Zdjęcie w tle
AndzelaBomba

AndzelaBomba

Gruba ryba
  • 365wpisy
  • 1038komentarzy
#memy #humorobrazkowy
d0e4dcad-cc39-4ca2-9dac-83485a062e40
Atexor

@AndzelaBomba kilkanaście godzin temu Elon Piżmo wstawił to na Twittera. To chyba jedyny jego post, w którym można ew. nawiązać że może nawiązuje do śmierci Nawalnego. Eh... Niby taki wizjoner, ale ciekawi mnie jego zafascynowanie tym krajem, tym bardziej że ma porównanie do RPA i jak wygląda ew. bieda i zacofanie.

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
170 + 1 = 171

Tytuł: Sny umarłych
Autor: Bora Chung
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Kwiaty Orientu
ISBN: 9788366658400
Liczba stron: 338
Ocena: 3/10

Liczba książek przeczytanych w 2024: 9

Tae-gyeong dowiaduje się, że jego kolega z liceum zginął w wypadku samochodowym. Problem w tym, że bohater otrzymuje tę wiadomość od samego denata, który bezpardonowo wprasza się do jego snu, aby poprosić o niewygodną przysługę. Za zmarłym kolegą, który z czasem zaczyna ingerować także w inne sfery jego życia, ciągnie się szereg niedomkniętych spraw z przeszłości. Widmo (z) lat młodzieńczych, już nie samo, a w towarzystwie smutnej, milczącej kobiety, co noc podsuwa Tae-gyeongowi nowe elementy układanki o feralnym dniu swojej śmierci.

Intrygujący opis, nieprawdaż? Skuszona nim, zakupiłam tę książkę, licząc na ciekawą lekturę w stylu Jonathana Carrolla. Niestety, zawiodłam się. „Sny umarłych” to rozmemłana, miałka obyczajówka z najbanalniejszymi plot twistami z horrorów i kryminałów. Jednak jej najgorszą według mnie cechą jest romantyzowanie przemocy w związku i hipokryzja, z jaką temat został ujęty. Kiedy główny bohater tłucze swoją dziewczynę, to wszystko jest git, bo koleś przecież szczerze kocha swój worek treningowy. Kiedy zaś dowiadujemy się o innym przypadku przemocy w związku w tej powieści, to jest on już opisywany jako obrzydliwe zwyrodnialstwo.

Stanowczo nie polecam.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
64014f5a-1213-4b5e-8e9a-eb5fb5c82740
Wrzoo

@AndzelaBomba Och, szkoda ogromna, bo ostrzyłam sobie na nią trochę zęby, również skuszona tym opisem...

Zaloguj się aby komentować

166 + 1 = 167

Tytuł: Limes inferior
Autor: Janusz A. Zajdel
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: superNOWA
ISBN: 9788370541163
Liczba stron: 226
Ocena: 6/10

Liczba książek przeczytanych w 2024: 8

Ziemia, nieokreślona przyszłość. Społeczeństwo podzielone jest według ilorazu inteligencji na klasy, gdzie 0 to klasa najwyższa i najbardziej uprzywilejowana, a 6 najniższa. Tradycyjne metody płatności zostały wyparte przez punkty, przyznawane automatycznie według klasy i ewentualnej wykonywanej pracy. Jak można się spodziewać, w tym dość nieprzyjaznym systemie funkcjonują różnej maści cwaniacy, wykorzystujący glitche w Matrixie do nielegalnego dorabiania na boku. Jednym z takich kombinatorów jest Sneer, który swoją ponadprzeciętną inteligencję sprzedaje osobom pragnącym awansować klasowo. Seria niefortunnych i na pozór błahych zdarzeń sprawia, że dotychczas zadowolony z życia Sneer zaczyna kwestionować status quo.

Klasyka polskiej SF, przez wielu czytelników uważana za najwybitniejszą powieść Zajdla. W pewnych aspektach niezwykle prorocza (płatności elektroniczne, chiński social score). Niestety, mimo sporych oczekiwań, jakie miałam, lektura niezbyt przypadła mi do gustu. Ciężko mi nawet powiedzieć, dlaczego, bo świat przedstawiony jest interesujący, akcja wartka, a narracja skondensowana. Na minus mogę jedynie policzyć urwanie fabuły w przełomowym momencie. Wiem, że był to celowy zabieg autora, no ale nie każdy lubi otwarte zakończenia.

Chociaż z twórczością Zajdla być może jest mi nie po drodze, to i tak polecam, bo to klasyk, którego warto poznać.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
bdc1592b-1d7a-4484-b404-6fbba90de0cf
Richter

Mnie ta książka mega wciągnęła, przestawiony świat i bohater, który się w nim odnajduje: mistrzostwo. Mam jednak dysonans jak ocenić, przez 90% książka jest 10/10, potem autorowi się nie chce pisać, Deus ex machina i cyk pora na CS’a 😔 Imho i tak bardzo warta uwagi.

tosiu

@AndzelaBomba a co tu robo Trump na okładce

Loginus07

@AndzelaBomba Czytam sobie zarys fabuły "o kurde, chcę to przeczytać", potem czytam dalej i komentarze o tym, że zakonczenie jest urwane całą tą zabiły ten entuzjazm. Mimo wszystko dorzucę sobie do listy "chcę przeczytać", ale raczej jak będę kiedyś miał za dużo wolnego czasu

Zaloguj się aby komentować

162 + 1 = 163

Tytuł: 27 śmierci Toby’ego Obeda
Autor: Joanna Gierak-Onoszko
Kategoria: reportaż
Wydawnictwo: Dowody
ISBN: 9788365970343
Liczba stron: 344
Ocena: 8/10

Liczba książek przeczytanych w 2024: 7

Najgłośniejszy polski reportaż ostatnich lat, opowiadający o kanadyjskim systemie szkół z internatem dla dzieci rdzennych mieszkańców kraju. System powstał w latach 60. XIX wieku i funkcjonował aż do lat 90. XX wieku. Przez ten czas przez placówki prowadzone w znacznej części przez duchownych przewinęło się ok. 150 tys. dzieci. Nauczanie w szkołach ograniczało się do minimum, a zatrudnieni w nich opiekunowie często dopuszczali się wobec podopiecznych przemocy fizycznej, psychicznej i seksualnej. Przymusowy pobyt w szkołach z internatem, skutkujący u znacznej części wychowanków wieloletnią traumą, wpłynął destruktywnie na całe pokolenia rdzennych Kanadyjczyków, którzy do dziś borykają się ze znacznie większą liczbą przypadków uzależnień, samobójstw i przemocy domowej niż reszta grup etnicznych w kraju. Obecnie kanadyjski rząd i społeczeństwo próbują naprawiać krzywdy wyrządzone rdzennym mieszkańcom (co jak na razie wychodzi imho średnio).

Wiele dobrego powiedziano już o tej książce i ja nie będę wyjątkiem. Świetny, poruszający reportaż, otwierający oczy na temat stosunkowo nieznany w mainstreamie. Jedyna rzecz, do której mogłabym się przyczepić, to nieuporządkowana struktura. Moim zdaniem znacznie lepiej byłoby najpierw umieścić wywiady z ocaleńcami, a potem przejść do tego, jak współcześni politycy próbują naprawiać zło wyrządzone przez system przymusowej asymilacji, a nie mieszać obydwa tematy.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
2073bfd4-7f56-47e9-83d5-263813520776
JF_Sebastian

Duńczycy podobną chujnię zgotowali rdzennym Grenlandczykom.

alaMAkota

@JF_Sebastian a Australijczycy aborygenem. Prusacy Polakom w wielkopolsce. Taki sam schemat walki kulturowej.

AndzelaBomba

@alaMAkota Prusy to trochę nietrafiony przykład, bo nie kojarzę żadnej akcji odbierania dzieci polskim rodzicom i umieszczania ich w internatach na drugim końcu Rzeszy

Zaloguj się aby komentować

152 + 1 = 153

Tytuł: Atlas zbuntowany
Autor: Ayn Rand
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
ISBN: 9788382022117
Liczba stron: 1176
Ocena: 7/10

Liczba książek przeczytanych w 2024: 6

Kim jest John Galt?
To pytanie zadają sobie na każdym kroku mieszkańcy dystopijnej wersji Ameryki. Na świecie dzieje się źle – większość krajów przemieniła się w głodujące republiki ludowe, a ostatnim bastionem dobrobytu i wolności wydają się być Stany. Przy czym „wydają się” to słowo klucz, bowiem siedzący w Waszyngtonie lobbyści, przy aprobacie sporej części społeczeństwa wyznającej dziwną moralność, będącą mieszanką komunizmu i późnośredniowiecznego chrześcijaństwa, co chwila uchwalają prawa coraz bardziej ograniczające wolność gospodarczą, a których jedynymi beneficjentami są politycy wykupujący za bezcen upadłe spółki. W pogarszających się warunkach socjoekonomicznych wielu przedsiębiorców i uzdolnionych specjalistów z dnia na dzień rezygnuje z pracy i znika bez śladu. Jedynymi ludźmi, którzy niezłomnie trwają na swoich stanowiskach, są Dagny Taggart, wiceprezes przedsiębiorstwa kolejowego, oraz Hank Rearden, wynalazca i wytwórca niezwykle wytrzymałego stopu metalu. Mierząc się z kolejnymi przepisami przemieniającymi amerykański kapitalizm w gospodarkę planowaną, Dagny i Hank stopniowo odkrywają prawdę o otaczającym ich świecie.

Do Atlasa zbuntowanego podchodziłam z lekkim sceptycyzmem, ponieważ opinie o tej powieści są dość skrajne. Ostatecznie jednak pozytywnie się zaskoczyłam. Ayn Rand niewątpliwie miała talent literacki. Udało jej się stworzyć spójną, logiczną i całkiem ciekawą dystopię. Moim zdaniem umiała również w fabuła i akcja, bo pomimo znacznej objętości książki i sporej dawki filozofii, lektura mnie wciągnęła i z zainteresowaniem śledziłam losy głównych bohaterów.

Powieść ma jednak dość potężną wadę w postaci kiepsko skonstruowanych postaci. Bohaterowie pozytywni to banda pozbawionych większych wad Garych Stu i Mary Sue (brak w tym gronie Januszy biznesu czy narcystycznych odklejeńców pokroju Muska), którzy wcześniej wstają, częściej mruczą i dźwigają większy ciężar. Z kolei antagoniści, jak na klasycznych villainów przystało, są jednocześnie nikczemni do szpiku kości i na tyle nieudaczni, że ich knowania na dłuższą metę nie są w stanie zaszkodzić głównym bohaterom. Na palcach jednej ręki mogę policzyć postaci niejednoznaczne lub przechodzące podczas trwania akcji powieści przemianę.

Nie spodobał mi się też wątek miłosny. Dagny bez skrupułów zmienia jednego herosa na drugiego, na co panowie reagują zaskakująco spokojnie, w stylu „Oki, to pa!” nawet, jeśli pół strony wcześniej wyznawali ukochanej miłość aż po grób. Mam wrażenie, że już w Zmierzchu trójkąt miłosny był bardziej realistyczny psychologicznie.

Co do filozofii obiektywizmu, mam niejednoznaczne uczucia. Niektóre jej elementy uważam za błędne (przekonanie, że wszyscy przedsiębiorcy są szlachetni czy że niewidzialna ręka wolnego rynku rozwiąże wszystkie problemy), inne zaś za wyjątkowo trafne i aktualne (np. rola uniwersytetów w kształtowaniu lewackich postaw w społeczeństwie, korporacje kierujące się ideologią nawet, gdy tracą na tym finansowo). Moim zdaniem, Atlas zbuntowany to pozycja, którą warto przeczytać pomimo jej wad i nawet, jeśli nie zgadza się z filozofią autorki.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
0cea5f5e-bc97-4331-9f65-9989a6f08ff2
szlumbergera

Ciężko mi się czyta tą książkę, już kilka podejść mam za sobą i nie potrafię się tak wciągnąć, jak przy czytaniu „Źródła”.

WujekAlien

@szlumbergera Ja podchodziłem na 2 razy i za drugim się udało. Zdecydowanie nie żałuję, bo to świetna książka, choć mam wrażenie, że po wyrzuceniu połowy objętości mogłaby zyskać większe grono odbiroców.

oiron666

Czytałem czytałem i odpuściłem gdzieś w okolicy 3/4. To pierwsza książka od lat której nie skończyłem bo miałem jej dość

ISEA

There are two novels that can change a bookish fourteen-year old's life: The Lord of the Rings and Atlas Shrugged. One is a childish fantasy that often engenders a lifelong obsession with its unbelievable heroes, leading to an emotionally stunted, socially crippled adulthood, unable to deal with the real world. The other, of course, involves orcs.


-John Rogers

Zaloguj się aby komentować

#memy #humorobrazkowy
b039c33d-476f-43db-9815-97f9791c897f
macgajster

Tam jest bard, a jak bard i gra RPG, to pierwsze i jedyne moje skojarzenie brzmi "perception check":

https://www.youtube.com/watch?v=8HqLysSnnlQ

pluszowy_zergling

@macgajster Ech te czasy, gdy miało się paczkę do RPGów i z 4h sesji połowa spędzona na wykłócanie się o zasady D

Zaloguj się aby komentować

#memy #humorobrazkowy
070dd87d-46e3-4009-9f6d-d5324b0ce259
Opornik

@AndzelaBomba Śmichy chichy ale jak wyszedł Wiedźmin 3 i zacząłem notować na kartce te wszystkie składniki potrzebne i inne pierdoły, bo nie ogarniałem, nagle uzmysłowiłem sobie że od lat tyle ręcznie nie zapisałem.


Najśmieszniejsze że chwilami miałem odtruch Ctrl+Z żeby coś cofnąć.

Dzban3Waza

Ja z kolei paskudnie pisze i nadejście komputerów było dla mnie wybawieniem. Ale jak muszę coś napisać ręcznie to mam leki że ktoś będzie akurat patrzał a tam nieznane pismo xD

Fingal

Od lat piszę odręcznie tylko notatki dla siebie. Odkąd nie muszę się martwić, że ktoś inny będzie to czytał, to stało się to nawet przyjemne.

Zaloguj się aby komentować

94 + 1 = 95

Tytuł: Powrót do Reims
Autor: Didier Eribon
Kategoria: biografia, autobiografia, pamiętnik
Wydawnictwo: Karakter
ISBN: 9788366147058
Liczba stron: 219
Ocena: 5/10

Liczba książek przeczytanych w 2024: 5

Nietypowa autobiografia, będąca zarazem historią rodziny oraz esejem socjologicznym. Autor, francuski filozof związany ze środowiskiem LGBT, przyjeżdża po śmierci ojca do swojego rodzinnego miasta. Podróż do Reims, skąd Eribon uciekł jako dwudziestoparolatek, żeby w Paryżu móc bez przeszkód realizować się jako gej i intelektualista, staje się okazją do snucia wspomnień związanych z dorastaniem w robotniczej dzielnicy w latach 50. i 60., oraz refleksji na temat sytuacji klasy robotniczej we Francji tuż przed wybuchem II WŚ i w czasach powojennych.

Podobnie jak oceniony przeze mnie wcześniej Idiota, Powrót do Reims znajdował się na mojej liście książek do przeczytania od paru lat. Sporo sobie obiecywałam po tej pozycji i jestem trochę zawiedziona. Dzieło Eribona jest przede wszystkim nierówne. Przez pierwsze 100 stron, gdzie autor opisuje środowisko robotnicze w pierwszej połowie XX w. poprzez pryzmat własnej rodziny, dostajemy wnikliwą analizę sytuacji francuskiego proletariatu i ograniczeń klasowych, jakie skutecznie utrudniały awans społeczny młodzieży wywodzącej się z tego środowiska. W tej części autor ma sporo celnych wniosków, chociaż moim zdaniem nie wszystkie wyraźnie wybrzmiewają. Druga połowa Powrotu jest zdecydowanie słabsza, to głównie lista książek francuskich intelektualistów, które Eribon przeczytał w liceum i na studiach, z okazjonalnymi wspomnieniami, jak ciężko było mu utrzymać się na studiach bądź odkrywać własną seksualność na prowincji.

Mam zastrzeżenia co do podejścia autora do analizowanego środowiska. Chociaż Eribon stara się być dość obiektywny, momentami wychodzi z niego typowy wielkomiejski inteligent, przekonany o wyższości swojego światopoglądu nad światopoglądem innych. Widać to wyraźnie we fragmentach, gdzie autor opisuje stosunek robotników do imigrantów z dawnych kolonii. Eribon bardzo łatwo przykleja całej klasie robotniczej łatkę rasistów, a antyimigranckie poglądy wygłaszane m.in. przez jego najbliższą rodzinę klasyfikuje od razu jako niedorzeczne, lub w najlepszym wypadku mocno wyolbrzymione. Brak mu chęci/odwagi, aby bliżej przyjrzeć się przyczynom niechęci Francuzów do imigrantów z Maghrebu, na czym cierpi również wątek zmiany przekonań politycznych robotników. Czy na pewno antyimigranckie nastroje były jedyną przyczyną zmiany poglądów politycznych całego środowiska i zwrotu z lewa na prawo? Cóż, tego z Powrotu już się nie dowiemy.

Powrót do Reims był reklamowany jako pozwalający „zrozumieć wiele aktualnych zjawisk polityczno-społecznych, w tym protest żółtych kamizelek”. Nie przeczę, jest to książka, którą można przeczytać, żeby lepiej zrozumieć francuskie społeczeństwo i wciąż żywe post-klasowe podziały, podejrzewam jednak, że da się znaleźć w temacie znacznie lepsze i bardziej obiektywne analizy sytuacji polityczno-społecznej we współczesnej Francji z uwzględnieniem kontektu historycznego.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
a8fd18ef-2443-40e1-8b80-dbd8122a8bac
Niepowtarzalny2

@AndzelaBomba czytałem to jakiś czas temu i niewiele zapamiętałem z tego, więc chyba podzielam opinię, że nie jest to bardzo wartościowa pozycja, jakby się z początku mogło wydawać. Albo jestem za głupi na taki bardziej filozoficzne książki.

Zaloguj się aby komentować

86 + 1 = 87

Tytuł: Idiota
Autor: Fiodor Dostojewski
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Zielona Sowa
ISBN: 8374350164
Liczba stron: 468
Ocena: 4/10

Liczba książek przeczytanych w 2024: 4

Rosja, XIX w. Po kilku latach spędzonych na leczeniu w Szwajcarii, do kraju powraca książę Myszkin, spadkobierca starego rodu, obecnie biedny jak mysz kościelna. Tuż po przyjeździe książę wplątuje się w niezwykłe wydarzenia, których centrum stanowi Nastazja Filipowna – dumna piękność, była kochanka arystokraty Tockiego, której ten usiłuje się teraz pozbyć, by móc w spokoju ożenić się z inną kobietą. Jak można się spodziewać, spotkanie z Nastazją Filipowną całkowicie odmieni życie Myszkina.

Idiota znajdował się na mojej liście książek do przeczytania od paru lat i dwa razy już zaczynałam lekturę, jednak nigdy nie dochodziłam nawet do końca części pierwszej. Tym razem się zawzięłam i cóż, strasznie mnie ta książka wymęczyła. Powieść składa się w 4/5 z dialogów. Dialogów teatralnych, kwiecistych, ciągnących się przez kilka stron i w gruncie rzeczy o niczym. Poza częścią 1. i połową części 4., brak wyraźnie zarysowanego konfliktu fabularnego, bohaterowie po prostu spotykają się i dyskutują o bzdetach albo się nawzajem obrażają. Filozofia Dostojewskiego, według krytyków ukazująca w pełni rosyjską duszę, a której najwybitniejszym przedstawieniem jest ponoć Idiota, to nic więcej jak ranty rosyjskiego boomera na współczesne autorowi społeczeństwo, nowoczesność i Zachód. Od fabuły nieco lepiej wypada konstrukcja niektórych bohaterów powieści. Myszkin, Rogożyn i Nastazja Filipowna to postacie wyjątkowo dobrze przemyślane i przedstawione, nie sposób ich zapomnieć i nie poczuć do nich pewnej sympatii, mimo kretyńskich lub niemoralnych czynów, których się często dopuszczają. Natomiast cała reszta bohaterów (prócz Gani, Pticynów i Tockiego) sprawia wrażenie chaotycznie sterowanych Simów, ich motywacje, poglądy, uczucia i nastawienie do innych zmieniają się jak w kalejdoskopie w zależności od chwilowego widzimisię autora, przez co ciężko kogokolwiek z nich dobrze zrozumieć, ani tym bardziej polubić. 

Idiota jest przez wielu uważany za magnum opus Dostojewskiego, jednak moim zdaniem ta powieść źle zniosła upływ czasu i z perspektywy dzisiejszego czytelnika ciężko ją dobrze zrozumieć. Jeśli ktoś chce zacząć przygodę z twórczością tego pisarza, sugerowałabym raczej Zbrodnię i karę.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
a10b2ec8-6c6e-4d43-bcdb-1901f3fad84e
A_I

Te okładki kojarzą mi się z lekturami szkolnymi i skutecznie odstraszają :x

pushack

@AndzelaBomba a mi się kojarzy z postem powyżej

Wrzoo

@AndzelaBomba Ojej, aż mi się przypomniał drugi rok studiów... Łezka się w oku kręci

Zaloguj się aby komentować

#memy #humorobrazkowy
096779d7-4d66-4594-bc1f-3dadd8c40954
SuperSzturmowiec

śmieszne ale i tak zgłosiłem za brak heheszkipolityczne

koszotorobur

@SuperSzturmowiec - nie był byś Super Szturmowcem gdybyś nie stał na straży

m-q

Kształt cyrku też nie jest bez znaczenia

solly

@AndzelaBomba kiedys zrobilem taki sam

taguj #hanuszki

Zaloguj się aby komentować

72 + 1 = 73

Tytuł: The Disaster Artist. Moje życie na planie The Room, najlepszego złego filmu na świecie
Autor: Greg Sestero, Tom Bissell
Kategoria: biografia, autobiografia, pamiętnik
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
ISBN: 9788381163477
Liczba stron: 404
Ocena: 7/10

Liczba książek przeczytanych w 2024: 3

Wspomnienia Grega Sestero, amerykańskiego aktora i modela, dotyczące głównie historii jego przyjaźni z ekscentrycznym bogaczem Tommym Wiseau, który, podobnie jak Greg, marzył o karierze filmowej. Tommy’emu udało się w końcu spełnić sen o Hollywood, w efekcie czego powstał The Room, jeden z najgorszych i najbardziej kuriozalnych filmów wszechczasów. Dzieło Wiseau zostało po premierze zmiażdżone przez krytyków i widzów i zarobiło zawrotną sumę 1800 dolarów (przy kosztach produkcji wynoszących około 6 milionów!). Jednak jak to często bywa w przypadku filmów tak złych, że aż dobrych, z czasem The Room obrósł legendą i dorobił się całkiem sporego fandomu.
Jak na celebrycką autobiografię, wyjątkowo dobrze napisana, wciągająca ksiązka. Oczywiście duża w tym „zasługa” samego Tommy’ego Wiseau, postaci pełnej sprzeczności, wobec której nie da się przejść obojętnie. Z jednej strony oddany przyjaciel, z drugiej toksyczny bufon i egocentryk. Optymista o niezłomnej wierze w siebie i równocześnie straumatyzowany mężczyzna po przejściach, wstydzący się swojej przeszłości. Rzecz jasna, w książce nie brak ciekawostek dotyczących kręcenia The Room i dla fanów filmu jest to pozycja obowiązkowa.
Jedyna rzecz, jaka wzbudziła we mnie mieszane uczucia, to tłumaczenie. Idiolekt Tommy’ego Wiseau nasuwa silne skojarzenia z panem Muldgaardem z Wszystko czerwone Chmielewskiej. Porównując kwestie Tommy’ego z oryginałem widać, że nie mówi on po angielsku aż tak źle, jakby to mogło wynikać z polskiego tłumaczenia. Z drugiej strony, sama nie wiem jak inaczej tłumacz mógłby oddać naznaczoną silnym słowiańskim akcentem angielszczyznę Tommy’ego.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki
88fd1cbc-cfda-4318-9148-ef49da7e15b4
Orzech

@AndzelaBomba Ponoć Wiseau to Polak

AndzelaBomba

@Orzech Owszem, urodził się w '55 w Poznaniu. Parę lat temu zostało to oficjalnie potwierdzone podczas procesu, który wytoczył twórcom dokumentu o The Room, chociaż już po publikacji Disaster Artist na Reddicie pojawił się wątek, gdzie ktoś przeanalizował historię emigracji Tommy'ego opisaną przez Sestero i doszedł do wniosku, że Wiseau to Polak.

Zaloguj się aby komentować