#muzykaklasyczna

7
154

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Znacie te narzekania? Kiedyś to była muzyka, nie to co teraz? Mlemle ktoś tak, śmieci, ciężko słuchać, życie obrzydza jakby nic lepszego do roboty nie miał?

No to tak się składa, że chwilowo też lepszego zajęcia sobie nie mogę znaleźć.

Północne Włochy, końcówka XV wieku. Renesans ma się tam w najlepsze już od prawie stu lat, gdzie indziej temat jest znaczenie świeższy ale tutaj ma się już w najlepsze tak że najstarsze dziady nie są średniowieczne tylko nowoczesne, jawnie, bezwstydnie doczesność mogą doceniać. Zazwyczaj tego nie robią, bo stary dziad to dalej stary dziad ale! Dojrzałość epoki i sposób myślenia, przełamane tabu wpływ miały nie tylko na filozofię, na architekturę czy na sposób prowadzenia wojen ale również i na muzykę. El Grillo to fratella czyli pieśń na cztery głosy typowa dla okresu późnego renesansu z tego regionu. To że pieśń nie jest średniowieczna - znamy autora! Chociaż po włosku i bezsprzecznie z Włoch to francuskojęzyczny autor - Josquin des Prez. I tematyka świecka aż do bólu, ot muzyka grana przez świerszcza, ponoć lepsza od tej ptasiej - chociaż możliwe, że świerszczem był pewien włoski autor muzyki o takim nazwisku.

Pisałem, że na cztery głosy? To na przekór, wersja wzmocniona, na głosów osiem ale z zachowanymi proporcjami między tonami głosów, wszystko w podobnej harmonii.

https://www.youtube.com/watch?v=O_EsMD6oDvI&t=0

No powiedzcie mi że kiedyś to kurła muzyki dobrej nie robili, nie to co teraz?

> #jurtadiscokhana <

#muzyka #muzykaklasyczna #wlochy

https://www.youtube.com/watch?v=O_EsMD6oDvI&t=0
slynny_skorpion

uwielbiam chóry renesansowe, ale Palestrinę wolę zecydowanie bardziej niż Orlando di Lasso

ps. uprzedzam, że nie będę komentował kunsztu znakomitego wykonawcy Enrico Palazzo

https://www.youtube.com/watch?v=KSmT4VIjEtI

argonauta

Teraz po prostu trudniej o coś ciekawego w muzyce popularnej, aczkolwiek najgorszy okres 2010-2020 już za nami i nowe kompozycje zaczynają być znów ciekawsze

Zaloguj się aby komentować

#muzykaklasyczna #ciekawostkimuzykiklasycznej

Musorgski:

https://youtu.be/iCEDfZgDPS8

Cóż rosyjska muzyka, zawsze wprowadzała mnie w stan chęci walki, wyobrażałem sobie wtedy potęgę jaką posiada sama muzyka. Wystarczy przecież włączyć sobie hymn USSR, żeby w kilka minut stać się nieświadomie niewolnikiem ideologii komunizmu. To tak na początek.

Dawno temu, gdzieś zanim Polska stała się państwem, urodził się jescze wtedy swojej władzy nieświadomy Włodzimierz I Wielki. Żył sobie rozżutnie, zjednoczył trochę Rusi i stwierdził, że Kijów będzie miastem głównym. Warto wspomnieć, by odtumanić niektórych, że był niezłym macho, miał kilkanaście żon, około 780 kkonkubin i niezliczoną ilość nałożnic. Ale nagle jak usłyszał recenzję z mszy z Bizancjum, przyjął chrzest i stał się prawy i miał już tylko jedną żonę i jedną kochankę ( swoją drogą, został świętym i jest uznawany za równego dla świętego Piotra, jako apostoł kościoła prawosławnego, pozdrawiam chrześcijan ). No ale nie wspominam go tylko dlatego, że jest tak ciekawą postacią, to co zrobił, czyli wprowadzenie nauk kościoła zaowocowało czymś co do dziś jest uważane za dziwaczne. Kościół potępia muzykę rozrywkową ( dziś już nie tak bardzo, ale jednak ), wtedy też potępiał, ba mało by tego było że potępiał i twierdził, że była przyczyną nieczystości ( czystości Włodzimierza nie sprawdzali, muzyka była ważniejsza ), zgorszenia i powodowała, że ludzie zchodzili na złą drogę, wracali do pogaństwa ( taka była argumentacja kościoła ) . Teraz lecimy całkiem do przodu w historii, za dużo się nie zmieniło. Ortodoksyjny patriarcha Józef za pomocą obojętnośći Aleksa I Romanowa wprowadził wieloletnią ofensywę skierowaną przeciw.... instrumentom muzycznym. Zorganizowali nawet swego rodzaju łapankę, konfikowali instrumenty, pakowali je na wozy. Potem przywieźli je do Moskwy i publicznie spalili, kołtunom było ciepło i się cieszyli z pojedynczego święta, mogli się ogrzać i razem spić przy ogrnisku. ( przypominam, że dobre skrzypce kosztują, a w tamtych czasach nie było chińskich fabrykatów i plastikowych smyczków, panie świeć nad duszami tychże spalonych skrzypiec i przypomnij Włodzimierzowi co narobił, no już schodzę z Władka ).

Jakiś czas później, gdzieś w drugiejj połowie XVIII wieku Duży Piotruś, znany jako Piotr I Wielki, stwierdził, że muzyka jest jednak potrzebna, nie tylko ta kościelna. Stworzył więc orkiestrę wojskową. Jego córka Elżbiera lubiła operę, ale żeby w ogóle opłacało się wystawać opery nie dla żartu, trzeba było zebrać widzów ( przypominam, że wtedy modne było być ortodoksynym ), podobno kazała służącym chodzić po domach szlachty i nakłaniać ich do wizyty w teatrze. Później w czasach Katarzyny dużej jak koń, nie było już potrzeby, bo sama królowa uznawała operę za rozrywkę ( nagle wszyscy się odortodyksyjnili ).

Zaczyna się koślawo, brak jest generalnie w tamtym okresie rosyjskich twórców, wszysto jest albo podróbką zachodu, albo jakąś wariacją pieśni kościelnych. I nagle zza rogu wyłania się Michał Glinka, przy pomocy nazwiska kariery nie zrobił, to pewne. W sumie przy pomocy swojej muzyki też nie zrobił za wiele, starał sie stworzyć rosyjski styl muzyki, nei szło mu to zbyt dobrze. Wiedział, że pieśni ludowe mogą być dobrze odebrane i to na nich oparł swoją twórczość.

Najbardziej znanym utworem Glinki jest Rusłan i Ludmiła, opera oparta o nudny poem Puszkina. Uwertura rozmija się z późniejszymi częściami opery. Na pierwszym jego przedstawieniu gwizdano ( to nie jest oznaka aprobaty ) i nie tylko z widowni, ale z orkiestry także. No równie jak j Czajkowski, był płaczkiem i leniem. Widocznie rosyjski prowodyr kultury tak ma. Właściwie to jest ojciec muzyki rosyjskiej.

Milij Balakiriew, urodziił się w 1837 roku. Grubas z kwadratową głową i zezem. Na obrazach jest przepiękny, tak jak Mozart. To nie jeden z tych dzisiejszych bananowych dzieciaków, który ma bogatych rodziców i zapewniony byt na lata, tylko typowy przykład "chcę to mogę". Większość życia przepracowął jako pracownik etatowy w urzędzie. Uczył się sam muzyki, potem brał lekcje pianina u Aleksandra Dubuque'a, w pewnym momencie, stwierdził, że muzyka rosyjska zasługuje na to by być docenioną i zebrał w domu Cesara Cui, Aleksandra Borodina, MIkolaja Rimski-Korsakowa i Modesta Musorgskiego. Gadali o muzyce do rana. Tak powstała Potężna Gromadka, francuzi zwali ich Le Cinq (pięć), po rosyjsku brzmi to Moguczaja Kuczka ( Могучая кучка ), pominę moje wyobrażenia. Francuzi wykazali się niewątpliwą oryginalnością i w wieku XX stworzyli "Les Six".

Generalnie Moguczaja Kuczka, to była jak masoneria, jak nie zgadzałeś się z ich dogmatami, to nie byłeś przyjacielem. Lubili organizować spotkania na których opowiadali sobie jak to nie lubią Czajkowskiego i Rubinsteina, bo nie byli wystarczająco patriotami muzycznymi. Zdarzyło się, że publicznie Bałakirev nazwał Rubinsteina idiotą, to był u niego standard jesli chodzi o komunikację międzyludzką.

Cesar Cui urodzony 1835 roku rosyjski francuz. Jego ojciec razem z Napoleonem dokonał nieudanej inwazji na Rosję i tam już został. Ćwierć życia był biedakiem. Z racji na ojca wojskowego, kariera wojskowa była jakby naturalną koleją rzeczy. Przez swoją biedę był bardzo skąpy, ugoszczenie kogoś przy ciastku ze słodzoną herbatą było szczytem kurtuazji. Miał trzech synów, jednego z nich nazwał Napoleon.

Jako kompozytor nie zrobił zbyt wiele, przysłużył się jednak jako dziennikarz broniący muzyki rosyjskiej, szczególnie tej tworzonej przez kolegów z tajnego klubu. Napisał operę Ratcliff i miała ona kilka średnich wykonań, ostatnie wykonanie bylo tak słabe, że jako dziennikarz i twórca sam je skrytykował. Został generałem armii rosyjskiej. Dożył 83 lat i nauczał strategii.

Musorgski pochodził z Ruryków, a jeśli chodzi o szczegóły to jeden z jego pra-pra-dziadków był wpisany do Fioletowej Księgi, takiego zbioru "tych ważniejszych" spisanego gdzieś w XVII wieku. Modest ( imie ) urodził się w 1839 roku w bogatej szlacheckiej rodzinie. Swoje nazwisko, z którym związana jest jescze cała historia TU, zawsze podkreślał akcentem na pierwszą sylabę. Prawie jak narcyz. I tak jak czytasz ten artykuł, to pierwszą o nim wzmiankę bankowo przeczytałeś/aś normalnie. Był porucznikiem w wojsku, a potem urzędnikiem w ministerswie transportu.

Był przywiązany do matki, a po jej śmierci przywiązał się do jej przyjaciółki, tak mocno, że wpłynęło to na ich stosunki i ich częstość. Z pewnością przez to był na językach ludzi. Najbardziej znane są jego "Obrazki z wystawy". Umarł przez alkohol, dziwne, nie? Warto wspomnieć, że był samoukiem.

Rimski-Korsakow, jeśli to czytasz i mieszkasz 300 lat świetlnych od ziemi to masz prawo nieznać Szeherezady. To właśnie ten koleś ją napisał, był jednym z tych którzy zamiast gadać robią, tak właśnie wyglądała Moguczaja Kuczka, trzech więcej gadało, dwóch więcej robiło. Służył w marynarce wojennej, pewnego razu spadł z masztu okrętowego. Widocznie tak upadł na głowę, że napisał operę wspierającą istnienie mitu o Mozarcie i Salierim ( jeden podobno zabił drugiego ). Napisał niewele oper, więcej niż koledzy z paczki. Jedna z nich ma długi najdłuższy tytuł, jaki keidykolwiek powstał, zwie się: "Bajka o carze Sałtaniie, jego synu sławnym i potężnym Gwidonie Sałtanowiczu i pięknej księżniczce łabędzi". Brakuje imienia księżniczki tylko. Z tej opery pochodzi Lot trzmiela .

Borodin, był bękartem, ojciec ciągle mu powtarzał, że poślubi matkę, ale jakoś tak zapominał. Był pierwszym człowiekiem genderu, sądził że jest dziewczynką, prawie udało mu się spalić własny dom ( mama kupiła mu "Zestaw małego chemika" ). Tak wyszło i został w końcu doktorem medycyny i profesorem chemii. Pierwszy zsyntezował fluorek benzoilu. Pewnie pocieszy was fakt, że był bardzo nieobyty z kobietami. W jego pamiętniku przeczytać można żale do samego siebie, ponieważ dziewczynie którą zaprosił pokazał szafkę z bielizną, ponieważ zdenerwował się i nie mógł o niczym innym myśleć. Ciekawe jak na to zareagowała ( dzis pewnie dostałby niezłą emocjonalną żygowiną w twarz ).

Mircy, spokojnie, brak zdolności do imponowania kobietom , nie świadczy że wynajdziecie drugi fluorek benzoilu. Ale jest też pocieszenie, Borodin w końcu wyrobił się i miał na raz żonę i kochankę. Pisał do swojej żony listy jakby to ją ?kochał?. W sumie nie kłamał, kochał, ale kochankę.

Najlepiej znanym utworem Borodina jest opera Kniaż Igor, której nie dokończył sam, bo zmarł. Znane też są Tańce Połowieckie. Muzkę traktował jako hobby.

Tak właśnie ukształtował się ten swoisty "nurt" rosyjski, można podziękować tym panom. Można w sumie nazwać ich pierwszą korporacją. Czas leci, wiek nie ten, sędziwi starcy zaczęli powoli zapominać o sobie i o swoim tajnym klubie, pufff, koniec. Rimski-Korsakow, Borodin i Bałakiriew zmarli na atak serca. Tak bardzo na sercu im leżało dobro muzyki rosyjskiej , że je w końc zgniotło.

Mało tego? Bałakirew dołączył do sekty. Większość swojego życia konsultował z członkami tej "gildii" i z wróżbitami, ci ostatni właściwie mówili mu co ma robić a co nie. Z zapisków Rimskiego-Korsakowa wynika, że przestał jeść czerwone mięso, a zaczął jeść ryby ale tylko takie które zmarły same. Kiedy widział gdziekolwiek jakikolwiek krzyż to żegnał się wielokrotnie ( przypomina wam to coś? xD ). Kiedy do jego pokoju wlatywały muchy, to ich nie zabijał, tylko łapał i wypuszczał " w imieniu Boga, leć!". Pod koniec miał osiemnaście psów i czternaście kotów. Uzewnętrził się jego antysemistyzm, który w.g. Rimskiego był już obecny wcześniej.

To tyle, pozdrawiam jedynego słusznego dziś kompozytora rosyjskiego Vladimira Putina, wiemy wszyscy o co chodzi.

Dając upływ w tym wpisie od razu zaznaczając też wyższość muzyki nad wojna chce wspomnieć iż: oni już nie żyją; ich muzykę na pewno znacie. Ten wpis jest apolityczny
favien-freize

@wiatraczeg Ten utwór co wrzuciłeś to przeróbka Rimskiego-Korsakowa Musorgskiego (swoją drogą lepsza).

Zaloguj się aby komentować

Numer trzy

#ciekawostkimuzykiklasycznej #muzykaklasyczna

Tradycyjna muzyka jest zbyt prosta, czas na cos naprwadę popietengeowanego.

Uaxuctum:

http://www.youtube.com/watch?v=H__4F3t4IxE

Giacinto Scelsi, ur 1905r. Jeśli miałbym porównać go do poprzednich opisanych na tym tagu kompozytorów, to jest powiedzmy stosunkowo świeży i widocznie jego muzyka jeszcze się nie wchłonęła w aktualne struktury społeczeństwa, przecież jest cudowna ( ͡°͜ʖ͡°)

Sama jego twórczość może nie jest powalająca, gdy patrzy na nią czytelnik wykopu, ale jego życiorys już jest fantastyczną opowieścią.

Jako młody chłopak żyjący w południowych Włoszech pobierał nauki u nauczycieli. ( Zaraz pewnie pomyslicie sobie, taki geniusz, pewnie muzykę ssał z sutków matki ) Jego głównymi przedmiotami były: szermierka i szachy.

Jedyną styczność jaką miał z muzyką był stary fortepian, na którym grał sobie improwizacje z własnej głowy.

Dorósł w końcu do wieku w którym, mama każe zarobić na życie, i wyjechał do Rzymu gdzie uczył się u kilku ludzi kompozycji, z miernym skutkiem, był leniwy. Dopiero po wyjeździe do Wiednia zdobył pierwsze prawdziwe zainteresowanie, dodekafonię ( taka część muzyki prawiąca o tym, że pomiędzy półtonami istnieją jeszcze ćwierćtony a pomiędzy ćwierćtonami ósm.. ośm, wiecie o co chodzi). Z wiednia pojechał do Londynu, gdzie ożenił się z kuzynką królowej, a potem czmychneli razem do Paryża. Gdzieś między śniadaniem a kolacją odwiedził i Tybet w poszukiwaniu weny, którą tam znalazł.

Był też w Egipcie, gdzie owa wena powiedziała by napisał TO, Rotativa, to jeden z tych utworów , który jeszcze brzmi jakoś, tak klasyczniej.

I niech nie dziwi was fakt, że zainteresowała go część muzyki, która wydaje się być zupełnie nieskładna, większość "znakomitości" jednak całowałoby stopy Scelsiemu jakby tylko mogli, nie pytajcie mnie czemu.

Podczas drugiej wojny swiatowej, odeszla od niego żona. Z jakiego powodu to zrobiła, niestety nie wiadomo, no ale z drugiej strony, jak ktoś siedzi dwa bite dni przed fortepianem i brzdąka w jeden dźwięk ( G małe ), to idzie zwariować. Giacinto zaraz po stracie żony popadł w nerwice połączoną z depresją i wylądował w psychiatryku w Szwajcarji gdzie dalej wykonywał jednodźwiękowy koncert dla samego siebie przy pianinie w zamkniętym pokoju.

Pewnego razu podczas codziennego brzdąkania, ozdrowiał, a całe zasługi za swój stan przypisal dźwiękowi G, który teraz zaczął wielbić jak jakieś bóstwo. Oprócz tego stał się z dnia na dzień Buddystą w wersji hard. Zabraniał by robiono mu zdjęcia ( w sumie się nie dziwię, wygląda na nich strasznie klik) , a podpisywał się używając znaku Zen ( kółeczko ).

Nie do końca chyba ozdrowiał po tym incydencie, bo przestał uważać się za kompozytora, a zaczął wierzyć, że jest medium. Miał otrzymywać z zaświatów muzykę, grać ją na fortepianie, a zatrudnieni przez niego transkrybenci mieli całość zapisywać. Zaczął uważać, że myślenie prowadzi go do zła, a powodem jego choroby miało właśnie być samo myślenie dedukcyjne. Jego dobry kolega, nuta G stała się jego weną i jedynym co wielbił:

"Kiedy gramy bardzo długo jeden dźwięk, staje się on potężniejszy. Wzbiera do tego stopnia, że zaczynamy słyszeć harmonię, która narasta wewnątrz. Dźwięk nas ogarnia, obejmuje. Zapewniam was, że to cos innego. Wewnątrz dźwięku ukrywa się cały wszechświat, wraz z jego widmami, nigdy dotąd niesłyszanymi. Dźwięk wypełnia przestrzeń, w której się znajdujemy, otacza nas. Pływamy w jego wnętrzu. Ale dźwięk jest zarówno niszczycielem, jak i stwórcą. Bywa terapeutyczny. Może was uleczyć tak samo jak może zniszczyć. Kultura tybetańska naucza, że można zabić ptaka samym krzykiem. Nie wiem, czy dźwiękiem można by go także wskrzesić. W czasach elektroniki i laserów Tybetańczycy potrafią uśmiercać prostym krzykiem."

Jakby tego, że sam z siebie był enigmą, to jeszcze dochodzi do tego, lubowność do ezoteryki i numerologii. Twierdził, że jest przykładem reinkarnacji, a pierwszy raz urodził się 2637 lat przed Chrystusem. W notatkach zapisał datę swojej śmierci, która jak okazała się prawdziwa. 9 sierpnia 1988 roku wyszedł z domu i dostał udaru mózgu.

Zaloguj się aby komentować

#muzykaklasyczna #ciekawoskimuzykiklasycznej

Koncert a-moll:

http://www.youtube.com/watch?v=eTPiZup0QmM

Manilo:

http://www.youtube.com/watch?v=oPscqrbZgsM

Antonio Vivaldi, włoski kompozytor epoki baroku. Pewnie za sam fakt opisania go jako włocha dałby mi nielada reprymendę i poszczuł jakimiś papieskimi klątwami. Pochodził bowiem z Wenecji, a wtedy były to rozdzielne państwa, coś jak dziś "Autonomiczność Śląska". Nie oszczędzał sobie w życiu, ale na koniec zmarł jako bej.

Dlaczego papieskimi? Vivaldi początkowo miałbyć księdzem, w sumie to nim nawet został po 10 latach ślubowań, ale niechętnie odprawiał msze, a jeśli już to je przerywał często, było to związane z jego astmą, na którą nie było leków. Istnieją zapiski biografów-bajkopisarzy jakoby co jakiś czas w przerwach w mszy jego nieziemsko utalentowany umsył kasazł mu pobiec do zakrystii i szybko zapisać nowe melodie, których nadmiar go poprostu bolał i dlatego właśnie nie mógł prowadzić mszy. Inni kryminalni-biografowie podają, że był czołowym członkiem wenecjańskiego podziemia. Jak ktoś lubi bajki, to polecam Andersena.

Był rudy, zyskał nawet ksywkę, rudy ksiądz. (Il prete rosso)

Jego drugim domem okazał się sierociniec dla bękartów wpływowych ludzi, gdzie spędził większość swojego życia, komponował właśnie tam, dla sierot. W końcu, powstała w owymi miejscu orkiestra pod kierownictwem Francesco Gaspariniego, której sława obiegła Europę. Większość koncertów odbywała się w kościołach, a w nich, klaskanie nie było odpowiednią formą podziękowania za pięknie zagrany utwór, w zamian możńa było usłyszeć kaszlenie i wydmuchiwanie nosa. Oprócz prowadzenia młodych wychowanków grał jako skrzypek w orkiestrze operowej, czasami nawet zastępował szefa muzycznego ( Gapariniego ), który miał w zwyczaju brać od czasu do czasu urlop. ( w 1713 sobie go wziął i już nigdy nie wrócił ).

Oprócz sonat w końcu zabrał się za opery, według jego zapisek, skomponował ich 93, my znamy o wiele mniej. W sumie jest znanym rekordzistą w pisaniu opery na czas. Operat "Manilo" powstała w pięć dni, a na jej okładce zaznaczono, że powstała w tak krótkim czasie.

Apropos oper, chodzenie na opery w tamtych czasach było bardzo zabawne, szczególnie dla bogatych, którzy siedzieli w lożach, gdzie mogli zrzucić osłonkę poważności i bawić się jak tylko chcieli. Do popularnych zabaw grupowych nalezalo m.in.: plucie na świece na glownej widowni by je zgasic, lub rzucanie peskami od pomarańczy w głowy widzów z "niższej" warstwy. Swietnie się bawili, podczas gdy organizator całego wystawienia na głowie miał śpiewaków operowych. Dziś wpadają w stereotyp wybrednych kreatorow mody. Dla przykładu, Luigi Marchesi zawsze gdy wchodził na scenę chciał pojawiać się na wzgórzu, nieważne , że akurat scena dotyczyła wyprawy morskiej, lub podróży przez stepy. Pagórek miał być, albo ów kastrat nie śpiewał w ogóle.

Mimo, że nakomponował się Antonio tak mocno, to większość kojarzy jedynie Cztery porty roku. Nawet ci którzy nie przepadają za muzyką klasyczną, mają taki instynkt, gdy tylko zacznie grać owa melodia.

NIektórzy uważają, że swoją płodność zawdzięcza zmyślnemu plagiatowaniu samego siebie. Po prostu kopiował co miał. Powstały nawet żarty które mówią, że napisał jeden koncert czterysta pięćdziesiąt razy. To jest zdecydowanie nieprawda, napisał dwa koncerty, kązdy po dwieście dwadzieścia pięć razy.

Wołam @Wrzoo totalnie dla zasięgów. Tak wypiłem, wodę, to nie jest środa.
ZygoteNeverborn

epoki baroku.

@wiatraczeg Znaczy wczesny rokman.

Zaloguj się aby komentować

Przelep dwa:

#ciekawostkimuzykiklasycznej #muzykaklasyczna #rosja

Koncert B-moll:

http://www.youtube.com/watch?v=N7gh-5oI_lE

Piotr Czajkowski, rosyjski kompozytor, większość z was może kojarzyć go z "Jezioro Łabędzie", "Dziadkiem do orzechów" i jego poszczególnymi częściami. Nie, żebym szukał cały czas analogii do mirków przegrywów, ale ten akurat zasługuję na wzmiankę. Czajkowski był tym dobrzym chłopcem, nie zaznał problemów finansowych, jednakże był zamknięty w sobie, dziś przypisanoby mu łatkę asocjalnego introwertyka. Inni napisaliby, że jest mazgajem i płaczkiem, w sumie foch, to było jego drugie niepisane imię. Początkowo miał być prawnikiem, ale pewnego dnia posłuchał pozytywki i mu się odmieniło, poszedł na studia muzyczne. Mimo, że przebywał często z takimi znakomitościami jak Rimski-Korsakow i Musorgski, to nie sądził, że kiedykolwiek podoła by stanąć z nimi na równi w komponowaniu, a jednak udało mu się to, znacie go "lepiej" niż Musorgskiego, tak sądzę.

Lubił podróżować, był nawet w Nowym Jorku ( przypominam że był rok 1876 , brak samolotów, a powszechne były parowozy ~50 km/h ), jednakże to nie ta wyprawa była najważniejsza. Przełomem okazała się wyprawa do Paryża. Gdzie zobaczył operę Bizeta "Carmen". Narodziła się w nim fascynacja erotyzmem. Jego brat szybko zareagował na nowe pasje kopmozytora i zabrał go do sanatorium, żeby trochę ochłonął.

W 1877 roku, młoda siksa Antonina Milukowa, typowa fanka, zaczęła pisać do Czajkowskiego listy. Początkowo przepełnione pozytywnymi słowami wyrażającymi uczucia słodkie jak lukier na pączkach, przez zaprzeczenia aż po groźby samobójcze. Po tym ostatnim Czajkowski spotkał się rozpaloną niewiastą i nawet ją polubił. Wynikło z tego małżeństwo, które jak szybko się zaczęło, tak szybko się skończyło ( 8 - 9 tygodni, zależnie od źródeł ) . Wszystko byłoby okej, gdyby nie natura kompozytora ( przypominam, płaczek ), która spowodowała u niego kolejne fazy depresji, co doprowadziło do próby samobójczej (wskoczył do Newy, mając nadzieję że z chłodu złapie zapalenie płuc, nic z tego). Z pomocą przyszła jego przyjaciółka o której w następnym akapicie. Jego "toważyszka życia" stała się możnaby powiedzieć typową na dzisiejsze czasy karyną, zmarła jako obłąkana.

Zaraz po małżeńskim incydencie, do Czajkowskiego przyszedł list od kolejnej fanki, tym razem w trochę innym tonie. Owa fanka nazywała się Nadieżda von Meck, miała masę kasy, nie wiedziała co z nimi robić. Zawarli listownie układ. Relacja polegała na tym, Czajkowski miał tylko komponować, a ona będzie mu regularnie wysyłać pensję. To wszystko pod warunkiem, że będą komunikować się drogą listowną. Odłożył samobójstwo na później.

Do dziś toczy się debata na temat tego czy Czajkowski rzeczywiście był homoseksualistą, środowiska LGBT pewnie płaczą ze szczęścia ( jakby bycie gejem odrazu robiło z kogoś kompozytora), że tak, a sami Rosjanie woleliby raczej o tym nie słyszeć ( jak już gej, no to w piach, a to że tworzy piękną muzykę to wkładamy między bajki ) . Jednakże, wiele źródeł przedstawia ciekawe zdarzenie jakie zaszło w życiu kompozytora. Siwiejący z przeżywanych wewnętrznie rozterek Czajkowski ( 53 lata ), poznaje osiemnastoletniego chłopca, bratanka hrabiego Aleksieja Stenbok-Fermora. Kiedy hrabia w końcu dowiedział się co się wyprawia, napisał list i przekazał go prawnikowi do wysłania. Ów prawnik, połączył fakty i spostrzegł, że chodził z Czajkowskim na klasy z prawoznawstwa. Poczuł taką więź z uczelnią, że postanowił donieść carowi, no chyba, że problem da się rozwiązać "polubownie", więc w rezydencji cara zebrała się rada, razem z samym powodem, Czajkowskim i "debatowali jak rozwiązać problem". Po pięciu godzinach gabinet opuścił blady Czajkowski. Zdecydowali się na pokojowe rozwiązanie, Czajkowski miał popełnić samobójstwo, a oficjalna przyczyna śmierci to cholera. Co ciekawe, przyczyną cholery miało być napicie się surowej wody.

@bojowonastawionaowca zmoderuj mnie jak za szybko.
wiatraczeg

@Wrzoo wołam bo lubiłaś poprzedni

bojowonastawionaowca

@wiatraczeg ale co za szybko? :p

wiatraczeg

@bojowonastawionaowca a cholera wie co tam w oficjalnym konsorcjum Hejto się dzieje


Nie macie tam serwerowni, to wiem.


Najprawdopodobniej nie jest to leciwy temat.

bojowonastawionaowca

@wiatraczeg panie, dobre wpisy to mogą wylatywać w dowolnej prędkości

Wrzoo

@wiatraczeg Bardzo przyjemna ciekawostka, tylko ta śmierć od surowej wody ಠ_ಠ

Zaloguj się aby komentować

Wlepiam pierwszy wpis

#ciekawostkimuzykiklasycznej #muzykaklasyczna

Jeremiah Clarke , urodził się w XVII wieku. Był organistą w katedrze św. Pawła w Londynie. Można w sumie napisać o nim jako o mirku przegrywie z wykopu, napisał kiedyś Trumpet Voluntary, znany też jako Marsz Księcia Danii, za który granty otrzymał Purcell.

Mało tego, popełnił samobójstwo. Z jego notatek wynika, że "silna i beznadziejna pasja w stronę pięknej damy z wyższych sfer" pchnęła go do tego, rozważał opcję powieszenia się lub utonięcia. Wracając z pracy rzucił więc monetą, która upadła na sztorc. Nieodczytał tego jako jakiegoś znaku, wrócił w do domu i się zastrzelił.

Z racji na to, że w ówczesncyh czasach pochówek samobójców nie był witany z aprobatą kleru, istnieją podejrzenia, że został pochowany w miejscu dla niewiernych. Jednakże istnieją też źródła według których pochowany został w kryptach kościoła w którym grał.

http://www.youtube.com/watch?v=z1088E6E2fY

Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba - @Wrzoo podczas waterboardingu nowoprzybyłych na kwadrat zwany hejto.pl

Wołam też edytorze, może być? @koniecswiata
Acrivec

@wiatraczeg spacja przed przecinkiem (▀̿Ĺ̯▀̿ ̿)

wiatraczeg

@Acrivec co , nie , wiem coś tam u spódnicy tej głagolicy nie pasuje temu wszystkim dupę truje

Zaloguj się aby komentować

Zastanawiam się od dłuższego czasu czy nie wskrzesić dawnej serii "Poważnie niepoważni".

Ktoś zainteresowany? Ilość plusów potraktuje jako tak, lub nie, na początek przelepiajac stare w nowe. Potem skupiając się na nowych wpisach.

Jest tego multum.
#muzykaklasyczna #ciekawoski#ciekawostki
wiatraczeg

Widzę, że słabo, zostawiam wpis do niedzieli. Może coś jednak powstanie jako zachęta. Wątpię jednak w sukces tego pojektu, choć z mojej strony jest ultra ciekawy, nie jestem sprzedawcą, ale w sumie to dobrze, że tak jest. Dzięki temu parob nie zagra etiudy rewolucyjnej.


Paderewski vs Penderecki MMA jest ciekawsze.

GrindFaterAnona

Widzę, że słabo

@wiatraczeg coz, poprosiles o plusy..

wiatraczeg

@GrindFaterAnona stare przyzwyczajenie, ciężko wyplenić.

Zaloguj się aby komentować

Temat na dziś: #opera

Jakieś dwa lata temu wraz z mężem odkryliśmy frajdę, jaką daje chodzenie do opery.
Być może nigdy nie byliście w operze i chcielibyście zacząć, ale nie wiecie, z czym to się je. No to przyjdę Wam z pomocą! Też po części dlatego, że chciałabym zobaczyć w operze więcej młodych ludzi

Czym jest opera?

Opera to taki teatr na sterydach. W dużym skrócie, jest to spektakl, w którym śpiewacy odgrywają role i wypowiadają się, śpiewając. Akompaniuje im orkiestra.

Są dwa główne elementy opery: muzyka oraz libretto. Libretto to tekst, scenariusz. Libretto śpiewane jest w języku oryginału (np. "Carmen" śpiewana jest po francusku). W teatrach operowych nad sceną znajduje się wyświetlacz, na którym na bieżąco wyświetlane jest tłumaczenie tekstu (przede wszystkim na polski, choć w niektórych teatrach, np. w Narodowym w Warszawie, polskie opery mogą być wyświetlane z napisami po angielsku). Tak więc nawet, jeśli nie rozumiecie śpiewu, to ratują Was napisy.

Opera składa się z aktów. Czasem są trzy, czasem cztery, czasem pięć... zależy od libretta. W czasie spektaklu robione są zazwyczaj 1-2 przerwy, około 15-20-minutowe. Wówczas można wyjść do foier, skorzystać z baru, toalety, rozprostować nogi.

Opery bywają też umajone tańcem - wówczas tancerze baletowi wykonują układy, towarzysząc śpiewakom na scenie. Mamy dzięki temu 2w1: idziemy i na operę, i trochę na balet! ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Opera może trwać 2-3 godziny, czasem nawet ponad 3. Ale uwierzcie mi, dzieje się tam tyle, że szybko zlatuje.

W zależności od reżysera spektaklu, opera na deskach jednego teatru może wyglądać inaczej, niż na deskach drugiego. Sporo oper wystawianych jest w nowoczesnej formie, gdzie kostiumy i scenografia nie naśladują tradycyjnych z czasu premiery, są bardziej uwspółcześnione.

Bilety

Tu wszystko zależy od samego teatru operowego, ale podam Wam info na przykładzie Opery Bałtyckiej w Gdańsku. Miejsca w teatrach operowych są numerowane. Można je kupić wcześniej, albo w dniu spektaklu (choć należy się liczyć z tym, że będą gorsze lub nie będzie ich wcale). Niektóre teatry sprzedają bilety w niższej cenie w dniu spektaklu, by zapełnić salę.

Cena biletu zależy od miejsca, które wybierzecie. Miejsca, z których scena jest najlepiej widoczna (niekoniecznie pierwsze rzędy) to koszt wyższy, a im gorsza - niższy.
Przykładowo w Gdańsku bilety w tych rzędach premium kosztują koło 130 złotych, a najtańsze - 85 na droższe spektakle. Nasza opera jest, niestety, jedną z droższych. W Łodzi cennik podstawowy to 90 zł za miejsca premium, a 50 zł za miejsca gorsze, jeśli kupi się je odpowiednio wcześniej.

Teatry operower oferują różne formy zniżek: bilety ulgowe, zniżki na karty biblioteczne, zniżki na kartę dużej rodziny.

Pamiętajcie, że teatry operowe wystawiają nie tylko opery, ale też balety, operetki i inne spektakle. Przed zakupem biletu warto sprawdzić, na co planujecie iść

Wyjście do opery krok po kroku

Najważniejsza rzecz: nie spóźnij się. Jeśli spektakl zaczyna się o 19:00, to on naprawdę zaczyna się o 19:00. No, dobra - kilka minut po, ale nie ma tu takiej obsuwy, jaka jest w kinie czy na koncercie. Jeśli się spóźnicie, możecie nie wejść na salę aż do pierwszej przerwy. A to trochę kicha, bo jednak przegapiacie ponad godzinę spektaklu.

Opera idzie z duchem czasu, dlatego nie należy się aż tak przejmować strojem. Ja traktuję wyjście do opery jako okazję do usukienkowania się, ale nie ma co na siłę wbijać się w sztywne buty i marynarę. Jeśli wyglądacie czysto i schludnie, i jest Wam przy tym wygodnie, to najważniejsze. Wiecie, tak, jakbyście się wybrali na imieninową kawę do cioci, żeby mama Wam nie suszyła głowy.

Żeby wiedzieć, co się dzieje w trakcie opery, możecie sobie przed spektaklem przeczytać informacje o niej w Internecie, albo zakupić u pań bileterek program. Albo możecie poczytać sobie o operze po spektaklu, żeby uniknąć spoilerów.

Gdy przychodzicie do opery, najczęściej pierwsze miejsce, do którego się kierujecie, to szatnia. Tam oddajemy kurtki i parasole. Nie spotkałam się z płatną szatnią w operze.
Z szatni wychodzimy do foyer. Jest to pomieszczenie będące, powiedzmy, poczekalnią. To tu gromadzą się widzowie przed spektaklem zanim otwarte zostaną drzwi na widownię oraz w czasie przerwy. We foyer zwykle można kupić napoje, ciasta itp. Nikt nie spojrzy na Was krzywym okiem, jeśli butelkę z wodą zabierzecie na salę, ale kawki czy jedzenia już raczej się nie wnosi.

Przed rozpoczęciem spektaklu usłyszycie 3 dzwonki.
Pierwszy dzwonek informuje, że można wchodzić na salę. Podchodzicie wówczas do pani bileterki, ona sprawdza Wasz bilet, i możecie wchodzić na salę.
Drugi dzwonek informuje, że trzeba sprężać poślady, jeśli jeszcze nie weszliście na salę. Spektakl wkrótce się rozpocznie, więc tym bardziej zmierzajcie w stronę pań bileterek.
Trzeci dzwonek to dzwonek śmierci. W sensie, oznacza, że spektakl się rozpoczyna, i po nim już raczej na salę nie wejdziecie.

Gdy panie bileterki Was przepuszczą, zmierzacie na widownię. W przypadku większych sal jest kilka wejść. Są oznaczone, więc znając swój rząd i miejsce, nie zgubicie się. Zajmujecie swoje miejsce i nasłuchujecie, jak orkiestra się stroi i wykonuje ostatnie ćwiczenia. To mój ulubiony fragment. Niektórzy podchodzą też do podscenia, gdzie rezyduje orkiestra, i zaglądają do nich. Imo spoko, ale gdybym to ja grała w orkiestrze, nie chciałabym, żeby ktoś przyszedł i patrzył się na mnie tak z góry...

Myślę, że nie muszę o tym powtarzać, ale przed operą wyłączacie telefon. Fajnie, gdybyście włączyli tryb "Nie przeszkadzać", żeby nie było słychać wibracji. W dobie smartwatchy dobrze jest też zrobić tak, żeby Wasz telewizor na nadgarstku nie świecił, bo gdy zgasną światła, to wszystko widać.
Niestety, z moich obserwacji wynika, że to osoby starsze nie szanują innych widzów oraz występujących, i z jasnością ekranu na 100% przeglądają wysłane im memy na WhatsAppie już po zgaśnięciu świateł.

Gdy zgasną światła, rozpoczyna się spektakl. Zachowujemy ciszę. Po chwili na podsceniu powinien pojawić się dyrygent - zwyczajowo witamy go oklaskami. Dyrygent rozpoczyna spektakl uwerturą - to jest pierwszy motyw muzyczny, który może nam towarzyszyć w dalszych częściach spektaklu. Zazwyczaj jest grany jako "wstępniak" jeszcze zanim śpiewacy operowi wyjdą na scenę.

Co z klaskaniem? Uwierzcie mi, ja jeszcze nie wyczułam, kiedy jest ten właściwy moment na inicjację oklasków. Dlatego klaszczę wtedy, kiedy inni też klaszczą. Tak jest najbezpieczniej. Zazwyczaj oklaski pojawiają się po ważniejszych ariach lub trudniejszych partiach wokalnych.

Po godzinie-półtorej - przerwa. Możecie pozostać na sali, ale naprawdę polecam rozprostowanie kości i wyjście do foyer. Po kilkunastu minutach znowu usłyszycie dzwonki - zmierzajcie na salę, by zdążyć przed trzecim.

Gdy spektakl się skończy, na scenę opadnie kurtyna. To jest moment, w którym klaszczemy. Na scenę zaczną wychodzić po kolei ci, którzy nas zabawiali: zespół taneczny, chór, partie zespołowe, partie solowe, dyrygent... Dobrym zwyczajem jest oklaskać każdego. Sporo osób na widowni będzie wstawać, żeby wyrazić swój zachwyt danym występem. No ale, wiecie, nie musicie. Nie ma obowiązku.

I to tyle! Przeżyliście swoje pierwsze doświadczenie operowe Gdy artyści opuszczą scenę, możecie zmierzać do wyjścia. Nie ma bisów. Kierujecie się do szatni, odbieracie swoje manatki, i idziecie w świat.

Jaka opera na początek?

Każdy fan opery udzieli Wam innej odpowiedzi, moja brzmi: fajnie jest pójść na coś, czego motywy muzyczne znacie. Carmen, na której byłam ostatnio, utwierdziła mnie w tym przekonaniu. Naprawdę dobrze się bawiłam, i miło było słuchać arii, które znam.
Jeśli macie ochotę na emocje, to z całego serca polecam Madame Butterfly. Jest w moim top 3, i raczej nieprędko z tej topki wypadnie. Znajoma skrzypaczka trafnie powiedziała, że jest to jedna z niewielu oper, w której dzieje się, nie jest banalna. Bo, niestety, gdy już się zacznie wkręcać w opery, to szybko okazuje się, że motyw nieszczęśliwej miłości będzie nam towarzyszył chyba zawsze. Madame Butterfly też go ma, ale jest przy tym tak emocjonująca, że siedzimy i przeżywamy wszystko, co się dzieje na scenie.
Dużo dobrego słyszałam też o Rigoletto oraz Cyruliku sewilskim, z których motywy muzyczne są mi znane, ale nie widziałam ich jeszcze na scenie. Są to lekkie, przyjemne opery.

Fajne te opery, fajne, ale drogo w opór...

No dobra, nie jest najtaniej. Ale opłacenie gaży takiej rzeszy ludzi wymaga środków. Z powietrza się nie wezmą.
Ale jest jeszcze fajna opcja bezpłatna: OperaVision. To portal, na którym wrzucane są spektakle z teatrów operowych i baletowych z całej Europy. Są dostępne do obejrzenia przez określony czas, regularnie pojawiają się nowe spektakle.
Strona dostępna jest tu:
https://operavision.eu/

To chyba tyle Mam nadzieję, że zachęciłam Was choć trochę do zainteresowania się operami. To naprawdę nie jest elitarna rozrywka, a może okaże się, że się Wam spodoba tak, jak i mi.

#kultura #hobby #muzykaklasyczna #corobicwweekend
Wrzoo userbar
50f3de17-ec7e-4ce3-9de7-2eef5d86721f
Man_of_Gx

@Wrzoo Oni rewelacyjnie śpiewają ale do mnie ten wokal nie przemawia a byłem na kilku a na włoskie bel canto to mam wręcz alergię. Ale dobry balet jak np. Święto wiosny albo muzyka symfoniczna na żywo to ma takie pierdolnięcie że nie do wyobrażenia ludzim umysłem.


Gx

RastaaMastaa

Swego czasu (będąc 13/17 smarkiem) uczestniczyłem w kilku sztukach jako tancerz właśnie. "Krakowiacy i Górale" i "Straszny Dwór" po kilka razy. Nigdy przedtem nie brałem udziału w takim widowisku i pamiętam, że nawet jako część artystyczna tego przedsięwzięcia, cała otoczka, orkiestra symfoniczna zrobiła na mnie za każdym razem takie wrażenie, że aż sam sobie się dziwiłem. Nie da się tego porównać do niczego innego. Polecam niedecydowanym bo warto chociażby sprawdzić co to i jak smakuje. Rozmach zazwyczaj wbija w fotel. Dzięki @Wrzoo za super wpis bo zapewne dzięki niemu wzrośnie odrobinę frekwencja:)

Wrzoo

@RastaaMastaa 💛 amen!

Budo

@Wrzoo fajny wpis, dzięki! Ojciec zabrał mnie kiedyś na jakąś Operetkę w Bydgoszczy i podobało mi się, ale ni cholery nie pamiętam co to było... muszę się rozejrzeć za jakimś fajnym teatrem, koncertem, albo może nawet Operą gdzieś koło siebie.

Wrzoo

@Budo Bardzo chcę się wybrać na operę do Bydgoszczy! Budynek jest piękny, tylko jeszcze nie miałam okazji. Jak pójdziesz i będziesz zadowolony, to daj znać - na polecony spektakl zawsze łatwiej się wybrać

Budo

@Wrzoo W Bydgoszczy nie ma mnie od ponad dekady, ale Opera i Filharmonia zdecydowanie godne polecenia. Byłem w obu. Oba obiekty są obecnie remontowane i przebudowywane, więc warto odwiedzić i przy okazji przejść się po mieście. Dzielnica Muzyczna wokół Filharmonii oraz Wyspa Młyńska obok Opery to cudne miejsca na spacer, kolację, drinka.

17d2cb8b-8c87-494a-adf0-8f5931f19858

Zaloguj się aby komentować

Następna