223 + 1 = 224
Tytuł: Jonathan Strange i pan Norrell
Autor: Susanna Clarke
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788367793490
Liczba stron: 912
Ocena: 8/10
Jonathan Strange i Pan Norrell to nietypowa książka i dosyć nietypowe fantasy. Świat wykreowany przez panią Sussanę Clarke jest przesiąknięty atmosferą i klimatem czasów dziewiętnastowiecznej Anglii (pełen ówczesnych konwenansów i obyczajów), lecz posiada drobny - albo duży, w zależności jak patrzeć – szczegół: magia, czarodzieje oraz magiczne istoty nie są mitami czy bajkami, jak to ma miejsce w naszym, współczesnym świecie, lecz stanowią integralną (choć bardzo zapomnianą) część przeszłych, jak i przyszłych dziejów tego kraju.
Dawno, dawno temu, za górami za lasami i tak dalej… magia była wszechobecna i w powszechnym użyciu. Był swego czasu, nawet potężny, król-mag przez wielu zwanych Kruczym Królem, który władał trzema królestwami. Jednak jak to zwykle bywa, z czasem wiedza magiczna popadła w zapomnienie, a o samym królu też już rzadko się wspomina (ba, wręcz niektórym mocno zależy, by o nim zapomnieć). Właśnie w tym momencie, zaczyna się akcja naszej opowieści, gdzie magii już się nie praktykuje, a jedynie się o niej czyta (bowiem dżentelmen nie para się magią, ale tylko o niej rozprawia). Mamy liczne stowarzyszenia magów-teoretyków, które z zapałem studiują magiczne księgi, toczą zażarte dysputy na jej temat i stawiają ważne pytanie – dlaczego w Anglii magii się już nie praktykuje? Wtem na scenę wchodzi cały na biało (albo czarno jak kto woli) Gilbert Norell.
Pan Norell to jeden z dwóch głównych bohaterów powieści, cichy i skryty, żyje sobie na uboczu w Yorkshire i zazdrośnie strzeże swej biblioteki wypełnionej tysiącami woluminów traktujących o magii. Jednak pod wpływem pewnych wydarzeń, postanawia całą tę sytuację zmienić i wyrusza do Londynu, mając na celu ożywić angielską magię. Szczerze mówiąc, początek książki (bodajże pierwsze 100 stron) był dla mnie żmudny i nawet namyślałem się, by dać sobie spokój. Jednakże gdzieś tam w oddali, na horyzoncie majaczyło światełko zainteresowania i powoli zaczynało być coraz ciekawiej, a późniejsze pojawienie się Jonathana Strange’a (będącego całkowitym przeciwieństwem pana Norella) kompletnie wywróciło książkę do góry nogami i od tamtego momentu mogę z całym przekonaniem powiedzieć, że zostałem wciągnięty.
Fabuła koncentruje się na opisie wydarzeń dotyczących życia dwóch praktykujących magów, ale niekiedy przeplata ona wydarzenia dotyczące, powiedzmy pobocznych postaci. I to, co mi się bardzo podobało w tej książce, to kreacja bohaterów - nie tylko tych tytułowych, ale zwłaszcza tych drugo- i trzecioplanowych. Każda postać przedstawiona jest na swój sposób „jakaś”, ma swoje motywy, przekonania i przede wszystkim wiarygodność. Nie są to bohaterowie tępi, nijacy albo po prostu źli, bo źli, tylko coś za ich akcjami rzeczywiście stoi. Wyróżnić tutaj na pewno muszę tajemniczego służącego, Childermassa, nieprzewidywalnego dżentelmena o włosach jak puch ostu czy tytułowego, introwertycznego Gilberta Norella. Też bardzo zaintrygowało mnie przedstawienie postaci obłąkanych i szalonych, ale nie będę tutaj więcej zdradzał.
Najczęściej w powieści przeważają momenty, gdzie akcja płynie powoli (czasami wręcz monotonnie), ale na pewno nie brakuje w niej niespodziewanych zwrotów akcji czy wydarzeń trzymających w napięciu, a samo zakończenie było kompletnie inne, niż oczekiwałem - co nie znaczy, że czuję się zawiedziony. Na plus też zasługuje wplecenie wątku historycznego w postaci wojen napoleońskich oraz wpływu magów na przebieg tychże zmagań wojennych.
Natomiast, muszę też wspomnieć o dwóch rzeczach, które mi się szczególnie nie spodobały.
Primo, w książce znalazło się mnóstwo przypisów, w których są odniesienia do przeszłych wydarzeń lub ksiąg magicznych, co samo w sobie nie jest złe, ale często te przypisy były bardzo długie, wręcz POTĘŻNE, gdzie zajmowały kilka stron (patrz zdjęcie w komentarzu) – czytanie ich, a później powracanie do tekstu głównego powieści było irytujące i powodowało gubienie rytmu. Myślę, że lepszym rozwiązaniem byłoby wplecenie tych opowieści w główny tekst albo zrobić je w formie dodatków na końcu książki.
Jednak według mnie jeszcze gorsze było coś innego. Za każdym razem jak się zaczynałem wczuwać w opowieść, moja immersja była bezlitośnie miażdżona nagłymi zwrotami narratora w moją stronę, typu: „szanowny Czytelniku”, „jak zapewne czytelnik pamięta” i tak dalej. Może trochę się czepiam, ale uważam to za niepotrzebne, a wręcz szkodliwe.
Słowem podsumowania,
Jonathan Strange i Pan Norell to bogata, wielowarstwowa powieść, zwinnie wplatająca wątki fantastyczne w obraz dziewiętnastowiecznej Anglii. Czytało się dobrze, choć wciągająca dopiero gdzieś od połowy (no może troszkę wcześniej). Jeżeli ktoś lubi powolną narrację opatuloną bogatymi opisami i szeroko pojęte angielskie klimaty z małą dozą magicznego folkloru, to powinno mu się spodobać.
W cieniu na czarnym zasiadam tronie, lecz mnie nie dostrzegą.
Deszcz utworzy mi wrota i ja je przekroczę;
Kamienie tron mi utworzą i na nim zasiądę…
#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto
Wygenerowano za pomocą
https://bookmeter.xyz