#bookmeter

134
1792
754 + 1 = 755

Tytuł: Pejzaż w kolorze sepii
Autor: Kazuo Ishiguro
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Albatros
ISBN: 9788381250917
Liczba stron: 256
Ocena: 8/10

Prywatny licznik 41/48

Oczarowana opowiadaniami, chwyciłam po debiutancką powieść Ishigury (fartownie okazało się, że to co mam na półce to opowiadania plus pierwsze dwie powieści).

Styl powieści taki jak w opowiadaniach - dialogi sztuczne, że momentami aż zęby bolą, ale sposób prowadzenia narracji i sama historia mają w sobie "to coś".

Historia bez początku i końca - coś jak wyrwana kartka, aż prosiłoby się o kontynuację, wątek Keiko strasznie mnie męczy swoim brakiem domknięcia. 
Dużo przemyśleń, większość wydarzeń toczy się w retrospekcji. Inny, mocno egzotyczny świat na przełomie dziejów, który przewija się w tle. Jest w tym sporo nostalgii, ale też wygląda to na ucieczkę przed przytłaczającą Etsuko teraźniejszością.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #dwanascieksiazek #czytajzhejto

Zaloguj się aby komentować

753 + 1 = 754

Tytuł: Idź za mną. Język sekciarskiego fanatyzmu
Autor: Amanda Montell
Kategoria: reportaż
Wydawnictwo: Czarne
Liczba stron: 272
Ocena: 6/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5120133/idz-za-mna-jezyk-sekciarskiego-fanatyzmu

W tej książce są w teorii dwie rzeczy, które mnie fascynują: sekty i językoznawstwo. No, nie jest ona o czymś, co by było odjazdowe, czyli o sektach językoznawców (choć językoznawcy niekiedy tworzą takie swoje sekciarskie społeczności... no, nieważne) - tu mamy książkę, która spogląda na sekty z językoznawczego punktu widzenia.

Nie jest to jednak szczegółowe i rzeczowe przedstawienie sekciarskiego lingo, a bardziej luźne omówienie tego, w jaki sposób język i mowa mogą wpływać na ludzi; mamy nieco historii sekt, porównania ich z religiami, a także zwrócenia uwagi na grupy, które są jakby "sektoidalne": crossfitowców, MLMy, instagramowych guru czy QAnon.

Niestety, książka ta ma swoje niedociągnięcia. Po pierwsze, brak mi takiej językoznawczej rzeczowości, na którą trochę liczyłam (a którą autorka zapowiada na pierwszych stronach tej publikacji). Po drugie, sarkastyczne uwagi i język potoczny, który autorka wrzuca nader śmiało, bardziej konsternują czytelnika, niż "luzują" atmosferę. Po trzecie - i tu winne jest, jak się niektórzy już domyślają, samo wydawnictwo Czarne, którego jakość od jakiegoś czasu szoruje bebzonem po dnie i nie chce się od niego odbić - tłumaczenie. Najprościej określić je słowem "toporne" - czytasz i musisz wyobrazić sobie, jak brzmiał tekst oryginału, dzięki któremu zrozumiesz nastrój i przesłanie danego fragmentu. O niedziałających przypisach w ebooku już nie wspomnę.

Prywatny licznik (od początku roku): 43/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazka #ksiazki #czytajzhejto #sekty
Wrzoo userbar
b3a7ed3d-b632-4c4a-9460-dfa0621f3448
George_Stark

O niedziałających przypisach w ebooku już nie wspomnę.


A nauczyli się może już justowania?

Wrzoo

@George_Stark No coś Ty. Justowanie to fanaberia.

apatyczny_faszysta

Temat sekt jak zwykle poruszany od złej strony - sekta i jej guru w centrum, a motywacja potencjalnej ofiary pominięta. Ważniejszym pytanie od tego co motywuje grupę władzy do stworzenia sekty jest to co motywuje ludzi przyłączających się do niej w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania kierując swój impuls poznawczy na zewnątrz zamiast do środka. Z opisu bardziej brzmi jak broszura ostrzegawczo-informacyjna czyli coś czego jest wszędzie pełno, ale to dobrze, takie publikacje są potrzebne. Jednak dla osób które badają temat od dawna od razu przypuszczam że nie ma w tym nic odkrywczego. Poza tym ta straszliwa głupota o poszukiwaniu czegoś większego i przynależności do wspólnoty jako czymś wpisanym w DNA. Te rzeczy są nabyte w procesie socjalizacji. Jedni mają ku nim większe predyspozycje, inni mniejsze. Nie wiem czy opis pochodzi od autorki czy od wydawcy, ale dość ironiczne że właśnie takie zdanie trafia do opisu języka sekt.

Wrzoo

@apatyczny_faszysta no bo to nie jest książka o sektach sensu stricte, tylko o ich języku. O samych sektach są inne publikacje.

pluszowy_zergling

Ciekawe, subkultury to fajny temat, ale faktycznie kawałek Carlina jest ponadczasowy

"O czapkach":

https://www.youtube.com/watch?v=NNkkko4vlBs

Zaloguj się aby komentować

752 + 1 = 753

Tytuł: Elementy techniki światłowodowej
Autor: Roman Tuziak
Kategoria: techinka
Ocena: 7/10

Wszystko, co chciałbyś wiedzieć o budowie światłowodu, jego spawaniu, zaginaniu i wielu innych to masz tutaj opisane. Są tabele, wzory, rysunki. Książka czysto akademicka.

Prywatny licznik: 52/200

#bookmeter
9a4415f8-8b39-46c0-a405-47a83ee69804
Pstronk

Ponad 30 letnia książka. Ciekawe czy dzisiaj jest aktualna poza podstawami teoretycznymi.

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
751 + 1 = 752

Tytuł: Logika dla początkujących
Autor: Roman Tuziak
Kategoria: matematyka
Ocena: 7/10

Krótka, ale treściwa książka, co do logiki. Są przykłady i zadania. Jak wstępniak do innych rzeczy.

Prywatny licznik: 51/200

#bookmeter
f943b043-d610-437c-b801-fddcb6d58a3b

Zaloguj się aby komentować

750 + 1 = 751

Tytuł: Stalin. Nowa biografia
Autor: Oleg Khlevniuk
Kategoria: historia
Ocena: 7/10

Książka jest całkiem nowa, bo z 2015 roku. Pisana przez rosyjskiego historyka, który opierał się na ujawnionych dokumentach. Czy to "nowa biografia"? Niezbyt, bo książka jest zdecydowanie za krótka. I to nie z powodu braku tłumaczenia czytelnikowi kim był, np. Malenkow. Inaczej mówiąc, coś tam wtedy otworzono, ale niezbyt szeroko. I patrząc, co się dzisiaj dzieje to prędko tak się nie stanie. Tak więc, jako kolejna książka o Stalinie to jak znalazł.

Prywatny licznik: 50/200

#bookmeter
bc26bfac-ef93-4c7c-a72a-bbccf5de8577
Helio09.

Gdyby ten obraz się urwał i go zabił -byłoby ciekawie

Zaloguj się aby komentować

749 + 1 = 750

Tytuł: Trzysta procent socjalizmu. Przodownicy pracy w PRL
Autor: Andrzej Janikowski
Kategoria: historia
Ocena: 7/10

Do przeczytania tej książki przydadzą się wspomnienia z pracy na akord (np. wakacyjna) i polski serial "Dom". Autor tak głównie opisuje do 1956 roku, czasami do lat 60 i w porywach do Gierka. Głównie jeśli chodzi o górnictwo. W przypadku murarstwa to głównie Warszawa, co do tkactwa -Łódź. Wojsko, milicja/zomo, czy marynarze też brali w celowym zawyżaniu norm, gdzie leciwe nagrody przysługiwały nielicznym, a reszta musiała wypruwać sobie żyły, aby "excel się zgadzał". Oczywiście były oszustwa, czy bumelanci. Jak również i rolnictwo. To zniszczenie muru w serialu miało miejsce. A ta pani z plakatu "Kobiety na traktory" to Magdalena Figur. Inne plakaty, które teraz "robią" za memy również i tu maja swoje miejsce.

Prywatny licznik: 49/200

#bookmeter
96d6f6c2-0c4b-486f-9c51-049781335c1f

Zaloguj się aby komentować

748 + 1 = 749

Tytuł: Starość aksolotla. Hardware dreams
Autor: Jacek Dukaj
Kategoria: fantasy, science fiction
Ocena: 4/10

#bookmeter

Wódeczki jeszcze?
A poproszę.
Stalowe paluchy z chirurgiczną precyzją obejmują delikatne szkło. Są do tego specjalne programy wspomagające motorykę, do picia wódki. Oczywiście nie piją wódki, te trunki to atrapy. Niczego nie piją, niczego nie jedzą, ćwierćtonowe mechy w barze Chūō Akachōchin, mogę tylko odgrywać te gesty życia, z mozołem powtarzać przyzwyczajenia przebrzmiałej biologii.

Przez Ziemię przetoczyła się śmiercionośna fala. Czy był to skutek wyrzutu neutronów przez jakąś gwiazdę, czy było to atak (kto atakował?) – tego nie wiadomo. Wiadomo na to, że fala przesuwa się ze wschodu na zachód. Względem Ziemi. Bo można też przyjąć, że stoi w miejscu, a to Ziemia, obracając się, przesuwa swoją powierzchnię względem nieruchomej bariery, która zabija wszelkie życie. Wszelkie. To znaczy w tej książce nie ginie tylko ludzkość, jak w niektórych innych z gatunku postapo, które z większą bądź mniejszą (choć raczej mniejszą) przyjemnością zdarzało mi się czytać. Giną również zwierzęta, giną rośliny, bakterie. Ginie życie biologiczne – czy jest jakieś inne?

To właśnie to pytanie jest jednym z problemów stawianych przez autora w Starości aksolotla. Bo niektórym udaje się „przeżyć” – a może bardziej „przetrwać”? – poprzez zmapowanie swoich mózgów za pomocą prototypowego urządzenia, przygotowanego z myślą o graczach. Tylko tak: po pierwsze to nikt nie wie na ile te mapy mózgów, ta przeniesiona świadomość, jest skopiowana dokładnie. No i po drugie, czy taki plik (który można skopiować, wykasować, albo modyfikować – w tym przypadku za pomocą malware zwanego Zarazą) zainstalowany w jakimś sprzęcie wchodzącym w skład Internetu Rzeczy albo w humanoidalnym (lub niehumanoidalnym) robocie to dalej jest życie? Bez zmysłów, bez snu. Bez biologii.

Książka przedstawia świat na chwilę przed Zagładą (tak nazywane jest to zdarzenie w książce) i to jest ciekawe – szczególnie prezentacja rozmaitych zachowań ludzi w obliczu nieuniknionego. To jest faktycznie wypunktowane interesująco, ale pan Dukaj prześlizgnął się tylko po temacie. Chętnie przeczytałbym coś (byle było dobrze napisane), gdzie byłyby zaprezentowane właśnie rozmaite postawy na kilka godzin przed pewną zagładą.

Później są kolejne części, logarytmicznie przesunięte w czasie, a więc obejmujące okres tysiąca, dziesięciu tysięcy i stu tysięcy dni po Zagładzie. W tych punktach autor przedstawia jak ci, którzy „przetrwali”, przystosowują się do nowego świata. I ta początkowa część, ta związana z tęsknotą za biologiczną powłoką (tutaj pozwolę sobie przypomnieć opowiadanie kolegi @splash545 w naszej zabawie #naopowiesci ), zachowania będące skutkiem przyzwyczajenia do posiadania ciała, sprawiła mi trochę przyjemności i skłoniła do przemyśleń. Ale później już – z mojej perspektywy – było tylko gorzej.

Wydaje mi się, że w zbyt małej objętości autor chciał zmieścić zbyt dużo. Ogrom rozmaitych koalicji, które tworzą się po katastrofie, które wchodzą ze sobą w alianse ale też konflikty, które rywalizują o zasoby – bo przecież jeśli nie musimy już walczyć o żywność czy bogactwo, to robotom potrzebny jest prąd elektryczny a także możliwość magazynowania danych – jest przedstawiony bardzo skrótowo. O ile dobrym i realistycznym pomysłem wydaje mi się podzielenie „nowego świata” na tyle frakcji, o tyle nie ma w tej książce miejsca na to, żeby się ten geopolityczny wątek rozpędził. Dla mnie w tym temacie to było skakanie od jednej grupy do drugiej. Ot, wymienianie ich po kolei. Z bardziej zajmujących rzeczy wymieniłbym jeszcze skutki ekologiczne zniknięcia z powierzchni Ziemi życia, choć to też zostało tylko wspomnianie.

W ogóle im dalej w las tym dla mnie było mniej ciekawie – „bez serc, bez ducha, to robotów ludy”, chciałoby się wręcz powiedzieć. Ale to może dlatego, że nie jestem fanem sf (a hard sf to już w ogóle) i jest to wynik moich osobistych preferencji. A może dlatego, że później wszystko w tej powieści było tak mało plastyczne a bardzo techniczne? Albo za mało ludzkie? Problemy i aspiracje globalne zdominowały tak narrację jak i zdeterminowały działania bohaterów. Mało w tym wszystkim było człowieka. I nawet jeśli był to celowy zabieg autora, coś co chciał pokazać – a tak mi się wydaje – to mimo że z wnioskami się zgadzam, tak sposób ich przedstawienia i doprowadznia do nich zupełnie do mnie nie trafił.

***

EDIT: Jeszcze jeden zarzut do autora. Panu Dukajowi zdarzyło się zapomnieć, że w takim świecie nie byłoby komarów, co ja uważam za jego zdecydowany plus, bo książkę czytałem wieczorem w pobliżu rzeki.

No i jeszcze jedna rzecz, którą tej lekturze zaliczam z osobistych powodów na plus: zawsze myślałem, że to zwierzę nazywa się "aksolot". A tu jeszcze jedno "l", jak larwa, na końcu jest mu potrzebne, jak się okazuje.
ff58e5b2-8e6c-430c-9ef8-d0ea3006518f
opinia-rowna-sie-polityka

Ciężko mi się to czytało. Za to Lód zajebisty.

bishop

Nie przebrnąłem przez tę książkę głównie przez ciężki język.

BajerOp

@George_Stark to jest najsłabsze co napisał Dukaj

Zaloguj się aby komentować

747 + 1 = 748

Tytuł: Imperium. Jak Wielka Brytania zbudowała nowoczesny świat
Autor: Niall Ferguson
Kategoria: historia
Ocena: 8/10

#bookmeter
\
Takie nieprawdopodobne opowieści utwierdzały łatwowiernych ludzi w kraju w przekonaniu, że powstanie było walką między dobrem a złem, białymi a czarnymi, chrześcijanami a poganami. I jeśli klęskę powstania próbowano interpretować jako przejaw boskiego gniewu, to ukazała ona tylko, że nawrócenie Indii rozpoczęło się za późno, aby mogło to się spodobać Bogu.

To była dla mnie książka z gatunku „nie tego wprawdzie szukałem, ale jest na tyle ciekawie, że szkoda byłoby jej nie skończyć”. Bo faktycznie, szukałem pozycji, która opowie mi o codziennym życiu w koloniach brytyjskich (szczególnie na Zachodnim Pacyfiku) na początku XX wieku. Jasne, nie spodziewałem się, że cały ten tom będzie o tym, aż tak to nawet mnie nieczęsto zdarza się pomylić. Liczyłem jednak, że choć jakieś fragmenty uda mi się na ten interesujący mnie temat znaleźć.

Hańba. Wstyd. Kompromitacja. To tyle, jeśli chodzi o mnie. A właściwie nie o mnie całego, ale o moją ignorancję. Bo owszem, zdawałem sobie sprawę, że Wielka Brytania była kiedyś potęgą kolonialną, ale nie wiedziałem, że aż do tego stopnia. Że jedna czwarta mapy świata była kiedyś pomalowana imperialną czerwienią, jak to z upodobaniem przez całą książkę pan Ferguson powtarzał. No ale przeczytałem i teraz już wiem.

Wiem nawet trochę więcej. Dowiedziałem się bowiem z tej lektury również wielu innych rzeczy. I tak, zachowując porządek zaproponowany przez autora, dowiedziałem się dlaczego to właśnie Wielka Brytania, która do wyścigu kolonialnego przystąpiła dość późno, stała się z upływem czasu tego wyścigu liderem. Dowiedziałem się o sposobach jakimi tworzące się Imperium zdobywało nowe ziemie i o sposobach jakimi te ziemie utrzymywało. I o tym, że sposoby te w różnych częściach świata były pod pewnymi względami różne. Dowiedziałem się o problemach, jakie Brytyjczycy napotykali w rozmaitych częściach podległego sobie świata i sposobach którymi próbowali sobie – skutecznie bądź mniej skutecznie – z nimi radzić. Poznałem mnóstwo postaci, które w mniejszym bądź większym stopniu wpłynęły na kształt i kierunek brytyjskiego imperium. Dowiedziałem się jak „doktryny” i cele były adaptowane zależnie od napotykanych okoliczności i jak elastyczna momentami była imperialna postawa i moralność. I dowiedziałem się o tym dlaczego i jak imperium „upadło”. Oraz o tym, że – z perspektywy – ten „upadek” to była najsłuszniejsza i najwłaściwsza wówczas droga.

Dowiedziałem się też, ale to już po zakończonej lekturze, dlaczego sporo jednak czasu zdecydowałem się poświęcić na czytanie książki, w której – już na początku – wiedziałem, że nie znajdę tego, czego szukam. To chyba przede wszystkim zasługa sposobu, w jaki pan Ferguson opowiedział mi tę historię Imperium Brytyjskiego. Płynna, interesująca narracja, zgrabnie przechodząca z perspektywy globalnej – od opisów warunków ekonomicznych i stosunków pomiędzy ówczesnymi mocarstwami kolonialnymi – do perspektywy lokalnej – przedstawienia i analizy wydarzeń z życia pojedynczych ludzi, którzy tę historię tworzyli: ich celów, motywacji, sukcesów i porażek. I tak się zastanawiam: dlaczego podręczniki historii nie są (a przynajmniej „za moich czasów” nie były) pisane w taki sposób jak Imperium – z jednej strony kompleksowo, pokazując liczne i skomplikowane powiązania pomiędzy poszczególnymi obszarami życia społecznego, a z drugiej po prostu ciekawie. Może było to celowe? Może było już wiadomo, że potrzeba nam mniej historyków, a więcej inżynierów i był to sprytny sposób Imperium Polskiego na zniechęcenie młodzieży do zainteresowania się tą dziedziną wiedzy?

A tak zupełnie serio, to po lekturze Imperium, z którego dowiedziałem się ogromnie wiele i moja ignorancja wydaje się jakby ciut mniejsza, pozostały mi dwa pytania. Być może ktoś z szanownych użytkowników tagu będzie w stanie mi choć na jedno z nich odpowiedzieć?
1. Czy po tej książce warto brać się jeszcze za Brzemię białego człowieka pana Kazimierza Dziewanowskiego? Czy ktoś czytał obie i mógłby je porównać?
2. Czy ktoś znam może jakąś pozycję, która opisywałaby życie Brytyjczyków w koloniach na Zachodnim Pacyfiku na początku XX wieku?

EDIT: A, no i okładka ładna. Taka imperialna.
b46161d0-c06b-4b7e-bd76-d1f88cd7fad5
Trypsyna

Zachęciłeś, dodane do półki „Chcę przeczytać” 😁

Zaloguj się aby komentować

746 + 1 = 747

Tytuł: Opowieść o dwóch miastach
Autor: Charles Dickens
Kategoria: literatura piękna
Ocena: 9/10

#bookmeter

Muszkieterowie plądrowali w St. Giles, szukając bandytów, a tłum strzelał do muszkieterów, zaś muszkieterowie strzelali do tłumu, i nikomu nie przyszło na myśl że jest w tych zdarzeniach coś niepokojącego.

To może być rodzaj jakiejś (lekkiej – przynajmniej taką mam nadzieję) perwersji, ale uwielbiam te kobyły ogromne, te tomiszcza opasłe, te długie i nudne dziewiętnastowieczne powieści. Uwielbiam ten staroczesny, jak mawia – on akurat o sobie, ale dlaczego nie poszerzyć znaczenia tego (o ironio!) neologizmu i nie objąć nim również literatury? – pan Marek Niedźwiedzki, styl narracji. Uwielbiam te przerysowane dialogi i interakcje między postaciami, odznaczające się przesadą i jakąś wręcz teatralnością. Uwielbiam te barwne porównania i przydługie opisy, a także te przydługie, barwne opisy porównawcze, jak choćby, akurat w przypadku Opowieści o dwóch miastach, kilkustronicowy opis wina, które rozlało się z pękniętej beczki, a które w wizji autora miało być zapowiedzią nadchodzącego rozlewu krwi w czasie Rewolucji Francuskiej. Rewolucji Francuskiej, w czasie której wielu straciło głowy na rzecz tego, żeby głową państwa został lud. W ten sposób powstała Republika Wolności, Braterstwa i Równości lub Śmierci, którą pan Dickens opisał z błyskotliwą uszczypliwością, którą nota bene, również uwielbiam.

Ale dostało się nie tylko Francji. W tej powieści historycznej, drugiej, po Barnabie Rudge, w dorobku autora dostaje się również i Anglii końca XVIII wieku – w powieści zawarty jest szeroki i o dużej rozpiętości katalog występków, za który karano tam i wówczas śmiercią. To wszystko jednak o czym pisałem do tej pory to jedynie szczegóły, dodatki do opowieści, która przecież jest istotą tej pozycji.

A opowieści tworzone przez wielkich tamtych czasów, to trzeba im przyznać, mają rozmach (to zresztą w nich również uwielbiam!). Nie będę tutaj pisał o samej historii – nie chcę spoilerować, poza tym można to sobie znaleźć na Wikipedii , ale napiszę o motywach, które w Opowieści o dwóch miastach są obecne. I to obecne silnie, a –mało tego! – wyeksploatowane w sposób fantastyczny. Mamy w tej powieści i miłość (jakże by inaczej?) i poświęcenie (dla miłości – jakże by inaczej?) i mamy śmierć, i mamy też zemstę. To właśnie zemsta wydaje mi się motywem głównym całej historii, choć pojawia się dość późno (przynajmniej ta, o której piszę, bo zemst jest tutaj więcej – jak choćby zemsta powzięta prze lud Francji na tego ludu wrogach). Ta zemsta jest pokazana nie tylko w sposób fantastyczny, stawiający samego mszczącego się w sytuacji nie dość że niekomfortowej, to i dość zaskakującej. Niech się schowa pan Dumas ze swoim Edmundem Dantesem! – ja wiem, to stwierdzenie odważne i kontrowersyjne być może, ale nigdy nie ukrywałem, że, jeśli chodzi o ligę francuską, to jestem chuliganem z obozu pana Hugo i z panem Dumasem mam – no nie ma co ukrywać – jednak kosę.

Czytałem wydanie opublikowane przez Wydawnictwo Psychoskok (dokładnie to z tą okładką ilustrującą wpis) i wspaniałe jest w nim to, że zostało opracowane na podstawie pierwszego polskiego (anonimowego) przekładu (nie mam pojęcia, czy istnieje jakiś innym) z roku 1936 opublikowanego wówczas nakładem Wydawnictwa J. Przeworskiego. Chwała Psychoskokowi (choć pewnie podyktowane to było raczej względami ekonomicznymi niż literacko-ideowymi) za to, że nie wpadli na pomysł uwspółcześnienia tego tekstu! Obcowanie z tym pięknym, archaicznym, przedwojennym językiem polskim (bronzowy, paznogcie, nie mówiąc już o składni i długich, melodyjnych, pięknie złożonych zdaniach) naprawdę sprawiło mi już od pierwszych stron mnóstwo frajdy. Bo to też jest coś, co w tych długich, nudnych dziewiętnastowiecznych powieściach uwielbiam.

Na koniec jeszcze ciekawostka. Największym książkowym bestsellerem jest biblia. Szacuje się, że sprzedała się w ponad pięciu miliardach egzemplarzy. Szacuje się, bo – z różnych przyczyn – nie da się ustalić konkretnej liczby. Wysoko jest również koran (~ 800 milionów) a także Czerwona książeczka Mao Tse-tunga (wg różnych źródeł pomiędzy 800 milionów a 6,5 miliarda). Pomijając jednak teksty religijne i polityczne to właśnie Opowieść o dwóch miastach przedstawiana jest jako najlepiej sprzedająca się książka wszech czasów – źródła podają 200 milionów kopii. Ogromnie się cieszę, że mogłem (o ile przeczytanie na Legimi wlicza się do statystyk) dodać do tej liczby i swój wkład. Bo zdecydowanie było warto.
7dfc4642-891b-4eb9-9cc4-7d2cf7632e06
HolenderskiWafel

Uwielbiam te przerysowane dialogi i interakcje między postaciami, odznaczające się przesadą i jakąś wręcz teatralnością. Uwielbiam te barwne porównania i przydługie opisy, a także te przydługie, barwne opisy porównawcze


To przykre, ale nie martw się, każdy ma jakieś psychiczne skrzywienia xD


Ja też probowalem to przeczytać jak się właśnie dowiedziałem o popularności tej książki, ale odbiłem się po 50 stronach

George_Stark

@HolenderskiWafel


Dlatego właśnie wyraziłem nadzieję, że to tylko lekka perwersja.

Zaloguj się aby komentować

745 + 1 = 746

Tytuł: Przemyślny szlachcic Don Kichot z Manczy
Autor: Miguel de Cervantes y Saavedra
Kategoria: klasyka
Wydawnictwo: Rebis
ISBN: 9788381884853
Liczba stron: 648
Ocena: 6/10

Nadrabiania zaległości ciąg dalszy.

Chyba nie ma człowieka, który by nie słyszał o szalonym Don Kichocie, jego wierzchowcu Rosynancie, a także jego giermku Sanczo Pansie (chociaż w moim wydaniu ich nazwy zostały przetłumaczone na Chabetton oraz Sanczo Brzuchacz). Ale słyszeć, to można wiele rzeczy i też nie zawsze są to rzeczy prawdziwe. Toteż w końcu zebrałem się, by sprawdzić, co w trawie piszczy.

Akcja zaczyna się w pewnej wiosce w Manczy, gdzie Alonso Kichawa (Don Kichot) pod wpływem ksiąg rycerskich, których przeczytał setki (jeśli nie tysiące), postanawia sam stać się bohaterem eposów i wyrusza w wyprawę w poszukiwaniu przygód, ale najpierw musi zostać pasowany na rycerza. Jak się okazuje, wszystkie napotkane gospody jawią mu się jako kasztele albo zamki, zaś ich właściciele jako osoby z wyższego stanu, toteż postanawia jednego z nich poprosić o pasowanie go. Gospodarz, widząc, że ma do czynienia z szaleńcem na początku próbuje z niego sobie robić żarty, ale ostatecznie pasuje go, żeby pozbyć się kłopotu. W ten sposób nasz bohater stając się błędnym rycerzem na wzór eposów, wybiera sobie wybrankę serca, przepiękną Cudenię z Toboso (Dulcyneę), a ze swojego sąsiada Sancza robi giermka, który pod wpływem obietnic Don Kichota, że dostanie we władanie ziemię, wyrusza wraz z nim w wyprawę.

Podczas swych podróży rycerz i giermek przeżywają niezwykłą ilość przygód, których zresztą Don Kichot wypatruje na każdym kroku. Każda z nich jest jakby osobną historią, ale jest często też przeplatana opowieściami innych bohaterów, których spotykają na swej drodze. Część z nich uważam za całkiem ciekawe, a część za nudne. W każdym razie jest ich w moim odczuciu za dużo, przez co sama opowieść o błędnym rycerzu zaczyna się stawać mętna i męcząca. Natomiast sam absurd sytuacji i obłędu Don Kichota zdaje się nie mieć granic, a na wszelkie próby wytłumaczenia czegoś przez Sancza, błędny rycerz zawsze ma gotową odpowiedź – to wina złych czarnoksiężników, którzy zaklęli olbrzymów w wiatraki albo żołnierzy w owce.

Don Kichot to książka naprawdę oryginalna i specyficzna sama w sobie. Choć opowiada o szaleństwie pewnego szlachcica i jego absurdalnych przygodach, zawiera naprawdę ogrom morałów, prawd życiowych, Sanczowych przysłów oraz odniesień do innych znanych dzieł kultury. Nie umniejszając dorobku pana Cervantesa, bo w tamtych czasach Don Kichot musiał stać się hitem na skalę światową, tak w moim odczuciu jest w większej części nudna i mało zabawna z małymi wyjątkami (choć większość żartów jest nieprzetłumaczalna z hiszpańskiego albo zawiera odniesienia do rzeczy, które były popularne kilkaset lat temu). Pewnie można doszukiwać się tutaj analogii, antagonizmów i masy innych mądrych rzeczy, których poloniści uwielbiają, ale oceniając to, jaką książką sprawiła mi czytelniczą przyjemność, to zasługuje na solidne 6/10.
A bym zapomniał – na duży plus zasługują piękne szkice umieszczone w książce. Ostatecznie trochę mnie Don Kichot przemęczył, ale na szczęście druga część jest już lepsza .

- Przychodzi mi na myśl to, co czyta się w książkach o błędnych rycerzach, bo robili to wszystko, co mówi pan o tym człowieku, więc wydaje mi się, że albo pan sobie kpi, albo że ten szlachcic ma pustki w głowie – odpowiedział koziarz.
- Jesteście wielkim łotrem – rzekł na to don Kichot. – To wy jesteście puści i nikczemni, bo ja jestem pełniejszy, niż kiedykolwiek była ta kurwa, która was urodziła.

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
33c79615-dc6c-4b11-8aa2-67464f8c71c2
Glonojad

Jeśli chodzi o okładkę to od razu widać że podróbka, oryginał jest tylko jeden ( ͡° ͜ʖ ͡°)

6afbcc58-37c5-43a6-a161-f879d140c2fa

Zaloguj się aby komentować

744 + 1 = 745

Tytuł: Państwo średnie – Polska. Studia i szkice. tom 1
Autor: Praca zbiorowa
Kategoria: reportaż
Wydawnictwo: Tetragon
Liczba stron: 172
Ocena: 8/10

Państwo średnie twardo zdefiniowane nie jest, ale grupa ekspertów w książce próbuje takie definicje kreować i pokazać, co może zrobić Polska by na takie miano zasłużyć, bo potencjał bez wątpienia ma.

Kolejno omawiana jest sytuacja polskiej obronności, demografii, ekonomii, energetyki, bezpieczeństwa ideologicznego, geopolityki i polskiej myśli strategicznej (której nam bardzo brakuje).

Wszystko to przy założeniu, że Polska nie ma możliwości zostania mocarstwem, ale jest na tyle silna by zamiast siedzenia pod butem UE I Amerykanów być ważnym graczem regionalnym i mieć wpływ na dużo silniejszych od siebie, dominować wąskie gałęzie światowej gospodarki, być w stanie samodzielnie zapewnić sobie bezpieczeństwo - być mocnym państwem średnim.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki
7eecaed0-8388-43ea-a17e-90cca602dc19
Porsze

Tytuł jakby wyszło z pod ręki mistrza Walaszka xDD

Zaloguj się aby komentować

743 + 1 = 744

Tytuł: Buszujący w zbożu
Autor: J.D. Salinger
Kategoria: literatura młodzieżowa
Wydawnictwo: Albatros
ISBN: 9788379859115
Liczba stron: 304
Ocena: 5/10

USA, lata 50. 16-letni Holden Caulfield zostaje wydalony z kolejnej już prywatnej szkoły. Kilka dni, które pozostały mu do momentu, gdy będzie musiał wrócić do domu na ferie świąteczne i wyjawić rodzicom prawdę, postanawia spędzić krążąc po Nowym Jorku.

Lubię Szklany klosz Sylvii Plath i sięgając po Buszującego w zbożu liczyłam na bardzo podobną powieść, tylko pisaną z perspektywy płci przeciwnej. W teorii tak właśnie było – konserwatywna powojenna Ameryka widziana oczami osoby młodej, dość cynicznej, obdarzonej doskonałym zmysłem obserwacji i poczuciem czarnego humoru. Jednak w praktyce opowieść Holdena zrobiła na mnie miałkiej, wymuszonej i bez polotu, przez co lektura szła mi jak po grudzie. Główna bohaterka Szklanego klosza miała liczne trafne uwagi na temat swojego otoczenia i amerykańskiego społeczeństwa lat 50., a u Holdena wszystko można sprowadzić do stwierdzenia „dorośli to banda kretynów i hipokrytów”. Po takim uznanym i głośnym klasyku oczekiwałam głębszych refleksji. Może myśli Holdena wydają się odkrywcze jak się czyta Buszującego w podbazie, ale w późniejszym wieku to doskonała ilustracja mema „I’m 14 and this is deep”.

Kontrowersyjny, bezpruderyjny obraz młodzieży lat 50., z którego ta książka zasłynęła, nie robi już dzisiaj żadnego wrażenia. Ba, gdyby Holdena przenieść z lat 50. do współczesnej amerykańskiej szkoły, padłby chyba trupem widząc wszechobecną degenerację młodzieży

Z jednej strony klasyk literatury, którego nie wypada nie polecić. Z drugiej strony, to w kategorii „opowieść o dorastaniu osadzona w latach 50. w USA” lepszy jest wspomniany wyżej Szklany klosz i film Ostatni seans filmowy.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
563d4f17-994f-41ee-a3ec-9f5f9b0f6543
burt

Niezła lektura. Ale ulubiona książka morderców.

AndzelaBomba

@burt trochę mnie to dziwi szczerze mówiąc. Jakby American Psycho kogoś zainspirowało do zamachu, to mogłabym to zrozumieć, ale Buszujący to bardziej taki przydługi wpis na tagu zalesie.

deafone

@burt jak płatki z mlekiem

George_Stark

Jednak w praktyce opowieść Holdena zrobiła na mnie miałkiej, wymuszonej i bez polotu, przez co lektura szła mi jak po grudzie. 


Ale co zrobiła na Tobie - miałkiej, wymuszonej i bez polotu?


A tak serio, to wydaje mi się, że z Buszującym w zbożu jest trochę jak z Rokiem 1984 pana Orwella. Obie te książki literacko nie są wybitne i właśnie może w tym tkwi ich siła? Że w dość jasny i prosty sposób podnoszą tematykę, która z jednej strony jest istotna, a z drugiej nośna i w jakiś tam sposób dotyka lub może dotknąć każdego.

AndzelaBomba

@George_Stark zrobiła wrażenie, zjadłam słowo 😛


Hmm, jak dla mnie sława Buszującego tkwi w tym, że w latach 50. wzbudzał kontrowersje, przez co z kolei przez pokolenie rewolucji '68 został uznany za classico subito. Jak sporo pionierskich książek, kiepsko zniósł upływ czasu i czytany dzisiaj w celach czysto rozrywkowych (czyli w takich, w jakich książka była wydana - wątpię, że Salinger myślał, że jego dzieło stanie się kiedyś lekturą obowiązkową) nie zachwyca. I jak pisałam wyżej, w moim odczuciu kontynuatorzy tego stylu opowiadania o dorastaniu, czyli Plath i Bogdanovich, stworzyli lepsze dzieła.

Wrzoo

@AndzelaBomba Mi się przez te nastoletnie wynurzenia kompletnie nie udało przebrnąć przez tę książkę, cringe był solidny. Podziwiam, że pocisnęłaś do końca.

AndzelaBomba

@Wrzoo łatwo nie było, ale odkąd wrzucam książki na bookmeter staram się nie uciekać w DNF 😀

Zaloguj się aby komentować

742 + 1 = 743

Tytuł: Jak cię zabić, draniu?
Autor: Jacek Getner
Kategoria: kryminał, sensacja, thriller
Wydawnictwo: Lira
ISBN: 9788367654111
Liczba stron: 320
Ocena: 6/10

Prywatny licznik 40/48

Przypadki cyklistów okazały się z lekka męczące. Niby styl ten sam, poziom też, biorąc pod uwagę, że tyle za mną, zagadki ciekawe, ale siostry-palaczki zamiast pani Irminy zabiły mi trochę klimat. Widać to już teraz, że w toku dalszej historii powinny odegrać jakąś rolę, ale na ten moment były upierdliwym, powracającym co kilka stron motywem.

Bywało lepiej, ale zostały już tylko dwa tomy, dociągnijmy to do końca. Dla "subtelnie" sygnalizowanego w kontynuacji wątku Klempucha warto.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #dwanascieksiazek #czytajzhejto

Zaloguj się aby komentować

741 + 1 = 742

Tytuł: Na południe od Jawy
Autor: Alistair MacLean
Kategoria: kryminał, sensacja, thriller
Wydawnictwo: Interart
ISBN: 8385103872
Liczba stron: 236
Ocena: 6/10

Dobra, wypadałoby w końcu nadrobić zaległości na #bookmeter. Na południe od Jawy przeczytałem jakoś z dwa tygodnie temu i właściwie mało co zapamiętałem. A to niedobrze. Pokrótce - książka rozgrywa się w czasie II wojny światowej na Pacyfiku i opisuje ucieczkę bohaterów – żołnierzy, przemytników, pielęgniarek i jednego dziecka – z Singapuru przed nadciągającymi Japończykami, a to wszystko w akompaniamencie podwójnych-potrójnych agentów, "generała-pijaka", ostrzeliwanych okrętów, przemytu diamentów i często nieprawdopodobnych wypadków oraz zbiegów okoliczności. Podobnie jak w HMS Ulisses autor opisuje przeżycia i emocje ludzi, którzy szargani sztormem, palącym słońcem, nieskończonym zmęczeniem próbują przetrwać w ekstremalnych warunkach.

Zasadniczo to dupy nie urywa, ale tragedii też nie ma. Było parę momentów ciekawszych (głównie pod koniec), parę zwrotów akcji, ale całościowo oceniłbym jako nużące, średnio ciekawe i w moim odczuciu mało wiarygodne z lekko przerysowanymi "złymi charakterami".

W uczuciu gniewu kryje się furia, nierozważna, niepohamowana wściekłość walczącego, zaś w uczuciu wściekłości, które po długim, długim czasie może doprowadzić do przekroczenia granicy szaleństwa, kryje się zimna, absolutna tępa obojętność.

#czytajzhejto #ksiazki
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
006498bc-128e-4452-87f7-0379833eadb9
em-te

@JarlSkyr Alistair MacLean służył całą wojnę na krążowniku, stąd tyle wiedział o okrętach, służbie, uzbrojeniu. wystarczyło dopisać intrygę.

Zaloguj się aby komentować

740 + 1 = 741

Tytuł: Mroczna kołysanka
Autor: Polly Ho-Yen
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Insignis
Liczba stron: 368
Ocena: 7/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5081299/mroczna-kolysanka

Wyobraźcie sobie świat, w którym nagle, niespodziewanie, płodność całej populacji spada niemal do zera. Poczęcie metodą naturalną staje się praktycznie niemożliwe. Kobiety z tych par, które są zdecydowane na dziecko, muszą przejść bolesne i długotrwałe leczenie niepłodności zwane indukcją, które - jeśli się powiedzie - skończy się ciążą. Te, które nie chcą przechodzić tego procesu, muszą liczyć się z konsekwencjami swojego wyboru - gorszymi warunkami mieszkaniowymi, sufitem karierowym i ostracyzmem społecznym.

Ale samo urodzenie dziecka to jeszcze nie koniec. Państwo bardzo dba o to, by dzieci, które przyszły na świat, miały zapewnione jak najlepsze warunki bytowe. W związku z tym rodzice są poddawani nieustannej inwigilacji przez organ zwany Biurem Standardów Rodzicielskich. Jeśli otrzymają 9 NSR (niezadowalających standardów rodzicielskich), czyli żółtych kartek, dziecko zostanie im odebrane.

Książka przedstawia losy Kit, głównej bohaterki z dwóch perspektyw: przeszłości i teraźniejszości. Jej opowieść o procesie indukcji, macierzyństwie, nieustannym lęku i walce o dziecko ukazuje to, co w dystopiach lubię najbardziej: czy lepiej jest zacisnąć zęby i przetrwać, czy w końcu zrobić coś, by zmienić swój los?

Książkę tę czyta się szybko mimo nieco konfundującego (ale wciągającego) początku. Główny plot twist ma się, niestety, rozkminiony dość wcześnie, ale potem dostajemy jeszcze jeden, niespodziewany plot twist na osłodę. Mimo drobnych błędów w tłumaczeniu jest to bardzo przyjemna książka.

Prywatny licznik (od początku roku): 42/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazka #ksiazki #czytajzhejto
Wrzoo userbar
d2bc5664-ce1f-41d7-8b69-de0905ed8796
voy.Wu

dobrze rozumiem, że to licznik książek które przeczytałaś?

4463a307-9562-4818-947d-b073f8c8a811
Wrzoo

@voy.Wu eee, nie :D to licznik bookmetera, czyli przeczytanych książek wszystkich na tagu ;)

(Ale jakby zebrać jednak wszystkie przeczytane przeze mnie przez całe życie książki, to pewnie by te 700 było minimum 😅)

voy.Wu

@Wrzoo aaaa ok


 pewnie by te 700 było 

nie ma tyle książek

Zaloguj się aby komentować

Tytuł: Baśniowa Opowieść aka FAIRY TALE
Autor: Stiwen King
Kategoria: kryminał, sensacja, fanstazy
Wydawnictwo: Albatros
ISBN: 978-83-6733-818-9
Liczba stron: 704
Ocena: 11/10

Tak, to jest moja druga ksiażka tego autora po Dallas '63...
Nie czytam dużo...srednio 2 ksiązki w całym zyciu #pdk

O ile Dallas '63 było doskonałe to Fairy Tale było doskonałe inaczej...

Ciekawe jest to, że schematy historii są podobne: ktoś w ostaniej chwili przekazuje wskazówki dla innych do alternatywnego świata...ten świat jest lepszy niz to co nam przyszło dotykać...furtka do świata alternatywnego jest cudem ale i klątwą jeśi dostanie się w niepowołane ręce...obaj protagoniści wracają po wykonaniu zadań i na swój sposób są nieszczęsliwi bo tam lepiej było...ale to są wybory z cylku "no way out"...

Wracając do głownego nurtu...bardzo dobre tłumaczenie, niemal w dniu premiery, jak na fantazy to nawet ciekawa fabuła....trochę zapożyczeń od j.k. rowling gdzie główny bohater jest cieniasem jak ląduje w nowej rzeczywistości, ale szybko uzupełnia braki swojej roli w całej historii i ...nie bedę spojlerował

Dobra lektura dla fanów Harego Potera...ciekawie pokazana natura człowieka, który posiada w obejściu zwierzęta...to jak mniejsi bracia w domu wplywają na czlowieczeństwo, potrzeby innych, upływ czasu, zmiany na które nie mamy wpływu, ale jednak możemy sprobować coś polepszyć jak sie pogorszy. Taka troche amerykańska narracja, ale ja sie z tym zgadzam - zycie jest jedno, nie siadasz na dupie, chwytaj...

I też to - jak z wrogów można zrobić przyjaciół (nie za darmo a za wysoką cenę) i to jak warto być przyzwoitym dla wszystkich, wszystkiego....bo te "wszystki" mogą uratować Twoją dupę...
I chciałoby się byc na miejscu głownego bohatera...choć może wybory byłby inne...

Zakoczenie inne niż w Dallas ' 63...ale nikt nie będzie roczarowany.

Ależ to był zajebisty trip kolejny dla mnie....heh

#iwlasniekurwazostalembezlekturychocnajblizszedwatygodniesabezszansnaczytaniebopracaszkurwa
#bookmeter #ksiazki
fff7cfa1-da6c-4edd-9912-f812bbad6c39
Bublik

też lubię Kinga. Dla mnie esensją Kinga jest opowiadanie "Skrót Pani Todd" - siedzi se zwykły facet i zaczyna opowiadać, im dalej tym berdziej creepy. King ma taką fajną interakcję z czytelnikiem, typu "No wiesz stary jak to było!", opisuje dobrze znaną (przynajmniej amerykanom) rzeczywistość wplątując w nią wątki horror/fantasy. Podoba się dla mnie.

cyberpunkowy_neuromantyk

@AndrzejZupa


Niestety, King w każdej nowej książce korzysta z tych samych schematów.


Na przykład „Lśnienie” i „Smętarz dla zwierzaków” mają wręcz identyczne finał: główny bohater zostaje sam na sam ze Złem (hotel - cmentarz), osoba, która mogłaby pomóc, jest daleko (kucharz - żona), a gdy jedzie na ratunek, to Zło cały czas mu w tym przeszkadza. Dojeżdża, kiedy szkoda została już dokonana.


Z drugiej strony uwielbiam Kinga za krótkie formy i umiejętność snucia opowieści. Na przykład o znalezionym ciele przez młodych chłopców czy dzieciakach z „To”.

tschecov

@AndrzejZupa po tej książce, która i dla mnie się podobała. Super przy niej się bawiłem. Zawziolem się za TO. Do dziś jestem obrażony na Kinga 😜

Zaloguj się aby komentować

739 + 1 = 740

Tytuł: Diamenty są wieczne
Autor: Ian Fleming
Kategoria: kryminał, sensacja, thriller
Wydawnictwo: Przedsiębiorstwo Wydawnicze „Rzeczpospolita” S.A.
ISBN: 9788360192733
Liczba stron: 240
Ocena: 8/10

"Posłuchaj Bond – powiedziała Tiffany Case. - Trzeba czegoś więcej niż kraby w sosie Ravigote, żebym poszła z mężczyzną do łóżka. Tak czy owak, skoro ty płacisz, poproszę o kawior i to, co wy Anglicy nazywacie kotletem, i trochę różowego szampana. Rzadko zdarza mi się umówić z przystojnym Anglikiem, więc ta kolacja powinna być na miarę okazji.

Oto Tiffany Case – zimna, wspaniała, bezwzględna blondynka, z którą można narobić sobie mnóstwa problemów. Tiffany stoi między Jamesem Bondem a szajką szmuglerów diamentów, której macki sięgają do Afryki, przez Londyn, aż do Stanów. Bond używa jej do infiltracji gangu, ale po dotarciu do Ameryki myśliwy sam staje się zwierzyną. Bond wpada w poważne tarapaty, a pomoc nadchodzi z najmniej spodziewanej strony – od samej lodowej panny..."

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
#czytajzhejto
157b7644-3ec1-4ae3-adfa-4f888fafeb6a

Zaloguj się aby komentować

738 + 1 = 739

Tytuł: The Promised Neverland
Autor: Kaiu Shirai, Posuka Demizu
Kategoria: komiks
Wydawnictwo: Viz LLC
ISBN: 978-1-974741-41-0
Liczba stron: 3840
Ocena: 5/10

Prywatny licznik: 40/52 (30 książek / 10 komiksów)

Jestem srogo zawiedziony tą pozycją. Autorzy obdarli mnie z obietnicy, jaką mi złożyli na początku historii.

Z pozytywów:
- piękne rysunki;
- ciekawy koncept świata;
- super bohaterowie, uplasowanie Emmy na protagonistkę było świetnym rozwiązaniem.

Z minusów:
- Emma, jej optymizm i śpiewka na jedno kopyto przez cały czas;
- ilość bohaterów pobocznych, przez co zlewają się oni w jedną masę;
- pójście przez autora na łatwiznę; wszystkie trudności bohaterów są rozwiązane narracyjnie w najgorszy możliwy sposób;
- przejście po łebkach i tylko liźnięcie problemów moralnych bohaterów;
- brak realnych konsekwencji podejmowanych akcji;
- przeskok czasowy, przez co została zatracona piękna możliwość na rozbudowę bohaterów;

Ogólnie polecam jedynie pierwszą część tej mangi (do rozdziału ~52). Resztę można sobie darować.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #czytamponocach #manga
08eac349-98a3-4301-a8bc-024394db9738

Zaloguj się aby komentować

737 + 1 = 738

Tytuł: Tajfun i inne opowiadania
Autor: Joseph Conrad
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy [1973]
Liczba stron: 295
Ocena: 5/10

Moje pierwsze spotkanie z Józefem Korzeniowskim. Mały zbiorek czterech opowiadań o tematyce marynistycznej, który przypadkiem wpadł mi w ręce.
Tytułowy "Tajfun" to opis tropikalnej burzy w jaką wpadł okręt parowy przewożący oprócz swojego ładunku także dwustu kulisów, chińskich robotników wracających do domu. Bogaty opis okoliczności przyrody, srogiej natury ale i ludzkich odruchów kapitana, które zachował gdy cała reszta załogi myślała już tylko o sobie. Może być.

"Amy Foster" to zdecydowanie najlepsze opowiadanie w całym tym zbiorku. Traktuje o imigrancie, góralu gdzieś z Karpat, który chciał dostać się do USA, ale jego statek zatonął u wybrzeży Anglii. Cudem uratowany błąka się po okolicy, w końcu uzyskuje pomoc, poznaje powoli zwyczaje, język i ludzi. Po jakimś czasie wydaje się że wtopił się w otoczenie, udaje mu się nawet założyć rodzinę i spłodzić syna ale jednak dla wszystkich wciąż pozostaje tym obcym... Fajne, ponadczasowe.

"Falk. Wspomnienie" to historia kapitana parowca -holownika na jednej z chińskich rzek, który skrywa mroczną tajemnicę. Okrutnie rozwleczone opowiadanie, gdyby było o połowę krótsze byłoby bardziej zjadliwe.

"Jutro" to z kolei opowieść o kapitanie, który poszukuje swojego syna, który kilkanaście lat temu uciekł z domu. Otrzymawszy informacje że był widziany w pewnej miejscowości sprzedaje swój dom i osiada w owym mieście. Z biegiem lat wpada w coraz większy obłęd, planuje co się wydarzy gdy w końcu (już jutro jak powtarza) jego syn wróci, planuje jego przyszłość, nawet znajduje mu kandydatkę na żonę. Gdy syn faktycznie się zjawia nic jednak nie idzie tak jak to ojciec zaplanował... Całkiem zgrabne i przyjemne opowiadanie.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz\
#bookmeter
24b25d76-6e59-41d1-ba57-12e9fab78003

Zaloguj się aby komentować

736 + 1 = 737

Tytuł: Diddly Squat. Rok na farmie
Autor: Jeremy Clarkson
Kategoria: biografia, autobiografia, pamiętnik
Wydawnictwo: Insignis
ISBN: 9788367323383
Liczba stron: 256
Ocena: 6/10

Sam książki pewnie bym nie kupił, ale prezent to uczciwa cena

Clarksona (prawie) każdy zna i większość osób za nim przepada. Ja jestem w tej większości, ale jeżeli chodzi o tę książkę to jest tylko OK. Na plus jednak, że zachęciła mnie do oglądania Farmy Clarksona, którą dodałem do kolejki

Diddly Squat jest napisana prostym językiem, ale odniosłem wrażenie, że regularnie autor/tłumacz dodawał niepotrzebnie skomplikowane słowa i część zdań. Szkoda też, że niektóre porównania które przedstawia Clarkson to tylko # pdk dla wybranych osób, głównie Brytyjczyków. Zresztą, to mnie aż tak bardzo nie dziwi, bo w Top Gear/The Grand Tour też czasami były wstawki o postaciach XY z lokalnego podwórka, a dla większości osób np. w Polsce były obce.

Książka "Diddly Squat: A Year on the Farm" autorstwa Jeremy'ego Clarksona to humorystyczna relacja z jego życia na farmie, którą kupił w Cotswolds, w Anglii. Clarkson, znany głównie z prowadzenia programu „Top Gear,” opisuje swoje próby zarządzania farmą, zmagając się z trudnościami, takimi jak zmienna pogoda, złożoność przepisów rolniczych i niesforne zwierzęta. Książka pełna jest typowego dla Clarksona humoru, anegdot i ironicznych komentarzy, ukazując jego zmagania z rzeczywistością wiejskiego życia oraz dając czytelnikom zabawną, a zarazem refleksyjną perspektywę na rolnictwo.

Prywatny licznik 15/x

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #czytajzhejto #ksiazki
2011f922-feef-462b-ad56-fed8f37ec8af
Dziwen

@nobodys sam serial jest świetny. Uwielbiam, jak żaden inny ostatnio.

hellgihad

@nobodys Jak do Top Geara czy Grand Tour nie mogłem się jakoś przekonać (wiem, wiem, dziwne) tak farma Clarksona mi siadła mocno, polecam.

bravenewworld63

Chyba czas odpalić Farming Simulator

Zaloguj się aby komentować