Tytuł: Kroniki Amberu. Tom 2
Autor: Roger Zelazny
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Format: książka papierowa
ISBN: 9788377855812
Liczba stron: 764
Ocena: 5/10
Zmiana bohatera była dość nieoczekiwana, a blurb zapowiedział całkiem ciekawy wstęp do historii. Niestety sprawa kończy się jak przy pierwszej książce, gdzie mniej więcej dwie początkowe części są ciekawe, a potem kończy się na przynudzaniu i człowiek nawet nic nie pamięta.
Cała ta seria jest jakaś nieangażująca; czytałem to bardziej z przyzwyczajenia do samej czynności niż faktycznej chęci poznawania dalszej historii - skonstruowana jest ona w sposób niezbyt organiczny, nie czuć przyjemnej przyczynowo-skutkowości i wchodzenia elementów na swoje miejsce, wręcz przeciwnie - jeżeli autor zapędził się w kozi róg, to wprowadzał do fabuły coś totalnie nowego i deusexmachinowego. Sztandarowy przykład? Pierścień - którego nazwy już swoją drogą nie pamiętam, chociaż czytałem o nim kilka godzin wcześniej - pozwalający Merlinowi na równy pojedynek z dokokszonym jakiś czas wcześniej braciszkiem. Jest tego oczywiście jeszcze więcej, ale nie będę wchodził w szczegóły, a przykład powyższy jest wystarczająco mglisty. Będąc jeszcze w temacie braciszka i dziwnych rozwiązań: w trakcie lektury niepokojąco często miałem z tyłu głowy ten słynny mem "to kto jest, kurwa, synem kogo?", no bo ile razy można korzystać z tego taniego chwytu?
Jedną z rzeczy, która skutecznie uniemożliwia mi wciągnięcie się w historię jest nadmierna gadanina Zelaznego, czy to poprzez bohaterów, czy to poprzez puste opisy. Każda osoba ma słowo, kilka albo wyrażenie, którego nieświadomie nadużywa. W przypadku tego autora objawia się to w postaciach ciągle przerzucających się "później" i "może" w stylu "- Czy było tak, jak przypuszczam? - Może" albo "- Powiesz mi jak do tego doszło? - Później", a opisy to właściwie średniej jakości nabijanie objętości. Ja z tych ponad siedmiuset stron niewiele pamiętam, a to nie jest normalne. Wszystko powyższe irytowało mnie już w pierwszej książce, ale tutaj nic się pod tym względem nie poprawiło, a jedynie uwypukliło.
Przechodząc do okazjonalnego działu, w którym przypierniczam się do głupot i nieścisłości:
- dopiero w 8. części padło pytanie "co by było, gdyby w trakcie atutowego kontaktu «zadzwoniła» kolejna osoba?". Czy przez tyle stuleci korzystania z kart doprawdy nic takiego się nie zdarzyło, czy może jednak miało miejsce, ale jak zwykle była to "cENnA iNFoRmAcjA, którą z nikim się nie podzielę"? Albo po prostu autor pomyślał o tym kilkanaście lat później.
- jeżeli między miejscami może panować niezgodność upływu czasu (np. 2,5 dnia w cieniu-Ziemi to 1 dzień w Amberze), to jakim cudem używanie między nimi kontaktu atutowego nie ma charakteru komicznego? Między rodzinnym królestwem Luka (którego nazwy też już nie pamiętam, coś na "K", Keshfa?) a Dworcami chaosu różnica ta była na tyle duża, że rozmowy atutowe nie powinny być śmieszne, a po prostu niezrozumiałe.
- zachowanie Merlina na str. 590. nie pasuje do jego charakteru, później wydaje się nam, że jednak mamy wyjaśnienie, ale koniec końców wcale nie powinno takie być.
- korekta w tej książce lekko ucierpiała, bo tak jak w pierwszej właściwie nie miałem się do czego przyczepić, tak tutaj było kilka przypadków, gdzie zamiast pierwszej litery zdania znajdowało się puste pole.
Książka ta (a raczej cała seria, choć w przypadku części 1-5 patrzyłem raczej przez zaróżowione okulary kontaktu z klasykiem, które przy częściach 6-10 rozpadły się w pył) nie tyle mnie wymęczyła - choć to też - co rozczarowała i znużyła brakiem sensownego i satysfakcjonującego postępu fabuły oraz zwyczajnie nie zaangażowała. To mocno przeciętny cykl, gdzie przemyślane były może dwie pierwsze części, a potem wszystko pisano na kolanie, by w przypadku zakończeń obu pięcioksięgów już zupełnie polecieć na łeb, na szyję w bezznaczeniowym pleceniu. Absolutnie nie rozumiem fenomenu, a status klasyka to chyba przez wczesne powstanie i jakąś posuchę na rynku w tamtym czasie, być może też atuty i cienie, choć to wg mnie zdecydowanie za mało. Osobiście nie polecam, no chyba że ktoś chce przeczytać pozycję z listy "obowiązkowych", ale raczej dla odhaczenia niż faktycznego zachwytu walorami.
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #rogerzelazny #kronikiamberu #zyskiska #ksiazkicerbera
