816 + 1 = 817
Tytuł: Historia pszczół
Autor: Maja Lunde
Kategoria: literatura piękna
Ocena: 6/10
#bookmeter
Na szczęście pszczoły mogą pokonać wiele kilometrów dziennie, zapylić tysiące kwiatów. Bez nich kwiaty byłyby tak samo bezproduktywne jak uczestniczki konkursu piękności.
Wydaje się to być całkiem dobrym interesem: kupuje się jedną książkę, a dostaje trzy historie. No chyba, że chodzi o to, żeby w tej naszej odliczance się ścigać, to wtedy lepiej byłoby odwrotnie: jedna historia rozbita na trzy tomy na przykład. Ale w
Historii pszczół historie są trzy, choć można potraktować je też jako osobne wątki jednej historii i wówczas w
Historii pszczół mamy tylko jedną historię. Pszczół.
I chyba tak właśnie najlepiej byłoby traktować tę książkę, tym bardziej, że każdy z wątków, punktowo osadzonych w czasie na przestrzeni mniej więcej trzech wieków, w taki czy inny sposób łączy się ze sobą. Przeszłość wpływa na przyszłość i to w sposób niekiedy nie najlepszy. No ale jest jeszcze nadzieja.
Każdy z wątków, które łączy problematyka wymierania pszczół, opisana według klasycznej krzywej dramaturgicznej, z wyraźnie zaznaczonymi katastrofami, a która pokrywa się z historią przemysłu pszczelarskiego (CCD – zespół masowego ginięcia pszczoły miodnej był przecież powodem powstania tej książki) zbudowany jest też na własnej dramaturgii. Dramaturgia ta, w przypadku każdej z historii, dotyczy relacji rodzica z dzieckiem. Ciekawym jest to, że w historii Williama i Georga problem z potomkiem, z jakim zmagają się ojcowie, jest dokładnie odwrotny. Na dystansie kilku pokoleń ojcowie, którzy chcą dla swoich synów dobrze, ale dobrze po swojemu, mają wobec tych swoich potomków zupełnie odwrotne zamiary. To było ciekawe. Trzecia historia, rozgrywająca się w przyszłości, dotyczy innego rodzaju zmartwienia, jakie, tym razem matka, Tao, ma w związku ze swoim synem.
Te trzy wątki przeplatają się ze sobą nie tylko fabularnie, ale i narracyjnie. Kolejne rozdziały, prezentujące kolejną opowieść liniowo, przeplatają się ze sobą w różnej kolejności. To również ciekawy zabieg, który daje czytelnikowi wskazówkę, że to nie przypadek, że tak odległe zdarzenia opisane są w jednym tomie. Pomysł fajny.
Wykonanie też całkiem niezłe, choć z pewnymi zastrzeżeniami. Przede wszystkim wizja przyszłości, ta wątku Tao, nie bardzo mnie przekonała. Oparta była na jednym wyłącznie pomyśle, na wyginięciu pszczół, a wszystko inne w tej wizji świata było stworzone trochę po łebkach. Rozwiązania zastosowane przez panią Linde przy jego konstrukcji często wyglądały mi na pójście na łatwiznę po to, żeby dostępne były narzędzia, przy pomocy której można pchnąć fabułę do przodu. To mi zgrzytało i uważam, że autorce nie bardzo wyszło. Choć i tak to tło wątku dotyczącego przyszłości było lepsze niż tło przeszłości i przyszłości. Te z kolei, miałem wrażenie, zawieszone są w nicości. I wiem, że celem autorki było coś innego, i ten cel udało jej się osiągnąć, ale jakoś tak mało malowniczo było.
Dziwne też wydało mi się tłumaczenie. Co jakiś czas trafiałem na jakieś niebrzmiące zdania, jakieś zestawienia niepasujących do siebie wyrazów, jakieś niezgrabne sformułowania – co, szczerze mówiąc, dość mnie zdziwiło: w tej warstwie, akurat z pozycjami Wydawnictwa Literackiego, nie miałem do tej pory nieprzyjemnych przejść. To również sprawiało, że, choć same relacje między bohaterami i trawiące ich (a też świat i czasu, które reprezentowali) problemy, wymyślone były ciekawie, to sposób ich przedstawienia odbierał mi sporo przyjemności z lektury.
Ta książka,
Historia pszczół, to pierwsza część
Kwartetu klimatycznego pani Lunde, serii książek, które ostrzegać mają przed możliwymi konsekwencjami wynikającymi z zaniedbań, jakie, jako ludzie, czynimy względem środowiska. Z tego co czytam o kolejnych częściach,
Błękicie, opowiadającym o wodzie,
Ostatnim, opowiadającym o koniach Przewalskiego i wydanym w tym roku w Polsce, pochodzącym z 2022 roku
Śnie o drzewie, opowiadającym – niespodzianka! – o drzewach, napisane według tego samego schematu – trzech narratorów, trzy plany czasowe, trzy łączące się ze sobą wątki i konsekwencje naszych ekologicznych zaniedbań. Zastanawiam się jednak, czy je same, po lekturze
Historii pszczół, w ogóle mam ochotę czytać.