Pamiętam jak było ze mną. Też mało jadłem a moja matka krzykiem, szarpaniem, szantażem wymuszała na mnie "wszystko ma być zjedzone".
I stałem jak ta owieczka na korytarzu w szkole i pchałem w siebie z płaczem kanapki (4 składane, że chlebak się nie domykał) bo mama kazała. (A dzieciak to nie pomyśli, że można wyjebać i się starzy nie pokapują, bo myśli, że oni wiedzą wszystko.)
I tak zjebałem sobie nawyki żywieniowe, a jedyne co potem od ukochanej mamusi usłyszałem to "nie moja wina, że w pewnym momencie zacząłeś ŻREĆ" (z takim pogardliwym żreć).
A tak, to dokładnie jej wina i dokładnie to rodzicom powiedziałem: "to że jestem gruby to wasza wina, ale ja sobie z tym poradzę i wybaczam wam. Wybaczam."
*Do teraz wspomnienie tego kwiku jaki nastał to dla mnie najpiękniejsza rzecz."
Jakoś godzinę po napisaniu tego komentarza przyszła moja rodzicielka. Wszedł temat tego, że też byłem niejadek, a potem zacząłem ZREĆ.
Kiedyś mnie to bolało, teraz mam w dupie, że matka nie mówi o mnie inaczej niż ten co żarł.
Kiedyś byliśmy w Intermarche czy innym pseudo markecie z butikami i stała taka waga analityczna, która chyba za piątaka ważyła osobę i mierzyła wzrost oraz wypluwała jakieś inne gówno warte dane.
Nie pamiętam ile miałem lat, coś około 10, ale pamiętam jak matka cisnęła ze mnie bekę, przy siostrze, ciotce i babci, że jestem taki gruby i jak (no jak to suko?!) mogę ważyć 51 kg.
Ech.. jebać to. Jak się ojcu kiedyś zemrze przed nią to dom starców i elo, bo zaczyna się robić wredna jak babka.
#zrodzinanajlepiejnazdjeciach #dzieci #kochanamamusia #odzywianie #nawykizywieniowe
Rozwinięcie mojego komentarza z innego wątku.