#bookmeter

134
1792
675 + 1 = 676

Tytuł: Wawel Biografia
Autor: Kamil Janicki
Kategoria: historia
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
ISBN: 978308076958
Liczba stron: 619
Ocena: 7/10

Czytając książkę, można uświadomić sobie, jak historia Wawelu jest związana nierozerwalnie z historią Polski. Napisana przystępnym, popularnonaukowym językiem, oprócz historii zabudowań wzgórza przedstawia losy kraju, kolejnych władców, zawirowania, politykę, walki, wojny, prawdziwą "grę o tron" - w najbardziej dosłownym znaczeniu, bo tylko ten, kto siedział na Wawelu, kto został koronowany w wawelskiej katedrze mógł nazywać się królem Polski.

Mam wrażenie, że dowiedziałam się z niej więcej, niż z lekcji historii w szkole.

#historia

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
e3f945f1-9d9f-484b-b082-f63bdd4e1ae6
Eruanno

Czeka na półce spokojnie na swoją kolej Szkoda ze zdjęcia nie oddają jaka ładna okładka jest.

Zaloguj się aby komentować

674 + 1 = 675

Tytuł: Wiatr
Autor: Jozef Karika
Kategoria: kryminał, sensacja, thriller
Wydawnictwo: Stara Szkoła
ISBN: 9788367889230
Liczba stron: 248
Ocena: 6/10

Bardzo przyjemnie trzymał w napięciu, gdy czytałam przed snem powodowało poczucie "niepewności" co bardzo lubię w thrillerach/horrorach.
Fabularne wątki poboczne trochę mnie irytowały, trochę karykaturalnie były podkreślane pewne cechy osobowości. Aczkolwiek główny wątek dramy poprowadzony fajnie. Rzeczywistość z domieszką paranormalności/szaleństwa. Finał niestety trochę mnie rozczarował.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
5a36bca0-5433-49d8-837e-3d907e929527
Jarasznikos

@Trypsyna To jedny z tych Kariki którego nie dosłuchałem do końca, jakoś mnie nie chwyciło. Jeśli jesteś zainteresowany tym pisarzem to dużo lepiej wypadł Strach, ma bardzo gęsty klimat, osadzony w standardowej dla niego okolicy, podlanej srogą zimą, tajemnicą sprzed sprzed lat, a zakończenie jest... genialne. Aż mnie zgięło, tak bardzo się tego nie spodziewałem.

Trypsyna

@Jarasznikos Dziękuję, na pewno sprawdzę. Mam za sobą jeszcze Szczelinę, ona mi bardziej podeszła 😃

Zielczan

@Jarasznikos ja mam teraz nadzieję, że nie będzie srogiej zimy xD

Zaloguj się aby komentować

673 + 1 = 674

Tytuł: Wierzenia pierwotne i formy ustroju społecznego. Pogląd na genezę religii ze szczególnym uwzględnieniem totemizmu; O zasadzie ekonomii myślenia.
Autor: Bronisław Malinowski
Kategoria: nauki społeczne

#bookmeter

Wiedza o człowieku nigdy nie uniknęła tego okresu surowego racjonalizmu i w zawiązku każdej gałęzi socjologii i etnologii spotykamy zawsze teorie starające się wytłumaczyć „początki” danego wierzenia czy instytucji społecznej przez hipotezę „człowieka pierwotnego” tak pedantycznie logicznego i racjonalnego jak sam uczony, który snuje te teorie.

Jeszcze na początku XX wieku antropologię (lub, szerzej: etnologię) uprawiało się zza biurek. Opierano się wówczas na relacjach, opisach, ale również i przedmiotach dostarczanych do cywilizowanego świata z dzikich rejonów przez tych, którzy te rejony odwiedzali: kupców, urzędników kolonialnych, misjonarzy – nie byli to jednak naukowcy. Naukowcy zaś, na podstawie dostarczonych im – materialnych lub nie – elementów wywodzących się z obcych, pierwotnych kultur w zaciszach swoich gabinetów wywodzili rozmaite teorie. Zdarzało się nader często również i tak, że z szerokiego zbioru dostępnych im przesłanek wybierali sobie te, które ułożoną teorię uprawomocniały ignorując jednocześnie te, które jej przeczyły. Trochę jak w wypaczonym słynnym zdaniu Hegla: „Jeśli fakty przeczą teorii, tym gorzej dla faktów”.

W tej „zabiurkowej” antropologii dominowały wówczas dwa podejścia: podejście ewolucjonistyczne i dyfuzyjne. Pierwsze z nich zakładało, że etapy rozwoju życia społecznego przebiegają dla wszystkich kultur tak samo. Wniosek, jaki z tego założenia został wyciągnięty brzmiał tak, że badając pierwotne kultury (kultury dzikich) jesteśmy w stanie odtworzyć przeszłość naszej własnej społeczności, a w konsekwencji zrozumieć mechanizmy, jakie w niej zachodzą. Drugie podejście, podejście dyfuzyjne zakładało z kolei wspólny dla całej ludzkości początek kultury (z jakiegoś powodu upatrywano go w starożytnym Egipcie) i rozpowszechnianie się jej elementów w kolejnych regionach (dyfuzję tych elementów kultury). Zadaniem, przed jakim według tego podejścia stała nauka, było prześledzenie drogi, którą kultura z Egiptu rozprzestrzeniła się na cały świat. I voilà! – jesteśmy w domu! Czy, w tym przypadku bardziej pasowałoby może: poza domem.

Totemicznym (tu, w trochę jednak wypaczonym znaczeniu, jako „wielkim”) dziełem tamtego okresu było dzieło Złota gałąź Sir Jamesa Georga Frazera. To właśnie to dzieło wywarło na Bronisławie Malinowskim wrażenie tak silne, że zrozumiał, że antropologia jest wielką nauką, godną takiego samego oddania, jak którakolwiek ze starszych i bardziej od niej ścisłych dyscyplin.

W Wierzeniach pierwotnych i formach ustroju społecznego wówczas jeszcze doktor Malinowski (ta praca w zamyśle miała być jego rozprawą habilitacyjną) poddaje jednak dzieło Frazera (a także inne współczesne mu publikacje dotyczące podejmowanego tematu) krytyce – Wierzenia pierwotne… to jednak praca naukowa i, jako taka, rozpoczyna się przeglądem aktualnej wiedzy. Krytyka ta dotyczy wniosków oraz sposobu ich wyciągania (opisanego wyżej), jakie autorzy wyciągali z dostępnych im faktów. Pan Malinowski docenia jednak ogrom wiedzy (choć i tak niewystarczającej do nakreślenia pełnego obrazu) zgromadzonej w dostępnych mu dziełach. Decyduje się przeprowadzić własne rozumowanie, próbuje zrozumieć człowieka pierwotnego, który nie ma czasu na głęboką, czasami wręcz filozoficzną analizę zjawisk i „świadome” tworzenie systemu wierzeń. Źródeł religii upatruje raczej w codzienności – w emocjach, które towarzyszyły „dzikim” w życiu polegającym na ciągłej niemal walce o przetrwanie. Wyciąga stąd wniosek, że to właśnie w prozie życia i związanych z nią afektach – gniewie, strachu, rozpaczy; najsilniejszych elementach fizjologicznych niezbędnych do zachowania życia – głodzie i jego zaspokajaniu (jedzeniu) oraz popędzie seksualnym należy upatrywać źródeł religii. Dopiero później efekty tych swoich teoretycznych rozważań poddaje konfrontacji ze znanym wówczas efektami obserwacji dzikich plemion. Wyniki tego porównania wydają mu się zadowalające. Na koniec, na podstawie stworzonego poglądu na genezę religii i jej funkcje społeczne, rozpatruje ustrój społeczeństw totemicznych (a więc ustrój klanowy – w całym niemal świecie zorganizowany w zbliżony sposób) dowodząc, że, z wielu punktów widzenia, lecz szczególnie ze względów ekonomicznych (czy też technicznych) jest to jedyny możliwy w takich społeczeństwach ustrój.

Rozważania te prowadzone są w sposób niezmiernie ciekawy i interesujący, a jednocześnie przystępny. Doktor Malinowski podaje obrazowe przykłady odnosząc się nieraz do naszej, cywilizowanej codzienności. My sami przecież, na krótki choć moment, jeszcze dziś nadajemy cechy istoty żywej (animizujemy) choćby kamieniowi, o który się potkniemy, a któremu w ramach „zemsty” wymierzamy kopniak (bądź rzucamy w jego stronę „o motyla noga!”) .

Nie mam pojęcia jak na dziś wygląda wiedza o początkach religii, nie wiem też czy doktor Malinowski w tym roku 1915, kiedy pracę opublikował, miał rację (całkowicie albo częściowo), ale nie z chęci poznania prawdy obiektywnej po tę pozycję sięgnąłem. Sprawiło mi przyjemność samo zapoznanie się z traktem naukowy sprzed przeszło stu lat. Obcowanie z ciekawym (choć nie bardzo odbiegającym od dzisiejszego) językiem, poznanie myśli, jakie wtedy zajmowały naukowców, prześledzenie toku rozumowania człowieka uznanego za jednego z najwybitniejszych w swojej dziedzinie, który przyczynił się do przełomu w badaniach antropologicznych.

Druga część tego tomu, O zasadzie ekonomii myślenia, która decyzją wydawcy została włączona jego zakres (być może ze względu na ekonomię druku, tj. na optymalne wykorzystanie arkuszy wydawniczych?) to rozprawa doktorska Bronisława Malinowskiego z roku 1910. Dla mnie mniej zajmująca, dotycząca przede wszystkim problemu czy umysł nasz ma tendencję do szukania sposobów wymagających najmniejszego możliwego wysiłku (to w ogóle porównane jest do matematyki i mechaniki, ujęte w matematyczne terminy funkcji, co zwiastuje już przyszłe podejście Malinowskiego również do badań antropologicznych, wszak (współ)stworzona przez niego szkoła nazwana została szkołą funkcjonalną). Dla mnie była to część mniej zajmująca, mocno syntetyczna i dość niejasna. Przede wszystkim ze względu na odwoływanie się myśli innych uczonych (Avenariusa i Macha) ze skrótowym i pobieżnym ich omówieniem co dla mnie, tych myśli nieznającego, było mocnym utrudnieniem w odbiorze. Fakt, że też z tą pracą zapoznałem się raczej pobieżnie i nie szukałem rozwinięcia prezentowanych stanowisk, bo ten temat interesował mnie jednak mniej niż pogląd doktora Malinowskiego na genezę religii. Ze szczególnym uwzględnieniem totemizmu, rzecz jasna.
665919f3-dd5d-4dcf-bc55-4589beae8d96

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
672 + 1 = 673

Tytuł: Wrota Abaddona
Autor: James S.A. Corey
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788366065031
Liczba stron: 544
Ocena: 7/10

W tym tomie nie mamy typowego złola stojącego za wszystkim w danej części, raczej kilku pomniejszych, którzy objawiają się wcześniej lub później i zaczynają bruździć. Powiedziałbym wręcz, że bardziej dominuje tu ukazanie ludzkości jako wroga dla samej siebie, jej umiejętności do kładzenia sobie wzajemnie kłód pod nogi i bycia zupełnymi bestiami, z drugiej natomiast strony pokazanie jej zdolności do niepoddawania się w najbardziej nawet beznadziejnych sytuacjach.
W moim odczuciu książka ta była trochę za długa i na spokojnie dałoby się wyciąć kilka scen bez istotnego wpływu na główny wątek i odchudzić ją o jakieś 100 stron.
Znane czytelnikom stronnictwa znowu postępują pochopnie i niekoniecznie rozsądnie, jednak na to przymykam oko, bo w tym świecie to najwidoczniej norma. Zagotował mnie natomiast fakt, że właściwie wszyscy zbyt łatwo zlewali fakt, czego dokonała Claire, i że - na ten moment - nie poniosła tego konsekwencji.
I zostając przy tej lasce: początkowe wzięcie jej za Julie przez Holdena było jednym z ciekawiej zrealizowanych fragmentów do tej pory; implikacje tej pomyłki, gdyby jednak okazała się prawdą, byłyby nieliche. Irytowała mnie też naiwność i przesadny wręcz optymizm i wiara w innych Anny. Te dwie ostatnie cechy są pożądane, ale w zdrowych dawkach.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #expanse #jamessacorey #mag #ksiazkicerbera
e27c0a31-7b97-4401-8c59-53edd59afb29
koszotorobur

@Cerber108 - serial na podstawie tych książek się mnie bardzo podobał - tu fanowski trailer bo te oficjalne się mnie nie podobają: https://youtu.be/iNjobkmzaOY - do znalezienia na Amazon Prime.

Cerber108

@koszotorobur może kiedyś, ekranowych adaptacji i tak mam już sporo do nadrobienia.

Zaloguj się aby komentować

671 + 1 = 672

Tytuł: Szninkiel
Autor: Grzegorz Rosiński i Jean Van Hamme
Kategoria: komiks
Wydawnictwo: Orbita spółka z o.o.
Ocena: 9/10

Nigdy w życiu nie czytałam tak dobrego komiksu jak ten. Autorzy Thorgala stworzyli arcydzieło. Opowieść o J'Onie wprowadza nas w świat gdzie od zawsze toczy się wojna i mówi o bezsensowności i potworności walki. Czym jest władza? Czym jest przeznaczenie? Czym jest wolna wola? O to wszystko pytają nas autorzy, nie dając przy tym łatwych odpowiedzi.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
7811a55c-f28c-4972-98e9-8e51255127cc
cododiaska

Flashback do lat 90... szninkiel leżał obok thorgali i profesorki antresolki nerwosolki

banan-smietana

@KatieWee pamiętam jak go w podstawówce przyniosłem do świetlicy to se panie pokazywały i podsmiechiwaly

UmytaPacha

@KatieWee widzę Rosiński, daję pierun

Zaloguj się aby komentować

670 + 1 = 671

Tytuł: Terror
Autor: Dan Simmons
Kategoria: horror
Wydawnictwo: Vesper
ISBN: 978-83-7731-420-3
Ocena: 8/10

Prywatny licznik: 35/52 (27 książek / 8 komiksów)

Terror jest dla mnie książką ciężką, nie tylko ze względu na jej wagę i objętość, ale przede wszystkim na klimat. Autor wrzuca nas na ciemne i zimne koło podbiegunowe, gdzie załogi HMS Erberus i HMS Terror starają się przetrwać kolejny rok na uwięzionych w lodzie statkach. Ludzie giną zabijani przez potwora z lodu, powoli nadchodzi klęska głodu, lód powoli łamie statki.

Cała książka ma podobny charakter do warunków panujących na statkach i otaczających je pustkowiach. Jest ciężko i nużąco, cały czas miałem poczucie beznadziei i dłużyzny - tyle dni już czytam, a nawet nie jestem w połowie? Dla niektórych może to być zarzut dla tej powieści, dla mnie jest to właśnie jej zaletą. Pozwala się wczuć w historię i bohaterów. 

Jest to moje pierwsze spotkanie z Danem Simmonsem i chyba drugi horror w moim życiu. Chcę więcej!

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #czytamponocach
50167371-aada-474b-b95d-b6f4b350284e
konrad1

Serial również mocny

Endrevoir

@l__p Z Dana Simmonsa polecam mocno Hyperiona. Za polecajkę Terroru dzięki, jak będę miał możliwość to chętnie przeczytam. Osobiście poluję na nowe wydanie Olimpu, tylko ten głupi MAG nie ma w planach dodruku

l__p

@Endrevoir dużo słyszałem o Hyperionie i mam go na liście TBR 😅

michal-g-1

@Endrevoir Hyperion nie jest już tak fajny. Książka ma niepowtarzalny klimat, ale to już nie jest tak dobre jak Terror

Zaloguj się aby komentować

669 + 1 = 670

Tytuł: Droga Królów
Autor: Brandon Sanderson
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788374804219
Liczba stron: 960
Ocena: 9/10

Początki były ciężkie, ale jak już zacząłem nadążać kto jest kim i o co mniej więcej chodzi, to już była sama przyjemność.

No chyba powieść kompletna, autor wymyślił od A do Z ogromny świat z tajemniczą i ciekawą historią, wszyscy bohaterowie, wokół których toczą się główne wątki przyciągają zainteresowanie, chce się to sledzić. Na razie mam wrażenie, że autor udźwignął tak wielkie wyzwanie, by wymyślić bardzo szczegółowo opisywany świat i umieścić w tym wciągającą, zaskakującą fabułę. Oby w następnych częściach się nie pogubił.

Czy przesadzę jak napiszę, że to taki Tolkien, ale ten umie pisać tak by przyjemnie się czytało?

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #brandonsanderson
44af7c18-25e8-46b6-bb06-d89a4ea0aa64
zjadacz_cebuli

@smierdakow doszedłem do rytmów wojny bo uznałem, że poczekam na wszystkie książki i tak mi się teraz to kurzy. No ale masz rację, historia jest świetna a jak się zacznie akcja to nie chce hamować. Bardzo mi się podoba system magii, niewolników, ogólnie motyw arcyburzy i mostu 4 nie da się nie lubić. Ta młoda mnie na początku męczyła ale jak już były znane jej motywy to mnie też wciągnął ten wątek.


Jedynie się nie zgodzę co do Tolkiena, bo dla mnie to top i może bym teraz nie przeczytał trylogii ale na audiobooku chętnie słucham

Jarasznikos

@zjadacz_cebuli Oj tak, Shallan z początku była upierdliwa i miałem jej dosyć, ale z czasem się wyrobiła.

m_balazy

oj zazdro, że dopiero zaczynasz z Sandersonem, ja przerobiłem absolutnie wszystkie powieści i opowiadania z Cosmere po kilka razy i czekam na kolejne

m_balazy

najbardziej mi mózg rozwaliło, jak niby niepozorna postać pijaczka, którego spotyka Dalinar po pogrzebie swojego brata, okazała się być zupełnie kimś innym.

Zaloguj się aby komentować

668 + 1 = 669

Tytuł: Ogień i krew cz. 1
Autor: G.R.R. Martin
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Zysk i Spka
Liczba stron: 612
Ocena: 7/10

Główne książki z Pieśni Lodu i Ognia przeczytałem już dawno, teraz trochę w związku z serialem o Tańcu Smoków stwierdziłem że trzeba się zapoznać z historią Targaryenów... 

Książka opowiada historię rodu smoka od podboju Westeros, w planach starego dziada jest opowiedzenie całej historii aż do upadku dynastii w wyniku rebelii Roberta. Ta część skupia się na okresie panowania pierwszych pięciu królów. 

Książka jest napisana w stylu kroniki historycznej, więc ścisłej fabuły tutaj nie ma. Nie przeszkadza mi to jednak zbytnio, Martin sprawnie opowiada dzieje smoków. Nie ma tu miejsca na nudę, a i strony lecą dość szybko. Przyjemne czytadło w oczekiwaniu na (nigdy nie wydaną, choć nadzieja jeszcze się tli) Wichry Zimy. 

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytelnictwo #graotron
f50f6816-3cb3-476f-b1d8-43a65efadb35

Zaloguj się aby komentować

667 + 1 = 668

Tytuł: Jajakobyły - Spowiedź życia Jerzego Urbana
Autor: Przemysław Ćwikliński, Piotr Gadzinowski
Kategoria: reportaż
Wydawnictwo: Polska Oficyna Wydawnicza "BGW"
ISBN: 8370661815
Liczba stron: 303
Ocena: 6/10

Goebells stanu wojennego, czerwona kanalia, naczelny propagandysta PRL - przed państwem Jerzy Urban!

Mam słabość do tej postaci. Wiem dobrze kim był i jakie funkcje pełnił, ale jednak nie wzbudza we mnie negatywnych emocji. Szanuję za odwagę bycia twarzą znienawidzonego systemu, antyklerykalizm i inne radykalne poglądy których nigdy się nie wstydził i do śmierci był im wierny.

Książka to wywiad rzeka na najrozmaitsze tematy z życia tytułowej postaci. Zaczyna się oczywiście od obowiązkowej biografii, poznajemy pochodzenie rodziny, by następnie płynnie przejść przez wykształcenie i początki działalności politycznej i dziennikarskiej. Potem następują opisy relacji Urbana z rozmaitymi postaciami - Jaruzelski, Rakowski, Wałęsa, mamy też rozdziały o narodzinach Solidarności, o PZPR, okrągłym stole, pierwszych wolnych wyborach czy wreszcie powstaniu tygodnika "Nie".
W odróżnieniu od wielu innych książek historycznych nie mamy tutaj tylko suchych faktów typu "urodził się w roku...", "od x do y przebywał w...", ale ciekawe, osobiste przemyślenia na temat postaci polityki, to jacy byli prywatnie, jak zachowywali się na co dzień, czy mieli skłonności do używek, płci przeciwnej itp.

Generalnie z książki można wynieść mnóstwo ciekawostek o historii najnowszej polski, jak kulisy powstania tygodnika "Polityka", jak rząd (nie)informował o katastrofie w Czarnobylu czy o Radiu Wolna Europa i zagłuszanie tegoż. Wśród licznych rozdziałów znajdziemy także aneks do "Alfabetu Urbana" (niezorientowanym wyjaśniam, że była to głośna książka wydana po przemianie ustrojowej w Polsce, w której Urban swoim ciętym językiem opisuje postacie z życia politycznego, była absolutnym bestsellerem, m.in dzięki niej Urban założył pismo "Nie"). W aneksie owym pojawia się kilka znanych i obecnie nazwisk, jak Bracia Kaczyńscy, Krul Krowin czy późniejszy prezydent Kwaśniewski. Na koniec mamy przedruk słynnego artykułu Urbana, za który otrzymał zakaz publikacji od samego Gomułki oraz wybór tajnych/poufnych pism, jakie kierował do kierownictwa Partii czy Towarzysza Generała. Całość zamyka obowiązkowy w takich pozycjach album fotograficzny - można zobaczyć Urbana z włosami

Generalnie polecam, znakomite źródło wiedzy i portret tych czasów, nie tylko tej kontrowersyjnej postaci.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
3c49f1ca-bdf9-45bc-94ab-740d5a5dbc7a
w0jmar

@trixx.420


Szanuję za odwagę bycia twarzą znienawidzonego systemu


Nie, no masz ciekawy panteon... .

Zaloguj się aby komentować

666 + 1 = 667

Tytuł: Hannibal. Po drugiej stronie maski
Autor: Thomas Harris
Kategoria: kryminał, sensacja, thriller
Wydawnictwo: Sonia Draga
ISBN: 9788381108515
Liczba stron: 301
Ocena: 9/10

"Powieść przedstawia młodzieńcze lata geniusza zbrodni, symbolu niewyobrażalnego i wyrafinowanego zła. To tutaj beznamiętne opisy rytuałów morderstw przeplatają się z poetyckimi symbolami i rozpalają wyobraźnię…"

Idealnie trafiła w mój gust 

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
#czytajzhejto
040d413d-2eb7-427f-a935-db7980d8922a

Zaloguj się aby komentować

665 + 1 = 666

Tytuł: Wojna Kalibana
Autor: James S.A. Corey
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788374809245
Liczba stron: 576
Ocena: 7/10

Co tu dużo mówić? Poza znaną drużyną Holdena dostajemy perspektywę pasiarskiego botanika, marsjańskiej marine i ziemskiej polityk, i tak jak ós wydarzeń kręci się przeważnie wokół tego pierwszego, tak mi najbardziej podobała się ta ostatnia, niedająca sobie w kaszę dmuchać, rzucająca bluzgiem babcia-polityk (połączenie to - choć proste i banalne - działa, a chyba o to chodzi).
Początek był wciągający, potem rzeczy toczyły się dosyć standardowo (tj. misja, zdrada, Wenus, flota, stacja, księżyc itd. - kolejność dowolna), by oczywiście znaleźć rozwiązanie problemu. Ogólnie dostrzegam pewne powtarzające się motywy (jestem już po książce 3.), i tak jak niekoniecznie jest to dla mnie problemem, tam żywię nadzieję, że w kolejnych tomach zacznie się to wszystko spinać w większą całość, bo wg mnie części 1. i 2. to niemal zamknięte historie, łączące się jedynie elementem protomolekuły i szeroko pojętych poczynań Holdena.
Trafiło się kilka tych literówek, na jednej stronie było jednocześnie słowo haker i hacker. Obawiam się tomu bodaj 6, bo tam podobno korekta leży i kwiczy. Również w pewnym momencie padło zdanie w stylu "10000kg żarcia, które przejmiemy, starczy na tydzień dla 10mln ludzi na naszej stacji". Problem jest taki, że daje to ok 140mg dziennie na łebka - raczej niewiele.
Jednakże dalej czyta się nieźle, momentami trzeba zawiesić niewiarę, choć przeważnie robi się to nieświadomie.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #expanse #jamessacorey #mag #ksiazkicerbera
0061f12a-e056-4d2f-830f-3a31a4f4f3b2

Zaloguj się aby komentować

644 + 1 = 645

Tytuł: Dzikie żądze. Bronisław Malinowski nie tylko w terenie
Autor: Grzegorz Łyś
Kategoria: biografia
Ocena: 6/10

#bookmeter

W tym mniej więcej czasie Bronisław Malinowski, student i wykładowca London School of Economics, zwierzył się ze swych zamiarów profesorowej Seligman, żonie swego patrona i protektora: „będę Conradem antropologii”. I cel ten, uwzględniając różnice w sile oddziaływania poczytnej literatury i pracy naukowej, osiągnął. Dla obu, Conrada i Malinowskiego, punktem wyjścia dla wielkiej kariery były laboratoria tropików.

--- DYWAGACJE WSTĘPNE ---

Tak jak zapewne trudno pisze się biografie, a już zwłaszcza biografie ludzi, którzy jawią się dość niejednoznacznie, jak na przykład profesor Bronisław Malinowski, tak samo trudno, przynajmniej mnie, pisze się o biografiach. Bo do czego się w tym wpisie odnieść? Do człowieka, którego życiorys właśnie skończyłem czytać, a w zasadzie to do obrazu tego człowieka, który na podstawie lektury ułożyłem sobie w głowie? Do prawdziwości (proszę nie mylić z wiarygodnością!) tego co przeczytałem? W jaki sposób? Nie mam przecież porównania. Profesora Malinowskiego nie znałem, nie miałem fizycznej możliwości go poznać, nawet nie znałem nikogo, kto by go znał. Innych dotyczących tego człowieka źródeł też nie znam – wszak sięgnąłem po Dzikie żądze po to, żeby czegoś się o tej postaci dowiedzieć. A może, jak w przypadku literatury pięknej, odłożyć gdzieś na bok chęć poznania prawdy obiektywnej (tej dostępnej, jakakolwiek by ona nie była), a skupić się wyłącznie na chłonięciu wrażeń? Czy to z historii, czy też ze sposobu jej opowiadania.

Takie pytania przychodziły mi do głowy już w czasie lektury, bo już w czasie lektury uświadomiłem sobie (iście archimedesowska _Eureka!_), że po książki sięga się w jakimś celu. Sięga się po nie po coś. Po co w takim wypadku ja sięgnąłem po Dzikie żądze? Chciałem zapoznać się z sylwetką człowieka, który z jednej strony w początkach XX wieku zburzył „stary ład” w dziedzinie antropologii wychodząc zza biurka i, jako jeden z pierwszych, prowadząc badania w terenie, z drugiej zaś, co okazało się mniej więcej ćwierć wieku po jego śmierci, po publikacji jego nieprzeznaczonych do wydania, osobistych dzienników, wydał się egocentrykiem, bufonem i cynikiem, co trochę przeczy głoszonym i stosowanym przez niego metodom badawczym. Czy panu Łysiowi udało się spełnić moje oczekiwania? Niestety, ale uważam, że nie.

Życie człowieka to mnóstwo obszarów składowych rozciągniętych w czasie, więc – tak mi się wydaje – do pisania biografii można podejść dwojako. Można albo podążać zgodnie ze strzałką czasu, co ma tę wadę, że wydarzenia z przeszłości zdarza się, że wracają po kilku lub kilkunastu latach i w ten sposób trudno czasami utrzymać porządek i jasność przekazu. Można też próbować pogrupować wydarzenia, dzieląc niejako obszary życia człowieka na coś w rodzaju bloków tematycznych. Ma to ten minus, że bez silnego rygoru narracyjnego, a czasem wręcz bez powtarzania pewnych informacji, czytelnik może czuć się zagubiony. Ideałem wydawałoby się stworzenie czegoś w rodzaju „literatury przestawnej”, na wzór znanych z Excela tabel przestawnych, gdzie, w zależności od potrzeb, czytelnik sam mógłby sobie dopasowywać to, pod jakim kątem i w jakiej kolejności chce spojrzeć na życie opisywanej osoby. Póki co jednak jest to chyba coś w rodzaju literary-fiction i, jeśli chce się dotrzeć i poukładać sobie informacje o – jak w tym przypadku – profesorze Malinowskim, trzeba zrobić to samemu. Najlepiej na podstawie kilku źródeł.

--- O KSIĄŻCE ---

Pan Łyś wykonał karkołomną próbę napisania czegoś pomiędzy porządkiem chronologicznym a porządkiem tematycznym i podał ten życiorys pana Bronisława Malinowskiego w formie bloków (rozdziałów), rozdziały te jednak uporządkowane są mniej więcej, na ile – tak mi się wydaje – zgodnie z kolejnością wydarzeń w życiu bohatera. Co dostajemy w tej książce? Stosunkowo mało – być może niestety – jest o samym profesorze Malinowskim. Już od początku Dzikich żądz autor stara się przedstawić tło i kontekst wydarzeń, a nawet spojrzeć na nie z szerszej perspektywy. Okiem badacza, można powiedzieć, próbując czytelnikowi ułatwić spojrzenie i zrozumienie tego, co miało miejsce w okolicach stu lat temu. Dostajemy więc dość bogaty obraz Krakowa i Zakopanego z przełomu XIX i XX wieku, wcale nie cukierkowy, a z obnażoną „dulszczyzną”, szczególnie jeśli idzie o powierzchowną pruderię w strefie seksualności. Nic dziwnego, że ten akurat aspekt mocno jest naświetlony w podanym przeglądzie, bowiem pan Malinowski zasłynął przede wszystkim opublikowaną w 1929 roku pracą _Życie seksualne dzikich w północno-zachodniej Melanezji_. (Od razu, na wszelki wypadek napiszę to, czego się z Dzikich żądz dowiedziałem: otóż najbardziej kontrowersyjną obserwacją zawartą w tym dziele jest ta, że społeczność zamieszkująca Wyspy Trobrianda, nie znała czegoś, co my nazywamy „biologicznym ojcostwem”; egzotycznej pornografii literackiej w tym dziele ponoć nie ma, choć tę informację jeszcze być może potwierdzę, bo pracę zamierzam przeczytać.) Kolejną sprawą jest znajomość przyszłego badacza tropików z przyszłym twórcą teorii czystej formy, czy też (również przyszłym) demonem z Krupówek, a więc Stanisławem Ignacym Witkiewiczem, który, jeśli chodzi o erotykę i seksualność też miałby sporo do powiedzenia.

Po macoszemu, moim zdaniem, natomiast potraktowana jest pozostała – dla mnie chyba na dziś ważniejsza – część życia pana Bronisława Malinowskiego. Chodzi o jego krótki pobyt w Lipsku, później w Londynie, aż wreszcie, największa wyprawa życia, która przyniosła badaczowi światowy rozgłos, czyli pobyt w Melanzji. Późniejsza kariera akademicka i błyskawiczne pięcie się po szczeblach kariery naukowej zostało natomiast przedstawione w telegraficznym wręcz skrócie.

Czyta się tę książkę lekko, narracja prowadzona jest zgrabnie, beletrystycznie nawet można wręcz powiedzieć. Autor często oddaje głos opisywanym w niej osobom, stąd mnóstwo cytatów (i pokaźna bibliografia) – zdziwiłem się, jak dobrze momentami potrafił pisać pan Malinowski. Ja nie dostałem od niej, co prawda, tego co oczekiwałem – być może książce pomogłoby dodanie do niej jakiegoś kalendarium pozwalającego czytelnikowi odnajdywać się nie tylko we wrażeniach, ale i czasie, kiedy te miały miejsce? Z drugiej strony rozumiem, że Dzikie żądze to nie jest opracowanie naukowe i w zamyśle pewnie miało być książką z gatunku „popularnych”, mającą trafić do czytelnika, który niekoniecznie chce otrzymać suche informacje albo – jeszcze chyba gorzej – zagłębiać się w naukowe meandry antropologii. I to jeszcze jej dwóch, przestarzałych już dziś, szkół. Traktuję ją jednak jako ciekawy wstęp do poznania postaci jej bohatera, a nawet doceniam za dość zgrabne poprowadzenie mnie po łebkach – tak po łebku profesora Malinowskiego, jak i innych pojawiających się w niej naukowców, literatów, malarzy, polityków. I kobiet. Mnóstwa kobiet.
4ea187a8-4456-4f69-bd79-331e304abe0c
Wrzoo

@George_Stark Ale że w kawiarence bookmeter?

George_Stark

@Wrzoo


O widzisz! I jeszcze licznika zapomniałem! Mam w sobie sporo roztrzepania, a to dobry początek do zostania artystą


@bojowonastawionaowca Licznik mogłem sam dodać, ale społeczności zmienić to nie mam mocy. Pomożesz?


DZIĘKUJĘ!

Zaloguj się aby komentować

643 + 1 = 644

Tytuł: Przed sklepem jubilera
Autor: Karol Wojtyła
Kategoria: utwór dramatyczny (dramat, komedia, tragedia)
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rafael
ISBN: 9788375692310
Liczba stron: 64
Ocena: 5/10

""Moja waga jubilerska ma tę właściwość, że nie odważa metalu, lecz cały byt człowieka i los”

Jest to historia trzech par, które spotkają się przed sklepem jubilera, a podczas przymierzania obrączek dokonują rozrachunku własnego życia. Młodzi pytają o przyszłość, starsi o przeszłość, zastanawiają się patrząc na obrączki, co zostało z dawnego uczucia. Historie te służą do pokazania, że miłość małżeńska ślubowana w obliczu Boga jest odbiciem Jego miłości do nas."

Kupiłem bo film na podstawie tej książki mi się spodobał. Cieżko się czytało. Dobrze że został papieżem a nie pisarzem

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
#czytajzhejto

#bookmeter
fa435a26-2d03-46eb-a66e-ef85b42fe65b
Wrzoo

@SuperSzturmowiec

9b0a2793-1010-4cb2-8e8d-adeb87222181
Vakarian

@SuperSzturmowiec wpisałeś wydawnictwo w tytule

SuperSzturmowiec

@Vakarian o sorkijuz edtuije

bojowonastawionaowca

Karol - pisarz, który na szczęście został papieżem

Zaloguj się aby komentować

642 + 1 = 643

Tytuł: Kulawe konie
Autor: Mick Herron
Kategoria: kryminał, sensacja, thriller
Wydawnictwo: Insignis
ISBN: 9788366873018
Liczba stron: 417
Ocena: 8/10

Ta powieść to moje odkrycie roku jak na razie. Wybrałam ją tak trochę na chybił trafił na Storytel i to był strzał w punkt. Bawiłam się świetnie słuchając jej, przykuwała uwagę, trudno się było oderwać od słuchania. Na pewno sięgnę po następne dostępne tomy ale chyba będę wolała je przeczytać a nie wysłuchać żeby mi nic nie umknęło. Na pewno też obejrzę serial, który powstał na podstawie tego cyklu tym bardziej że gra w nim genialny Gary Oldman. 
Slough House to miejsce gdzie trafiają agenci MI5, którym w taki czy inny sposób powinęła się noga, w życiu prywatnym czy też podczas zadań służbowych. Slough House to taki czyściec z którego nie ma powrotu na Regent's Park. Można co najwyżej samemu opuścić całkiem służbę. Miejscem tym dowodzi kontrowersyjny Jackson Lamb, który też nie trafił do tego miejsca w nagrodę. Do Slough House trafia też młody agent River Catrwright, który zawalił podczas ćwiczeń służb specjalnych w londyńskim metrze. Zawalił na tyle że gdyby to nie były ćwiczenia to wiele osób straciłoby życie a gospodarka Wielkiej Brytanii narażona by była na miliardowe straty. Gdyby nie to że River jest wnuczkiem zasłużonego agenta to wyleciałby ze służby, ale nie można powiedzieć żeby młody agent był zadowolony z takiego obrotu sprawy i wegetacji wśród "Kulawych Koni" jak nazywa się agentów ze Slough House. Tymczasem ekstremistyczne ugrupowanie porywa młodego chłopaka z ulic Londynu i ogłasza że dokładnie za 48 godzin obetnie mu głowę. Teoretycznie Kulawe Konie nie biorą udziału w żadnych działaniach operacyjnych jednakże jak łatwo się domyślić sytuacja ich zmusi do wkroczenia do akcji. Polecam gorąco

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #hejtoczyta #literatura
46940a6c-c8fc-41a4-ac39-23eee8691d0b
dani78

#spoiler


Książka mocno średnia. Mocno! Poprawna politycznie do bólu. Napisana prostym językiem, dla idiotów, choć to akurat żaden zarzut, bo 80% książek (dotyczy to książek "popularnych") obecnie pisanych, pisana jest dla idiotów. Mam na myśli, upraszczając nieco, coś w rodzaju: "oblał się wrzątkiem i poparzył, bo wiesz, kiedy oblejesz się wrzątkiem (to znaczy czymś bardzo, bardzo gorącym) to bardzo często możesz się poparzyć, czyli masz wtedy takie bąble na skórze i to boli..."


Złolami w książce są oczywiście biali heteroseksualni mężczyźni, którzy zamierzają zaszlachtować grzecznego, mądrego, wrażliwego, śniadolicego chłopaczka. To akurat jest szczególnie urocze w kontekście ostatnich wydarzeń w UK, ze śniadolicym rzeźnikiem w roli głównej.


Jak się to skończy? Nie ma co tu oczekiwać suspensu, cliffhangera, niesamowitego zwrotu akcji czy zaskoczenia...


W ogólności nie polecam i do kolejnych części się nie przymierzam.

serotonin_enjoyer

@dani78 Wiadomo każdy ma swoją opinię. Jak dla mnie nie każda ksiazka musi zaskakiwac, nie każda musi być skomplikowana. Różne książki cenię za różne rzeczy, niektóre są mądre, napisane ciekawym jezykiem ale trudno je zmęczyć. Niektóre po prostu dobrze sie czyta i wciągają jeszcze inne celebruja prozę życia. Przy tej dobrze się bawiłam. Nie zgodzę sie tylko z ta poprawnością polityczną - głownym złolem nie są ci biali heteroseksualni mężczyźni, za wszystkim wszak stoi kobieta ;) a celem literatury rozrywkowej nie jest odwzorowywanie rzeczywistości i stawianie jakichś diagnoz tylko opowiedzenie zmyślonej historii. Literatura rozrywkowa nie musi odnosić się do współczesnych wydarzeń. Autorowi nie chodzilo chyba o poprawność polityczną kiedy na ofiarę ekstremistów wybrał chlopaka o pochodzeniu pakistańskim. Książka bynajmniej nie jest o tym że brytyjscy ekstremisci mordują cudzoziemców. Bardziej pokazuje to ze rozne grupy ekstremistyczne moga być łatwo sterowane przez na przykład służby specjalne. A i to tez nie jest jakies przeslanie tej ksiazki. Wedlug mnie to książka czysto rozrywkowa i jako taka trzyma poziom.

Zaloguj się aby komentować

641 + 1 = 642

Tytuł: Mesjasz Diuny
Autor: Frank Herbert
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Phantom Press
ISBN: 8385432256
Liczba stron: 284
Ocena: 6/10

Przy tym tomie jednak nie udało mi się aż tak wsiąknąć w świat powieści jak podczas pierwszego czytania. Nadal uważam że to dobra powieść ale tym razem świat powieści nie wydał mi się już aż tak dopracowany. Mało tego czytając ten tom nie czułam się jakbym odwiedzała ten sam świat co w pierwszym tomie. Jak na kilkanaście (?) lat to świat przedstawiony zmienił się bardzo mocno. Zmiana jest nie ewolucyjna a rewolucyjna. Pewnie taki był zamysł autora. Arrakis którą w pierwszym tomie można było pokochać pomimo tragicznych wydarzeń, świat surowy ale piękny, ludzie natchnieni entuzjazmem i wiarą w lepszą przyszłość - to wszystko w drugim tomie zamienia się w skostniały, zinstytucjonalizowany system. Niemal dyktaturę. W tym wszystkim Muad 'Dib starający się znaleźć najlepszą dla ludzkości drogę. Podsumowując - jak dla mnie wciąż dobra powieść ale nie porywająca a Diuna nie jest już światem którego chciałoby się doświadczyć jak Arrakis z pierwszego tomu.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #hejtoczyta #literatura
2dc0a8d8-57df-499b-8d59-c09d0413bb47
Parezywek

Ja odebrałem to jako zabieg intencjonalny.. Wizję Paula nigdy nie były idylliczne i ta książka sprowadza obietnicę z poprzedniej do brudnej rzeczywistości

serotonin_enjoyer

@Parezywek Tez tak mi sie wydaje ale w "Diunie" byla jakaś nadzieja, "Mesjasz" jest bardziej mroczny i pesymistyczny. Nie twierdzę, że to wada ale miło było dawać się ponieść pelnej nadziei wizji z pierwszego tomu. Przy czytaniu drugiego tomu towarzysza nam juz inne emocje. Trudniej też polubić którąś z postaci.

Zaloguj się aby komentować

640 + 1 = 641

Tytuł: Śmierć królów
Autor: Bernard Cornwell
Kategoria: powieść historyczna
Wydawnictwo: Otwarte
ISBN: 9788375155600
Liczba stron: 448
Ocena: 6/10

To już szósta pozycja z serii i nie mogę powiedzieć żebym nie była lekko znużona. Książka nadal trzyma wysoki poziom całego cyklu ale trochę jakby mniej tu się dzieje. A przynajmniej ja odnosiłam takie wrażenie. Co nie zmienia faktu że dobrze mi się jej słuchało chociaż aż tak mnie nie wciągała. Po szóstym tomie niewiele można napisać na temat zalet książki żeby się nie powtarzać albo nie streszczać akcji. W tym tomie pożegnamy króla Alfreda a bez wątpienia dojrzalszy Uhtred jenak ugnie kolano przed nowym królem Edwardem. Jak zwykle też będzie w samym centrum wydarzeń jeśli chodzi o historię Anglii. Aha, bardzo na plus w tym tomie, jak i w każdym innym jest nota historyczna od autora. To moja ulubiona część książki

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #czytajzhejto #hejtoczyta #literatura #ksiazki
3751bbf6-e6b6-4533-897e-a4cd6cc6498a
Kaligula_Minus

Ja stałam się znużona przy 9 tomie i na nim utknęłam

serotonin_enjoyer

@Kaligula_Minus mnie by tak może nie nużyło gdybym czytała a nie słuchała ale jakbym miała przeczytać ten cały cykl to bym musiała chyba na to kilka lat poświęcić ( ͡~ ͜ʖ ͡°)

Zaloguj się aby komentować

639 + 1 = 640

Tytuł: Necrovet. Radiografia bytów nadprzyrodzonych
Autor: Joanna W. Gajzler
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 368
Ocena: 6/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5099834/necrovet-radiografia-bytow-nadprzyrodzonych

Trzeci tom serii o weterynarzach, którzy poza zwykłymi zwierzętami leczą też zwierzęta fantastyczne. Seria ta jest dosyć lekka i przyjemna - na tyle, że każdy tom można połknąć w 2-3 dni.

Akcja trzeciego tomu rozpoczyna się tam, gdzie zakończyła się akcja drugiego tomu; dzięki temu ciągłość wydarzeń jest zachowana. Głównymi bohaterami są technicy weterynarii, Florentyna i Bastian (będący faunem), którzy pracują w lecznicy doktor Izabeli (będącej weterynarką-nekromantką, a dodatkowo - liczem).

We wsi, w której żyją i pracują, dochodzi do nietypowych wydarzeń: ktoś albo coś rozkopuje groby ludzi i zwierząt i ewidentnie żywi się rzeczonymi trupami i padliną. Ponadto, Florka poważnie rozważa rozpoczęcie nauki magii w celach weterynaryjnych. Jednak po wizycie w magicznym "laboratorium" doktor Izy zaczynają się z nią dziać niepokojące rzeczy...

Mam mieszane uczucia co do tego tomu. Początkowy hype na serię już trochę mi zszedł, i zaczynam zauważać irytujące drobiazgi. Kojarzycie, gdy czytacie czyjeś pierwsze opowiadania lub powieści, i dana osoba ewidentnie opisuje swoje życie, a główny bohater to jej wyidealizowana wersja? Tak jest trochę z "Necrovetem" - główna bohaterka jest tak specyficzna i robi tak specyficzne rzeczy (granie na Switchu, wzmianki o chodzeniu do kościoła, zauroczenie królikami), że zagłębiając tę książkę ma się poczucie czytania czyjegoś pamiętnika, albo wręcz czyichś cringe'owych postów na Facebooku. Taki książkowy ekshibicjonizm.
Wydarzenia i wątki z tego tomu też nie są już tak ciekawe, jak w poprzednich dwóch.

Tym niemniej, podobają mi się opisy magicznych stworzeń i sposobów ich leczenia. Tu książka zachowuje swoją wartość.

Prywatny licznik (od początku roku): 38/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazka #ksiazki #czytajzhejto #fantasy
Wrzoo userbar
4c8f8aad-6f9f-4510-9575-fc4970ba9282
Ziutson

Do trójki jeszcze nie dotarłem, przeczytałem jedynie jedynkę i już tam było trochę jak mówisz. Fajna lekka i przyjemna, ale chyba nie zrobię nigdy rereada.

Z ciekawości, czytałaś kiedyś Prawa i Powinności?

Wrzoo

@Ziutson Jeszcze nie, nie słyszałam o tym - polecasz?

Zaloguj się aby komentować

638 + 1 = 639

Tytuł: Uprowadzony
Autor: Lee Child
Kategoria: kryminał, sensacja, thriller
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 480
Ocena: 5/10

Mam wrażenie że po raz drugi przeczytałem tą samą książkę....

Między pierwszą a drugą częścią opowieści o Jacku Reacherze jest tyle podobieństw że głowa mała. Wypunktujmy je sobie
1. Nasz bohater randomowo podróżując po kraju wpada w tarapaty
2. Intryga zapowiada się na zwykłą lokalną historię, po kilkudziesięciu stronach/kilku godzinach słuchania audiobooka przeradza się w ogólnokrajową chryję w którą jest zaangażowane pół agencji krajowych
3. Nasz bohater wdaje się w romans z główną żeńską postacią którą musi uratować z opresji
4. Dzięki niesamowitej inteligencji oraz darowi predykcji Jack jest w stanie przewidzieć wszystkie ruchy bohaterów
5. Na sam koniec jednak romans z pkt 3 się nie udaje, a po uratowaniu dnia Jack wraca do szlajania się po kraju.

Ktoś w komentarzu do poprzedniej części cyklu stwierdził że ta seria jest jak te romansidła dla kobiet i muszę się zgodzić. Historia na jedno kopyto, dająca się przewidzieć w 100%. Dam ostatnią szansę kolejnej części, jak będzie to samo to cóż.... Seria nie dla mnie. 

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytelnictwo
872f8deb-1020-450e-b3eb-1b90081058c3
Mr.Mars

@Endrevoir To co wypunktowałeś pojawia się w tomach 1-22. Tyle przeczytałem.


Taki urok tej serii.

Endrevoir

@Mr.Mars wychodzi na to ze to nie seria dla mnie

Zaloguj się aby komentować

637 + 1 = 638

Tytuł: Przebudzenie Lewiatana
Autor: James S.A. Corey
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788374809153
Liczba stron: 576
Ocena: 7/10

Bezapelacyjną zaletą tej książki jest jej łatwa przyswajalność i sprawność czytania. Bohaterów i ich najbliższych ziomków nie tyle co da się polubić, ale łatwo się do nich przywiązać. Trzeba autorom oddać, że w kreacji głównej obsady udało im się uniknąć oczywistej archetypizacji, może jedynie z wyjątkiem Millera jako schlanego detektywa samotnika.
Jak to czasem zaznaczam, tak i tutaj niektóre wydarzenia wydają się ciut zbyt wygodne w danych okolicznościach, inne z kolei nie są dla mnie zbyt jasne, ale to pewnie wyjaśni się w późniejszych tomach.
Przykłady: 1. Najpierw mówią o jak najmniejszym wystawianiu próbki na promieniowanie, a potem, w ramach zabezpieczenia przed ciekawskimi, zamierzają wysadzić atomówki na powierzchni stacji, by srogo ją rozgrzać i w ten sposób uniemożliwić komukolwiek dostępu do niej zapominając, że ciepło może być przenoszone w formie promieniowania. Jedyne wytłumaczenie, jakie jestem w stanie wymyślić, to grubość skał, która nie przepuści tego ciepła w głąb stacji. No chyba że autorzy zastosowali skrót myślowy i przez promieniowanie mieli na myśli ten typ, który kojarzony jest z atomówkami i reaktorami. Tak zapewne też jest i to czepialstwo z mojej strony. 2. Czemu stacja nie poleciała na Słońce, tak jak zresztą było to pierwotnie zaplanowane? Tu już wyjaśnienia nie jestem w stanie wygłówkować, naturalnie poza zostawieniem bardzo istotnego elementu w grze, by móc napisać kolejne 9 książek.
Przydałby się szerszy kontekst złej krwi między Pasem i planetami wewnętrznymi, bo jedyne co wiemy, to że niezbyt się lubią, panuje swoisty rasizm, a przemoc nie jest niemile widziana. To tak jakbyśmy dostali historię, której główną osią jest jedna z wojen światowych, ale akcja zaczyna się miesiąc przed jej wybuchem i tylko z tego fragmentu możemy wnioskować o jej niebezpośrednich przyczynach.
Upływ czasu powinien zostać przedstawiony w bardziej namacalny sposób. Miller mówi pod koniec, że od początkowych wydarzeń minął niemal rok, za to ja czuję, jakby wszystko przewinęło się najwyżej w tydzień.
Humor jest tu raczej dosyć prosty, choć znajdą się i lepsze riposty, pasuje to jednak do takiej kosmicznej drużyny. Romans i roochańsko są obecne, na szczęście potraktowane zostały po ludzku, a nie Swanwickowemu.
Nie wiedziałem o tej książce/serii nic, tak więc z mglistych wspominek innych czytelników wyobrażałem sobie, że będzie to opowieść stricte o politykowaniu i ew. strzelaniu w kosmosie. Te elementy oczywiście się tu znajdują, jednak nie spodziewałem się dosyć brutalnej opowieści w zepsutym świecie, gdzie opisy flaków nie są tabu, a ludzie niezbyt często hamują się przed krzywdzeniem innych.
Fajne czytadło - nic rewolucyjnego, ale też bez elementów obrzydzających lekturę. Nie próbuję nawet odgadnąć co oni tam nagotowali, że aż 9+1 książek nastrugali. Podsumowanie całości przy tomie 9 lub zbiorze opowiadań.
Gdybym miał taką opcję, to dałbym 7,5, jednakże nie mam, a trochę tych lekkich zarzutów wypisałem, tak więc leci 7.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #expanse #jamessacorey #mag #ksiazkicerbera
25296ae1-c715-495b-8a73-2db12a56a8df
the_good_the_bad_the_ugly

No i @sireplama napisał w zasadzie to co ja chciałem przekazać. Akurat lubię tę część „fi” bo samo politykowanie zanudziłoby mnie jak i zapewne rzesze czytelników na śmierć. Choć mimo wszystko uważam, że te wątki też były bardzo dobrze napisane. Jak dla mnie 8/10 cała seria, choć końcówka to takie domykanie wątków i ogólnie już jakość fabuły krzepnie na średnim poziomie. Powiedzmy że pierwsze 5 tomów super, potem jest po prostu ok.

Cerber108

@the_good_the_bad_the_ugly fakt, by ze zwykłego politykowania zrobić sensowny motor napędowy 9 książek, to by się musieli nieźle nagimnastykować.

HolQ

@Cerber108 miałem jakiś czas temu zacząć to czytać, potem parę spraw mi wypadło i zapomniałem. Dzięki za przypomnienie

Cerber108

@HolQ patrząc na zbiór zdecydowałem, że muszę wreszcie zabrać się za jakąś dłuższą serię, no i wybór padł na to. Sprawnie się to czyta, a dużym plusem (przynajmniej dla mnie) są rozdziały średnio po 10 stron. Nie lubię przerywać w połowie akcji, a nie chce mi się też czasem czytać kolejnych 30 stron, aż dany rozdział dobiegnie końca.

Zaloguj się aby komentować

636 + 1 = 637

Tytuł: Slenderman. Internetowy demon, choroba psychiczna i zbrodnia dwunastolatek
Autor: Kathleen Hale
Kategoria: reportaż
Wydawnictwo: Czarne
ISBN: 9788381919241
Liczba stron: 360
Ocena: 6/10
Własny licznik: 86 + 1 = 87

Nie wiem kto tu bardziej zawiódł - autorka czy tłumaczka, ale to nie jest dobrze napisana książka. Temat jednak jaki porusza jest ważny i mocny, a cała historia warta opowiedzenia.
Dwie dwunastoletnie dziewczynki, które uwierzyły w creepypasty uznały, że muszą poświęcić życie przyjaciółki jednej z nich, żeby oddalić niebezpieczeństwo zabicia ich i ich rodzin przez Slendermana. I nie to co te dziewczynki miały w głowie było najstraszniejsze w tym wszystkim. Osądzono je jako dorosłe, nie miały przez to opieki psychologa i potrzebnego wsparcia. Morgan, ta która zadała dziewiętnaście ciosów nożem została później zdiagnozowana jako schizofreniczka, chociaż już dużo wcześniej było widać, że coś z nią jest nie tak. Ta choroba towarzyszyła jej od najmłodszych lat, od zawsze widziała rzeczy niewidoczne dla innych. Czuła się zagubiona i opuszczona a jedynie głosy w jej głowie wspierały ją w codziennym życiu.

Ta książka oskarża społeczeństwo oraz system sądowniczy i służbę zdrowia stanu Wisconsin o zaniedbania, szczególnie wobec małoletnich i chorych psychicznie. Nie jest jednocześnie książką wybitną a jedynie dobrą - cały czas z tyłu głowy miałam poczucie, że czytam streszczenie aktów sądowych a nie reportaż.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
20b0b1ee-8648-4a10-bdbc-43533379cfae
em-te

@KatieWee " jedynie głosy w jej głowie wspierały ją w codziennym życiu." To że choroba towarzyszy mi w codziennym życiu, to nie znaczy że mnie wspiera, przeciwnie, jest obciążeniem. Widzę współczucie dla jednej ze sprawczyń. Drugiej nie współczujemy?


okropne podejście. Zakładam, że dałaś się uwieść narracji.

KatieWee

@em-te akurat ją jej głosy wspierały co jest raczej rzadkie w schizofrenii. Wszystkim trzem dziewczynkom współczuję, co mogło nie wybrzmieć w mojej recenzji.

em-te

@KatieWee zupełnie nie wybrzmiało.

Zaloguj się aby komentować