9788326826078
Liczba stron: 400
Ocena: 8/10

Obszerny reportaż z ekspedycji do honduraskich lasów Mosquitii w poszukiwaniu Ciudad Blanca - legendarnego Białego Miasta.
Autor, na codzień autor thrillerów, ale również i literatury faktu, dołącza do ekipy Stevena Elkinsa, który od 2 dekad gromadził wiedzę i przygotowywał się do eksploracji najbardziej niedostępnej i dziewiczej dżungli na świecie. Tym razem przełomem ma być użycie lidaru, przy pomocy którego ekipa ma nadzieje przeskanować ogromny obszar lasu z powietrza i zlokalizować potencjalne położenie ruin, które przez setki lat zostały odzyskane i pochłonięte przez naturę. Czy im się uda?

Reportaż napisany jest w fenomenalny sposób. Nie opisuje jedynie kolejnych dni ekspedycji. Bardzo wiele miejsca poświęcono początkom poszukiwań z przełomu XIX i XX wieku, opisowi przygotowań do wyprawy, szkolenia BHP (poruszono wątek sposobu przemieszczania się po dżungli i wynikających z tego zagrożeń, bardzo ciekawy wątek!!!), ale także osobistych przeżyć autora, związanych choćby z lotem starym, wysłużonym helikopterem czy bardziej filozoficznemu rozważaniu o przyczynach upadku wielkich cywilizacji. Całość okraszona ciekawymi fotografiami z miejsca zdarzenia.
Reportaż czytało się bardzo przyjemnie, polecam z całego serca.

#bookmeter
0a8e4eae-fee5-4737-b8d0-2792fdd2e92b
Vargtimmen

@tegie

Dziękuję za recenzję, na pewno postaram się dorwać tę książkę.

tegie

@Vargtimmen udanych poszukiwań!

Zaloguj się aby komentować

822 + 1 = 823

Tytuł: Cześć pracy. O kulturze zap***dolu
Autor: Zofia Smełka-Leszczyńska
Kategoria: nauki społeczne (psychologia, socjologia itd.)
Wydawnictwo: Krytyka Polityczna
Liczba stron: 320
Ocena: 5/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5124728/czesc-pracy-o-kulturze-zap-dolu

Kurczę, zapowiadało się dobrze. Ciekawa okładka, stosunkowo renomowane wydawnictwo, temat bezpieczny... No ale, właśnie.

Książka napisana jest, niestety, bardzo tendencyjnie i po to, by udowodnić tezę autorki. Tezę, że rynek pracy to sama patologia, pasja do niej to wymysł HRowców, a chęć rozwoju została nam sprzedana po to, żebyśmy jeszcze ciężej pracowali i znosili wszelkie niedogodności zatrudnienia. #antiwork na całego.

I o ile początkowo autorka starała się zachować jakiś względny poziom researchu, to później leciała już kompletnie bez weryfikacji i bez zagłębiania się w temat.

Ciekawym bonusem jest to, że w jednym z rozdziałów pada nazwisko mojego szefa.

A tak, to nie warto. Są lepsze reportaże o pracy w Polsce, poważnie.
Dobrze podsumowuje ją jedna, prosta linijka z recenzji na LubimyCzytać: "Wartość książki jest żadna."

Prywatny licznik (od początku roku): 49/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazka #ksiazki #czytajzhejto
Wrzoo userbar
a6110ab4-2245-472a-ab28-5a8f549b4d39
Arkil

Jak wartość książki jest "żadna", to dlaczego 5/10?

Wrzoo

@Arkil Bo autorka przytoczyła parę ciekawych przykładów ilustrujących jej tezę, i może gdybym nie przeczytała innych reportaży na temat pracy wcześniej, to dowiedziałabym się z niej czegoś nowego. Wartość książki jako znaczącej coś publikacji, która mogłaby zmienić rynek pracy, jest jednak żadna.

Ocena "5" w skali bookmeterowej jest opisana jako "przeciętna", i to w sumie najlepiej oddaje mój stosunek do tej książki.

wiatraczeg

@Wrzoo To brzmi jak jakiś neomarksistowski wytwór bakterii.


Sam Gates zawsze mówił, że zatrudnia tylko "leniwych" inżynierów, bo są "lepsi". Na myśli miał to, że leniwi go nie wygryza że stołka, potem ta ideologia się rozwinęła. Że niby leniuch to bardziej myśli, ma więcej wyobraźni i masę pomysłów, tylko jest "zdolny ale leniwy".


To mi przypomina też ten tekst z jednej z książek ludzi z instytutu w którym powstała teoria krytyczna. Że ludzie są "pozytywnie wolni". Taka karykatura intelektualna, bardzo niebezpieczna i demoralizująca młodzież, starszych zresztą też.

Wrzoo

@wiatraczeg nie do końca rozumiem, bo choróbsko mi pół mózgu odjęło, ale brzmisz mądrze, więc się zgodzę

wiatraczeg

@Wrzoo Miałem na myśli szkołę frankfurcką i jej teorię krytyczną, która bardzo mocno rezonuje mi z Twoim opisem tej książki.

Pirazy

@Wrzoo napisana tendencyjnie bo z zalozenia trafic ma do takiego a nie innego typu odbiorcow. Tu na hejto mamy przyklad, ze wiekszosc uwaza sam fakt, ze w ogole wstala z lozka za wystarczajacy powod, aby zarabiac powyzej sredniej krajowej, a jesli jakis pan maruda niszczyciel dobrej zabawy i usmiechow dzieci (czesto jestem to ja) wytknie im podstawowe bledy logiczne to zostaje zwyzywany od januszy

Wrzoo

@Pirazy ja się na “większość” nie nabiorę, proszę nawet nie próbować

Zaloguj się aby komentować

Cytat na dziś:

– Co to jest słoń?

– Rodzaj borsuka – wyjaśniła Babcia.

Terry Pratchett, Równoumagicznienie

#uuk
moll

@Smerf_Maruda czyli dla słoni jest nadzieja

Mr.Mars

@moll Kto udowodni babci, że tak nie jest?

moll

@Mr.Mars ochotnicy wyginęli razem z dinozaurami

GitHub

Aż mi się jeden telefon przypomniał xD

Zaloguj się aby komentować

820 + 1 = 821

Tytuł: Na dnie w Paryżu i w Londynie
Autor: George Orwell
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Bellona
ISBN: 9788311166240
Liczba stron: 256
Ocena: 7/10

Prywatny licznik 47/48

Takie to było cieniutkie i niepozorne książątko... A tematyka znowu trudna!

Książka to (okrojona) relacja o życiu w skrajnej biedzie, jakiego autor doświadczył w Paryżu i w Londynie (chociaż w swoich opisach z "części brytyjskiej" nie ogranicza się tylko do stolicy) oraz garść własnych konkluzji na temat zjawisk skrajnego ubóstwa, bezdomności i (w przypadku Anglii) włóczęgostwa. Przegląd noclegowni, nędznych hotelików, noclegów pod chmurką, lombardów, sposobów na wyżywienie się i oszukiwanie głodu, zaraz obok wątpliwych sposobów na mierny zarobek. A w tym wszystkim morze beznadziei i nudy. I teoretycznie stereotypu, który autor chciał niejako obalić.
Powieść zaangażowana społecznie i poruszająca dość trudną tematykę. Napisanie i opublikowanie czegoś takiego w latach trzydziestych musiało być jak wbicie kija w mrowisko.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #dwanascieksiazek #czytajzhejto
ErwinoRommelo

@UmytaPacha amator, by z nami pożył trochę o importowanych parówkach z kielekckim to by wiedział coto życie….

moll

@UmytaPacha brzmi to strasznie (づ•﹏•)づ

Mr.Mars

Gdyby Orwell reżyserował "Trudne sprawy" to byłyby one naprawdę trudne.

moll

@Mr.Mars i nikt by nie chciał tego puścić xD

Byk

Czytałem tą książkę około 12-14 lat temu, wywarła na mnie duże wrażenie.

Głód w człowieku otwiera jakieś pokłady sił i myśli, które człowiek syty nie zna, zgodnie z powiedzeniem: "Artysta głodny jest, bardziej płodny."

Nie mniej, nigdy w życiu nic nie przeleję na Armię Zbawienia, bo kubek herbaty i kromka z margaryną Cię nie wyżywią.

moll

@Byk na mnie nie wywarła jakiegoś wielkiego takiego ogólnego, może dlatego że mimo że autor próbował pokazać że biedny chce się z tej biedy wyrwać, to to wcale nie wynikało z postaw przedstawionych bohaterów. Oni nie chcieli poprawy swojego bytu, tylko utrzymania pewnego minimum minimum egzystencjalnego, które poniekąd im w tym błędnym kole "odpowiadało". Mnie raczej szokowało nieco to, że upadek poniżej pewnego poziomu powoduje, że przestajesz mieć aspiracje do tego, żeby zawalczyć o coś więcej

Byk

@moll Nie w każdym jest wola walki, złamanie jednostki powoduje upadek zarówno fizyczny jak i psychiczny, patrz obozy koncentracyjne. I tak nadzwyczajnej w świecie głód ogłupia, organizm nastawiony na przetrwanie nie ma sił na zwiększone działanie mózgu ponad to co niezbędne.

Może na mnie wywarła, bo chodziłem kiedyś głodny i te opisy mi pasowały

Zaloguj się aby komentować

819 + 1 = 820

Tytuł: Życiowe eksperymenty
Autor: Louisa May Alcott
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Wydawnictwo MG
ISBN: 9788382410259
Liczba stron: 496
Ocena: 7/10

Dawno nie szłam do domu z pracy z uczuciem radości w serduszku, że wracam, żeby czytać coś na co nie mogę się doczekać

To uczucie wzbudziła we mnie obiektywnie bardzo źle napisana książka Życiowe eksperymenty Louisy May Alcott, tej od Małych kobietek. To nie jest dobra książka i nie mogłabym jej z czystym sercem polecić nikomu, ale sprawiła mi ogromnie dużo radości.

To opowieść o młodej dziewczynie, która na kilka lat przed wojną secesyjną próbuje samodzielnie pokierować swoim życiem, a los niesie ją w różnych kierunkach.

W związku z tym, że przywiązałam się do bohaterki, to gdy zaręczyła się na sporo sporo stron przed końcem książki poczułam się jak Book Goblin:

https://youtu.be/n14hzo1PiV8?si=JzrsucteFWnhmnVs

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
3d05d7bb-7e17-4952-b20a-190009a94364
Wrzoo

@KatieWee ten filmik to sama prawda 🥲

KatieWee

@Wrzoo Book Goblin w innych filmikach mówi o wielu traumach z jakimi się mierzymy, na przykład o książkach w serii wydanych w różnych formatach, brr...

Wrzoo

@KatieWee muszę nadrobić tę twórczość w takim razie :D

Zaloguj się aby komentować