#rowerowyrownik

123
1905
136718 + 2 + 2 + 2 + 3 + 5 + 37 + 2 +2 + 2+ 2 + 2 +2 + 37 + 2 + 2 + 90 + 2 + 2 + 64 + 46 = 137026

_Jestę matamatykię _

Ale o tym później.

Ostatnie półtorej tygodnia jazd, głównie dpd i kominy. Na niedzielę miałem zaplanowany wypad w Góry Sowie, ale pogoda się zes***a i pozostał krótki, popołudniowy wywiad na Górę Prababka. Było dosyć wietrznie, na tyle, że zjazd który zazwyczaj kończy się prędkościami ok. 45 km/h kończył się na 30, za to powrót pod górkę był raptem o 5 km/h wolniejszy. Na koniec się spieszyłem do domu, na powrocie luba zaskoczyła zamówionym gastro, no i ani się nie porozciągałem, ani nie wyspałem. Konsekwencją tego następnego dnia był absolutny brak regeneracji i chyba największa czworogłowa niemoc AD 2024. Noga w ogóle nie podawała. Zrobiłem sobie zatem dzień przerwy i na wczoraj został jeden krok do postanowionego na lipiec celu: zrobić 51 km, żeby dobić do 1000 km w tym miesiącu. Sprawdziłem archiwum tras, no i tak popodliczalem, że jak wróciłem do domu, to się okazało, że zrobiłem 46 km XDD Zatem niestety cel nie został osiągnięty i szansa na 1000+ będzie dopiero we wrześniu, gdyż za 2 tygodnie urlop i 16 dni absolutnej regeneracji, ponieważ czuję się już fest przemęczony.
Dołączam parę ładniejszych zdjęć, pozdro.

#rowerowyrownik #szosa
034e1b33-08d8-49cc-bde7-99a7a5e53d1e
20cc8556-40b6-484a-bb3c-1ae38190905b
0ac79451-a986-465a-843d-04496e3e4600
d9a0ce99-3bb5-4695-b62c-916b868bb88d
6fbaf07a-5f38-4caf-8a3c-3a4211f29cfb
pluszowy_zergling

Widoczki <3 (A dystans i przewyższenia wraz z formą się powolutku będą rzeźbić ;) )

Zaloguj się aby komentować

136 495 + 109 + 114 = 136 718

Takie tam ze środy i czwartku. W środę pojechałem sobie zobaczyć lokalne końce świata (czyli objazd byłych PGR).

Czwartek to wypad na kawkę do Kołobrzegu. Może mają byle jaką infrastrukturę rowerową, ale za to niemal wszyscy poruszają się po niej w kompletnym chaosie...)

#rowerowyrownik

Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/rowerowyrownik/
55a6b68b-ad09-4373-9d28-984faf2a68df
pluszowy_zergling

O, wiatraki! Wgl ciężko postawić wiatrak w PL sensownie i legalnie.

Zaloguj się aby komentować

136 353 + 24 + 3 + 3 + 3 + 3 + 3 + 3 + 85 + 15 = 136 495

Słabiutki to był lipiec ale po czerwcu motywacja mocno siadła ;)

Z pozytywów to w końcu udało mi się zaliczyć Kaszubską Marszrutę i to do tego całą ekipą.

A już jutro jadę moje pierwsze #200km :) trasa Bydgoszcz - Gdańsk

#rower #gravel #mtb

#rowerowyrownik

Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/rowerowyrownik/
e28ce280-ba36-4fc3-a0ad-49f54e534995
pluszowy_zergling

Powodzenia, daj nam znać jak poszło i zdjęcia proszę :)

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Halo, słychać mnie? 1 sierpień nas zaskoczył, więc lecimy z podsumowaniem naszych wypocin zarejestrowanych w #garmin

Identycznie jak miesiąc temu, przyjąłem kilka nowych zaproszeń do naszej grupy, ale kilka osób uciekło, dzięki czemu wciąż jest nas równo 70!

Kroki zarejestrowało ponad 65%, czyli 45 osób, a najwięcej:

  1. Patryk - 725,238
  2. @scorp  - 630,320
  3. @Trypsyna - 581,275

#bieganie #biegajzhejto #sztafeta zachęciło 44% czyli 31 z nas, a największe dystanse pokonali:

  1. @scorp - 348.8 km
  2. @enron - 318.6 km
  3. @Trypsyna - 266.9 km

Połowa (prawie) grypowiczów wyruszyła na #rower #rowerowyrownik , 32 osoby, a największe dystanse, to:

  1. Tom Ash - 2,957.3 km
  2. @Pomidorek - 1,601.5 km
  3. @pluszowy_zergling - 1,436.9 km

#ksiezycowyspacer 22 uczestników, co daje lekko ponad 30%, a najdalej zaszli:

  1. @bacteria - 139.5 km
  2. Krzysiek - 133.2 km
  3. @scorp - 90.3 km

#plywanie jak zwykle niewielu śmiałków, jedynie 9 osób, a odległości na podium następujące:

  1. @wonsz - 45,000 m
  2. @bacteria - 13,328 m
  3. @Pigachu - 11,106 m

Wszystkim gratuluję, jak zwykle piękne wyniki w każdej dyscyplinie!!
P.S. Zaraz wrzucam nowe wyzwania na sierpień:)
P.S.2. Pojawiło się sporo nowych, anonimowych osób w czołówce, jeśli chcecie być wołani po nicku dajcie znać na PW, bądź w komentarzu, który to wy
nxo userbar
8fc77756-1893-47ec-a8d9-d5aea52ab2c1
Trypsyna

Owocny to był miesiąc, dzięki za podsumowanie 🤝

K44

@nxo Ile wpisowe? Może by się dopisał 🙂

nxo

@K44 piorun pod wpisem co miesoac do końca zestawien miesiecznych, nie ma lekko:)

K44

@nxo Wchodzę w to!

nxo

@gryzli ok, moze nie zapomne Cie dopisac:)

Zaloguj się aby komentować

136 289 + 39 + 25 = 136 353

Monte Lussari. Kto oglądał przedostatni etap Gito d'italia w zeszłym roku, ten wie, kto nie, to warto zobaczyć. Ponad 7 kilometrów podjazdu ze średnim nachyleniem 12,1% , w tym 4km gdzie jest permamentne 14-18%. Czaiłem się na tą górkę już od jakiegoś czasu, ale dopiero dziś się zdecydowałem i udało się Ttochę się obawiałem jak to będzie z wpinaniem na takich stromiznach, ale na szczęście nie było takiej konieczności. - nie potrzebowałem robić przerwy. Pewną trudność sprawiało picie, musiałem wyczekiwać "płaskich" 10% żeby puścić kierownicę i nie obawiać się gleby, a pod koniec podjazdu żałowałem, że nie miałem picia w plecaku z rurką, bo zmęczenie i nachylenie nie pozwalały sięgać po bidon.. Wiele razy też podbijało mi przednie koło, trzeba było dociskać przód by nie polecieć na plecy. Trasa jest betonowa, krucha, pełno na niej ostrych kamieni. Jest też wąska i stroma, na tyle, że zabroniony jest zjazd powrotny, trzeba korzystać z gondolki. Po drodze minąłem tabliczkę w miejscu gdzie Roglicowi spadł łańcuch na wyściigu, ale nie dałem rady zdrobić fotki, bo tam jest 19%. Na górze czekały piękne widoki, chłodzący wietrzyk i duma z osiągnięcia:)
#rower #szosa #rowerowyrownik
5be8f028-bff2-478e-8406-59880e5b2d1f
111040a8-f90b-455b-ac1e-ee067a29bdf0
8d25f707-5b93-442a-a004-f4fc368e1c1a
21a63592-6ef0-4e1d-a5a2-8b4bd6610e66
knoor

@austrionauta Ło kurde, niezłe tempo, ile tam watów kręcisz wariacie?

pluszowy_zergling

Jezusie, Maryjo. Gratulacje!!!

austrionauta

@knoor no właśnie wcale nie szły tam jakieś duże waty, bo bałem się zagotować. Cel był przejechać, może za jakiś czas zobaczę czy mozna szybciej;)

Zaloguj się aby komentować

136 189 + 100 = 136 289

Jest, w końcu, po 4 (chyba) miesiącach od kiedy jeżdżę, wpadła dzisiaj pierwsza setka, setunia, seteczka.

Doskonała pogoda, świetne widoki i dzisiaj Kujawy. Jeden z najpiękniejszych regionów Polski. I wcale nie tak płasko!

Trochę wiatru w twarz na pierwszych 50 km.

#rower #nowywlascicielhejto

#rowerowyrownik

Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/rowerowyrownik/
a77a48e9-29a1-42c9-8151-6394965765a6
8f59e6a6-65d5-49e9-8d13-56807a60abe0
905980bf-3885-4f0b-9fab-07cbbd43606c
115c629a-f91f-45cf-8bb7-b0179b618087
0b13bb14-c188-47d4-a321-ca3021767fd7
Loginus07

jaka piękna kostka na rynku ^^ i jeszcze ta Biedronka w tle xD

AdelbertVonBimberstein

@Loginus07 ej, ryneczek w sumie niczego sobie. Są nowe nasadzenia, jak im dać z 10 lat to będzie mega dużo cienia. Fontanna robi robotę, jak zawieje to mgiełka na pół rynku. Generalnie jest bardziej kameralny niż wygląda w obiektywie. Koronowo jakby co.

Zaloguj się aby komentować

135 800 + 144 = 135 944

Jeszcze raz troszkę Słowenii na koniec lipca. Zawsze planowałem odwiedzić jezioro Bled, ale wiadomo jak to jest jak coś jest niedaleko, zawsze coś innego ma priorytet. W końcu tam dotarłem - no jezioro jak jezioro w Alpach, ładne położone, bardzo turystyczne i zatłoczone. Za to wracając wybrałem trasę przez Radovnę do Mojstrany i powiem krótko: wow! Nie jest to może najłatwiejszy odcinek (16km, 300m przewyższeń, w tym raz 18%) ale jest fantastyczna. Widoki, cisza, rzeka płynąca przez las, prawie brak aut, dobra nawierzchnia i doskonała pogoda.. Cóż chcieć więcej?
#szosa #rower #rowerowyrownik
e7ca99f5-dcfe-45d8-8e5d-32b8aa2daf86
12c2af2c-1980-4bee-85bd-37b2cd270bb8
d2fdf065-fa1f-499d-805f-234eee128244
2edc7f5d-b40a-423b-89dc-c556aabd11d7

Zaloguj się aby komentować

135 598 + 2 + 2 + 28 + 28 + 34 + 27 + 40 + 2 + 3 + 3 + 4 + 29 = 135 800

Jazdy od 15.07. do 28.07.2024.

Pomimo urlopu ze względu na przeprowadzkę specjalnie dużo czasu na jeżdżenie nie było. Udało mi się jednak pięć dni z rzędu zrobić ponad 25 km, dzięki czemu wpadł odpowiedni znaczek na statshunters.

Na zdjęciu zbiorniki nieznanego mi przeznaczenia przy zakładach chemicznych we Frankfurcie-Griesheim. Na drugiej fotce panorama drapaczy chmur o zachodzie słońca widziana z Mostu Ignaza Bubisa na Menie.

#rowerowyrownik

Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/rowerowyrownik/
c8cd6716-7566-48d5-99bf-c7a063bf63ed
81763e21-c9b6-4e47-ad19-91e80b3cb601
ErwinoRommelo

Co to za tajny kompleks badawczy, to tam robili tego Covida?

sierzant_armii_12_malp

@ErwinoRommelo Nie, tam pracujemy nad następcą - COVID był testem, chcieliśmy sprawdzić, ilu ludzi się nie zaszczepi, i czy rzeczywiście będzie to najgłupsza część społeczeństwa.


Teraz już wiemy. Tym razem szczepionka będzie dostępna dużo szybciej, w ilości akurat wystarczającej do zaszczepienia tych, co przyjęli szprycę na COVID (będą mieli pierwszeństwo). Rozważamy też zaktualizowanie szczepionek na COVID, żeby „przypadkiem” chroniły przed następcą - ale to jest jeszcze w trakcie dyskusji.


Niestety, ludzi na świecie jest zbyt dużo, i coś z tym trzeba zrobić. Wielka wojna nie jest rozwiązaniem, bo zabija też mądrych i porządnych, niszczy infrastrukturę, powoduje skażenie środowiska.


No i chcemy też, żeby wolny rynek obniżył ceny mieszkań.


Sporo korporacji technologicznych nam pomaga. Teraz jak chcesz zatrudnić jakiegoś speca we Frankfurcie czy Monachium, to on ci rzuca oczekiwania płacowe z kosmosu i mówi, że przy tamtejszym rynku mieszkaniowym to za mniej mu się nie opłaca przeprowadzać, i albo mu dasz tyle co on chce, albo papa. Korporacjom się to nie podoba.

Aleksandros

@ErwinoRommelo To jest to miejsce. Praktycznie bezpośrednio nad Menem. Z moją wiedzą mogę tylko domniemywać, że są to jakieś zbiorniki

140d0640-e839-4944-ade5-11bb0a209995

Zaloguj się aby komentować

135 532 + 45 + 10 + 11 = 135 598

Szukam takiej małej torby na rurę, żeby móc spakować jakieś żelki i wcinać w trakcie tripa, możecie coś polecić?
na obrazku jest nawet za duża, może być coś mniejszego

Raczej coś taniego bo nie wiem czy się u mnie sprawdzi, nie musi mieć żadnych kieszonek.
Zależy mi tylko żeby nie latała na boki i nie irytowała w trakcie jazdy

#rowerowyrownik
Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/rowerowyrownik/
6201be38-01ff-415d-b05f-1596e8e4d8ea
Stashqo

@duk bierz tylko odpowiedni do potrzeb rozmiar. Mój toptube ma 0,8l i jest fajny, zgrabny ale jedyne co tam wchodzi to telefon, klucze do domu, etui na słuchawki i jak się uprzeć to ze 2-3 żele.

VonTrupka

@duk przy tego typu torbach patrz na mocowanie do sztycy mostkowej, bo jak nie masz płaskiej ramy z góry, to się będą przekręcać na boki przy gównianej gumce która ma służyć za "solidne" mocowanie do sztycy

ja kupiłem taką ponad 10 lat temu jakoś tak za stówę (wtedy stuwa to jeszcze coś znaczyła), zanim jeszcze stały się popularne i tym przednim rzepem to sobie można dupę podetrzeć a nie zapinać do koła

jeśli już to bardziej taką, bo ma solidniejsze spięcie ze sztycą; niekoniecznie tą i w tej cenie


https://pl.aliexpress.com/item/1005006965746808.html?utparam-url=scene%3Asearch|query\_from%3A&search\_p4p\_id=20240730133918313295793603000001182813\_6


niestety, po szybkim przeglądzie nie znajduję takich małych torebek na mostek, a jedyne jakie widzę to te z frontem na telefon, toteż nie zobrazuję

Zaloguj się aby komentować

135 383 + 46 + 43 = 135 472

Dwa weekendowe spacery na #szosa, z Pan @Mordi. (。◕‿‿◕。)

#rowerowyrownik #vanrysel

Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/rowerowyrownik/
1f30cbcc-61ae-4ff6-aeb4-3f27623d5c05
Mr.Mars

To zdjęcie to takie artystyczne.

vvitch

@Mr.Mars Hmmm, powiedzmy. Jakby co, to pomysł podpatrzony u kogoś innego dawno, dawno temu.

Karonon

@vvitch a ja od tygodnia ani kilometra leżę i choruję

pluszowy_zergling

@Karonon Współczuć, nic tak nie niszczy jak brak rowurka... mnie czeka od jutra przerwa aż do piątku, będę musiał nadrobić chodem i bieganiem ~~

vvitch

@Karonon Zdrowia! Może musisz to rozjeździć?

pluszowy_zergling

Aham, @vvitch jak zrobiłem 158 ciurkiem to przez tydzień chodziłem jak kaczka, a Tamten erm wincyj, no nieźle nieźle się wozicie

vvitch

@pluszowy_zergling Hmmm, jakby to powiedzieć, dupę trzeba przyzwyczajać. Będzie tylko lepiej.

Zaloguj się aby komentować

135 289 + 94 = 135 383

Na zakończenie bardzo rowerowego tygodnia bardzo przyjemna trasa na #szosa Jeden dupny podjazd, a potem do końca z górki.
#rower #rowerowyrownik
2b55b791-899b-49a5-9bd0-f25f066c503b
3d39782a-b9e6-4db0-8f3f-0dc2c2190dd2
5d06742e-4d90-42b9-9d8c-fa538c9dc903
pluszowy_zergling

1.3 km up, dupny potwierdzam I zrobiłeś 100wę szybciej, niż większość "przeciętnych ludzi" po płaskim

Coś podejrzewam, że na HejtoUstawceRowerowej bym ciągnął tyły, fajną mamy ekipę

Zaloguj się aby komentować

135 190 + 40 + 53 + 6 + 216 (pracodomożycioogonek reszta tygodnia, co ja poradzę, rower is my life) = 135 505

Doberek kochani rowerzyści

Jakoś standardowe przeloty w tym tygodniu, poza nocnym rajdem rowerowym, który zamienia się powoli w ustawkę.

Jak ja jestem z siebie dumny, że sobie zamówiłem ekstra obiadek we wtorek przed tym rajdem, trochę "chłopy" zamiast jechać spokojnie to przeciorali grupę niemiłosiernie.

Wydarzonko:

https://www.facebook.com/events/859928172672641

Opis:

Przylasek Rusiecki, Osiedle Piastów i Kościelniki - co łączy te miejsca? Łączy je kolej. A dokładnie - będzie je łączyć. W każdym z tych miejsc powstaje przystanek kolejowy. Pojedziemy sprawdzić stan prac. Czy da się je połączyć też rowerem? Kto jak kto - my raczej dany radę!

No fajnie te roboty wyglądają, może kiedyś będziemy mieli przyzwoitą kolej aglomeracyjną w Krakowie.

Za to w sobotę sobie tak turlałem lekko po mieście, w Parku Jordana odbywał się Festiwal Kultury Białoruskiej, na pohybel kartoflanemu dyktatorowi. (I przy okazji naprawdę fajne mixy DJe puszczali ). Były prelekcje o tym, jak wygląda życie na Białorusi i z czym na co dzień musi mierzyć się Polonia.

Udanego kręcenia wam, świetnej pogody i "motzy" w nodze!

\o/

#rowerowyrownik

Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/rowerowyrownik/
7b03f388-e7c2-464a-820b-eec04db599db
bdfadd88-7faf-45d4-8d36-82f68d70e7c5
86c17f71-02e0-4664-82f5-a3ce49ed05cf
9a15f4e7-56ed-4c5d-8918-58edbd5a494a
Loginus07

@pluszowy_zergling za 2 miesiące nocny rajdy rowerowe to będą powroty z domu do pracy ^^

pluszowy_zergling

@Loginus07 prawda Ale staram się cały rok kręcić, przy czym w zimie faktycznie po odkryciu trenażera jest to kusząca opcja, by ominąć konieczność całkowitej wymiany napędu...

Zaloguj się aby komentować

134 686 + 50 + 104 + 87 + 76 + 36 + 81 + 70 = 135 190

Nienajgorszy tydzień, szkoda, że dziś tak wieje, bo bym jeszcze coś dorzucił.

#rowerowyrownik

Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/rowerowyrownik/
Zielczan userbar
ede654ea-e609-425b-942e-3003b5df3dab
pluszowy_zergling

Ślicznie naturlane, masz mocną średnią na sporych dystansach, Dzik \o/ Korzystajmy z pogody, zanim się nie zrobi "zimno, ciemno, mokro, Polzga".

Zaloguj się aby komentować

133 846 + 734 + 45 + 61 = 134 686

Koszalin - Jaworzno rowerem.

Bez spania, bez drzemek (bowiem ze spaniem się nie liczy) ale za to powoli.

Dla tych którym nie będzie się chciało czytać:

Wyjechałem z Koszalina w sobotę przed siódmą rano, a do Jaworzna dotarłem w niedzielę po godzinie dziewiętnastej.

Dystans: 734km

Czas jazdy netto: 3028

Czas jazdy brutto: 3750

Przewyższenia: 3003 metry

Średnia: 24,3km/h

Budzik jak zawsze wyrywa mnie ze snu zdecydowanie za wcześnie. Wraz ze mną wstaje @vvitch, która tym razem potowarzyszy mi przez ledwie mrugnięcie okiem. Jedzie bowiem do pracy zarobić na kubeczek wody i pajdkę chleba. Ja zaś, będąc lekkoduchem i włóczęgą z natury, jadę nieco dalej.

Śpiesznie wychodzimy z domu i, jak już się rzekło moimi rękoma nieco wyżej, przez mrugnięcie okiem jedziemy razem. Mrugnięcia okiem mają tę właściwość, że trwają krótko, ledwie mrugnięcie okiem, toteż po krótkiej chwili rozstajemy się na rozstaju dróg. Jest słoneczny sobotni poranek. Przede mną długa droga, pełna przygód, niebezpieczeństw i niebezpiecznych przygód, z których, jak zawsze, mam nadzieję wyjść cało, a które na ogół nie mają miejsca.

Komu w drogę temu bidon w dłoń, skarpety na stopy i rower pod zadek jak mawiam od czasu do czasu. I pomimo tego, że trochę mi się nie chce, jadę. Skoro już wstałem…

Poranek mija dość leniwie. Z zapowiadanych trzynastu stopni Celsjusza pozostaje tylko kłamliwe wspomnienie w ustach Tomasza Zubilewicza, który objawił mi się na ekranie telewizora jakiś czas wcześniej.

Za Białogardem ściągam rękawki wykonując pierwszą sikpauzę tego dnia. Oczywiście rękawki ściągam w osobnym procesie niż wykonuję sikpauzę, bowiem zachodzi niebezpieczeństwo nawilżenia sobie nie tego elementu ubioru którego nawilżenia bym sobie życzył. Przelatując przez Białogard najeżdżam tylnym kołem na nieco zbyt wysoko wystającą ze ścieżki rowerowej kostkę i przez chwilę czuję jak ucieka mi tylne koło. Niweluję to dość głośnym “Oooooo-oooooo” i jadę dalej, bowiem moje umiejętności akrobaty oraz perfekcyjne panowanie nad rowerem powodują, że zupełnym przypadkiem się nie przewracam.

Za Białogardem wjeżdżam pomiędzy pola i lasy, upstrzone tym, czym upstrzone bywają pola i lasy: drzewami, żytem i zbożem przeznaczonymi na potrzeby tych lokalnych jak i mniej lokalnych pijaków oraz wiatrakami - te z kolei, jak przystało na wiatraki, straszą swoją obecnością Janusza Kowalskiego.

Teren zaczyna lekko falować, pojawiają się fałdki i niewielkie hopy. Przejeżdżam przez Rąbino kierując się na południe. Za wsią Sława zaczynają się długie fragmenty nieco podlejszego asfaltu - ten z pewnością pamięta (przynajmniej gdzieniegdzie) szczęśliwie miniony poprzedni ustrój. Długie fragmenty cuchną nostalgią okresu transformacji, a jeszcze kawałek dalej, na krzywym płocie ropiejącej rudery wisi przypomnienie ostatnich ośmiu lat - plakat wyborczy jakiegoś lokalnego idioty z Partii.

Pierwszą dłuższą pauzę robię w Złocieńcu. Zatrzymuję się w Żabce i zajadam hotdogiem ze smalcem (a tak naprawdę to nie - zajadam się hotdogiem bez smalcu), popijam wodą z kałuży (a tak naprawdę to nie - popijam wodą nie z kałuży) i do tego wszystkiego wpierdalam sobie Snickersa którego ukradłem ministrantowi. Słoneczko zaczyna grzać dość poważnie (wcześniej bowiem stroiło sobie żarty i grzało na niby). Piszę do ukochanej i melduję że trochę mnie plecy bolą. Ból pleców na tym etapie jazdy jest zwiastunem raczej ponurym z co najmniej dwóch powodów. Pierwszym jest fakt, że będzie powtórka z Warszawy, podczas której chciałem sobie kręgosłup wyrwać i wsadzić wiadomo gdzie (do podsiodłówki). Drugim jest fakt, że nie przejechałem jeszcze stu kilometrów, a już napisałem więcej tekstu niż przy niekiedy dłuższych lub ciekawszych wypadach. W obydwu przypadkach zapowiada się męczarnia - mnie będzie bolało, a Was (przynajmniej te trzy osoby które doczytają do końca) zanudzę swoimi wypocinami. Można jeszcze zaprzestać czytania. No dobra, sami chcecie…

Ze Złocieńca, dla odmiany, podobnie jak z Białogardu, wyjeżdżam na południe i kieruję się do Mirosławca. Tam mam przewidzianą kolejną pauzę w kolejnej tego dnia Żabce. Gdy docieram na miejsce okazuje się, że po Żabce pozostało jedynie niewyraźne wspomnienie w sercach lokalnej społeczności - sklep zniknął. Mam w bidonach jeszcze trochę wody więc niezrażony brakiem płaza jadę dalej.

Okoliczności przyrody są takie jakie są - jadę pośród od dawna nie uprawianych pól, zarośniętych teraz i niczym nieróżniących się od łąk, których to od pól nie odróżniam. Od czasu do czasu wjeżdżam pomiędzy drzewa zaznając nieco cienia i ochłody od coraz bardziej grzejącego słońca. Niewiele piasku przesypuje się w klepsydrze, niewiele wody upływa w rzece Cieszynce, którą minąłem przed kilkoma chwilami licząc od wcześniej i nim się obejrzałem dotarłem do Płaskopolski.

W Trzciance robię pauzę na Orlenie, na którym miarkuję czemu mi tak grzeje… Przypomniałem sobie, że zgodnie z zapowiedziami Tomasza Zubilewicza, poranek miał być cokolwiek rześki. Mając to na uwadze, na potówkę a pod koszulkę założyłem dodatkową warstwę aby nie wyziębić sutków - warstwę o której właśnie sobie przypomniałem. Pospiesznie ją zdejmuję - od razu robi się o wiele lepiej. Zajadam się tym, czym się zajadam i piję to co wypijam. Chwilkę odpoczywam, wymieniając w tak zwanym międzyczasie wiadomości z ukochaną. Z nieukrywaną ulgą zauważam że przestają boleć mnie plecy - biorę to za dobry prognostyk, dobrą monetę i dobrą nowinę, której nie przyniosło mi trzech nafuranych włóczęgów i zbieram się do dalszej jazdy.

W objęciach upału przejeżdżam przez kolejne zapomniane wioski, dawno nieodwiedzane pola i lasy, podziwiając to,m co akurat do podziwiania w mijanych przeze mnie okolicach jest - czyli zwykle nic lub niewiele. W tak nudnych okolicznościach mijanych okolic dojeżdżam do Obrzycka, w którym uzupełniam wodę w kolejnej odwiedzonej tego dnia Żabce. Piszę do @vvitch że w zasadzie to jest ok i lecę dalej na kolejną nieco dłuższą pauzę, która ma mi przypaść w udziale w Szamotułach. Tam docieram w okolicach wieczorynki. Zjadam co mam zjeść, uzupełniam po raz kolejny wodę w bidonach, która ulatuje dość szybko w trwającym, choć już zbliżającym się ku końcowi upale. Po kilku lub kilkunastu chwilach ruszam dalej.

Zachodzące słońce zaczyna pięknie malować nieboskłon płaskiej ziemi więc kilka razy zatrzymuję się popatrzeć i porobić zdjęcia. Im dalej w las, którego nie ma (bowiem jadę głównie przez pola na których pracują kombajny) tym ciemniej. Przeskakuję przez kolejne zapadłe wsie i miasteczka w których życie albo zaczyna z wolna zamierać i po ulicach snują się ostatni przedstawiciele lokalnych społeczności, powracający chwiejnie do swoich ruder, albo już zamarło i wszelcy plugawi Menelowie zalegli już, pochowani w swoich cuchnących norach. Mijam Buk w którym nieco źle skręcam (ale miarkuję dość szybko że jadę źle bowiem Wahoo wrzeszczy i mruga światełkami oznajmiając i pytają jednocześnie - kaj lecisz ciulu!) i w ciemnościach docieram do kolejnego miejsca Odpoczynku Nocnych Pedalarzy - na Orlen w Granowie. Zjadam nieco późną kolację, wypijam kawę i po raz kolejny uzupełniam wodę w bidonach. Przez chwilkę rozmawiam z @vvitch przez telefon, ale długa wskazówka na zegarze pogania mnie coraz bardziej - trzeba się zbierać.

W koszmary nocy wjeżdżam jeszcze będąc ubranym ledwie w rękawki i rozpiętego ultralighta, ale nim mija kolejne mgnienie oka postanawiam przywdziać wiezione w zanadrzu pończoszki, zwane dla niepoznaki nogawkami kolarskimi. Zatrzymuję się na przystanku pośród niczego i bacząc aby nie wlazł nań żaden cholerny pająk, których jest tu dość sporo, ubieram się jak przystało na człeka na ogół zmarzniętego w nocy - ciepło (ale bez rękawiczek - wziąłem je ze sobą gdyby w nocy wystąpiły siarczyste, lipcowe mrozy, ale póki co są niepotrzebne).

W Kościanie trasę poprowadziłem przez Złote Łuki (McDonalda znaczy się) ale jest mi na tyle dobrze, że postanawiam się nie zatrzymywać i jechać dalej. Na rynku natrafiam na dwójkę innych nocnych pedalarzy, ale są zajęci sobą w takim samym stopniu w jakim ja zajęty jestem sobą więc nie podchodzę. Robię tylko foto i gonię dalej.

W okolicach jeziora Wonieskiego spomiędzy zatopionych w ciemności drzew i szuwar wypełza lepka mgła. Mijam znak że droga do Wojnowic jest zamknięta i należy pojechać objazdem, ale decyduję się pojechać tak, jak miałem jechać pierwotnie z myślą że jakoś przejadę. Po kilku kilometrach dojeżdżam do owej zamkniętej drogi, która jest jednak otwarta o czym świadczą niedbale rzucone w kąt drogi barierki.

Kolejne kilometry uciekają bezpowrotnie, znikają pośród cieni i koszmarów nocy. W pewnym momencie, na kilka metrów przed rowerem, w miejscu w którym nie dostrzegam żadnych domów, tylko las i jakieś łąki, lampka wyławia z ciemności jakiegoś ubranego na ciemno typa, który stoi obok drogi i jedynie gapi się na mnie. To nie jest jeszcze ten etap jazdy, w którym widzę rzeczy których nie ma, więc serce zaczyna bić nieco szybciej, zwłaszcza że scena jest dziwnie niepokojąca. Trochę przyspieszam i znikam w ciemności, pozostawiając Mrocznego Dziadunia gdzieś z tyłu. Niedługo później natrafiam na człowieka uskuteczniającego zapewne przedporanny trening - ten ubrany przynajmniej w biały podkoszulek biegnie sobie naprzeciw mnie. Mijamy się obojętnie na wysokości lokalnego cmentarzyka.

Im dalej w leniwie wstający dzień tym więcej dzikiej zwierzyny. Kilka razy widzę sarny przebiegające przez drogę. Od czasu do czasu z coraz bledszej ciemności wyskakuje zajac. Raz nawet biegnąc w przydrożnym rowie, przez kilkadziesiąt metrów towarzyszy mi chyba jeleń. Przeskakuje zaraz przed rowerem na drugą stronę drogi i znika w polu kukurydzy. Przez całą noc minąłem też niezliczoną ilość (niezliczona ilość w moim przypadku oznacza więcej niż dziesięć, mniej niż sto) polujących kotów. Niektóre uciekały przed Nocnym Pedalarzem, inne gapiły się z kocią obojętnością a jeszcze inne ignorowały moją chwilową obecność.

Po godzinie czwartej nad ranem zaczynam padać na pysk. Bardzo chce mi się spać i jest mi cholernie zimno. Ledwie jadę i co kilka kilometrów robię krótki odpoczynek - zatrzymuję się na poboczu i na kilka chwil zwieszam głowę w ramionach. Po chwili zrywam się do jazdy i przez jakiś czas staram się mocniej przycisnąć aby odgonić nadciągającą z impetem senność. Kolarstwo szarpane uskuteczniam przez około godzinę. Po szóstej rano docieram do Odolanowa i zatrzymuję się na Orlenie. Po kilku chwilach dojeżdża kolega Adam. Znamy się już chwilę, Tomahawk zawsze po mnie wyjeżdżał na ultra, jeśli tylko jechałem w okolicach Kalisza, tak jest też tym razem:) Przed dalszą jazdą uskuteczniamy chwilowe pogaduchy. Zrzucam nocne ciuszki i zostawiam na sobie tylko rękawki (spodenki i koszulkę, takoż buty i helmet mam na sobie - proszę nie pomyśleć że będę jechał zupełnie nago i straszył lokalne niewiasty i lokalnych dżentelmenów w kufajkach). Adam decyduje się mnie holować na kole przez kolejne sto kilometrów za co jestem mu ogromnie wdzięczny. Uznaje też że setkę objedziemy bez żadnych pauz i ze średnią dochodzącą do 30km/h - o tym oczywiście nie mówi, ale od wspólnego startu czuję że średnia mi nieco podskoczy. Na kole udaje mi się jechać przez około dwadzieścia kilometrów, później jest różnie. O ile na prostych i płaskich fragmentach jadę jako tako, tak na każdej hopie puchnę i zostaję z tyłu. Adam czeka i prowadzi cierpliwie, niczym tybetański mnich. Szybko przejeżdżamy przez Ostrzeszów, Kępno i Bolesławiec, zjadając kołami coraz pośledniejszy asfalt. W Praszce robimy pauzę na stacji paliw. Uzupełniamy zapasy i dalej jedziemy każdy po swojemu. Adam wraca do Kalisza, ja zaś jadę dalej. Przez Olesno i Dobrodzień dojeżdżam do miejscowości Zawadzkie. Tam też robię pauzę w Żabce. Słońce grzeje już dość poważnie. Wodę z jednego bidonu przeznaczam do polewania samego siebie, drugą do picia. Zaczynają mnie boleć stopy. Póki co asfalty ponownie stały się przyzwoite (za wyjątkiem małego remontowanego fragmentu zaraz za Żędowicami) więc mimo coraz większego bólu jedzie się nienajgorzej. Zmęczenie jednak daje się mocno we znaki.

Przed Tarnowskimi Górami licznik pokazuje trzydzieści trzy stopnie Celsjusza. Czuję że pod kołami topi się asfalt - nieosłonięte cieniem drzew fragmenty drogi są miękkie i powodują znaczne spadki mizernej i tak prędkości - czuję jak droga sama mnie spowalnia. W mieście ochoczo korzystam ze świetnie wykonanej infrastruktury rowerowej i pomimo tego, że trasę puściłem przez chyba największe hopki w okolicy, jedzie mi się dość dobrze. Później niestety następuje Aglomeracja… W mgnieniu oka (które trwa dość krótko o czym już pisałem jakoś na początku - czyli wczoraj) przypominam sobie czemu tak bardzo nie lubiłem tamtędy jeździć…

Drogi są - zwykle dziurawe. I to dziurawe w taki sposób że potrafią zatrzymać w miejscu.

Infrastruktura rowerowa jest - zwykle jej krótkie fragmenty zaczynają się nagle by równie nagle zakończyć swoje trwanie w miejscu zupełnie losowym. Zwykle są też tak oznaczone że o ich istnieniu dowiaduję się w chwili, w której się kończą. W Radzionkowie natrafiam na brak wiaduktu nad linią kolejową o czym informuje znak znajdujący się… w miejscu braku wiaduktu - wracam się po dziurawych drogach, przeprowadzam rower jakąś kładką z jednej strony miasteczka na drugą, po drodze puszczając kondukt żałobny i nadal tak samo dziurawymi drogami gnam w kierunku Dąbrowy Górniczej. Dopiero tam, w okolicach zbiornika Kuźnica Warężyńska (dawna Pogoria IV chyba) wjeżdżam w znane sobie rejony. Asfalt momentami nadal jest badziewny jak cała Aglomeracja Śląska i połowa Zagłębia, ale już czuję metę nosem.

Do Jaworzna docieram po wieczorynce, dnia siódmego (a drugiego dnia mojej jazdy). Męczę ostatnią hopę do centrum, robię zdjęcie typa z siekierą siedzącego pod lichym drzewem na rynku i po jedynej sensownej ścieżce w mieście (po Velostradzie) docieram do mamy. Trud ukończon.

#rowerowyrownik

Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/rowerowyrownik/
a325e64c-d5b9-4310-b536-b15addf5689e
pluszowy_zergling

No fajny spacerek, ja bym skonał... szacuneczek Panie Ultras Focie słodkie, cieszę się, że bez większych niespodziewanek poza oczekiwanymi "o, remont, a może byśmy dali komuś znać, a nieeee, sensu nie ma, domyślą się" jak to wszędzie co roku bywa

Mordi

@pluszowy_zergling Dziękuję serdecznie:) Ujeby na ultra to zasadniczo norma, choćbyś nie wiem jak zaplanował trasę to trafi się krótki fragment, dla zasady. Ale ogólnie wyszło całkiem nieźle:)

Zaloguj się aby komentować

133 467 + 16 + 3 + 181 + 4 + 6 + 4 + 5 + 4 + 6 + 4 + 6 + 16 + 4 + 6 + 4 + 10 + 19 + 26 + 4 + 5 + 4 + 6 + 4 + 6 + 6 + 4 + 6 + 4 + 6 = 133 846

Zaległości z dwóch tygodni. Najdłuższa jazda - z Chociwla przez kilka zachodniopomorskich gmin do domu - z Pan @Mordi. (。◕‿‿◕。)

Trasa była wstępnie zaplanowana na 194 km z opcją wydłużenia do 200, ale trudy pierwszych kilometrów zaważyły na tym, że było skracane. A były to dwie ulewy jedna po drugiej na samym początku oraz bardzo, ale to bardzo dziurawe drogi. Jedna z tych dróg, z osobliwymi szykanami usypanymi z gruzu, zdobyła specjalne miejsce w moim serduszku i zrobiłam jej pamiątkowy segment na #strava. Im dalej, tym lepiej - z Reska do Świdwina dojechaliśmy nowiutką DW152, która nie jest jeszcze w całości oddana, więc ruch na niej był minimalny. Tym bardziej nie chciało nam się wjeżdżać nigdzie, gdzie straszyło ujebem.

Gdy już się wydawało, że najgorsze za nami, za Białogardem zwróciłam uwagę na bardzo ciemną deszczową chmurę na zachodzie. Mordi uspokoił mnie, że to burza przechodząca nad Kołobrzegiem. Kilka kilometrów dalej okazało się jednak, że Kołobrzeg niebezpiecznie szybko zbliża się do Koszalina. xD Przed samym domem nastąpiło największe tego dnia pogodowe pie*dolnięcie z gradem, deszczem i piorunami. (ʘ‿ʘ)

Max square: 13x13
Max cluster: 378
Total tiles: 2771 (+95)

#rowerowyrownik #szosa #vanrysel #kwadraty #100km (nr 12)

Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/rowerowyrownik/
541a93cd-1897-4a88-b943-d33cf376ce26
011b4965-34a2-4b1e-87bb-79acdefa86ea
56fd34e1-bf12-488a-8fbe-8acfee825f58
pluszowy_zergling

Fajne to turlanie, jak wjedziesz do "bidnej" gminy to czasem jedziesz po łatach bardziej niż po drodze, wbijasz do bardziej zamożnej i nagle asfalt luks torpeda...

vvitch

@pluszowy_zergling Paaanie, tam to bida aż piszczy. Słyszałam wielokrotnie narzekania na stan dróg w moim województwie, ale zawsze myślałam, że to przesada. No to teraz już wiem, skąd te złe opinie.

pluszowy_zergling

@vvitch Troszkę turlam od tamtego roku po Małopolsce, jestem ewidentnie mniejszym długodystansowcem od Pani i Lorda @Mordi i ewidentnie zauważam różnice między powiatami, drastyczne.

Zaloguj się aby komentować